środa, 31 października 2012

Rozdział 12


Dopiero nazajutrz zdałam sobie sprawę, że to dzisiejszego dnia wraca Sasuke. Zdziwiłam samą siebie. Przed czasy przyznawałam się, że prawdopodobnie za nim tęsknię, teraz zaś bardzo pochłonęła mnie dwugodzinna wolność, którą mam do wykorzystania na zewnątrz.
 - Korzystaj mądrze - powiedział Juugo, tak jakby był jakimś wszechwiedzącym poetą lub bohaterem kryminału.
A mnie z kolei wszystko to drażniło. To, że muszę pilnować czasu, to, że moje myśli wciąż krążą wokół Uchihy, to, że do końca nie wiem co się ze mną dzieje... Co będzie się działo. Na przykład za dziesięć lat? Jak ja mam sobie na to odpowiedzieć? Każdy normalny człowiek na pewno potrafiłby znaleźć kontrakcje. A że ja, do normalnych nie należę i brakuję mi wielu cech, aby przypisać się do tej grupy, muszę borykać się z teraźniejszością, nie mając świadomości tego, co stanie się później. Nie mam żadnych planów, nie wyobrażam sobie żadnego zwycięstwa, żadnej porażki - niczym się nie kieruję. Sunę po prostu wprzód, pokonuje przeciwności i nadal idę. Całe moje życie.
Zastanawiało mnie co zrobi ze mną Sasuke. Jestem na jego łasce, nieprawdaż? Ale byłam bezrefleksyjna co do tego. Jeśli chodzi o pobyt przy nim - działałam jak maszyna, taka po transformacji. Robiłam co mi karze, ale też potrafiłam się postawić. Nowoczesne, prawda?
 - Ubierasz się tak samo? - zapytał Juugo gdy krążyłam obok szafy.
Przytaknęłam.
 - Pamiętaj, żeby wrócić przed siedemnastą.
 - Pamiętam - odparłam. - Dla twojej wiadomości, jakoś nie lubię słuchać ryków i pretensji Sasuke.
- Nie o to mi chodzi – roześmiał się. - Nigdy nie sprzeciwiłem się jego rozkazowi. Ty jesteś jedynym wyjątkiem. Jeśli się dowie, straci do mnie zaufanie.
Zaskoczyło mnie jego wyznanie. To, że byłam wyjątkiem mało się dla mnie liczyło. Umiałam przekonywać ludzi, to tyle. Juugo mimo swojej wyjątkowości i znacznego odbiegania od innych był tylko człowiekiem, nie odparł mojego ataku. Dziwiło mnie za to, dlaczego tak zależy mu na zaufaniu Sasuke. Według mnie, Juugo jest jedynym dobrym powiernikiem. Karin i Suigetsu to inna historia. Uchiha nie straciłby zaufania do płowo-włosego, bo nie ma powierzyć siebie komuś nowemu.
 - Nie straci - zapewniłam go i postanowiłam zdradzić swoje myśli. - Komu miałby zaufać? Suigetsu? Karin?
 - Dobrze kombinujesz - powiedział wesoło.
 - To nie kombinacje, to prawda! - upierałam się przy swoim. Nie lubiłam jak ktoś narzucał mi swoje wersje, pomimo tego, iż byłam stuprocentowo pewna, że mam rację. Juugo i tak zdawał się nieprzekonany.
I tak emanował od niego ten cholerny spokój.
 - Sakura, zdaję mi się, że znam Sasuke lepiej od ciebie.
 - Tak sądzisz?
Zamknęłam szafę i skrzyżowałam ręce na piersiach. Miałam okazję doszczętnie go zgasić.
 - Tak sądzę. Jestem z nim od dłuższego czasu niż ty.
 - Ja go znałam, kiedyś. O wiele... – przerwałam. Wnet doszła do mnie wypowiedź, jaką miałam zamiar rzucić w stronę Juugo. Wypowiedź, którą znając życie zostałaby przez niego pokonana.
Uśmiechnął się łobuzersko.
 - Zmienił się - sprostował.
Zamilkłam. Nie wiedziałam jak długo siedzieliśmy tak nieruchomo. W przestrzeni roznosiły się tylko krzyki mieszkańców, składające się z grubych, przepitych głosów. Zatęskniłam nagle za Suigetsu. Choć tak mało go znałam, choć nie miałam wielu okazji, aby z nim porozmawiać - przypominał mi w czymś Naruto, i to był jego czar jakim mnie zauroczył. Patrząc na płowo-włosego zaczęłam snuć domysły na temat bytowania tutaj z Suigetsu. Jak wtedy by to wyglądało?
Zapewne należałoby to do „moich klimatów”.
Wbiłam wzrok w zegarek. Dochodziło południe. Miałam więc dużo czasu, Juugo i tak solennie nie kontrolował mizernych dwóch godzin.
 - Dobra, wychodzę - rzuciłam starając się ukryć moje zawstydzenie. Gdy tylko wróci Sasuke zadam mu jedno, odgrywające niezmiernie ważną role pytanie.
Co ze mną będzie?
 - Pilnuj czasu – Juugo ostrzegł mnie po raz ostatni. Ja - szybko - przejrzałam się w lustrze. Ubrałam się tak samo, i co z tego? Nie miałam wielkiego wyboru.
~*~
Gdy wyszłam na zewnątrz, pierwsze co od razu mnie zadziwiło to panująca wokół cisza. Notabene pusta przestrzeń, co było niezwykle rzadkim, a dla mnie dziwnym zjawiskiem. Zignorowałam to. Roztaczająca się aura tylko mi sprzyjała. Wiedziałam jednak, że spokój, który opanował to miasto będzie mnie cholernie ciekawił. A dokładniej - przyczyna tego spokoju.
Rozejrzałam się dookoła. Co mam tu robić? Wczoraj zwiedziłam wszystko, na dzisiaj pozostawiłam miejsca otaczające miasto, ale czy Juugo byłby zadowolony wiedząc, że wyszłam poza granice? Zapewne nie. Tak więc moja ciekawość gra tutaj ważną i przeważającą role.
Nie minęło nawet pięć minut od mojego wyjścia, a słuchem wyłapałam poszczególne odgłosy i ciche okrzyki. Nikt na moim miejscu nie przepuściłby takiej okazji płazem. Dlaczego miałabym zrobić inaczej? Tym bardziej, że słyszane przeze mnie wołania były stanowcze, brzmiące tak jakby miały dodać otuchy i zmotywować. Jak na zawołanie coś nagle się stało - właśnie wtedy, kiedy mój umysł ogarniała niewiedza co do dzisiejszego dnia. Chciałam coś zrobić, czegoś dokonać, a tu nasuwa się idealna okazja. Spojrzałam w prawo, potem w lewo. Wychyliłam się zza budynku, by dostrzec okno - Juugo w nim nie było. Z resztą na pewno nie dosłyszał tych dźwięków. Mogłam spokojnie iść przed siebie.
Jedyny przedmiot jaki wyróżniał mnie z wczoraj był czarny długi płaszcz, którego zadecydowałam się użyć jako dodatkowego kamuflażu. To jeszcze bardziej kojarzy się z kimś tajemniczym i zamkniętym w sobie. Na pewno odstraszę niektórych panów. W istocie, nie jest tak źle. Opisywana historia Juugo mijała się trochę z rzeczywistością. Może i ci mężczyźni są żądni seksu i przygód na jedną noc, ale ja jestem kunoichi, należę do świata Ninja i potrafię dać sobie z nimi radę. Sasuke sam powiedział: "Są beznadziejni, nawet ty byś sobie z nimi poradziła". Niby to komplement, lecz dla mnie bezczelna obelga. Pokonam ich i wiele innych osób! Uchiha mnie nie docenia.
Z determinacją na twarzy weszłam na uliczkę i zaczęłam kierować się w wyznaczonym przeze mnie kierunku - za odgłosami. Już na początku dostrzegłam przed jedną z knajpek garstkę ludzi, którzy albo klaskali, mieli uniesione dłonie w górę, lub krzyczeli zaciskając przy tym pięści - zainteresowało mnie to. Przyśpieszyłam. Nie będę przejmowała się ich spojrzeniami, dopnę swego i udowodnię Sasuke jaka siła we mnie drzemie. Do słabych nie należę, już dawno wypisałam się z tej grupy.
 - Tak jest! - kolejny krzyk był tak głośny i donośny, że pomimo odległości jaka mnie dzieliła od nadawcy miałam ochotę wręcz zatkać sobie uszy.
Mój marsz zdawał się trwać wieki, jednak gdy znalazłam się już na bliższym dystansie widziałam nieco dokładniej. Każdy mężczyzna stojący na zewnątrz, a było ich około dwudziestu, z uwagą obserwował przez szyby co dzieje się w środku. To była dodatkowa rzecz, która mnie zainteresowała. Ale nie miałam zamiaru się tam dopychać, tym razem mogłam wykorzystać swoje atuty i grzecznie się ich spytać. Sasuke pewnie nie byłby zadowolony, ale na moje szczęście nigdzie wokół nie widzę jego oblicza. Jedno mi nie pasowało. Zabronił mi się do nich zbliżać, już pierwszego dnia... Dlaczego więc zaraz potem zapewniał mnie na jakim niskim poziomie stoją. Bez sensu. Jak by co - będzie jego wina.
Uśmiechnęłam się do siebie. Może się na mnie rzucą, może zgwałcą, może zaczną prawić odważne teksty, ale ja się nie bałam. Patrzyłam na nich i chciało mi się raczej śmiać - jak mogłam kiedykolwiek, myśląc o nich, poczuć jakąś obawę?
 - Przepraszam! - wrzasnęłam starając się ich przekrzyczeć. Kilku się obróciła, a reszta kompletnie nie zwróciła na mnie uwagi. Ewidentnie nie usłyszeli. Żaden napalony facet nie przepuściłby stojącej przed nim kobiety - przy tym bezbronnej.
Dwóch facetów, którzy wyglądali jak swoje przeciwieństwa - nie wliczając w to oczywiście higieny - od razu do mnie podbiegło z bardzo pozytywnym nastawieniem.
 - Kogo my tu mamy? – zagaił wyższy, o długich blond włosach i olbrzymim zaroście. Zaczął bacznie przyglądać mi się swoimi piwnymi oczyma.
 - Jestem Sakura, przybyłam z daleka i chciałabym się dowiedzieć co się tu dzieje…
Mniejszy zaśmiał się i ułożył dłonie na swoich biodrach.
 - Jeden idiota znowu wyzwał Natsuo na pojedynek.
 - Pojedynek? - zdziwiłam się. To tu w ogóle odbywają się jakieś pojedynki? Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, ale nowo poznani „koledzy” zaczęli zajmować się zupełnie czymś innym.
 - Tak kochana, pojedynek - odparł. - A tak na marginesie, masz jakieś plany na dzisiejszą noc? Jesteś ładniutka.
Moje usta skrzywiły się zadziorne. Dlaczego nie mogę się z nimi podroczyć? Jasne, że mogę! Ani Juugo, ani Uchiha tego nie sprawdzą. Tylko w taki sposób zdobędę jakieś informacje.
Ten niski z bliska wcale nie wyglądał tak źle. Miał krótko ścięte czarne włosy, jedynie grzywka przysłaniała mu oczy co niezmiernie mi się spodobało. O dziwo, nie posiadał żadnego zarostu, ani nie śmierdział piwem lub innymi świństwami. To jego postawię w promieniu mojego żarzącego się ognia.
 - Plany? - powiedziałam to cichym i spokojnym głosem, po czym palcami zaczęłam gładzić jego szyje. - Może i nie mam, a co?
Mężczyzna natychmiast się zaczerwienił. Punkt dla mnie. Kilku z boku przyglądało się całemu zajściu, a przeciwieństwo mojej ofiary warknęło jak rozwścieczone zwierzę.
 - Naprawdę? - zaskoczyłam go. - To może chciałabyś...
 - Oczywiście, że tak - mruknęłam z przekąsem, a on czuł mój oddech na swojej twarzy. Gładziłam jego policzek starając się grać najlepiej jak potrafię. Byłam cholernie ciekawa tego, co dzieje się w środku budynku.
Niespodziewanie mężczyzna chwycił mnie za rękę i chciał pociągnąć przed siebie.
 - Nie traćmy czasu - powiedział z szerokim uśmiechem. - Mam nadzieje, że jesteś w tym dobra.
 - W czym? - spytałam jeszcze bardziej zadziornie.
 - Liczę na naprawdę dobry seks.
Idiota, pomyślałam. Jak tak głupi ludzie w ogóle mogą chodzić po tej ziemi? Wszystko by ich zniszczyło. Szczególnie ta naiwność. Musiałam jednak udać twardą podrywaczkę.
 - Jeśli chodzi o seks, wydaję mi się, że jest nienajgorzej - pomasował ręką jego tors. Usłyszałam szepty i niezadowolone grymasy panów, którzy nie załapali się na taką okazje jak on.
 - A może trójkąt? - zaproponował ten wysoki, o którym zdążyłam już zapomnieć. Jednak on nadal stał i gapił się na moje piersi.
Obleśni kretyni!
 - Mam ochotę na niego - rzekłam przekonująco, nadal wykonując te same ruchy. Starałam się również ukryć kwaśną minę.
 - Jest taki wspaniały.
 - Jestem Kirimo - przedstawił się. - Mimo przygody na jedną noc chciałbym, abyś znała moje imię.
 - Nie obchodzi mnie ono, chcę tylko twojego ciała - gadałam jak nawiedzona nimfomanka, i nie ukrywałam dumy, ponieważ świetnie mi to wychodziło. Mężczyźni nie byli wcale brutalni, nie próbowali mnie zgwałcić... Tylko patrzyli z zazdrością na Kirimo.
 - Więc chodźmy.
 - Kirimo - powiedziałam, gdy chciał udać się już w stronę mi nieznaną. - Obiecuję ci wspaniały seks, ale zanim to nastąpi chcę wiedzieć co tutaj się dzieję.
Jego twarz automatycznie zrzedła.
 - Co cię to obchodzi?
 - Po prostu chcę wiedzieć – byłam nieustępliwa. - Im szybciej mi powiesz, tym szybciej mnie dostaniesz.
Byli niewiarygodni. W kilka minut potrafili się umówić z napaloną panienką na gorącą noc. Dajmy na to, że takich jak ja było tu już wiele. Oczywiście nie udawanych, tylko takich co naprawdę miały na nich ochotę...
Kirimo westchnął, ale w końcu wziął mnie za rękę i zaczął pchać się ze mną przez tłum tak, aby dostać się do okna. Każdy wokół oczywiście nie przepuścił okazji i gdy tylko zdał sobie sprawę, że jestem kobietą chwytał mnie za tyłek, lub starał dotknąć się moich piersi. Każdy oczywiście mocno obrywał - ponieważ moc miałam wystarczająco silną. Dodatkowo mój płaszcz idealnie torował im „drogę”.
 - Spójrz - powiedział, gdy byliśmy już przy samym szkle, które ledwo wytrzymywało cały ten maras. - Zapewne znasz Natsuo?
 - Znam.
 - Jest dobry. Należy do świata Ninja co u nas jest niezwykle rzadkim zjawiskiem. Czasami jacyś głupcy wyzywają go na pojedynek, aby udowodnić mu, że Ninja wcale nie są tak doskonali...
 - Natuso jest Ninja? - spytałam oszołomiona. Sasuke mówił co innego. Żałosny, słaby - jak ci wszyscy tutaj. Jedyny atut to była dobra i szybka kasa za dokonanie największych banałów.
 - Tak. Już od dawna.
 - A wy nie przepadacie za nimi?
 - Hmm - zamyślił się. - Nie chodzi o to, że nie przepadamy. Sądzimy po prostu, że człowiek bez chakry i Jutsu to też człowiek i jest tyle samo wart co Ninja.
 - To oczywiste.
 - Nie dla Ninja…
 - Co masz na myśli?
 - Ninja myślą, że są najlepsi na świecie, że mogą rządzić wszystkimi, bo mają w sobie jakieś żałosne pokłady chakry. Też mi coś - prychnął na ostatek, a ja obserwowałam go z szeroko otwartymi oczyma.
Ja jestem Ninja i osobiście nigdy nie pomyślałam z jakimkolwiek zgorszeniem o osobach nie ćwiczących umiejętności chakry i nie znających żadnych Jutsu. Pomimo tego, wolałam nie zdradzać mojego świeżo co poznanemu „koledze” owego sekretu. Skoro mają do nas taki niesmak, lepiej się nie wychylać. Nie wiadomo jak zareaguje.
 - Znam wielu Ninja - oświadczyłam. - Żaden z nich nie ma takiego światopoglądu. Wszyscy jesteśmy równi.
 - W takim razie masz szczęście, madame. Spotkałem w życiu kilku i każdy był taki sam.
Westchnęłam.
 - Ale pamiętaj, że są wyjątki.
 - Pamiętam - uśmiechnął się.
Wbiłam wzrok w obraz za szybą. Natsuo wykonując podstawową technikę - klon Jutsu - znęcał się nad swoim przeciwnikiem. Podczas gdy jego kopie trzymały mężczyznę za obie ręce, on sam uderzał go pięściami gdzie tylko było to możliwe.
 - Argh! - niski i gruby rudas zgiął się w pół i wypluł na ziemię strużkę krwi. Wszyscy wokół zareagowali na to z wielkim szokiem, dla mnie z kolei stanowiło to normę.
 - Ostro - skomentował mój towarzysz, po czym objął mnie ramieniem. - Mam już ochotę. Sakura, prawda?
Przełknęłam ślinę.
 - Tak.
Kirimo chwycił mnie rękoma za obie piersi, odsłaniając przy tym płaszcz, kilka osób stojących obok, zwróciło na nas uwagę.
 - Piękna – usłyszałam.
 - Zniewalająca.
 - Można się dołączyć?
 - Skąd przybyła taka piękność?
Tłoczno, tłoczno, pomyślałam i ignorując wszystko, co działo się wokół skupiłam się na ruchach Natsuo.
Klon Jutsu, potrafił też szybko się przemieszczać, wysoko skakał, a w jego rękach drzemała większa siła niż u przeciętnego człowieka. Przeniosłam wzrok na ofiarę szeryfa. Facet był wykończony, cały we krwi, na ciele miał pełno zadrapań, a na twarzy sprawcy widniała jedynie duma i triumf. Poczułam, że muszę to skończyć. Nienawidziłam obserwować tego zadowolenia człowieka, który niszczy bezbronnych ludzi. To okropne. Może pomysł, który wpadł mi do głowy był ryzykowny i głupi, ale obserwując to, co on potrafi stwierdziłam jedno - zniszczę go.
 - Przestań! - wrzasnęłam wściekła do Kirimo i uderzyłam go mocno w twarz tak, że przez tłum wyleciał na kilka metrów. Każdy spojrzał na mnie jak na ducha zza światów. Mężczyźni, którzy wcześniej chętnie się przystawiali, nagle gwałtownie się odsunęli odsłaniając mi drogę.
Kirimo zszokowany podniósł się z ziemi, a strużka krwi spłynęła po jego brodzie.
 - Co ty... kim ty...?
 - Nazywam się Sakura Haruno! - wykrzyczałam z dumą i ściągnęłam płaszcz, rzucając go w dal. - I chcę walczyć z Natsuo!
S A S U K E
- Sasuke - w moim spokojnym, lecz przyśpieszonym biegu, usłyszałem nagle głos Madary. Czego on znowu chce? pomyślałem. Nie dość, że mam na sobie już dwa problemy, które z równą prędkością zmierzają odebrać mi Sakure, przy tym treningi z nim, na których musiałem się pojawić... - jednocześnie zostawiając Sakure i jej narzeczonego w jednym miejscu. Mądre?
 - Co się stało? - spytałem nie przerywając biegu. Sekundę później wyrównał go ze mną.
 - Zatrzymaj się, muszę ci coś powiedzieć.
 - Powiedz teraz, nie mam zbyt wiele czasu.
 - A dokąd się tak śpieszysz? - rzucił podejrzliwie.
 - Chcę wrócić już do kryjówki, i tyle.
Zawsze wsadzał nos tam gdzie nie trzeba, był cholernie podejrzliwy wobec mnie. Czasami czułem się przy nim jak przestępca na komisariacie. Wszystko chciał wiedzieć, bo wszystko mu nie pasowało.
 - Uważaj. Widziałem właśnie ludzi z Konohy.
Jasna cholera. Czy musi mi to uświadamiać? Już wystarczy, że sam o tym myślę.
 - Dzięki za informacje.
Sprawiał wrażenie zdziwionego.
 - Tylko tyle potrafisz powiedzieć? Konoha to dla nas wróg numer jeden. Nie możesz tak do tego podchodzić. To ważne.
 - Nie dla mnie, wiem po co tu są.
 - Wiem? - kolejny zaskoczenie w jego głosie. - Czego chcą?
 - Mam Medyka z Konohy, zapewne jej szukają. Małe zagrożenie, jeśli tylko się wychylą - zlikwiduję.
 - Zlikwiduj teraz, nie będą stanowić zagrożenia.
Zlikwiduj teraz? Łatwo mówić! Nie miał byś tak prosto gdybyś wiedział co z tymi ludźmi przeżyłem...
Jasna cholera. O czym ja znowu myślę? O następnych stertach pierdoł, które teraz w ogóle nie grają roli, nie w moim przedstawieniu. Zabiłbym Naruto, bez problemu! Nie wahałbym się!
Ale może zrobię to kiedy indziej...
 - Sasuke - poganiał mnie.
 - Nie teraz, muszę się spieszyć.
 - Do licha, po co?
 - Zostawiłem sam Medyka z Juugo, nie wiem co on będzie kombinował - tę wymówkę wymyśliłem naprędce i tak jak się spodziewałem kiedy wyszła z moich ust zabrzmiała żałośnie. Madara skrzywił się, czułem to mimo zasłaniającej jego oblicze maski.
 - Mówiłem ci już co masz robić z Medykiem, gdy nie będzie posłuszny.
 - Możesz dać mi spokój?
 - Weź się w garść! Chcesz przecież zniszczyć całą Konohę, tak tego nie dokonasz.
 - Cholera, wiem to. Jednak twoje ciągłe pretensje wcale mi w tym nie pomagają! Zniszczę tę cholerną wioskę, masz moje słowo, ale póki co nie wtrącaj się w moje życie.
Madara zamilkł. W uszach dudnił mi jedynie wiatr o dość mocnej sile. Patrzyłem przed siebie z lodowatym wyrazem twarzy. Na Sakure zmierza dwóch moich największych wrogów, a do miasta jeszcze godzina drogi. Musze zebrać się w sobie, ale w nieco innej sprawie niż ma na myśli Madara.
 - Jak chcesz, Sasuke – poddał się. - Ufam ci i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.
Sakura. Dlaczego ciągle o niej myślałem? I dlaczego ciągle zadaję sobie jakieś bezsensowne pytania?
Jesteś pokręcony Sasuke, doprawdy.
S A K U R A
Zapanował chaos. I pomyśleć, że to wszystko moja sprawka? Sprawka niby bezbronnej i słabej kobiety. Sasuke przekona się do czego jestem zdolna. Niech tylko wróci. Zwycięstwo mam zagwarantowane.
 - A nasza noc? - jego irytujący krzyk doprowadzał mnie do szału. Obdarowałam go spojrzeniem, które mogłoby zabić. On nadal nic nie rozumiał?
 - Nie będzie żadnej nocy - wygarnęłam mu i z zaskoczeniem stwierdziłam, że tym razem patrzy się na mnie dosłownie każda osoba, która stała na zewnątrz lokalu - nie licząc opryszków, którzy spoglądali przez szybę. Umiałam przyciągać ludzką uwagę, nie ma co!
 - Ależ dlaczego...
 - Och, daj spokój. W głowie mam co innego niż „noc z tobą”, jestem Ninja, należę do ich świata i chcę walczyć z Natsuo.
 - Ty z Natsuo? - wyrwał się jeden głos z tłumu. Niestety, nie potrafiłam określić kto dokładnie był autorem.
 - Tak, przywołajcie mi go tutaj.
 - Właśnie skończył z tym poprzednim.
 - Po rozgrzewce na pewno z chęcią zmierzy się z tą panienką, a gdy ona przegra...
Kilku zaśmiało się złowieszczo na myśl o jakże cudownym planie. Na ich nieszczęście, byłam pewna, że to się nie powiedzie. A ja rzadko byłam czegoś pewna…
 - Natsuo! - zawołał Kirimo, podszedł do mnie i obrzucił mnie zniesmaczonym spojrzeniem. Kiedy chciał uderzyć mnie w brzuch, ja szybko zablokowałam jego atak i odrzuciłam rękę.
 - Już nie jesteś taki miły, co? - mruknęłam z zuchwałością. - Teraz już nie masz na mnie ochoty?
 - Trudno nie mieć. Jednak bądź pewna, że dzisiaj cię dostanę.
Ominął mnie z głośnym fuknięciem i zaczął głośniej wykrzykiwać imię szeryfa. W końcu osobnik, który był naszym głównym tematem wyszedł zaciekawiony z lokalu.
 - Co się tu dzieję? - zapytał.
 - Ta panienka prosi się o lanie - odpowiedział Kirimo i wskazał na mnie palcem. Do Natsuo od zawsze byłam szczególnie zniesmaczona, nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać w takiej sytuacji. Dlatego po prostu stałam i patrzyłam na niego z mordem.
Mężczyzna spojrzał na mnie, a jego twarz automatycznie się rozpromieniła.
 - A niech mnie - rzekł machając przy tym ręką. - Znowu ty, Sakura.
 - Witaj ponownie.
 - Czego ode mnie żądasz? Przemyślałaś moją ofertę?
Ofertę? Jaką ofertę? Automatycznie do mojego mózgu napłynęły obrazy z naszej ostatniej rozmowy. Ach! Tę ofertę! Psiakrew!
 - Nie chodzi o ofertę. Chciałabym się z tobą zmierzyć.
Oszołomiłam go. I to nie mało. Z szoku aż cofnął się kilka kroków i patrzył oniemiały to na mnie, to na stojącego obok Kirimo.
 - Idiotka, prawda? - rzuciła moja wcześniejsza ofiara. Zlekceważyłam jego tekst - bynajmniej mnie tym nie zdenerwuje.
 - Dlaczego od razu idiotka? - zapytał. - Masz odwagę. Trudno mi uwierzyć, że dziwka od Sasuke zapragnęła walki.
 - Nie jestem jego dziwką! - warknęłam zaciskając obie pięści. Krew napłynęła mi do mózgu. Myślałam, że wybuchnę. Po cholerę Sasuke mówił mu coś tak okropnego?
 - Więc kim?
 - Jego Medykiem.
 - Ach, więc jesteś Ninja?
Pokiwałam dumna głową.
Z natury nie byłam zuchwała, ale przekonanie o zwycięstwie, jakie mnie ogarnęło było olbrzymie. Natsuo - jak wynikało z moich obserwacji - raczył być znawcą podstawowych rzeczy jeśli chodzi o chakrę i inne umiejętności Ninja. Ja z kolei przez lata byłam przywódcą oddziału ANBU, pracuję w szpitalu na najwyższym stanowisku. Ten żałosny typ nie ma ze mną najmniejszych szans.
 - Mogę z tobą walczyć, madame, ale mam jeden warunek.
Brzmiało to podejrzliwe, dodatkowo Natsuo był również wyjątkowo pewny. Ja chociaż przez chwilę mogłam poobserwować jego umiejętności, a on nie miał żadnej okazji, aby zobaczyć do czego jestem zdolna.
 - Jaki to warunek? - zapytałam, tym razem z większą powagą.
 - Chyba się domyślasz - jego twarz nagle ogarnął niezwykle szeroki i łobuzerski uśmiech. Przeleciał mnie wzrokiem od stóp do głów i oblizał wargi.
Obrzydlistwo!
 - Jesteś pewny...
 - Jestem. Jeśli przegrasz będę mógł sobie ciebie użyczyć i mój kompan Kirimo też. Z tego co słyszałem oszukałaś go co do wspólnej nocy…
 - Zgadzam się! - oznajmiłam bez namysłu.
To nawet nie jest ryzyko! To okazja, której nie mogę zmarnować.

1 komentarz:

  1. Według mnie różowa była trochę za bardzo pewna siebie. Przecież zawsze trzeba stosować zasadę "Nigdy nie lekceważ przeciwnika", ona to zrobiła co doprowadzi do nieprzyjemnej sytuacji w kolejnym rozdziale. -,-
    Obrzydliwi są ci faceci, czy istnieją dla nich w ogóle jakieś wartości, czy naprawdę tylko seks się dla nich liczy? ;_;
    I ten Madara... tylko by się wtrącał.
    Martwię się o oddział ANBU, o Konohę.. Sasuke z takim przekonaniem mówił, że ją z niszczy.
    No nic, zobaczymy jak wszystko dalej się potoczy...

    OdpowiedzUsuń