Gdy moje oczy otworzyły
się, zamiast ponownie się zamknąć przy napływie wyrazistego światła, pozostały
otwarte. Były chwile, kiedy brakowało mi słońca, ale zawsze rano cieszyłem się,
że nie przeszkadza mi przy przebudzaniu. Podniosłem się do pozycji siedzącej i
przetarłem rękoma zaspane oczy. Dopiero, gdy zacząłem się rozglądać
przypomniałem sobie o Sakurze, która teoretycznie miała przebywać teraz w tym
pomieszczeniu.
Gwałtownie wstałem i
spojrzałem w dół. Spała... Kamień z serca. Nie uciekła, nie kombinowała. Leżała
spokojnie na maleńkim kocyku, oddychając miarowo. Jej twarz wyglądała w tej
chwili zupełnie inaczej. Tak jakby jej śpiąca wersja była przeciwieństwem tej
przebudzeniem o zbyt nadpobudliwym i porywczym temperamencie.
Uśmiechnąłem się
łobuzersko. Byłem dumny z tego, czego dokonałem. Haruno nie uciekła, została,
nic nie planuje, jest spokojnie. W organizacji jest już ponad tydzień i nic nie
wskazuje na to aby próbowała stąd odejść. Zapanowałam po prostu względny
spokój.
Przyglądałem się jej kilka
chwil, obserwując jak zmienia pozycję, krzywiąc przy tym usta i bełkocząc coś
pod nosem.
- Ja nie śpię, Sasuke
- osłupiałem, kiedy wokół rozległo się ciche warknięcie i odgłos zaciskanych
pięści. Sakura otworzyła szybko oczy, które już od rana iskrzyły nienawiścią.
- I co? Będziesz tak
leżała?
- A co mam robić, do
cholery? - spytała sarkastycznie.
- Teraz radziłbym się
wyprostować, twoje plecy na pewno zaraz dadzą o sobie znać - uśmiechnąłem się.
Sakura przewróciła oczami i
podniosła się. Widziałem po jej minie jak cierpi, ale widziałem również jak
bardzo stara się, abym tego nie zauważył.
- Wiem, że boli – wygarnąłem
jej.
- I będziesz się tym
teraz szczycić pół dnia, tak? - zapytała z ironią i wściekłością.
- Nie polecam mieć
zrujnowanego humoru na początek dnia – to było jedyne co przyszło mi do głowy,
aby już bardziej nie zagłębić się w bezsensowne dyskusje.
Westchnęła cicho i
rozłożyła szeroko ręce. Przypatrywałem się jej chwile w milczeniu, lubiłem to.
Zawsze na jej twarzy rodziły się nowe, dziwne wyrazy twarzy. Sakura była na
swój sposób... dziwna.
- Przygotuj się - dodałem
- Niedługo wyruszamy.
- Właśnie -
powiedziała w olśnieniu i natychmiast wstała. Tak szybko, że nawet ja drgnąłem.
- Po co, na jak długo i dokąd się udajemy? Dla twojej wiadomości: ja nadal nic
nie wiem.
W moim umyśle rzeczywiście
narodziła się myśl, iż nic jej nie powiedziałem. Zapomniałam, i tyle. Zresztą,
po co jej to wiedzieć? Będzie tylko wsparciem w razie niebezpieczeństwa.
- Spokojnie -
odparłem stając naprzeciwko niej. - Teraz miałem ci mówić.
- Więc słucham.
- Będziemy tam jakieś
cztery, trzy dni, to zależy... Idziemy do małego miasteczka o małej populacji,
ale radzę ci tam uważać i trzymać się mnie. To, że małe nie znaczy, że
bezpieczne.
- Dobra, rozumiem -
usiadła. – Potrafię jednak sama o siebie zadbać.
- Nie wątpię -
zakpiłem. – Potrzebne ci będzie tylko kilka ubrań, resztę mamy na miejscu. I
ostrzegam cię, Sakura.
Spojrzała na mnie
zaskoczona.
- Nie próbuj żadnych
ucieczek, dobra? Inaczej będę musiał zastosować ostrzejsze zasady.
- Tak, tak - mruknęła
znudzona i oparła się na swoich rękach. - A w jakim celu się tam udajemy?
- To już nie twój
interes - odparłem chłodno.
- Dlaczego? -
oburzyła się. - Skoro jestem uczestnikiem „misji”, chyba mam prawo to wiedzieć!
- Sakura, nie jesteś
żadnym cholernym uczestnikiem, tylko Medykiem, który na dodatek został porwany
i nadal się buntuje. Myślisz, że w takim przypadku, powiedziałbym ci czego
dotyczy ta podróż?
Chyba do niej dotarło to,
co powiedziałem, bo dalej się już nie spierała i nie stawiała na swoim. Za to
ja nadal nie potrafiłem zaprzestać swoich uporczywych obserwacji. Dziwiło mnie
tylko to, iż ona doskonale zdawała sobie sprawę jak uparcie trzymam na niej
swój wzrok, jednak pomimo tego nic nie mówiła, ani nie rzuciła tego swojego oskarżycielskiego
spojrzenia.
Milczała, więc postanowiłem
się odezwać:
- Idę się przygotować,
a ty idź do Juugo. Prawdopodobnie jest w kuchni. Przekaż mu, że za dziesięć
minut macie być gotowi i ma cię zaprowadzić do wyjścia.
- Taaa - burknęła
prawie niedosłyszalnie, zignorowałem to i wyszedłem szybkim krokiem z
pomieszczenia.
S A K
U R A
Zaraz po wyjściu Sasuke
postanowiłam wziąć relaksujący prysznic - bynajmniej nie miałam zamiaru
stosować się do ustalonego przez Sasuke limitu czasu na przygotowania. Dziesięć
minut? W taki czas żadna kobieta się nie pozbiera, nie ma szans. Czy on postradał
zmysły?
Gdy weszłam do łazienki,
zamarłam. Była paskudna! Wyblakłe ściany, brudny zlew i wanna. Zebrało mi się
na wymioty, przebywając tu dłużej niż
kilka sekund. Zrozumiałam już dlaczego wyszedł, aby się przygotować, zamiast
odświeżyć w swoim własnym pokoju.
- Jasna cholera - zaklęłam
i szybko przemyłam twarz wodą. Tylko na tyle było mnie stać. Do wanny nie
zamierzałam nawet wchodzić. Zastanawiałam się w jaki inny sposób mogłabym się
umyć i wtedy przypomniałam sobie o moim starym pokoju! Bez namysłu wzięłam
pierwsze lepsze ciuchy z szafki i wybiegłam z pomieszczenia.
O dziwo był otwarty - nie
myślałam, że Uchiha jest aż tak głupi. Gdy weszłam wszystko było tak jak
dawniej, w porządku. Było tak samo małe, w miarę czyste i ciemnawe. Za to
łazienka wręcz lśniła... jasnością. Jej stan czystości również nie był
zadowalający, ale dysponowała o niebo lepszymi warunkami niż ta w pokoju
Sasuke.
- Nareszcie - westchnęłam
do siebie, jednocześnie zadowolona z pomysłu jaki wpadł mi do głowy.
Po wykonanej czynności
rozłożyłam ubrania i dokładnie się im przyjrzałam. Byłam zła na siebie, że
akurat takie wpadły w moje ręce. Skąpe - jak każde - ale wyjątkowo mi się nie
podobały. Zrezygnowana założyłam krótkie granatowe spodenki z brązowym paskiem
i białą koszulę, która mogła równie dobrze robić jako stanik. Zakrywała tylko
malutką cześć pod moimi piersiami, w dodatku posiadała duży dekolt co wyraźnie
eksponowało mój biust.
Gdy wyszłam na korytarz
spotkałam Juugo. Trzymał w ręku drobny bagaż, a w ustach kawałek kanapki, którą
szybko połknął na mój widok.
- Już gotowa? - spytał.
Pokiwałam głową. Irytowało
mnie z jakim zdumieniem na mnie spogląda. Jego wzrok był taki jak każdego
faceta - pamiętam to jeszcze z Konohy. Po Juugo akurat nie spodziewałam się
takiego zachowania. Jednak w końcu to płeć męska, więc mogę mu wybaczyć.
- Nic nie bierzesz? -
dodał, a ja doskonale wiedziałam, że spytał się o to tylko dlatego bym nie
zwróciła mu uwagi. Chyba umie wyczuwać te emocje, nie?
- Mam kilka ubrań w
pokoju Sasuke. Już po nie idę - odparłam i pośpiesznie zmyłam się z pola widzenia.
Wzięłam mój plecak i wróciłam do niego. Stał w tym samym miejscu i zdawać by
się mogło, że od mojego odejścia ani drgnął.
- Jestem -
powiedziałam poprawiając włosy. W ostatniej chwili zdecydowałam, że jednak zepnę
je wysoko w koński ogon.
- Dobrze, a teraz
chodź do wyjścia.
Z Juugo przeszliśmy tylko
kilka korytarzy, nie trwało to nawet pięć minut , a płowo-włosy w końcu przystanął.
Zastanawiałam się co chce zrobić, skoro zatrzymaliśmy się na środku korytarza.
Wtem podniósł rękę, lekko podskoczył i chwycił cienki łańcuch.
Dopadło mnie
wszechogarniające osłupienie.
- Ale jak ...? -
stałam jak kołek, po prostu mnie wmurowało.
Juugo uśmiechnął się
dumnie.
- Nie zauważyłaś tego,
bo zawieszamy to wysoko, Sasuke wyszedł jako pierwszy więc to opuścił dla nas.
- Cóż za łaska - burknęłam
zdziwiona i delikatnie zażenowana.
Juugo pociągnął za łańcuch
i wtedy z ogromnym hukiem otworzyła się mała furtka, a wraz z nią wysunęła się
drabina.
- Idź pierwsza, na
górze jest Sasuke, pilnuje żebyś nie uciekła.
- Tak, tak - mruknęłam
pod nosem i zaczęłam wspinać się po drabinie.
Gdy stanęłam na równe nogi
od razu napotkałam się z kolejną sytuacją, która omal nie doprowadziła mnie do
zawału serca.
Gromkie i głośne brawa, które
tak jak podejrzewałam należały do Uchihy, echem roznosiły się po całym lesie,
najbardziej jednak do moich uszu. Stał tyłem i wyglądał tak jakby przyglądał
się drzewu. Idiota.
- Brawo! - krzyknął z
ironią. - Nareszcie udało ci się przygotować.
Prychnęłam tylko.
Rozumiałam już, o co chodzi.
- Jestem kobietą, to
oczywiste, że nie dam rady przygotować się w dziesięć minut. Kretyn.
- Ale znalazłaś sobie
wymówkę...
- To nie wymówka,
tylko prawda - broniłam swoich racji.
- Uprzedzam cię, że
tam gdzie się udajemy, możesz się pożegnać z tego typu tekstami - wygarnął mi,
co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Zacisnęłam pięści.
- Ty chyba... -
przerwałam nagle i postanowiłam się uspokoić. Obiecałam sobie ostatnio, że
Sasuke nie będzie mnie wyprowadzał z równowagi.
- Nie zaczynaj kłótni
- powiedział chłodno. Zawiał silny wiatr i to była właśnie chwila, w której się
obrócił.
- Nie zaczynam -
odparłam triumfalnie. Jego spojrzenie wywołało u mnie bombę zwycięskich uczniów.
Miałam ochotę podejść do niego i zacząć wywijać tyłkiem tuż przed jego oczami,
wyglądał jak zaśliniony pies mający przed sobą soczysty i olbrzymi kawałek
jedzenia.
- Co ty... - zaczął
coś dukać, ale nadal trzymał na mnie swoje spojrzenie. Nie umiałam się
powstrzymać i wybuchłam donośnym śmiechem.
- Sasuke, ogarnij się
- rzuciłam pewna siebie. Pomimo tego wciąż stał jak wryty.
Kiedy zmieniłam pozycje,
nareszcie potrząsnął głową i spojrzał na mnie wzrokiem płatnego zabójcy.
- To jest twój strój
na misję? - spytał z kpiną.
- A co w tym złego? -
postanowiłam nieco się z nim podroczyć.
- To nie jest dobry
pomysł.
- Dlaczego?
- Ten strój jest
nieodpowiedni. I nie mów mi, że Karin nie miała innych, bo na pewno coś by się
znalazło.
- Daj spokój - machnęłam
ręką. Kątem oka dojrzałam z jaka uwagą Juugo wsłuchuje się w naszą rozmowę.
Chciałabym teraz być na jego miejscu i odgadnąć emocje Sasuke.
- Wróć do kryjówki i
przebierz się - rozkazał nagle. To trochę zbiło mnie z tropu.
- Oszalałeś?
- Mówię poważnie. Wróć
jak znajdziesz jakieś inne ubrania. Możesz wziąć nawet coś z mojej szafy;
będzie przynajmniej mniej skąpe.
- Nie ma mowy -
uparłam się. - Dlaczego niby mam się przebierać?
- To proste -
odpowiedział. - Nie podoba mi się to.
- Bo co? Stanął ci?
Jego oczy maksymalnie się
rozszerzyły, a Juugo stojący za mną parsknął głośnym śmiechem. Dopiero w tym
momencie doszło do mnie jak potężną głupotę palnęłam.
- Sakura - warknął
ostrzegawczo.
- Przepraszam – pisnęłam.
Sasuke na znak poddania machnął
ręką i znowu obrócił się w tył.
S A S
U K E
- Chodźmy w końcu! -
ogłosiłem podkreślając swoją irytacje. Nie mogłem uwierzyć, że odpuściłem i
pozwoliłem Sakurze zostać w tym stroju. Poziom rozpraszania do jakiego mnie
doprowadzała był na najwyższym poziome. Dlaczego jestem zwykłym facetem? I dlaczego
ona musi być tak to wykorzystywać?
Cieszyłem się, że Haruno
już nic nie dodawała. Nienawidziłem jej zgryźliwości. Halo! Mimo wszystko
jestem mężczyzna i to mającym prawie dwadzieścia lat - to oczywiste. Żyję wśród
samych facetów, wokół mnie znajdowała się dotychczas tylko jedna kobieta.
Karin. A Karin to Karin. I nagle ogłoszono mi, że w moim życiu ma pojawić się
nowy osobnik płci przeciwnej, a gdy usłyszałem, że to Sakura ogarnęła ma
ciekawość. Moim celem było tylko przekonanie się czy nadal jak tą samą niewinną
dziewczynką, z której nie można było spuszczać oka, bo od razu w coś się
pakowała. Okazało się, że oprócz psychiki zmienił się również wygląd
zewnętrzny...
- Sasuke - gdy
skakałem po drzewach obok mnie nagle wyrósł Juugo z zamyślonym wyrazem twarzy.
Spojrzałam w tył i zobaczyłem, że Sakura jest dosyć daleko.
- O co chodzi? -
spytałem.
- Zadam głupie i
bezsensowne pytanie - powiedział sarkastycznie.
- To znaczy?
- Dlaczego
zdecydowałeś się zabrać Sakurę na to zadanie. Medyk z całą pewnością się tam nie
przyda. Idziemy do Natuso.
- A wiesz w jakim
celu?
- Wiem.
- A jak któryś z nas
ucierpi, Sakura będzie wówczas potrzebna. Poza tym nawet jak nic się nie
stanie, to muszę zobaczyć czy można jej ufać, i czy nie będzie próbowała ucieczek
- wytłumaczyłem szybko.
- Oni nie zaatakują,
nie mają prawa, inaczej ściągną na siebie problemy. A co do ucieczki, czy nie
powinieneś jej teraz pilnować? - szepnął nieco ciszej i kątem oka obdarował
Sakurę podejrzliwym spojrzeniem.
Prychnąłem.
- Naprawdę myślisz,
że da radę teraz uciec? Przecież to oczywiste, że ją dogonimy. Może i wydaje
się inteligentna, ale często zbyt szybko coś robi, nie przemyślając konsekwencji.
- Szybko ją
przejrzałeś – skinął głową z uznaniem.
- Po prostu obserwuję.
Muszę wiedzieć z kim mam do czynienia.
- W takim razie
pilnuj jej u Natsuo. Znasz jego towarzyszy. Moim zdaniem to wciąż zły pomysł,
aby ciągnąć ją tam z nami.
Domyślił się, pomyślałem
pewien. Wyczuł, że denerwuję się przy akcjach z Suigetsu i widział teraz jak zareagowałem
na strój Sakury - wystarczyło złożyć to sobie w całość. Z drugiej strony nic nie
jest bardziej pocieszające od faktu, że to właśnie Juugo posiada tą czarującą
zdolność. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby tą umiejętnością
obdarzony był… Suigetsu.
- Będę pilnował -
oznajmiłem. – Ale takim stroje sama utrudniła sobie sprawę.
Skakaliśmy po drzewach cały
dzień, ale zadecydowałem, że Sakura będzie obok mnie i tak też jej rozkazałem.
Oczywiście nie była zadowolona, ale przynajmniej miałem ją na oku. Nie pozwolę
jej uciec, tym bardziej, że ten cały Eizo jej poszukuje, do tego z oddziałem
ANBU - musieliśmy być ostrożni. Dla bezpieczeństwa wybrałem dłuższą, jednak
mniej odwiedzaną drogę. Ludziom z Konoha na pewno nie przyjdzie na myśl to
miejsce.
Gdy dotarliśmy do terenu w
lesie, gdzie było stosunkowo mało roślinności, za to dużo skał i głazów,
usłyszałam jęk Haruno.
- To żart, prawda? -
zapytała, uważnie lustrując wszystko co znajdowało się wokół. - Tu będziemy
nocować?
Pokiwałem głową bez słowa i
usadowiłem się na największym kamieniu, który sięgał mi niemal do pasa.
- Dlaczego akurat tu?
- Nikt nie może nas
zauważyć. To miejsce jest rzadko odwiedzane przez Shinobi w wiosek! -
warknąłem poirytowany jej marudzeniem. Byłem zły na nią i chciałem żeby to
wiedziała.
- Też mi coś - mruknęła
i również spoczęła, ale daleko ode mnie. Tak właściwie to chyba najdalej jak to
tylko było możliwe.
- I co? Znowu
będziesz wywoływać wojnę? - rzuciłem do niej, niemal krzycząc. Musiałem być
pewny, że usłyszała.
Prychnęła tylko i wypluła
na ziemie sporą ilość śliny.
- Ja? Chyba
oszalałeś! To ty czepiasz się o głupie ubranie.
- Bo wiem, że jest
nieodpowiednie.
- Takie nosi twoja czerwona
dziunia! Cóż mogę na to poradzić? - wrzasnęła uderzając się w klatkę piersiową.
- Sam kazałeś mi wziąć coś z jej szafy.
- Mogłaś wybrać coś
innego...
- Spieszyłam się, bo
wielki pan Uchiha zażądał ode mnie dziesięciu minut. Chwyciłam pierwsze lepsze
ubrania... zresztą, co ja ci się będę tłumaczyć… - dodała ciszej i wzięła
głęboki wdech.
Przez chwilę nawet
pomyślałem, że niesprawiedliwie się doczepiłem. Ale potem przypomniałem sobie o
towarzystwie Natuso i ich pokręconych zwyczajach. Absolutnie nie będę czuł się
winny.
Zacząłem się rozglądać za
Juugo. Tym razem siedział pod drzewem i czytał jakąś książkę, w ogóle nie
zwracając na nas uwagi.
- No proszę, to
jednak przejęłaś się limitem czasu - uśmiechnąłem się kpiarsko i zwróciłem
wzrok wprost ku jej oczu.
- Nie chciałam
słuchać znowu twoich pretensji, to tyle - oburzyła się.
- Kiedyś
przygotowałabyś się dla mnie nawet w pięć minut...
- To było kiedyś! -
przerwała mi akcentując ostatnie słowo. - Kiedyś to czas przeszły i coś, co już
dawno minęło.
Chciałem zbesztać jej dumę
jaką wymyślną uwagą, ale mój umysł napadły wspomnienia, myśli i ludzie, których
kiedyś znałem i ceniłem. Ale wszystko się skomplikowało, całe moje życie.
Często wyobrażałem sobie jakby to było gdyby mój klan nie został zniszczony... jakbym
się zachował względem Naruto i Sakury - czy byłbym ciepły, otwarty, i czy
potrafiłbym pokochać? Ciężko było mi wyobrazić samego siebie z takimi cechami.
- Kiedyś… - popadłem
w nostalgię.
- Wiesz co? - zagadnęła
nagle równie nieobecnie co ja.
Podniosłem głowę na znak,
że słucham.
- Wcześniej… to
zawsze mnie przerażałeś - szepnęła cicho, tak, że ledwo dosłyszałem co
powiedziała. Ale po skupieniu doszły do mnie jej słowa.
- Co masz na myśli?
- Po prostu... przerażałeś
mnie.
- Nie umiesz tego
dokładniej wyjaśnić?
Pokręciła głową.
- Nie umiem, ale
kiedyś może mi się uda - dodała z entuzjazmem i wstała. Dopiero wtedy dotarło
do mnie, że jest już całkiem ciemno. - Idę spać. - powiedziała już mniej
entuzjastycznie i minęła mnie bez słowa. Nie wiem czy specjalnie tak kręciła
tym tyłkiem, czy z natury? Wiem tylko, że utrudniało mi to skupienie. Ale
wiedziałam co zrobić, żeby zemścić się na niej za ten idiotyczny tekst!
S A K
U R A
Tak bardzo chciało mi się
spać. Gdy wyciągnęłam z plecaka koc, na którym jeszcze dzisiaj spałam w pokoju
Sasuke, ziewałam tak głośno, że Juugo spojrzał na mnie jak na kretynkę… ale
byłam zbyt wycieńczona, aby się tym przejąć.
- Dobranoc - rzuciłam
krótko, dając jednoznacznie do zrozumienia, że nie mam już ochoty na żadne
dyskusje. Dzisiejsze dogryzanie Sasuke, moje cięte riposty i co najważniejsze
jego złość tłumiły wewnątrz mnie mnóstwo pozytywnym emocji, których zarazem nie
chciałam pokazywać światu, choć w pewnym sensie wiedziałam, że Sasuke ma
świadomość mojego poczucia zwycięstwa.
Ciekawe jak odbiera moją
przemianę? To wszystko według mnie jest chore! Sądziłam, że wciąż jestem słabą
i niewinną dziewczynką, tymczasem przy czarno-włosym ukazuje się mój
temperament, który został wyrobiony jakiś czas po jego odejściu, jednak
pokonany wraz z przyjściem Eizo...- takie zataczające się koło. Nie boję się
Sasuke - o nie! Chcę mu wręcz zaprezentować jaka odważna i silna jestem. Eizo,
to inna historia, inny dział, to coś zupełnie innego. Drżę na samą myśl o nim,
cokolwiek z nim związane wywołuje u mnie strach. Ale myśląc o tym teraz sądzę,
że dałabym radę się mu sprzeciwić. Czyżby pobyt tutaj tak bardzo mnie zmienił?
Zauważyłam jedno; moja wcześniejsza postawa do niego była żałosna. Czy dam radę
wygrać ze swoimi lękami? Nie wiadomo czy w ogóle to się okaże - być może nigdy
więcej go nie zobaczę.
Zastanawiało mnie to!
Czemu? Z jakiego to powodu na razie nikt nie próbował mnie ratować? Kiba? Sai?
Moi dawno członkowie ANBU? Nikt... Naruto, nawet Eizo. Dlaczego wokół panuje
taka cisza? Smutno mi się robiło na samą myśl o tym, iż w ogóle nie przejęli
się moim zniknięciem. Uzumaki pewnie żyje otoczony miłością Hinaty i czarującym
stylem bycia Hokage.
- Nie zasypiaj -
usłyszałam nad swoim uchem syk Sasuke. Wzdrygnęłam się. Moje oczy maksymalnie
rozszerzyły się ze strachu.
- Odbiło ci? Nie
strasz mnie...
- Czyżbym wyrwał cię
ze świata zadumy?
- Mniej więcej -
odparłam i spojrzałam na niego. W ciemnościach wyglądał jeszcze bardziej
pociągająco. Czarne oczy idealnie się komponowały, miałam ochotę przybliżyć się
i zacząć dotykać delikatnie całą jego skórę twarzy, na pewno była taka gładka...
- Masz dobry nastrój?
- zapytał nagle. Zdziwiło mnie to, przez co dłuższą chwilę siedziałam bez
słowa, a on klęczał tuż nade mną z oczekiwaniem.
- Ale o co chodzi? -
wydukałam w końcu.
- Pytam się, czy masz
dobry nastrój? Odpowiedz tylko.
- W miarę dobry -
odpowiedziałam.
Sasuke podrapał się za
lewym uchem, a na jego twarzy dojrzałam ten sam cholerny chłód i obojętność co
zawsze.
- W takim razie
niestety, ale zepsuję ci go - oznajmił bez wzruszenia.
- Ale...
Nie dokończyłam, bo
gwałtownie i szybko chwycił moje obie ręce i położył je na kolanach. Zabolało.
- Co robisz!? -
wykrzyczałam zszokowana. Starałam się zrozumieć jego czyny, ale na marne.
- Ciszej - upomniał
mnie. Następnie zaczął wykonywać jakieś znaki rękoma, doszło do mnie, że to Jutsu,
tylko nie wiedziałam jakie! Zaczął coś szeptać i trwało to może kilka sekund,
wtem moje ręce okrążyła zielona poświata.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Osłupiałam. Zgłupiałam. Wlepiłam w niego wzrok tak, jakby był najdziwniejszym
obiektem na świecie.
- Uchiha! - warknęłam
wściekła. - Co ty robisz?
- Mój sposób, żebyś
nie uciekła - wyjaśnił spokojnie.
Nie uciekła? Gdzie ja mam
niby uciekać? Do narzeczonego, który gwałci mnie i bije? Do moich przyjaciół,
którzy w ogóle nie przejęli się moim zniknięciem, do Naruto, który... po prostu
mnie zostawił? Cholera!
- Nie wściekaj się -
mówił. – Wyjątkowo planuję wyspać się tej nocy. Nie mam zamiaru czuwać nad
tobą, zapobiegając ucieczką.
- Nie ucieknę! -
oburzyłam się.
- Na to nie mam
pewności.
- I co? Mam tak spać
ze złożonymi rękami?
- Tylko ja potrafię,
sprawić aby ta zielona poświata zniknęła - oznajmił wyraźnie dumny.
Prychnęłam.
- Daj spokój i zrób
żeby to zniknęło - spodziewałam się, że odmówi, ale w moim sercu był malutki
promyczek nadziei, że się uda. Ale jak wiadomo - nadzieja matką głupich, a ja
byłam kompletną idiotką.
- To tylko jedna noc.
Będzie będzie pilnował cię Juugo.
- A dlaczego teraz
nie może?
- Bo też chce się
wyspać.
- Jutro też będzie chciał.
- brnęłam dalej, zadarcie starając się udowodnić mu, że to, co robi nie ma
najmniejszego sensu.
- Już z nim gadałam i
zgodził się jutro nie spać.
- Psiakrew! - zaklęłam
poirytowana. Byłam tak bardzo zdenerwowana. - Nic nie potrafi mi zepsuć humoru,
tak jak ty!
Byłam zdesperowana i
oszołomiona, i nie panowałam nad tym co mówię. Pomimo tego dotarło do mnie, że
jego wyraz twarzy nagle się zmienił.
- Jasne - mruknął z
zamyśleniem i mogłabym przysiąc, że wyczułam w tym nutkę smutku. Ale przecież
go nie uraziłam...
Nim dokończyłam swojej
myśli, Sasuke wstał posłał mi mordercze spojrzenie, na końcu obszedł mnie i
położył się tuż obok skierowany w przeciwnym kierunku.
- Jasne, jasne - powiedziałam sama do siebie z
ironią. Jak ja mam niby spać? Patrzyłam na to zielone światło, tak jakby
zrobiło mi największą krzywdę, a ono jest tu najmniej winne, to wszystko
Uchiha! Cholerny Uchiha!
W środku nocy starałam się
nie myśleć o tym Jutsu i odrzucić od siebie moich przyjaciół, którzy do teraz
nie zareagowali. Ale to wszystko się kumulowało powodując u mnie złość, smutek,
zażenowanie i gniew... Wierciłam się ciągle w te i we te, drażniona przez każdy
szmer i szum liści.
Nie ucieknę, nie mam szans
- tylko jak widać Sasuke nie jest co, do tego pewny. A co jakby go przekonać?
Tylko jak? Musiałabym powiedzieć mu prawdę, a to nie wchodziło w grę! Nikomu
nic dotąd nie wygadałam, nie pisnęłam nawet najmniejszego słówka, nie rzuciłam
nawet sugestii. To moje życie i mój ból, to oczywiste, że nie chcę się nim z
nikim dzielić. Poza tym znając Sasuke, co najwyżej by mnie wyśmiał, i
stwierdziłby, że jestem kretynką, bo nie potrafię zaprezentować mu odpowiedniej
zaradności.
- Naruto - szepnełam
cichutko, sama do siebie jednocześnie kuląc się jak mała zagubiona istota. W
końcu nią byłam! Naruto... gdzie jesteś? Przyjdź, uratuj mnie, wtedy powiem ci
całą prawdę, i może zdołasz mnie uwolnić od tego całego cierpienia. Nie
chciałam tu być... To, na co skazał mnie tej nocy Uchiha, wywołało u mnie
nienawiść - muszę to jakoś przerwać.
- Naruto, no.... -
dodałam jeszcze na ostatku i wzięłam głęboki wdech. Następnie obróciłam się tak,
aby być przodem do Sasuke. Musiałam to zrobić.
S A S
U K E
- Sasuke - nie
spałem. Słyszałem doskonale jak szeptem wypowiada imię mojego starego
przyjaciela. Ogarnęła mnie masa mieszanych uczuć, gdy po raz pierwszy od tak
dawna usłyszałem to imię. Ale co ona chce osiągnąć powtarzając je?
Stwierdziłem, że mamrocze przez sen także, gdy z jej ust wydobyło się moje imię
- zignorowałem to.
- Sasuke, obudź się -
mruczała dalej, a w jej głosie słyszałem wyraźną rozpacz. - Mówię do ciebie.
Może to nie sen? Może naprawdę
do mnie mówi? Zaryzykowałem i najciszej jak umiałem zmieniłem pozycję tak, aby
móc ją dojrzeć. Gdy się obróciłem - zamarłem.
Sakura leżała skulona z
wzrokiem wbitym w dół. Jej wzrok był tak pełny smutku i wyrzutów, że wręcz nie
mogłem na to patrzyć. Nie wiem dlaczego. Przedtem takie rzeczy mnie nie
interesowały. Teraz zamieniłem się w słup soli.
- Sakura? - spytałem
oszołomiony, ona gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na mnie zrozpaczona.
- Sasuke proszę, weź
to - mówiła jakby sama do siebie patrząc tylko na zieloną poświatę otaczającą
jej ręce. Jeszcze chwilę temu dogryzała mi, a teraz mnie o coś prosiła? - Proszę,
ja nie chcę.
- Nie mogę - udawałem
twardego i odpowiedziałem jej stanowczo. Posmutniała jeszcze bardziej.
- Ja nie ucieknę... nie
ucieknę, obiecuję - mówiła dalej. - Konoha to piekło.
Zmarszczyłem brwi.
- Piekło?
- Dla mnie tak... Nie
mam tam nic oprócz bólu, dlaczego miałabym tam wracać?
Nie mogłem uwierzyć w to,
co słyszałem. Jaki jest powód tego, że tak nagle mówi mi coś takiego?
- Nie mogę ci ufać -
odparłem w końcu.
- Przysięgam - dodała
pewna. - Musisz mi uwierzyć.
- Przecież masz tam
swojego narzeczonego... - zauważyłem.
Pokręciła gwałtownie głową,
a jej ciało przeszyły dreszcze.
- Nie kocham go -
przyznała ze wstydem. - Ale to nie jest teraz ważne.
- Że co? - zatkało
mnie.
- Nie kocham - szepnęła.
- Jednak nie ma to znaczenia. W Konoha jest ktoś... ktoś kto sprawia mi cały
ten ból. Ktoś kto robi mi z życia piekło, i ktoś od kogo od dawna chciałam się
uwolnić.
- Od Naruto? - zdumiało
ją moje pytanie. Ponownie pokręciła głową.
- Nie mogę ci
powiedzieć kto, i nie karz mi proszę. Chcę żebyś był pewny, że nie będę
próbowała uciec. Wolę być nawet tu, niż tam. A te moje zapewnienia były po to,
abyś nie zauważył, że to dziwne...że nie próbuję nic zrobić, aby się stąd
wydostać.
Rzeczywiście. Sakura milion
razy zapewniała mnie, że ucieknie, ale nigdy nic nie zrobiła w tym kierunku, choćby
najmniejszej rzeczy. Nawet w drodze tutaj, gdy miała okazje, ona kierowała się
grzecznie za mną. Przecież jestem taki spostrzegawczy. Dlaczego tego nie
zauważyłem?
- Po co mi to mówisz?
Kto sprawia jej tyle
cierpienia? Myślałem nad tym, ale Naruto rzeczywiście nie wygląda na taką
osobę. Przecież zawsze traktował Sakurę jak przyjaciółkę i jako kogoś ważnego.
Więc dlaczego ktoś tak bardzo ją rani, tak bardzo, że nie chce już wracać? Jak
dla mnie - mówi to zbyt otwarcie żebym uwierzył.
- Żebyś przestał mnie
traktować jak jakiegoś przestępcę. Wiesz, że nie myślę o tobie w różowych
barwach, ale wolę być z tobą niż w wiosce - wyszeptała to trochę zawstydzona i
oprócz tego, że mnie to zdziwiło nasłało na mnie dużo ciepłych uczuć. Wkurzyło
mnie to, iż ucieszyły mnie jej słowa...
- Dziwne - wydukałem,
nadal utrzymując zimny ton.
- Wiem. Ale wierzysz
mi?
Na chwile zapadła cisza.
Było słychać tylko odgłosy szumu liści i biegające po lesie zwierzęta.
- Wierzę - szepnąłem
w końcu. Czy powinienem tak powiedzieć? Jestem mordercą o zimnej krwi, ja nigdy
nie odpuszczam. Ale to Sakura... do licha! Myślałem, że oszaleję. Świadomość
tego w jaki sposób do niej podchodzę mnie wykańczała. Ale była inna... inna niż
kiedyś. Była inna niż wszyscy, których spotkałem na drodze. I pomimo tego, że
kiedyś należała do tych dziewczyn, które latały za mną jak za jedzeniem…już
wtedy miała to coś. Pamiętam, że zawsze cieszyło mnie to, gdy się martwiła,
czego do teraz nie mogę pojąć.
Żeby zakończyć to
rozmyślanie powoli wykonałem znaki, tak aby odwołać to Jutsu. Gdy Haruno to
zobaczyła wyraźnie się ucieszyła. Zielona poświata zniknęło, a na twarz Sakury
wstąpił szeroki uśmiech.
- Dziękuję - powiedziała
trochę niepewnie. W końcu jej duma na to nie pozwalała, ale powiedziała to.
Jednak zrobiło coś, czego się nie spodziewałem - na kilka sekund wtuliła się do
mnie...
- Sakura -
powiedziałem zdziwiony.
Gwałtownie się odsunęła.
- Za bardzo
się ucieszyłam. - wyjaśniła przygryzając dolną wargę.
Prychnąłem.
- Następnym razem się
powstrzymaj - rzekłem zimno i obróciłem się na drugi bok. Z tego, co usłyszałem
ona zrobiła to samo. Tylko, że ja z obcymi mi uczuciami.
Jeej, znowu cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opisy, są świetne.
Zamurowało mnie jak Sakura powiedziała mu część prawdy, jest odważna. No i ucieszyłam się jak Uchiha ją uwolnił, żeby mogła normalnie spać.
Ta końcówka z przytuleniem... takie słodkie. :3
I to ostatnie zdanie Sasuke.. ahhh.
Nie mogę się doczekać romasu. :)