Mówią,
że kłamstwo ma krótkie nogi. Mówią, że prędzej czy później wyjdzie na jaw, a
konsekwencje jakie przynosi z czasem stają się coraz to poważniejsze.
Lustrowałem kroczącą obok mnie Sakurę i zadawałem sobie pytanie; Czy ze mną będzie tak samo? Czy stracę ją na
zawsze kiedy to moje kłamstwo
wyjdzie na jaw? Byłem na siebie wściekły. Nie powinienem wciskać jej
kolejnych tandetnych historyjek, które narodziły się w mojej głowie kilka
sekund po tym jak Haruno zadała pytanie. Misja Destrukcja miała na celu całkowitą zagładę Konohy, a nie zabicie
ludzi, zdradzających Madarę.
Koło
dziewiętnastej dotarliśmy do Kiri. Już kilkanaście kilometrów przed celem razem
z Sakurą mogliśmy wyczuć ogromne nagromadzenie chakry, które zbliżało się do
wioski. Wedle naszych przypuszczeń, Kiri była zapełniona po same brzegi.
Zauważyłem ninja z Chmur, z Piasku, z Wiatru …Znak liścia ani razu nie zakuł
moich oczu, więc czułem się bezpieczny.
- To jest przepiękne! – zachwyciła się
różowo-włosa, przyciągając obie dłonie do klatki piersiowej. Staliśmy już poza
bramą wioski, przez którą przeszliśmy bez najmniejszego problemu. Całość
rzeczywiście prezentowała się dość interesująco. Przed nami ciągnęła się
szeroka uliczka. Niemal każdy słup poobwieszany był maleńkimi, kolorowymi
światełkami wraz z masą ozdób. Po obu stronach stały budki z jedzeniem,
pamiątkami – wszystko było takie jak opisywali mi Suigetsu i Sakura. Sprzedawcy
machali do mijających ich przechodniów, chcąc jakoś zachęcić do kupna towaru, ludzie
przeciskali się przez tłumy – niektórzy byli już po spożyciu sporej dawki
alkoholu i śmiali się głośno, inni zaś przeklinali, gdy przypadkowo wpadali na
nieznane osoby. To był czysty harmider i nie potrafiłem zrozumieć jak można
bawić się wśród takiego zgiełku.
Wtedy
zauważyłem scenę.
Z
takiej odległości wydawała mi się dość mała. Znajdowała się dopiero na końcu
głównej uliczki. Jeśli sądziłem, że lampki zawieszone na słupach to zbyt
oczo-rażący aspekt, to od razu zmieniłem zdanie po ujrzeniu estrady. Od góry do
dołu – światło. Nie było chyba centymetra nieoświetlonej przestrzeni. Główną
atrakcją był jednak mężczyzna, który przechadzał się po wybiegu tam i z
powrotem, mówiąc coś do mikrofonu. Odległość i hałas nie pozwoliły mi jednak
rozpoznać poszczególnych słów. Jego głos mieszał się z salwami śmiechu ludzi
stojących niedaleko nas.
- A nie mówiłam, że będzie wspaniale? –
zagadnęła Haruno. Jej twarz była rozświetlona szczerym i szerokim uśmiechem.
Nie spodziewałem się, że tak prosta rzecz wywoła u niej tyle radości. – Idziemy
najpierw do hotelu się zameldować?
- Tak – burknąłem, nie spuszczając oka z
tłumów ludzi. Czym prędzej chwyciłem Sakurę za rękę i rozpocząłem fazę Taranowanie, w tym przypadku cieszyłem
się z zabójczego spojrzenia, jakim obdarowała mnie matka natura.
- Wysłałeś list do Suigetsu? – usłyszałem za
sobą.
Przytaknąłem.
- A potwierdziłeś rezerwację pokoju w tym
hotelu?
- Tak. Zrobiłem wszystko kiedy spałaś w
jaskini – powiedziałem z naciskiem. Sakurę zdziwiła wrogość w moim tonie.
Rozumiałem to; teraz z pewnością zepsuję jej całą zabawę. – Napisałem Suigetsu,
żeby się wstrzymali póki Karin nie będzie pewna, że nikogo nie ma w pobliżu.
Ostrzegłem ich przed tymi dwoma typami – dodałem.
- To dobrze – mruknęła już mniej ochoczo. No
pięknie, zaczęło się. I co ja mam jej powiedzieć? Jestem wściekły na samego siebie za to, że od dłuższego czasu zwodzę
cię i karmię żałosnymi kłamstwami? Ale ja zwyczajnie nie mogę inaczej! Jest
już po prostu za późno …Sakura tak czy inaczej znienawidziłaby mnie.
Zacisnąłem
pięść na samą myśl. Nie mogę do tego dopuścić.
*
Od
samego początku miałam świadomość, że Sasuke już na starcie nie będzie z
entuzjazmem podchodził do całego festynu … Ale to? To była gruba przesada.
Uchiha wręcz mroził swoim spojrzeniem i nie pozwalał przystanąć na krótką
chwilę, abym mogłam obejrzeć wystawę. Po prostu ciągnął mnie do przodu niczym
szmacianą lalkę.
Nie
odzywałam się więcej, bo po co?
Coś
go gryzło i wierzyłam, że odrobina alkoholu załatwi w tym przypadku problem.
Cieszyłam się, że nasz hotel znajdował się tak blisko bramy. Już po pięciu
minutach naszym oczom ukazał się dach, wyglądem przypominający kopułę. Cały
hotel utrzymywał się w ciemno-czerwonych barwach. Skrzywiłam się znacznie,
widząc tłumy ludzi dobijających się do wejścia.
- Kurwa – wyrwało się Sasuke, który był już na
granicy wytrzymałości. Westchnęłam ciężko i chwyciłam się za głowę. Oczywiście
zanim zaczną się wszystkie uroczystości, będziemy zmuszeni zwalczyć inne osoby,
które również domagają się rozrywki w Kiri. Zrezygnowałam z kaptura, który
dotąd zasłaniał moje obliczę i rozejrzałam się dookoła. Sasuke wziął ze mnie
przykład. – To potrwa wieki zanim się tam dostaniemy – jęknął.
- Może zobaczymy czy jest tylne wejście –
zaproponowałam. Pierwsza zasada podczas przeszukiwania pomieszczenia
opanowanego przez wroga; sprawdzić wszystkie możliwe wyjścia.
Tyle,
że w tym przypadku był to hotel, a nie wypełniona przeciwnikami baza. Sądząc po
mimice Sasuke, mój pomysł przypadł mu do gustu.
- Niech będzie – fuknął. – I tak nie mamy
innego wyjścia. Przecież nie będziemy stać tu z tymi torbami.
Poklepałam
go po ramieniu.
- Sasuke proszę, uspokój się. Wiem, że tłumy
to nie to, co lubisz, ale musimy przez to przebrnąć, aby dostać się pod scenę.
- Pod sceną będzie jeszcze więcej ludzi –
powiedział, jakby oburzyła go moja niewiedza. Pokręciłam ze zrezygnowaniem
głową i wbiłam w niego mordercze spojrzenie. – No co? – zapytał rozdrażniony.
- Chyba jednak miałam rację – powiedziałam
prowokująco. – Ty po prostu nie potrafisz się dobrze bawić.
- Nie da się dobrze bawić w takim zgiełku.
- Uh … dobra – szepnęłam do siebie. Uniosłam
obie dłonie na wysokości czoła, biorąc jednocześnie głęboki wdech. Następnie
pozwoliłam im swobodnie opaść, wypuszczając ze świstem powietrze. – Staram się
nie stracić resztek cierpliwości – mruknęłam. Miałam zamknięte oczy, lecz byłam
pewna, iż Sasuke patrzy na mnie jak na kompletną kretynkę. – A teraz chodź! –
dodałam, nie słysząc odpowiedzi i chwyciłam go za rękę. Tym razem to ja
przejmuje prowadzenie – nie podobało mi się poprzednie traktowanie.
Przebierałam szybko nogami, rzucając co chwila głośne ‘Przepraszam’. Boże, to
naprawdę było męczące. A te wrogie spojrzenia …że niby nie mogę w spokoju
przejść? Ach, chrzanić to!
- Tak, żeby nie zauważyli inni – ostrzegł mnie
Sasuke, stojący tuż za mną. Wskazałam palcem na budynek stojący obok – Uchiha
skinął głową. W takim momentach jego spostrzegawczość działała na moją korzyść.
Gdyby na jego miejscu był Naruto nie obyłoby się bez dokładnych tłumaczeń.
Oboje
w tej samej chwili ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku. Budynek obok był zwykłym
domem mieszkalnym, tak więc zlikwidowaliśmy problem Tłum. Okrążyliśmy go szybko i z powrotem przekierowaliśmy na dawną
trasę. Moją twarz rozjaśnił triumfalny uśmiech, kiedy z samego tyłu hotelu
ujrzałam maleńkie drzwi. Tak właściwie …były normalniej wielkości, lecz w moich
wyobrażeniach nadal przesiadywało wejście główne, które było kilkakrotnie razy
większe.
- Dobra już mi lepiej – westchnąwszy, Sasuke
przetarł ręką czoło i popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem. – Jesteśmy
chyba jedynymi z nielicznych, którzy na to wpadli – dopowiedział, wskazując na
grupkę ludzi, która również korzystała z tylnych drzwi. Zachichotałam cicho.
- Jesteśmy w końcu Saori i Shina Yuniku –
oznajmiłam uroczyście, uderzając rytmicznie w klatkę piersiową. Uśmiech Sasuke
rozszerzył się i przez chwilę miałam nadzieje, że z jego ust wydobędzie się
salwa śmiechu – niestety tak się nie stało.
Hotel
był naprawdę cudowny. Zauroczenie holem głównym tłumiło wszelkie minusy, jakimi
ciągle była niezliczona ilość ludzi wokoło. Budynek wewnątrz raził milionami
żyrandoli i niezwykle wysokim sufitem. Pośrodku znajdowała się olbrzymia budka,
gdzie zapewne przyjmowane były wszystkie potwierdzenia i rezerwację. Sasuke
automatycznie skierował się w tamtą stronę, z kolei ja stałam chwilę
przyglądając się niewielkiej fontannie, która zastawiona była z obu stron masą
jedzenia. Jesteś głodna,
zakomunikował mój umysł, a odgłos pochodzący z brzucha jedynie mi to udowodnił.
Co prawda za krótką chwilę rozpocznie się festyn, lecz nie mogłam się
powstrzymać spoglądać na owoce, które kusiły swoim idealnym ułożeniem w
wielkiej misie. Zerknęłam w obie strony i porwałam szybko kilka winogron.
Rozkoszowałam się ich smakiem, jednocześnie wzrokiem poszukując Sasuke.
- Rusz się wreszcie kobieto! – warknął z
drugiego końca sali. Zaśmiałam się do siebie i podeszłam do niego. – Za chwilę
coś zjemy, wytrzymaj jeszcze. – dodał, widząc zieloną kulkę, którą trzymałam w
dłoni.
- Wiem, wiem. Nie mogłam się powstrzymać –
wyminąwszy go, ruszyłam ku budce. Naturalnie kolejki nie mogliśmy ominąć w tak
banalny sposób co wejście do budynku. Zajęłam miejsce i skupiłam się na
lustrowaniu terenu.
Wszystko
tak cholernie się przeciągało.
- Teraz pozostało nam …czekać – oznajmiłam
oficjalnym tonem, a ostatnie słowo wymówiłam z istną czcią. Sasuke skitował to
ironicznym spojrzeniem. Eh, czy ten mężczyzna nie może zrozumieć, że w takim
wypadku ostatnim co nam pozostało to wymyślanie tysiąca sposobów na umilenie
sobie czasu?
Dzięki
Bogu ostatecznie trwało to około godziny. Razem z Sasuke podpisaliśmy się pod
naszymi fałszywymi imiona. Przyglądałam się niestarannie nakreślonym literą i
przez chwilę pomyślałam, że Shina i Saori brzmi naprawdę ładnie. Z letargu
obudził mnie dźwięk uderzającego o siebie metalu. Uchiha pochwycił torbę i
ruszył w kierunku, który wcześniej wyznaczyła nam recepcjonistka.
- Miłej zabawy – jej piskliwy głosik zranił
moje uszy. Zlekceważyłam sztuczny uśmieszek i podreptałam za Sasuke. Nie
marzyłam o niczym innym jak o rozpakowaniu tego wszystkiego.
- Więc jaki jest plan? – zagadnął, gdy przed
nami rozciągnął się wąski korytarz z drabiną schodów. – Mamy coś konkretnego?
- Rozpakujemy się i ruszymy na festyn –
odpowiedziałam.
- Od razu?
- A czemuby nie?
- Nie lepiej najpierw odpocząć po podróży?
Wtedy zwiększy się szansa, że będę dobrze
się bawił – specjalnie zaakcentował ostatnie słowa, posyłając w moją stronę
łobuzerski uśmiech. Fuknęłam poirytowana.
- A myślałam, że jesteś bardziej wytrzymały.
- Hej, tu nie chodzi o wytrzymałość.
Wystarczyło, że przeszedłem odcinek z bramy do hotelu, a już dzwoni mi w
uszach. Potrzebuję chwili ciszy i …odpoczynku.
- Niech będzie – westchnęłam, chociaż coś w
jego wyrazie twarzy nie pasowało mi do wcześniejszej wersji Sasuke.
Wzdrygnęłam
się, kiedy nagle ujął moją dłoń.
- No i proszę, znowu się płoszysz – prychnął,
przyśpieszając kroku. Zastanawiałam się co tak nagle wpoiło w niego tak wielką
ilość zapału. Bez słowa podążyłam za nim, przyglądając się kluczą w jego
drugiej dłoni, które kołysały się pod wpływem prędkości, jaką narzucił Uchiha.
Z
niecierpliwością czekałam, aż drzwi do pokoju wreszcie się otworzą i ukarzą
królestwo, które zajmę na te kilka dni. Dziwnie przyglądało się dębowemu
prostokątowi, który zrobił to bez żadnego skrzypnięcia. Ah, i kto by pomyślał,
że zatęsknię za odgłosami pochodzącymi z kryjówki organizacji? Odtrąciłam od
siebie te myśli i widząc jak Uchiha kulturalnie przepuszcza mnie pierwszą,
skorzystałam z grzeczności, jednocześnie pozbywając się ciężaru z pleców. Torba
opadła z hukiem na ziemie, a ja zostałam stu procentowo opętana przez wnętrze pomieszczenia.
Niemal
od razu moim oczom rzuciło się olbrzymie, owalne łóżku – teoretycznie
mieszczące dwie osoby, w praktyce jednak byłam pewna, że ilość ludzi, którzy
spędzą na posłaniu przyjemną noc przekracza tą liczbę kilkakrotnie. Nad łóżkiem
znajdowała się porażająca wielkością lampa w odcieniu ciemnego brązu. Ogółem
cały pokój utrzymany był w ciemnych barwach, co niezwykle mi odpowiadało. Nie
było zbyt ciemno, ani zbyt jasno. Było po prostu perfekcyjnie. Natychmiast
zapomniałam o rażącym kolorami mieszkaniu w Konoha i o pogrążającej w mroku kryjówce
Taki – tutaj jest jak w bajce. Skierowałam się do szafy, która była tuż
naprzeciw łóżka i położyłam obok plecak z zawartością. Sasuke stał jeszcze
chwilę w progu i chociaż starał się to ukryć, ja i tak wiedziałam, że również
zachwycony jest wnętrzem.
- Naprawdę cię na to stać? – nie mogłam się
powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Zakręciłam się powoli wokół
pomieszczenia, raz jeszcze lustrując wszystko co wydawało mi się drogie. –
Musiałeś zapłacić kupę pieniędzy za taki hotel – spojrzałam na czarnookiego,
który w końcu wszedł głębiej zamykając za sobą drzwi. Tym razem również zrobiły
to bezszelestnie.
- Nie przesadzaj – machnął ręką. – Dostaje
sporo kasy za wykonanie misji, więc to akurat nie było tutaj problemem.
- Madara ci płaci? – zdziwiłam się.
- Sakura – westchnął zrezygnowany. Sasuke
zarzucił torbą na posłanie jak gdyby była lekka jak piórko i podszedł bliżej
mnie. Poczułam kołatanie serca, kiedy pogładził mój policzek i odgarnął włosy.
– Zapomnijmy o Madarze i organizacji na te dwa dni, zgoda?
- Dobrze – przytaknęłam, nie mogąc odwrócić
wzroku od jego czarnych niczym smoła tęczówek. Długo przypatrywaliśmy się sobie
w milczeniu, aż w końcu usta Sasuke delikatnie zadrżały.
- To może teraz odpoczniemy?
Nie
zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ czarno-włosy brutalnie pociągnął mnie w stronę
łóżka. Usiadł na jego skraju, a ja niewiele myśląc wykonałam tą samą czynność.
Patrzyłam na jego obliczę i czułam jak moje ręce dygoczą z ciekawości. Co tym
razem wpadło do jego głowy …pozostało mi jedynie czekać.
Spojrzałam
niepewnie na poduszkę.
- Chcesz teraz spać? – mój jęk zawierał w
sobie niedowierzenie i złość jednocześnie. – Sasuke! Przecież za pół godziny
jest oficjalne rozpoczęcie festynu. Myślałam, że zamówimy sobie coś do jedzenia
i zjemy w spokoju.
- Jesteś bardzo głodna? – zapytał, zupełnie
nie przejęty poprzednimi słowami.
- W sumie …to nie tak bardzo…
- W hotelu nie ma Ramienu ani Dango – przerwał
mi.
- No tak, ale …
- Przecież upierałaś się z Suigetsu, że
właśnie te potrawy chcesz zjeść. Sakura wytrzymaj jeszcze odrobinę, dobrze? Nie
mam zamiaru iść spać …będziemy na festynie równo z rozpoczęciem i do razu
pójdziemy kupić coś do jedzenia, zgoda?
Byłam
lekko zbita z pantałyku. Sasuke zachowywał się…dziwnie. To nie było jego
zwyczajowe zachowanie. Tak właściwie rzadko kiedy zauważałam w nim tak
odczuwalną różnicę. Ponownie skinęłam głową, starając ukryć się wahanie, które
czaiło się w moich oczach.
Wzięłam
głęboki wdech.
- A co chcesz robić przez ten czas, skoro nie
zamówimy nic do jedzenia?
- Odpocząć – odparł, jak gdyby nigdy nic i
przysunął się bliżej mnie. – Odpocząć razem z tobą – wyszeptał przy moim uchu,
a kiedy poczułam rozbrajające ciepło na wargach, wytrzeszczyłam oczy z
niedowierzenia. Uchiha nie przejął się tym zbytnio i kontynuował. Pieścił moje
wargi jakby został do tego stworzony. Długą chwilę trwałam w bezruchu,
zastanawiając się nad tym co mam dalej zrobić. Ale to było takie cudowne …nowe.
Może nie całkiem nowe, ponieważ przeżyłam wiele pocałunków …niekoniecznie tych
chcianych, lecz to było czymś zupełnie odmiennym. Wspaniałym. Gdybym miała
wybór. wybrałabym ten stan, który nigdy by się nie kończył.
Zarzuciłam
ręce na szyję Sasuke i wpiłam się w jego usta z jeszcze większą żarliwością.
Poczułam pod pocałunkiem, jak wygina wargi w delikatnym uśmiechu. Cholerny
Uchiha! Ma szczęście, że nie jestem mistrzem w panowaniu nad własnymi popędami.
Ale ja tak cholernie go pragnęłam. Był czymś zupełnie odmiennym, był
przeciwieństwami tego, co przeżyłam z Eizo. Był tym czego pragnęłam najmocniej.
Jęknęłam cicho, kiedy przejechał dłonią po mojej klatce piersiowej. Zrobił to
powoli, co doprowadziło mnie do istnego szaleństwa. Poczułam jak Sasuke napiera
na mnie i zmusza, abym położyła się na posłaniu, które roznosiło dookoła zapach
lawendy. Zawahałem się, lecz ostatecznie po kilku sekundach moja głowa zatopiła
się w bordowej pościeli. Uchiha nie chciał marnować ani sekundy. Podniósł się
odrobinę i uniósł mnie wyżej, tak abym mogła znaleźć się na poduszce.
Uśmiechnęłam się do niego niepewnie. Zawsze miałam problem ze spojrzeniem w
jego oczy, tuż po zakończeniu czynności, które w jakiś sposób mnie krępowały.
Sasuke
nie odwzajemnił gestu tylko złączył nasze usta w kolejnym pocałunku. Rękoma
gładził moje ramiona, aż w końcu delikatnie osunął z nich płaszcz. Zadrżałam.
Taka reakcja była moim zwyczajowym odruchem. Nie potrafiłam się jej pozbyć,
gdyż kojarzyła mi się jedynie z Eizo.
Ale
to był Sasuke, a nie Eizo. To dwoje odmiennym mężczyzn. Prawda?
Eizo
robił to wszystko …dla czystej przyjemności. Zachwycał się moim ciałem, a łzy,
które wówczas wylewałam, wywoływały na jego twarzy szyderczy uśmiech. Nie Sakura, nie myśl o tym! upomniałam
siebie, lecz w tej samej chwili dłoń Sasuke zacisnęła się na moim nagim udzie.
Miałam na sobie jedynie sukienkę z delikatnym podcięciem. Poczułam, że zaschło
mi w gardle. Sasuke posuwał się coraz dalej, a jego pocałunki były ostrożne
aczkolwiek żarliwe.
Eizo
ciągle pojawiał się w moich myślach.
Jesteś moja.
Mam wspaniałą narzeczoną nie
sądzisz? Jesteś taka piękna, Sakuro. Cieszę się, że należysz do mnie.
Rozbierz się, albo cię zabiję.
Pamiętaj jak się umawialiśmy.
Jeśli będziesz się opierała, powiem wszystko Naruto. Jestem pewny, że nie
spodobają mu się twoje kontakty z Akatsuki.
Proszę
przestań.
Nigdy się ode mnie nie uwolnisz.
Nie
…
Przestań beczeć i całuj mnie.
Skup się na tym, a będzie ci przyjemnie.
Ale
ja cię nie kocham, Eizo …nie kocham.
Sakura, bądź bardziej cierpliwa
…wszystko ci wyjaśnię, kiedy wrócimy do wioski.
Ale
co ty chcesz mi wyjaśniać?
Przyjemność.
Robił to dla zaspokojenia swoich chorobliwych rządz. Wykorzystał mnie. Jakimś
cholernym cudem dowiedział się o tym ile przeżyłam i na jak beznadziejnym poziome
znajduje się moja psychika – to była dla niego okazja by znaleźć sobie panienkę
do szantażowania. Przypadkowo padło na mnie.
Z
otchłani przesiąkniętej grubym i stanowczym głosem Eizo wydobył mnie Sasuke,
który zakrył mnie całą masą swojego ciała. Słyszałam jego przyśpieszone bicia
serca i niespokojny oddech. Czułam ruchy jego klatki piersiowej, która nie
poruszała się w swoim standardowym rytmie.
Oddałam
kolejny pocałunek, zawierający całą moją chęć poczucia czegoś innego oprócz
nieskończonego bólu.
Ale
co z Sasuke?
Czym
on się kieruje robiąc to, co robi? Bądź co bądź nadal nie poznałam odpowiedzi
na podstawowe pytanie, budujące każdy związek. Kim dla ciebie jestem? Tyle, że w tym przypadku żadnego związku nie
było. Kobieta i mężczyzna. Z mojej strony …determinacja do poczucia czegoś
odmiennego, a także miłość, która wyszła na wierzch z głębi mojego serca. Ze
strony Sasuke była to raczej zwykła żądza.
Żądza
…
Żądza
…tak samo jak u Eizo.
Nie
…
Ledwie
zdołałam powstrzymać samą siebie, ale ostatecznie zacisnęłam dłonie na
ramionach Sasuke i nie pozwoliłam bardziej się do siebie zbliżyć. Odwróciłam
głowę w bok. Ostatkami sił zatrzymałam łzy, które cisnęły się do moich oczu.
Czułam się jak parcelowana lalka, bezbronna dziewczynka. Czułam się, jakby nade
mną sterczał właśnie Eizo i to jego lazurowe tęczówki były wpatrzone we mnie z
istnym niedowierzeniem. Tyle, że w tym wypadku moje serce biło z zawrotną
prędkością przez miłość jaką darzyłam Uchihe, a nie przez panikę, wiążącą się z
moim dalszym losem.
Przełknęłam
ślinkę.
Dla
mnie nie było już nadziei. Zostałam stworzona, aby poznać wszystkie rodzaje
bólu, jakie istnieją na tym świecie.
- S…Sasuke – wychrypiałam jego imię. Ciążyła
mi ta niepewność, ten strach. Miałam dość cierpienia, pragnęłam wreszcie poczuć
coś zmodernizowanego.
I
wtedy to ujrzałam.
Te
oczy …zatroskane, zmartwione – oczy, które starają się pojąć obecną sytuację i
tok mojego myślenia. Wzrok, który zupełnie różnił się od tego, tak dobrze mi
znanego. Lustrowałam twarz Sasuke w milczeniu i dopiero po chwili doszło do
mnie jak wielką fascynację wyraża moja mimika. Nie mogłam oderwać od niego
oczu. Nigdy wcześniej nie napotkała mnie taka sytuacja.
Zamknij się wreszcie i spróbuj
się odprężyć, głos Eizo ponownie
obił się o moją czaszkę. Pokręciłam raptownie głową i zacisnęłam oczy. Miałam
serdecznie tego wszystkiego dość; tych obrazów należących do przeszłości.
Chciałam rozkoszować się ciepłem, ogarniającym moje ciało w owej chwili.
- Sakura? Coś cię boli? …Ej … - wzrok? Ba!
Jego głos również wyrażał wszystkie wcześniejsze emocje, które zdołałam
wyczytać. Taki dźwięk był dla mnie jak najpiękniejsza melodia. Kompletnie inna
od surowego i poirytowanego tonu, który wieczne czegoś ode mnie wymagał.
Wiecznie rozkazywał zatrzymywanie łez i poczucie przyjemności.
Ale
ja i tak nigdy jej nie poczułam.
- Sakura! – usłyszałam znowu. Tym razem ton
czarno-włosego przesiąknięty był paniką. Moje kąciki zawędrowały do góry w
żółwim tempie. Byłam odrobinę otumaniona
przez nawiedzające mnie sceny, głosy i postacie.
Odchrząknęłam.
Poczułam jak ręka Sasuke ląduje na moim czole.
- Wszystko w porządku – wydusiłam z siebie,
kiedy mężczyzna otwierał już usta. Spojrzał na mnie jak na stworzenie z innej
planety.
- Coś cię boli – raczej spytał niż stwierdził.
Pokręciłam gorączkowo głową. Sasuke podniósł się do pozycji siedzącej i pomógł
mi wstać. Opatuliłam się płaszczem i oparłam głowę na jego ramieniu. Oboje
siedzieliśmy na środku łoża, pogrążeni w grobowym milczeniu. Nie chciałam nic
mówić, nie miałam siły. Obecne wydarzenie wywołało na mnie spore wrażenie.
Sasuke … on po prostu odsunął się, kiedy go odepchnęłam. Ot tak! Bez żadnych
rozkazów, żądań czy pretensji. – Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał po
dłuższej chwili milczenia.
- Wszystko w porządku – powtórzyłam.
- Więc dlaczego przestałaś? – Uchiha nie
zrezygnował z bezpośredniego podejścia i tym razem. Delikatnie odsunął mnie od
siebie, tak, aby nasze spojrzenia mogły się skrzyżować. Obecnie był bardziej
spokojny. Powróciła ta dawna głębia, w której mogłam się zatopić. Patrzyłam na
niego ślepo. Moje policzki zarumieniły się.
- Nie chcę o tym rozmawiać – wyszeptałam
zgodnie z prawdą.
Sasuke
zmarszczył gniewnie brwi.
- Ale ja chcę. Zadałem ci pytanie i wypadałoby
na nie odpowiedzieć.
- Sasuke, proszę cię …
- Przecież umówiliśmy się, że wszystko
dokładnie mi opowiesz.
- Ale dlaczego akurat teraz? – upierałam się
dalej. Zapomniałam wnet o intensywnych wspomnieniach, które odczułam zaledwie
chwilę temu.
Czarno-włosy
wstał, a ja od razu zrozumiałam, iż na to pytanie nie uzyskam odpowiedzi.
Obserwowałam jak podchodzi do lustra zawieszonego nad maleńką szafką i
przeczesuje włosy, wpatrzony w moje odbicie. Spuściłam wzrok. Znowu tak nagle
zepsułam atmosferę.
Chciałabym
wreszcie pokonać ten strach i dać się porwać nowemu doświadczeniu.
Naturalnie
same pocałunki z Sasuke były dla mnie czymś nowym. Odkąd pamiętam robiłam to ze
zwykłego przymusu. To fenomenalne uczucie, kiedy jednocześnie odczuwam wtedy
przyjemność.
- Tak więc jutro – zaczął Uchiha, obracając
się w moją stronę. Zdrętwiałam, doszukując się jakiegoś sensu w owej
wypowiedzi. – Jutro wszystko mi opowiesz – zauważył moje zdumione spojrzenie i
szybko wyjaśnił. – Masz czas, aby wszystko sobie poukładać.
- Ale dlaczego w ogóle intere…
- Bo jesteś dla mnie wyjątkowa, już ci to
mówiłem – powiedział z naciskiem. Zobaczyłam jak z delikatnym uśmiechem wyciąga
dłoń w moim kierunku.
- Sasuke … - wyszeptałam, czując jak wali mi
serce. Iskierka szczęścia przeszyła całe moje ciało w momencie, gdy nasze
dłonie się zetknęły.
Jesteś dla mnie wyjątkowa
Marzyłam,
żeby to usłyszeć.
Wyprostowałam
się i stanęłam z Sasuke twarzą w twarz. Nie wiem co podkusiło mnie do złożenia
na jego ustach krótkiego pocałunku, lecz zrobiłam to z prawdziwą przyjemnością.
- Gotowa na festyn? – zapytał, nie puszczając
mojej dłoni. Przytaknęłam. Uchiha zdjął płaszcz i zaprezentował jedną ze swoim
białych koszul, lecz ta wersja była o wiele bardziej uroczysta. Guziki miał zapięte pod samą szyję, a uśmiech nie
schodził mu z twarzy. Wyglądał cudownie. Pomyślałam, że jest
najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Zazdrościłam samej sobie, iż
przebywam obecnie w jego towarzystwie. Czarnooki rozejrzał się po pomieszczeniu
i po chwili oboje zaczęliśmy wypakowywać nasze bagaże. Zrobiłam to w zawrotnym
tempie, wręcz nie mogłam doczekać się rozpoczęcia wszystkich uroczystości. Nie
obyło się oczywiście bez pretensji Sasuke co do ilości ubrań. Też mi coś.
Będzie przepraszał, kiedy jutrzejszego dnia na niebie wystąpią czarne chmury, a
temperatura gwałtownie spadnie.
- Możemy iść – zadeklarowałam, splatając ręce
za plecami. Sasuke przytaknął na znak zrozumienia i wziął do ręki klucze, razem
z portfelem. – Ah no tak – bąknęłam do
siebie spoglądając na płaszcz, który nadal miałam na sobie. Westchnęłam,
zaklinając swoją głupotę.
Zrzuciłam
z siebie odzienie pozwalając krótkiej beżowej sukni pooddychać świeżym
powietrzem. Sasuke wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę. Spuściłam głowę i
wbiłam wzrok w czubki butów. Nienawidziłam takich sytuacji.
- Ładnie – skitował, a w jego głowie
pobrzmiewała nieznana dla mnie dotąd nutka fascynacji. Następnie opuściliśmy
pomieszczenie i korzystając z tylnego wyjścia, ominęliśmy tłumy ludzi, którzy
nadal dobijali się do recepcjonistek z tysiącami próśb o nocleg.
- Czyli najpierw idziemy zjeść? – zapytał
Sasuke, kiedy już wyszliśmy na główną uliczkę.
- Taaa – pomasowałam swój brzuch. – Potrzebuję
jedzenia i odrobiny Sake.
Czarnooki
prychnął.
- Festyn jeszcze nie zaczął się na dobre, a ty
już chcesz pić Sake?
- A czy zabawa nie wydaje się bardziej
kolorowa z odrobiną alkoholu?
- Nie wiedziałem, że jesteś uzależniona –
powiedział z udawaną żałością. Fuknęłam poirytowana, zatrzymując się. Nie obyło
się oczywiście bez gniewnego spojrzenia, którym zaczęłam go maltretować.
- Nie jestem uzależniona – zawarczałam przez
zaciśnięte zęby. – Pije okazjonalnie …
- A że okazja jest codziennie to … - nie
pozwoliłam mu dokończyć, tylko z całej siły uderzyłam go w ramię. Z początku
wyrwał się ze mnie głośny jęk. Zdawało mi się, że zadany cios był …zbyt mocny,
jednak Uchiha jak zwykle ani drgnął. Nawet o ten cholerny milimetr. Na jego
twarz wpełzł szatański uśmieszek.
- Można się przyzwyczaić – wybełkotał,
krzywiąc usta. – Tak czy inaczej Sakura, wstrzymaj się w tym alkoholem. Nie mam
zamiaru cię potem taszczyć do hotelu.
- Hej! Powiedziałam ci, że nie jestem
uzależniona. Jest festyn, czyli okazja. Chyba raz na jakiś czas mogę się napić.
- Kiedy ostatni raz piłaś? – zdziwiłam się,
słysząc owe pytanie, lecz popadłam w zamyślenie, przywiązując wszystkie
wspomnienia, które wiązały się z alkoholem.
- Hmm – lamentowałam, spoglądając w górę. –
Cztery, pięć miesięcy temu. Coś koło tego.
Sasuke
prychnął po raz kolejny.
- Czyli twierdzisz, że odkąd jesteś w naszej
organizacji nie sięgnęłaś po kropelkę alkoholu?
- A macie Sake w organizacji? – zapytałam
szczerze zdumiona, w ogóle nad tym nie myśląc. Kiedy doszło do mnie z jakim
podnieceniem wypowiedziałam owe słowa, automatycznie zatkałam usta ręką. Sasuke
wskazał na mnie palcem z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- A widzisz. Oto mamy dowód. Ściśle mówić;
jestem skazany na tachanie cię w środku nocy do pokoju.
- Daj spokój! – warknęłam, pchając go lekko do
tyłu. – Mamy ten dzień spędzić wspólnie, w swoim towarzystwie, rozumiesz? Za
żadne skarby świata się nie upije, poza tym mam twardą głowę do takich spraw.
Nie będę pijana!
*
- Ha, ha, ha! Sasuke spójrz na mnie. Robię
jaskółkę! – krzyk Sakury przepełniony był pewnością siebie, ale również
niewyraźnym bełkotem. Podparty jedną ręką siedziałem przy jednym z tysięcy stolików wystawionych na polanie
tuż obok sceny. – Sasuke! – dziewczyna po raz kolejny wymówiła moje imię.
Jeszcze chwilę wpatrywałem się w połowie pustą szklankę z Sakę, dopiero potem
zerknąłem na Sakurę.
Stała
przed stolikiem, schylając się do przodu. Przez chwilę zrobiło mi się gorąco,
kiedy taka pozycja plus spory dekolt stworzyły niesamowity widok, jednak zaraz
potem różowo-włosa wyprostowała się wymachując na wszystkie strony butelką z
alkoholem. To był właśnie pierwszy raz, kiedy pomyślałem, że naprawdę jej pragnę.
Nie tylko pod względem zwyczajnej obecności.
Spozierałem
wzrokiem jej idealną figurę i nawet fakt, iż była nietrzeźwa nie przeszkadzał
mi w tym wypadku. Poruszała delikatnie biodrami, doprowadzając mnie tym do
szaleństwa. Nawet nie wiem, w którym momencie odpiąłem jeden guzik mojej
koszuli. Nie wiem również jak to się stało, że Haruno doprowadziła siebie do
takiego stanu. Obserwowaliśmy rozpoczęcie festynu, szliśmy za całą procesją, a
kiedy doszliśmy w końcu do sceny, niemal natychmiast naszym nowym celem stała
się budka z pożywieniem. Tak to prawda …kupiłem butelkę Sake, lecz najpierw
skupiliśmy się na jedzeniu. No może nie do końca my, ale ja na pewno! Sakura
wolała popijać alkohol.
I
kto mówił, że nie będzie pijany?
Nagle
poczułem jak ktoś chwyta mnie za rękę.
- Sasuke no chodź! – jęknęła radośnie, ciągnąc
mnie w stronę sceny. Przez dłuższą chwilę używałem całych siły, żeby móc
pozostać w miejscu.
- Sakura przestań – warknąłem.
- Chodź tańczyć! – dodała. Automatycznie
obróciłem się za siebie. Scenę zajmował właśnie jakiś zespół składający się z
grupy młodych mężczyzn. Tysiące dziewczyn zebrane jak najbliższej wokalistów,
unosiły ręce do góry i krzyczały niezrozumiałe dla mnie słowa. Skrzywiłem się i
szczerze współczułem gwiazdą wieczoru. Ja również przeżywałem ten ból.
Niepewnie
wstałem i wbiłem spojrzenie w Sakurę.
Była
piękna. Uśmiechała się delikatnie i nie przeszkadzały mi nawet rumieńce, które
tym razem nie spowodowała jej słynna płochliwość, lecz kropelki trunku. No tak.
Faza niewyjaśnionych zachowań
rozpoczęła się. Chociaż …tak właściwie były już wyjaśnione. Przecież wiem kim
była dla mnie Haruno. Osobą wyjątkową.
- Proszę – nagle dziewczyna złożyła ręce i
zatrzepotała rzęsami. Wtedy całkowicie zdębiałem. Nogi się pode mną ugięły. Sasuke ty idioto. Masz przy sobie tak
wspaniałą kobietę i siedzisz przy stole jak ostatni kretyn. Jeśli
mężczyźni, którzy patrzyli na Sakurę pożądliwym wzrokiem, myśleli, że tego nie
widzę; grubo się mylili. Haruno była pijana, a nie ukrywam, że alkohol opętał
już w połowie mój umysł.
Dlaczego
by tego nie wykorzystać?
Uśmiechnąłem
się do niej nonszalancko i objąłem w pasie, po czym skierowałem naszą dwójkę w
stronę skąd dochodziły piski zagorzałych fanek zespołu. W tym samym momencie
muzyka ucichła – jakby wyczuła, że Sasuke Uchiha i Sakura Haruno zbliżają się z
zawrotną szybkością ku źródle rozrywki. Ale nie. Powodem tego wcale nie była
nasza dwójka, lecz nowa osoba, która miała teraz swój czas na estradzie. Była
to kobieta w podeszłym wieku, wraz z nią na scenę wkroczyli dwaj chłopcy,
niemal natychmiast pochwytując w ręce mikrofony.
Przy
lewym uchu usłyszałem pisk zachwytu.
Pierwsza
reakcja? Przeraziłem się totalnie! Czyżby Sakura należała do zgrupowania
chorych psychicznie fanek?
- Hej! To jest ta świetna piosenka – wykrzyczała,
narzucając nam szybsze tempo. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, nie pozwalając
się oddalić. Od razu napotkałem się z jej pytającym spojrzeniem. – Coś się
stało?
- Tak – wycedziłem, jednak w tej samej chwili
nachyliłem się, żeby móc ją pocałować. Sakura nie sprzeciwiała się – nawet nie
wyczułem u niej odrobiny zdziwienia czy zdezorientowania. Dłonią pogładziła mój
policzek i pogłębiła pocałunek. Mile mnie to zaskoczyło.
- Głupek z ciebie – powiedziała z uśmiechem,
kiedy już się od siebie oderwaliśmy. Zaśmiałem się ponuro i wedle jej
poprzedniego życzenia ponowiliśmy podroż ku estradzie.
Tak.
Ta piosenka z pewnością była znana na dość szeroką skalę. Przynajmniej taka
była moja hipoteza, sądząc po reakcji tłumu. Niemal każdy włączał się w śpiew. Oprócz
mnie, dojrzałem się jeszcze kilkoro zdezorientowanych osób, które nie miały
pojęcia co się dzieje i stały jak kamienne posągi. Przynajmniej nie czułem się
osamotniony.
Staliśmy
dość daleko od głównej atrakcji, ale
różowo-włosej chyba to nie przeszkadzało. Śpiewała razem z tłumem, a ja
starałem wyłapać spośród wszystkich dźwięków jej głos. Był melodyjny jak
zawsze.
Wtedy
zauważyłem jak Sakura śmiejąc się, jednocześnie podskakuje, próbując wyjrzeć
zza osób stojących przed nami.
No
tak. Jak na dwudziestoletnią kobietę była stosunkowo niska.
- Sasuke. Nie stój tak, tylko tańcz – odezwała
się w tym samym momencie.
Prychnąłem.
- Mówiłem ci, że nie jestem typem
imprezowicza.
- Ale mówiłeś, że będziesz dobrze się bawić!
- Że się postaram – poprawiłem ją. Sakura
przytupnęła gniewnie nogą, kiedy tuż przed nią wcisnął się mężczyzna, który
nawet mnie porażał swoją wysokością.
Nagle spochmurniała.
- Jeśli chcesz wrócić do hotelu, to możemy
zrobić to w każdej chwili.
Czy
chcę? Pragnąłem tego. O wiele bardziej wolałbym spędzać z nią czas w pokoju
hotelowym, skupiając się na pocałunkach i zachwyceniu nad jej ciałem. Być może
do czegoś by doszło i …
No
kurwa mać! Uderzyłem się delikatnie w czoło.
- Ej co ty robisz? – zagrzmiała Sakura,
patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami. – Boli cię głowa? Sasuke …dlaczego
wcześniej nie powiedziałeś? Wtedy w ogóle nie …
- Nie boli – byłem stanowczy. Chwyciłem jej
rękę i popatrzyłem głęboko w zielone tęczówki. Być może nie była do końca
pijana. Koniec końców, nadal widziałem u niej wyraźnie zmieszanie, którym się
cechowała w takich momentach.
- Więc … - zaczęła. Nie pozwoliłem jej
dokończyć. To prawda, że miałem ochotę wrócić do pokoju hotelowego, ale z
drugiej strony wiedziałem jak bardzo zależy jej na spędzeniu wspólnego czasu na
festynie. Nie chciałem jej zawieść.
To
dziwne, ale naprawdę jestem gotów spełnić każdą jej zachciankę.
Co
to oznacza?
Rozmyślając,
uniosłem Sakurę i usadowiłem ją na swoich barkach, tak aby teraz to ona
porażała mężczyznę stojącego przed nami swoją wysokością.
- Co robisz, Sasuke? – pisnęła, co zwróciło
uwagę kilkoro osób znajdujących się obok. Zdziwiło mnie widząc jak uśmiechnęli
się do mnie delikatnie, po czym wrócili do zabawy. – Sasuke!
- Hej. Przecież jestem Saori, nieprawdaż? –
syknąłem na nią.
- A tak – bąknęła. – Tak więc Saori. Co ty
robisz do cholery?
- Już nie jesteś pijana? – zakpiłem. Ta uwaga
wiązała się z ciosem, którym tym razem został obdarowany mój tors.
- Nie byłam i nie jestem pijana! Przecież
powiedziałam ci, że …
- Ta jasna. Przecież wiem, że sporo wypiłaś.
Umilkła.
Znowu żałowałem, że wyraz jej twarzy był dla mnie obecnie niedostępny. Czułem
na czubku głowy jej kosmyki, które przyjemnie mnie łaskotały. Nagle było ich
więcej… i więcej. Róż zaczął zasłaniać mi oczy.
Wtedy
zrozumiałem, że Sakura właśnie oparła głowę o moją. Czułem ciepło z całego jej
ciała, a fakt, że głowę miałem uwięzioną między jej nogami, wprawiał moje serce
w szybsze bicia. Tak …tylko przy Sakurze potrafiłem czuć się tak swobodnie.
- Sasuke …mężusiu – wybełkotała, chichocząc
jednocześnie. Uniosła rękę i zaczęła bawić się kędziorkiem moich włosów. –
Napiłam się, więc ty też się napij – przed oczami pojawiła się butelka Sake,
którą dziewczyna nadal trzymała w ręku.
Zawahałem
się, ale zaraz potem usłyszałem jej głos.
- No nie bądź już taki poważny kochanie.
Przecież jest festyn.
- Sakura to nie jest ...Ej zaraz! – urwałem.
Chciałem na nią spojrzeć, ale doszło do mnie, że to niemożliwe. – Jak ty mnie
nazwałaś?
- Kochanie – powtórzyła bez żadnego skrępowania.
– A co? Podoba ci się? – z taką wersją Sakury rzadko miałem do czynienia.
Wygiąłem usta w szarmanckim uśmiechu i pokiwałem głową. – W końcu jesteś moim
mężem – wyszeptała, zatapiając się w moich włosach. – A teraz zacznij się w
końcu ze mną bawić.
- W jakim sensie? – zapytałem i dopiero po
chwili zrozumiałem co tak naprawdę miałem na myśli. Pokręciłem raptownie głową
w obie strony. Wariujesz Sasuke,
wariujesz. A ta świadomość, że upominasz samego siebie, dodatkowo cię załamuje.
Sakura najwidoczniej nie usłyszała tych słów (dzięki Bogu) ponieważ potrząsnęła
butelką Sake, którą nadal miałem przed oczami.
Wziąłem
ją od niej. Zarazem po przestrzeni rozniosła się masa głosów, pochodząca od
publiczności. W piosence najwyraźniej pojawił się punkt kulminacyjny, ponieważ
Sakura również włączyła się do zabawy, unosząc jedną rękę ku górze.
Napiłem
się. A potem znowu …i znowu. Bynajmniej nie robiłem tego, żeby uzyskać stan dobrej zabawy. Doszło do mnie, że im
więcej piję, tym mniej przeszkadza mi ten cały harmider wokoło.
Kurwa.
Kiedy moje ciało zaczęło się bujać?
Sakura
na szczęście nie zwróciła na to uwagi. Była zbyt zafascynowana piosenką i swoją
widocznością. Okazało się również, że nie tylko Haruno może cieszyć się tym
wspaniałym aspektem. Nawet ja, niedaleko nas ujrzałem szczupłą brunetkę, która
również siedziała na barkach swojego mężczyzny. Kiedy dziewczyny spostrzegły
się nawzajem i zrozumiały, że są dwoma wyjątkami z całego tłumu. zaczęły się do
siebie uroczo uśmiechać. Nie jestem jakimś specem od poznawania ilości promili
we krwi, ale wiedziałem jedno – ta druga kobieta też nie pożałowała kropel
Sake.
Sakura
pomachała radośnie do dziewczyny i obie zaczęły śpiewać kolejną zwrotkę
piosenki. Wtedy zajarzyłem, że te słowa już nieraz były śpiewane dzisiejszego
wieczoru i że znam je na pamięć.
Upiłem
kolejny łyk.
Ale
nie miałem zamiaru śpiewać – przynajmniej miałem nadzieje, że alkohol mnie do
tego nie zmusi. To by całkowicie pogrzebało moją dumę. A na to nie mogłem
pozwolić.
Wówczas
muzyka ucichła.
- Dziękujemy bardzo! – wykrzyczał do mikrofonu
jeden z chłopców. – To wszystko co na dzisiaj dla was przygotowaliśmy. Byliście
wspaniali …
No ja na pewno, pomyślałem z sarkazmem.
- …do zobaczenia za dwa lata. Na kolejnym
ekstra-festynie.
Z
wiwatującego tłumu dosłyszałem się stłumionych westchnięć zrezygnowania. Oni
chyba oszaleli? Nie dość im?
- Głodna jestem – usłyszałem nad sobą. Sakura
ostrożnie ze mnie zeszła, a ja jej w tym pomogłem. Starałem się zignorować
rozczarowanie. – Czas na … Ej! Spójrz! – krzyknęła tak głośno, że aż
podskoczyłem. Powędrowałem wzrokiem za jej palcem i natknąłem się na dobrze
znaną mi postać, która z szerokim uśmiechem kręciła biodrami, mówiąc coś do
stojących obok kobiet.
- Suigetsu – westchnąłem z politowaniem.
- A gdzie Juugo? – zdziwiła się.
- Nie mam bladego pojęcia, ale ewakuujmy się
stąd zanim nas zauważy.
- Cóż za okropny lider – fuknęła, wydobywając
z siebie salwę śmiechu. W tym samym czasie objąłem ją w pasie i ruszyłem ku
milionom stoisk. Może i niedawno jedliśmy, ale zapach roznoszący się po
przestrzeni nie pozwalał zignorować obecności potraw.
Idąc
ku sprzedawcą, Sakura opowiedziała mi skąd zna piosenkę. No cóż …nie
wiedziałem, że ta para chłoptasi organizuje koncerty również w Konoha.
- Pierwszy raz byli na festynie, który
zorganizowałam z Kibą na cześć Naruto. To było kilka dni po tym jak został
Hokage – zakończyła. Cholera. Nie chciałem, żeby wracała wspomnieniami do
wioski. Wiedziałem, że ją to boli. Przyśpieszyłem i w końcu znaleźliśmy się
przy budce. Zamówiłem dwie porcję Ramenu. Czekaliśmy na przygotowanie. Nie
spuszczałem oczu z Sakura, zdawała się być taka piękna. Plułem sobie w brodę,
że nie wykorzystałem tego za czasów drużyny siódmej. Przecież kochała mnie na
zabój.
A
teraz?
Moja
widoczność pogorszyła się, kiedy Sakura postanowiła obrócić się w kierunku
sceny i zacząć obserwować wydarzenia, które mają na niej miejsce. Niestety,
zanim zdążyła to zrobić ktoś wszedł jej w drogę. Co skutkowało delikatnym
szturchnięciem.
- Sakura – mruknąłem do siebie i obroniłem ją
przed utratą równowagi, chwytając za oba ramiona. Dziewczyna poklepała się po
czole i spojrzała w górę. Ja również byłem ciekaw co tam zastanę.
- O, to ty! – usłyszałem. Boże, Boże …czyżby
to Suigetsu? Sasuke panikujesz i znowu
gadasz sam ze sobą. Dopiero po czasie doszło do mnie, że to kobieta
wymówiła te słowa. Skupiłem wzrok i ujrzałem …szczupłą brunetkę. Tą, którą była
wyjątkiem razem z Sakurą.
Dziewczyna
uśmiechała się promiennie trzymając pod ramieniem swojego mężczyznę. Para była
mniej więcej tego samego wzrostu. W takim razie ciekawie jak wyglądałem z
Sakurą? Przecież ona była taka drobna.
- Cześć – odparła szczęśliwa Haruno, wpatrując
się we włosy kobiety, które sięgały zaledwie do połowy szyi. Twarz miała
odrobinę pulchną, ale patrząc na jej sylwetkę nie należała do tęgich osób. Jej
towarzysz na oko był zbyt szczupły.
Miał długie granatowe włosy, związane w ciasny węzeł.
- Jestem Tomi – brunetka wystawiła rękę do
Sakury. Ta niemal od razu ją ujęła.
- Sa…Shina – wydukała gorączkowo. – Miło cię
poznać.
- Ciebie również.
- To jest Saori – kiedy Sakura wskazała na
mnie palcem, miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Jakoś nie specjalnie podobało
mi się włączenie w nowe znajomości. Mimo to uścisnąłem dłonie z Tomi.
Do
rozmowy wtargnął nawet partner dziewczyny.
- Michio – mruknął z szarmanckim uśmiechem.
Ukłonił się lekko ku Sakurze, a mi podał dłoń. Z niewiadomych przyczyn
poczułem, że ten mężczyzna wydaję się w porządku. Może to przez śladowe ilości
Sake w mojej krwi?
- Więc co was sprowadza na festyn? – zagadnęła
Tomi, prostując obie ręce. Sakura wzięła do ręki misę z Ramenem, które było już
gotowe i zachichotała cicho.
- Potrzeba dobrej rozrywki. Poza tym te
festyny są naprawdę dobre.
- Tak masz rację. Razem z Michio byliśmy
niemal na każdym. Z jakiej wioski pochodzicie?
Niebezpieczne
pytanie, pomyślałem gniewnie. Szturchnąłem niepostrzeżenie Sakurę, aby
wymyśliła coś sensownego i co najważniejsze – nie wkopała się. Kto wie czy ci
ninja nie mają jakiegoś pojęcia o zaginionej różowo-włosej piękności z Konohy.
Ale teraz …teraz to była moja
piękność.
- Umm …właściwie z żadnej – wymruczała
nieśmiało, drapiąc się po szyi. Zagryzłem dolną wargę. Pewnie teraz …
- To tak samo jak my! – z ust dziewczyny
wydobyła się głośna salwa śmiechu, kiedy klepnęła Sakurę w plecy.
- Naprawdę? – Haruno wypowiedziała to na głos,
lecz ja stłumiłem dźwięk zdziwienia w sobie.
- No tak. My jesteśmy raczej podróżnikami.
Naszym celem jest zwiedzenie jak największych ilości miejsc. Tak naprawdę
urodziłam się w Iwie, ale nie jestem typem osoby, która lubi długo siedzieć w
jednym miejscu.
- Ten festyn to część waszej podróży? –
zapytała.
- Tak jakby. Właściwie mieliśmy wyznaczoną
inną trasę, ale cóż …takiego festynu nie można opuścić, nieprawdaż?
- Prawda – Sakura starała zachowywać się
naturalnie, lecz wiedziałem, że jest odrobinę zakłopotana. Chwyciłem jej rękę.
Wtedy Tomi spojrzała na porcję Ramenu, którą trzymaliśmy.
- Oh no tak. Posiłek …w takim razie już się
zmywamy – wyszczerzyła się słodko i popchnęła swojego partnera do przodu. Już
miałem wydobyć z siebie westchnięcie ulgi, lecz wtem zauważyłem dłoń Sakury,
zatrzymującą się na ramieniu brunetki.
- Hej. Może się dosiądziecie? – zaproponowała,
a mi szczęka opadła na ziemię.
Tomi
zamrugała kilkakrotnie oczami.
- Co ty na to Michio? – zwróciła się do
granato-włosego, chociaż ich odpowiedź była już pewna. Załamałem się, kiedy
mężczyzna pokiwał głową. – W takim razie z przyjemnością. Shina, tak? Widzę, że
potrafisz nieźle się bawić.
- Eee tam. Chodziło raczej o to, że jestem
trochę niska. Tak naprawdę … - nie dokończyła, ponieważ towarzyszka objęła ją
ramieniem.
Sakura
zdrętwiała.
- Wzrost nie ma znaczenia. Spójrz jakiego masz
wspaniałego faceta! – wskazała na mnie palcem, ale nagle jej twarz stężała. –
Jesteście parą, prawda? – zapytała mnie.
- To moja żona.
- Uf. Już się bałam, że popsułam wam randkę,
czy coś w tym stylu.
- Spokojnie. Właściwie przyda nam się
dodatkowe towarzystwo.
Haruno
wysłała mi błagalne spojrzenie. Nie wiem …może wyczuła, że na starcie będę
sceptycznie do tego nastawiony. Wydobyłem z siebie głośne westchnięcie. Dobra.
Sakura jest dla mnie wyjątkowa – zrobię to dla niej. W końcu miałem się dobrze bawić. Spojrzałem to na Tomi,
potem na Michio – wydawali się całkiem w porządku, a dziewczyny miały ze sobą
jedną wspólną cechę – gadatliwość. To z pewnością.
- Więc chodźmy znaleźć stolik – dodała Sakura,
kierując się z nową koleżanką na przody. Michio zaśmiał się cicho, obserwując
jak obie znikają w tłumie.
- Co za wariatka z tej Tomi. Ledwo co się
poznaliśmy, a ona już wciąga was w wspólną zabawę. Przepraszam jeśli jest to
dla ciebie problemem. Ona od zawsze jest żywa i otwarta – wyjaśnił nie
rezygnując z uśmiechu.
Może
ten koleś zwyczajnie przejrzał mnie na wylot i zrozumiał moje zniesmaczenie.
Byłem
mu za to wdzięczny.
- W porządku – odpowiedziałem. O dziwo tym
razem było to szczere. – Właściwie to Shina zaproponowała wam wspólną zabawę.
Mężczyzna
szturchnął mnie pod żebro.
- To co? Idziemy za nimi zanim się zgubią,
prawda? Kobiety są nieprzewidywalne.
- I stanowczo za dużo gadają – dodałem pod
nosem. Głośna salwa śmiechu dotarła do moich uszu.
- Święta racja. Ale musisz przyznać, że po
pewnym czasie zaczęłoby ci brakować tego trajkotania.
- Być może…
Być
może? Umarłbym bez Sakury!
No
i tak się zaczęło. Gdyby nie Michio, sceptyzm przemawiałby przeze mnie do końca
wieczoru. Nie miałem na myśli wspólnie spędzonego towarzystwa, lecz
uświadomienia mnie o wartości tej chwili. Pragnąłem Sakury i nareszcie po tych
wszystkich wydarzeniach, przygodach i trudnych sytuacjach, mieliśmy chwilę
wytchnienia. Chwilę z nią. Poza tym doszło do mnie, że jutro też jest dzień. A
razem z nim warunek na poznanie prawdy. Powinienem bardziej doceniać
teraźniejszość.
A
może …może byłbym gotów opowiedzieć wszystko Sakurze. Zdradzić jej, że czuję
niedosyt jeśli chodzi o zemstę, że niczego bardziej nie żałuję jak zabicia
własnego brata w wyniku zwyczajnej naiwności. Ufam jej …myślę, że to jest
właśnie ta osoba, której chcę powierzyć całego siebie.
Boże.
Długo rozmyślałem, gdy usiedliśmy przy właściwym stoliku. Ona usiadła obok, a
ja nie mogłem spuścić z niej oka. Śmiała się w tej swój uroczy sposób,
rozmawiała, uśmiechała – pokazywała wszystkie swoje najpiękniejsze odsłony.
ONA, która była tutaj ze MNĄ. Diabli wiedzą dlaczego mój tok myślenia tak
bardzo się zmienił. Dlaczego myślę przyszłościowo i takie tam. Nigdy wcześniej
nawet nie ośmieliłbym się pomyśleć, żeby kiedykolwiek zdradzić komuś swoje
uczucia.
A
teraz myślę o Sakurzę.
W
czwórkę spędziliśmy dobrą godzinę. Głównie rozmawiały Sakury i Tomi, lecz ja
również odnalazłem wspólny język z mężczyzną siedzącym naprzeciw.
- Shina! Chodź zatańczyć – zaproponowała Tomi,
ciągnąć moją żonę za ramię. Sakura
nie sprzeciwiała się tylko ochoczo pokiwała głową, nie zapominając o butelce
Sakę.
Już
miała po nią sięgać, lecz ja byłem pierwszy.
Miałem
ochotę wybuchnąć śmiechem na widok jej zagubionej mini.
- Ej. Daj mi to – wybełkotała. Pokręciłem
przecząco głową.
- Nie uważasz, że za dużo już dzisiaj wypiłaś?
- Nie wypiłam dużo!
- Oj Shina, nie przesadzaj – wtrąciła
brunetka. – Damy radę bez tego.
Haruno
stała jeszcze chwilę, mierząc mnie niezrozumiałym spojrzeniem. Ostatecznie
wystawiła mi język i pognała za towarzyszką. Chwyciłem się za głowę,
jednocześnie odstawiając butelkę z powrotem na stół.
To
dziwne, ale byłem szczęśliwy.
- Spokojnie – zaczął nagle Michio, obserwując
moją skrzywioną mimikę. – Jutro to ty wystawisz jej język, kiedy będzie miała
porannego kaca…
Zaśmiałem
się. Naprawdę mnie to rozśmieszyło.
Po
głębszym poznaniu, okazało się, że Michio również jest tu z przymusu i że nie przepada za tego typu
imprezami. Znalazłem z nim mnóstwo różnych tematów. I co najważniejsze –
zdobyłem kilka cennych informacji. Okazało się, że jeden mężczyzna w Kiri
sprzedaje broń bez potrzeby sprawdzania dokumentów i wioski, z której się
pochodzi. Nie pytałem się Michio, po co mu broń – nie interesowało mnie to. Na
razie był dla mnie nowo poznanym typem i nie posiadałem względem niego żądnego
zaufania. Wyznałem mu, że tak naprawdę prowadzę organizację (to i tak wie już
praktycznie każda wioska w Kraju Ognia). Tak jak przewidziałem – granato-włosy
był w porządku.
Kiedy
wróciły Tomi i Sakura, rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Sakura była w siódmym
niebie, widząc mój uśmiech na twarzy. Wówczas wydało się również, iż obie panie
zaciągnęły nas tu nie patrząc na nasze zdanie. Znowu się zaśmiałem.
Sakura
była już tak pijana, że ledwo utrzymała się na nogach. Idąc z powrotem do
hotelu musiałem nieść ją na rękach. Wtedy przypomniałem sobie słowa Orichi’ego.
Sasuke, nie poznałeś jeszcze jej
umiejętności szybkiego zasypiania?
Chyba
małymi kroczkami zaczynam poznawać. Pomimo, iż nie brałem czynnego udziału w
uroczystościach, czułem się skonany. Chrzaniłem prysznic i wszelkie czynności
przygotowujące do snu. Położyłem Sakurę na łóżku i sam usadowiłem się obok.
Długi czas nie mogłem spać. Przyglądałem się jej zafascynowany, przeczesując
różowe kosmyki włosów.
- Jesteś piękna – wyszeptałem, całując jej
policzek. Przykryłem nas obu kołdrą, przedtem uchylając okno. Potrafiłem
przewidzieć jutrzejszą reakcję Sakury na tak jasne światło i suche powietrze. Zanim
całkowicie zasnąłem, zdążyłem zamówić śniadanie na następny dzień.
Coś
było nie tak z moimi uczuciami do Sakury. Były silniejsze niż przypuszczałem.
Jutro bowiem czekał mnie jeden z ważniejszych dni. Potrzebowałem wszelkiej
determinacji i cierpliwości, aby w końcu wysłuchać historii jej życia.
Moje
serce znowu biło niczym kościelny dzwon.
Mam nadzieję, że Sakura powie Sasuke dlaczego tego z nim nie zrobiła. Myślę, że on by wszystko zrozumiał. Jak już wcześniej wspominałam Uchiha zmienił się nie do poznania. Sam fakt, że przyszedł na festyn był zadziwiający. A to, że gadał z jakimś obcym facetem i dobrze się z nim dogadywał bardzo mnie zszokował. W sumie mili ci ludzie, mogliby się z naszą parką w jakiś sposób zaprzyjaźnić. xd
OdpowiedzUsuńSasek planuje wyznać jej prawdę? O Itachim i wgl? ;>;>
Ech ta różowa, pijaczka jedna. xDxD :D
Czekam na te odpowiedzi na pytania. ^^ Będzie się działo.
Znalazłam chyba jeden błąd, ale nie był jakiś rażący. ;)