środa, 31 października 2012

Rozdział 4


Gdy zrozumiałem kto znajduje się przede mną dopadł mnie wszechogarniający paraliż. Stałem w bezruchu, otoczony przez wątpliwości i wspomnienia, które zataczały wokół mnie ciasny krąg. Ciałem zawładnęła tajemnicza blokada, którą nawet natura Uchihy nie była w stanie pokonać.
Nasze poszukiwania nie trwały długo. Karin niemal natychmiast po przekroczeniu bram wyczuła nieopodal obecność dwóch osób. Jako lider zadecydowałem, że to właśnie owe osoby spytamy się o Sakurę, nie spodziewałem się jednak takiego psikusa ze strony mojego scenarzysty życiowego.
Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie znajdowały się nasze „ofiary”, kolejnym punktem całej procedury było znalezienie dogodnej kryjówki w objęciach lasu. Musieliśmy najpierw określić kim są ci ludzie. ANBU, strażnicy, posłańcy Hokage wioski - od tych osób trzymaliśmy się z dala. W Konoha nie jesteśmy mile widziani.
Na nasze szczęście byli to zwykli i niegroźni ludzie, przynajmniej tak twierdził Juugo, odczytując ich emocje. Mężczyzna i kobieta byli najwyraźniej po ostrej kłótni.
Moment w, którym ten wysoki jasno-włosy mężczyzna zaatakował nas ostrzami kunai był najmniej oczekiwany i spodziewany przeze mnie i moich kompanów. Zdołaliśmy jednak w porę umknąć zagrożeniu.
Jako zaciekawiony i zmobilizowany do zrealizowania mojego planu, skoczyłem na kilka metrów od tej dwójki. Wtedy mogłem dokładnie im się przyjrzeć. Sądziłem, że pomimo tak dużego odstępu czasu uda mi się kogoś w nich rozpoznać.
I udało mi się. Aż za dobrze.
Teraz stałem właśnie w tym miejscu, wmurowany w ziemię, obezwładniony przez targające mną emocje, zastanawiając się co dalej począć.
 - To ona - Suigetsu szeptał do mnie nad wyraz zaskoczony swoim nowym odkryciem. Spojrzał na mnie i dorzucił z ulgą: - Poszukiwania zakończone.
To właśnie na owe słowa przestałem odczuwać wszelkie bodźce zewnętrzne. Tętno mi przyśpieszyło, a mój wzrok skupiał się tylko na niej. Nadal nie mogłem uwierzyć, że widzę ją przed sobą.
Różowe włosy sięgały jej już do pasa. Twarz nabrała kobiecych rysów, a turkusowa sukienka, którą miała na sobie idealnie eksponowała jej atuty. Popadłem w osłupienie, gdy zdałem sobie sprawę jak Sakura bardzo się zmieniła.
 - Kim jesteście? - z zamyślenia wyrwał mnie stanowczy głos blondyna, który osłaniał Sakurę całym swoim ciałem. Byłbym pod wrażeniem, tego, iż udało mu się nas wyczuć, lecz obraz przyjaciółki sprzed lat nie pozwalał mi się skupić.
 - Spokojnie - Juugo widząc brak reakcji z mojej strony, postanowił rozpocząć rozmowę. - Nie jesteśmy tu po to, aby walczyć.
Zauważyłem jak oczy Sakury automatycznie rozszerzają się z niedowierzenia. Delikatnie wyjrzała zza wysokiego mężczyzny i przeleciała nas wszystkich zaskoczonym wzrokiem.
 - Więc czego chcecie? – jej towarzysz drążył dalej.
 - Jesteśmy z ANBU.
 - Z ANBU? - blondyn zdumiał się i spojrzał na różowo-włosą. Ta po chwili przybrała taki sam wyraz twarzy co on i w końcu się odezwała:
 - Nie jesteście z ANBU. Kłamcy. W ANBU znajdują się moi przyjaciele, a wy nimi nie jesteście.
Oczywiście. Maski nie służyły do uniewinnienia się formułką „Jestem z ANBU”, służyły do ukrycia tożsamości przed Sakurą, dlatego też nie wdawałem się w głębsze analizy na ten temat. Niestety tym samym ominąłem bardzo ważny element.
 - Kim jesteście do cholery? - mężczyzna zaczął się niecierpliwić. Sakura wyglądała na oszołomioną i lekko przerażoną.
 - Jesteśmy odziałem zastępczym - rzekł na obronę Juugo, choć byłem już pewien, że na nic zdadzą się naprędce wymyślone historyjki.
 - Nie ma czegoś takiego - zauważyła podejrzliwie Sakura. - I nigdy nie istniało. Co wy nam próbujecie wmówić?
 - Nie udawaj - rzekł stanowczo. Sakura osłupiała i cofnęła się krok w tył. Również wydawało mi się, że udaje. Już gdy po raz pierwszy usłyszała głos Juugo prawdopodobnie przypomniała sobie o ich wcześniejszym spotkaniu.
 - To wy nie udawajcie kogoś kim nie jesteście - zacisnęła pięści.
 - Spokojnie, nie denerwuj się. Nie przyszliśmy tu w złych zamiarach - powtórzył raz jeszcze.
 - Doprawdy?
Juugo pokiwał pewnie głową.
 - To dlaczego do cholery usiłujecie nam wmówić, że jesteście z ANBU i dlaczego obserwowaliście nas zza drzew? Wytłumaczysz mi to?
 - Nie obserwowaliśmy, wracaliśmy z treningu.
 - To nieprawda! - wtrącił się blondyn. Ponownie zasłonił ciałem Haruno. Zaczynał mnie irytować. - Staliście w miejscu i patrzyliście na nas przez kilka minut!
 - To był odpoczynek. My…
 - Dobra - jęknął Suigetsu i przerwawszy Juugo, posunął się z mieczem do przodu. Łypnąłem na niego i momentalnie zrozumiałem, że po raz kolejny decyduje się na nieprzemyślany ruch. Szok i odrętwienie nie pozwoliły mi go jednak zatrzymać.
Mimo to kątem oka zarejestrowałem Karin, która usiłuje zrobić to za mnie.
 - Kretyn. Nie próbuj tego…
 - To prawda, nie jesteśmy z ANBU – obwieścił, lekko się kłaniając. Następnie szykownym ruchem pozbył się płaszcza, zostając w samej masce: - Przyszliśmy tu po pewną osobę.
 - O nie - usłyszałem cichy szept Sakury, która nagle przeraziła się jeszcze bardziej.
Hozuki zdjął maskę i zaprezentował wszystkim wokół swój radosny, ale jednocześnie łobuzerski uśmiech.
 - Nie spodziewałaś się nas? Co, Sakura?
S A K U R A
Przeistoczyłam się w słup soli, gdy moim oczom ukazała się ta radosna i triumfalna twarzyczka. To byli oni… Ci, których spotkałam wczorajszego dnia podczas przeszukiwania kryjówki Akastuki. Nie mogłam uwierzyć, że przyszli po mnie, w dodatku w towarzystwie reszty ekipy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zabrakło mi słów - właściwie w ogóle nie miałach ich w głowie. Mój umysł opanowała teraz wizja dalszego scenariusza. Z pewnością będzie on ciekawy.
 - Znasz ich? - Eizo spojrzał na mnie podejrzliwie, oczekując na odpowiedź. Westchnęłam. Nienawidziłam się przed nim tłumaczyć.
Przerażona zaszczyciłam wzrokiem każdego, kto znajdował się na tej polanie. Osłupienie jakie mną zawładnęło było nie do opisania. Chciałam uciec stąd i nigdy nikomu się nie pokazywać.
Po prostu wiedziałam, że będę żałowała decyzji jaką podjęłam w związku z ucieczką z Konohy.
 - Znam - jęknęłam nie do końca pewna swoich słów. Zawstydzona niezauważalnie poprawiłam ramiączko sukienki, które uporczywie zsuwało się po moim ramieniu. - Zaczepili mnie na misji.
 - I czego chcieli?
 - Eeee... pytali mnie o drogie i....
 - Sakura, czemu nie przyszłaś? – Suigetsu nie miał pojęcia jak bardzo pogarszał moją sytuację. Miałam ochotę posiekać go na kawałki przy użyciu tępego noża.
Dlaczego nic nie idzie po mojej myśli?
 - Gdzie nie przyszłaś? - Eizo nie przestawał zadawać pytań. Widziałam już irytację jaka mozolnie rysuje się na jego twarzy. Podejrzewał pewnie, że mam przed nim jakieś sekrety, na dodatek unikam odpowiedzi. Jestem taka przewidywalna.
 - Eizo, ja....
 - Sakura! Cholera! Co ty znów odstawiasz?! - wrzasnął głośno. Zapewne gdyby nie było tu teraz czwórki przybyszów, dostałabym kolejny cios w twarz.
 - Oni proponowali mi spotkanie - wytłumaczyłam szybko odsuwając się od niego. – Oczywiście nie skorzystałam z ich propozycji.
Tak, brawo Sakura. Teraz pięknie zagrasz grzeczną i przymilną narzeczoną.
 - Jakie spotkanie?
 - To organizacja, chcieli...
 - Nie sądzisz, że gadasz za dużo? – zamarłam, gdy po raz pierwszy usłyszałam głos najwyższego i dotychczas milczącego członka tej grupy. Zdawał mi się znajomy, ale nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy. Wybałuszyłam na niego oczy, wściekła za to, że nie mogę dojrzeć jego prawdziwego oblicza.
 - Nie sądzę – powiedziałam surowo.
 - Juugo, Suigetsu… - mój chwilowy rozmówca uniósł rękę i brodą wskazał na Eizo. - Załatwcie go.
Eizo i ja odsunęliśmy się w tył niemalże w tej samej chwili z szeroko otwartymi oczyma. Wiedziałam, że nie jest dobry w walce. Nie specjalizuje się w niczym, jedynie w prowadzeniu interesów w wiosce.
 - Jak sobie życzysz, szefie - odrzekł biało-włosy wyciągając zza pleców dziwnie wyglądającą broń, którą miałam zaszczyt podziwiać już wcześniej. Teraz jednak wywierała na mnie zupełne inne wrażenie.
 - Sakura! – Eizo przytrzymał mój nadgarstek i ukrył za swoim potężnym ciałem.
 - Atakujcie - oznajmił zniecierpliwiony, który według mnie był liderem tej całej organizacji.
 - Tak jest! - Suigetsu nie marnował czasu, zaczął biec w naszym kierunku z wystawioną bronią. Eizo zacisnął pieści przygotowując się do uniku. Niespodziewanie gdy biało-włosy znajdował się już centymetr przed nami zamienił się w wodę, której strumień w okamgnieniu zmaterializował się za blondynem.
 - Eizo, uważaj! - ostrzegłam go. Suigetsu ponownie powstał z wody i zadał mu silny cios w plecy. Blondyn upadł na odległość około dwóch metrów.
 - To jest zbyt łatwe - mruknął zwycięsko członek organizacji, ponownie podchodząc do Eizo. Ten widząc to mocno się zamachnął próbując uderzyć go pięścią w twarz. Na marne. Głowę Suigetsu na kilka sekund zastąpił piach.
To rozzłościło mojego narzeczonego. Odskoczył na kilka metrów i w powietrzu utworzył trzy swoje klony, które zaczęły biec na przeciwnika. Nie wyglądał na wzruszonego, co źle zapowiadało. Przez kilka dobrych minut nie dopuszczał do siebie uderzeń ze strony klonów. To było kompletne fiasko. W końcu Suigetsu znużyła mozolna walka. Jednym porządnym zamachnięciem swojego potężnego miesza usunął z drogi wszystkie przeszkody, które zamieniły się w kłęby dymu.
Mój narzeczony znowu odsunął się i zaczął ciężko dyszeć. Nic dziwnego, to Jutsu zaliczało się do jego najlepszych. Teraz przynajmniej ma wyraźny obraz tego, że nie tylko praca i bogactwo zapewniają dostatek sobie i najbliższym.
 - Czego chcecie?! – wrzasnął. Najwyższy czas, aby uświadomić sobie, że walka z góry jest przesądzona.
 - Przyszliśmy po nią – biało-włosy wskazał na mnie i zaśmiał się szatańsko. On w przeciwieństwie do Eizo był pewny wygranej.
 - Po Sakurę? Po co wam moja narzeczona?
 - Narzeczona? - zdziwiłam się, gdy Suigetsu, i jedna z zamaskowanych postaci, o kobiecym głosie zadali to pytanie w tym samym momencie.
Eizo pokiwał głową z zimnym wyrazem twarzy.
 - No pięknie - jęknął biało-włosy.
 - Kolejna klapa, idioto! - rzuciła dziewczyna wychodząc z szeregu. Po krótkim czasie w mgnieniu oka zdjęła maskę i wyciągnęła z kieszeni okulary, zakładając je. – I oto kolejna kobieta, która nie może być twoja.
 - Karin, odsuń się. Chcę sam to załatwić.
Według mnie nie była ładna. Już z samego wyglądu miała wredny wyraz twarzy. Długie rude, rozczochrane włosy i piwne oczy, które zasłaniały dwa szkiełka, w dodatku ten jędzowaty głos... na pierwszy rzut oka poczułam do niej brak jakiejkolwiek sympatii, a wręcz wstręt.
 - Jak możesz ekscytować się taką walką? Ten mięśniak jest żałosny.
 - Cholera - westchnął Eizo, starając się opanować głębokie i szybkie oddechy. - Sakura uciekaj...
 - Nie ucieknę - powiedziałam stanowczo. - Nie zostawię cię.
Owszem, widok wycieńczonego i bezbronnego Eizo w jakiś sposób na mnie oddziaływał. W każdym razie nie było mowy o jego porzuceniu, nawet jeśli był tylko tyranem i bogatym snobem.
 - Głupia – lider wypuścił z siebie powietrze.
Wtedy zauważyłam, że zniknął. Po prostu rozpłynął się. Rozpoczęłam gorączkową analizę terenu, a strach stopniowo owijał swoją nić wokół mojego żołądka.
Uderzy mnie? Zabije? Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Widząc zawziętość Suigetsu, przerażała mnie wizja zawziętości lidera.
Znienacka wysoki mężczyzna zjawił się tuz za mną. Odczuwałam wyraźny spokój i opanowanie z jego strony, mną z kolei targały przerażające emocje. Zaczęłam się trząść, a strach tak mnie sparaliżował, że nie potrafiłam nawet się obrócić. Po prostu stałam.
Ni stąd ni zowąd wiatr wprowadził moje włosy w rytmiczny taniec. Czułam na swojej skórze jak szata przeciwnika delikatnie ociera się o mnie. Zaniepokoiłam się. Umysł zaczął podrzucać mi obraz z przeszłości, lecz zignorowałam to.
 - Spójrz - wydukał nagle lider, zimnym i stanowczym głosem. Kątem oka zauważyłam, jak wskazuje Suigetsu i Eizo. Biało-włosy pokiwał zgodnie głową. Wykonał ten sam trik co jego ”szef” i zjawił się za moim narzeczonym. Ten nawet nie obrócił się. Przykucnięty patrzył morderczo na wszystko co znajdowało się przed nim. Biało-włosy prychnoł i uśmiechnął się delikatnie, po czym uderzył go w głowę.
Eizo upadł, tracąc przytomność. Zastygłam w bezruchu, wiedziałam w jakiej sytuacji się znajduję, ale nie chciałam do siebie dopuścić myśli, że to mój koniec.
Lider zjawił się tym razem przede mną. Łudziłam się, że ściągnie maskę i ukarze swoje oblicze, jednak nie zrobił tego.
 - Idziesz z nami - powiedział to głosem nie znoszącym sprzeciwu.
S A S U K E
Zakleściłem się wewnątrz swoich myśli, które były teraz całkowicie pomieszane, jednak wbrew temu, starałem się tego nie okazywać. Zwłaszcza przed Sakurą. Chwila w , której stanąłem tuż naprzeciw niej, gdy poczułem jej oddech, gdy z bliska zagłębiłem się w wielkie, zielone oczy, była dla mnie czymś spektakularnym i niebywałym. Od razu uderzyły we mnie obrazi przeszłości. Jej piskliwy głosik i uradowana twarzyczka. Jeszcze raz utwierdziłem się w przekonaniu, że czas naprawdę potrafi zmienić ludzi.
Tłumaczyłem to sobie zwykłym zauroczeniem jej potężną metamorfozą.
 - Dokąd? - wydusiła kompletnie przerażona. Spostrzegłem jak co chwilę spogląda na „swojego narzeczonego”, który nieprzytomny spoczywał na źdźbłach trawy.
 - Od dzisiaj będziesz naszym Medykiem, czy ci się to podoba czy nie - powiedziałem chłodno.
Nagle na jej czole pojawiła się bruzda zniesmaczenia, a wyraz twarzy bardziej wojowniczy.
 - Mówiłam twoim ludziom, żeby znaleźli innych Medyków.
 - Dlaczego mam szukać innych, skoro najlepszą mam pod swoim nosem?
 - Nigdy nic nie wiadomo, może gdyby dokładnie poszukali znaleźliby osobę o wyższym poziomie umiejętności.
 - Mam to gdzieś, chcę ciebie - powiedziałem podkreślając fakt, iż ową wypowiedzią kończę dyskusję, która do końca nawet się nie zaczęła.
Sakura próbowała zachować względny spokój.
 - Nie chcę iść z wami.
 - Powtórzę się: będziesz naszym Medykiem, czy ci się to podoba, czy nie.
 - Kiedy ja...
Gdy zaczęła mówić, chwyciłem ją mocno za oba nadgarstki. Ponownie dopadło mnie nieznane dotąd uczucie, kiedy poczułem ciepło jakie z niej płynęło.
 - Nie dyskutuj, do licha – ostrzegłem ją. - Nie mam na to czasu, idziesz z nami i koniec. Potrzebuję cię.
Znowu ogarnęła ją trwoga. Przeraziła się mojej nagłej zmiany tonacji.
 - Mówiłem, że będzie się sprzeciwiać - rzucił Suigetsu, zbliżając się do nas. Stanął obok Haruno. - Skoro ma narzeczonego, na pewno nie będzie skora go opuścić - wyraźnie zaakcentował słowo narzeczony. Wiedziałem, że nie jest zadowolony z tego faktu, ale nie musiał tego tak wyraźnie prezentować.
 - Zamilcz - rozkazałem mu. - Pójdziesz z nami grzecznie, czy musimy zabrać cię siłą? - zwróciłem się do Sakury.
 - Powtórzę się: nie chcę z wami iść. - oznajmiła dumnie idealnie udając mój ton głosu. Zirytowało mnie to i zaskoczyło jednocześnie. Nagle z kompletnie przerażonej zamienia się w pyskatą? Nie miałem zamiaru się denerwować - nie w takim momencie.
Uśmiechnąłem się pogardliwie:
 - Nie chcesz z nami iść tak? Zgoda, więc nie pójdziesz.
W jednej chwili wykonałem swoje Jutsu i ogłuszyłem ją, aby przyśpieszyć nieco mój plan i spotęgować szanse na wyrobienie się w czasie.
Hozuki prychnął i złapał dziewczynie nim ta upadła bezwładnie na ziemię.
 - Jak zwykle jesteś zbyt surowy. Wystarczyło poświęcić jeszcze kilka minuty, a spokojnie zdołałoby się przekabacić ją na naszą stronę.
 - Ja ją wezmę – powiedziałem szybko, obserwując jak Suigetsu przygotowuje się do wzięcia ją na ręce. Uciekłem wzrokiem przed jego zaskoczeniem.
 - Um… jasne.
 - I tak nie jest ładna - burknęła Karin swoim zołzowatym głosem. - Nie wiem co w niej widziałeś, Suigetsu.
 - Dobrze wiesz, że jest ładna, ale nie chcesz tego pokazać.
 - Tak jasne, akurat ja...
 - Cicho bądźcie! Chodźmy z powrotem do kryjówki - oznajmiłem im poważnym tonem i wziąłem dziewczynę na ręce. Lekka, otoczona ciepłem i przyjemną aurą. W powietrze niemalże od razu wzbił się słodki, kwiatowy zapach.

2 komentarze:

  1. Dobrze mu tak, dobrze mu tak! Nawet nie wiesz jak się cieszyłam czytając moment, w którym narzeczony naszej różowo włosej bohaterki został pokonany i zemdlał. :) *,*
    Skoro jej tak źle to dlaczego nie zgodziła się na pójście z nimi, tylko Sasuke musiał ją ogłuszyć? ;>
    No ja rozumiem przyjaciele itp, ale skoro tak się męczyła i żyła w ciągłym strachu...:_:

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak... a w następnym rozdziale to Sakury: "Sasuke?" i mina głębokiego szoku i zaskoczenia.

    OdpowiedzUsuń