czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 49



Przebudzenie było dziwne. To prawda, że doświadczyłam już wielu jego odsłon, jednak to …nigdy w życiu nie czułam się tak potwornie. Nigdy w życiu nie poczułam tak namacalnie swojego tragicznego stanu zaledwie kilka sekund po odzyskaniu świadomości. W głowie mi huczało. Byłam zmuszona zmarszczyć czoło. Nie miałam pojęcia gdzie się znajduję, ani która jest godzina, lecz wiedziałam, iż w pobliżu mnie jest coś, co cholernie razi moje oczy. Przez napływ światła nie byłam w stanie ich otworzyć. Leniwie powędrowałam ręką do góry i przejechałam nią  po całej twarzy. Syknęłam z  bólu, gdy spróbowałam poruszyć głową.
 - Cholerna jasna – wymamrotałam. Przez chwilę zdawało mi się, że zwymiotuję, jednak w ostatniej chwili zdołałam się powstrzymać. Instynktownie zasłoniłam usta lewą dłonią.
Przecież nie spędzę tak całego dnia! pomyślałam zdeterminowana. Podjęłam się kolejnej próby ujrzenia świata, który mnie otacza. Dłuższą chwilę nie potrafiłam przyzwyczaić się do światła, ale po pewnym czasie (nareszcie) moja widoczność zaczęła ulegać znacznej poprawie. Ujrzałam kolor bordowy. Nie dosłownie oczywiście. Tego odcieniu był sufit. Natychmiast się uspokoiłam; czyli byłam w hotelowym pokoju. Co jak co, ale takie piękno nie łatwo jest zapomnieć.
Wówczas ujrzałam uchylone okno. Widocznie dwór opanował porywisty wiatr, gdyż zasłona kołysała się mocno w nieokreślonym rytmie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i raz jeszcze przetarłam oczy jak gdyby miałoby mi to w czymś pomóc. Boże … w życiu nie czułam tak wszechogarniającego bólu i złego samopoczucia. Jęknęłam głośno, kiedy coś w mojej głowie ponownie zaczęło pulsować. To zaczynało stawać się nie do zniesienia po zaledwie kilku minutach.
Spojrzałam na drugi bok łóżka.
Sasuke nie było w pomieszczeniu.
Wyostrzyłam zmysły, mając nadzieje, że za chwilę dojdzie do mnie dźwięk lejącej się wody, lecz jedyne co dosłyszałam to rozmowy ludzi, szwędających się po korytarzu. Przypomniałam sobie nagle o obecności zegarka i od razu zaczęłam szukać go wzrokiem.
Zerwałam się z łóżka niczym spłoszona sarna.
 - Już południe?! – byłam tak spanikowana, że zaczęłam zadawać pytania samej sobie.  Grzebiąc w szafie, obrazy z wczorajszej nocy zaczęły do mnie powracać. Festyn, Sasuke, alkohol – no tak! Cholera jasna przecież ja piłam; i to więcej niż przewidywałam. Niewiele brakowało, żebym ze wściekłości nie uszkodziła drewnianych drzwiczek. Ale była też Tomi  wraz z Michio. Na samą myśl o tej dwójce moją twarz rozjaśnił blady uśmiech. Szybko jednak zniknął …ból nie pozwalał o sobie zapomnieć.
 - Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina? – podskoczyłam jak oparzona na dźwięk tego głosu. Raptownie zwróciłam się w kierunku skąd pochodził. Nadawca stał przy drzwiach z tacą w ręku. Ubrany w niesfornie założoną ciemną koszulę, wyglądał bosko. Zamarłam. Kiedy te cholerne drzwi w ogóle się otworzyły? Znowu zaczynało brakować mi charakterystycznego skrzypnięcia z kryjówki Taki.
 - Przepraszam – wyszeptałam szybko. Nadal miałam przecież poczucie winy. – Za dużo wczoraj wypiłam no i …wiesz. Chyba twój scenariusz się sprawdził.
Uchiha wzruszył obojętnie ramionami i wszedł głębiej. Postawszy tacę na drewnianej komodzie, usiadł na łóżku.
 - To prawda. Tachałem się do pokoju. Pamiętasz coś w ogóle z wczoraj?
 - Wszystko – syknęłam oburzona. – Przecież nie byłam, aż tak pijana!
 - Zasnęłaś – stwierdził lakonicznie. Rozdrażniona rzuciłam ubrania z powrotem do szafy i trzasnęłam drzwiami, po czym podeszłam do niego.
 - Zasnęłam ze zmęczenia, dodatkowo było dosyć późno, a ja zazwyczaj chodzę spać po godzinie dwudziestej drugiej. Poza tym to ty zaproponowałeś mi, żebyś mnie poniósł. Gdybym szła na własnych nogach na pewno bym nie zasnęła.
Sasuke prychnął.
 - Na własnych nogach? Ty te nogi miałaś jak z waty. Wolałem cię nieść.
 - Uchiha ty …!
 - Przyniosłem śniadanie – jego głos był opanowany i spokojny. Zdębiałam, kiedy tak bezkarnie przerwał mi moją furię. Wskazał palcem na tacę i opadł z westchnięciem na łóżko. Sakura, co ty właściwie robisz? przemknęło mi przez myśl. Wczorajszy festyn mieliśmy spędzić razem, a ja zobowiązałam się do wprawienia Sasuke w stan dobrej zabawy. Rezultaty były kompletnie inne. Wypełniona po brzegi Sake, wciągnęłam do zabawy dwójkę zupełnie obcych Shinobi. Nawet nie pamiętam co dokładnie mówiłam Tomi? Obawiałam się, że przez alkohol buzujący w żyłach mogłam powiedzieć za wiele.
 - Chyba nie jestem głodna – szczerze? Nawet nie wiedziałam co znajduję się na tacy. Nie interesowało mnie to.
Spojrzałam na Sasuke i ponownie ogarnęło mnie poczucie winy. Diabli wiedząc z jakiego powodu wstał dzisiaj lewą nogę, jednak i tak …wczorajszego dnia zawaliłam na całej, długiej linii.
 - Sasuke – wydusiłam zachrypniętym głosem. Spuściłam szybko wzrok, więc nie dane było mi dojrzeć jego reakcji. Przestrzeń ogarnęła głucha cisza, która w owej chwili jak nigdy działała na moje nerwy. – Sasuke. Naprawdę przepraszam za ten festyn. Wiem, że w ogóle nie chciałeś na niego iść, a dodatkowo spędziliśmy go z dwiema obcymi osobami. Naprawdę tego nie chciałam, ale przez chwilę myślałam, że naprawdę ci się podoba. Co chwila wypatrywałam tylko, czy przypadkiem się nie uśmiechasz – wygłaszając swój monolog, jednocześnie podchodziłam w kierunku łóżka. Uchiha nadal leżał niewzruszony, omiatając wzrokiem sufit. – Sasuke – po raz trzeci wymówiłam jego imię.
Wówczas czarnooki podniósł się do pozycji siedzącej. Pozostałam w bezruchu i z zapartym tchem czekałam, aż wydobędą się z niego jakieś słowa. Kiedy Sasuke gestem ręki nakazał mi się zbliżyć; serce podeszło mi do gardła. Niepewnie spełniłam ten rozkaz.
Potem poczułam ciepłe i silne męski ramiona, które obejmują mnie w pasie. Wytrzeszczyłam oczy i gwałtownie popatrzyłam w dół. Cholerne kruczo-czarne kosmyki zasłaniały mi wszelaką widoczność.
 - Ja też wyobrażałem to sobie inaczej – usłyszałam nagle. Jego głos był śmiertelnie poważny. – Ale Michio okazał się być całkiem w porządku.
 - Nie przeszkadzali ci? – zdziwiłam się.
 - Myślałem, że będzie gorzej. Sakura. Muszę przyznać, że mimo wszystko podobał mi się wczorajszy dzień. Nie zepsułaś mi go. To i tak dosyć dobrze, biorąc po uwagę jak z początku podchodziłem do tego całego festiwalu.
Nie mogłam powstrzymać nadchodzącego uśmiechu. Szczęśliwa oderwałam się od Sasuke i spojrzałam głęboko w jego oczy.
 - Więc wszystko jest okej. I nie masz mi tego za złe?
 - A jakbym miał to co? – zapytał zdumiony. Sama nie miałam bladego pojęcia. Może od środa wyżarłoby mnie poczucie winy.
Poczułam na policzku delikatny dotyk jego dłoni.
 - Zapomnijmy o jutrze – Sasuke chwycił mnie za oba ramiona i przyciągnął bliżej siebie; nasze nocy omal się nie stykały. Zrobiłam wielkie oczy, czekając na dalszy potok zdarzeń. Zapomnijmy o jutrze? Przecież to jeden z najwspanialszych dni mojego życia, o on … - Jutro to przeszłość. Skupmy się na dzisiaj, dobrze?
 - O czym ty mówisz? – spytałam trochę podenerwowana.
 - Powiedziałaś, że nie jesteś głodna – wycedził przez zaciśnięte zęby i szybko mnie pocałował. Wytrzeszczyłam oczy. Znowu zachowywał się w podejrzany sposób. Ten wyraz twarzy …był inny. Może mi się zdawało, ale dojrzałam się w niej wyrzutów. Ale skąd?! Sasuke po prostu zapragnął mnie pocałować. Tak nagle …
Wtedy przerwał. Odsunął mnie w bok, a sam powstał. Przyłożyłam dłonie do klatki piersiowej . Byłam odrobinę rozhisteryzowana; nie lubiłam, gdy tak się zachowywał. Nie było to już nawet tajemnicze, ale jednocześnie pociągające. O nie. To było przerażające. Sasuke uśmiechnął się blado i dotknął moich ramion, po czym powolnym ruchem zmusił mnie do ułożenia na skraju łóżka. Byłam jak szmaciana lalka i jedyne co mnie od niej wyróżniało, to para zielonych tęczówek, wodząca wzrokiem całe ciało napastnika.
 - Sasuke, co ty robisz? – odważyłam się zapytać, chociaż nie spodziewałam się uzyskać odpowiedzi. Czarnooki naparł na mnie swoim ciałem przez co zmuszona byłam się położyć. Nie! To już naprawdę było dziwne. Kompletnie do niego niepodobne!
 - Cicho – usłyszałam jego skupiony szept. To słowo było niczym smagnięcie batem. Starałam się stłumić przerażenie, tak aby nie pomyślał, że Sakura Haruno od zawsze przepełniona jest strachem. Przełknęłam ślinkę, prosząc wszystkie nadprzyrodzone istoty, aby w tym momencie dodały mi pewności siebie.
Szybko jednak przerwałam, gdy Sasuke ponownie zaczął mnie całować. Było to przyjemne, nieziemskie uczucie; jak zawsze. Choć byłam zastraszona, potrafiłam znaleźć w tym trochę przyjemności. W końcu całował mnie Sasuke. Moje marzenie z dzieciństwie, a teraz lider organizacji, w której pracuję. Chrzanić to, kiedy to zdanie przemknęło mi przez myśl, pomyślałam, że kieruje je głównie do strachu.
Ku mojemu zdziwieniu Uchiha w bardzo szybkim tempie zaczął się rozkręcać. Był tuż nade mną, podpierając się jedną dłonią i bezustannie mnie całując, ale jak się okazało jego druga ręka również musiała się czemuś przysłużyć. Wzdrygnęłam się, czując fale drgawek na moim udzie. Wtedy przypomniałam sobie, że nadal noszę sukienkę z wczorajszego wieczoru. Zagryzłam dolną wargę. Próbowałam odnaleźć w sobie spokojną ostroje, gdzie mogłabym się obecnie udać. Jednak wtedy dłoń Sasuke powędrowała wyżej. Zamarłam i przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz znajdzie się w moich majtkach, lecz na szczęście tak się nie stało. Obserwowałam twarz czarnookiego, z której nie odczytałam żadnych emocji. A moja mimika? Nawet ja wiedziałam, że na zewnątrz władzę przejęła histeria. Czułam na czole pojedyncze kropelki potu. Szeroko otwartymi oczami lustrowałam najpierw Sasuke, a potem jego dłoń, która spoczęła na moim brzuchu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ręką Sasuke jest pod materiałem.
Przecież Sasuke cechuję się niezwykłą spostrzegawczością i on nie jest w stanie wyczuć negatywnej energii, emanującej z mojego wnętrza? Coś tu było wyraźnie nie tak, ale zamiast skupiać się na tym, skupiłam się na naszej dwójce.
Pocałunki oddawałam już na siłę, bez żadnych dodatkowych uczuć, sprawiających przyjemność. Byłam spięta jak struna i w tym momencie nawet specjalnie oddychałam szybciej, żeby dać mu jakiś znak. Ale on nie reagował, jakbym była mu obojętna.
Nie reagował, tak jak Eizo…
Gdy myślałam, że to już koniec niespodzianek, dłoń Sasuke znalazła się na mojej piersi. Wzdrygnęłam się mocno i miałam nadzieje, że chociaż to zwróci jego uwagę. Ale on nadal mnie lekceważył. Fakt faktem, że na szczęście miałam stanik i Sasuke nie razie nie podejmował żadnych kroków, aby się go pozbyć. Ale nie. Tego było stanowczo za wiele. Może i nie próbował pozbyć się go w zwyczajowy sposób, to jednak ręką próbował wjechać pod materiał tak, aby dostrzec do mojej nagiej piersi. Nie…
 - Sasuke przestań! – w geście rozpaczy odepchnęłam go mocno od siebie, po czym wczepiłam palce we włosy. Popatrzyłam na niego. Nic nie było takie jak powinno. Sasuke nie być zdezorientowany, ani zaskoczony. Piorunował mnie wzrokiem i teraz byłam pewna, że jest w nich poczucie winy.
Uchiha skrzywił się niezadowolony i położył głowę pod moimi piersiami. Widocznie wyczuł przyśpieszone bicia serca, ponieważ ujrzałam jak jego dłoń powoli się zaciska. Boże, jaka byłam przerażona. Przez chwilę myślałam, że Sasuke …
Ale on nie byłby do tego zdolny, prawda?
 - Jakoś musiałem znaleźć potwierdzenie – powiedział nagle ochrypłym głosem. Otworzyłam oczy jeszcze szerzej (o ile w ogóle było to możliwe). Myślałam, że moje tętno powróci do dawnego tempa, jednak niewiedza w ostatniej chwili przerwała ten proces.
 - Potwierdzenie na co? – chwila zanim wypowiedziałam te słowa, zdawała się trwać wieki. Uchiha leniwie się podniósł i spojrzał w moje oczy. Jego brwi były mocno zmarszczone. Zamrugałam kilka razy, aby pozbyć się wilgoci w oczach.
 - Pamiętasz kiedy wczoraj mnie od siebie odepchnęłaś? – jego głos wyrażał podenerwowanie. A przecież przed chwilą był taki spokojny. Przytaknęłam. – Chciałem sprawdzić czy jest to spowodowane Eizo, czy gwałtem, o którym mi opowiadałaś.
Zamarłam.
 - Sasuke ty …
 - Wiem, że zrobiłem to w perfidny sposób, ale Sakura …ja nie mogę już dłużej czekać. Chcę wszystkiego się od ciebie dowiedzieć i w miarę możliwości znaleźć mężczyznę, który ci to zrobił. Teraz wiem, że coś jest nie tak.
 - Skąd możesz mieć pewność?
Sasuke odetchnął, jakby tą odpowiedzieć od dłuższego czasu miał przygotowaną.
 - Gdybyś zachowywała się normalnie, odepchnęłabyś mnie i zaczęła wyzywać od zboczeńców i napalonych prostaków. Ty jednak starałaś się wytrzymać jak najdłuższej, dodatkowo zmuszając do tego siebie samą.
Załkałam, jednak po moich policzkach nie spłynęła żadna łza. Powinnam być na niego wściekła, prawda? De facto chciał dowieść prawdy, sprawiając mi jednocześnie ból i rodząc u mnie przerażenie.  Nie wiem co się działo.
Wpatrywałam się w niego ślepo, a on we mnie. Pomyślałam nawet przez chwilę, że nigdy nie widziałam tak pochłoniętego przez emocje Sasuke, a jednocześnie zdeterminowanego. Mieszkanka tych dwóch uczuć powodowała prawdziwy chaos.
 - Mówiłaś, że dzisiaj mi powiesz – ciągnął dalej. – Chcę wiedzieć o tobie wszystko Sakura. Chcę znać każdy szczegół twojego życia po tym jak opuściłem Wioskę Ukrytą w Liściach.
 - Ale po co? Jestem tylko cholernym Medykiem w organizacji i …
 - Nie jesteś dla mnie tylko Medykiem i dobrze o tym wiesz – przerwał mi oburzony. – Nie umiem dokładniej tego wytłumaczyć, ale po prostu chcę znać prawdę. Muszę ją znać. Jestem ciekawy tego co działo się z tobą przez te wszystkie lata. Wiem Sakura, że wracanie do tego jest bolesne, ale zaufaj mi. Ja mam zamiar zaufać tobie i również powierzyć ci kilka faktów z mojego życia. Faktów, którymi z nikim się nie dzieliłem.
 - Ufam ci Sasuke – powiedziałam już znacznie donośniejszym głosem. – Ale dlaczego chcesz powierzyć mi te fakty?
 - Po prostu czuję, że tobie mogę je powierzyć – odparł, choć wiedziałam, że nie jest zadowolony ilością pytań, jakie mu zadaje. – A więc dowiem się dzisiaj? – ciągnął dalej z lodem w głosie. – Czy w końcu odważysz się mi to opowiedzieć?
Zajrzałam głęboko do swojego serca, a ono nie dawało mi żadnego znaku, abym miała się czegokolwiek obawiać. Nie czułam również, że będę tego żałować. Ale czy ja jestem gotowa? Czy jestem gotowa zdradzić mu wszystkie największe tajemnice swojego życia? Czy nie wykorzysta tego tak jak Eizo? A może w zmiance o gwałcie nazmyślam, tak aby oczyścić imię swojego byłego narzeczonego.
Tylko co mi to da?
Sasuke już nieraz udowodnił mi, że jest godzien zaufania. Udowodnił mi, że się o mnie martwi, a nawet sam to powiedział.
Próbował mnie pocieszyć, gdy załamywałam się po poronieniu Hinaty, uratował mnie przed bandą Natsuo, kiedy wpakowałam się w kłopoty, opatrzył mi kostkę, kiedy ją zwichnęłam, w spokoju wysłuchał moich zwierzeń na temat piekła jakie przechodzę w Konoha (do teraz nie żałuję, że wtedy mu o tym powiedziałam), zabrał Orichi’ego z Suny, gdy go o to prosiłam, uratował mnie, kiedy zostałam porwana przez Kirimo, walczył w obronie Piasku, łącząc siły z Naruto, stanął w mojej obronie podczas walki z Mari na turnieju, tańczył ze mną na festynie, bronił mnie przed Madarą i zajął się mną po rozstaniu z Eizo…
Ile rzeczy zrobił tylko i wyłącznie dla mnie.
 - Jestem gotowa Sasuke – nie wiedziałam nawet, w którym momencie mój głos rozniósł się po przestrzeni. Uchiha mierzył mnie czujnym wzrokiem, aż w końcu odetchnął. – Co chciałbyś dokładnie wiedzieć?
 - Już ci powiedziałem. Chcę znać każdy szczegół twojego życia po tym jak opuściłem Liścia. Nawet ten mniej ważny …po prostu każdy.
 - Dobrze – wyszeptałam, unosząc się do pozycji siedzącej. Od wczoraj miałam czas na poukładanie sobie wszystkiego, lecz ja cholernie o tym zapomniałam. Zapomniałam, że dzisiaj czeka mnie do zrobienia jedna z największych rewolucji w swoim życiu.
Raz jeszcze spojrzałam na Sasuke, który pomógł mi wstać.
Kochałam go. I to odróżniało jego osobę od moich przyjaciół. Nie traktował mnie tak jak Naruto, więc  z pewnością zareaguje mniej emocjonalnie. Nadal lękałam  się wyśmiania z jego strony, kiedy dowie się kto tak naprawdę jest sprawcą tego całego cierpienia w moim życiu.
 - Nie musisz mówić mi tego od razu – jego głos dotarł do moich uszu.
 - Najpierw przydałby nam się ciepły prysznic – dokończyłam, siląc się na uśmiech. Szybko jednak z niego zrezygnowałam, widząc jak marnie mi idzie. Sasuke westchnął i wskazał na drzwi od łazienki.
 - Pójdę pierwszy, a ty za ten czas zjedz śniadanie. Wolisz być tutaj czy wyjść na zewnątrz?
 - Na zewnątrz – odpowiedziałam bez wahania. – Przejdziemy się na jakiś spacer, dobrze?
 - Dobrze – powiedział i zniknął za drzwiami łazienki. Od razu zasiadłam przy stole, wlepiając wzrok w zastygłą kawę i kilka ciastek polanych czekoladą.
Odkąd jestem w organizacji Sasuke zrobiłam już jedną rewolucję. Powiedziałam Eizo o moich prawdziwych uczuciach. Bałam się furii, bałam się, że mnie uderzy, albo zabiję …a on przyjął to zupełnie inaczej niż przypuszczałam. Był niezwykle spokojny i odszedł. To był dla mnie znak, że naprawdę się zmienił, ale i tak …nie potrafiłabym go pokochać po tym wszystkim. Tym bardziej, że w moim sercu od zawsze był Sasuke …chyba uczucie z dzieciństwa nie było do końca przypadkowe.
Teraz czeka mnie druga rewolucja. Wyznanie prawdy. Nie czułam się w pełni gotowa, ale wiedziałam, że prędzej czy później Sasuke to ode mnie wyciągnie.
Włożyłam do ust jedno ciastko i popiłam szybko kawą. Serce biło mi jak młotem, ale wierzyłam, że uda mi się w końcu pokonać targające mną bezustannie uczucie.
Strach …
*
Od Sakury biła nieprzyjemnie nerwowa aura. Potrafiłem ją wyczuć, będąc zaledwie kilka centymetrów obok niej. Rozumiałem targające nią emocję – wszystko rozumiałem. Dlatego też nie odzywałem się, ani nie stosowałem żadnych dziadowskim prób pocieszenia. Jeszcze bym ją tym zniechęcił. Ona była wręcz zmuszona do wyznania mi prawdy. Miałem przeczucie, że będę w stanie pomóc jej przejść przez to piekło, które przeżywała w Konoha. Myślałem również nad naszymi pocałunkami w hotelowym pokoju. Czułem się z siebie dumny, ponieważ nie zaliczałem się do osób, które łatwo mogą opanować swoje żądze, a Sakura cholernie mnie pociągała.
Trzymając się za ręce, wyszliśmy na dwór. Wtedy zacząłem dogłębniej zastanawiać się dlaczego tak bardzo potrzebuję czuć, że nasze dłonie się ze sobą splatają. Od kiedy pierwszy raz tego doświadczyłem, zrozumiałem, że tak nieziemskie doznanie chciałbym przeżywać jak najczęściej.
Pogoda dopisywała. Jedyną niedoskonałością byli naturalnie ludzie, których nadal było mnóstwo. Każdy z nich czekał na otwarcie drugiego, a zarazem ostatniego dnia festynu. Ale z innej strony tłum działał również na naszą korzyść. Nikt nie zwracał szczególnej uwagi na poszczególne jednostki ludzkie. Razem z Haruno mogliśmy swobodnie przemieszczać się po całej wiosce, nie obawiając się, że zostaniemy przez kogoś zauważeni.
 - Chcesz iść do jakiegoś konkretnego miejsca? – zwróciłem się do niej, kiedy przez nami rozciągnęła się główna uliczka Kiri. To właśnie tu za kilka godzin rozpoczną się wszystkie uroczystości, a wolną dotychczas przestrzeń opanują budki wraz ze sprzedawcami.
Sakura pokiwała twierdząco głową.
 - Masz coś przeciwko temu, żebyśmy poszli do parku? – starała zatuszować cały smutek, lecz nigdy nie była dobrą aktorką. Zaczynałem mieć coraz większe wyrzuty przez to, że tak ją do tego zmusiłem. Ale nie potrafiłem pohamować ciekawości.
 - W porządku – odparłem w końcu.
Sakura zamruczała pod nosem słowa, których nie potrafiłem pojąć i ruszyła przed siebie. Przynajmniej wiedziałem, że zna drogę do parku, ponieważ ja nie miałem bladego pojęcia jak poruszać się po Kiri. Najbardziej znaną wioską była dla mnie Konoha, a zaraz potem Suna. Kiri i Iwa to odwieczne tajemnice.
Po chwili dotarliśmy do parku. Nie wiem…może akurat była taka pora, lecz na kamiennej dróżce nie dojrzałem się żywego ducha. Nawet te charakterystyczne dla każdego parku ławeczki były wolne i tylko kusiły, abym na nich zasiadł. Ja jednak wbiłem wzrok w Sakurę, która nadal miała spuszczoną głowę i maltretowała spojrzeniem niewielki kamień. Chyba przypadł jej do gustu, ponieważ zaczęła go delikatnie kopać.
Rozdrażniony zacisnąłem dłoń na jej ręce i tym razem zadecydowałem, że to ja wybiorę miejsce, gdzie odbędzie się cała spowiedź (nie żebym był księdzem, czy coś). Haruno szła za mną potulnie niczym baranek i musiałem przyznać, że zaczynało brakować mi jej ostrego temperamentu. Od kiedy robi to, co jej karze, nie wyrzucając przy tym żadnych pretensji? Westchnąłem ciężko kierując się jak najgłębiej parku. Stąpaliśmy i stąpaliśmy, a ja jedynie czekałem, aż główną uliczkę zasłonią nam drzewa i krzewy. Może to dziwne, że myślę o tym w takim momencie, lecz zauważyłem że niemal każda wioska jest urządzona w poprzednim stylu. Park w Sunie również pamiętam dzięki mojej histerycznej chęci ukrycia za koronami drzew. Tyle, że tym razem zależało mi na prywatności, a przedtem uciekałem od Kage, od których roiło się w Piasku.
 - Tu będzie dobrze – zakomunikowałem, obracając się w tył i ostatni raz dokonując analizy otoczenia. Znajdowaliśmy się na końcu kamiennej dróżki, a na lewo od nas stała jedna z ciemno-brązowych ławek. – Siadamy?
 - Wolę stać.
 - Jesteś pewna? Głowa cię nie boli po wczoraj? – sam zdziwiłem się ile troski zawierał mój głos.
 - Boli. To oczywiste, ale za chwilę mi przejdzie. Poza tym lepiej mi się mówi, kiedy stoję – dukała ochryple i niewyraźnie. Kiedy w końcu podniosła wzrok, niepokój czający się w jej oczach wręcz mnie oślepił. - Mam zacząć od czegoś konkretnego? – spytała.
 - Zależy jak ci wygodniej. Po prostu opisz mi to, co działo się po moim odejściu.
 - Wszystko?
 - Wszystko – powiedziałem spokojnie. Zauważyłem jak Sakura gorączkowo na zmianę zaciska i rozluźnia pięści. Wyglądała cudownie. Biała sukienka na ramiączkach, sięgająca na kolan powodowała, że przy długich, różowych włosach, które przy końcach przeistaczały się w fale, wyglądała jak anioł. Może efekt psuł ciemny płaszcz. Oboje na wszelki wypadek zadecydowaliśmy się nimi osłonić.
 - To może zacznę od śmierci … - mówiąc to, zakaszlnęła. – Od śmierci moich rodziców.
*
 - Od śmierci – powtórzył, w ostatniej chwili tłumiąc zdziwienie. To naprawdę niepojęte. Od niemal pięciu lat nie ośmieliłam się nawet wrócić wspomnieniami do tego dnia – przynajmniej nie celowo. Najczęściej nawiedzały mnie w momentach, gdy obserwowałam jakąś szczęśliwą rodzinkę, która minęła mnie na uliczkach Konohy.
Znowu omiatałam spojrzeniem maleńki kamyczek. Nie potrafiłam patrzeć w oczy Sasuke, miałam więc nadzieje, że ten członek natury jakoś mi dopomoże. Uchiha stał w milczeniu i czekał cierpliwie. Nie chciałam, aby musiało mu to długo zając.
Wzięłam głęboki wdech i przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie niespokojnie biło moje serce.
 - Miałeś rację mówiąc, że byłam psychopatycznie załamana po twoim odejściu. Naprawdę było ze mną źle i nawet nie zaprzeczałam, kiedy rodzice i przyjaciele twierdzili, że to nie jest normalne. Wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak. Tylko przy Naruto starałam się udawać szczęśliwą. Wtedy kiedy walczyliście …przepraszał mnie z tysiąc razy za to, że nie sprowadził cię do wioski.
Z początku miałam na celu niezauważalne zerknięcie na Sasuke, lecz finalnie nasze spojrzenia się spotkały. Sądząc po jego mimice, ogarnęły go wspomnienia.
 - Tak czy inaczej, nie chciałam, aby czuł się winny – mówiłam dalej, powracając do poprzedniego stanu. – Śmierć moich rodziców była jedynie dodatkowym ciosem i ręką, która zepchnęła mnie do przepaści. To stało się tak szybko, że nawet nie zdołałam o tobie zapomnieć. Tak jakby ktoś zaplanował specjalnie nałożyć jedno cierpienie na drugie.
 - Co się wydarzyło? – jego głos był śmiertelnie poważny.
Upiory z przeszłości nawiedziły mnie. Przeżywałam to raz jeszcze, jednocześnie przelewając to w słowa, tak aby Sasuke mógł również stać się uczestnikiem tego wydarzenia.
 - Mito szybko! – matka wbiegła do domu, jak gdyby goniła ją wataha rozwścieczonych wilków. Przerażona raptownie weszłam do głównego salonu. W ręku trzymałam niedojedzoną kanapkę, a jej okruszki znalazły się bezszelestnie na ziemi.  Spojrzałam na moją rodzicielkę i nie mogłam wyjść z szoku. Była spocona, oczy miała szeroko otwarte, oddychała ciężko, a zaciśnięte pięści przyłożone przyłożyła do klatki piersiowej – pierwszy raz widziałam ją w takiej odsłonie.
 - M..mamo? – wychrypiałam. Kiedy moja matka mnie zauważyła, niemal natychmiast tu pobiegła i wepchała z powrotem do kuchni. – Mamo, ale co się dzieje?! – krzyknęłam.
 - Siedź tam skarbie i się nie ruszaj, dobrze? Oni nie mogą cię zauważyć. – rozgorączkowany uśmiech na zrozpaczonej twarzy wcale nie mnie uspokoił. Siłowałam się chwilę z mamą, a kiedy zamknęła mi przed nosem drzwi, zdezorientowana szybko je otworzyłam.
 - Mamo! Powiedz mi co się dzieje!
W tej samej chwili do salonu wszedł ojciec.
 - Rin? – zapytał, zbity z pantałyku. Kobieta zrezygnowała z dalszej walki ze mną i bezradnie osunęła się na ziemię. – Rin! – tato pobiegł do niej i przykucnął.
Również chciałam znaleźć się przy nich, jednak wówczas do moich uszu doszedł cichy szept matki.
 - Oni mnie znaleźli Mito, znaleźli …
 - Kto? – wtrąciłam już kompletnie zszokowana. Myślałam, że taka sama reakcja wystąpi u mojego ojca, lecz zauważyłam jak jego brwi mocno się marszczą, a potem twarz kamienieje. – Tato! – wrzeszczałam dalej. Czułam się zupełnie lekceważona.
 - Przejdziemy przez to razem. Nie zostawię cię – powiedział hardo. – Gdzie są i jak się dowiedzieli?
 - Nie mamy czasu. Oni już tu idą. Musimy ukryć Sakurę.
Wtedy spojrzenia moje i ojca skrzyżowały się.
 - Sakura – zaczął głosem, wykluczającym wszelkie dyskusję. – Idź na górę do swojego pokoju.
I on myślał, że go posłucham?
 - Tato co się dzieje? Kto przyszedł po mamę i …
 - Skarbie proszę – wtrąciła się siedząca na ziemi kobieta. Wtedy spostrzegłam jak po jej policzkach spływają łzy. Łzy …takie prawdziwe, krystaliczne. Nigdy, nigdy przenigdy nie widziałam jak moja mama płacze. Nie cechowała się żadnym silnym, kobiecym charakterem. Właściwie od zawsze uważałam ją za wrażliwą i delikatną, ale jednocześnie roześmianą. W tym momencie zniknął grunt pod moimi nogami. Byłam jak w trasie. W jednej chwili czekałam, aż matka wróci z biura Hokage, a w drugiej trzęsłam się niemiłosiernie, oczekując wyjaśnień.
 - Sakura – wycedził tato, napinając mięsnie szczęki. Widząc mamę również stał się bardziej nerwowy. – Wszystko ci wyjaśnię, ale proszę …idź do pokoju.
 - Ale …
 - Sakura – ostrzegł mnie.
 - Ale tato, ja …
 - JUŻ!
Cofnęłam się krok w tył, słysząc z jaką wściekłością wrzasnął na mnie. Odruchowo zerknęłam na mamę, która smarkała w jego rękach. Nagle jej wielkie, zielone oczy otworzyły się, a smutek jaki ujrzałam, przeszył całe moje ciało.
Uśmiechnęła się. Pomimo tego wszystkiego zdołała to zrobić i bynajmniej nie wyczułam w tej chwili nic sztucznego, ani wymuszonego.
 - Będzie dobrze skarbie – szepnęła. Wtedy mój ojciec wstał i wskazał palcem na schody, prowadzące do mojego pokoju.
 - Sakura proszę, idź …Wszystko ci wyjaśnię.
To były ostatnie słowa jakie słyszałam z jego ust. To było ostatnie spojrzenie mojej matki. Takie ufne, wypełnione nadzieją – tak dobrze zapamiętane. Ten ułamek sekundy obijał się o moją głowę niczym stado wściekłych os. Nosiłam go w sobie gnając schodami do wyznaczonego miejsca.
 - Pamiętaj, żeby się nie wychylać. Oni nie mogą cię zobaczyć! – usłyszałam w tle stłumione wołanie ojca, a jedyne co krążyło po mojej głowie to pytanie Kto? Kto nie może mnie zobaczyć? Serce waliło mi jak młotem, ale odrobinę się uspokoiłam na myśl o wykrzywionych ustach mojej rodzicielki.
Wleciałam jak burza do swojego pokoju z wybałuszonymi oczami. Nie mogą mnie zobaczyć, to prawda. Ale ja chcę zobaczyć kim oni są. Powoli podeszłam do okna. Niespokojny oddech i adrenalina w moich żyłach utrudniały cały proces, ale nie mogłam odpuścić. Wychyliłam się zza ściany, nad wyraz ostrożnie.
Wtedy ujrzałam tą scenę.
Moi rodzice szli chwiejnym krokiem okrążeni niesamowitą ilością nieznanych mi dotąd osób. Każdy z nich ubrany był na czarno, a w ręku dzierżył katanę. Przeraziłam się. Co chcą zrobić z mamą i tatą? Gdzie ich prowadzą? Od nadmiaru pytań, zakręciło mi się w głowie, lecz ostatkiem sił podtrzymałam się parapetu. Wodziłam za nimi wzrokiem póki nie zniknęli wśród ciemności. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a na dworze padał intensywny deszcz.
Skarbie …
No i co się do cholery wydarzyło? Spanikowana mama wpada do domu, karząc mi się schronić przed nimi. Tajemniczymi ninja, z którymi dotąd nie miałam styczności. Korciło mnie, aby już teraz udać się za nimi lub przynajmniej do gabinetu Tsunade, jednak słowa ojca nadal krążyły w moim umyśle. Zaczęłam płakać i jedyne czego byłam pewna to, że odpuszczę sobie jutrzejszy trening z Naruto i mistrzem Kakashi’m.
 - Tydzień potem Tsunade otrzymała potwierdzenie, że Mito i Rin Haruno otrzymali karę śmierci – zakończyłam słabym głosem. W gardle miałam zupełnie sucho, ból głowy ponownie o sobie przypomniał. Nie wiem z jakich powodów na moich policzkach nie było łez. Może te obrazy pojawiały się u mnie zbyt często i zdążyłam od nich przywyknąć. Popatrzyłam na Sasuke, który stał z rozchylonymi ustami. – Rozumiesz to? – kontynuowałam, nie szczędząc wyrzutów. – Tsunade otrzymała jedynie potwierdzenie. Potwierdzenie! To nie był nawet list z tandetnymi kondolencjami!
 - Ale za co zostali ukarani? O co chodzi?
 - Ażebym ja to wiedziała! Tsunade pokazała mi cały list. Pochodził z wioski, o której nigdy nie słyszałam. Pisało tam, że kara bierze pod uwagę zdradę. Hokage nie mogła nic zrobić, ponieważ ta wioska miała prawo do moich rodziców.
 - Co to oznaczało? – pytał nadal zszokowany.
 - Moja matka … - zaczęłam, przełykając ślinkę. – Urodziła się w tej wiosce. Podobno uciekła, co było niezgodne z prawem. Poślubiła mojego ojca i ułożyła sobie życia w Konoha, a oni ją znaleźli. Według tego co powiedziała mi Tsunade, skoro moja matka urodziła się w tej drugiej wiosce i bez wiedzy tamtejszego Kage lub przywódcy – nie mam pojęcia jak funkcjonowała tam władza –  uciekła, Tsunade nie mogła sprzeciwiać się z ich wolą. Niewiedziała również jak to się stało, że mojej matce pozwolono zamieszkać w Liściu, przyjmował ją tutaj Czwarty.
Rin Haruno nie jest i nigdy nie była mieszkanką Wioski Ukrytej w Liściach.
 - A twój ojciec?
 - Również podlegał karze jako pomocnik. Przyznał się do tego, że wiedział o ucieczce mamy i pomagał w jej kryciu.
 - Ale jak oni …
 - Sasuke, proszę – weszłam mu w słowo i przystawiłam palcem do jego ust. – Nie chcę zagłębiać się w ten temat. Możemy go na tym zakończyć? Wystarczy mi to, że żyję w niewiedzy co tak naprawdę kierowało moją matką. Tsunade wedle jej życzenia zabroniła mi udawać się do tej wioski. Obawiała się, że mnie również będą chcieli uśmiercić. Tak naprawdę wolałabym wtedy umrzeć z nimi, tyle że byłam dość surowo pilnowana ze względu na mój stan psychiczny.
 - Mogę zadać ostatnie pytanie? – mówiąc to, usiadł na ławce i poklepał miejsce obok. Pokręciłam głową, odmawiając jego propozycji, ale zaraz potem skinęłam przypominając sobie o jego wcześniejszym pytaniu. – Co to za wioska, w której panują tak ostre reguły?
 - Zowią ją Zankoku* - przynajmniej tyle udało mi się dowiedzieć. Leży poza Krajem Ognia i nie utrzymuje z nikim kontaktów. Jednak Konoha, Suna, Iwa i inne wioski wiedzą o tym, że stamtąd nie można uciekać i zobowiązani się zgłaszać, kiedy spotkają takiego Ninje.
 - Więc ktoś musiał donieść na twoją matkę i … ah tak, zapomniałem – wybełkotał, widząc jak piorunuję go spojrzeniem.
Westchnęłam głęboko, mając cichą nadzieje, że szybko pozbędę się tych wspomnień. To nie było przypuszczenie, tylko pewność, że wśród przyjaciół mojej matki znalazł się zdrajca.
 - Możesz mówić dalej – ponaglił Sasuke. – Dobrze ci idzie.
 - Tak myślisz? – uśmiechnęłam się blado. Pomimo, iż nie płakałam, oczy mnie piekły i byłam zmuszona przetrzeć je delikatnie ręką.
Sasuke umieścił dłoń na moim ramieniu. Zadrżałam pod wpływem jego ciepłego i kojącego dotyku. Zerknęłam na niego, a on jedynie się uśmiechnął:
 - Wiesz, że nie jestem w tym dobry, ale naprawdę przykro mi z powodu śmierci twoich rodziców.
Gorąca fala krążyła mi z krwią w żyłach. Ujęłam jego rękę i zaczęłam bawić się opuszkami palców. Wiedziałam, że muszę przestać zadręczać się myślami o matce i ojcu. Przełknęłam ślinkę, aby wypowiedzieć ostatnie zdanie na ich temat, a potem przejść do kolejnych zdarzeń.
 - Nie chciałam tak łatwo odpuścić. Nie lubię żyć w niewiedzy. Chciałam zacząć ciężej trenować, a moim celem stało się odwiedzenie Zankoku i zdobycie potrzebnych dla mnie informacji. Nie powiedziałam nic Tsunade, z kolei dla Naruto jak i dla wszystkich innych mieszkańców moi rodzicie zginęli na misji – urwałam, aby poprawić niesforny kosmyk włosów, który upadł na moje ramię. – Ale minęło kilka miesięcy, potem lat …Stawałam się coraz to silniejsza, a Naruto pomógł mi zapomnieć o przeszłości. Chodziłam również do psychologa pod namową Tsunade. Potem oboje zaprzyjaźniliśmy się bardziej z drużyną Hinaty. Wtedy właśnie dowiedziałam się, że Kiba i kilku innych są w oddziale ANBU. Pomyślałam, że również chciałabym do niego należeć. Od zawsze kojarzył mi się jako najpotężniejsza broń każdej wioski.
 - I zostałaś przywódcą – wtrącił się Uchiha, a ja zdziwiłam się czując w jego głosie nutkę podziwu i fascynacji. Mimo tego pokręciłam raptownie głową. Pięści nadal miałam mocno zaciśnięte i nie miałam zamiaru luzować uścisku póki nie uporam się z całą przeszłością.
 - To nie było takie łatwe jak ci się wydaję – ciągnęłam. – Ale wtedy …czułam się naprawdę szczęśliwa. Po raz pierwszy od tak dłuższego czasu. Zajęłam się pracą w Domu Dziecka i zdawało się, że nic nie może stanąć  mi na przeszkodzie. Potem poznałam  Deidare …
Zauważyłam jak twarz Sasuke stężała. Westchnęłam z rozbawieniem, aby mówić dalej.
 -  Hej! Ty tam! – z mojej krtani wydobył się głośny okrzyk. Przez chwilę zdawało mi się, że fala uderzeniowa zmiecie wszystko z powierzchni ziemi, lecz pod pewnymi względami tak się nie stało. Obróciłam się w tył. Kiba i Sai utknęli gdzieś w lesie. Uh! Wiedziałam, że Akatsuki jest groźnym przeciwnikiem – perfekcyjnie wszystko zaplanowali, rozdzielając nas.
Jednak teraz punktem kulminacyjnym w całej historyjce był wysoki, długowłosy blondyn, odziany w płaszcz, który zaczynał działać mi na nerwy. Mężczyzna obrócił się gorączkowo, ale kiedy mnie ujrzał, tylko prychnął.
 - Kolejne ANBU z Konohy? Myślałem, że moi kumple was załatwili – zaczął kpiarsko.
Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że może być groźnym przeciwnikiem (chodź uwierzcie, że z wyglądu wcale się tak nie zapowiadał). Zaczęłam rozglądać się po terenie. Znajdowaliśmy się w mocno naruszonej części lasu, tuż przy niewielkim stawie. Kilka drzew stało w płomieniach, a grunt pod nami był zmasakrowany.
Zrobiłam krok w przód.
 - Twoi kumple się są tak silni jak im się wydaję. A teraz na rozkaz Piątej Hokage zatrzymuję cię i zabieram do Konohy na osąd!
Członek Akatsuki stał niewzruszony, nadal bacznie wypatrując czegoś wśród głębin lasu. Wtem popatrzył na mnie i gestykulując, kazał mi się uspokoić.
 - Przykro mi księżniczko, ale mam tu dość poważne interesy dlatego nie mogę się nigdzie z tobą zabrać. Może kiedy indziej.
 - Ty chyba sobie kpisz?! – żyłka na moim czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. – Nie przebyłam takiego kawału drogi, po to, aby usłyszeć coś takiego! Zbieraj manatki i idziesz ze mną!
Jednak on wbił we mnie swój wzrok, jak gdybym była istotą z obcej planety. Wzruszyłam bezradnie ramionami, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
 - Na pewno jesteś z Konohy? – skrzywił się, a kiedy zaczął do mnie podchodzić, instynktownie cofnęłam się w tył. Nie żebym się bała. O nie! Przywódca ANBU niczego się nie boi, ani nie okazuje wewnętrznych emocji. Cofałam się więc z kamienną twarzą, myśląc nad tym, czy przypadkiem nie przydałoby się zamienić w klon w razie wszelkich wypadków.
 - J…jestem – wychrypiałam.
Z ust mężczyzny wydobyła się głośna salwa śmiechu.
 - Jesteś naprawdę dziwna, księżniczko …
 - Mam na imię Sakura – poprawiłam go, choć nadal patrzyłam przed siebie jak półgłówek, nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji.
 - To ładne imię. Ja jestem Deidara.
 - Mam rozkaz twojego zatrzymania – przypomniałam mu, rezygnując z wszelkich grzeczności. – Nie przyszłam tu, aby zawierać nowe znajomości.
 - Nie mam czasu na ciebie – syknął. Gdy jego głowa po raz kolejny zaczęła nerwowo się rozglądać, nie wytrzymałam:
 - O co ci chodzi? Ktoś się goni czy co?
Prychnął.
 - Jestem członkiem najgroźniejszej organizacji Akatsuki, a ty się pytasz czy ktoś mnie goni? – zironizował i nagle schylił się, aby jego twarz znajdowała się bliżej mnie. – Słuchaj księżniczko. Aktualnie mam problem z pewnymi sukinsynami z Suny.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i rzuciłam mu oskarżycielskie spojrzenie.
 - I co ja mam do tego? Przyszłam cię tu zatrzymać! Jesteś groźnym przestępcą!
 - Tak, tak … - udał wynudzonego. – Jestem naprawdę groźnym mordercą, który zabija każdą napotkaną istotę.
 - Chcesz mi powiedzieć, że nikogo nie zabiłeś?
 - Daj spokój. A wyglądam na takiego? – wyszczerzył się, wskazując palcem na swoją osobę. Przez chwilę pomyślałam, że znajduję się w towarzystwie Naruto, a nie nieznanego mi dotąd członka ściganej organizacji Akatsuki.
Może to właśnie ten aspekt zadecydował o mojej łagodnej postawie względem niego.
 - Więc grzecznie proszę cię o dwie rzeczy – ciągnął dalej. – Albo znikniesz mi z drogi i pozwolisz w spokoju pozbyć się tych kilkoro ninja, albo mi pomożesz.
Myślałam, że zakrztuszę się własną śliną.
 - Pomogę?! – wrzasnęłam.
 - Nie krzycz tak, przecież stoję obok – burknął, zakrywając uszy rękoma. Odetchnęłam głęboko. Spokojnie Sakura, spokojnie. Wiem, że jeszcze nigdy w życiu nie przytrafiła ci się tak dziwna sytuacja i nigdy nie przypuszczałaś, że członek Akatsuki poprosi cię, a pomoc, ale równie dobrze to może być zwykła pułapka i …
 - Po co właściwie jesteś w Akatsuki? Skoro podobno jesteś taki dobroduszny? – zapytałam całkowicie załamana potokiem spraw.
Zamyślił się na krótką chwilę, po czym zaczął palcem pocierać swój podbródek.
 - Od zawsze byłem zbyt porywczy. Zresztą życie w wioskach to nie moja bajka. Trzeba się dostosować do jakiś głupich reguł, a misję dostajemy raz na trzy lata – przerwał na chwilę i obdarował mnie szarmanckim uśmiechem. – Ta. Dołączyłem się do Akatsuki, żeby w moim życiu było odrobinę adrenaliny.
 - Cha! Właśnie! Chciałeś adrenaliny to ją masz – wzruszyłam ramionami, wskazując na korony drzew, znajdujące się za nim. Kilka sekund temu ja również byłam w stanie wyczuć nagromadzenie chakry, które zmierzało w tym kierunku.
Deidara opuścił ręce, a zaraz potem spojrzał na mnie z udawanym grymasem sześcioletniego dziecka, któremu nie kupiono upragnionej zabawki.
 - Dobra – westchnął. – Może nie do końca o taką adrenalinę mi chodziło.
Zaśmiałam się z wyrazu jego twarzy. Naprawdę mnie rozbawił. W owej chwili poczułam coś dziwnego. Poczułam, że mogę mu ufać i choć jeden jedyny raz postąpić wbrew regułą. Byłam tak zafascynowana, że zapomniałam założyć maski ANBU, z której byłam niegdyś tak dumna.
Nie wiedziałam jak bardzo będę tego żałować.
 - Tak bez niczego pomogłaś Deidarze? – dziwił się Sasuke, wpatrując we mnie. Jego wyraz twarzy nadal wyrażał zaskoczenie, lecz nie tak wielkie jak podczas opowieści o moich rodzicach. Uśmiechnęłam się szybko, wspominając Deidare i dzięki temu całkowicie pozbyłam się myśli o rodzinie.
 - Tak pomogłam mu. Wiem, że byłam naiwna, ale dzięki temu zdobyłam nowego przyjaciela. Potem wiele razy spotykaliśmy się, a ja zrozumiałam, że Deidara jest ode mnie silniejszy.
 - Trenował cię?
  - Tak. Nauczył mnie trochę i dzięki temu wspięłam się jeszcze wyżej. Oczywiście nikt z Konohy nie miał pojęcia o tym, że kontaktuje się z Deidarą. Ale dowiedziałam się, że Akatsuki przestało ścigać Naruto i Kyuubi’ego. Wiedziałam również o rożnych innych niebezpieczeństwach i wiele razy pomogłam wiosce.
 - A potem co? – zapytał jakby moja historia nie była dla niego dość syta.
Wzdrygnęłam się. Bo właściwie co się wydarzyło? Żyłam szczęśliwa wśród dwójki zakochanych przyjaciół i członków mojego oddziału. Wszystko było idealne. Myślałam, że moje życie wreszcie wróciło do normy i choć nadal tęskniłam za rodzicami, coś wewnątrz mnie mówiło mi, że wszystko z nimi w porządku.
 - Sakura – ponaglał mnie Uchiha. Wtedy doszło do mnie, że najwidoczniej spodziewał się usłyszeć tego, co od samego początku było przyczyną tej rozmowy.
Spuściłam wzrok i mocniej przyciągnęłam zaciśnięte dłonie do mojej klatki piersiowej. Musiałam zebrać sobie w siłę, aby nawet w tym momencie nie uronić żadnej łzy. Musiałam być przygotowana na wszelkie reakcje ze strony Sasuke; nawet na bezczelnie wyśmianie. Układałam sobie wszystkie wydarzenia po kolei, czując na sobie palące spojrzenie Sasuke.
 - W…wtedy …po tym jak Naruto został Hokage, a ja …a ja byłam szczęśliwa. Wtedy Naruto przyprowadził do Konohy kilka osób z Suny, którzy chcieliby zamieszkać w Liściu. Tak właśnie poznałam Eizo.
Nie. Nie umknęło mi, gdy rysy twarzy Sasuke nagle stężały.
 - Myślałam, że jestem największą szczęściarą świata – powiedziałam z głupim uśmieszkiem. – Eizo był naprawdę przystojny i niemal wszystkie dziewczyny z Konohy były nim zainteresowane. Ale on wybrał mnie, a ja byłam nim w pełni zafascynowana.
 - Kochałaś go? – zapytał nagle, co wywołało u mnie kompletne zdezorientowanie. Nie mogłam powstrzymać ciekawości i spojrzałam na niego. Jego oczy zasłaniały kruczo-czarne kosmyki włosów, a głowę miał lekko schyloną.
Przełknęłam ślinkę.
 - Tak. Zaraz potem byliśmy razem na festynie, a ja już wiedziałam, że to jest mężczyzna dla mnie. Hinata była taka szczęśliwa. Zawsze powtarzała, że jedyne czego brakuje mi do pełnego szczęścia to przystojnego faceta – zachichotałam cicho, choć ten śmiech był tak sztuczny, że samej siebie nie byłam w stanie oszukać. Chciałam jakoś uciec od nieprzyjemnych myśli.
Czułam się tak jakbym przeżywałam to jeszcze raz.
Najpierw nieopisane szczęście wśród przyjaciół, potem nadzieja na szczęśliwą miłość i zakochanie na zabój – jak to określiła Hinata. A teraz czekało mnie …prawdziwe rozczarowanie. Mimo to chciałam mówić dalej. Ufałam Sasuke i zobowiązałam się do powiedzenia całej prawdy. Obiecała mu to. A ja nigdy nie łamię danego słowa.
 - Byłam szczęśliwa – mówiłam dalej, przyciągając ręce pod samą szyję. – Zostaliśmy parą. Wszyscy nam zazdrościli. I chociaż Eizo nie był specjalnie silnym Shinobi to jednak w moich oczach pozostawał wspaniałym, czułym mężczyzną, który …
 - Nie chcę słuchać tego jak bardzo byłaś nim zafascynowana – jego hardy głos przerwał mój wewnętrzny mętlik. Podskoczyłam przerażona surowym tonem. Uchiha spozierał mnie spojrzeniem, które mogłoby zabić. Nagle uniósł do góry jedną dłoń i chwycił nią moją, odłączając od mojego ciała. Patrzyłam jak powoli prostuje moje palce, a zaraz potem plecie nasze ręce w jedno. – To jak bardzo był dla ciebie idealny, doprowadza mnie do szału – powinnaś o tym wiedzieć.
 - Tak, ale … - zaczęłam się jąkać.
 - Wydaje mi się, że ominęłaś jeden fragment.
 - Co? Ale Sasuke …
 - Ominęłaś go z pewnością. A ten fragment jest jednym z ważniejszych. Nie chcę słuchać o twoim zafascynowaniu Eizo …nie chcę ….
Najpierw był wściekły, a teraz westchnął bezradnie ujmując moją drugą dłoń. Niespodziewanie zbliżył się do mnie, a jego oddech drażnił moje czoło. Uwielbiałam być tak blisko. Uwielbiałam, ponieważ zawsze wtedy chciałam go objąć i zarazić się tą gorącą falą przyjemności.
 - Przecież mówiłeś, że chcesz wiedzieć wszystko o mnie i o Eizo …
 - Bo chciałem – stwierdził, zbliżając się. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, lecz on odsunął się, aby móc na mnie spojrzeć. – Zastanawiałem się czemu tak dziwnie się przy nim zachowujesz, dlatego chciałem wiedzieć. Ale …chyba sam ostatnio do tego doszedłem.
Wytrzeszczyłam oczy. Czyżby …czyżby Sasuke domyślił się …? Znów poczułam się w jego ramionach jak słaba, porcelanowa lalka.
 - To z…znaczy? – wybełkotałam.
Westchnął.
 - Bałaś się jak zareaguje na wiadomość, że nic do niego nie czujesz …eh! To takie niezrozumiałe! Nie kochasz go, a teraz mówisz mi jak bardzo byłaś nim zafascynowana …nic nie rozumiem – mamrotał do siebie, ocierając twarz rękoma. Odetchnęłam z ulgą, chociaż wzrok, którym mnie obdarował był jak zimny kubeł wody.
 - Sasuke … - zaczęłam, patrząc głęboko w jego oczy. – Pozwól, że teraz wszystko ci wyjaśnię, dobrze? Daj mi najpierw skończyć, a wtedy zrozumiesz.
Z jego wnętrza wydobył się cichy charchot. Wybałuszyłam oczy, gdy raptownie chwycił mnie za ramiona i potrząsnął.
 - Ale ja chcę widzieć kto cię zgwałcił do cholery! Ten kretyn w ogóle mnie nie interesuje! Powiedziałaś, że było to tuż po moim odejściu! Sakura, błagam! Nie omijaj tego ani nie wciskać mi kitów tylko powiedz wreszcie prawdę!
Jego krzyk wcale nie ułatwiał mi sprawy, lecz nie obwiniałam go. Skąd Sasuke mógł wiedzieć jak żałośnie potoczyło się moje życie i jak wielki błąd popełniłam …poddając się.
 - Sakura – zawarczał niecierpliwie.
Czy to jest ta chwila? pytam samą siebie, choć wiem, że nie udzielę na to odpowiedzi. Spoglądam na niego spod różowych kosmyków. Obraz Sasuke zadawał mi się zamazany, ale to pewnie przez natłok myśli. Ale obiecałam mu, prawda? Nie mogę teraz tego zniszczyć. Może rzeczywiście ominę szczegóły i przejdę do punktu kulminacyjnego?
Sakura Haruno drżała jak gdyby stała naga przy temperaturze minusowej, ale była harda i odważna. Wiedziała, że nadszedł bowiem ten dzień, w którym przełamie lęki.
 - Chcesz wiedzieć kto mnie zgwałcił, tak? Dobrze powiem ci. I nie chciałam tego uniknąć Sasuke, bynajmniej nie planowałam ominąć tego fragmentu. To …to po prostu jeszcze nie nadeszło. Dopiero potem …
Na jego czole pojawiła się bruzda, próbująca rozgryźć moje słowa.
Spuściłam wzrok, głowę …wszystko co możliwe skierowałam w dół. Teraz ostatnie czego potrzebowałam to kontaktu wzrokowego. Już i tak jest mi wystarczająco trudno.
Powiew wiatru wprawił nasze włosy w taniec, ale jednocześnie przywrócił do mojego umysłu wspomnienia z tamtego dnia. Tego, w którym rozpoczęły się kolejne pasma nieszczęść.  Wyobraźnia podrzucała mi odpowiednie obrazy, a moje usta zadrżały delikatnie.
 - To Eizo – wychrypiałam. Nie, jednak nie jestem taka silna jak przypuszczałam. Czułam przerażający smutek, ale doszło do mnie, że po moich policzkach spłynęły krystaliczne krople łez. – To Eizo mnie zgwałcił….Sasuke – dodałam cicho.
Poczułam jak jego uścisk na moich ramionach zelżał, poczułam jak stopniowo oddala się ode mnie, a fala dreszczy przeszywa jego ciało.
Zbieram się w sobie i mówię dalej:
 - On mnie szantażował Sasuke. Bałam się go, to prawda, ale oprócz tego miał swoją własną broń – załkałam, przełykając ślinę. Nadal nie podniosłam wzroku. – Wtedy kiedy pomogłam Deidarze uciec przed Shinobi z Suny …to właśnie Eizo był w ich grupie. Zauważył mnie, ponieważ nie miałam wtedy maski. Potem kiedy …
Opowiadałam dalej, a całość odtworzyła się w mojej głowę. Pragnęłam oglądać to trzymana za rękę przez Sasuke lub chociaż wtulona w jego tors. Ale on oddalił się z tajemniczym dla mnie wyrazem twarzy.
 - Odejdź, proszę! – krzyczałam i przez chwilę zdawało mi się, że moje płuca eksplodują. Mężczyzna moich marzeń, ten, któremu oddałam swoje serce właśnie brutalnie na mnie leżał, a na jego twarzy widniał szyderczy uśmieszek. – Proszę … - szepnęłam po raz kolejny, lecz ciszej.
 - Sakura. Naprawdę bardzo cię kocham i nie pozwolę, żeby żaden inny mężczyzna cię dostał – wycedził złośliwe, przeczesując moje włosy. Raz jeszcze próbowałam się mu wyrwać, ale wszystko robiłam nadaremno. Mięsnie Eizo wywołały u mnie pozytywne wrażenie już pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam. Nie sądziłam jednak, że kiedyś ich siła zostanie użyta przeciwko mnie.
Nie mogłam uwierzyć w zaistniała sytuację. Serce waliło mi, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. Twarz mi się pociła, a ręce drżały. Byłam w szoku. Po raz pierwszy znalazłam się w takiej sytuacji. Próbowałam wmówić sobie, że to wszystko jest tylko beznadziejnym żartem.
 - Eizo – wyszlochałam znowu. – Co ty robisz?
 - Ja cię tylko oznaczam, kochana – wyszczerzył się w dotąd nieznany mi perfidny sposób.
 - Nie …proszę!
 - Zamknij się i rób co ci karze, wtedy będzie ci przyjemnie. Jeżeli nie, powiem Naruto o twoich kontaktach z Akatsuki – wytrzeszczyłam oczy, a on kontynuował dalej: - Myślisz, że ciebie nie rozpoznałem? Pomagałaś mu przed nami uciec, a my byliśmy tak bliscy zchwytania.
Nigdy nie było mi z nim przyjemnie. Przynajmniej nie od czasu tego feralnego zdarzenia. Stan psychiczny, który tak długi czas obudowali moi przyjaciele, zszedł na samo dno zaledwie w piętnaście minut.
 - Żartujesz, prawda? – chociaż jego głos był śmiertelnie poważny i sytuacja również, w tej chwili, gdy Sasuke przemówił było to dla mnie jak najpiękniejsza melodia. Miałam dość tej niezręcznej ciszy. Do moich oczu cisnął się kolejny potok łez, a ja nie starałam się go zatrzymywać.
 - To żałosne, prawda? – zażartowałam. Nie mogłam ukryć uśmiechu, igrającego w kącikach moich ust. – Ja, Sakura Haruno …ta co niby uważa się za tak silną ..to …
 - Przecież Eizo jest beznadziejnym idiotą! – krzyknął. On naprawdę na mnie krzyczy. To dziwne, że dotąd nie usłyszałam salwy śmiechu. – On …on nie posiada żadnych umiejętności, jest słaby i żałosny!!
Pokręciłam raptownie głową.
Wówczas po raz pierwszy zdecydowałam się unieść ją do góry. Moje oczy nadal pozostały zamknięte – przemoczone od łez, jednak usta wygięłam w bladym uśmiechu.
 - Nie Sasuke. To ja jestem żałosna.
Ale Sasuke nie odpowiedział. Postanowił za to zmienić temat, a ja spuścić głowę.
 - Sakura …czy on …w kryjówce …
 - Dlatego milczałam – wyrwało mi się, kiedy wiedziałam już o co chce zapytać. – Od kiedy jestem w Tace, ani razu nic mi nie zrobił i …zmienił się. Teraz już rozumiesz dlaczego tak się bałam powiedzieć mu o swoich uczuciach. Ale on mi nic nie zrobił, tylko wyszedł! Byłam szczęśliwa bo ….
 - Ty chyba oszalałaś! – poczułam jak na nowo mną trzęsie. Tym razem spojrzałam na niego odruchowo i nie miałam czasu, aby pomyśleć nad kolejnymi ruchami. Wzdrygnęłam się widząc jego twarz. Był … Nie. Nigdy go takiego nie widziałam. Zwężone maksymalnie, czarne tęczówki patrzyły na mnie rozhisteryzowane, a po delikatnej śniadej cerze spływały kropelki potu. Nim się spostrzegłam Sasuke krzyczał dalej. Tak brutalnie, że drobinki jego śliny drażniły moją skórę. – Jak ty możesz czuć się szczęśliwa po czymś takim?! Czemu mi do jasnej cholery nic nie powiedziałaś?! Dlaczego?! Przecież ja …przecież ja sam kazałem ci wrócić do jego pokoju, ja … - urwał nagle i odsunął się ode mnie gwałtownie, zakrywając usta ręką. – Boże … I robiłaś to wszystko, żeby kłąb się nie dowiedział o jakiś cholernych kontaktach z Akatsuki?! Wolałaś cierpieć niż przetrwać jego idiotyczne fochy?!!
 - Sasuke … - powinnam była więcej z siebie wydobyć, ale szok odebrał mi wszelką zdolność do logicznego myślenia. Wystawiłam rękę, aby móc dotknąć jego ramienia, jednak on zrobił krok w tył. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w żołądku.
 - Ten idiota …jak on mógł?! – zdawało mi się, że zwraca się sam do siebie. Ale jak to możliwe? Czyżby był, aż tak zszokowany?
 - Sasuke – ponowiłam próbę.
Zostałam zignorowana. Zagryzłam dolną wargę i zacisnęłam pięści.
 - On jest dla mnie potworem i to nigdy się nie zmieni! Ale prawda jest taka, że wina leży również po mojej stronie, ja …
 - Przestań pierdolić tak idiotyczne rzeczy!!!
Dobrze. Wcześniej naprawdę niedowierzałam w zaistniałą reakcję Uchihy, ale teraz …czy on kiedykolwiek podniósł na mnie tak wysoki głos? Zalazłam się kolejnymi kroplami łez i gwałtownie ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam już na niego patrzeć. Po prostu nie chciałam! Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam nawet, że może lepiej, aby go tu teraz nie było.
 - Gadałaś ciągle o zaufaniu – ciągnął Sasuke. W jego głosie brzmiała silna nuta sarkazmu i kpiny. – Przekonywałaś mnie do tego, żebym ci zaufał, a sama nie byłaś w stanie powiedzieć mi …tego. Nie! Ja po prostu nie wierzę! – obrócił się tyłem do mnie i z całej siły zamachnął się, aby wyładować się na niewinnym konarze drzewa.
 - Bałam się, że mnie wyśmiejesz! – plułam ostatnimi argumentami, ale jego mordercze spojrzenie postawiło mnie całą w stan alarmu. Było tak chłodne …przepełnione nienawiścią i wrogością. Zrobiłam krok w tył i standardowo przyciągnęłam ręce do klatki piersiowej.
 - Bałaś się, że cię wyśmieję, tak? – zawarczał. – Tego oczekiwałaś po mnie po tym wszystkim przez co przeszliśmy, zgadza się?! – widząc, że nie mam zamiaru odpowiedzieć, kontynuował: - Zabiję tego kretyna! Po prostu zabiję, rozszarpię! Nie mogę tego znieść!
 - Proszę nie krzycz …
 - Czyli to nie była jednorazowa sytuacja, zgadza się?! Okłamałaś mnie, bo nie dość, że winny był tak blisko to dodatkowo robił ci krzywdę bez przerwy!
 - Odkąd jestem w kryjówce razem z tobą i z resztą Taki do niczego nie doszło! – skłamałam. Przed oczami pojawiła mi się scena, kiedy to zmuszał mnie do seksu w zamian za informację o Madarze. Wypuściłam ze świstem powietrze. Nie wiem czy Sasuke cokolwiek rozumiał z moich krzyków, ponieważ ich moc tłumiły ręce, nadal szczelnie zakrywające moje obliczę. – Nie rób mu krzywdy – wychlipałam. – On nic mi nie robi. Nawet kiedy się z nim rozstawałam, on …
 - On się mnie bał i taka jest prawda! – znów wszedł mi w słowo. Miałam cichą nadzieje, że mnie obejmie lub chociaż się zbliży, jednak on nadal utrzymywał ten sam dystans.
Przez mój umysł przeszła mi nagle myśl, która doszczętnie mnie przeraziła.
 - Brzydzisz się mnie? – zapytałam prosto z mostu. – Brzydzisz się mnie, tak? Dlatego, że znienawidzony przez ciebie mężczyzna mnie do…
 - Po prostu nie mogę już ciebie słuchać! – nie wiem czy zrobił to specjalnie, lecz znowu się cofnął. Był już tak daleko … - Wiem, że nie jestem ideałem, ale do bezdusznych materialistów również nie należę!
 - Sasuke proszę! Nie mogłam ci tego powiedzieć …nie byłam gotowa! Nie rozumiesz, że to było dla mnie takie ciężkie?
 - Ale sprawca był członkiem MOJEJ organizacji! Należał do niej i żył obok ciebie każdego dnia, a ja nie miałem o niczym pojęcia! Po cholerę w ogóle zgodziłaś się zostać jego narzeczoną?!
W moim sercu zawitała dziwna iskierka, która przyniosła ze sobą jedynie nieprzyjemne uczucia. Zgięłam się, jakby właśnie przebiła narząd na wylot.
 - A myślisz, że miałam jakiś wybór?
 - Posunął się, aż tak daleko?! – rozłożył zbulwersowany ręce i zakręcił wokół własnej osi, pozostawiając mi widok na jego plecy. Ciemno-brązowa kolorystyka płaszcza wprowadziła mnie w jeszcze większe załamanie.
 - Nie krzycz … - poprosiłam raz jeszcze. Odpycham jednocześnie wszystkie wspomnienia, wiążące się w tym dniem. Wyprostowałam dłoń i starałam się go dosięgnąć, lecz czarnooki tylko kręci głową i cały drży.
 - Chcę być sam – z jego ust wydobył się cichy szept. Myślałam, że będę się cieszyć, gdy przemówi – nie tego się spodziewałam. – Chcę to wszystko przemyśleć i …
 - D..dobrze – wydukałam, krztusząc się łzami.
Dobrze?
Miałam ochotę krzyczeć i błagać go, aby teraz mnie nie zostawiał! Nie teraz, gdy w końcu to wszystko z siebie wyrzuciłam.
Ale Sasuke nie odpowiedział. Nawet nie zaszczycił mnie choćby przelotnym spojrzeniem. Widzę jak stawia pojedyncze kroki, a jego plecy stopniowo się ode mnie oddalają. Nie wiedziałam co mam począć w takim momencie? Mam dalej płakać? A co jak łzy mi się skończą i nie zostaną na później? Bo co jeśli Sasuke naprawdę się mnie brzydzi lub …
Do bezdusznych materialistów, również nie należę!
Wiem, pomyślałam przelotnie, podążając wzrokiem za jego osobą. Sasuke miał długą drogę do przebycia nim całkowicie zniknął za zakrętem; mogłam się upajać tym widokiem, mogłam na chwilę zapomnieć o tych wszystkich nagromadzonych wspomnieniach, stłumić je w sobie i zastanawiać się nad tym jak piękny jest Sasuke.
Objęłam się ramionami, kiedy zawiał mocniejszy wiatr. Uniosłam oczy ku niebu. Nie zanosiło się na deszcz, lecz nagle niebo zalało się większą ilością białych obłoków. Może to i dobrze? Nadaremno mi promienie, skoro i tak jedyne co mam ochotę to je zaklinać i ukryć się w ciemnym pomieszczeniu. I wtedy sobie przypomniałam (tak, starałam się zrobić cokolwiek, żeby nie zadręczać się tym co zaszło między mną, a Sasuke chwilę temu) że pokój hotelowy cechuję się niezwykle tajemniczymi kolorami. To byłoby chyba idealne miejsce na oddanie swoich smutków. I czekanie …
Na Sasuke …
Mimo wielkich planów, zasiadłam w miejscu na ławce, tam gdzie przed chwilą i on. Miałam cichą nadzieje, że do moich nozdrzy dojdzie jego męski zapach, jednak wiatr najwyraźniej musiał się go pozbyć.
Pozwoliłam kolejnym łzą spłynąć po moim policzku.
I teraz pojawi się pytanie.
Czy stracę to, co dotychczas z nim wybudowałam?

1 komentarz:

  1. Nie wiedziałam, że ten rodział będzie taki smutny.
    Podziwiam Sakurę za to, że w końcu wyrzuciła z siebie to, co dręczyło ją od tak długiego czasu. Kurczę, nie wiem dlaczego Sasuke tak zareagował. Rozumiem szok i smutek, ale żeby od razu odchodzić? Czy on ją zostawi? Teraz, w takim momencie? :c
    Obawiam się, że rzeczywiście może zabić Eizo. Wcale bym się nie zdziwiła.
    No i co z Konohą? Czy w takim wypadku tym bardziej Uchiha będzie chciał zrealizować swój plan zlikwidowania Konohy?
    Ale się to wszystko pokomplikowało..
    Szkoda mi Sakury. :c

    OdpowiedzUsuń