środa, 31 października 2012

Rozdział 43



Serce waliło mi jak młotem, krew buzowała w żyłach, a myśli zupełnie się plątały - nic nie pozwalało mi zachować zdrowego rozsądku. Nie w towarzystwie Sasuke.
Od kiedy zapytałam się go czy zostanie ze mną na noc, milczy. Bez żadnych słów zaprowadził mnie do pokoju, trzymając za nadgarstek. Pragnęłam rozkoszować się tą chwilę, lecz niewiedza, którą we mnie narodził zdecydowanie psuła cały perfekcyjny nastrój. Gdy Sasuke opuścił pomieszczenie, wykrzystałam chwilę i pogrążyłam we własnych myślach - było ich dosyć sporo. Wiele zagadek czekało jeszcze na swoje rozwiązanie. Nadal nie poznałam prawdziwego celu Sasuke, nadal czuje ból bez obecności przyjaciół, nadal staram pogodzić się z faktem, że jedyny osobnik, ktorego kojarzyłam z Konohą (domem, ciepłem) właśnie opuścił kryjówkę i wrócił tam gdzie ja marzyłam, mój narzeczony nadal jest 'moim narzeczonym', pomimo tak wielkiej zmiany biegu akcji. Poznał prawdę od Uchihy, nie ode mnie. Może to i lepiej. Czy ja byłabym w stanie kiedykolwiek to zrobić? Wciąż ma przecież swoją 'tajną broń', którą stosuje w najgorszych przypadkach - szantaż.
Westchnęłam cicho i spoglądnęłam na zegar, który wisiał nad drzwiami. Szesnatsa Dwadzieścia Dwa. To oczywiste, że Sasuke wróci tu dopiero kiedy nastąpi pora snu, przynajmniej tak oczekiwałam. Teraz przez tą niepewność nie będę w stanie poświęcić uwagi ani jednemu z moich problemów. Była bowiem jeszcze jedna rzecz, która męczyła moje serce. Przywiązanie do Sasuke. Czy gdyby teraz Uchiha wykonał ten swój prawdziwy cel i pozwoliłby odejść z powrotem do Konohy; zrobiłabym to? Serce rozdarłoby się na maleńkie kawałeczki gdyby Sasuke z taką łatwością pozwolił mi odejść. Byłam dla niego w końcu kimś wyjątkowym i wierzyłam, że w owym momencie mówił prawdę. Miałam mętlik w głowie. Czułam do Sasuke coś ...
 - Sakura! Sakura! - dotarł do mnie spanikowany głos Suigetsu. Coś się wydarzyło? Stanęłam gwałtownie na równe nogi i podbiegłam do drzwi, aby je otworzyć. Kiedy już to zrobiłam, ostrożnie wyjrzałam na korytarz. Hozuki wyłonił się dopiero zza zakrętu. - Tu jesteś! - ujrzawszy mnie, odetchnął z ulgą.
 - Co się stało? Dlaczego tak krzyczałeś? - zapytałam, walcząc z drżeniem w moim głosie. Kiedy Hozuki znalazł się już przede mną, jego twarz rozjaśnił niewinny uśmieszek.
 - Nie bądź zła. Chciałem tylko dowiedzieć się jak się trzymasz. Orichi niedawno wyruszył, a ty byłaś ostatnio dosyć wściekła.
Spodziewałam się czegoś innego, lecz nie miałam zamiaru się o to wściekać. Troska ze strony członka Taki to naprawdę powód do dumy.
 - Wszystko w porządku - zapewniłam. - Tęsknie za Orichi'm i tyle. Wiem, że w Konoha będzie bezpieczny. Madara w końcu mógł zjawić się w każdej chwili.
Suigetsu zaśmiał się nerwowo.
 - Taa...to prawda. A tak właściwie o co byłaś wtedy taka wściekła?
 - Nieważne.
 - Powiedz od razu, że to nie mój interes - prychnął. - Nie musiałaś się wysilać. - jego udawania obrażonego dzieciaka odrobinę mnie rozbawiły. Po korytarzu echem rozniósł się dźwięk mojego śmiechu. Zawstydzona zakryłam szybko usta, z czego tym razem Hozuki zrobił sobie obiekt zabaw.
 - Nie przejmuj się - dodał. - Mamy prawo śmiać się ile chcemy. Poza tym w kryjówce jest tylko Karin i Sasuke. Chociaż ... - urwał, gładząć brodę lewą ręką. - Szef pewnie znowu gdzieś wyszedł i będzie siedział tam cały dzień. Reasumując: jest z nami tylko Karin.
 - Gdzie jest Sasuke? - zapytałam, podłapując poszczególne słowa. Suigetsu zdziwił się.
 - A skąd ja mam wiedzieć - wzruszył ramionami. - Nigdy nie mówi nam gdzie wychodzi, a jak się pytamy to sama wiesz jak odpowiada.
 - Nie twój interes - wysiliłam się, aby moja wypowiedź w jakiś sposób naśladowała jego ton głosu. Chyba nie wyszło najgorszej, ponieważ jako odpowiedz usłyszałam salwę śmiechu ze strony Suigetsu. Westchnęłam. Jakimś  dziwnym sposobem nie potrafiłam doczekać się na niego. Ale teraz ...chciałam pobyć sama. Towarzystwo Hozuki'ego nie poprawiało mi nastroju. - Suigetsu. Chyba utnę sobie krótką drzemkę, jestem totalnie wykończona.
 - Jasne, jasne - od razu zrozumiał, posyłając mi jeden z najpiękniejszym uśmiechów. W tej samej chwili wycofał się kilka kroków.  - Mogłaś tak od razu.
Nie miałam siły, aby główkować nad sensownym wyjaśnieniem tego zachowania. Wzruszyłam jedynie ramionami i żegnając się z Hozuki'm, zamknęłam drzwi. Po wykonaniu prysznica, moje myśli stały na tym samym torze. Nie ruszyły się nawet o centymetr. Żadna z nich - nawet ta o Eizo - nie potrafiła przebić myśli o Sasuke. Gdzie się teraz znajduje? I czy w ogóle zaszczyci mnie swoją obecnością?
 - Cholera jasna! - syknęłam, opadając na łóżko. Twarz zakryłam olbrzymią poduszką i pokręciłam głową kilka razy, chcąc w jakiś sposób pomóc sobie w odnalezeniu skupienia.
Na próżno wszystkie czyny. Myślenie o czymś innym niż o Sasuke jest awykonalne!
*
Kiedy wróciłem do kryjówki, stwierdziłem, że taka cisza jaka w tym momencie pochłonęła całą powierzchnie była naprawdę przyjemna. Chociaż odszedł Juugo - najbardziej opanowany członek zespołu, jak i Eizo, który daje znak życia raz na jakiś czas, jakimś sposobem oddziałowywało to na pozostałych. Karin i Suigetsu byli sami, a ja dotąd nie usłyszałem żadnych krzyków. Miła niespodzianka jak ja sam początek. Po nieudanym pobycie w mojej ostroji, cały mój umysł, zamiast jakoś sensownie poukładać wszystkie poszczególne 'punkty', wymieszał to jeszcze bardziej. Zlekceważyłem nachodzące mnie myśli i omijając kuchnie szerokim łukiem, udałem się do swojego pokoju. Dopiero tam doszło do mnie jak późna jest godzina - dwudziesta druga, Sakura mnie zabije.
Ja pierdole - dlaczego tak idiotyczna myśl w ogóle mnie nawiedziła? Sakura miałaby mnie zabić? Ciekawe w jaki sposób?
Wykonałem szybko wszystkie potrzebne czynności i, aż sam się zdziwiłem jak bardzo spieszyłem się, aby finalnie to skończyć. Narzuiłem na siebie czarne bokserki i jakiś biały podkoszulek. Wygoda to podstawa, nieprawdaż? Z głosnym chrząknięciem opuściłem pokój. Milczałem dość długo, mój głos mógł okazać się odrobinę zachrypnięty, a tego nie chciałem. Bezustannie zmagałem się z wieloma problemami.
Bezszelestnie otworzyłem drzwi do pokoju, w którym powinna znajdować się Sakura. Cholera. Robiłam wszystko co mogłem, aby drzwi nie wydobyły się z siebie żadnego odgłosu. Głosne skrzypnięcie w ostateczności i tak zepsuło idealnie panującą ciszę. W ciemnościach dostrzegłem postać, która leżała pod kołdrą. Jedna ręka wystawała poza łóżko i to właśnie ona zareagowała na odgłos, drgając delikatnie. Potem szło już tylko gorzej ...to prawda nie chciałem, żeby Sakura zapadła w sen. To w końcu była nasza pierwsza wspólna noc od czasu mojego wyznania - od czasu, kiedy wszystko tak bardzo się zmieniło. Tyle rzeczy się wydarzyło... Chciałem przekonać się co teraz będę czuł, będąc obok niej - mając ją tak blisko siebie. Obserwowałem jak głowa postaci leniwie unosi się do góry, a kosymki włosów pojedyńczko ześlizgują się z jej ramion.
 - Sasuke ...? - wyszeptała, przecierając oczy. Plułem się w brodę, że nie mogłem dokładnie przyglądać się temu obrazowi. Ciemność wszystko psuła.
 - Tak, to ja - odrzekłem i usiadłem na brzegu łóżka.
 - Gdzie byłeś tak długo? - moje ciało przeszył dreszcz, kiedy w jej głosie dosłyszałem się troski. Sakura wcale nie próbowała z tym walczyć. - Jest już dwudziesta druga.
 -  Wiem - westchnąłem, z całych sił pokazując jej swoją niechęć co do dalszych odpowiedzi na tego typu pytania. Ukradłem jej połowę kołdry i usadowiłem na łóżku. Sakura nie protestowała - zrobiła mi miejsce i poklepała przestrzeń obok siebie. Grzecznie jej posłuchałem i położyłem głowę tam gdzie mi wskazała. Boże ...jak ja dawno nie miałem jej przy sobie. Sam z tego zrezygnowałem przez swoją cholerną dumę. Wierzyłem wtedy, że przed sidłami Sakury zdołam się jeszcze obronić. Teraz kiedy jestem już świadom, że to niemożliwe, czułem się fenomenalnie będąc obok niej.
Zapadła krępująca cisza. Świdrowałem Sakure wzrokiem, byłem zachwycony jej urodą, a także sposobem w jakim wyginała usta, obserwując sufit. Zastanawiałem się o czym w tym momencie rozmyślała. Postanowiłem się odezwać.
 - Orichi jest już w Konoha - drgnęła, słysząc imię chłopca. Od razu spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem. - Juugo przysłał mi list. Wszystko poszło dobrze. Przyjeli go z powrotem do Domu Dziecka, spotkali nawet Naruto i....
 - Naruto?! - przerwała mi, prostując się do pozycji siedzącej. Aż podskoczyłem pod wpływem tak nagłej reakcji. - Co powiedział? Wszystko z nim w porządku?
 - Sakura ...oni mieli dostarczyć Orichi'ego do Domu Dziecka, a nie badać nastrój Wielmożnego Hokage - wypaliłem, z naciskiem na dwa ostatnie słowa. - Naruto rozmawiał chwilę z Eizo. Głównie na twój temat ...ale Naruto szybko go zmienił, kiedy usłyszał, że Eizo nadal cię nie znalazł.
Na jej twarzy dojrzałem się jedynie grymasu, a zaraz potem Haruno ponownie opadła na posłanie. Tą reakcją uświadomiła mnie w pewnym fakcie, którego ja nie potrafiłem odkryć. Sakura nadal frapuje się myślami na temat Konohy i przyjaciół, nadal nie potrafi zapomnieć. A przecież według mojej wersji, owszem wróci do wioski. Tyle, że tej wioski już dawno tam nie będzie.
Spojrzałem na jej plecy. O to, to nie. Nie mam zamiaru spędzać nocy obserwując coś, co kompletnie mnie nie interesuję. Zawahłem się, lecz ostatecznie ...jest wyjątkowa i sama doskonale zdaje sobie z tego sprawe, tak więc nic nie stoi mi na drodzę. Może tym sposobem zapomni na chwilę o wszystkim co związane z Konoha? Jedną ręką powoli obróciłem ją w swoim kierunku, prychnąłem widząc jak zbiłem ją z pantałyku.
 - Co robisz? - syknęła, ale dla mnie to była ja prośba o więcej. Przysunąłem się bliżej i ujmując jej twarz w dłonie, złożyłem na jej ustach krótki, jednak zawierający całą moją tęsknotę pocałunek. Haruno wytrzeszczyła oczy. Przerwałem na chwilę tą czynność, aby móc ocenić jej stan emocnjonalny - nie było najgorzej.
 - Sasuke ... - wyszeptała moja imię. Uśmiechnąłem się nonszalancko i przytuliłem twarz do jej obojczyka. Sakura przez długi czas nie reagowała. Czułem z jaką zawrotną szybkością bije jej serce. Wsłuchiwałem się w ten rytm i myślałem jak bardzo dziękuje temu narządowi za utrzymywanie jej przy życiu. Haruno przełknęła ślinkę. Bała się? Jako odpowiedź poczułem jej ręce bawiące się kosmykami moich włosów. Tętno troche się uspokoiło.
 - Coś nie tak? - nie potrafiłem wytrzymać tej niepewności. Podniosłem głowę, aby móc spojrzeć w jej oczy. Nic nie dało z nich odczytać.
 - Wszystko w porządku - jej głos stał się niższy i bardziej zachrypnięty. Westchnęłem. Odsunąłem się od niej, a chwilę później znalazłem tuż nad jej obliczem. To zdezorientowanie było takie przyjemne w obserwowaniu.  - Sasuke ... - wydukała znowu, pogrążona w zdziwieniu.
Podtrzymywałem się rękoma tak, aby nie wylądować prosto na niej.
 - Jesteś cała spięta - stwierdziłem.
 - Nie jestem - oburzyła się, marszcząc brwi.
 - Przecież to czuje.
Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok i mamrotała pod nosem bliżej nieokreślone słowa. Pff ...cała Sakura. Nigdy nie przyzna się do błędu ...zupełnie jak ja. Tyle, że ja tych błędów nie popełniam. To ludzie, którzy mnie o to posądzają się głupcami i się mylą.
Nie myślać wiele zbliżyłem swoją twarz do jej. Moje komyki włosów łaskotały jej policzki. Sakura wypuściła ze świstem powietrze.
 - Nie myśl już o Konoha - odezwałem się z surowością. Oczy Haruno rozszerzyły się jeszcze bardziej. - Zapomnij na razie o Orichi'm, Naruto i Hinacie ...skup się na 'teraz'. Jestem tu z tobą tak jak mnie prosiłaś ...powiedziałem ci przecież, że wrócisz do wioski jak tylko skończę atak.
 - Chyba masz rację - westchnęła. - Tak właściwie ...
 - Co? - zdziwiłem się, kiedy nagle urwała. Na jej twarzy zagościł blady uśmiech. Zauważyłem jak nerwowo zaciska w dłoniach kołdrę.
 - Tak właściwie mam przeczucie, że już niedługo wrócę do Konohy. Takie silnie przeczucie - zadeklarowała, a mi szczęka niemal opadła na ziemię. Przeczucia... z tego co wiem, zazwyczaj są myle - nie ma powodu do zmartwień. Do wojny czekają nas jeszcze długie miesiące.
 - Naprawdę? - udałem zainteresowanego.
Pokiwała głową.
 - Masz jednak rację w tym, że myśląc o nich w niczym nie pomagam, jedynie psuje sobie nastrój. Sasuke, dziękuje ci, że zgodziłeś się ze mną zostać - mówiąc to objęła mnie w pasie i przytuliła do mojej piersi. Zaskoczony tak nagłą reakcją przestałem podtrzymywać się dłońmi, delikatnie opadłem na jej ciało, odwzajemniając uścisk. Nigdy jeszcze nie byłem tak blisko niej - świadomy tego. Sakura na początku ponownie spłoszyła się przez tą gwałtowną reakcję, ale już po chwili stała się bardziej spokojna przenosząć dłonie na moją szyję. - Dziękuje - powtórzyła, na dźwięk jej głosu, moje ciało zareagowało dziwnymi dreszczami. Podniosłem się, aby móc na nią spojrzeć. Po przestrzeni roznosiły się jedynie nasze nierówne oddechy. Różowowłosa nadal uśmiechała się w ten swój uroczy sposób. Skusiła mnie tym. Zbudziła zmysły, które zaciekle starałem się zaszyć głęboko w sobie.
Pocałowałem ją. Ot tak. Zwyczajnie tego pragnąłem i nie zamierzałem na tym poprzestać. Całe napięcie ze strony Sakury odeszło, kiedy ta zaczęła oddawać każdy kolejny pocałunek z taką samą pasją. Poczułem jak się uśmiecha, gdy ujmuje w dłonie jej twarz. Kontynuowałem dalej i bynajmniej nie miałem zamiaru przestać. Całkowicie okryłem ją powierzchnią mojego ciała, składająć na jej ustach coraz to odważniejsze pocałunki. Nie słysząc żadnych protestów, począłem jeździć rękoma po jej ciele. Najpierw określiłem linie tali. Dotykałem ją tak, aby móc zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Cały płonąłem. Gorąca fala krążyła mi z krwią w żyłach, a ja nie byłem na tyle silny, aby ją zatrzymać. Poczułem, żę Sakura ma na sobie koszule nocną na ramiączkach, która sięgała zaledwie do ud. Sam nie wiedziałem czy to dobrze. Ta świadomość narodziła w moich mózgu informacje dotyczące banalności z jaką mogę pozbyć się tej odzieży. Nagle doszło do mnie ciche jęknięcie Haruno. Moja druga ręka gładziła jej nogę i niby to przypadkiem odkryła coraz to więcej.
Sakura podniosła się do pozycji siedzącej. Zdezorientowany chciałem jakiś wyjaśnień, zważając na mój stan emocjonalny. Ta jednak, bez żadnego słowa objęła mnie nogami w pasie i wpiła się w moje usta, szepcząc przy tym pewnie imię. Imię, które ona wypowiadała z taką pasją. Ciarki przeszły mnie po plecach, automatycznie ją objąłem i wsunąłem dłonie pod materiał, gładząc rękoma jej plecy.
Ale to ciągle było dla mnie za mało. Pragnąłem jej całej.
Czułem jak drgnęła, kiedy z pocałunkami zjechałem niżej. 'Atakowałem' teraz jej szyję, Sakura raz jeszcze wymówiła moję imię, a kiedy odchyliła głowę do tyłu, oszalałem. Kątem oka obserwowałem ją; wyglądała tak pociągająco. Ta Sakura, która zawsze biegała za mną, nawołując przesłodzonym głosem 'Sasuke-kun!', teraz jest tu ze mną. Teraz jej pragnę, potrzebuję. Jestem oficjalnie uzależniony od Sakury Haruno. Dzień bez jej uśmiechu dla mnie nie istnieje. Zrobię wszystko, aby do takiej sytuacji w ogóle nie doszło.
 - S...asuke ...przestać - po przestrzeni rozległ się cichy, ochrypnięty głos. Brzmiał tak jakby ...jakby Sakura ... oderwałem się od niej szybko i spojrzałem w parę zielonych tęczówek, które raziły jedynie smutkiem. Nie płakała.
 - Co się dzieje? - zapytałem chłodno. Haruno skrzywiła się znacznie.
 - Nie możemy tak robić - wyszeptała. - Dobrze wiesz, że mimo wszystko nadal mam narzeczonego.
Tymi słowami kompletnie zbiła mnie z tropu. Ba! Doprowadziła mnie do prawdziwego osłupienia. Od kiedy przejmuje się tym kretynem?
 - To dlaczego pozwalasz mi się całować? - wypaliłem i niewiele myśląć zaprezentowałem moją wypowiedź, obdarowując jej usta kolejnym dotykiem. Do moich uszu doszedł cichy chichot. Sakura ujęła moją twarz w dłonie i nie pozwoliła się oddalić.
 - Sama nie mogę się powstrzynać, rozumiesz? - przyznała czerwona jak cegła. - Najpierw chcę skończyć z nim i wszystko wyjaśnić.
 - A potem być ze mną?
Zapadła cisza. Wiedziałem, że to pytanie było bezpośrednie, ale to był dla mnie jedyny sposób. Musiałem mieć pewność, że ona mnie nie zostawi, że będzie przy mnie i zaspokoi potrzebę wywodzącą się z uzależnienia. Sakura stała się dla mnie narkotykiem... doprawdy niespodziewany przebieg zdarzeń. Kurwa!
Kobieta nadal z szeroko otwartymi oczyma pokiwała głową. To był dla mnie idealny znak. Zabrałem jedną jej dłoń z mojej twarzy i pozbyłem się czegoś co irytowało mnie swoją obecnością od samego począku.
 - Sasuke, co robisz? - warknęła spanikowana, próbując odebrać mi obrączke.
 - Uważam, że twój palec znacznie lepiej wygląda bez niej - uśmiechnąłem się łobuzersko i zarzuciłem biżuterią gdzieś za siebie. Sakura wbiła we mnie spojrzenie, które mogłoby zabić, lecz ja wytrwale siedziałem, czekając na wybuch złości.
 - Idiota! - ryknęła. - Miałam mu go oddać!
 - Po cholere? Laluś kupi sobie nowy, skoro ma tak dużo kasy.
 - Laluś? - prychnęła. - Widzę, że pojawiło się nowe określenie. Kretyn, Kochaś i Patałach już ci się znudziły?
 - Chciałabyś. Każde z tych określeń idealnie do niego pasuje. Myślałaś, że poprzestanę na jednym? - zapytałem, obejmując ją w pasie. Sakura pisnęła głośno nie znając moich zamiarów. Pff...też mi coś. NIe jestem jakimś gejowskim romatykiem z filmu, który z miłośći zarzuca kochankę na łóżko i łaskocze. Zaśmiałem się sam do siebie. To oczywiście napotkało się z pytającym spojrzeniem Sakury.
 - Co? - warknąłem.
 - Uciekłeś z psychiatryka? - rzuciła, uśmiechając się niewinnie. Wydałem z siebie kolejne, godne lidera prychnięcie. Nie będę zniżał się do tego poziomu, wdająć się w dalsze dyskusję. Poza tym byłem cholernie zmęczony i to również podziałało na mój zapał. Skoro Sakura i tak nie była przygotowana na 'coś więcej', najlepiej będzie kiedy udam się do Morfeusza i zaprzestane swoich chorych wyobrażeń i fantazji.
Delikatnie ułożyłem ją na posłaniu i położyłem się zaraz obok. Tym razem Sakura wykazała się wiekszą pewnością siebie, ponieważ od razu wtuliła się w mój tors, zamykając oczy. NIestety, to nie był jeszcze czas na sen.
 - Sakura?
 - Tak?
 - Dlaczego chciałaś, żebym był z tobą tej nocy?
 - Powiedziałam ci już, że nie chcę wracać do Eizo - odrzekła. Wyczułem w tym nutkę rozdrażnienia.
 - Ale Eizo przecież nie ma. Nadal jest w Konoha.
 - Co z tego? - oburzyła się. - Przecież do Konohy nie jest daleko, może wrócić tej nocy i co wtedy? Nie chcę patrzeć mu w oczy. Nie jestem na to gotowa.
 - A dlaczego ja tu jestem? - drążyłem dalej, niezadowolony z jej wcześniejszych odpowiedzi. Na moje pytanie wszystkie mięśnie Sakury w jednej chwili się napieły.
 - B...bo chciałam tak - wychrypiała.
 - Możesz dokładniej?
 - Po prostu chciałam z tobą być. Lubię twoje towarzystwo.
 - Mam czuć się zaszczycony tym wyznaniem? - zapytałem, na co ofiarowano mi jedynie ból w okolicy klatki piersiowej. Sakura szturchnęła mnie pod żebro. Westchnąłem.
*
I jak ja teraz wytłumaczę przed Eizo brak pierścionka zaręczynowego? Jak w ogóle będzie wyglądała nasza rozmowa? Tak jak zazwyczaj, gdzie słów akurat było najmniej, czy może moj narzeczony naprawdę się zmienił i uszanuje moją decyzję, a także fakt, iż nie kochałam go praktycznie przez cały czas trwania naszego związku? Nie, to niemożliwe. Eizo to Eizo, a dranie pozostają draniami.
Spojrzałam na Sasuke. Nadal zaciekle świdrował mnie wzrokiem. Starałam sie nie zatopić w tej czerni, zupełnie zapominająć o świecie zewnętrznym, jednak tak ciężko mi to przychodzi. Tęczówki Sasuke są takie magiczne, uwielbiałam je. Gdyby nie było to dość wstydliwe, wpatrywałabym się w niego całe wieki i nigdy bym się nie znudziła. Zaczynało dochodzić do mnie małymi kroczkami, że Uchiha nie jest już dla mnie tym, kim był na początku. Osobnikiem z przeszłośći. Naruto załatwił mi wystarczająco dużo wizyt u psychologa, abym mogła całkowicie wyrzucić Sasuke ze swojego serca. Kiedy go spotkałam ten mur nie runął od razu, tak jak się spodziewałam. Czułam do Uchihy niechęć, bo wszyscy uparcie wmawiali mi jak bardzo jest egoistyczny - oczywiście mój psycholog miał w tym największy udział. Cel? Przedstawienie jego osoby w jak najczarniejszych barwach. Udało się. Uwolniłam się od Sasuke, a teraz kiedy ten mur stopniowo się burzył miałam wrażenie, że przy naszym pierwszym pocałunku, kilka ostatnich cegieł spadło na ziemię. Sasuke powrócił do mojego serca, jako wspaniały, lekko zagubiony Shinobi.
 - O czym tak rozmyślasz? - drgnęłam na dźwięk jego głosu. Bądź co bądź, właśnie był obiektem mojej zadumy.
 - Skąd wiesz, że w ogóle o czymś myśle? Może zwyczajnie obserwuje sufit?
 Uchiha westchnął i usunął z czoła denerwujące kosmyki włosów.
 - Po pierwsze: patrzenie na sufit nie jest dla ciebie ciekawym zajęciem i wiem, że byś nie wytrzymała. Po drugie: wyginasz usta, a robisz tak tylko wtedy kiedy nad czymś intensywnie myślisz - wytrzesczyłam oczy, niedowierzając w jego słowa. Zna mnie, aż tak dobrze? Przełknęłam ślinkę. To była właśnie jedna z cech Sasuke, którą nie zawsze podziwiałam; spostrzegawczość. - Jesteś jak otwarta książka, Sakura - dodał z lekkim rozbawieniem.
Ponownie widziałam jego uśmiech. Ten szczery... Nie mogłam się powstrzymać. Pod wpływem jednej sekundy, podjęłam decyzję. Chciałam przedstawić Sasuke swoje myśli.
Obróciłam się na bok, tak aby nasze twarze znajdowały się na przeciwko. Uchihe zdziwił tak bezpośredni ruch z mojej strony. Uważał, że znowu się spłoszę? Jego nieodczekanie! Ostatecznie moją twarz bezustannie malowały czerwone wypieki. Wstrzymałam oddech. No dalej Sakura! dopingowałam się w myślach i ostrożnie wyciągnęłam przed siebie dłoń, by następnie dotknąć nią policzka Sasuke. Nie zareagował. Nawet nie drgnął, a wyraz jego twarzy pozostał taki sam. Wpatrywał się we mnie z powagą.
 - Chciałam ci coś powiedzieć - zaczęłam, odświeżając płuca nową dawką powietrza.
 - Co takiego?
 - Wiesz ...dla mnie jesteś tym Sasuke, tym dawnym Sasuke z drużyny siódmej. Tym, którego tak dobrze znałam.
Moje wyznanie nie wywarło na nim szczególnego wrażenia. Przynajmniej jego mimika tego nie wyrażała. Uchiha przysunął się bliżej mnie i przeczesał ręką moje włosy. Spojrzałam na niego zaskoczona.
 - Tym, którego tak dobrze znałaś i... kochałaś - sprostował nagle z zupełnym spokojem. Mi natomiast serce podskoczyło do gardła. Byłam w szoku. Słowa Sasuke dziwnie na mnie podziałały. Automatycznie spuściłam wzrok, chciałam obrócić się w drugą stronę, lecz czarnowłosy mi to uniemożliwił. - Czekaj, czekaj - mruknął i pocałował mnie raz jeszcze.
 - Co się stało? - zapytałam, jakby poprzedni gest w ogóle nie miał miejsca.
Sasuke zbliżył się, ale tym razem nie poczułam niczego na swoich ustach. Niepewnie otworzyłam oczy. Ujrzałam przed sobą tors Sasuke, a w tej samej chwili jego ramiona objęły mnie całą. Uścisk był zadziwiająco mocny. Z szeroko otwartymi oczami czekałam na dalszy przebieg akcji. Sasuke jednak nie odzywał się dłuższą chwilę. Zniecierpliwiona chwyciłem kawałek jego koszuli i mocno zacisnęłam, czułam się tak wspaniale. Czułam, że chcę być w jego ramionach, że to moje miejsce. Czułam coś, co kompletnie sprzeciwiało się z tym co towarzyszyło mi, kiedy byłam z Eizo.
 - Sakura - szepnął nagle. Natychmiast odrzuciłam wszystkie inne myśli i skupiłam się na jego słowach. Ponownie zapadła cisza, Uchiha przycisnął mnie mocniej do siebie. - Obiecaj mi, że skończysz z Eizo. Obiecaj, że do niczego między wami nie dojdzie... Obiecaj mi to.
 - Obiecuje - wychlipiałam. Nie. Nie będę płakać - Sasuke nie lubi kiedy się mazgaje, Sakura weź się w garść! Boże ...to co czułam było nie do opisania. Szczęście ...to mało powiedziane, te ramiona były moim domem, z którego nie chciałam się ruszać.
 - Jesteś moja - dodał, zakręcając wokół palca kosmyk moich włosów.
Nagle wzdrygnęłam się. Przeleciałam wzrokiem mężczyzne, który mnie obejmował. Sasuke Uchiha. Ten zimny egoistyczny dupek, który to podobno nie dba o nikogo. Przecież uratował mnie od Natsuo, przecież pomógł mi kiedy omal nie zleciałam z drzewa, przecież przytrzymywał mnie kiedy złamałam kostkę, zasłonił własnym ciałem, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo. Czy takiego człowieka naprawdę mogę nazwać egoistycznym dupkiem? NIe.
Dopiero w owym momencie to do mnie doszło.
Kocham go. Kocham Sasuke ...
*
 - Hej! To nie fair! Dlaczego mi się dostaje? - Suigetsu skrzywił się znacznie, poprawiając swoje włosy niczym cczony Bóg. Prychnąłem z pogardą i nie miałem zamiaru zaprzestać kierować w niego morderczego spojrzenia. - Ja go tutaj nie zapraszałem! - bronił się dalej.
 - Od kiedy o tym wiesz? - zapytałem 'sucho'.
 - Wczoraj rano dostaliśmy od niego list. Będzie tutaj dzisiaj w godzinach popołudniych.
 - Nie mogłeś mi tego wcześniej powiedzieć?! - ryknąłem wymijając Karin i odstawiająć talerz z jedzeniem z powrotem do chłodziarki. Co jak co, ale na taką wiadomość człowiek zazwyczaj traci apetyt.
 - Nie miałem kiedy... - podrapał się nerwowo po głowie. - Potem jakoś wyleciało mi to z głowy.
 - Wyleciało z głowy, jasne. To jest twoje marne wytłumaczenie - zawarczałem wściekły pod nosem i z istną furią zasiadłem na krześlę. Nie miałem ochoty jeść, ale siły na to by wrócić do pokoju również mi brakowało. Poza tym Sakura, która nadal smacznie spała nie mająć pojęcia o fiasku jaki się szykuje, mogłaby wyczuć mój gniew, co wiązałoby się z masą niepotrzebnych pytań.
Nagle przede mną zmaterializowała się Karin. Pochyliła się nad stolikiem, opierając się o niego obiema rękami.
 - Czego może chcieć? - syknęła do mnie.
 - Nie mam poję...
 - Pewnie znalazł tego cholernego demona! - wtrącił Suigetsu i gdyby nie fakt, że podrzucił dość sensowną propozycję, prawdopodobnie bym mu teraz przyłożył. Z namysłu zmarszczyłem czoło. Karin wzdrygnęła się.
 - Znalazł go? - szepnęła do siebie. - Przecież ten demon był dobrze schowany, jak mógł go tak po prostu znaleź?!
 - Uspokój się. Nie wiadomo czy go znalazł, to tylko domysł.
 - A po co innego by tu przychodził? - jęknął Suigetsu, podchodząc do nas. - To oczywiste, że w grę wchodzi ten demon. Jego ludzie go znaleźli i teraz rozpoczyna się kolejna faza ataku. Ataku, o którym jeden z naszych Medyków ciągle nie wie - powiedział, celowo akcentując ostatnie zdanie. Zlekceważyłem oburzenie w jego głosie i skupiłem na Madarze.
 - Nadal masz zamiar stać się Jinchuuriki? - dotartł do mnie surowy głos Karin. Pokiwałem głową, lecz widząc, że czerwonowłosa ma zamiar zadać kolejne idiotyczne pytanie, wszedłem jej w słowo:
 - To już postanowione. Nie dyskutuj ze mną.
Dzień zaczynał się tak cudownie. Zanim w ogóle wyszedłem z pokoju i zjawiłem się w kuchni, obserwowałem Sakurę jak śpi. Zajęło mi to dobre dwadzieścia minut, jednak nic nie poradziłem na to, że ten obraz tak intensywnie mnie kusił. Kończąc wszystkie poranne czynności na mojej twarzy widniał delikatny uśmiech. Naturalnie, Karin i Suigetsu musieli się go pozbyć, jednak obecnie powodem nie była ich kolejna kłótnia.
 - To jest bezsensu! Atakowanie Konohy z demonem. Bez niego również mamy duże szanse! Wiem, że Hokage również jest Juunchiriki, ale ty szefie masz Susanoo i wiele innych technik, poza tym sam Madara jest dobry i nie da się tak łatwo zabić. Widziałeś na przykład tą technike dzięki, której wszystko przez niego przenika, to jest...
 - Suigetsu, ucisz się! - mój głos wykluczał wszelkie spekulacje. - Nigdy nie będziemy mieli stu procentowej pewności na powodzenie i dobrze o tym wiesz. Nawet kiedy pokonamy Naruto, są jeszcze inni...
 - Jest jeszcze Sakura - dodała złośliwie Karin. Skarciłem ją mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Kobieta zaczeła machać przepraszająco rękami. - Ale takie są fakty Sasuke-kun. Kiedy się dowie o ataku na pewno stanie po stronie Konohy. Nie dość, że naszym wrogiem będzie Naruto, to oprócz innych ninja na wysokim poziomie będziemy musieli stanąć do walki z Sakurą.
 - Ja nie będę jej atakować - zapewnił Hozuki, krzyżując ręce na piersiach.
 - Nie będziemy jej atakować - na moją twarz wdarł się łobuzerski uśmieszek, przez co dwie pary oczy skierowały się na mnie. - Sakura będzie w tym czasie w zupełnie innym miejscu. Nie będzie nic wiedziała o wojnie w Konoha.
Oczy Suigetsu rozszerzyły się.
 - To twój plan?! - krzyknął. - Wyniesienie jej na jakieś zadupie?!
 - Tak to mój plan.
 - Beznadziejny.
 - Nie obchodzi mnie twoja opinia - warknąłem, zaciskając pięśći. - Zresztą to co się stanie z Sakurą nie jest teraz najważniejsze. Do ataku coraz bliżej, jesteście tego świadomi?
Oboje pokiwali głową. Twarz Suigetsu nadal wykazywała mniej entuzjazmu niż Karin. Chrzanię go. Może mnie męczyć cały dzień odnosnie Sakury, ale moja decyzja i tak nie ulegnie zmienie. Haruno po prostu nie może wiedzieć! Jedynie co przyniesie taka startegia to nienawiść, jaką dziewczyna na mnie skieruję. A tego cholernie nie chciałem...
 - Dobrze - westchnąłem. Potrzebowałem uspokojenia. Za dużo negatywnych emocji, zwłaszcza po tak wspaniałej nocy z wyjątkową osobą. - Gdzie dokładnie znajduję się Madara? Sam do niego zajde i dowiem się o co chodzi.
 - Nie lepiej na niego poczekać? - zarzuciła Karin.
 - Lepiej nie!
*
Cholera jasna, ale mi huczało w głowie. Kompletnie się nie wyspałam, zbyt intensywnie zajęłam się rozmyśleniem o mężczyźnie, który leżał obok. Sakura, ty zawsze jakoś utrudnisz sobie życie, pomyślałam z sarkazmem. Idąc korytarzem, przetarłam oczy. Moja widoczność od razu się polepszyła, lecz ból w skroni nadal był odczuwalny. Miałam szczerą nadzieje, że Taka trzyma w kuchni jakieś tabletki. Kiedy byliśmy w Sunie zabrałam kilka różnych leków dla Sasuke - zabije ich, jeśli już się skończyły!
Gdy znalazłam się przed odpowiednimi drzwiami jak najszybciej chciałem znaleź się w środku. Ból zamieniał się w katuszę. Czułam się jak na kacu, a przecież kompletnie nic nie piłam - to nielogiczne. Wydobył się ze mnie cichy charchot, świadczący o wysokim poziomie irytacji, na którym się znajduję. Położyłam dłoń na klamcie i już miałem naciskać, kiedy nagle do moich uszu dotarł głośny i stanowczy głos Sasuke.
 - Lepiej nie! - lepiej nie? spytałam samą siebie. O co chodzi? Eh, pewnie zwyczajne poranne kłótnie między pesymistyczną stroną Sasuke, a Suigetsu, który miał całkowicie inny pogląd na życie. - Chcę iść do niego osobiście i od razu dowiedzieć się po co przylazł - dodał. To właśnie ów zdanie zaburzyło sens mojej hipotezy. Zaprzestałam dalszych ruchów i zaciekawiona oparłam się delikatnie o drzwi. Do kogo chce się udać Sasuke? Dlaczego jak zwykle nic nie wiem?!
 - To nie jest dobry pomysł - westchnął Suigetsu. Jego głos był dziwnie rozdrażniony, dotąd nie dostąpiłam zaszczytu słuchania tak ostrej wersji. - Madara może znowu sprawiać problemy i coś podejrzewać...wiesz doskonale jaki jest!
Madara! Wzdrygnęłam się na dźwięk tego imienia. Wzmocniłam zmysł słuchu, ignorując dokuczliwy ból głowy.
 - Przesadzasz - Karin? A więc ona również tam jest...
 - Przesadzam, tak? Sama zobaczysz, że przyczepi się kiedy Sasuke uda się do niego osobiście.
 - Mam gdzieś czy się przyczepi czy nie. Chce wiedzieć po co tu przylazł i nie mam zamiaru czekać, aż łaskawie się zjawi. Powiedz mi, gdzie teraz przebywa, Karin - imię dziewczyny wymówił z prawdziwym jadem. Wstrzymałam oddech. Co to wszystko ma znaczyć?
Wokół nagle zapanowała cisza. Cholera! Odskoczyłam natychmiast od drzwi i oddaliłam się kilka kroków wstecz. Kiedy czerwonowłosa mnie wyczuje, muszę przynajmniej wcisnąć jej kit, iż dopiero dochodzę do kuchni. Czekałam...
 - Madara jest blisko tej polany, kręci się gdzieś wokół - usłyszałam opanowany głos Karin. Aż znieruchomiałam ze zdziwienia. Nie wyczuła mnie? Ale jak to? Przecież stoje praktycznie kilka żałosnych metrów od nich!
Może mnie wyczuła? zaczęłam panikować. Co jeśli rzeczywiście jest świadoma mojej obecności, tylko czeka na mój ruch. Nie jestem w stanie nic wyczytać z jej twarzy, ponieważ nie widzę jej. Cholera! Chyba wpadł mi do głowy niezły plan... nie. Tak właściwie był żałosny, ale w takiej sytuacji moja wyobraznia nie potrafiła bardziej się wysilić.
Odchrząknęłam.
 - Boże ...moje głowa - jęknęłam do siebie, jednak wystarczająco głośno, aby dać znać reszcie, iż zbliżam się do pomieszczenia. Czułam się godna ubolewania. Zabrzmiało to tak sztucznie, że samej siebie nie byłam w stanie przekonać. Usłyszałam szmery, a po chwili weszłam do kuchni.
 - Cześć wam - mruknęłam, udając ofiarę prawdziwych cierpień. Obraz prezentował się w miare normalnie. Uchiha siedział przy stole, Karin stała na przeciw, a Suigetsu opierał się o blat przy lodówce. Gdy mnie ujrzał posłał mi jeden ze swoich zwyczajowych uśmiechów. Zdziwiłam się. Jeszcze chwilę temu był przepełniony gniewem. Widocznie poznałam właśnie jego nową umiejętność ...aktorstwo.
 - Cześć Sakura - odpowiedział. - Wyglądasz okropnie.
 - Dzięki za szczerość - warknęłam z sarkazmem. Ręką przeczesałam włosy i dopiero w ów momencie wyczułam w jak olbrzymim nieładzie się znajdują.
Sasuke nagle powstał. Przyglądałam się jak z kamiennym wyrazem twarzy kieruje się w stronę Hozuki'ego.
 - Odsuń się - warknął do niego. Zdezorientowanie Suigetsu rozbawiło mnie, lecz nie przyciągnęło takiej uwagi co zachowanie Sasuke. Czyżby tak niespodziewanie jego żołądek dał o sobie znać? Westchnęłam cicho i zasiadłam na jego miejscu, rozglądając się po pomieszczeniu.
 - Macie jakąś szmatkę? - zwróciłam się do Karin.
 - Szmatkę? - spojrzała na mnie jak na osobę niedorozwiniętą. - Po cholere ci szamatka? - nie odpowiedziałam tylko wskazałam na czoło. Jak udawać to na całego, nieprawdaż? Może i głowa nie bolała mnie tak strasznie, abym musiała układać na czole scierki nasiąknięte zimną wodą, to jednak stwierdziłam, że ten pomysł będzie całkiem przyjemny. - Przykro mi, ale chyba żadnej nie mamy.
 - Niech to - burknęłam, krzyżując ręce na piersiach. W tym samym momencie poczułam jak ktoś staje nade mną. Podniosłam wzrok - Uchiha nie wyglądał na zadowolonego. - O co chodzi? - udałam głupią. Dobrze wiedziałam, że zaraz rozpocznie się wojna o miejsce, które zajęłam.
Sasuke wyciągnął rękę i rzucił na stół białe pudełeczko. Zdezorientowana spojrzałam najpierw na niego, a potem na obiekt, którego nie umiałam określić.
 - Co to? - mruknęłam do  siebie, jednocześnie biorąc rzecz do ręki. Wybałuszyłam oczy, kiedy przeczytałam napis jaki widniał na przodzie.
 - Mówiłaś, że boli cię głowa - rzekł obojętnie, zasiadając na miejscu obok. Oniemiałam z wrażenia. Czytałam po raz dziesiąty napis informujący o zawartości tabletek w środku. A więc po to kierował się do szuflady?
 - Yyy...dziękuje - pisnęłam. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Bez słowa zażyłam dany lek i odetchnęłam z ulgą. Pozostało jedynie czekać na efekty.
Nadal jednak coś mi nie pasowało. Przeleciałam czujnym wzrokiem przestrzeń i napotkałam spojrzenie Karin, które było baczne i skupione.
 - Hej, daj mi też! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Suigetsu, który zmaterializował się obok i wziął ode mnie pudełeczko z tabletkami. - Mi też dokuczają bóle. Całkowicie zapomniałem, że mamy coś takiego w organizacji.
Kątem oka zauważyłam jak Sasuke wywraca teatralnie oczami.
Nie potrafiłam odnaleź jednak spokoju. Spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje bose stopy. Co teraz? Madara jest tak blisko, a myśl, wołająca OKAZJA! nie chce mnie opuścić. Okazja? Miałabym stanąć z nim do walki? Ostatecznie niegdyś napełniałam się tą determinacją i byłam gotowa na pojedynek. Sasuke nie chciał mi nic zdradzić, a Madara mnie nie lubił. Chciał się mnie pozbyć, to było pewne, dlatego z przyjemnością coś by namieszał. Namieszał ...zdradzając mi plany Taki lub coś, co pomogłoby mi je odkryć. Ponatdo nie żywiłam do niego ani grama sympati i to właściwie ten powód przewyższał wszystkie inne. Bądź co bądź, zaczynałam wierzyć wersji Sasuke, która dotyczyła wrogiej organizacji.
 - Nie wyspałaś się? - zapytał Suigetsu, popijając sok pomarańczowy. Wzruszyłam ramionami.
 - Jakoś tak wyszło.
 - Pewnie ciężko przyzwyczaić się do braku Orichi'ego, co?
 - Ta...pewnie masz rację - oświadczyłam, chociaż miałam świadomość tego, że brązowowłosy chłopczyk ani razu nie zagościł w moich myślach. No cóż ...jest bezpieczny i to mnie niezmiernie cieszyło. Udało nam się uniknąć nieprzyjemnej konfrontacji z Madarą. - Dobra, ja lepiej wrócę do pokoju. Chyba się położe - dodałam pośpiesznie. Czułam jak wzrok Sasuke pali moją skórę, ale nie przejełam się tym.
To rzeczywiście zaczęło wymykać się spod mojej kontroli. Naruto miał słuszność zdejmując mnie z oddziału ANBU; stałam się zbyt miękka. Nie korzystałam nawet z treningów organizacji, kiedy Suigetsu mi proponował. Muszę coś z tym zrobić! Nienawidzę Madary - niegdyś pojedynek z nim ustanowiłam jako swój cel i teraz właśnie pojawiła się idealna okazja. A gdyby tak wymknąc się bez słowa z kryjówki i skierować w wyznaczone miejsce?
 - Jeśli Juugo i Eizo zdąrzą wrócić będą treningi - poinformował mnie Hozuki, bez cienia entuzjazmu związnego z tym faktem. Pokiwałam rozumnie głową i pośpiesznie opuściłam pomieszczenie. W drodze chwyciłam leżące na stole jabłko. Sasuke nawet na sekundę nie spuszczał ze mnie spojrzenia - to irytujące! Czułam jak gdyby czytał mi w myślach i zastanawiał się czy naprawdę zrobię to co planuję.
Zdziwi się! Bo właśnie mam zamiar to zrobić i raz na zawsze poznać plany tego całego Madary Uchiha. Drażniła mnie ta jego pewność siebie, chciałam ją zgasić i pokazać swoje umiejętności.
'Byłoby lepiej gdybym udowodniła mu, że jestem na tyle silna, aby móc zostać w tej organizacji jako Medyk' - czyż nie takie słowa skierowałam niedawno do Sasuke?
Odświeżyłam płuca świeżym powietrzem i wleciałam do pokoju jak burza. Musiałam zrobić to szybko tak, aby reszta organizacji w razie czujności co do chakry, nie zdążyła mnie dogonić. Na razie każdy z nich zajęty był swoimi sprawami i nie skupiał się na chakrze innych. Może w ogóle nie zauważą mojego zniknięcia? Otwierałam nerwowo szafy i rożne szuflady w poszukiwaniu przydatnych narzędni. Niestety, wszystkie kunai i shurikeny, które posiadałam schowano jeszcze na początku mojego pobytu tutaj. Warknęłam wściekła, teraz pozostało mi udać się niepostrzeżenie do pokoju Sasuke.
 - Jesteś kompletną wariatką, Sakura - mruknęłam do siebie. Moje 'drugie ja' głośno ostrzegało mnie przed tym co planuje, jednak nie było innego wyjścia. Nie chcę, aby Madara uważał mnie za słabą. O wiele lepiej czułabym się, gdyby zaakceptował moją obecność w organizacji, jak również siłe, którą posiadam.
Raz jeszcze podreptałam do kuchni i rozpoczęłam nasłuchiwanie.
 - Szefie, ty to zawsze potrafisz zepsuć humor - głos Suigetsu.
 - Nie możesz zrozumieć, że treningi są nam potrzebne? Przestań marudzić i zacznij się przygotowywać. Juugo i ten idiota na pewno wrócą już dzisiaj.
 - Nawet nie dasz im odpocząć po podróży? - wzburzył się. Chyba wstał, ponieważ usłyszałam dźwięk przesuwanego krzesła. Uchiha prychnął.
 - Juugo może i dam odpocząć ...
 - Ah, ta nienawiść - burknął z sarkazmem.
W porządku. Sasuke nadal przebywa w kuchni i nic nie wskazuje na to, aby miał zamiar udać się gdzie indziej. Nabrałam powietrza. Chciałam napełnić się pewnością siebie od wewnątrz - potrzebowałam tego.
Gdy stanęłam przed właściwimy drzwiami, stwierdziłam, że jest ze mną gorzej niż przewidywałam. Lękałam się wykonać najmniejszego ruchu z obawą, iż w środku pomieszczenia może przebywać Sasuke, a przecież jest w kuchni razem z Karin i Suigetsu! Wzięłam głęboki wdech, pomyślałam o kolorowych łąkach i hasających zwierzątkach tak jak radziła mi psycholog w momentach stresu. Nigdy nie brałam tych metod na poważnie, jednak w ostatecznośći mogę z tego teraz skorzystać. Otworzyłam drzwi - pokój prezentował się normalnie. Podeszłam szybko do szafy i zaczęłam przeszukiwanie. Nie byłam zbytnio zadowolona 'zdobyczami'. Trzy kunai'e i cztery shuriken'y; mogło być lepiej. Westchnęłam.
Jak najszybciej ewakuowałam się z pokoju i od razu skierowałam ku wyjściu z kryjówki. Sasuke będzie wściekły jak się dowie! To chyba pierwszy raz kiedy naprawdę robię coś bez jego wiedzy. Dodatkowo pierwsza myśl Taki, co do mojego opuszczenia kryjówki będzie następująca: O Boże, ona uciekła! Mam nadzieje, że kiedy poznają mój prawdziwy cel, który całkowicie sprzecza się z ich domysłami, wybaczą mi to.
Madara jest blisko tej polany, kręci się gdzieś wokół.
Wewnątrz dudniły mi słowa Karin, które zdołałam usłyszeć niecałe dziesięć minut temu. Przedzierając się przez las, dopadły mnie olbrzymie wyrzuty sumienia. Czy aby na pewno dobrze robię? Co jeśli Sasuke straci do mnie zaufanie, które tak długo wzajemnie budowaliśmy? Drugi raz nie uda mi się przejść z nim na tak dobre kontakty. Tak właściwie nie miałam zielonego pojęcia na jakim poziomie znajduje się nasza znajomość.
Jesteś moja - powiedział wczorajszej nocy. Jak mam to rozumieć? Do teraz nie uporałam się z wściekłością odnośne moich uczuć do niego. Nie moge uwierzyć, że one naprawdę odżyły! Zobaczyłam w nim dawnego Sasuke i od razu ...bach! Zjawiło się coś, czego najbardziej się obawiałam. Miłość. Miłość i Sasuke to dwa gryzące się słowa, a ja próbuje je złączyć. Jak zwykle robię coś, co przyswoi mi mase problemów.
 - A niech mnie! - wówczas dotarł do mnie kpiarski głos - znałam go doskonale. To była chyba jedyna chwila, w której cieszyłam się kiedy go usłyszałam. Biegałam już dobre pół godziny i zdawało się, że nie odnajdę tej polany bez pomocy Sasuke. Zatrzymałam się i z prawdziwą nienawiścią w oczach spojrzałam na Madare. - Sakura Haruno samotnie w lesie - syknął.
 - Widzę że nie musiałam cię nawet szukać - wycedziłam, napinając mieśnie szczęki.
 - A szukałaś mnie? - zapytał z udawanym zdziwieniem. - Czuję się zaszczycony.
Uchiha na pierwszy rzut oka nic się nie zmienił. Nie widziałam go dość długi czas i cieszyłam się, że w końcu da spokój całej organizacji - na próżno.
 - Sasuke ma w ogóle świadomość tego, że jego Medyk samotnie podróżuje w środku lasu? - mówił dalej, ani na sekudne nie pozbywająć się jadu w głosie.
 - Nie przyszłam tu na spacerek! Chcę z tobą walczyć! - ryknęłam hardo. Ta...już czułam, że potem będę tego żałować. Już czułam na sobie to zrezygnowane spojrzenie Sasuke ...cholera jasna! Oprócz pokonania Madary, ustanowiłam sobie nowy cel. Pozbyć się tych wszystkich uczuć względem Sasuke - to byłby najrozsądniejszy ruch. I tak, kiedy to wszystko się skończy; ja wrócę do Konohy, a on pozostanie z Taką w swoich kryjówkach.
Wzdrygnęłam się. Jestem na polu walki i dotąd nie wpadła mi do głowy żadna strategia. Do moich uszu doszedł dźwięczny śmiech Madary.
 - Żartujesz sobie, prawda?
 - Chcę ci udowodnić, że jestem wystarczająco silna, aby należeć do Taki!
Jesteś kretynką, Sakura.
*
Sakura się nie wyspała, tak? Ciekawe co takiego zatrzymywało ją od tego snu? Idąc korytarzem w kierunku jej pokoju, rozmyślałem o wczorajszych wydarzeniach. Znowu. Znowu zamiast skupić się na przybyciu Madary, muszę widzieć w umyśle jedynie jej roześmiane obliczę. Kwestia przyzwyczajenia. Ona naprawdę doprowadzi mnie do szaleństwa. Kto wie, może kiedyś z jej winy Taka będzie zmuszona przysłać do kryjówki jakiegoś psychologa - nie wiem czy da mi się pomóc w inny sposób. Kąciki moich ust uniosły się do góry. Moje myśli naprawdę mnie przerażały.
Wszedłem do pokoju. Spodziewałem się zastać umierającą z bólu Sakure na łóżku, lecz owy scenariusz nie spełnił się. Zdezorientowany począłem rozglądać się po całej powierzchni pomieszczenia. Nie ma jej? Podszedłem do drzwi od łazieńki i przystawiłem uszu. Szum wody nie wydobył się zza drzwi, nie słyszałem również żadnego innego szmeru.
 - Sakura? - zapytałem dla pewności. Odpowiedziała mi cisza. Kompletne oniemiały opuściłem pokój i udałem się na dalsze poszukiwania - może postanowiła położyć się gdzieś indziej? Obszukiwałem wszystke pokoje, które znajdowały się na drodze. Być może Sakura czuła się zbyt źle i nie potrafiła dość do własnego? Zawarczałem wściekle kiedy piąty z rzędu pokój okazał się świecić pustkami. Wstrzymałem oddech. Jeśli ją tam znajdę będzie to najprawdopodobniej ciężki cios w moje ...serce. No tak. Chyba ono reaguje na zazdrość i tym podobne uczucia... czy coś. Zebrałem wszystkie możliwe siły i stanąłem przed pokojem Eizo. Już miałem otwierać drzwi...
 - Oy, szefie! - no nie teraz, pomyślałem, zgryztając zębami. Zwróciłem się w stronę nadchodzącego towarzysza.
 - O co chodzi? - warknąłem. Hozuki'ego zdziwił mój zły nastrój. Upił łyk ze szklanki, którą nadal trzymał w dłoniach.
 - Karin pyta się czy możę skoczyć do jakieś wioski po zakupy. Znowu nic nie ma, a to co kupiliśmy w Sunie już dawno się skończyło, więc ...
 - Niech idzie - przerwałem mu. Co za typ. Jak bardzo muszę okazywać swoją niechęc, żeby on w końcu to pojął i zwyczajnie zostawił mnie sam? Gdy zobaczyłem jak zerka na drzwi, a w jego spojrzeniu rośnie zainteresowanie, wiedziałem, że szybko się go nie pozbędę.
 - Hej, to pokój Eizo - zauważył, wskazując palcem na drzwi. Westchnąłem.
 - Doskonale o tym wiem.
 - Ale czego tu szukasz? Eizo nadal nie wrócił...
 - Szukam Sakury - rzekłem, starając się z całych sił opanować narastający wewnątrz mnie gniew. - Nie ma jej w pokoju - dodałem, gdy posłał mi pytające spojrzenie.
 - Może była w łazience?
 - Sprawdzałem.
 - O rany! - chwycił się gwałtownie za głowę. Aż podskoczyłem, niespodziewając się tak nagłej rekacji. - Rano bolała ją głowa, a co jak gdzieś zemdlała?! Co jak jest sama i uderzyła się o szafkę?! Pewnie już wykrwawiła się na śmierć i ...
 - Zamknij się, bo brakuje mi słów na twoją głupote! - uderzyłem go mocno w głowę i stwierdziłem, że bardzo mi się to spodobało. Chyba muszę przestać panować nad własnymi emocjami jeśli chodziło o Suigetsu.
Hozuki spojrzał na mnie spod byka i zaczął masować bolące miejsce.
 - Hej, ja tylko staram się ci pomóc!
 - Nie za bardzo ci to wychodzi.
 - O Sasuke-kun! - usłyszałem za sobą. Cała moja mimika wykrzywiła się automatycznie, słysząc pisk pobrzmiewający w jej głosie. Towarzysza najwyraźniej rozbawiła moja reakcja, ponieważ na jego twarzy dojrzałem się kpiarskiego uśmiechu.
Obróciłem się w stronę skąd dochodził głos.
 - Karin - jęknąwszy, zaczerpnęłem kolejnej dawki świeżego powietrza. - O co chodzi?
 - Suigetsu ci nie mówił? - zdziwiła się. - Chcę iść do sklepu, znowu nic nie ma w lodówce. On... - urwała, wskazując na seledynowłosego - Razem z Juugo zjedli ostatnio wszystkie jajka. W lodówce zostało tylko kilka plastrów szynki i ...
 - Tak, tak. Suigetsu mi mówił. Możesz iść.
 - Super - szepnęła do siebie, przeszukując własne kieszenie. Po krótkiej chwili wyciągnęła z nich kilka drobnych i zaczęła przeliczać. Nagle na jej twarz wdarł się znaczny grymas. Przeniosła na nas błagalne spojrzenie.
O kurwa ...
 - Ja nic nie mam! - Suigetsu pierwszy zareagował, machając przed sobą rękoma. - Jestem całkowicie spłukany, więc mnie nie proś.
 - A ty Sasuke-kun?
Kurwa, kurwa! Zaklinam dzień, w którym przyjąłem ją do organizacji! Naturalnie mogłem odmówić, pomimo pokaźnej sumy jaka znajdowała się w moim spodniach. Wiedziałem, jednak, że głodówka to zły pomysł, a pusta lodówka to inaczej wieczne marudzenia Hozuki'ego na temat wartości odźywczych, które znajdują się w jedzeniu i bez, których nie da rady trenować.
 - Chyba mam - mruknąłem w ostatecznośći i włożyłem rękę do kieszeni. Już po chwili twarz Karin rozjaśnił szeroki uśmiech, kiedy przeliczała sporą sumkę pieniędzy.
Suigetsu zjawił się obok mnie.
 - Skąd ty ciągle masz kase?
 - To zostało mi jeszcze po misji w mieśce Natuso - wyjaśniłem ze spokojem.
 - Natsuo - jęknął, jak gdyby właściciel owego imienia był osobą, za którą bardzo tęskni. - Wiesz, że on już nie żyje, nie? Dobra żartowałem. Wiem, że wiesz - naburmuszył się, widząc wzrok płatnego zabójcy, który w niego kierowałem. - Skąd teraz będziesz brał kasę?
 - Zawsze się coś znajdzie - od kiedy ja jestem takim optymistką? Westchnąłem i po raz setny zerknąłem na drzwi. Ciekawość co do obecności różowowłosej zżerała mnie od środka. Niestety, musiałem uporać się najpierw z tą dwójką. - Karin, idź już do tego sklepu - zwróciłem się do dziewczyny.
 - Jasne - pisnęła, machajając przed nosem banknotami. - Zrobię zapasy na całą zimę.
 - Tylko niech tym zapasem będzie jedzenie, a nie jakieś bezużyteczne szmaty.
 - Oczywiście Sasuke-kun - posłała mi perskie oko i odwróciła się z zamiarem odejścia. Miałem chcęc porozmyślać, jak bardzo ten gest podziałał na mój żołądek. Zrobiło mi się niedobrze. Niespodziewanie jednak Suigetsu dogonił ją szybko i chwycił za ramię.
 - Hej, a nie widziałaś gdzieś Sakury?
 - Sakury? - zdziwiła się. Nie wiem dlaczego jej wzrok na krótką chwilę zatrzymał się na mnie. Chociaż raz mogłem pogratulować Suigetsu. - Osobiście jej nie widziałam, ale mogę sprawdzić gdzie się znajduje jej chakra.
 - To sprawdź - powiedziałem. Lepiej będzie jeśli od razu dowiem się, w którym pokoju przebywa. Takie błądzenie po organizacji rzeczywiście straciło dla mnie sens. Karin wręczyła Suigetsu banknoty prosząc o przetrzymanie. Jego mimika nie świdczyła, jednak o tym, że grzecznie potrzyma pieniądze. To oczywiście stało się pretekstem kolejnej kłótni.
 - Spokój! - ryknąłem. - Karin, odda ci te pieniądze nie martw się, a teraz powiedz wreszcie gdzie jest Sakura.
 - Ha! - prychnęła, pokazując Hozuki'emu język. Jedynie co byłem zdolny zrobić to pokręcić głową z politowaniem. Uspokoiłem się odrobinę, kiedy Karin w końcu zamknęła oczy i skupiła się na otaczającej nas przestrzeni.
Wnet wzdrygneła się, jakby ktoś właśnie przebił ją mieczem. Jej oczy otworzyły się szeroko. Spojrzała zdezorientowana to na mnie, to na Suigetsu.
 - Co jest? - opamiętałem się, zadając podstawowe pytanie. Karin wzięła gwałtownie pieniądze z rąk towarzysza i wbiła wzrok we mnie.
 - Sasuke-kun nie wiem jak to możliwe, ale Sakura jest teraz z Madarą! - wykrzyczała spanikowana. Poczułem jak zaschło mi w ustach i odezwało się znajmowe kołatanie serca.
 - Co?! - krzyknął Suigetsu, wytrzeszczająć oczy.
Mój świat w jednej chwili się zawalił.
 - Ale jak to poza kryjówką?! – pytał dalej, ciecz, która znajdowała się w szklance z głośnym chlustem znalazła się na ziemi. – O kurwa, przepraszam – mruknął.
 - Suigetsu nie mam pojęcia skąd się tam wzięła. Wypuściłeś ją? – spytała, przekierowując na mnie spojrzenie. Prychnąłem.
 - Oszalałaś? Niby po co miałbym ją wypuszczać?
 - Może poszła na spacer?
 - Niemożliwe – zaprzeczył Hozuki, stając pomiędzy nami. – Sakura osobiście marudziła mi, że w ogóle nie orientuje się w terenie blisko kryjówki. Nie pamiętasz jak wzięła nas na spacer, kiedy był jeszcze Orichi? Przecież nawet tam musiałem wybrać miejsce, bo sama nie miała pojęcia gdzie się znajduję.
 - Więc po cholerę wyszła z kryjówki?! – wrzasnąłem. Emocję wzięły nade mną górę. W głowie rodziło się tysiące scenariuszy i ani jeden nie przypadł mi do gustu.
Uciekła? Nie, inaczej… Próbuje uciec? Ale dlaczego miałaby to zrobić …? Teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, a ja przyznałem się do swojego uzależnienia!
Byłam w kropce.

1 komentarz:

  1. No nie wierzę. Przecież ona poszła na pewną śmierć. Nie ma żadnych szans z Madarą i każdy to wie. -.- Nie wiem co zrobi Sasuke, ale mam nadzieję, że nic głupiego.

    Karin i te jej wypady do sklepów. <3 xd Suigetsu jest debilem, ale mimo wszystko bardzo go lubię. Jest taki.. jest bardzo pozytywną postacią w tym opowiadaniu.

    Mam nadzieję, że do interwencji Saska naszej różowej nic się nie stanie..:/

    No i zastanawiam się co z tym planem zniszczenia Konohy. Może Haruno w końcu się o tym dowie.. ^^

    OdpowiedzUsuń