środa, 31 października 2012

Rozdział 46



 - Sakura? – długi czas zajmowało mi uspokajanie przyśpieszonego tętna. Stałem w tych drzwiach niczym posąg, pytając samego siebie, co mam w tej chwili począć. Haruno wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami – byłem w stanie to stwierdzić dzięki odrobinie światła, które wlało się do pomieszczenia przez otwarte drzwi.
Kiedy dziewczyna ponownie zatopiła twarz w dłoniach, natychmiast się opamiętałem.
 - Co się stało, Sakura? – zapytałem drżącym głosem i od razu do niej podbiegłem. Ukucnąłem obok i położyłem dłoń na jej ramieniu. W odpowiedzi dotarł do mnie kolejny cichy szloch. – Dlaczego płaczesz? – nie poddawałem się. Przykre skurcze żądka stanowczo mi na to nie pozwalały.
Ale ta uparta dziewucha milczała, sprawiając mi tym coraz to więcej nieprzyjemnych ukłuć. Czułem się dziwne bezradny. Świadomość, że stało się coś na tyle okropnego, aby doprowadzić Sakurę do płaczu rozsadzała mnie od wewnątrz. Nagle poczułem jak dłoń Haruno obejmuje niepewnie moją rękę. Bez wahania odwzajemniłem uścisk, lecz zdrowy rozsądek zobligował mnie do odnalezienia innego źródła informacji. Zacząłem rozglądać się po przestrzeni. Uchylone drzwi dawały małą ilość światła, co znacznie utrudniało moje śledztwo. Wtem coś zamigotało mi przed oczyma. Gdy ujrzałem głębokie wgniecenie w szafie, serce podeszło mi do gardła.
 - Sakura mój w tej chwili co się stało! – ryknąłem. Wolną dłonią chwyciłem jej brodę i zmusiłem do skrzyżowania spojrzeń. Strach - tylko tyle wyczytałem z jej oczu, które przeszyły całe moje ciało. Zmarszczyłem brwi. – Sakura …
 - To nic takiego, Sasuke – wyszeptała w końcu. Niespodziewanie jej oddechy znacznie się uspokoiły. Różowo-włosa przetarła oczy rękoma i posłała mi blady uśmiech. – Mała kłótnia – dodała.
Dopiero teraz dotarł do mnie tak oczywisty fakt. W przeciwieństwie do Sakury, wcale nie poczułem się przez to pełen rezerwy.
 - Eizo coś ci zrobił? – zapytałem, sam nie do końca przekonany. Przecież ktoś taki jak blondyn, nie byłby w stanie skrzywdzić Sakury. Haruno gwałtownie pokręciła głową i ponownie wygięła usta. Nowa fala łez spłynęła po jej policzkach. Ogłupiałem, gdy zaczęła cicho się śmiać. – Sakura, wszystko w porządku? – kolejny dowód na to, że kobiety są nie do zrozumienia, pomyślałem ironicznie.
 - Udało mi się – wybełkotawszy, oparła czoło o moje ramię – drgnąłem. Uśmiech dziewczyny nie opuścił jej nawet na ułamek sekundy. Zmarszczyłem oczy. Nie wiem dlaczego położyłem dłoń na jej plecach.
 - Co ci się udało? – zapytałem bardziej opanowany.
 - Powiedziałam mu – sprostowała.
 - Ale c… - urwałem. Mój mózg podrzucił mi kilka propozycji i tylko jedna okazała się tą właściwą. Bez wahania wybrałem z pośród wielu i wbiłem wzrok w włosy Sakury.
 - Już wiesz? – zaśmiała się. – Naprawdę jesteś spostrzegawczy.
Moje zdziwienie sięgnęło granic. Oderwałem ją od siebie i spojrzałem na nią z szeroko otwartymi oczami.
 - Powiedziałaś mu, że go nie kochasz? – wypaliłem, stawiając kawę na ławę. Różowo-włosa przytaknęła.
 - Trochę się zdenerwował – jej głos nadal drżał. Poczułem również, że dygocze całe jej ciało. Sakura wskazała palcem na szafę. – Ale chyba to zaakceptował. Prosiłam go, abyśmy skończyli ten związek jak normalni ludzie. Nareszcie to zrobiłam …Głupia ja. Znowu muszę się przenosić …zbierałam się cały dzień, żeby z nim porozmawiać.
W owym momencie nie dopadło mnie nic innego oprócz wszechogarniającego wstydu. To ja, podróżowałem po kryjówce, pełen nerwów, snując swoje domysły, które zazwyczaj kończyły się na łóżkowych atrakcjach. Prawda była Taka, że Sakura, pomimo tego, iż wiedziała, że jestem na nią zły, zdobyła się i wyznała wszystko Eizo.
Nadal jednak czegoś nie rozumiałem.
 - Więc dlaczego płaczesz?
Zamilkła. To był kolejny znak, który dał mi nowe podejrzenia. Powtórzyłem pytanie, tym razem z większą surowością.
Wtem Haruno zaczęła powoli się podnosić. Powstałem szybko i powstrzymałem ją w połowie drogi, kładąc ręce na jej tali. Spojrzała na mnie pytająco, lecz zaraz potem na jej twarz wdarł się konspiracyjny uśmieszek.
 - Obiecałam ci przecież, nie pamiętasz? – wyszeptała. Nic z tego nie rozumiałem. Przeszukałem wspomnienia i jedyna obietnica, którą mi złożyła, dotyczyła jej ‘byłego’ narzeczonego – kurwa, jak przyjemnie wymawia się te słowa! Raz jeszcze dotarł do mnie jej chichot. – Przypomnij sobie walkę z Mari …na turnieju – dodała, poważniejąc.
Zrobiłam tak. Nie wiem dlaczego nie doszło to do mnie od razu i dopiero po czasie doznałem olbrzymiego olśnienia. Z wrażenia, aż potrząsnąłem głową. Sakura skinęła głową na znak zrozumienia.
 - Teraz pamiętasz? – zapytała.
Jak mógłbym zapomnieć. Podróż powrotna, niesamowite ciepło i śpiący towarzysze, którzy leżeli niedaleko naszej dwójki.

‘- Chcę wiedzieć o czym mówiła Mari - odparłem spokojnie. - No wiesz ...o Eizo, i o jakimś ...
 - Gwałcie - dokończyła za mnie widząc, że się jąkam. Przytaknąłem zdumiony, lecz ona to zlekceważyła. W jej oczach zauważyłem ulgę – zmarszczyłem brwi. Jej zachowanie było prawdziwą zagadką.
 - Jeśli chodzi o Eizo, zapewne miała na myśli to, że jest tak słaby. Bo wiesz ...zawsze chciałam być uważana za silną i przede wszystkim być silna. To, że znalazłam sobie kogoś tak słabego wszystkich zdziwiło. Może o to jej chodziło ... Innego wyjaśnienia nie potrafię znaleźć.
 - Też się zastanawiam co cię w nim ujęło. Nie widzę w nim nic wartościowego.
 - Kiedyś był inny – mruknęła, popadając w zamyślenie.
 - Inny czyli jaki? - dopytywałem się.
 - Muszę odpowiadać?
 - W sumie to nie – jęknąłem, przeciągając się. Ponownie ułożyłem się na kamiennej ściance, znajdując dla siebie wygodną pozycję. Byłem pewien jednego: - I tak to kiedyś od ciebie wyciągnę.
Prychnęła z bladym uśmiechem.
 - Chciałbyś.
 - Sama się przekonasz.
Zapadło milczenie. Ale nie trwało ono długo. Ciekawość wręcz rozsadzała mnie od wewnątrz. Byłem trochę zagubiony – nigdy nie doświadczyłem tak silnego zainteresowania przeżyciami innego człowieka. Sakura zawsze musi być wyjątkiem.
 - Teraz powiedz mi o tym drugim - zażądałem. - Może będzie to ciężkie, ale chcę wiedzieć.
 - Dobrze powiem ci, ale najpierw to ty wytłumacz mi dlaczego chcesz wiedzieć?
Zatkała mnie tym pytanie. No pięknie, przemknęło mi przez myśl. Jak mam znaleźć na to kontrakcje, skoro sam nie znam odpowiedzi?
 - Po prostu chcę - wysyczałem w ostateczności, zaciskając obie pięści. - Musiałem się upewnić czy dobrze wtedy usłyszałem, a teraz kiedy wiem, że dobrze, chcę poznać konkretne szczegóły...
 - Ale po co?
 - Jestem ciekaw.
 - Akurat.
 - Jestem ciekaw kto cię tak skrzywdził ...
Znowu ogarnął ją refleksyjny stan ducha. Nie będę budził jej z transu. Postanowiłem poczekać, aż wydobędzie z siebie jakieś słowa. Liczyłam na odpowiedź pozytywną, ponieważ nie należę do osób, które lubią ponaglać innych.
- Dobrze więc... kiedyś zostałam zgwałcona, zadowolony? – wyznała ni stąd ni zowąd.
 - Nic więcej nie powiesz? – spytałem zdezorientowany.
 - A co mogę więcej powiedzieć, co?
 - Jak to się stało, kiedy, gdzie?
 - Niedługo po twoim odejściu.
[…]
- Sasuke – szepnęła, kończąc tym samym naszą rozmowę. Długo nie uzyskała odzewu, ponieważ tym razem to mnie pogrążyły myśli. Czułem się głupio, dopytując osobę o przeszłość – ostatecznie sam tego nienawidziłem.
 - Co? – odezwałem się w końcu.
 - Obiecuję ...że kiedyś ci powiem.’

Jak mogłem o tym zapomnieć?! Sasuke kretynie! warknąłem sam na siebie, zaciskając obie pięści. Miałem przecież jej słowo i nie wykorzystałem tego w perfekcyjnych sytuacjach. Cholera jasna.
Z zamyślenia wybudziły mnie jej zielone tęczówki, które bacznie mi się przyglądały.
*
 - Teraz pamiętasz? – zapytałam widząc, że skupienie jakie przed chwilą malowało się na jego twarzy, stopniowo odchodziło. Szczerze zaskoczył mnie fakt, iż Sasuke wymazał ten fragment z pamięci. Osobiście żałowałam obietnicy jaką wtedy złożyłam – dla mnie było to śmieszne. Nikomu, nigdy nie odważyłam się wyznać prawdy o tym co dzieje się między mną i Eizo – jeżeli już w dalekiej przyszłości ciążyło by mi to okłamywanie przyjaciół i zdecydowałabym się komuś powiedzieć, nie pomyślałabym, że tą osobą będzie …Sasuke Uchiha. Uciekinier z Konohy, którego nie widziałam dobre kilka lat.
Życie tworzy niedorzeczne scenariusze, ale człowiek, który pisze mój, z pewnością jest osobą niezrównoważoną psychicznie.
Popatrzyłam na Sasuke. Nasze spojrzenia spotkały się. Moje nadal przepełnione było smutkiem i lekkim zdezorientowaniem. Sasuke zaś, wyrażał całkowitą stanowczość.
Pisnęłam ze strachu kiedy niespodziewanie wziął mnie na ręce. Nie wydusił z siebie żadnego słowa. Nawet na marne ostrzeżenie nie było go stać.
 - Sasuke, co robisz? – zapytałam przerażona.
 - Uspokój się – polecił, otwierając jednocześnie drzwi na korytarz. – Zaniosę cię tylko do mojego pokoju.
 - Co? – zdziwiłam się. – Ale dlaczego …przecież …ubrania i …
 - Sakura nie panikuj – jego głos stał się bardziej surowy. Z pełnym wyrzutów spojrzeniem, ścisnęłam kawałek jego koszuli i przywarłam do klatki piersiowej. Wspomnienie o Eizo ponownie spowodowało potok łez. Sama do końca nie wiedziałam co symbolizuje moje zachowanie – czy jestem, aż tak szczęśliwa, czy być może żałuję tego co zrobiłam? Jedno było pewne. Bycie w ramionach Sasuke to najwspanialsze przeżycie, jakie mogło mnie spotkać.
 - Sasuke – wydusiłam zachrypniętym głosem. – Czy mogłabym na chwilę wyjść z kryjówki?
 Jego mimika wyrażała zaskoczenie.
 - Po co? – zapytał w końcu.
 - Potrzebuję świeżego powietrza – wyznałam cicho i mocniej ścisnęłam kawałek materiału. Uchiha zamilknął. Widocznie analizował sytuację lub poszukiwał kolejnych argumentów, które pokrzyżowałyby moje plany. Zacisnęłam usta. Wciąż nie potrafiłam wyjść z podziwu. Byłam z siebie taka dumna. Pokonam ten cholerny strach i …było lepiej niż przypuszczałam. Zerknęłam na Sasuke. Jego wyraz twarzy nie był zbytnio przekonany do mojego pomysłu. Postanowiłam jakoś to wspomóc. – Sasuke proszę. Naprawdę tego potrzebuję.
 - W czym niby pomoże ci wyjście na dwór? – w jego głosie wyczułam nutkę poirytowania. Wstrzymałam oddech, starając się jednocześnie zatrzymać kolejne krople łez. – Sakura. Mówiłem ci już, żebyś tak nie robiła – dodał zrezygnowany.
Spojrzałam na niego z wyrysowanym pytajnikiem na twarzy.
 - Słucham?
 - Nie powstrzymuj łez – to w niczym ci nie pomoże. Jeśli już chcesz płakać, wypłacz się do końca.
 - Ale ty nie lu…
 - Wiem, że tego nie lubię, ale przecież ci nie zabronię.
 - Wyjątkowa sytuacja? – zapytałam z odrobiną rozbawienia, lecz zaraz po wypowiedzeniu ów słów zaszlochałam gorzko. – Przepraszam.
 - To głupota przepraszać za swoje łzy – skitował z powagą. Widząc jak przyglądam mu się z zainteresowaniem, kontynuował: - Po prostu płacz – westchnął.
Wykonałam jego rozkaz. Nawet nie próbowałam się powstrzymywać. Byłam słaba psychicznie i Sasuke widocznie doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ale w jego ramionach …płacz był prawdziwą przyjemnością. Lubiłam czuć jego bliskość.
Uchiha długi czas szedł w milczeniu. Nie miałam pojęcia dokąd się kierowaliśmy, ponieważ nie skupiałam się na trasie. Koszula czarno-włosego była już całkiem wilgotna – najwyżej później go za to przeproszę. Najważniejsze było teraz to, że w końcu się do mnie odezwał i wcale nie wyglądał na naburmuszonego.
W końcu się zatrzymaliśmy. Otarłam szybko łzy i rozejrzałam po przestrzeni. Mimowolnie na moją twarz wdarł się uśmiech, kiedy ujrzałam wyjście w kryjówki.
 - Sasuke ty … - zaczęłam, lecz nie dane było mi skończyć. Mężczyzna pokręcił mi przed oczyma palcem wskazującym i postawił na ziemię.
 - Wyjaśnijmy coś sobie – jego ton wykluczał wszelkie deliberacje. Pokiwałam głową na znak, iż słucham. – Możesz wyjść, ale pod warunkiem, że pójdę z tobą. Jest późno i ciemno, a twój stan nie jest najlepszy.
 - Niech będzie – stwierdziłam mile zaskoczona. Czarnooki odwzajemnił mój uśmiech.
Chwilę potem znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, które wręcz uderzyło w nasze płuca. Na dworze panowała ciemność i z początku sama byłam zdziwiona. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam jak późna wybiła godzina. Pomimo tego nie straciłam zapału, nadal planowałam orzeźwić swój umysł właśnie w tym miejscu.
Podskoczyłam z przerażenia, kiedy Sasuke chwycił moją rękę.
 - Boże, ale ty płochliwa – oznajmił, ruszając w przód. Dobrze, że nie zauważył moich zaczerwienionych policzków. Nie chciałam, aby dowiedział się jak reaguję na jego dotyk. Czując znajome kołatania serca, przypatrywałam się naszym splecionym dłonią.
 - Dokąd idziemy? – zapytałam, starając się powstrzymać drżenie głosu – i tak mi się nie udało.
 - Gdzie chcesz. Byle nie za daleko, jest już dośćźno.
 - W takim razie zatrzymajmy się tutaj – powiedziałam z większym zapałem i wskazałam na grunt pod nami. – Jest nawet strumyk – zauważyłam. Na widok krystalicznie czystej wody nie potrafiłam powstrzymać szerokiego uśmiechu. Otarłam resztki łez i jedyny ślad, który pozostał po moim płaczu to zaczerwienione oczy.
Sasuke przytaknął. Niechętnie zrezygnowałam z uścisku dłoni i podeszłam bliżej źródła wody. Tego potrzebowałam. Ukucnęłam, a gęsta trawa łaskotała moje nogi. Na krótką chwile pochłonęła moją uwagę – przejechałam po niej dłonią, rozkoszując się przyjemnym dreszczem. Chwilęźniej stwierdziłam jednak, że woda jest o wiele lepszym źródłem orzeźwienia. Odgarnęłam włosy do tyłu i obmyłam twarz. Zadrżałam.
Nagle zauważyłam sylwetkę Sasuke, która zasiada tuż obok mnie.
 - W kryjówce też jest woda – skomentował nawet na mnie nie patrząc. Westchnęłam głęboko i wbiłam w niego przepełnione ironią spojrzenie. Tkwiłam w takiej pozycji, czekając, aż w końcu zwróci na mnie swoją uwagę.
 - Potrafisz tylko marudzić – prychnęłam. – Powiedziałam, że potrzebuje świeżego powietrza – rozejrzałam się do około i kiedy ujrzałem gruby pień drzewa, jaki znajdował się za mną, od razu to wykorzystałam, opierając się. – Poza tym nie ucieknę – dodałam.
Czarnooki parsknął kpiarskim śmiechem.
 - Wiem o tym – wyznał. – Ufam ci.
Na dźwięk jego ostatnich słów zakrztusiłam się własną śliną. Zdumiony Sasuke próbował jakoś mi pomóc, lecz ja machałam przed nim rękami, zabraniając mu tym samym zbliżyć się do mojej osoby.
 - W p…porządku – wybełkotałam, trzymając się za kark. Automatycznie uklęknęłam i skierowałam w jego stronę, podpierając obiema rękami. – Naprawdę mi ufasz?!
 - Widzę, że już ci się polepszyło…
 - Yyy..tak, ale … Ej! Nie zmieniaj tematu! – oburzyłam się. Kąciki ust Uchihy zawędrowały ku górze.
 - Przecież przed chwilą ci powiedziałem, więc nie rozumiem po co to pytanie.
Zgasił mnie, pomyślałam, jednocześnie spuszczając głowę. To była tylko kolejna nadpobudliwa reakcja z mojej strony. Nie na co dzień słyszy się z ust mściciela tak wartościowe słowa ‘Ufam ci’. Zaczerwieniłam się na samą myśl o zaszczycie, którego dostąpiłam.
Pojedyncze kropelki wody spływały po mojej twarzy, dając mi perfekcyjne ukojenie. Nagle zapragnęłam więcej. Zapragnęłam cała się zanurzyć i radować kolejnym aspektem natury.
Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na Sasuke. Powieki miał delikatnie przymknięte, twarz spuszczoną w dół, a wzrok wbity w taflę wody. Właściwie planowałam jedynie ocenić stan rzeczy, ale obserwowanie Uchihy pochłonęło mnie na długi czas. Fascynował mnie jego sposób bycia. Na co dzień zimny i wymagający, a kiedy nadejdzie chwila samotności, zamienia się w poważnego myśliciela. Zastanawiałam się co jest tematem jego refleksji. Może zmarły brat? Może zemsta jakiej dokonał? Może nowy plan zniszczenia wrogiej organizacji?  Był tak skupiony, że nawet jego błyskotliwość nie pomogła w tym przypadku – Uchiha nie miał pojęcia, iż znajduje się pod stałą obserwacją.
Ale koniec z tym! Trzeba zrobić coś dla czystej rozrywki!
Z głębokich, wyrażającym pełną gotowość westchnięciem podniosłam się z miejsca. Naturalnie, wybudziło to z transu Sasuke, lecz nie byłam w stanie zrobić tego na tyle cicho, aby nie zauważył. Spojrzałam na swoje ubrania. Stare szmaty Karin – nie będzie miała mi za złe kiedy je zmoczę, prawda?
 - Co ty znowu robisz? – doszedł do mnie podejrzliwy głos czarnookiego, który również powstał i zaczął się mi przyglądać. – Dlaczego wstałaś?
 - Chcę iść do wody – stwierdziłam, wskazując na strumyk. Uchiha wręcz ode mnie odskoczył tak jakbym te słowa wypowiedziała w zupełnie innym języku. Spojrzałam na niego pytająco.
 - Czy ty oszalałaś? Przecież jest dwudziesta pierwsza, listopad, woda jest zupełnie lodowata – przeziębisz się!
 - Oh, czyżby Sasuke Uchiha się martwił? – rozpoczęłam fazę droczenia się z Sasuke. Jak zwykle w odpowiedzi usłyszałam prychnięcie.
 - Mówiłem ci, żebyś nie zwracała się do mnie w trzeciej osobie – warknął i skrzyżował ręce na piersiach.
Spozierałam wodę wzrokiem. Pragnęłam się w niej znaleźć i poczuć jak jej zimno ogarnia całe moje ciało.
 - Sakura! – ryknął Uchiha. Najwyraźniej zauważył rosnące zainteresowanie z mojej strony. Westchnęłam głęboko i odwróciłam w jego kierunku. Otwierałam już usta, lecz Sasuke mnie wyprzedził. – Słuchaj. Wiem, że kobiety przeżywają rozstania z facetami i w tym wypadku ja muszę znosić twoje zachcianki, ale to co chcesz zrobić jest kompletną … - urwał, gdy zauważył jak moja pięść w zawrotnym tempie kieruje się w stronę jego twarzy. Warknęłam niczym rozwścieczone zwierzę, kiedy złapał ją w żelaznym uścisku.
 - Nie przeżywam żadnego rozstania! – wykrzyknęłam. Starałam się mu wyrwać, jednak na marne. Sasuke uśmiechnął się kpiarsko i ku memu zdziwieniu sam odpuścił.
 - Wam naprawdę humorki zmieniają się w zaskakującym tempie – stwierdził. Ha! Zrozumiałam wnet, że doprowadzenie mnie do furii to jego nowa strategia. Odchrząknęłam dumnie.
 - Słuchaj, nie chcę marnować czasu więc przejdę do rzeczy: martwisz się czy nie?  - moje pytanie zupełnie zbiło go z pantałyku. Parsknęłam śmiechem.
 - Nie – burknął bez szczególnego przejęcia.
Wyszczerzyłam się.
 - Więc mogę skoczyć, prawda? – zwróciłam się do niego w pełni uszczęśliwiona. Wyraz twarzy Sasuke automatycznie spoważniał, lecz dalszych poczynań jego mimiki niestety nie mogłam oglądać. Zwróciłam się w stronę strumyka i już miałam skoczyć, kiedy silne, męskie ramiona objęły mnie od tyłu i przyciągnęły do siebie.
Otworzyłam szeroko oczy. To prawda – spodziewałam się reakcji ze strony Sasuke, lecz tą wygórowaną opcją był zwykły krzyk lub ostrzeżenie. Wzdrygnęłam się czując go tak blisko siebie. Moje serce straciło dawny rytm i odnalazło całkowicie nowy. Wpatrywałam się w przestrzeń przede mną, zupełnie oniemiała.
 - Sasuke … - zaczęłam z przerażeniem. Przy uchu usłyszałam ironiczni śmiech. Ciarki przeszyły całe moje ciało.
 - Dobra Sakura. Masz mnie. Muszę przyznać, że było to dosyć sprytne zagranie – powiedział poirytowany. Nie byłam w stanie wydusić słowa. Trzy dni nie słyszałam jego głosu, a nagle znajduję się w takiej sytuacji. Uchiha prychnął. – Zabrakło kolejnych złośliwości?
 - Nie. Ja … - nim zdążyłam skończyć, jakaś tajemnicza siła, a tak właściwie siła Sasuke, pociągnęła mnie do tyłu. Oboje wylądowaliśmy na wysokiej trawie, którą niedawno się zachwycałam. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje położenie. Z paniką wymalowaną na twarzy stwierdziłam, iż czarnooki z zupełnym opanowaniem oparł się o drzewo i usiadł w szerokim rozkroku, robiąc mi tym samym miejsce. Trzymając mnie za talię, ustawił mnie między swoimi nogami. Pisnęłam ze zdziwienia, jednak mężczyzna nie zaprzestał swoich poczynań. Jedną dłoń położył na moim brzuchu.
 - Nie muszę patrzeć, a i tak wiem, że jesteś cała czerwona – wypalił z rozbawieniem. Skrzywiłam się znacznie. Fakt, iż prawdopodobnie ma rację zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Policzki wręcz mnie piekły, gdy znajdowałam się tak blisko niego.
Natychmiast się opamiętałam.
 - Ej! Dlaczego ty … - chciałam wyprostować się i obrzucić go jednym z najbardziej morderczych spojrzeń, lecz jego ręka przyciągnęła mnie z powrotem do siebie. Zaskoczona szamotałam się jeszcze chwilę. – Sasuke, przestań!
 - Sakura …opanuj się – wyszeptał. Zdrętwiałam, gdy doszło do mnie, że jego głos nie zawiera nutki sarkazmu. – Przyszłaś się tu zrelaksować, czyż nie?
 - No tak, ale ty …
 - Więc się zrelaksuj – przerwał mi. Boże! Jak mam się zrelaksować w takich warunkach?! To prawda, że napotkałam wiele krępującym momentów w towarzystwie Sasuke, to jednak nigdy nie dostąpiłam zaszczytu siedzenia między jego nogami.
Wzięłam głęboki wdech. Nie ma sensu podejmować kolejnych prób wydostania, skoro on i tak posiada więcej siły niż ja.
 Poczułam przy uchu jego oddech, a następnie doszedł do mnie cichy śmiech.
 - Co cię tak śmieszy? – wydukałam. Miałam już pewność, że rozczulający rumieniec nieznacznie, lecz ponad wszelką wątpliwość zabarwił moje policzki.
 - Ty – odparł jak gdyby nigdy nic. Prychnęłam. – Jesteś naprawdę zabawną osobą, Sakuro.
 - Czy to komplement? – zagadnęłam. Jego ręce znajdowały się na moim brzuchu. Nie miałam zielonego pojęcia kiedy zaczęłam bawić się palcami Sasuke. Wpatrywałam się w dryfującą wodę i nasłuchiwałam kolejnych szelestów liści. Skupiłam się całkowicie na tej chwili i zapomniałam o pytaniu, które zadałam czarno-włosemu.
Nie mogłem dojrzeć jego twarzy, lecz skoro on się nie odzywał …postanowiłam to wykorzystać. Chce żebym się zrelaksowała? Więc to zrobię! Zrelaksuje się w stu procentach i wymarzę Eizo z pamięci!
To był w pełni kontrolowany odruch – odchyliłam się do tyłu i oparłam głowę o tors Sasuke. Swoją drogą, było mi całkiem wygodnie. W odpowiedzi usłyszałam ciche westchnięcie, który mimo tego nie skusiło mnie do zmiany pozycji.
Zamknęłam oczy. Było cudownie.
 - Nie jest ci zimno? – zapytał nagle. Pokręciłam głową, zupełnie pochłonięta przez harmonię. Ani myślałam otwierać oczu! – Uspokoiłaś się? – kolejne pytanie? Od kiedy Sasuke jest taki gadatliwy.
 - Wedle twojego rozkazu – relaksuję się – zadeklarowałam, przesuwając głowę w inne miejsce na jego klatce piersiowej.
 - Spełniasz moje rozkazy? – udał zdziwionego.
 - Chyba śnisz!
 - Doprawdy? Jeszcze kilka sekund temu …
 - Wedle twojej prośby – relaksuję się – poprawiłam pośpiesznie wcześniejszą wypowiedź bym mogła jak najszybciej oddać się odgłosom natury. Z drugiej zaś strony, intrygował mnie Uchiha i to jego nagłe zainteresowanie. Tym bardziej się zdziwiłam, gdy jego klatka piersiowa zaczęła w szybkim tempie opadać i podnosić się. Odchyliłam głowę do tyłu by móc na niego spojrzeć.
Wytrzeszczyłam oczy, kiedy ujrzałam jego uzębienie. Sasuke śmiał się! Najzwyczajniej w świecie się śmiał, a ja nie wyczuwał w tym nutki ironii ani kpiny.
Szybko jednak się opamiętał.
 - Ale to nie była prośba, tylko rozkaz – powiedział, akcentując ostatnie słowo.
 - Dla mnie to brzmiało jak prośba – broniłam się dalej. – Nie spełniam twoich rozkazów.
 - Jestem liderem.
 - To prawda. Dla Karin, Suigetsu i Juugo.
 - Dla ciebie też – zauważył. Kark zaczął mnie odrobinę boleć, więc powróciłam do poprzedniej pozycji. – Jesteś moim Medykiem i członkiem tej organizacji.
 - Nie jestem twoim Medykiem – upomniałam go. – Jestem Sakura Haruno z Wioski Ukrytej w Liściach, która została porwana przez jakiś psycholi.
 - Psycholi?
 - A nie? – wzruszyłam ramionami. – Kto normalny rozkazuje komuś się zrelaksować? Do tego potrzeba ciszy i spokoju, a nie rozkazów niby lidera.
 - Skoro uważasz nas za bandę psycholi, muszę cię zmartwić, ale idealnie do nas pasujesz – wycedził. Nie musiałam na niego patrzeć, aby stwierdzić, iż na jego twarzy widnieje obecnie łobuzerski uśmiech.
 - Hej! – wzburzyłam się, mocniej ściskając jego rękę. – Nie jestem żadną psycholką!
Czarnooki parsknął kpiarskim śmiechem.
 - Teraz dałaś mi pole do popisu. Mam zacząć wymieniać?
 - Idiota – skitowałam, spuszczając głowę. Może rzeczywiście niektóre sytuację przedstawiły mnie w złym świetle. Ah, dlaczego tak bardzo się zmieniłam? Kiedyś byłam ostrożna, potrafiłam dokładnie wszystko przemyśleć, z łatwością odszukiwałam skupienia, a strategię, które wymyślałam były bezbłędne. – Zmieńmy temat – zażądałam po chwili milczenia.
*
Kobieta zmienną jest – patrząc na Sakurę jedyne co mogę zrobić to przytaknąć tej hipotezie. A jednak! Ona nie była zwykłą przedstawicielką płci pięknej. O nie. Haruno była mieszaniną przeróżnych cech, które na przemian ze sobą walczyły, aby zdobyć dominację. Od płaczu po salwy śmiechu. Od rozpaczy po ironiczne złośliwości. I właśnie z tych przedziwnych przyczyn, ja, Sasuke Uchiha, potrafiłem czuć się fenomenalnie w towarzystwie tej dziewczyny.
Trzymałem ją w ramionach. Spoglądałem jak w skupieniu bawi się moimi palcami, muskając je własnymi opuszkami. Czułem się tak cholernie dobrze i nie wstydziłem się do tego przyznać. Wreszcie! Po tych trzech dniach odwyku i ucieczki od własnego narkotyku – zdobyłem go! I to nie byle jakim sposobem, lecz niezwykle oryginalnym.
 - Miałeś rację – powiedziała Sakura, budząc mnie z letargu. – Naprawdę mi się polepszyło…
 - Tak szybko? – burknąłem.
żowo-włosa przybliżyła pięść do swoich ust w ten charakterystyczny sposób i zachichotała ledwo dosłyszalnie. Żałowałem, że nie mogłem w tym momencie oglądać jej twarzy, jednak obecna pozycja również kusiła mnie nieopisaną przyjemnością.
 - To twoja zasługa – oznajmiła z entuzjazmem. Otworzyłem szeroko oczy – jej wyznanie kompletnie mnie zaskoczyło. – Gdyby nie ty, pewnie siedziałabym jeszcze w pokoju i płakała, zastanawiając nad wieloma rzeczami.
O tak, tak Sakura! Idź dokładnie tym kierunkiem, pomyślałem ogarnięty nagłym zapałem. Fakt, że jej wyznanie naprawdę dało mi powody do dumy niczego nie zmieniał. Nadal musiałem dowiedzieć się kilku rzeczy – czekam na to już wystarczająco długo.
 - Dlaczego w ogóle płakałaś? – zapytałem prosto z mostu. – Sama mówiłaś, że nic do niego nie czujesz, więc nie rozumiem po co te łzy?
Dzięki bliskości mogłem poczuć jak jej ciało automatycznie się spina na dźwięk mojego głosu. Westchnąłem.
 - Sasuke – zaczęła, gubiąc się w słowach. – Ja … to są prywatne sprawy i wolę aby tak pozostało.
Prywatne sprawy?! całe moje ciało natychmiast popadło w stan alarmu. Tą wygórowaną opcją była odpowiedź Nie jestem jeszcze gotowa lub Potrzebuję czasu. Od kiedy sprawy tak gwałtownie zmieniły swój bieg?
 - Jak sam powiedziałeś. Każda kobieta przeżywa rozstanie z facetem – nie musiałem widzieć jej twarzy, aby stwierdzić, że widnieje na niej sztuczny, wymuszony uśmiech. Odchrząknąłem dostojnie, usuwając z czoła denerwujący kosmyk kruczo-czarnych włosów.
 - Ale ty temu zaprzeczyłaś – zauważyłem dumnie. Znowu ją zatkałem.
 - Ja …
 - Stwierdziłaś, że nie przeżywasz żadnego rozstania – ciągnąłem dalej.
 - Ale …
 - Poza tym bezsensu jest płakać po rozstaniu z facetem, do którego nie żywiło się żadnych uczuć i …
 - Sasuke, no! – pisnęła, wytrącona z równowagi. W jednej chwili wyprostowała się, rezygnując ze stalowego oparcia, jakim była moja klatka piersiowa. Całą masą ciała obróciła się tak, aby móc finalnie spojrzeć w moje oczy. Nie ukrywałem, że bardzo mi się ten ruch spodobał. – Spróbujmy jeszcze raz zmienić temat – wypaliła czerwona ze złości i pochyliła się nade mną.
Poczułem mrowienie w żądku.
 - A dlaczego nie możemy kontynuować tego tematu? – tu nie chodziło wcale o moją ochotę na złośliwe pyskówki. Chciałem znać prawdę – czekałem wystarczająco długi i zadecydowałem, że przedstawię swoje myśli Haruno. – Obiecałaś się niedługo mi powiesz. Ciągle czekam …
 - Powiem – przyznała, lecz po jej wyrazie twarzy widziałem, iż nie jest zadowolona z tego faktu. – Dotrzymuje słowa – zawsze.
 - Więc?
 - Co ‘więc’? – zdziwiła się.
 - Więc opowiedz mi wszystko o tobie i o Eizo. Dlaczego było ci tak trudno z nim rozstać, dlaczego w ogóle zgodziłaś się na ten związek, dlaczego … - dalsza część wypowiedzi została przerwana brutalnym zakryciem ust. Z głośnym charchotem odsunąłem od siebie rękę Sakury. – Nieładnie tak robić – rzuciłem z sarkazmem.
 - Hola, hola! Przed chwilą pytałeś mnie o mój płacz, a nagle przechodzisz na Eizo?
 - Te dwie rzeczy są ze sobą powiązane. To raczej oczywiste, prawda?
 - Stałeś się bardzo gadatliwy, wiesz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie i wygięła usta w łobuzerskim uśmiechu. No proszę. Powróciła dawna Sakura – tym razem już w stu procentach. Pomimo wszystko w jej oczach czaił się niepokój.
Wywróciłem teatralnie oczami.
 - Ty też byłaś gadatliwa, kiedy to mnie atakowałaś pytaniami – wtrąciłem zirytowany. Owa uwaga nie ugasiła jej zapału. Dziewczyna oparła się dłońmi o moje ramiona i zbliżyła jeszcze bardziej.
 - Masz rację – prychnęła. – Lecz gadatliwość to jedna z moich podstawowych cech…
 - Wiem – przerwałem, udając znużenie. Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Naturalnie czekała mnie kara w postaci delikatnego kuksańca.
Haruno odchrząknęła.
 - Jak już mówiłam; gadatliwość to jedna z moich podstawowych cech, a u ciebie – bądźmy szczerzy – wręcz przeciwnie.
 - Zmieniłem się.
 - Oh, doprawdy?
 - Dobra – westchnąłem. – Rzeczywiście lepiej zmieńmy temat.
Sakura uśmiechnęła się triumfalnie i zaprezentowała swoją zaciśniętą pięść. Ten gest miał niby sugerować kobiecą przebiegłość? Też mi coś. Zwyczajnie nie miałem ochoty na wymienianie aspektów Sasuke-ekstra-mordercy-mściciela i Sasuke-łagodniejszego-mordercy-mściciela.
Spojrzałem na Sakurę. Nadal pochylała się nade mną. Znajdowała się wyżej dzięki delikatnie ugiętym kolanom. Wyraz jej oczu sprawiał, że zmartwiałem – były jak otchłań, jak studnia bez dna.
Moja ręka sama powędrowała na jej policzek. Haruno zadrżała i raptownie opuściła dłoń, zamieszczając ją z powrotem na moim ramieniu.
 - Sasuke? – zapytała, nie rozumiejąc mojego zachowania. Szkoda Sakura, lecz nie wytłumaczę ci tego, gdyż sam nie jestem w stanie pojąć tego, co w tym momencie czynie. Ta uczucie powróciło. Niegdyś nowe i nieznane. W owym momencie miałem już kilka informacji na jego temat i nauczyłem się żyć z jego obecnością. Wiedziałem dobrze, że stawał się w moim sercu coraz częstszym gościem.
 - Chciałbym poznać każdą twoją myśl – wyznałem. Niemal natychmiast skrzywiłem się znacznie. Dopiero po czasie doszły do mnie słowa, które wypowiedziałem.
Oczy Sakury niemal wyszły z orbit.
 - Ale …
 - To prawda, że wiele z nich masz wręcz wyrysowane na twarzy, ale niektóre udaje ci się ukryć – szybko zamieniłem to w żart, uśmiechając się złośliwe. Sakura mruknęła coś sfrustrowana pod nosem.
 - Też chcę poznać każdą twoją myśl – odezwała się nagle. Jej oczy rozbłysły jak gwiazdy. – Tobie idzie o wiele lepiej z tym całym ‘ukrywaniem’.
 - Do tego trzeba mieć talent.
 - Tak wiem – warknęła. – Więc skoro ja go nie mam, to ułatw mi trochę sprawę.
żowo-włosa przykucnęła, a nasze oczy znajdowały się teraz na tej samej wysokości. Nie odpowiedziałem na jej poprzednią prośbę, ponieważ nie miałem bladego pojęcia co byłoby na tyle wspaniałą ripostą, aby tym razem to ona zachęciła do zmiany tematu rozmów.
 - Sasuke, lubisz Ramen? – zapytała. Wybałuszyłem na nią oczy – kompletnie zbiła mnie z tropu. – No odpowiedz – ponaglała, jak gdyby owa sytuacja zaliczała się do tych normalnych.
 - W miarę – oburknąłem w końcu.
 - A słodycze?
Z tym pytaniem akurat nie miałem problemu.
 - Nienawidzę – odpowiedziałem.
 - Naprawdę? – zdziwiła się dziewczyna. – Nie lubisz słodyczy? Przecież to najcudowniejszy wynalazek ludzkości! Jak można tego nie lubić?
Na samą myśl o kolorów cukiereczkach, opatulanych różowymi wstążeczkami, tęczowych lizaczkach o przesłodkim smaku, zachciało mi się wymiotować. Z całej siły starałem się zatrzymać całe to uczucie w sobie i nie dopuścić do wydostania się na zewnątrz.
Sakura zaśmiała się dźwięcznie.
 - No dobrze. Więc co lubisz? – kontynuowała.
 - Robisz jakieś przesłuchanie, czy co? – mój głos pobrzmiewał odrobiną złości.
 - Nie robię żadnego przesłuchania. Chcę cię po prostu lepiej poznać. Skoro nie chcesz mi sam powiedzieć, muszę zadawać pytania.
 - Nie lubię pytań – powiedziałem z naciskiem. Sakura wywróciła oczami.
 - To akurat już wiem – westchnęła.
 - Nie powiedziałem tego dla twojej informacji – wręcz przeciwnie – chcę, żebyś przestała się mnie dopytywać o…
 - A Dango? – szczęka opadła mi na ziemię, kiedy ona tak zwyczajnie zignorowała moją wypowiedź. – Dango lubisz, prawda? Zawsze je jadłeś, gdy mieszkałeś jeszcze w Konoha.
 - Sakura skończ – zażądałem z istną surowością. Haruno wycelowała we mnie palcem wskazującym i zmierzyła mnie oskarżycielskim spojrzeniem. – O co chodzi? – zapytałem porządnie zirytowany.
 - Ty! Nie możesz odpowiedzieć nawet na tak banalne pytania? – jęknęła.
 - To męczące.
Spozierałem Sakurę wzrokiem i przez chwilę naszła mnie myśl, iż przypomina anioła. Księżyc znajdował się w pełni i oblewał całą przestrzeń swoim bladym światłem – w tym ją. Całość tak idealnie ze sobą współgrała. Kilka różowych kosmyków, które przylepiły się do twarzy Sakury, dodawały jedynie uroku i oczywiście tej słodkiej niewinności, którą pamiętam jeszcze za czasów drużyny siódmej.
Jej usta poruszały się delikatnie – mówiła coś, wiedziałem, że coś mówiła. Zapewne dostanie mi się, gdy dojdzie do niej w końcu, że zupełnie nie kontaktuję. Powalił mnie obraz, który miałem przed sobą, a melodyjny głos Sakury w moich uszach był stłumiony. Nawet poszczególnych słów nie byłem w stanie wyłapać.
Nagle poczułem lekki ból w okolicach czoła.
Zbudziłem się z transu i ujrzałem przed sobą dłoń Sakury.
 - Uderzyłaś mnie! – wzburzyłem się, marszcząc brwi.
 - W ogóle mnie nie słuchasz! – rzuciła oskarżycielsko. Odpuściłem. Ostatecznie jeszcze chwilę temu sam wmawiałem sobie, że zapewne pożałuję odłączenia się od świata rzeczywistego.
 - Dobrze, więc powtórz – powiedziałem spokojniej.
Dziewczyna westchnęła z poirytowaniem. Przypatrywałem się jej zmarszczonej twarzy i po raz kolejny stwierdziłem, iż prezentuje się uroczo w takim stanie.
 - Mówiłam, że chcę się o tobie więcej dowiedzieć – zaczęła gorączkowo, przeczesując ręką włosy. – No wiesz …spędzając czas ze sobą i …
Mierzyłem wzrokiem dorodny rumieniec, który błyszczał na jej policzkach i zastanawiałem się jak mogłem tak głęboko wpaść w otchłań rozmyślań, kiedy ta kobieta wymawiała te słowa – cudownie brzmiące słowa.
 - Też chcę się o tobie więcej dowiedzieć – wyznałem, widząc jak męczy się ze znalezieniem odpowiednich słów.
Haruno nie wyglądała na zaskoczoną.
Zagubiłem się w zieleni jej tęczówek, myśląc jednocześnie nad wieloma rzeczami. Po pierwsze: pragnąłem spełnić jej prośbę i pokazać jej całego siebie. Po drugie: chciałem też spełnić swoje pragnienie i poznać ją. Po głębszym zastanowieniu stwierdziłem, że opcja druga liczy się dla mnie o wiele bardziej. Zastanawiałem się jak mogłem rozpocząć spełnianie owych wyznań, jednak moja wyobraźnia świeciła gęstymi pustkami.
 - Wiem, że to dziwne – dotarł do mnie jej przejęty głos. Sakura zerkała nerwowo w dół, unikając mojego spojrzenia. Jak zwykle. Przyjemnie było siedzieć tutaj, obserwując ją i móc przewidzieć każdy kolejnych ruch. – Chcę cię po prostu lepiej poznać Sasuke. Dobrze wiesz, że uważam, iż się zmieniłeś, dlatego …chciałabym w pełni ujrzeć tę zmianę, poczuć ją
 - A dotąd nie poczułaś? – plułem sobie w brodę, że ciekawość zwyciężyła i wtrąciłem się w jej wypowiedź. Byłem zainteresowany resztą
Nagle Haruno zmieniła pozycję. Usiadła na trawie i obejmując ramionami kolana, przyciągnęła jej do siebie. Bezustannie była bliska mnie, co niezwykle mi odpowiadało. Lustrowałem każdy jej ruch i zachwycałem się gracją z jaką je wykonuje.
Oto jeden z dowodów na to, że Sakura naprawdę mnie zmieniła. Szkoda tylko, że ta dziewczyna nie ma pojęcia, iż większość z moich rzadkich przejawów uprzejmości to właśnie jej sprawka – poza tym to ona jest tą, która sprawia, że mój umysł szaleje. Nieraz przerażają mnie moje myśli i zachcianki; a wszystko związane właśnie z nią.
 - Poczułam – jej głos wyprowadził mnie ze świata rozmyślań. – Było wiele takich sytuacji, ale wiesz … chcę jednak czegoś innego…
 - Czego? – zapytałem, coraz bardziej zainteresowany tym, co ma mi do przekazania.
Miałem ochotę dotknąć jej twarzy i sprawdzić jak wysoka temperatura zaczerwieniła jej policzki.
 - Nie …nie jestem w stanie tego wyjaśnić.
 - Rozumiem – mruknąłem, pocierając dłonią o brodę. – Trudno będzie mi więc spełnić twoje oczekiwania, skoro nie wiem dokładnie co masz na myśli.
Sakura parsknęła śmiechem.
 - Masz zamiar spełnić moje oczekiwania? – powtórzyła z udawanym niedowierzeniem. Na moją twarz wpełzł szatański uśmieszek.
 - Czemu by nie?
 - To podejrzane.
 - Dlaczego? – oburzyłem się.
 - Sasuke Uchiha chce spełnić czyjeś oczekiwania …no dobrze, w zasadzie nie czyjeś – tylko moje. To przekracza wszelkie granice – nie odpowiedziałem. Haruno chyba pojęła, ponieważ zaczęła machać przepraszająco rękoma. – A tak, tak! Przepraszam za trzecią osobę. Obiecuję, że już nie będę. No chyba, że mnie zmusisz… - dodała ciszej.
 - Nie wierzę. Czyżby Sakura Haruno właśnie przeprosiła?
 - Hej! – tym razem to na jej twarz wdarł się grymas niezadowolenia. – Przepraszałam cię już kilka razy, więc to nic dziwnego. I nie kradnij strategii, tylko wymyśl własną.
 - Nie chcę mi się – wymamrotałem pod nosem.
Raptownie do mojej głowy wpadła niedorzeczna myśl.
Miałem ochotę ją pocałować.
Właściwie zastanawiałem się, co powstrzymywało mnie tak długi czas? Od kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, mierzyłem wzrokiem jej usta i zastanawiałem się nad dzisiejszym posmakiem. Musiałem jednak odrzucić te myśli – moim przywilejem było doprowadzenie Sakury do poprzedniego stanu. Jak zwykle muszę naprawiać wszystko co uczynił Eizo.
Sakura już otwierała buzię, zapewne chcąc rozprawiać nieprzerwanie o tym, jak skandalicznie leniwą osobą jestem. Niestety, nie zdołała wydusić nawet słowa, a ja już zatkałem jej usta pocałunkiem. Chciałem ją zaskoczyć! Zrobić to spontanicznie i zobaczyć jej reakcję. Zamknąłem oczy. Poczułem zaś jak jej otwierają się szeroko. Uśmiechnąłem się, bezustannie muskając jej wargi i delektując się to chwilą.
Uwielbiałem ją całować – bardziej niż cokolwiek.
Haruno wreszcie oddała pocałunek, a ja poczułem mrowienie w całym ciele. Czułem jak ilość hormonów szczęścia w moim organizmie stopniowo wzrasta niczym po zjedzeniu sporych ilości czekolady. Ująłem jej twarz w dłonie. Skupiłem się zupełnie na wykonywanej czynności – pragnąłem nie myśleć o otaczającej nas rzeczywistości. O tych wszystkich przykrościach, które nadal przed nią ukrywam, o ataku na wioskę i demonie, który niedługi ma połączyć się ze mną. Nie! Wyzbyłem się tych wszystkich cholernych myśli, które obijały się o moją czaszkę jak stado wściekłych os. Liczyła się tylko ona …Sakura. Całowałem ją żarliwie, bawiąc się kosmykami włosów. Zapomniałem już o ich negatywnych działaniu – starannemu przysłanianiu twarzy Sakury. Zachwycałem się ich gładkością. Na krótką chwilę odchyliłem jedną powiekę. Oczy dziewczyny były szczelnie zamknięte i w pełni skupione na wykonywanej czynności. Zdziwiłem się nawet z jakim zaangażowaniem oddaje każdy gest. A kiedy zaczęła jeździć dłonią po moim torsie, świat wokół mnie zawirował. Sakura była niesamowita. W jednej chwili zrozpaczona, w drugiej pełna złości i determinacji, w następnej fazie potrafiła przejść na tę płochliwą stronę samej siebie, a w owym momencie to wszystko wyparowało. Sakura była mi oddana.
Wahałem się dłuższą chwilę, ale nagle odległość, którą kilka minut temu uważałem za odpowiednią, przestała mi pasować. Niepewnie przesunąłem rękę i położyłem na jej udzie. Zrobiłem to szybko i delikatnie. Dziewczyna od razu zareagowała, podskakując niczym oparzona. Starałem się to zlekceważyć. Nie odrywając się od niej, powoli uniosłem jej nogę do góry i przełożyłem przez własną. Najwyraźniej Sakura zrozumiała co krąży mi po głowie, gdyż objęła mnie nogami w pasie. Westchnąłem rozbawiony. Teraz nasze klatki piersiowe stykały się, a ja czułem jej obecność jeszcze intensywniej.
To zaledwie trzy dni, a ja tak cholernie się za nią stęskniłem.
Sakura ostatecznie odchyliła głowę. Nasze spojrzenia się napotkały – zdawało mi się, że wzajemne obserwację to rzecz idealna dla naszych tęczówek.
Znowu pierdolę jak upośledzony psychicznie, ale ku memu zdziwieniu było mi z tym przyjemnie i nawet ta myśli nie zdołała mnie przerazić.
Dostrzegłem jak Haruno chce coś powiedzieć, lecz słowa nagle uwięzły jej w gardle.
 - Coś nie tak? – zapytałem. Boże, ile czułości znalazło się w moim głosie. Może dla słuchacza nie było to imponujące, to jednak dla mściciela ... Odtrąciłem od siebie szalone myśli i skupiłem na kobiece, znajdującej się tuż przede mną.
 - Wszystko w porządku – odpowiedziała ze szczerym uśmiechem. – Zrobiłeś to dosyć niespodziewanie i …
 - Mam pytań o pozwolenie? – przerwałem, kiedy doszło do mnie, iż znowu zaczyna się jąkać. – Sakura – ponaglałem. – Mówiłem ci, żebyś patrzyła w moje oczy, gdy do mnie mówisz.
 - No tak – mruknęła. Kiedy zakryła twarz dłoniach, chcąc w jakiś sposób zakryć piekące lica, moje kąciki ust samowolnie powędrowały do góry.
 - Obserwowanie ciebie jest niezwykle fascynujące – powiedziałem zgodnie z prawdą.
 - Dlaczego?
 - Raz się wściekasz, raz się płoszysz …chciałbym cię rozgryźć.
 - A dotąd tego nie zrobiłeś? – spytała, jakbym właśnie opowiedział jej o jakimś niezwykłym zdarzeniu. Pokręciłem głową.
Przyjemna fala ciepła, odwiedziła całą powierzchnią mojego ciała w zaledwie ułamku sekundy, kiedy Sakura opatuliła mnie rękoma.
 - Chciałabym spędzić w tobą nieprzerwanie kilka dni – powiedziała nagle ledwo dosłyszalnie. Oparła czoło o moje ramię. – To by pomogło mi w poznawaniu ciebie.
 Też bym chciał. Ba! Ja tego pragnąłem, jednak wiedziałem, że jest to niemożliwe. Niedługo stanę się Jinchuuriki, a wtedy …wtedy wszystko ulegnie całkowitej zmianie.
I wtedy to pojąłem.
Pojąłem jak drastyczne zmiany nadejdą w moim scenariuszu. Pojąłem jak olbrzymim ciężarem będzie noszenie w sobie demona, jak i kłamstw względem Haruno. Jak to wszystko będzie wyglądało? Czy będę musiał z niej zrezygnować? Nie! Nie potrafiłem w ogóle sobie tego wyobrazić – nawet nie podjąłem się żadnej próby. Sakura ma być ze mną i to bez najmniejszych spekulacji. Rozważałem możliwość, która dotyczyła ukrycia Sakury w jakimś bezpiecznym miejscu, lecz mimo to, prawda i tak wyszłaby na jaw.
Wtem poczułem szybkie bicia jej serca i natychmiast się uspokoiłem.
Niczego nie byłem do końca pewny. Wszystko odkładałem, a przecież zawsze każdy plan musiałem mieć dopracowany. No proszę. Wyjawiła się kolejna cecha, którą zmieniła Sakura.
 - Dziękuje ci za to, że ze mną jesteś – wyszeptała. To był moment, w którym zupełnie odłączyłem się od dawnych rozterek.
Ona była najważniejsza.
 - Nie ma za co – odrzekłem obojętnie.
I wtem rozpoczęła się konwersacja. Długi czas rozmawiałem z Sakurą. Tematem było niemal wszystko. Od rzeczy błahych, po te najważniejsze. Opowiedziałem Haruno jak założyłem Take i przez co musiałem przejść, aby stać się tym, kim teraz jestem. Sam siebie zadziwiłem. Nie mogłem pojąć tego, jak swobodnie się czuję. Zdawało się, iż tej kobiecie mogę powierzyć wszelkie tajemnice mojego życia. Na szczęście skończyło się na rozmowie o organizacji i jej członkach. Potem to ona zaczęła mówić. Ciekawiła mnie jej przeszłość, więc kiedy powiedziała, że brała udział w ponad stu dwudziestu misjach jako członiki ANBU, byłem pod wielkim wrażeniem. Dowiedziałem się, że jej ulubionym kolorem jest niebieski, a w wolnym czasie studiuje książki medyczne i wpatruje w niebo. Słowa wydobywały się ze mnie niczym idealna melodia. Po tej konwersacji poczułem się jak nowo narodzony. Nie chciałem, aby ta chwila kiedykolwiek się skończyło.
 Gdy jednak Sakura powolnym ruchem zaczęła się podnosić, na mojej twarzy wymalowało się rozczarowanie. W ostatniej chwili zdołałem ukryć to głęboko w sobie. Haruno rozprostowała kości i spojrzała na mnie z uśmiechem.
 - Wracamy? – zapytała, podając mi dłoń. Nim skorzystałem z pomocy, dodała: - Przepraszam, że zmusiłam cię do wyjścia na zewnątrz. Potrzebowałam tego.
 - Dobra – warknąłem, wstając. Kiedy nasze dłonie się połączyły, pomyślałem, iż nie chcę z tego zrezygnować. – Sakura Haruno rzadko przeprasza, ale teraz robi się to denerwujące.
 - Przepr…znaczy, postaram się …już nie będę – wyjąkała w końcu, spuszczając wzrok. Eh, niezrozumiała kobieta. Wolną dłonią otrzepałem się z wszelkich brudów i kurzów, następnie wlepiłem wzrok w różowo-włosom.
 *
 - Podobało mi się – usłyszałam jego słowa, a kołatania mego serca odezwały się niemal natychmiast. Jego ton nie zawierał grama uprzejmości, a jednak słysząc to zdanie, nie mogłam powstrzymać nachodzącego uśmiechu.
Spojrzałam na niego i obserwowałam jak Sasuke z wielkim skupieniem stara się usunąć w czoła denerwujący kosmyk kruczo-czarnych włosów.
Zachichotałam.
 - Cieszę się, że ci się podobało – odrzekłam i zaczęłam kierować się w stronę skąd przybyliśmy. Do kryjówki mieliśmy zaledwie kilka kroków, ale dla mnie ta droga trwała całą wieczność. Dotyk jego dłoni nawiedzał całe moje ciało w postaci silnych dreszczy. Po głowie krążyły mi jego słowa, a na wargach czułam smak jego ust. Dodatkowo ten zapach …męski i taki przyjemny…wchłaniałam go póki roznosił się po przestrzeni.
Sasuke! Boże, sama nie miałam bladego pojęcia czy cieszyć się czy płakać? Zakochałam się w mścicielu, zdrajcy, ale również w niesamowitym mężczyźnie, przy którym czuję się naprawdę wyjątkowo.
To było podejrzane. Czułam się zbyt szczęśliwa – myśli o Eizo odeszły.
 - Pewnie reszta zastanawia się gdzie jesteśmy – zagadnęłam, chcąc przerwać tą niekomfortową ciszę.
Sasuke już miał podnosić zakamuflowane wejście do kryjówki, kiedy to nagle gwałtownie się otworzyło. Z niewielkiego, kwadratowego otworku wyłoniła się ciekawska twarz Suigetsu.
 - O mój Boże! – ryknął przerażony, widząc naszą dwójkę. Głośna salwa śmiechu wydostała się z mojego wnętrza, gdy zauważyłem jego minę. – Sakura, szefie! Nie straszcie mnie tak.
 - Co ty tutaj robisz? – zapytał z naciskiem Sasuke. W odpowiedzi Hozuki wystawił jedną dłoń, którą Uchiha chwycił z głośnym prychnięciem i pomógł towarzyszowi wydostać się na zewnątrz. – Więc? – ponaglał niecierpliwie.
Suigetsu potrząsnął głową i przeczesał ręką swoje włosy.
 - Wysłali mnie na wszelki wypadek – zadeklarował. – Karin wyczuła wasze chakry poza kryjówką i zaczęła panikować.
Obserwowałam sylwetkę Suigetsu i nagle poczułam się niebywale zmęczona. Te wszystkie emocje wymieszały się za sobą. Zachwiałam się delikatnie, lecz szybko odzyskałam równowagę. Zrozumiałam wnet, że potrzebuję snu i to w trybie natychmiastowym.
Sasuske miał już otwierać usta, ale wyprzedziłam go.
 - Wracajmy do kryjówki. Jestem zmęczona – wybełkotałam, przecierając oczy.
 - Po co w ogóle wyszliście? – zapytał Suigetsu.
 - Sakura chciała świeżego powietrza  – głos Uchihy był surowy i lekko zirytowany. Chyba jemu również doskwierało zmęczenie. Westchnęłam i chwyciłam go za nadgarstek by chwilę później znaleźć się już w kryjówce. Suigetsu szedł tuż za nami.
 - Ej szefie! – zaczął. – A co z tym festynem? Postanowiłeś?
 - Już dawno – odburknął
Festyn, pomyślałam w zamyśleniu. Festyn… Nagle do mojego umysłu wpadła dość interesująca myśl. Zatrzymałam się, co zwróciło uwagę pozostałej dwójki.
 - Coś się stało? – zatroskał się Suigetsu. W odpowiedzi uśmiechnęłam się delikatnie i wbiłam wzrok w Sasuke.
 - Chciałabym iść na ten festyn – wyznałam, puszczając oczko do seledyno-włosego. Tak jak przypuszczałam – od razu to wykorzystał i podskoczył, wskazując na mnie palcem.
 - Widzisz Sasuke! Sakura też chce iść!
Czarnooki zmarszczył brwi i zlustrował mnie spojrzeniem od czubka głowy do stóp.
 - Dlaczego chcesz iść?
 - To dwa dni – powiedziałam znacząca, błagając, aby Sasuke domyślił się co mam na myśli. Dwa dni na festynie …idealna okazja, aby poznać się lepiej. Podeszłam do mężczyzny. – To okazja – dodałam, chcąc mu jakoś pomóc.
Usta Sasuke delikatnie się rozchyliły.
 - Ah tak – mruknął, raz jeszcze gładząc brodę jedną ręką. – Zastanowię się  na tym.
 - Co?! – krzyk Suigetsu był tak donośny, że oboje z Sasuke wzdrygnęliśmy się w tym samym momencie. Spojrzałam na niego pytająco.
 - O co chodzi?
 - Nie zrozum mnie źle, szefie – zaczął, gestykulując. – Cieszę się, że z kategorycznego nie, zeszło na zastanowię się, ale czemu mi to zajmowało cały dzień, a Sakurze zaledwie kilka sekund?
Zauważyłam jak kąciki usta czarnookiego unoszą się do góry.
 - Nie musisz wszystkie wiedzieć – powiedział twardo. – A teraz idź spać, bo jest już późno. I pośpiesz się zanim zmienię zdanie.
Suigetsu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ukłonił się delikatnie i ze sztucznym uśmiechem życzył nam dobrej nocy. Byłam pewna, że gdyby nie groźba Sasuke w sprawie decyzji związanej z festynem, Hozuki nadal by tu stał, wypytując o nasze relacje.
Tak właściwie sama nie miałam pojęcia jakie były.
Udałam się z Sasuke z powrotem do jego pokoju – nie rozmawialiśmy na temat festynu i wcale mi to nie przeszkadzało. Słuchałam pretensji Sasuke dotyczących entuzjazmu Suigetsu jak i ostrożności Karin.
 Tej nocy zasnęłam przy jego boku, w jego koszuli, opatulona jego zapachem.
Czułam się szczęśliwa.
Nie miałam bowiem pojęcia jak wszystko drastycznie się zmieni.