czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 48



Mówią, że kłamstwo ma krótkie nogi. Mówią, że prędzej czy później wyjdzie na jaw, a konsekwencje jakie przynosi z czasem stają się coraz to poważniejsze. Lustrowałem kroczącą obok mnie Sakurę i zadawałem sobie pytanie; Czy ze mną będzie tak samo? Czy stracę ją na zawsze kiedy to moje kłamstwo wyjdzie na jaw? Byłem na siebie wściekły. Nie powinienem wciskać jej kolejnych tandetnych historyjek, które narodziły się w mojej głowie kilka sekund po tym jak Haruno zadała pytanie. Misja Destrukcja miała na celu całkowitą zagładę Konohy, a nie zabicie ludzi, zdradzających Madarę.
Koło dziewiętnastej dotarliśmy do Kiri. Już kilkanaście kilometrów przed celem razem z Sakurą mogliśmy wyczuć ogromne nagromadzenie chakry, które zbliżało się do wioski. Wedle naszych przypuszczeń, Kiri była zapełniona po same brzegi. Zauważyłem ninja z Chmur, z Piasku, z Wiatru …Znak liścia ani razu nie zakuł moich oczu, więc czułem się bezpieczny.
 - To jest przepiękne! – zachwyciła się różowo-włosa, przyciągając obie dłonie do klatki piersiowej. Staliśmy już poza bramą wioski, przez którą przeszliśmy bez najmniejszego problemu. Całość rzeczywiście prezentowała się dość interesująco. Przed nami ciągnęła się szeroka uliczka. Niemal każdy słup poobwieszany był maleńkimi, kolorowymi światełkami wraz z masą ozdób. Po obu stronach stały budki z jedzeniem, pamiątkami – wszystko było takie jak opisywali mi Suigetsu i Sakura. Sprzedawcy machali do mijających ich przechodniów, chcąc jakoś zachęcić do kupna towaru, ludzie przeciskali się przez tłumy – niektórzy byli już po spożyciu sporej dawki alkoholu i śmiali się głośno, inni zaś przeklinali, gdy przypadkowo wpadali na nieznane osoby. To był czysty harmider i nie potrafiłem zrozumieć jak można bawić się wśród takiego zgiełku.
Wtedy zauważyłem scenę.
Z takiej odległości wydawała mi się dość mała. Znajdowała się dopiero na końcu głównej uliczki. Jeśli sądziłem, że lampki zawieszone na słupach to zbyt oczo-rażący aspekt, to od razu zmieniłem zdanie po ujrzeniu estrady. Od góry do dołu – światło. Nie było chyba centymetra nieoświetlonej przestrzeni. Główną atrakcją był jednak mężczyzna, który przechadzał się po wybiegu tam i z powrotem, mówiąc coś do mikrofonu. Odległość i hałas nie pozwoliły mi jednak rozpoznać poszczególnych słów. Jego głos mieszał się z salwami śmiechu ludzi stojących niedaleko nas.
 - A nie mówiłam, że będzie wspaniale? – zagadnęła Haruno. Jej twarz była rozświetlona szczerym i szerokim uśmiechem. Nie spodziewałem się, że tak prosta rzecz wywoła u niej tyle radości. – Idziemy najpierw do hotelu się zameldować?
 - Tak – burknąłem, nie spuszczając oka z tłumów ludzi. Czym prędzej chwyciłem Sakurę za rękę i rozpocząłem fazę Taranowanie, w tym przypadku cieszyłem się z zabójczego spojrzenia, jakim obdarowała mnie matka natura.
 - Wysłałeś list do Suigetsu? – usłyszałem za sobą.
Przytaknąłem.
 - A potwierdziłeś rezerwację pokoju w tym hotelu?
 - Tak. Zrobiłem wszystko kiedy spałaś w jaskini – powiedziałem z naciskiem. Sakurę zdziwiła wrogość w moim tonie. Rozumiałem to; teraz z pewnością zepsuję jej całą zabawę. – Napisałem Suigetsu, żeby się wstrzymali póki Karin nie będzie pewna, że nikogo nie ma w pobliżu. Ostrzegłem ich przed tymi dwoma typami – dodałem.
 - To dobrze – mruknęła już mniej ochoczo. No pięknie, zaczęło się. I co ja mam jej powiedzieć? Jestem wściekły na samego siebie za to, że od dłuższego czasu zwodzę cię i karmię żałosnymi kłamstwami? Ale ja zwyczajnie nie mogę inaczej! Jest już po prostu za późno …Sakura tak czy inaczej znienawidziłaby mnie.
Zacisnąłem pięść na samą myśl. Nie mogę do tego dopuścić.
*
Od samego początku miałam świadomość, że Sasuke już na starcie nie będzie z entuzjazmem podchodził do całego festynu … Ale to? To była gruba przesada. Uchiha wręcz mroził swoim spojrzeniem i nie pozwalał przystanąć na krótką chwilę, abym mogłam obejrzeć wystawę. Po prostu ciągnął mnie do przodu niczym szmacianą lalkę.
Nie odzywałam się więcej, bo po co?
Coś go gryzło i wierzyłam, że odrobina alkoholu załatwi w tym przypadku problem. Cieszyłam się, że nasz hotel znajdował się tak blisko bramy. Już po pięciu minutach naszym oczom ukazał się dach, wyglądem przypominający kopułę. Cały hotel utrzymywał się w ciemno-czerwonych barwach. Skrzywiłam się znacznie, widząc tłumy ludzi dobijających się do wejścia.
 - Kurwa – wyrwało się Sasuke, który był już na granicy wytrzymałości. Westchnęłam ciężko i chwyciłam się za głowę. Oczywiście zanim zaczną się wszystkie uroczystości, będziemy zmuszeni zwalczyć inne osoby, które również domagają się rozrywki w Kiri. Zrezygnowałam z kaptura, który dotąd zasłaniał moje obliczę i rozejrzałam się dookoła. Sasuke wziął ze mnie przykład. – To potrwa wieki zanim się tam dostaniemy – jęknął.
 - Może zobaczymy czy jest tylne wejście – zaproponowałam. Pierwsza zasada podczas przeszukiwania pomieszczenia opanowanego przez wroga; sprawdzić wszystkie możliwe wyjścia.
Tyle, że w tym przypadku był to hotel, a nie wypełniona przeciwnikami baza. Sądząc po mimice Sasuke, mój pomysł przypadł mu do gustu.
 - Niech będzie – fuknął. – I tak nie mamy innego wyjścia. Przecież nie będziemy stać tu z tymi torbami.
Poklepałam go po ramieniu.
 - Sasuke proszę, uspokój się. Wiem, że tłumy to nie to, co lubisz, ale musimy przez to przebrnąć, aby dostać się pod scenę.
 - Pod sceną będzie jeszcze więcej ludzi – powiedział, jakby oburzyła go moja niewiedza. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i wbiłam w niego mordercze spojrzenie. – No co? – zapytał rozdrażniony.
 - Chyba jednak miałam rację – powiedziałam prowokująco. – Ty po prostu nie potrafisz się dobrze bawić.
 - Nie da się dobrze bawić w takim zgiełku.
 - Uh … dobra – szepnęłam do siebie. Uniosłam obie dłonie na wysokości czoła, biorąc jednocześnie głęboki wdech. Następnie pozwoliłam im swobodnie opaść, wypuszczając ze świstem powietrze. – Staram się nie stracić resztek cierpliwości – mruknęłam. Miałam zamknięte oczy, lecz byłam pewna, iż Sasuke patrzy na mnie jak na kompletną kretynkę. – A teraz chodź! – dodałam, nie słysząc odpowiedzi i chwyciłam go za rękę. Tym razem to ja przejmuje prowadzenie – nie podobało mi się poprzednie traktowanie. Przebierałam szybko nogami, rzucając co chwila głośne ‘Przepraszam’. Boże, to naprawdę było męczące. A te wrogie spojrzenia …że niby nie mogę w spokoju przejść? Ach, chrzanić to!
 - Tak, żeby nie zauważyli inni – ostrzegł mnie Sasuke, stojący tuż za mną. Wskazałam palcem na budynek stojący obok – Uchiha skinął głową. W takim momentach jego spostrzegawczość działała na moją korzyść. Gdyby na jego miejscu był Naruto nie obyłoby się bez dokładnych tłumaczeń.
Oboje w tej samej chwili ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Budynek obok był zwykłym domem mieszkalnym, tak więc zlikwidowaliśmy problem Tłum. Okrążyliśmy go szybko i z powrotem przekierowaliśmy na dawną trasę. Moją twarz rozjaśnił triumfalny uśmiech, kiedy z samego tyłu hotelu ujrzałam maleńkie drzwi. Tak właściwie …były normalniej wielkości, lecz w moich wyobrażeniach nadal przesiadywało wejście główne, które było kilkakrotnie razy większe.
 - Dobra już mi lepiej – westchnąwszy, Sasuke przetarł ręką czoło i popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem. – Jesteśmy chyba jedynymi z nielicznych, którzy na to wpadli – dopowiedział, wskazując na grupkę ludzi, która również korzystała z tylnych drzwi. Zachichotałam cicho.
 - Jesteśmy w końcu Saori i Shina Yuniku – oznajmiłam uroczyście, uderzając rytmicznie w klatkę piersiową. Uśmiech Sasuke rozszerzył się i przez chwilę miałam nadzieje, że z jego ust wydobędzie się salwa śmiechu – niestety tak się nie stało.
Hotel był naprawdę cudowny. Zauroczenie holem głównym tłumiło wszelkie minusy, jakimi ciągle była niezliczona ilość ludzi wokoło. Budynek wewnątrz raził milionami żyrandoli i niezwykle wysokim sufitem. Pośrodku znajdowała się olbrzymia budka, gdzie zapewne przyjmowane były wszystkie potwierdzenia i rezerwację. Sasuke automatycznie skierował się w tamtą stronę, z kolei ja stałam chwilę przyglądając się niewielkiej fontannie, która zastawiona była z obu stron masą jedzenia. Jesteś głodna, zakomunikował mój umysł, a odgłos pochodzący z brzucha jedynie mi to udowodnił. Co prawda za krótką chwilę rozpocznie się festyn, lecz nie mogłam się powstrzymać spoglądać na owoce, które kusiły swoim idealnym ułożeniem w wielkiej misie. Zerknęłam w obie strony i porwałam szybko kilka winogron. Rozkoszowałam się ich smakiem, jednocześnie wzrokiem poszukując Sasuke.
 - Rusz się wreszcie kobieto! – warknął z drugiego końca sali. Zaśmiałam się do siebie i podeszłam do niego. – Za chwilę coś zjemy, wytrzymaj jeszcze. – dodał, widząc zieloną kulkę, którą trzymałam w dłoni.
 - Wiem, wiem. Nie mogłam się powstrzymać – wyminąwszy go, ruszyłam ku budce. Naturalnie kolejki nie mogliśmy ominąć w tak banalny sposób co wejście do budynku. Zajęłam miejsce i skupiłam się na lustrowaniu terenu.
Wszystko tak cholernie się przeciągało.
 - Teraz pozostało nam …czekać – oznajmiłam oficjalnym tonem, a ostatnie słowo wymówiłam z istną czcią. Sasuke skitował to ironicznym spojrzeniem. Eh, czy ten mężczyzna nie może zrozumieć, że w takim wypadku ostatnim co nam pozostało to wymyślanie tysiąca sposobów na umilenie sobie czasu?
Dzięki Bogu ostatecznie trwało to około godziny. Razem z Sasuke podpisaliśmy się pod naszymi fałszywymi imiona. Przyglądałam się niestarannie nakreślonym literą i przez chwilę pomyślałam, że Shina i Saori brzmi naprawdę ładnie. Z letargu obudził mnie dźwięk uderzającego o siebie metalu. Uchiha pochwycił torbę i ruszył w kierunku, który wcześniej wyznaczyła nam recepcjonistka.
 - Miłej zabawy – jej piskliwy głosik zranił moje uszy. Zlekceważyłam sztuczny uśmieszek i podreptałam za Sasuke. Nie marzyłam o niczym innym jak o rozpakowaniu tego wszystkiego.
 - Więc jaki jest plan? – zagadnął, gdy przed nami rozciągnął się wąski korytarz z drabiną schodów. – Mamy coś konkretnego?
 - Rozpakujemy się i ruszymy na festyn – odpowiedziałam.
 - Od razu?
 - A czemuby nie?
 - Nie lepiej najpierw odpocząć po podróży? Wtedy zwiększy się szansa, że będę dobrze się bawił – specjalnie zaakcentował ostatnie słowa, posyłając w moją stronę łobuzerski uśmiech. Fuknęłam poirytowana.
 - A myślałam, że jesteś bardziej wytrzymały.
 - Hej, tu nie chodzi o wytrzymałość. Wystarczyło, że przeszedłem odcinek z bramy do hotelu, a już dzwoni mi w uszach. Potrzebuję chwili ciszy i …odpoczynku.
 - Niech będzie – westchnęłam, chociaż coś w jego wyrazie twarzy nie pasowało mi do wcześniejszej wersji Sasuke.
Wzdrygnęłam się, kiedy nagle ujął moją dłoń.
 - No i proszę, znowu się płoszysz – prychnął, przyśpieszając kroku. Zastanawiałam się co tak nagle wpoiło w niego tak wielką ilość zapału. Bez słowa podążyłam za nim, przyglądając się kluczą w jego drugiej dłoni, które kołysały się pod wpływem prędkości, jaką narzucił Uchiha.
Z niecierpliwością czekałam, aż drzwi do pokoju wreszcie się otworzą i ukarzą królestwo, które zajmę na te kilka dni. Dziwnie przyglądało się dębowemu prostokątowi, który zrobił to bez żadnego skrzypnięcia. Ah, i kto by pomyślał, że zatęsknię za odgłosami pochodzącymi z kryjówki organizacji? Odtrąciłam od siebie te myśli i widząc jak Uchiha kulturalnie przepuszcza mnie pierwszą, skorzystałam z grzeczności, jednocześnie pozbywając się ciężaru z pleców. Torba opadła z hukiem na ziemie, a ja zostałam stu procentowo opętana przez wnętrze pomieszczenia.
Niemal od razu moim oczom rzuciło się olbrzymie, owalne łóżku – teoretycznie mieszczące dwie osoby, w praktyce jednak byłam pewna, że ilość ludzi, którzy spędzą na posłaniu przyjemną noc przekracza tą liczbę kilkakrotnie. Nad łóżkiem znajdowała się porażająca wielkością lampa w odcieniu ciemnego brązu. Ogółem cały pokój utrzymany był w ciemnych barwach, co niezwykle mi odpowiadało. Nie było zbyt ciemno, ani zbyt jasno. Było po prostu perfekcyjnie. Natychmiast zapomniałam o rażącym kolorami mieszkaniu w Konoha i o pogrążającej w mroku kryjówce Taki – tutaj jest jak w bajce. Skierowałam się do szafy, która była tuż naprzeciw łóżka i położyłam obok plecak z zawartością. Sasuke stał jeszcze chwilę w progu i chociaż starał się to ukryć, ja i tak wiedziałam, że również zachwycony jest wnętrzem.
 - Naprawdę cię na to stać? – nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Zakręciłam się powoli wokół pomieszczenia, raz jeszcze lustrując wszystko co wydawało mi się drogie. – Musiałeś zapłacić kupę pieniędzy za taki hotel – spojrzałam na czarnookiego, który w końcu wszedł głębiej zamykając za sobą drzwi. Tym razem również zrobiły to bezszelestnie.
 - Nie przesadzaj – machnął ręką. – Dostaje sporo kasy za wykonanie misji, więc to akurat nie było tutaj problemem.
 - Madara ci płaci? – zdziwiłam się.
 - Sakura – westchnął zrezygnowany. Sasuke zarzucił torbą na posłanie jak gdyby była lekka jak piórko i podszedł bliżej mnie. Poczułam kołatanie serca, kiedy pogładził mój policzek i odgarnął włosy. – Zapomnijmy o Madarze i organizacji na te dwa dni, zgoda?
 - Dobrze – przytaknęłam, nie mogąc odwrócić wzroku od jego czarnych niczym smoła tęczówek. Długo przypatrywaliśmy się sobie w milczeniu, aż w końcu usta Sasuke delikatnie zadrżały.
 - To może teraz odpoczniemy?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ czarno-włosy brutalnie pociągnął mnie w stronę łóżka. Usiadł na jego skraju, a ja niewiele myśląc wykonałam tą samą czynność. Patrzyłam na jego obliczę i czułam jak moje ręce dygoczą z ciekawości. Co tym razem wpadło do jego głowy …pozostało mi jedynie czekać.
Spojrzałam niepewnie na poduszkę.
 - Chcesz teraz spać? – mój jęk zawierał w sobie niedowierzenie i złość jednocześnie. – Sasuke! Przecież za pół godziny jest oficjalne rozpoczęcie festynu. Myślałam, że zamówimy sobie coś do jedzenia i zjemy w spokoju.
 - Jesteś bardzo głodna? – zapytał, zupełnie nie przejęty poprzednimi słowami.
 - W sumie …to nie tak bardzo…
 - W hotelu nie ma Ramienu ani Dango – przerwał mi.
 - No tak, ale …
 - Przecież upierałaś się z Suigetsu, że właśnie te potrawy chcesz zjeść. Sakura wytrzymaj jeszcze odrobinę, dobrze? Nie mam zamiaru iść spać …będziemy na festynie równo z rozpoczęciem i do razu pójdziemy kupić coś do jedzenia, zgoda?
Byłam lekko zbita z pantałyku. Sasuke zachowywał się…dziwnie. To nie było jego zwyczajowe zachowanie. Tak właściwie rzadko kiedy zauważałam w nim tak odczuwalną różnicę. Ponownie skinęłam głową, starając ukryć się wahanie, które czaiło się w moich oczach.
Wzięłam głęboki wdech.
 - A co chcesz robić przez ten czas, skoro nie zamówimy nic do jedzenia?
 - Odpocząć – odparł, jak gdyby nigdy nic i przysunął się bliżej mnie. – Odpocząć razem z tobą – wyszeptał przy moim uchu, a kiedy poczułam rozbrajające ciepło na wargach, wytrzeszczyłam oczy z niedowierzenia. Uchiha nie przejął się tym zbytnio i kontynuował. Pieścił moje wargi jakby został do tego stworzony. Długą chwilę trwałam w bezruchu, zastanawiając się nad tym co mam dalej zrobić. Ale to było takie cudowne …nowe. Może nie całkiem nowe, ponieważ przeżyłam wiele pocałunków …niekoniecznie tych chcianych, lecz to było czymś zupełnie odmiennym. Wspaniałym. Gdybym miała wybór. wybrałabym ten stan, który nigdy by się nie kończył.
Zarzuciłam ręce na szyję Sasuke i wpiłam się w jego usta z jeszcze większą żarliwością. Poczułam pod pocałunkiem, jak wygina wargi w delikatnym uśmiechu. Cholerny Uchiha! Ma szczęście, że nie jestem mistrzem w panowaniu nad własnymi popędami. Ale ja tak cholernie go pragnęłam. Był czymś zupełnie odmiennym, był przeciwieństwami tego, co przeżyłam z Eizo. Był tym czego pragnęłam najmocniej. Jęknęłam cicho, kiedy przejechał dłonią po mojej klatce piersiowej. Zrobił to powoli, co doprowadziło mnie do istnego szaleństwa. Poczułam jak Sasuke napiera na mnie i zmusza, abym położyła się na posłaniu, które roznosiło dookoła zapach lawendy. Zawahałem się, lecz ostatecznie po kilku sekundach moja głowa zatopiła się w bordowej pościeli. Uchiha nie chciał marnować ani sekundy. Podniósł się odrobinę i uniósł mnie wyżej, tak abym mogła znaleźć się na poduszce. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie. Zawsze miałam problem ze spojrzeniem w jego oczy, tuż po zakończeniu czynności, które w jakiś sposób mnie krępowały.
Sasuke nie odwzajemnił gestu tylko złączył nasze usta w kolejnym pocałunku. Rękoma gładził moje ramiona, aż w końcu delikatnie osunął z nich płaszcz. Zadrżałam. Taka reakcja była moim zwyczajowym odruchem. Nie potrafiłam się jej pozbyć, gdyż kojarzyła mi się jedynie z Eizo.
Ale to był Sasuke, a nie Eizo. To dwoje odmiennym mężczyzn. Prawda?
Eizo robił to wszystko …dla czystej przyjemności. Zachwycał się moim ciałem, a łzy, które wówczas wylewałam, wywoływały na jego twarzy szyderczy uśmiech. Nie Sakura, nie myśl o tym! upomniałam siebie, lecz w tej samej chwili dłoń Sasuke zacisnęła się na moim nagim udzie. Miałam na sobie jedynie sukienkę z delikatnym podcięciem. Poczułam, że zaschło mi w gardle. Sasuke posuwał się coraz dalej, a jego pocałunki były ostrożne aczkolwiek żarliwe.
Eizo ciągle pojawiał się w moich myślach.
Jesteś moja.
Mam wspaniałą narzeczoną nie sądzisz? Jesteś taka piękna, Sakuro. Cieszę się, że należysz do mnie.
Rozbierz się, albo cię zabiję.
Pamiętaj jak się umawialiśmy. Jeśli będziesz się opierała, powiem wszystko Naruto. Jestem pewny, że nie spodobają mu się twoje kontakty z Akatsuki.
Proszę przestań.
Nigdy się ode mnie nie uwolnisz.
Nie …
Przestań beczeć i całuj mnie. Skup się na tym, a będzie ci przyjemnie.
Ale ja cię nie kocham, Eizo …nie kocham.
Sakura, bądź bardziej cierpliwa …wszystko ci wyjaśnię, kiedy wrócimy do wioski.
Ale co ty chcesz mi wyjaśniać?
Przyjemność. Robił to dla zaspokojenia swoich chorobliwych rządz. Wykorzystał mnie. Jakimś cholernym cudem dowiedział się o tym ile przeżyłam i na jak beznadziejnym poziome znajduje się moja psychika – to była dla niego okazja by znaleźć sobie panienkę do szantażowania. Przypadkowo padło na mnie.
Z otchłani przesiąkniętej grubym i stanowczym głosem Eizo wydobył mnie Sasuke, który zakrył mnie całą masą swojego ciała. Słyszałam jego przyśpieszone bicia serca i niespokojny oddech. Czułam ruchy jego klatki piersiowej, która nie poruszała się w swoim standardowym rytmie.
Oddałam kolejny pocałunek, zawierający całą moją chęć poczucia czegoś innego oprócz nieskończonego bólu.
Ale co z Sasuke?
Czym on się kieruje robiąc to, co robi? Bądź co bądź nadal nie poznałam odpowiedzi na podstawowe pytanie, budujące każdy związek. Kim dla ciebie jestem? Tyle, że w tym przypadku żadnego związku nie było. Kobieta i mężczyzna. Z mojej strony …determinacja do poczucia czegoś odmiennego, a także miłość, która wyszła na wierzch z głębi mojego serca. Ze strony Sasuke była to raczej zwykła żądza.
Żądza …
Żądza …tak samo jak u Eizo.
Nie …
Ledwie zdołałam powstrzymać samą siebie, ale ostatecznie zacisnęłam dłonie na ramionach Sasuke i nie pozwoliłam bardziej się do siebie zbliżyć. Odwróciłam głowę w bok. Ostatkami sił zatrzymałam łzy, które cisnęły się do moich oczu. Czułam się jak parcelowana lalka, bezbronna dziewczynka. Czułam się, jakby nade mną sterczał właśnie Eizo i to jego lazurowe tęczówki były wpatrzone we mnie z istnym niedowierzeniem. Tyle, że w tym wypadku moje serce biło z zawrotną prędkością przez miłość jaką darzyłam Uchihe, a nie przez panikę, wiążącą się z moim dalszym losem.
Przełknęłam ślinkę.
Dla mnie nie było już nadziei. Zostałam stworzona, aby poznać wszystkie rodzaje bólu, jakie istnieją na tym świecie.
 - S…Sasuke – wychrypiałam jego imię. Ciążyła mi ta niepewność, ten strach. Miałam dość cierpienia, pragnęłam wreszcie poczuć coś zmodernizowanego.
I wtedy to ujrzałam.
Te oczy …zatroskane, zmartwione – oczy, które starają się pojąć obecną sytuację i tok mojego myślenia. Wzrok, który zupełnie różnił się od tego, tak dobrze mi znanego. Lustrowałam twarz Sasuke w milczeniu i dopiero po chwili doszło do mnie jak wielką fascynację wyraża moja mimika. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Nigdy wcześniej nie napotkała mnie taka sytuacja.
Zamknij się wreszcie i spróbuj się odprężyć, głos Eizo ponownie obił się o moją czaszkę. Pokręciłam raptownie głową i zacisnęłam oczy. Miałam serdecznie tego wszystkiego dość; tych obrazów należących do przeszłości. Chciałam rozkoszować się ciepłem, ogarniającym moje ciało w owej chwili.
 - Sakura? Coś cię boli? …Ej … - wzrok? Ba! Jego głos również wyrażał wszystkie wcześniejsze emocje, które zdołałam wyczytać. Taki dźwięk był dla mnie jak najpiękniejsza melodia. Kompletnie inna od surowego i poirytowanego tonu, który wieczne czegoś ode mnie wymagał. Wiecznie rozkazywał zatrzymywanie łez i poczucie przyjemności.
Ale ja i tak nigdy jej nie poczułam.
 - Sakura! – usłyszałam znowu. Tym razem ton czarno-włosego przesiąknięty był paniką. Moje kąciki zawędrowały do góry w żółwim tempie. Byłam odrobinę otumaniona  przez nawiedzające mnie sceny, głosy i postacie.
Odchrząknęłam. Poczułam jak ręka Sasuke ląduje na moim czole.
 - Wszystko w porządku – wydusiłam z siebie, kiedy mężczyzna otwierał już usta. Spojrzał na mnie jak na stworzenie z innej planety.
 - Coś cię boli – raczej spytał niż stwierdził. Pokręciłam gorączkowo głową. Sasuke podniósł się do pozycji siedzącej i pomógł mi wstać. Opatuliłam się płaszczem i oparłam głowę na jego ramieniu. Oboje siedzieliśmy na środku łoża, pogrążeni w grobowym milczeniu. Nie chciałam nic mówić, nie miałam siły. Obecne wydarzenie wywołało na mnie spore wrażenie. Sasuke … on po prostu odsunął się, kiedy go odepchnęłam. Ot tak! Bez żadnych rozkazów, żądań czy pretensji. – Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał po dłuższej chwili milczenia.
 - Wszystko w porządku – powtórzyłam.
 - Więc dlaczego przestałaś? – Uchiha nie zrezygnował z bezpośredniego podejścia i tym razem. Delikatnie odsunął mnie od siebie, tak, aby nasze spojrzenia mogły się skrzyżować. Obecnie był bardziej spokojny. Powróciła ta dawna głębia, w której mogłam się zatopić. Patrzyłam na niego ślepo. Moje policzki zarumieniły się.
 - Nie chcę o tym rozmawiać – wyszeptałam zgodnie z prawdą.
Sasuke zmarszczył gniewnie brwi.
 - Ale ja chcę. Zadałem ci pytanie i wypadałoby na nie odpowiedzieć.
 - Sasuke, proszę cię …
 - Przecież umówiliśmy się, że wszystko dokładnie mi opowiesz.
 - Ale dlaczego akurat teraz? – upierałam się dalej. Zapomniałam wnet o intensywnych wspomnieniach, które odczułam zaledwie chwilę temu.
Czarno-włosy wstał, a ja od razu zrozumiałam, iż na to pytanie nie uzyskam odpowiedzi. Obserwowałam jak podchodzi do lustra zawieszonego nad maleńką szafką i przeczesuje włosy, wpatrzony w moje odbicie. Spuściłam wzrok. Znowu tak nagle zepsułam atmosferę.
Chciałabym wreszcie pokonać ten strach i dać się porwać nowemu doświadczeniu.
Naturalnie same pocałunki z Sasuke były dla mnie czymś nowym. Odkąd pamiętam robiłam to ze zwykłego przymusu. To fenomenalne uczucie, kiedy jednocześnie odczuwam wtedy przyjemność.
 - Tak więc jutro – zaczął Uchiha, obracając się w moją stronę. Zdrętwiałam, doszukując się jakiegoś sensu w owej wypowiedzi. – Jutro wszystko mi opowiesz – zauważył moje zdumione spojrzenie i szybko wyjaśnił. – Masz czas, aby wszystko sobie poukładać.
 - Ale dlaczego w ogóle intere…
 - Bo jesteś dla mnie wyjątkowa, już ci to mówiłem – powiedział z naciskiem. Zobaczyłam jak z delikatnym uśmiechem wyciąga dłoń w moim kierunku.
 - Sasuke … - wyszeptałam, czując jak wali mi serce. Iskierka szczęścia przeszyła całe moje ciało w momencie, gdy nasze dłonie się zetknęły.
Jesteś dla mnie wyjątkowa
Marzyłam, żeby to usłyszeć.
Wyprostowałam się i stanęłam z Sasuke twarzą w twarz. Nie wiem co podkusiło mnie do złożenia na jego ustach krótkiego pocałunku, lecz zrobiłam to z prawdziwą przyjemnością.
 - Gotowa na festyn? – zapytał, nie puszczając mojej dłoni. Przytaknęłam. Uchiha zdjął płaszcz i zaprezentował jedną ze swoim białych koszul, lecz ta wersja była o wiele bardziej uroczysta. Guziki miał zapięte pod samą szyję, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wyglądał cudownie. Pomyślałam, że jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Zazdrościłam samej sobie, iż przebywam obecnie w jego towarzystwie. Czarnooki rozejrzał się po pomieszczeniu i po chwili oboje zaczęliśmy wypakowywać nasze bagaże. Zrobiłam to w zawrotnym tempie, wręcz nie mogłam doczekać się rozpoczęcia wszystkich uroczystości. Nie obyło się oczywiście bez pretensji Sasuke co do ilości ubrań. Też mi coś. Będzie przepraszał, kiedy jutrzejszego dnia na niebie wystąpią czarne chmury, a temperatura gwałtownie spadnie.
 - Możemy iść – zadeklarowałam, splatając ręce za plecami. Sasuke przytaknął na znak zrozumienia i wziął do ręki klucze, razem z portfelem.  – Ah no tak – bąknęłam do siebie spoglądając na płaszcz, który nadal miałam na sobie. Westchnęłam, zaklinając swoją głupotę.
Zrzuciłam z siebie odzienie pozwalając krótkiej beżowej sukni pooddychać świeżym powietrzem. Sasuke wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w czubki butów. Nienawidziłam takich sytuacji.
 - Ładnie – skitował, a w jego głowie pobrzmiewała nieznana dla mnie dotąd nutka fascynacji. Następnie opuściliśmy pomieszczenie i korzystając z tylnego wyjścia, ominęliśmy tłumy ludzi, którzy nadal dobijali się do recepcjonistek z tysiącami próśb o nocleg.
 - Czyli najpierw idziemy zjeść? – zapytał Sasuke, kiedy już wyszliśmy na główną uliczkę.
 - Taaa – pomasowałam swój brzuch. – Potrzebuję jedzenia i odrobiny Sake.
Czarnooki prychnął.
 - Festyn jeszcze nie zaczął się na dobre, a ty już chcesz pić Sake?
 - A czy zabawa nie wydaje się bardziej kolorowa z odrobiną alkoholu?
 - Nie wiedziałem, że jesteś uzależniona – powiedział z udawaną żałością. Fuknęłam poirytowana, zatrzymując się. Nie obyło się oczywiście bez gniewnego spojrzenia, którym zaczęłam go maltretować.
 - Nie jestem uzależniona – zawarczałam przez zaciśnięte zęby. – Pije okazjonalnie …
 - A że okazja jest codziennie to … - nie pozwoliłam mu dokończyć, tylko z całej siły uderzyłam go w ramię. Z początku wyrwał się ze mnie głośny jęk. Zdawało mi się, że zadany cios był …zbyt mocny, jednak Uchiha jak zwykle ani drgnął. Nawet o ten cholerny milimetr. Na jego twarz wpełzł szatański uśmieszek.
 - Można się przyzwyczaić – wybełkotał, krzywiąc usta. – Tak czy inaczej Sakura, wstrzymaj się w tym alkoholem. Nie mam zamiaru cię potem taszczyć do hotelu.
 - Hej! Powiedziałam ci, że nie jestem uzależniona. Jest festyn, czyli okazja. Chyba raz na jakiś czas mogę się napić.
 - Kiedy ostatni raz piłaś? – zdziwiłam się, słysząc owe pytanie, lecz popadłam w zamyślenie, przywiązując wszystkie wspomnienia, które wiązały się z alkoholem.
 - Hmm – lamentowałam, spoglądając w górę. – Cztery, pięć miesięcy temu. Coś koło tego.
Sasuke prychnął po raz kolejny.
 - Czyli twierdzisz, że odkąd jesteś w naszej organizacji nie sięgnęłaś po kropelkę alkoholu?
 - A macie Sake w organizacji? – zapytałam szczerze zdumiona, w ogóle nad tym nie myśląc. Kiedy doszło do mnie z jakim podnieceniem wypowiedziałam owe słowa, automatycznie zatkałam usta ręką. Sasuke wskazał na mnie palcem z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
 - A widzisz. Oto mamy dowód. Ściśle mówić; jestem skazany na tachanie cię w środku nocy do pokoju.
 - Daj spokój! – warknęłam, pchając go lekko do tyłu. – Mamy ten dzień spędzić wspólnie, w swoim towarzystwie, rozumiesz? Za żadne skarby świata się nie upije, poza tym mam twardą głowę do takich spraw. Nie będę pijana!
*
 - Ha, ha, ha! Sasuke spójrz na mnie. Robię jaskółkę! – krzyk Sakury przepełniony był pewnością siebie, ale również niewyraźnym bełkotem. Podparty jedną ręką siedziałem przy jednym  z tysięcy stolików wystawionych na polanie tuż obok sceny. – Sasuke! – dziewczyna po raz kolejny wymówiła moje imię. Jeszcze chwilę wpatrywałem się w połowie pustą szklankę z Sakę, dopiero potem zerknąłem na Sakurę.
Stała przed stolikiem, schylając się do przodu. Przez chwilę zrobiło mi się gorąco, kiedy taka pozycja plus spory dekolt stworzyły niesamowity widok, jednak zaraz potem różowo-włosa wyprostowała się wymachując na wszystkie strony butelką z alkoholem. To był właśnie pierwszy raz, kiedy pomyślałem, że naprawdę jej pragnę. Nie tylko pod względem zwyczajnej obecności.
Spozierałem wzrokiem jej idealną figurę i nawet fakt, iż była nietrzeźwa nie przeszkadzał mi w tym wypadku. Poruszała delikatnie biodrami, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Nawet nie wiem, w którym momencie odpiąłem jeden guzik mojej koszuli. Nie wiem również jak to się stało, że Haruno doprowadziła siebie do takiego stanu. Obserwowaliśmy rozpoczęcie festynu, szliśmy za całą procesją, a kiedy doszliśmy w końcu do sceny, niemal natychmiast naszym nowym celem stała się budka z pożywieniem. Tak to prawda …kupiłem butelkę Sake, lecz najpierw skupiliśmy się na jedzeniu. No może nie do końca my, ale ja na pewno! Sakura wolała popijać alkohol.
I kto mówił, że nie będzie pijany?
Nagle poczułem jak ktoś chwyta mnie za rękę.
 - Sasuke no chodź! – jęknęła radośnie, ciągnąc mnie w stronę sceny. Przez dłuższą chwilę używałem całych siły, żeby móc pozostać w miejscu.
 - Sakura przestań – warknąłem.
 - Chodź tańczyć! – dodała. Automatycznie obróciłem się za siebie. Scenę zajmował właśnie jakiś zespół składający się z grupy młodych mężczyzn. Tysiące dziewczyn zebrane jak najbliższej wokalistów, unosiły ręce do góry i krzyczały niezrozumiałe dla mnie słowa. Skrzywiłem się i szczerze współczułem gwiazdą wieczoru. Ja również przeżywałem ten ból.
Niepewnie wstałem i wbiłem spojrzenie w Sakurę.
Była piękna. Uśmiechała się delikatnie i nie przeszkadzały mi nawet rumieńce, które tym razem nie spowodowała jej słynna płochliwość, lecz kropelki trunku. No tak. Faza niewyjaśnionych zachowań rozpoczęła się. Chociaż …tak właściwie były już wyjaśnione. Przecież wiem kim była dla mnie Haruno. Osobą wyjątkową.
 - Proszę – nagle dziewczyna złożyła ręce i zatrzepotała rzęsami. Wtedy całkowicie zdębiałem. Nogi się pode mną ugięły. Sasuke ty idioto. Masz przy sobie tak wspaniałą kobietę i siedzisz przy stole jak ostatni kretyn. Jeśli mężczyźni, którzy patrzyli na Sakurę pożądliwym wzrokiem, myśleli, że tego nie widzę; grubo się mylili. Haruno była pijana, a nie ukrywam, że alkohol opętał już w połowie mój umysł.
Dlaczego by tego nie wykorzystać?
Uśmiechnąłem się do niej nonszalancko i objąłem w pasie, po czym skierowałem naszą dwójkę w stronę skąd dochodziły piski zagorzałych fanek zespołu. W tym samym momencie muzyka ucichła – jakby wyczuła, że Sasuke Uchiha i Sakura Haruno zbliżają się z zawrotną szybkością ku źródle rozrywki. Ale nie. Powodem tego wcale nie była nasza dwójka, lecz nowa osoba, która miała teraz swój czas na estradzie. Była to kobieta w podeszłym wieku, wraz z nią na scenę wkroczyli dwaj chłopcy, niemal natychmiast pochwytując w ręce mikrofony.
Przy lewym uchu usłyszałem pisk zachwytu.
Pierwsza reakcja? Przeraziłem się totalnie! Czyżby Sakura należała do zgrupowania chorych psychicznie fanek?
 - Hej! To jest ta świetna piosenka – wykrzyczała, narzucając nam szybsze tempo. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, nie pozwalając się oddalić. Od razu napotkałem się z jej pytającym spojrzeniem. – Coś się stało?
 - Tak – wycedziłem, jednak w tej samej chwili nachyliłem się, żeby móc ją pocałować. Sakura nie sprzeciwiała się – nawet nie wyczułem u niej odrobiny zdziwienia czy zdezorientowania. Dłonią pogładziła mój policzek i pogłębiła pocałunek. Mile mnie to zaskoczyło.
 - Głupek z ciebie – powiedziała z uśmiechem, kiedy już się od siebie oderwaliśmy. Zaśmiałem się ponuro i wedle jej poprzedniego życzenia ponowiliśmy podroż ku estradzie.
Tak. Ta piosenka z pewnością była znana na dość szeroką skalę. Przynajmniej taka była moja hipoteza, sądząc po reakcji tłumu. Niemal każdy włączał się w śpiew. Oprócz mnie, dojrzałem się jeszcze kilkoro zdezorientowanych osób, które nie miały pojęcia co się dzieje i stały jak kamienne posągi. Przynajmniej nie czułem się osamotniony.
Staliśmy dość daleko od głównej atrakcji, ale różowo-włosej chyba to nie przeszkadzało. Śpiewała razem z tłumem, a ja starałem wyłapać spośród wszystkich dźwięków jej głos. Był melodyjny jak zawsze.
Wtedy zauważyłem jak Sakura śmiejąc się, jednocześnie podskakuje, próbując wyjrzeć zza osób stojących przed nami.
No tak. Jak na dwudziestoletnią kobietę była stosunkowo niska.
 - Sasuke. Nie stój tak, tylko tańcz – odezwała się w tym samym momencie.
 Prychnąłem.
 - Mówiłem ci, że nie jestem typem imprezowicza.
 - Ale mówiłeś, że będziesz dobrze się bawić!
 - Że się postaram – poprawiłem ją. Sakura przytupnęła gniewnie nogą, kiedy tuż przed nią wcisnął się mężczyzna, który nawet mnie porażał swoją wysokością.
 Nagle spochmurniała.
 - Jeśli chcesz wrócić do hotelu, to możemy zrobić to w każdej chwili.
Czy chcę? Pragnąłem tego. O wiele bardziej wolałbym spędzać z nią czas w pokoju hotelowym, skupiając się na pocałunkach i zachwyceniu nad jej ciałem. Być może do czegoś by doszło i …
No kurwa mać! Uderzyłem się delikatnie w czoło.
 - Ej co ty robisz? – zagrzmiała Sakura, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami. – Boli cię głowa? Sasuke …dlaczego wcześniej nie powiedziałeś? Wtedy w ogóle nie …
 - Nie boli – byłem stanowczy. Chwyciłem jej rękę i popatrzyłem głęboko w zielone tęczówki. Być może nie była do końca pijana. Koniec końców, nadal widziałem u niej wyraźnie zmieszanie, którym się cechowała w takich momentach.
 - Więc … - zaczęła. Nie pozwoliłem jej dokończyć. To prawda, że miałem ochotę wrócić do pokoju hotelowego, ale z drugiej strony wiedziałem jak bardzo zależy jej na spędzeniu wspólnego czasu na festynie. Nie chciałem jej zawieść.
To dziwne, ale naprawdę jestem gotów spełnić każdą jej zachciankę.
Co to oznacza?
Rozmyślając, uniosłem Sakurę i usadowiłem ją na swoich barkach, tak aby teraz to ona porażała mężczyznę stojącego przed nami swoją wysokością.
 - Co robisz, Sasuke? – pisnęła, co zwróciło uwagę kilkoro osób znajdujących się obok. Zdziwiło mnie widząc jak uśmiechnęli się do mnie delikatnie, po czym wrócili do zabawy. – Sasuke!
 - Hej. Przecież jestem Saori, nieprawdaż? – syknąłem na nią.
 - A tak – bąknęła. – Tak więc Saori. Co ty robisz do cholery?
 - Już nie jesteś pijana? – zakpiłem. Ta uwaga wiązała się z ciosem, którym tym razem został obdarowany mój tors.
 - Nie byłam i nie jestem pijana! Przecież powiedziałam ci, że …
 - Ta jasna. Przecież wiem, że sporo wypiłaś.
Umilkła. Znowu żałowałem, że wyraz jej twarzy był dla mnie obecnie niedostępny. Czułem na czubku głowy jej kosmyki, które przyjemnie mnie łaskotały. Nagle było ich więcej… i więcej. Róż zaczął zasłaniać mi oczy.
Wtedy zrozumiałem, że Sakura właśnie oparła głowę o moją. Czułem ciepło z całego jej ciała, a fakt, że głowę miałem uwięzioną między jej nogami, wprawiał moje serce w szybsze bicia. Tak …tylko przy Sakurze potrafiłem czuć się tak swobodnie.
 - Sasuke …mężusiu – wybełkotała, chichocząc jednocześnie. Uniosła rękę i zaczęła bawić się kędziorkiem moich włosów. – Napiłam się, więc ty też się napij – przed oczami pojawiła się butelka Sake, którą dziewczyna nadal trzymała w ręku.
Zawahałem się, ale zaraz potem usłyszałem jej głos.
 - No nie bądź już taki poważny kochanie. Przecież jest festyn.
 - Sakura to nie jest ...Ej zaraz! – urwałem. Chciałem na nią spojrzeć, ale doszło do mnie, że to niemożliwe. – Jak ty mnie nazwałaś?
 - Kochanie – powtórzyła bez żadnego skrępowania. – A co? Podoba ci się? – z taką wersją Sakury rzadko miałem do czynienia. Wygiąłem usta w szarmanckim uśmiechu i pokiwałem głową. – W końcu jesteś moim mężem – wyszeptała, zatapiając się w moich włosach. – A teraz zacznij się w końcu ze mną bawić.
 - W jakim sensie? – zapytałem i dopiero po chwili zrozumiałem co tak naprawdę miałem na myśli. Pokręciłem raptownie głową w obie strony. Wariujesz Sasuke, wariujesz. A ta świadomość, że upominasz samego siebie, dodatkowo cię załamuje. Sakura najwidoczniej nie usłyszała tych słów (dzięki Bogu) ponieważ potrząsnęła butelką Sake, którą nadal miałem przed oczami.
Wziąłem ją od niej. Zarazem po przestrzeni rozniosła się masa głosów, pochodząca od publiczności. W piosence najwyraźniej pojawił się punkt kulminacyjny, ponieważ Sakura również włączyła się do zabawy, unosząc jedną rękę ku górze.
Napiłem się. A potem znowu …i znowu. Bynajmniej nie robiłem tego, żeby uzyskać stan dobrej zabawy. Doszło do mnie, że im więcej piję, tym mniej przeszkadza mi ten cały harmider wokoło.
Kurwa. Kiedy moje ciało zaczęło się bujać?
Sakura na szczęście nie zwróciła na to uwagi. Była zbyt zafascynowana piosenką i swoją widocznością. Okazało się również, że nie tylko Haruno może cieszyć się tym wspaniałym aspektem. Nawet ja, niedaleko nas ujrzałem szczupłą brunetkę, która również siedziała na barkach swojego mężczyzny. Kiedy dziewczyny spostrzegły się nawzajem i zrozumiały, że są dwoma wyjątkami z całego tłumu. zaczęły się do siebie uroczo uśmiechać. Nie jestem jakimś specem od poznawania ilości promili we krwi, ale wiedziałem jedno – ta druga kobieta też nie pożałowała kropel Sake.
Sakura pomachała radośnie do dziewczyny i obie zaczęły śpiewać kolejną zwrotkę piosenki. Wtedy zajarzyłem, że te słowa już nieraz były śpiewane dzisiejszego wieczoru i że znam je na pamięć.
Upiłem kolejny łyk.
Ale nie miałem zamiaru śpiewać – przynajmniej miałem nadzieje, że alkohol mnie do tego nie zmusi. To by całkowicie pogrzebało moją dumę. A na to nie mogłem pozwolić.
Wówczas muzyka ucichła.
 - Dziękujemy bardzo! – wykrzyczał do mikrofonu jeden z chłopców. – To wszystko co na dzisiaj dla was przygotowaliśmy. Byliście wspaniali …
No ja na pewno, pomyślałem z sarkazmem.
 - …do zobaczenia za dwa lata. Na kolejnym ekstra-festynie.
Z wiwatującego tłumu dosłyszałem się stłumionych westchnięć zrezygnowania. Oni chyba oszaleli? Nie dość im?
 - Głodna jestem – usłyszałem nad sobą. Sakura ostrożnie ze mnie zeszła, a ja jej w tym pomogłem. Starałem się zignorować rozczarowanie. – Czas na … Ej! Spójrz! – krzyknęła tak głośno, że aż podskoczyłem. Powędrowałem wzrokiem za jej palcem i natknąłem się na dobrze znaną mi postać, która z szerokim uśmiechem kręciła biodrami, mówiąc coś do stojących obok kobiet.
 - Suigetsu – westchnąłem z politowaniem.
 - A gdzie Juugo? – zdziwiła się.
 - Nie mam bladego pojęcia, ale ewakuujmy się stąd zanim nas zauważy.
 - Cóż za okropny lider – fuknęła, wydobywając z siebie salwę śmiechu. W tym samym czasie objąłem ją w pasie i ruszyłem ku milionom stoisk. Może i niedawno jedliśmy, ale zapach roznoszący się po przestrzeni nie pozwalał zignorować obecności potraw.
Idąc ku sprzedawcą, Sakura opowiedziała mi skąd zna piosenkę. No cóż …nie wiedziałem, że ta para chłoptasi organizuje koncerty również w Konoha.
 - Pierwszy raz byli na festynie, który zorganizowałam z Kibą na cześć Naruto. To było kilka dni po tym jak został Hokage – zakończyła. Cholera. Nie chciałem, żeby wracała wspomnieniami do wioski. Wiedziałem, że ją to boli. Przyśpieszyłem i w końcu znaleźliśmy się przy budce. Zamówiłem dwie porcję Ramenu. Czekaliśmy na przygotowanie. Nie spuszczałem oczu z Sakura, zdawała się być taka piękna. Plułem sobie w brodę, że nie wykorzystałem tego za czasów drużyny siódmej. Przecież kochała mnie na zabój.
A teraz?
Moja widoczność pogorszyła się, kiedy Sakura postanowiła obrócić się w kierunku sceny i zacząć obserwować wydarzenia, które mają na niej miejsce. Niestety, zanim zdążyła to zrobić ktoś wszedł jej w drogę. Co skutkowało delikatnym szturchnięciem.
 - Sakura – mruknąłem do siebie i obroniłem ją przed utratą równowagi, chwytając za oba ramiona. Dziewczyna poklepała się po czole i spojrzała w górę. Ja również byłem ciekaw co tam zastanę.
 - O, to ty! – usłyszałem. Boże, Boże …czyżby to Suigetsu? Sasuke panikujesz i znowu gadasz sam ze sobą. Dopiero po czasie doszło do mnie, że to kobieta wymówiła te słowa. Skupiłem wzrok i ujrzałem …szczupłą brunetkę. Tą, którą była wyjątkiem razem z Sakurą.
Dziewczyna uśmiechała się promiennie trzymając pod ramieniem swojego mężczyznę. Para była mniej więcej tego samego wzrostu. W takim razie ciekawie jak wyglądałem z Sakurą? Przecież ona była taka drobna.
 - Cześć – odparła szczęśliwa Haruno, wpatrując się we włosy kobiety, które sięgały zaledwie do połowy szyi. Twarz miała odrobinę pulchną, ale patrząc na jej sylwetkę nie należała do tęgich osób. Jej towarzysz na oko był zbyt szczupły. Miał długie granatowe włosy, związane w ciasny węzeł.
 - Jestem Tomi – brunetka wystawiła rękę do Sakury. Ta niemal od razu ją ujęła.
 - Sa…Shina – wydukała gorączkowo. – Miło cię poznać.
 - Ciebie również.
 - To jest Saori – kiedy Sakura wskazała na mnie palcem, miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Jakoś nie specjalnie podobało mi się włączenie w nowe znajomości. Mimo to uścisnąłem dłonie z Tomi.
Do rozmowy wtargnął nawet partner dziewczyny.
 - Michio – mruknął z szarmanckim uśmiechem. Ukłonił się lekko ku Sakurze, a mi podał dłoń. Z niewiadomych przyczyn poczułem, że ten mężczyzna wydaję się w porządku. Może to przez śladowe ilości Sake w mojej krwi?
 - Więc co was sprowadza na festyn? – zagadnęła Tomi, prostując obie ręce. Sakura wzięła do ręki misę z Ramenem, które było już gotowe i zachichotała cicho.
 - Potrzeba dobrej rozrywki. Poza tym te festyny są naprawdę dobre.
 - Tak masz rację. Razem z Michio byliśmy niemal na każdym. Z jakiej wioski pochodzicie?
Niebezpieczne pytanie, pomyślałem gniewnie. Szturchnąłem niepostrzeżenie Sakurę, aby wymyśliła coś sensownego i co najważniejsze – nie wkopała się. Kto wie czy ci ninja nie mają jakiegoś pojęcia o zaginionej różowo-włosej piękności z Konohy. Ale teraz …teraz to była moja piękność.
 - Umm …właściwie z żadnej – wymruczała nieśmiało, drapiąc się po szyi. Zagryzłem dolną wargę. Pewnie teraz …
 - To tak samo jak my! – z ust dziewczyny wydobyła się głośna salwa śmiechu, kiedy klepnęła Sakurę w plecy.
 - Naprawdę? – Haruno wypowiedziała to na głos, lecz ja stłumiłem dźwięk zdziwienia w sobie.
 - No tak. My jesteśmy raczej podróżnikami. Naszym celem jest zwiedzenie jak największych ilości miejsc. Tak naprawdę urodziłam się w Iwie, ale nie jestem typem osoby, która lubi długo siedzieć w jednym miejscu.
 - Ten festyn to część waszej podróży? – zapytała.
 - Tak jakby. Właściwie mieliśmy wyznaczoną inną trasę, ale cóż …takiego festynu nie można opuścić, nieprawdaż?
 - Prawda – Sakura starała zachowywać się naturalnie, lecz wiedziałem, że jest odrobinę zakłopotana. Chwyciłem jej rękę. Wtedy Tomi spojrzała na porcję Ramenu, którą trzymaliśmy.
 - Oh no tak. Posiłek …w takim razie już się zmywamy – wyszczerzyła się słodko i popchnęła swojego partnera do przodu. Już miałem wydobyć z siebie westchnięcie ulgi, lecz wtem zauważyłem dłoń Sakury, zatrzymującą się na ramieniu brunetki.
 - Hej. Może się dosiądziecie? – zaproponowała, a mi szczęka opadła na ziemię.
Tomi zamrugała kilkakrotnie oczami.
 - Co ty na to Michio? – zwróciła się do granato-włosego, chociaż ich odpowiedź była już pewna. Załamałem się, kiedy mężczyzna pokiwał głową. – W takim razie z przyjemnością. Shina, tak? Widzę, że potrafisz nieźle się bawić.
 - Eee tam. Chodziło raczej o to, że jestem trochę niska. Tak naprawdę … - nie dokończyła, ponieważ towarzyszka objęła ją ramieniem.
Sakura zdrętwiała.
 - Wzrost nie ma znaczenia. Spójrz jakiego masz wspaniałego faceta! – wskazała na mnie palcem, ale nagle jej twarz stężała. – Jesteście parą, prawda? – zapytała mnie.
 - To moja żona.
 - Uf. Już się bałam, że popsułam wam randkę, czy coś w tym stylu.
 - Spokojnie. Właściwie przyda nam się dodatkowe towarzystwo.
Haruno wysłała mi błagalne spojrzenie. Nie wiem …może wyczuła, że na starcie będę sceptycznie do tego nastawiony. Wydobyłem z siebie głośne westchnięcie. Dobra. Sakura jest dla mnie wyjątkowa – zrobię to dla niej. W końcu miałem się dobrze bawić. Spojrzałem to na Tomi, potem na Michio – wydawali się całkiem w porządku, a dziewczyny miały ze sobą jedną wspólną cechę – gadatliwość. To z pewnością.
 - Więc chodźmy znaleźć stolik – dodała Sakura, kierując się z nową koleżanką na przody. Michio zaśmiał się cicho, obserwując jak obie znikają w tłumie.
 - Co za wariatka z tej Tomi. Ledwo co się poznaliśmy, a ona już wciąga was w wspólną zabawę. Przepraszam jeśli jest to dla ciebie problemem. Ona od zawsze jest żywa i otwarta – wyjaśnił nie rezygnując z uśmiechu.
Może ten koleś zwyczajnie przejrzał mnie na wylot i zrozumiał moje zniesmaczenie.
Byłem mu za to wdzięczny.
 - W porządku – odpowiedziałem. O dziwo tym razem było to szczere. – Właściwie to Shina zaproponowała wam wspólną zabawę.
Mężczyzna szturchnął mnie pod żebro.
 - To co? Idziemy za nimi zanim się zgubią, prawda? Kobiety są nieprzewidywalne.
 - I stanowczo za dużo gadają – dodałem pod nosem. Głośna salwa śmiechu dotarła do moich uszu.
 - Święta racja. Ale musisz przyznać, że po pewnym czasie zaczęłoby ci brakować tego trajkotania.
 - Być może…
Być może? Umarłbym bez Sakury!
No i tak się zaczęło. Gdyby nie Michio, sceptyzm przemawiałby przeze mnie do końca wieczoru. Nie miałem na myśli wspólnie spędzonego towarzystwa, lecz uświadomienia mnie o wartości tej chwili. Pragnąłem Sakury i nareszcie po tych wszystkich wydarzeniach, przygodach i trudnych sytuacjach, mieliśmy chwilę wytchnienia. Chwilę z nią. Poza tym doszło do mnie, że jutro też jest dzień. A razem z nim warunek na poznanie prawdy. Powinienem bardziej doceniać teraźniejszość.
A może …może byłbym gotów opowiedzieć wszystko Sakurze. Zdradzić jej, że czuję niedosyt jeśli chodzi o zemstę, że niczego bardziej nie żałuję jak zabicia własnego brata w wyniku zwyczajnej naiwności. Ufam jej …myślę, że to jest właśnie ta osoba, której chcę powierzyć całego siebie.
Boże. Długo rozmyślałem, gdy usiedliśmy przy właściwym stoliku. Ona usiadła obok, a ja nie mogłem spuścić z niej oka. Śmiała się w tej swój uroczy sposób, rozmawiała, uśmiechała – pokazywała wszystkie swoje najpiękniejsze odsłony. ONA, która była tutaj ze MNĄ. Diabli wiedzą dlaczego mój tok myślenia tak bardzo się zmienił. Dlaczego myślę przyszłościowo i takie tam. Nigdy wcześniej nawet nie ośmieliłbym się pomyśleć, żeby kiedykolwiek zdradzić komuś swoje uczucia.
A teraz myślę o Sakurzę.
W czwórkę spędziliśmy dobrą godzinę. Głównie rozmawiały Sakury i Tomi, lecz ja również odnalazłem wspólny język z mężczyzną siedzącym naprzeciw.
 - Shina! Chodź zatańczyć – zaproponowała Tomi, ciągnąć moją żonę za ramię. Sakura nie sprzeciwiała się tylko ochoczo pokiwała głową, nie zapominając o butelce Sakę.
Już miała po nią sięgać, lecz ja byłem pierwszy.
Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem na widok jej zagubionej mini.
 - Ej. Daj mi to – wybełkotała. Pokręciłem przecząco głową.
 - Nie uważasz, że za dużo już dzisiaj wypiłaś?
 - Nie wypiłam dużo!
 - Oj Shina, nie przesadzaj – wtrąciła brunetka. – Damy radę bez tego.
Haruno stała jeszcze chwilę, mierząc mnie niezrozumiałym spojrzeniem. Ostatecznie wystawiła mi język i pognała za towarzyszką. Chwyciłem się za głowę, jednocześnie odstawiając butelkę z powrotem na stół.
To dziwne, ale byłem szczęśliwy.
 - Spokojnie – zaczął nagle Michio, obserwując moją skrzywioną mimikę. – Jutro to ty wystawisz jej język, kiedy będzie miała porannego kaca…
Zaśmiałem się. Naprawdę mnie to rozśmieszyło.
Po głębszym poznaniu, okazało się, że Michio również jest tu z przymusu i że nie przepada za tego typu imprezami. Znalazłem z nim mnóstwo różnych tematów. I co najważniejsze – zdobyłem kilka cennych informacji. Okazało się, że jeden mężczyzna w Kiri sprzedaje broń bez potrzeby sprawdzania dokumentów i wioski, z której się pochodzi. Nie pytałem się Michio, po co mu broń – nie interesowało mnie to. Na razie był dla mnie nowo poznanym typem i nie posiadałem względem niego żądnego zaufania. Wyznałem mu, że tak naprawdę prowadzę organizację (to i tak wie już praktycznie każda wioska w Kraju Ognia). Tak jak przewidziałem – granato-włosy był w porządku.
Kiedy wróciły Tomi i Sakura, rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Sakura była w siódmym niebie, widząc mój uśmiech na twarzy. Wówczas wydało się również, iż obie panie zaciągnęły nas tu nie patrząc na nasze zdanie. Znowu się zaśmiałem.
Sakura była już tak pijana, że ledwo utrzymała się na nogach. Idąc z powrotem do hotelu musiałem nieść ją na rękach. Wtedy przypomniałem sobie słowa Orichi’ego.
Sasuke, nie poznałeś jeszcze jej umiejętności szybkiego zasypiania?
Chyba małymi kroczkami zaczynam poznawać. Pomimo, iż nie brałem czynnego udziału w uroczystościach, czułem się skonany. Chrzaniłem prysznic i wszelkie czynności przygotowujące do snu. Położyłem Sakurę na łóżku i sam usadowiłem się obok. Długi czas nie mogłem spać. Przyglądałem się jej zafascynowany, przeczesując różowe kosmyki włosów.
 - Jesteś piękna – wyszeptałem, całując jej policzek. Przykryłem nas obu kołdrą, przedtem uchylając okno. Potrafiłem przewidzieć jutrzejszą reakcję Sakury na tak jasne światło i suche powietrze. Zanim całkowicie zasnąłem, zdążyłem zamówić śniadanie na następny dzień.
Coś było nie tak z moimi uczuciami do Sakury. Były silniejsze niż przypuszczałem. Jutro bowiem czekał mnie jeden z ważniejszych dni. Potrzebowałem wszelkiej determinacji i cierpliwości, aby w końcu wysłuchać historii jej życia.
Moje serce znowu biło niczym kościelny dzwon.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że Sakura powie Sasuke dlaczego tego z nim nie zrobiła. Myślę, że on by wszystko zrozumiał. Jak już wcześniej wspominałam Uchiha zmienił się nie do poznania. Sam fakt, że przyszedł na festyn był zadziwiający. A to, że gadał z jakimś obcym facetem i dobrze się z nim dogadywał bardzo mnie zszokował. W sumie mili ci ludzie, mogliby się z naszą parką w jakiś sposób zaprzyjaźnić. xd
    Sasek planuje wyznać jej prawdę? O Itachim i wgl? ;>;>
    Ech ta różowa, pijaczka jedna. xDxD :D
    Czekam na te odpowiedzi na pytania. ^^ Będzie się działo.
    Znalazłam chyba jeden błąd, ale nie był jakiś rażący. ;)

    OdpowiedzUsuń