Serce waliło mi jak
młotem, krew buzowała w żyłach, a myśli zupełnie się plątały - nic nie
pozwalało mi zachować zdrowego rozsądku. Nie w towarzystwie Sasuke.
Od kiedy zapytałam
się go czy zostanie ze mną na noc, milczy. Bez żadnych słów zaprowadził mnie do
pokoju, trzymając za nadgarstek. Pragnęłam rozkoszować się tą chwilę, lecz
niewiedza, którą we mnie narodził zdecydowanie psuła cały perfekcyjny nastrój.
Gdy Sasuke opuścił pomieszczenie, wykrzystałam chwilę i pogrążyłam we własnych
myślach - było ich dosyć sporo. Wiele zagadek czekało jeszcze na swoje
rozwiązanie. Nadal nie poznałam prawdziwego celu Sasuke, nadal czuje ból bez
obecności przyjaciół, nadal staram pogodzić się z faktem, że jedyny osobnik,
ktorego kojarzyłam z Konohą (domem, ciepłem) właśnie opuścił kryjówkę i wrócił
tam gdzie ja marzyłam, mój narzeczony nadal jest 'moim narzeczonym', pomimo tak
wielkiej zmiany biegu akcji. Poznał prawdę od Uchihy, nie ode mnie. Może to i
lepiej. Czy ja byłabym w stanie kiedykolwiek to zrobić? Wciąż ma przecież swoją
'tajną broń', którą stosuje w najgorszych przypadkach - szantaż.
Westchnęłam cicho i
spoglądnęłam na zegar, który wisiał nad drzwiami. Szesnatsa Dwadzieścia Dwa. To
oczywiste, że Sasuke wróci tu dopiero kiedy nastąpi pora snu, przynajmniej tak
oczekiwałam. Teraz przez tą niepewność nie będę w stanie poświęcić uwagi ani
jednemu z moich problemów. Była bowiem jeszcze jedna rzecz, która męczyła moje
serce. Przywiązanie do Sasuke. Czy gdyby teraz Uchiha wykonał ten swój
prawdziwy cel i pozwoliłby odejść z powrotem do Konohy; zrobiłabym to? Serce
rozdarłoby się na maleńkie kawałeczki gdyby Sasuke z taką łatwością pozwolił mi
odejść. Byłam dla niego w końcu kimś wyjątkowym i wierzyłam, że w owym momencie
mówił prawdę. Miałam mętlik w głowie. Czułam do Sasuke coś ...
- Sakura! Sakura! - dotarł do mnie spanikowany
głos Suigetsu. Coś się wydarzyło? Stanęłam gwałtownie na równe nogi i
podbiegłam do drzwi, aby je otworzyć. Kiedy już to zrobiłam, ostrożnie
wyjrzałam na korytarz. Hozuki wyłonił się dopiero zza zakrętu. - Tu jesteś! -
ujrzawszy mnie, odetchnął z ulgą.
- Co się stało? Dlaczego tak krzyczałeś? -
zapytałam, walcząc z drżeniem w moim głosie. Kiedy Hozuki znalazł się już
przede mną, jego twarz rozjaśnił niewinny uśmieszek.
- Nie bądź zła. Chciałem tylko dowiedzieć się
jak się trzymasz. Orichi niedawno wyruszył, a ty byłaś ostatnio dosyć wściekła.
Spodziewałam się
czegoś innego, lecz nie miałam zamiaru się o to wściekać. Troska ze strony
członka Taki to naprawdę powód do dumy.
- Wszystko w porządku - zapewniłam. - Tęsknie
za Orichi'm i tyle. Wiem, że w Konoha będzie bezpieczny. Madara w końcu mógł
zjawić się w każdej chwili.
Suigetsu zaśmiał się
nerwowo.
- Taa...to prawda. A tak właściwie o co byłaś
wtedy taka wściekła?
- Nieważne.
- Powiedz od razu, że to nie mój interes -
prychnął. - Nie musiałaś się wysilać. - jego udawania obrażonego dzieciaka
odrobinę mnie rozbawiły. Po korytarzu echem rozniósł się dźwięk mojego śmiechu.
Zawstydzona zakryłam szybko usta, z czego tym razem Hozuki zrobił sobie obiekt
zabaw.
- Nie przejmuj się - dodał. - Mamy prawo śmiać
się ile chcemy. Poza tym w kryjówce jest tylko Karin i Sasuke. Chociaż ... -
urwał, gładząć brodę lewą ręką. - Szef pewnie znowu gdzieś wyszedł i będzie
siedział tam cały dzień. Reasumując: jest z nami tylko Karin.
- Gdzie jest Sasuke? - zapytałam, podłapując
poszczególne słowa. Suigetsu zdziwił się.
- A skąd ja mam wiedzieć - wzruszył ramionami.
- Nigdy nie mówi nam gdzie wychodzi, a jak się pytamy to sama wiesz jak
odpowiada.
- Nie twój interes - wysiliłam się, aby moja
wypowiedź w jakiś sposób naśladowała jego ton głosu. Chyba nie wyszło
najgorszej, ponieważ jako odpowiedz usłyszałam salwę śmiechu ze strony
Suigetsu. Westchnęłam. Jakimś dziwnym
sposobem nie potrafiłam doczekać się na niego. Ale teraz ...chciałam pobyć
sama. Towarzystwo Hozuki'ego nie poprawiało mi nastroju. - Suigetsu. Chyba utnę
sobie krótką drzemkę, jestem totalnie wykończona.
- Jasne, jasne - od razu zrozumiał, posyłając
mi jeden z najpiękniejszym uśmiechów. W tej samej chwili wycofał się kilka
kroków. - Mogłaś tak od razu.
Nie miałam siły, aby
główkować nad sensownym wyjaśnieniem tego zachowania. Wzruszyłam jedynie
ramionami i żegnając się z Hozuki'm, zamknęłam drzwi. Po wykonaniu prysznica,
moje myśli stały na tym samym torze. Nie ruszyły się nawet o centymetr. Żadna z
nich - nawet ta o Eizo - nie potrafiła przebić myśli o Sasuke. Gdzie się teraz
znajduje? I czy w ogóle zaszczyci mnie swoją obecnością?
- Cholera jasna! - syknęłam, opadając na
łóżko. Twarz zakryłam olbrzymią poduszką i pokręciłam głową kilka razy, chcąc w
jakiś sposób pomóc sobie w odnalezeniu skupienia.
Na próżno wszystkie
czyny. Myślenie o czymś innym niż o Sasuke jest awykonalne!
*
Kiedy wróciłem do
kryjówki, stwierdziłem, że taka cisza jaka w tym momencie pochłonęła całą
powierzchnie była naprawdę przyjemna. Chociaż odszedł Juugo - najbardziej
opanowany członek zespołu, jak i Eizo, który daje znak życia raz na jakiś czas,
jakimś sposobem oddziałowywało to na pozostałych. Karin i Suigetsu byli sami, a
ja dotąd nie usłyszałem żadnych krzyków. Miła niespodzianka jak ja sam
początek. Po nieudanym pobycie w mojej ostroji, cały mój umysł, zamiast jakoś
sensownie poukładać wszystkie poszczególne 'punkty', wymieszał to jeszcze
bardziej. Zlekceważyłem nachodzące mnie myśli i omijając kuchnie szerokim
łukiem, udałem się do swojego pokoju. Dopiero tam doszło do mnie jak późna jest
godzina - dwudziesta druga, Sakura mnie zabije.
Ja pierdole -
dlaczego tak idiotyczna myśl w ogóle mnie nawiedziła? Sakura miałaby mnie
zabić? Ciekawe w jaki sposób?
Wykonałem szybko
wszystkie potrzebne czynności i, aż sam się zdziwiłem jak bardzo spieszyłem
się, aby finalnie to skończyć. Narzuiłem na siebie czarne bokserki i jakiś
biały podkoszulek. Wygoda to podstawa, nieprawdaż? Z głosnym chrząknięciem
opuściłem pokój. Milczałem dość długo, mój głos mógł okazać się odrobinę
zachrypnięty, a tego nie chciałem. Bezustannie zmagałem się z wieloma
problemami.
Bezszelestnie
otworzyłem drzwi do pokoju, w którym powinna znajdować się Sakura. Cholera.
Robiłam wszystko co mogłem, aby drzwi nie wydobyły się z siebie żadnego
odgłosu. Głosne skrzypnięcie w ostateczności i tak zepsuło idealnie panującą
ciszę. W ciemnościach dostrzegłem postać, która leżała pod kołdrą. Jedna ręka wystawała
poza łóżko i to właśnie ona zareagowała na odgłos, drgając delikatnie. Potem
szło już tylko gorzej ...to prawda nie chciałem, żeby Sakura zapadła w sen. To
w końcu była nasza pierwsza wspólna noc od czasu mojego wyznania - od czasu,
kiedy wszystko tak bardzo się zmieniło. Tyle rzeczy się wydarzyło... Chciałem
przekonać się co teraz będę czuł, będąc obok niej - mając ją tak blisko siebie.
Obserwowałem jak głowa postaci leniwie unosi się do góry, a kosymki włosów
pojedyńczko ześlizgują się z jej ramion.
- Sasuke ...? - wyszeptała, przecierając oczy.
Plułem się w brodę, że nie mogłem dokładnie przyglądać się temu obrazowi.
Ciemność wszystko psuła.
- Tak, to ja - odrzekłem i usiadłem na brzegu
łóżka.
- Gdzie byłeś tak długo? - moje ciało przeszył
dreszcz, kiedy w jej głosie dosłyszałem się troski. Sakura wcale nie próbowała
z tym walczyć. - Jest już dwudziesta druga.
- Wiem
- westchnąłem, z całych sił pokazując jej swoją niechęć co do dalszych
odpowiedzi na tego typu pytania. Ukradłem jej połowę kołdry i usadowiłem na
łóżku. Sakura nie protestowała - zrobiła mi miejsce i poklepała przestrzeń obok
siebie. Grzecznie jej posłuchałem i położyłem głowę tam gdzie mi wskazała. Boże
...jak ja dawno nie miałem jej przy sobie. Sam z tego zrezygnowałem przez swoją
cholerną dumę. Wierzyłem wtedy, że przed sidłami Sakury zdołam się jeszcze
obronić. Teraz kiedy jestem już świadom, że to niemożliwe, czułem się
fenomenalnie będąc obok niej.
Zapadła krępująca
cisza. Świdrowałem Sakure wzrokiem, byłem zachwycony jej urodą, a także
sposobem w jakim wyginała usta, obserwując sufit. Zastanawiałem się o czym w
tym momencie rozmyślała. Postanowiłem się odezwać.
- Orichi jest już w Konoha - drgnęła, słysząc
imię chłopca. Od razu spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem. - Juugo przysłał
mi list. Wszystko poszło dobrze. Przyjeli go z powrotem do Domu Dziecka,
spotkali nawet Naruto i....
- Naruto?! - przerwała mi, prostując się do
pozycji siedzącej. Aż podskoczyłem pod wpływem tak nagłej reakcji. - Co
powiedział? Wszystko z nim w porządku?
- Sakura ...oni mieli dostarczyć Orichi'ego do
Domu Dziecka, a nie badać nastrój Wielmożnego Hokage - wypaliłem, z naciskiem
na dwa ostatnie słowa. - Naruto rozmawiał chwilę z Eizo. Głównie na twój temat
...ale Naruto szybko go zmienił, kiedy usłyszał, że Eizo nadal cię nie znalazł.
Na jej twarzy
dojrzałem się jedynie grymasu, a zaraz potem Haruno ponownie opadła na
posłanie. Tą reakcją uświadomiła mnie w pewnym fakcie, którego ja nie
potrafiłem odkryć. Sakura nadal frapuje się myślami na temat Konohy i
przyjaciół, nadal nie potrafi zapomnieć. A przecież według mojej wersji, owszem
wróci do wioski. Tyle, że tej wioski już dawno tam nie będzie.
Spojrzałem na jej
plecy. O to, to nie. Nie mam zamiaru spędzać nocy obserwując coś, co kompletnie
mnie nie interesuję. Zawahłem się, lecz ostatecznie ...jest wyjątkowa i sama
doskonale zdaje sobie z tego sprawe, tak więc nic nie stoi mi na drodzę. Może
tym sposobem zapomni na chwilę o wszystkim co związane z Konoha? Jedną ręką
powoli obróciłem ją w swoim kierunku, prychnąłem widząc jak zbiłem ją z
pantałyku.
- Co robisz? - syknęła, ale dla mnie to była
ja prośba o więcej. Przysunąłem się bliżej i ujmując jej twarz w dłonie,
złożyłem na jej ustach krótki, jednak zawierający całą moją tęsknotę pocałunek.
Haruno wytrzeszczyła oczy. Przerwałem na chwilę tą czynność, aby móc ocenić jej
stan emocnjonalny - nie było najgorzej.
- Sasuke ... - wyszeptała moja imię.
Uśmiechnąłem się nonszalancko i przytuliłem twarz do jej obojczyka. Sakura
przez długi czas nie reagowała. Czułem z jaką zawrotną szybkością bije jej
serce. Wsłuchiwałem się w ten rytm i myślałem jak bardzo dziękuje temu
narządowi za utrzymywanie jej przy życiu. Haruno przełknęła ślinkę. Bała się?
Jako odpowiedź poczułem jej ręce bawiące się kosmykami moich włosów. Tętno
troche się uspokoiło.
- Coś nie tak? - nie potrafiłem wytrzymać tej
niepewności. Podniosłem głowę, aby móc spojrzeć w jej oczy. Nic nie dało z nich
odczytać.
- Wszystko w porządku - jej głos stał się
niższy i bardziej zachrypnięty. Westchnęłem. Odsunąłem się od niej, a chwilę
później znalazłem tuż nad jej obliczem. To zdezorientowanie było takie
przyjemne w obserwowaniu. - Sasuke ... -
wydukała znowu, pogrążona w zdziwieniu.
Podtrzymywałem się
rękoma tak, aby nie wylądować prosto na niej.
- Jesteś cała spięta - stwierdziłem.
- Nie jestem - oburzyła się, marszcząc brwi.
- Przecież to czuje.
Nie odpowiedziała.
Odwróciła wzrok i mamrotała pod nosem bliżej nieokreślone słowa. Pff ...cała
Sakura. Nigdy nie przyzna się do błędu ...zupełnie jak ja. Tyle, że ja tych
błędów nie popełniam. To ludzie, którzy mnie o to posądzają się głupcami i się
mylą.
Nie myślać wiele
zbliżyłem swoją twarz do jej. Moje komyki włosów łaskotały jej policzki. Sakura
wypuściła ze świstem powietrze.
- Nie myśl już o Konoha - odezwałem się z
surowością. Oczy Haruno rozszerzyły się jeszcze bardziej. - Zapomnij na razie o
Orichi'm, Naruto i Hinacie ...skup się na 'teraz'. Jestem tu z tobą tak jak
mnie prosiłaś ...powiedziałem ci przecież, że wrócisz do wioski jak tylko
skończę atak.
- Chyba masz rację - westchnęła. - Tak
właściwie ...
- Co? - zdziwiłem się, kiedy nagle urwała. Na
jej twarzy zagościł blady uśmiech. Zauważyłem jak nerwowo zaciska w dłoniach
kołdrę.
- Tak właściwie mam przeczucie, że już
niedługo wrócę do Konohy. Takie silnie przeczucie - zadeklarowała, a mi szczęka
niemal opadła na ziemię. Przeczucia... z tego co wiem, zazwyczaj są myle - nie
ma powodu do zmartwień. Do wojny czekają nas jeszcze długie miesiące.
- Naprawdę? - udałem zainteresowanego.
Pokiwała głową.
- Masz jednak rację w tym, że myśląc o nich w
niczym nie pomagam, jedynie psuje sobie nastrój. Sasuke, dziękuje ci, że
zgodziłeś się ze mną zostać - mówiąc to objęła mnie w pasie i przytuliła do
mojej piersi. Zaskoczony tak nagłą reakcją przestałem podtrzymywać się dłońmi,
delikatnie opadłem na jej ciało, odwzajemniając uścisk. Nigdy jeszcze nie byłem
tak blisko niej - świadomy tego. Sakura na początku ponownie spłoszyła się
przez tą gwałtowną reakcję, ale już po chwili stała się bardziej spokojna
przenosząć dłonie na moją szyję. - Dziękuje - powtórzyła, na dźwięk jej głosu,
moje ciało zareagowało dziwnymi dreszczami. Podniosłem się, aby móc na nią
spojrzeć. Po przestrzeni roznosiły się jedynie nasze nierówne oddechy.
Różowowłosa nadal uśmiechała się w ten swój uroczy sposób. Skusiła mnie tym.
Zbudziła zmysły, które zaciekle starałem się zaszyć głęboko w sobie.
Pocałowałem ją. Ot
tak. Zwyczajnie tego pragnąłem i nie zamierzałem na tym poprzestać. Całe
napięcie ze strony Sakury odeszło, kiedy ta zaczęła oddawać każdy kolejny
pocałunek z taką samą pasją. Poczułem jak się uśmiecha, gdy ujmuje w dłonie jej
twarz. Kontynuowałem dalej i bynajmniej nie miałem zamiaru przestać. Całkowicie
okryłem ją powierzchnią mojego ciała, składająć na jej ustach coraz to
odważniejsze pocałunki. Nie słysząc żadnych protestów, począłem jeździć rękoma
po jej ciele. Najpierw określiłem linie tali. Dotykałem ją tak, aby móc
zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Cały płonąłem. Gorąca fala krążyła mi z
krwią w żyłach, a ja nie byłem na tyle silny, aby ją zatrzymać. Poczułem, żę
Sakura ma na sobie koszule nocną na ramiączkach, która sięgała zaledwie do ud.
Sam nie wiedziałem czy to dobrze. Ta świadomość narodziła w moich mózgu
informacje dotyczące banalności z jaką mogę pozbyć się tej odzieży. Nagle
doszło do mnie ciche jęknięcie Haruno. Moja druga ręka gładziła jej nogę i niby
to przypadkiem odkryła coraz to więcej.
Sakura podniosła się
do pozycji siedzącej. Zdezorientowany chciałem jakiś wyjaśnień, zważając na mój
stan emocjonalny. Ta jednak, bez żadnego słowa objęła mnie nogami w pasie i
wpiła się w moje usta, szepcząc przy tym pewnie imię. Imię, które ona
wypowiadała z taką pasją. Ciarki przeszły mnie po plecach, automatycznie ją
objąłem i wsunąłem dłonie pod materiał, gładząc rękoma jej plecy.
Ale to ciągle było
dla mnie za mało. Pragnąłem jej całej.
Czułem jak drgnęła,
kiedy z pocałunkami zjechałem niżej. 'Atakowałem' teraz jej szyję, Sakura raz
jeszcze wymówiła moję imię, a kiedy odchyliła głowę do tyłu, oszalałem. Kątem
oka obserwowałem ją; wyglądała tak pociągająco. Ta Sakura, która zawsze biegała
za mną, nawołując przesłodzonym głosem 'Sasuke-kun!', teraz jest tu ze mną.
Teraz jej pragnę, potrzebuję. Jestem oficjalnie uzależniony od Sakury Haruno.
Dzień bez jej uśmiechu dla mnie nie istnieje. Zrobię wszystko, aby do takiej
sytuacji w ogóle nie doszło.
- S...asuke ...przestać - po przestrzeni
rozległ się cichy, ochrypnięty głos. Brzmiał tak jakby ...jakby Sakura ...
oderwałem się od niej szybko i spojrzałem w parę zielonych tęczówek, które
raziły jedynie smutkiem. Nie płakała.
- Co się dzieje? - zapytałem chłodno. Haruno
skrzywiła się znacznie.
- Nie możemy tak robić - wyszeptała. - Dobrze
wiesz, że mimo wszystko nadal mam narzeczonego.
Tymi słowami
kompletnie zbiła mnie z tropu. Ba! Doprowadziła mnie do prawdziwego osłupienia.
Od kiedy przejmuje się tym kretynem?
- To dlaczego pozwalasz mi się całować? -
wypaliłem i niewiele myśląć zaprezentowałem moją wypowiedź, obdarowując jej
usta kolejnym dotykiem. Do moich uszu doszedł cichy chichot. Sakura ujęła moją
twarz w dłonie i nie pozwoliła się oddalić.
- Sama nie mogę się powstrzynać, rozumiesz? -
przyznała czerwona jak cegła. - Najpierw chcę skończyć z nim i wszystko
wyjaśnić.
- A potem być ze mną?
Zapadła cisza.
Wiedziałem, że to pytanie było bezpośrednie, ale to był dla mnie jedyny sposób.
Musiałem mieć pewność, że ona mnie nie zostawi, że będzie przy mnie i zaspokoi
potrzebę wywodzącą się z uzależnienia. Sakura stała się dla mnie narkotykiem...
doprawdy niespodziewany przebieg zdarzeń. Kurwa!
Kobieta nadal z
szeroko otwartymi oczyma pokiwała głową. To był dla mnie idealny znak. Zabrałem
jedną jej dłoń z mojej twarzy i pozbyłem się czegoś co irytowało mnie swoją
obecnością od samego począku.
- Sasuke, co robisz? - warknęła spanikowana,
próbując odebrać mi obrączke.
- Uważam, że twój palec znacznie lepiej
wygląda bez niej - uśmiechnąłem się łobuzersko i zarzuciłem biżuterią gdzieś za
siebie. Sakura wbiła we mnie spojrzenie, które mogłoby zabić, lecz ja wytrwale
siedziałem, czekając na wybuch złości.
- Idiota! - ryknęła. - Miałam mu go oddać!
- Po cholere? Laluś kupi sobie nowy, skoro ma
tak dużo kasy.
- Laluś? - prychnęła. - Widzę, że pojawiło się
nowe określenie. Kretyn, Kochaś i Patałach już ci się znudziły?
- Chciałabyś. Każde z tych określeń idealnie
do niego pasuje. Myślałaś, że poprzestanę na jednym? - zapytałem, obejmując ją
w pasie. Sakura pisnęła głośno nie znając moich zamiarów. Pff...też mi coś. NIe
jestem jakimś gejowskim romatykiem z filmu, który z miłośći zarzuca kochankę na
łóżko i łaskocze. Zaśmiałem się sam do siebie. To oczywiście napotkało się z
pytającym spojrzeniem Sakury.
- Co? - warknąłem.
- Uciekłeś z psychiatryka? - rzuciła,
uśmiechając się niewinnie. Wydałem z siebie kolejne, godne lidera prychnięcie.
Nie będę zniżał się do tego poziomu, wdająć się w dalsze dyskusję. Poza tym
byłem cholernie zmęczony i to również podziałało na mój zapał. Skoro Sakura i
tak nie była przygotowana na 'coś więcej', najlepiej będzie kiedy udam się do Morfeusza
i zaprzestane swoich chorych wyobrażeń i fantazji.
Delikatnie ułożyłem
ją na posłaniu i położyłem się zaraz obok. Tym razem Sakura wykazała się
wiekszą pewnością siebie, ponieważ od razu wtuliła się w mój tors, zamykając
oczy. NIestety, to nie był jeszcze czas na sen.
- Sakura?
- Tak?
- Dlaczego chciałaś, żebym był z tobą tej
nocy?
- Powiedziałam ci już, że nie chcę wracać do
Eizo - odrzekła. Wyczułem w tym nutkę rozdrażnienia.
- Ale Eizo przecież nie ma. Nadal jest w
Konoha.
- Co z tego? - oburzyła się. - Przecież do
Konohy nie jest daleko, może wrócić tej nocy i co wtedy? Nie chcę patrzeć mu w
oczy. Nie jestem na to gotowa.
- A dlaczego ja tu jestem? - drążyłem dalej,
niezadowolony z jej wcześniejszych odpowiedzi. Na moje pytanie wszystkie
mięśnie Sakury w jednej chwili się napieły.
- B...bo chciałam tak - wychrypiała.
- Możesz dokładniej?
- Po prostu chciałam z tobą być. Lubię twoje
towarzystwo.
- Mam czuć się zaszczycony tym wyznaniem? -
zapytałem, na co ofiarowano mi jedynie ból w okolicy klatki piersiowej. Sakura
szturchnęła mnie pod żebro. Westchnąłem.
*
I jak ja teraz
wytłumaczę przed Eizo brak pierścionka zaręczynowego? Jak w ogóle będzie
wyglądała nasza rozmowa? Tak jak zazwyczaj, gdzie słów akurat było najmniej,
czy może moj narzeczony naprawdę się zmienił i uszanuje moją decyzję, a także
fakt, iż nie kochałam go praktycznie przez cały czas trwania naszego związku?
Nie, to niemożliwe. Eizo to Eizo, a dranie pozostają draniami.
Spojrzałam na Sasuke.
Nadal zaciekle świdrował mnie wzrokiem. Starałam sie nie zatopić w tej czerni,
zupełnie zapominająć o świecie zewnętrznym, jednak tak ciężko mi to przychodzi.
Tęczówki Sasuke są takie magiczne, uwielbiałam je. Gdyby nie było to dość
wstydliwe, wpatrywałabym się w niego całe wieki i nigdy bym się nie znudziła.
Zaczynało dochodzić do mnie małymi kroczkami, że Uchiha nie jest już dla mnie
tym, kim był na początku. Osobnikiem z przeszłośći. Naruto załatwił mi
wystarczająco dużo wizyt u psychologa, abym mogła całkowicie wyrzucić Sasuke ze
swojego serca. Kiedy go spotkałam ten mur nie runął od razu, tak jak się
spodziewałam. Czułam do Uchihy niechęć, bo wszyscy uparcie wmawiali mi jak
bardzo jest egoistyczny - oczywiście mój psycholog miał w tym największy
udział. Cel? Przedstawienie jego osoby w jak najczarniejszych barwach. Udało
się. Uwolniłam się od Sasuke, a teraz kiedy ten mur stopniowo się burzył miałam
wrażenie, że przy naszym pierwszym pocałunku, kilka ostatnich cegieł spadło na
ziemię. Sasuke powrócił do mojego serca, jako wspaniały, lekko zagubiony
Shinobi.
- O czym tak rozmyślasz? - drgnęłam na dźwięk
jego głosu. Bądź co bądź, właśnie był obiektem mojej zadumy.
- Skąd wiesz, że w ogóle o czymś myśle? Może
zwyczajnie obserwuje sufit?
Uchiha westchnął i usunął z czoła denerwujące
kosmyki włosów.
- Po pierwsze: patrzenie na sufit nie jest dla
ciebie ciekawym zajęciem i wiem, że byś nie wytrzymała. Po drugie: wyginasz
usta, a robisz tak tylko wtedy kiedy nad czymś intensywnie myślisz -
wytrzesczyłam oczy, niedowierzając w jego słowa. Zna mnie, aż tak dobrze?
Przełknęłam ślinkę. To była właśnie jedna z cech Sasuke, którą nie zawsze
podziwiałam; spostrzegawczość. - Jesteś jak otwarta książka, Sakura - dodał z
lekkim rozbawieniem.
Ponownie widziałam
jego uśmiech. Ten szczery... Nie mogłam się powstrzymać. Pod wpływem jednej
sekundy, podjęłam decyzję. Chciałam przedstawić Sasuke swoje myśli.
Obróciłam się na bok,
tak aby nasze twarze znajdowały się na przeciwko. Uchihe zdziwił tak
bezpośredni ruch z mojej strony. Uważał, że znowu się spłoszę? Jego
nieodczekanie! Ostatecznie moją twarz bezustannie malowały czerwone wypieki.
Wstrzymałam oddech. No dalej Sakura! dopingowałam się w myślach i ostrożnie
wyciągnęłam przed siebie dłoń, by następnie dotknąć nią policzka Sasuke. Nie
zareagował. Nawet nie drgnął, a wyraz jego twarzy pozostał taki sam. Wpatrywał
się we mnie z powagą.
- Chciałam ci coś powiedzieć - zaczęłam,
odświeżając płuca nową dawką powietrza.
- Co takiego?
- Wiesz ...dla mnie jesteś tym Sasuke, tym
dawnym Sasuke z drużyny siódmej. Tym, którego tak dobrze znałam.
Moje wyznanie nie
wywarło na nim szczególnego wrażenia. Przynajmniej jego mimika tego nie
wyrażała. Uchiha przysunął się bliżej mnie i przeczesał ręką moje włosy.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Tym, którego tak dobrze znałaś i... kochałaś
- sprostował nagle z zupełnym spokojem. Mi natomiast serce podskoczyło do
gardła. Byłam w szoku. Słowa Sasuke dziwnie na mnie podziałały. Automatycznie
spuściłam wzrok, chciałam obrócić się w drugą stronę, lecz czarnowłosy mi to uniemożliwił.
- Czekaj, czekaj - mruknął i pocałował mnie raz jeszcze.
- Co się stało? - zapytałam, jakby poprzedni
gest w ogóle nie miał miejsca.
Sasuke zbliżył się,
ale tym razem nie poczułam niczego na swoich ustach. Niepewnie otworzyłam oczy.
Ujrzałam przed sobą tors Sasuke, a w tej samej chwili jego ramiona objęły mnie
całą. Uścisk był zadziwiająco mocny. Z szeroko otwartymi oczami czekałam na
dalszy przebieg akcji. Sasuke jednak nie odzywał się dłuższą chwilę.
Zniecierpliwiona chwyciłem kawałek jego koszuli i mocno zacisnęłam, czułam się
tak wspaniale. Czułam, że chcę być w jego ramionach, że to moje miejsce. Czułam
coś, co kompletnie sprzeciwiało się z tym co towarzyszyło mi, kiedy byłam z
Eizo.
- Sakura - szepnął nagle. Natychmiast
odrzuciłam wszystkie inne myśli i skupiłam się na jego słowach. Ponownie
zapadła cisza, Uchiha przycisnął mnie mocniej do siebie. - Obiecaj mi, że
skończysz z Eizo. Obiecaj, że do niczego między wami nie dojdzie... Obiecaj mi
to.
- Obiecuje - wychlipiałam. Nie. Nie będę
płakać - Sasuke nie lubi kiedy się mazgaje, Sakura weź się w garść! Boże ...to
co czułam było nie do opisania. Szczęście ...to mało powiedziane, te ramiona
były moim domem, z którego nie chciałam się ruszać.
- Jesteś moja - dodał, zakręcając wokół palca
kosmyk moich włosów.
Nagle wzdrygnęłam
się. Przeleciałam wzrokiem mężczyzne, który mnie obejmował. Sasuke Uchiha. Ten
zimny egoistyczny dupek, który to podobno nie dba o nikogo. Przecież uratował
mnie od Natsuo, przecież pomógł mi kiedy omal nie zleciałam z drzewa, przecież
przytrzymywał mnie kiedy złamałam kostkę, zasłonił własnym ciałem, kiedy
groziło mi niebezpieczeństwo. Czy takiego człowieka naprawdę mogę nazwać
egoistycznym dupkiem? NIe.
Dopiero w owym
momencie to do mnie doszło.
Kocham go. Kocham Sasuke
...
*
- Hej! To nie fair! Dlaczego mi się dostaje? -
Suigetsu skrzywił się znacznie, poprawiając swoje włosy niczym cczony Bóg.
Prychnąłem z pogardą i nie miałem zamiaru zaprzestać kierować w niego
morderczego spojrzenia. - Ja go tutaj nie zapraszałem! - bronił się dalej.
- Od kiedy o tym wiesz? - zapytałem 'sucho'.
- Wczoraj rano dostaliśmy od niego list.
Będzie tutaj dzisiaj w godzinach popołudniych.
- Nie mogłeś mi tego wcześniej powiedzieć?! -
ryknąłem wymijając Karin i odstawiająć talerz z jedzeniem z powrotem do
chłodziarki. Co jak co, ale na taką wiadomość człowiek zazwyczaj traci apetyt.
- Nie miałem kiedy... - podrapał się nerwowo
po głowie. - Potem jakoś wyleciało mi to z głowy.
- Wyleciało z głowy, jasne. To jest twoje marne
wytłumaczenie - zawarczałem wściekły pod nosem i z istną furią zasiadłem na
krześlę. Nie miałem ochoty jeść, ale siły na to by wrócić do pokoju również mi
brakowało. Poza tym Sakura, która nadal smacznie spała nie mająć pojęcia o
fiasku jaki się szykuje, mogłaby wyczuć mój gniew, co wiązałoby się z masą
niepotrzebnych pytań.
Nagle przede mną
zmaterializowała się Karin. Pochyliła się nad stolikiem, opierając się o niego
obiema rękami.
- Czego może chcieć? - syknęła do mnie.
- Nie mam poję...
- Pewnie znalazł tego cholernego demona! -
wtrącił Suigetsu i gdyby nie fakt, że podrzucił dość sensowną propozycję,
prawdopodobnie bym mu teraz przyłożył. Z namysłu zmarszczyłem czoło. Karin
wzdrygnęła się.
- Znalazł go? - szepnęła do siebie. - Przecież
ten demon był dobrze schowany, jak mógł go tak po prostu znaleź?!
- Uspokój się. Nie wiadomo czy go znalazł, to
tylko domysł.
- A po co innego by tu przychodził? - jęknął
Suigetsu, podchodząc do nas. - To oczywiste, że w grę wchodzi ten demon. Jego
ludzie go znaleźli i teraz rozpoczyna się kolejna faza ataku. Ataku, o którym
jeden z naszych Medyków ciągle nie wie - powiedział, celowo akcentując ostatnie
zdanie. Zlekceważyłem oburzenie w jego głosie i skupiłem na Madarze.
- Nadal masz zamiar stać się Jinchuuriki? - dotartł
do mnie surowy głos Karin. Pokiwałem głową, lecz widząc, że czerwonowłosa ma
zamiar zadać kolejne idiotyczne pytanie, wszedłem jej w słowo:
- To już postanowione. Nie dyskutuj ze mną.
Dzień zaczynał się
tak cudownie. Zanim w ogóle wyszedłem z pokoju i zjawiłem się w kuchni,
obserwowałem Sakurę jak śpi. Zajęło mi to dobre dwadzieścia minut, jednak nic
nie poradziłem na to, że ten obraz tak intensywnie mnie kusił. Kończąc
wszystkie poranne czynności na mojej twarzy widniał delikatny uśmiech. Naturalnie,
Karin i Suigetsu musieli się go pozbyć, jednak obecnie powodem nie była ich
kolejna kłótnia.
- To jest bezsensu! Atakowanie Konohy z
demonem. Bez niego również mamy duże szanse! Wiem, że Hokage również jest
Juunchiriki, ale ty szefie masz Susanoo i wiele innych technik, poza tym sam
Madara jest dobry i nie da się tak łatwo zabić. Widziałeś na przykład tą
technike dzięki, której wszystko przez niego przenika, to jest...
- Suigetsu, ucisz się! - mój głos wykluczał
wszelkie spekulacje. - Nigdy nie będziemy mieli stu procentowej pewności na
powodzenie i dobrze o tym wiesz. Nawet kiedy pokonamy Naruto, są jeszcze
inni...
- Jest jeszcze Sakura - dodała złośliwie
Karin. Skarciłem ją mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Kobieta zaczeła machać
przepraszająco rękami. - Ale takie są fakty Sasuke-kun. Kiedy się dowie o ataku
na pewno stanie po stronie Konohy. Nie dość, że naszym wrogiem będzie Naruto,
to oprócz innych ninja na wysokim poziomie będziemy musieli stanąć do walki z
Sakurą.
- Ja nie będę jej atakować - zapewnił Hozuki,
krzyżując ręce na piersiach.
- Nie będziemy jej atakować - na moją twarz
wdarł się łobuzerski uśmieszek, przez co dwie pary oczy skierowały się na mnie.
- Sakura będzie w tym czasie w zupełnie innym miejscu. Nie będzie nic wiedziała
o wojnie w Konoha.
Oczy Suigetsu
rozszerzyły się.
- To twój plan?! - krzyknął. - Wyniesienie jej
na jakieś zadupie?!
- Tak to mój plan.
- Beznadziejny.
- Nie obchodzi mnie twoja opinia - warknąłem,
zaciskając pięśći. - Zresztą to co się stanie z Sakurą nie jest teraz
najważniejsze. Do ataku coraz bliżej, jesteście tego świadomi?
Oboje pokiwali głową.
Twarz Suigetsu nadal wykazywała mniej entuzjazmu niż Karin. Chrzanię go. Może
mnie męczyć cały dzień odnosnie Sakury, ale moja decyzja i tak nie ulegnie
zmienie. Haruno po prostu nie może wiedzieć! Jedynie co przyniesie taka
startegia to nienawiść, jaką dziewczyna na mnie skieruję. A tego cholernie nie
chciałem...
- Dobrze - westchnąłem. Potrzebowałem
uspokojenia. Za dużo negatywnych emocji, zwłaszcza po tak wspaniałej nocy z
wyjątkową osobą. - Gdzie dokładnie znajduję się Madara? Sam do niego zajde i
dowiem się o co chodzi.
- Nie lepiej na niego poczekać? - zarzuciła
Karin.
- Lepiej nie!
*
Cholera jasna, ale mi
huczało w głowie. Kompletnie się nie wyspałam, zbyt intensywnie zajęłam się
rozmyśleniem o mężczyźnie, który leżał obok. Sakura, ty zawsze jakoś utrudnisz
sobie życie, pomyślałam z sarkazmem. Idąc korytarzem, przetarłam oczy. Moja
widoczność od razu się polepszyła, lecz ból w skroni nadal był odczuwalny.
Miałam szczerą nadzieje, że Taka trzyma w kuchni jakieś tabletki. Kiedy byliśmy
w Sunie zabrałam kilka różnych leków dla Sasuke - zabije ich, jeśli już się
skończyły!
Gdy znalazłam się
przed odpowiednimi drzwiami jak najszybciej chciałem znaleź się w środku. Ból
zamieniał się w katuszę. Czułam się jak na kacu, a przecież kompletnie nic nie
piłam - to nielogiczne. Wydobył się ze mnie cichy charchot, świadczący o
wysokim poziomie irytacji, na którym się znajduję. Położyłam dłoń na klamcie i
już miałem naciskać, kiedy nagle do moich uszu dotarł głośny i stanowczy głos
Sasuke.
- Lepiej nie! - lepiej nie? spytałam samą
siebie. O co chodzi? Eh, pewnie zwyczajne poranne kłótnie między pesymistyczną
stroną Sasuke, a Suigetsu, który miał całkowicie inny pogląd na życie. - Chcę
iść do niego osobiście i od razu dowiedzieć się po co przylazł - dodał. To
właśnie ów zdanie zaburzyło sens mojej hipotezy. Zaprzestałam dalszych ruchów i
zaciekawiona oparłam się delikatnie o drzwi. Do kogo chce się udać Sasuke?
Dlaczego jak zwykle nic nie wiem?!
- To nie jest dobry pomysł - westchnął
Suigetsu. Jego głos był dziwnie rozdrażniony, dotąd nie dostąpiłam zaszczytu
słuchania tak ostrej wersji. - Madara może znowu sprawiać problemy i coś
podejrzewać...wiesz doskonale jaki jest!
Madara! Wzdrygnęłam
się na dźwięk tego imienia. Wzmocniłam zmysł słuchu, ignorując dokuczliwy ból
głowy.
- Przesadzasz - Karin? A więc ona również tam
jest...
- Przesadzam, tak? Sama zobaczysz, że
przyczepi się kiedy Sasuke uda się do niego osobiście.
- Mam gdzieś czy się przyczepi czy nie. Chce
wiedzieć po co tu przylazł i nie mam zamiaru czekać, aż łaskawie się zjawi.
Powiedz mi, gdzie teraz przebywa, Karin - imię dziewczyny wymówił z prawdziwym
jadem. Wstrzymałam oddech. Co to wszystko ma znaczyć?
Wokół nagle
zapanowała cisza. Cholera! Odskoczyłam natychmiast od drzwi i oddaliłam się
kilka kroków wstecz. Kiedy czerwonowłosa mnie wyczuje, muszę przynajmniej
wcisnąć jej kit, iż dopiero dochodzę do kuchni. Czekałam...
- Madara jest blisko tej polany, kręci się
gdzieś wokół - usłyszałam opanowany głos Karin. Aż znieruchomiałam ze
zdziwienia. Nie wyczuła mnie? Ale jak to? Przecież stoje praktycznie kilka
żałosnych metrów od nich!
Może mnie wyczuła?
zaczęłam panikować. Co jeśli rzeczywiście jest świadoma mojej obecności, tylko
czeka na mój ruch. Nie jestem w stanie nic wyczytać z jej twarzy, ponieważ nie
widzę jej. Cholera! Chyba wpadł mi do głowy niezły plan... nie. Tak właściwie
był żałosny, ale w takiej sytuacji moja wyobraznia nie potrafiła bardziej się
wysilić.
Odchrząknęłam.
- Boże ...moje głowa - jęknęłam do siebie,
jednak wystarczająco głośno, aby dać znać reszcie, iż zbliżam się do
pomieszczenia. Czułam się godna ubolewania. Zabrzmiało to tak sztucznie, że
samej siebie nie byłam w stanie przekonać. Usłyszałam szmery, a po chwili
weszłam do kuchni.
- Cześć wam - mruknęłam, udając ofiarę
prawdziwych cierpień. Obraz prezentował się w miare normalnie. Uchiha siedział
przy stole, Karin stała na przeciw, a Suigetsu opierał się o blat przy lodówce.
Gdy mnie ujrzał posłał mi jeden ze swoich zwyczajowych uśmiechów. Zdziwiłam
się. Jeszcze chwilę temu był przepełniony gniewem. Widocznie poznałam właśnie
jego nową umiejętność ...aktorstwo.
- Cześć Sakura - odpowiedział. - Wyglądasz
okropnie.
- Dzięki za szczerość - warknęłam z sarkazmem.
Ręką przeczesałam włosy i dopiero w ów momencie wyczułam w jak olbrzymim
nieładzie się znajdują.
Sasuke nagle powstał.
Przyglądałam się jak z kamiennym wyrazem twarzy kieruje się w stronę
Hozuki'ego.
- Odsuń się - warknął do niego.
Zdezorientowanie Suigetsu rozbawiło mnie, lecz nie przyciągnęło takiej uwagi co
zachowanie Sasuke. Czyżby tak niespodziewanie jego żołądek dał o sobie znać?
Westchnęłam cicho i zasiadłam na jego miejscu, rozglądając się po
pomieszczeniu.
- Macie jakąś szmatkę? - zwróciłam się do
Karin.
- Szmatkę? - spojrzała na mnie jak na osobę
niedorozwiniętą. - Po cholere ci szamatka? - nie odpowiedziałam tylko wskazałam
na czoło. Jak udawać to na całego, nieprawdaż? Może i głowa nie bolała mnie tak
strasznie, abym musiała układać na czole scierki nasiąknięte zimną wodą, to
jednak stwierdziłam, że ten pomysł będzie całkiem przyjemny. - Przykro mi, ale
chyba żadnej nie mamy.
- Niech to - burknęłam, krzyżując ręce na
piersiach. W tym samym momencie poczułam jak ktoś staje nade mną. Podniosłam
wzrok - Uchiha nie wyglądał na zadowolonego. - O co chodzi? - udałam głupią.
Dobrze wiedziałam, że zaraz rozpocznie się wojna o miejsce, które zajęłam.
Sasuke wyciągnął rękę
i rzucił na stół białe pudełeczko. Zdezorientowana spojrzałam najpierw na
niego, a potem na obiekt, którego nie umiałam określić.
- Co to? - mruknęłam do siebie, jednocześnie biorąc rzecz do ręki.
Wybałuszyłam oczy, kiedy przeczytałam napis jaki widniał na przodzie.
- Mówiłaś, że boli cię głowa - rzekł
obojętnie, zasiadając na miejscu obok. Oniemiałam z wrażenia. Czytałam po raz
dziesiąty napis informujący o zawartości tabletek w środku. A więc po to
kierował się do szuflady?
- Yyy...dziękuje - pisnęłam. Czułam jak moje
policzki robią się czerwone. Bez słowa zażyłam dany lek i odetchnęłam z ulgą.
Pozostało jedynie czekać na efekty.
Nadal jednak coś mi
nie pasowało. Przeleciałam czujnym wzrokiem przestrzeń i napotkałam spojrzenie
Karin, które było baczne i skupione.
- Hej, daj mi też! - z zamyślenia wyrwał mnie
głos Suigetsu, który zmaterializował się obok i wziął ode mnie pudełeczko z
tabletkami. - Mi też dokuczają bóle. Całkowicie zapomniałem, że mamy coś
takiego w organizacji.
Kątem oka zauważyłam
jak Sasuke wywraca teatralnie oczami.
Nie potrafiłam
odnaleź jednak spokoju. Spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje bose stopy. Co
teraz? Madara jest tak blisko, a myśl, wołająca OKAZJA! nie chce mnie opuścić.
Okazja? Miałabym stanąć z nim do walki? Ostatecznie niegdyś napełniałam się tą
determinacją i byłam gotowa na pojedynek. Sasuke nie chciał mi nic zdradzić, a
Madara mnie nie lubił. Chciał się mnie pozbyć, to było pewne, dlatego z
przyjemnością coś by namieszał. Namieszał ...zdradzając mi plany Taki lub coś,
co pomogłoby mi je odkryć. Ponatdo nie żywiłam do niego ani grama sympati i to
właściwie ten powód przewyższał wszystkie inne. Bądź co bądź, zaczynałam
wierzyć wersji Sasuke, która dotyczyła wrogiej organizacji.
- Nie wyspałaś się? - zapytał Suigetsu,
popijając sok pomarańczowy. Wzruszyłam ramionami.
- Jakoś tak wyszło.
- Pewnie ciężko przyzwyczaić się do braku
Orichi'ego, co?
- Ta...pewnie masz rację - oświadczyłam,
chociaż miałam świadomość tego, że brązowowłosy chłopczyk ani razu nie zagościł
w moich myślach. No cóż ...jest bezpieczny i to mnie niezmiernie cieszyło.
Udało nam się uniknąć nieprzyjemnej konfrontacji z Madarą. - Dobra, ja lepiej
wrócę do pokoju. Chyba się położe - dodałam pośpiesznie. Czułam jak wzrok
Sasuke pali moją skórę, ale nie przejełam się tym.
To rzeczywiście
zaczęło wymykać się spod mojej kontroli. Naruto miał słuszność zdejmując mnie z
oddziału ANBU; stałam się zbyt miękka. Nie korzystałam nawet z treningów
organizacji, kiedy Suigetsu mi proponował. Muszę coś z tym zrobić! Nienawidzę
Madary - niegdyś pojedynek z nim ustanowiłam jako swój cel i teraz właśnie
pojawiła się idealna okazja. A gdyby tak wymknąc się bez słowa z kryjówki i
skierować w wyznaczone miejsce?
- Jeśli Juugo i Eizo zdąrzą wrócić będą
treningi - poinformował mnie Hozuki, bez cienia entuzjazmu związnego z tym
faktem. Pokiwałam rozumnie głową i pośpiesznie opuściłam pomieszczenie. W
drodze chwyciłam leżące na stole jabłko. Sasuke nawet na sekundę nie spuszczał
ze mnie spojrzenia - to irytujące! Czułam jak gdyby czytał mi w myślach i
zastanawiał się czy naprawdę zrobię to co planuję.
Zdziwi się! Bo
właśnie mam zamiar to zrobić i raz na zawsze poznać plany tego całego Madary
Uchiha. Drażniła mnie ta jego pewność siebie, chciałam ją zgasić i pokazać
swoje umiejętności.
'Byłoby lepiej gdybym
udowodniła mu, że jestem na tyle silna, aby móc zostać w tej organizacji jako
Medyk' - czyż nie takie słowa skierowałam niedawno do Sasuke?
Odświeżyłam płuca
świeżym powietrzem i wleciałam do pokoju jak burza. Musiałam zrobić to szybko
tak, aby reszta organizacji w razie czujności co do chakry, nie zdążyła mnie
dogonić. Na razie każdy z nich zajęty był swoimi sprawami i nie skupiał się na
chakrze innych. Może w ogóle nie zauważą mojego zniknięcia? Otwierałam nerwowo
szafy i rożne szuflady w poszukiwaniu przydatnych narzędni. Niestety, wszystkie
kunai i shurikeny, które posiadałam schowano jeszcze na początku mojego pobytu
tutaj. Warknęłam wściekła, teraz pozostało mi udać się niepostrzeżenie do
pokoju Sasuke.
- Jesteś kompletną wariatką, Sakura -
mruknęłam do siebie. Moje 'drugie ja' głośno ostrzegało mnie przed tym co
planuje, jednak nie było innego wyjścia. Nie chcę, aby Madara uważał mnie za
słabą. O wiele lepiej czułabym się, gdyby zaakceptował moją obecność w
organizacji, jak również siłe, którą posiadam.
Raz jeszcze podreptałam
do kuchni i rozpoczęłam nasłuchiwanie.
- Szefie, ty to zawsze potrafisz zepsuć humor
- głos Suigetsu.
- Nie możesz zrozumieć, że treningi są nam
potrzebne? Przestań marudzić i zacznij się przygotowywać. Juugo i ten idiota na
pewno wrócą już dzisiaj.
- Nawet nie dasz im odpocząć po podróży? -
wzburzył się. Chyba wstał, ponieważ usłyszałam dźwięk przesuwanego krzesła.
Uchiha prychnął.
- Juugo może i dam odpocząć ...
- Ah, ta nienawiść - burknął z sarkazmem.
W porządku. Sasuke
nadal przebywa w kuchni i nic nie wskazuje na to, aby miał zamiar udać się
gdzie indziej. Nabrałam powietrza. Chciałam napełnić się pewnością siebie od
wewnątrz - potrzebowałam tego.
Gdy stanęłam przed
właściwimy drzwiami, stwierdziłam, że jest ze mną gorzej niż przewidywałam.
Lękałam się wykonać najmniejszego ruchu z obawą, iż w środku pomieszczenia może
przebywać Sasuke, a przecież jest w kuchni razem z Karin i Suigetsu! Wzięłam
głęboki wdech, pomyślałam o kolorowych łąkach i hasających zwierzątkach tak jak
radziła mi psycholog w momentach stresu. Nigdy nie brałam tych metod na
poważnie, jednak w ostatecznośći mogę z tego teraz skorzystać. Otworzyłam drzwi
- pokój prezentował się normalnie. Podeszłam szybko do szafy i zaczęłam
przeszukiwanie. Nie byłam zbytnio zadowolona 'zdobyczami'. Trzy kunai'e i
cztery shuriken'y; mogło być lepiej. Westchnęłam.
Jak najszybciej
ewakuowałam się z pokoju i od razu skierowałam ku wyjściu z kryjówki. Sasuke
będzie wściekły jak się dowie! To chyba pierwszy raz kiedy naprawdę robię coś
bez jego wiedzy. Dodatkowo pierwsza myśl Taki, co do mojego opuszczenia
kryjówki będzie następująca: O Boże, ona uciekła! Mam nadzieje, że kiedy
poznają mój prawdziwy cel, który całkowicie sprzecza się z ich domysłami,
wybaczą mi to.
Madara jest blisko
tej polany, kręci się gdzieś wokół.
Wewnątrz dudniły mi
słowa Karin, które zdołałam usłyszeć niecałe dziesięć minut temu. Przedzierając
się przez las, dopadły mnie olbrzymie wyrzuty sumienia. Czy aby na pewno dobrze
robię? Co jeśli Sasuke straci do mnie zaufanie, które tak długo wzajemnie
budowaliśmy? Drugi raz nie uda mi się przejść z nim na tak dobre kontakty. Tak
właściwie nie miałam zielonego pojęcia na jakim poziomie znajduje się nasza
znajomość.
Jesteś moja -
powiedział wczorajszej nocy. Jak mam to rozumieć? Do teraz nie uporałam się z
wściekłością odnośne moich uczuć do niego. Nie moge uwierzyć, że one naprawdę
odżyły! Zobaczyłam w nim dawnego Sasuke i od razu ...bach! Zjawiło się coś,
czego najbardziej się obawiałam. Miłość. Miłość i Sasuke to dwa gryzące się słowa,
a ja próbuje je złączyć. Jak zwykle robię coś, co przyswoi mi mase problemów.
- A niech mnie! - wówczas dotarł do mnie
kpiarski głos - znałam go doskonale. To była chyba jedyna chwila, w której
cieszyłam się kiedy go usłyszałam. Biegałam już dobre pół godziny i zdawało
się, że nie odnajdę tej polany bez pomocy Sasuke. Zatrzymałam się i z prawdziwą
nienawiścią w oczach spojrzałam na Madare. - Sakura Haruno samotnie w lesie -
syknął.
- Widzę że nie musiałam cię nawet szukać -
wycedziłam, napinając mieśnie szczęki.
- A szukałaś mnie? - zapytał z udawanym
zdziwieniem. - Czuję się zaszczycony.
Uchiha na pierwszy
rzut oka nic się nie zmienił. Nie widziałam go dość długi czas i cieszyłam się,
że w końcu da spokój całej organizacji - na próżno.
- Sasuke ma w ogóle świadomość tego, że jego
Medyk samotnie podróżuje w środku lasu? - mówił dalej, ani na sekudne nie
pozbywająć się jadu w głosie.
- Nie przyszłam tu na spacerek! Chcę z tobą
walczyć! - ryknęłam hardo. Ta...już czułam, że potem będę tego żałować. Już
czułam na sobie to zrezygnowane spojrzenie Sasuke ...cholera jasna! Oprócz
pokonania Madary, ustanowiłam sobie nowy cel. Pozbyć się tych wszystkich uczuć
względem Sasuke - to byłby najrozsądniejszy ruch. I tak, kiedy to wszystko się
skończy; ja wrócę do Konohy, a on pozostanie z Taką w swoich kryjówkach.
Wzdrygnęłam się.
Jestem na polu walki i dotąd nie wpadła mi do głowy żadna strategia. Do moich
uszu doszedł dźwięczny śmiech Madary.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Chcę ci udowodnić, że jestem wystarczająco
silna, aby należeć do Taki!
Jesteś kretynką,
Sakura.
*
Sakura się nie
wyspała, tak? Ciekawe co takiego zatrzymywało ją od tego snu? Idąc korytarzem w
kierunku jej pokoju, rozmyślałem o wczorajszych wydarzeniach. Znowu. Znowu
zamiast skupić się na przybyciu Madary, muszę widzieć w umyśle jedynie jej
roześmiane obliczę. Kwestia przyzwyczajenia. Ona naprawdę doprowadzi mnie do
szaleństwa. Kto wie, może kiedyś z jej winy Taka będzie zmuszona przysłać do
kryjówki jakiegoś psychologa - nie wiem czy da mi się pomóc w inny sposób.
Kąciki moich ust uniosły się do góry. Moje myśli naprawdę mnie przerażały.
Wszedłem do pokoju.
Spodziewałem się zastać umierającą z bólu Sakure na łóżku, lecz owy scenariusz
nie spełnił się. Zdezorientowany począłem rozglądać się po całej powierzchni
pomieszczenia. Nie ma jej? Podszedłem do drzwi od łazieńki i przystawiłem uszu.
Szum wody nie wydobył się zza drzwi, nie słyszałem również żadnego innego
szmeru.
- Sakura? - zapytałem dla pewności.
Odpowiedziała mi cisza. Kompletne oniemiały opuściłem pokój i udałem się na
dalsze poszukiwania - może postanowiła położyć się gdzieś indziej? Obszukiwałem
wszystke pokoje, które znajdowały się na drodze. Być może Sakura czuła się zbyt
źle i nie potrafiła dość do własnego? Zawarczałem wściekle kiedy piąty z rzędu
pokój okazał się świecić pustkami. Wstrzymałem oddech. Jeśli ją tam znajdę
będzie to najprawdopodobniej ciężki cios w moje ...serce. No tak. Chyba ono
reaguje na zazdrość i tym podobne uczucia... czy coś. Zebrałem wszystkie
możliwe siły i stanąłem przed pokojem Eizo. Już miałem otwierać drzwi...
- Oy, szefie! - no nie teraz, pomyślałem,
zgryztając zębami. Zwróciłem się w stronę nadchodzącego towarzysza.
- O co chodzi? - warknąłem. Hozuki'ego zdziwił
mój zły nastrój. Upił łyk ze szklanki, którą nadal trzymał w dłoniach.
- Karin pyta się czy możę skoczyć do jakieś
wioski po zakupy. Znowu nic nie ma, a to co kupiliśmy w Sunie już dawno się
skończyło, więc ...
- Niech idzie - przerwałem mu. Co za typ. Jak
bardzo muszę okazywać swoją niechęc, żeby on w końcu to pojął i zwyczajnie
zostawił mnie sam? Gdy zobaczyłem jak zerka na drzwi, a w jego spojrzeniu
rośnie zainteresowanie, wiedziałem, że szybko się go nie pozbędę.
- Hej, to pokój Eizo - zauważył, wskazując
palcem na drzwi. Westchnąłem.
- Doskonale o tym wiem.
- Ale czego tu szukasz? Eizo nadal nie
wrócił...
- Szukam Sakury - rzekłem, starając się z
całych sił opanować narastający wewnątrz mnie gniew. - Nie ma jej w pokoju -
dodałem, gdy posłał mi pytające spojrzenie.
- Może była w łazience?
- Sprawdzałem.
- O rany! - chwycił się gwałtownie za głowę.
Aż podskoczyłem, niespodziewając się tak nagłej rekacji. - Rano bolała ją
głowa, a co jak gdzieś zemdlała?! Co jak jest sama i uderzyła się o szafkę?!
Pewnie już wykrwawiła się na śmierć i ...
- Zamknij się, bo brakuje mi słów na twoją
głupote! - uderzyłem go mocno w głowę i stwierdziłem, że bardzo mi się to
spodobało. Chyba muszę przestać panować nad własnymi emocjami jeśli chodziło o
Suigetsu.
Hozuki spojrzał na
mnie spod byka i zaczął masować bolące miejsce.
- Hej, ja tylko staram się ci pomóc!
- Nie za bardzo ci to wychodzi.
- O Sasuke-kun! - usłyszałem za sobą. Cała
moja mimika wykrzywiła się automatycznie, słysząc pisk pobrzmiewający w jej
głosie. Towarzysza najwyraźniej rozbawiła moja reakcja, ponieważ na jego twarzy
dojrzałem się kpiarskiego uśmiechu.
Obróciłem się w
stronę skąd dochodził głos.
- Karin - jęknąwszy, zaczerpnęłem kolejnej
dawki świeżego powietrza. - O co chodzi?
- Suigetsu ci nie mówił? - zdziwiła się. -
Chcę iść do sklepu, znowu nic nie ma w lodówce. On... - urwała, wskazując na
seledynowłosego - Razem z Juugo zjedli ostatnio wszystkie jajka. W lodówce
zostało tylko kilka plastrów szynki i ...
- Tak, tak. Suigetsu mi mówił. Możesz iść.
- Super - szepnęła do siebie, przeszukując
własne kieszenie. Po krótkiej chwili wyciągnęła z nich kilka drobnych i zaczęła
przeliczać. Nagle na jej twarz wdarł się znaczny grymas. Przeniosła na nas
błagalne spojrzenie.
O kurwa ...
- Ja nic nie mam! - Suigetsu pierwszy zareagował,
machając przed sobą rękoma. - Jestem całkowicie spłukany, więc mnie nie proś.
- A ty Sasuke-kun?
Kurwa, kurwa!
Zaklinam dzień, w którym przyjąłem ją do organizacji! Naturalnie mogłem
odmówić, pomimo pokaźnej sumy jaka znajdowała się w moim spodniach. Wiedziałem,
jednak, że głodówka to zły pomysł, a pusta lodówka to inaczej wieczne
marudzenia Hozuki'ego na temat wartości odźywczych, które znajdują się w
jedzeniu i bez, których nie da rady trenować.
- Chyba mam - mruknąłem w ostatecznośći i
włożyłem rękę do kieszeni. Już po chwili twarz Karin rozjaśnił szeroki uśmiech,
kiedy przeliczała sporą sumkę pieniędzy.
Suigetsu zjawił się
obok mnie.
- Skąd ty ciągle masz kase?
- To zostało mi jeszcze po misji w mieśce
Natuso - wyjaśniłem ze spokojem.
- Natsuo - jęknął, jak gdyby właściciel owego
imienia był osobą, za którą bardzo tęskni. - Wiesz, że on już nie żyje, nie?
Dobra żartowałem. Wiem, że wiesz - naburmuszył się, widząc wzrok płatnego
zabójcy, który w niego kierowałem. - Skąd teraz będziesz brał kasę?
- Zawsze się coś znajdzie - od kiedy ja jestem
takim optymistką? Westchnąłem i po raz setny zerknąłem na drzwi. Ciekawość co
do obecności różowowłosej zżerała mnie od środka. Niestety, musiałem uporać się
najpierw z tą dwójką. - Karin, idź już do tego sklepu - zwróciłem się do
dziewczyny.
- Jasne - pisnęła, machajając przed nosem
banknotami. - Zrobię zapasy na całą zimę.
- Tylko niech tym zapasem będzie jedzenie, a
nie jakieś bezużyteczne szmaty.
- Oczywiście Sasuke-kun - posłała mi perskie
oko i odwróciła się z zamiarem odejścia. Miałem chcęc porozmyślać, jak bardzo
ten gest podziałał na mój żołądek. Zrobiło mi się niedobrze. Niespodziewanie
jednak Suigetsu dogonił ją szybko i chwycił za ramię.
- Hej, a nie widziałaś gdzieś Sakury?
- Sakury? - zdziwiła się. Nie wiem dlaczego
jej wzrok na krótką chwilę zatrzymał się na mnie. Chociaż raz mogłem
pogratulować Suigetsu. - Osobiście jej nie widziałam, ale mogę sprawdzić gdzie
się znajduje jej chakra.
- To sprawdź - powiedziałem. Lepiej będzie
jeśli od razu dowiem się, w którym pokoju przebywa. Takie błądzenie po
organizacji rzeczywiście straciło dla mnie sens. Karin wręczyła Suigetsu
banknoty prosząc o przetrzymanie. Jego mimika nie świdczyła, jednak o tym, że
grzecznie potrzyma pieniądze. To oczywiście stało się pretekstem kolejnej
kłótni.
- Spokój! - ryknąłem. - Karin, odda ci te
pieniądze nie martw się, a teraz powiedz wreszcie gdzie jest Sakura.
- Ha! - prychnęła, pokazując Hozuki'emu język.
Jedynie co byłem zdolny zrobić to pokręcić głową z politowaniem. Uspokoiłem się
odrobinę, kiedy Karin w końcu zamknęła oczy i skupiła się na otaczającej nas
przestrzeni.
Wnet wzdrygneła się,
jakby ktoś właśnie przebił ją mieczem. Jej oczy otworzyły się szeroko.
Spojrzała zdezorientowana to na mnie, to na Suigetsu.
- Co jest? - opamiętałem się, zadając
podstawowe pytanie. Karin wzięła gwałtownie pieniądze z rąk towarzysza i wbiła
wzrok we mnie.
- Sasuke-kun nie wiem jak to możliwe, ale
Sakura jest teraz z Madarą! - wykrzyczała spanikowana. Poczułem jak zaschło mi
w ustach i odezwało się znajmowe kołatanie serca.
- Co?! - krzyknął Suigetsu, wytrzeszczająć
oczy.
Mój świat w jednej
chwili się zawalił.
- Ale jak to
poza kryjówką?! – pytał dalej, ciecz, która znajdowała się w szklance z głośnym
chlustem znalazła się na ziemi. – O kurwa, przepraszam – mruknął.
- Suigetsu nie mam pojęcia skąd się tam wzięła. Wypuściłeś ją? – spytała, przekierowując na mnie spojrzenie. Prychnąłem.
- Oszalałaś? Niby po co miałbym ją wypuszczać?
- Może poszła na spacer?
- Niemożliwe – zaprzeczył Hozuki, stając pomiędzy nami. – Sakura osobiście marudziła mi, że w ogóle nie orientuje się w terenie blisko kryjówki. Nie pamiętasz jak wzięła nas na spacer, kiedy był jeszcze Orichi? Przecież nawet tam musiałem wybrać miejsce, bo sama nie miała pojęcia gdzie się znajduję.
- Więc po cholerę wyszła z kryjówki?! – wrzasnąłem. Emocję wzięły nade mną górę. W głowie rodziło się tysiące scenariuszy i ani jeden nie przypadł mi do gustu.
Uciekła? Nie, inaczej… Próbuje uciec? Ale dlaczego miałaby to zrobić …? Teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, a ja przyznałem się do swojego uzależnienia!
Byłam w kropce.
- Suigetsu nie mam pojęcia skąd się tam wzięła. Wypuściłeś ją? – spytała, przekierowując na mnie spojrzenie. Prychnąłem.
- Oszalałaś? Niby po co miałbym ją wypuszczać?
- Może poszła na spacer?
- Niemożliwe – zaprzeczył Hozuki, stając pomiędzy nami. – Sakura osobiście marudziła mi, że w ogóle nie orientuje się w terenie blisko kryjówki. Nie pamiętasz jak wzięła nas na spacer, kiedy był jeszcze Orichi? Przecież nawet tam musiałem wybrać miejsce, bo sama nie miała pojęcia gdzie się znajduję.
- Więc po cholerę wyszła z kryjówki?! – wrzasnąłem. Emocję wzięły nade mną górę. W głowie rodziło się tysiące scenariuszy i ani jeden nie przypadł mi do gustu.
Uciekła? Nie, inaczej… Próbuje uciec? Ale dlaczego miałaby to zrobić …? Teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, a ja przyznałem się do swojego uzależnienia!
Byłam w kropce.
No nie wierzę. Przecież ona poszła na pewną śmierć. Nie ma żadnych szans z Madarą i każdy to wie. -.- Nie wiem co zrobi Sasuke, ale mam nadzieję, że nic głupiego.
OdpowiedzUsuńKarin i te jej wypady do sklepów. <3 xd Suigetsu jest debilem, ale mimo wszystko bardzo go lubię. Jest taki.. jest bardzo pozytywną postacią w tym opowiadaniu.
Mam nadzieję, że do interwencji Saska naszej różowej nic się nie stanie..:/
No i zastanawiam się co z tym planem zniszczenia Konohy. Może Haruno w końcu się o tym dowie.. ^^