środa, 31 października 2012

Rozdział 8


Gdy moje oczy otworzyły się, zamiast ponownie się zamknąć przy napływie wyrazistego światła, pozostały otwarte. Były chwile, kiedy brakowało mi słońca, ale zawsze rano cieszyłem się, że nie przeszkadza mi przy przebudzaniu. Podniosłem się do pozycji siedzącej i przetarłem rękoma zaspane oczy. Dopiero, gdy zacząłem się rozglądać przypomniałem sobie o Sakurze, która teoretycznie miała przebywać teraz w tym pomieszczeniu.
Gwałtownie wstałem i spojrzałem w dół. Spała... Kamień z serca. Nie uciekła, nie kombinowała. Leżała spokojnie na maleńkim kocyku, oddychając miarowo. Jej twarz wyglądała w tej chwili zupełnie inaczej. Tak jakby jej śpiąca wersja była przeciwieństwem tej przebudzeniem o zbyt nadpobudliwym i porywczym temperamencie.
Uśmiechnąłem się łobuzersko. Byłem dumny z tego, czego dokonałem. Haruno nie uciekła, została, nic nie planuje, jest spokojnie. W organizacji jest już ponad tydzień i nic nie wskazuje na to aby próbowała stąd odejść. Zapanowałam po prostu względny spokój.
Przyglądałem się jej kilka chwil, obserwując jak zmienia pozycję, krzywiąc przy tym usta i bełkocząc coś pod nosem.
 - Ja nie śpię, Sasuke - osłupiałem, kiedy wokół rozległo się ciche warknięcie i odgłos zaciskanych pięści. Sakura otworzyła szybko oczy, które już od rana iskrzyły nienawiścią.
 - I co? Będziesz tak leżała?
 - A co mam robić, do cholery? - spytała sarkastycznie.
 - Teraz radziłbym się wyprostować, twoje plecy na pewno zaraz dadzą o sobie znać - uśmiechnąłem się.
Sakura przewróciła oczami i podniosła się. Widziałem po jej minie jak cierpi, ale widziałem również jak bardzo stara się, abym tego nie zauważył.
 - Wiem, że boli – wygarnąłem jej.
 - I będziesz się tym teraz szczycić pół dnia, tak? - zapytała z ironią i wściekłością.
 - Nie polecam mieć zrujnowanego humoru na początek dnia – to było jedyne co przyszło mi do głowy, aby już bardziej nie zagłębić się w bezsensowne dyskusje.
Westchnęła cicho i rozłożyła szeroko ręce. Przypatrywałem się jej chwile w milczeniu, lubiłem to. Zawsze na jej twarzy rodziły się nowe, dziwne wyrazy twarzy. Sakura była na swój sposób... dziwna.
 - Przygotuj się - dodałem - Niedługo wyruszamy.
 - Właśnie - powiedziała w olśnieniu i natychmiast wstała. Tak szybko, że nawet ja drgnąłem. - Po co, na jak długo i dokąd się udajemy? Dla twojej wiadomości: ja nadal nic nie wiem.
W moim umyśle rzeczywiście narodziła się myśl, iż nic jej nie powiedziałem. Zapomniałam, i tyle. Zresztą, po co jej to wiedzieć? Będzie tylko wsparciem w razie niebezpieczeństwa.
 - Spokojnie - odparłem stając naprzeciwko niej. - Teraz miałem ci mówić.
 - Więc słucham.
 - Będziemy tam jakieś cztery, trzy dni, to zależy... Idziemy do małego miasteczka o małej populacji, ale radzę ci tam uważać i trzymać się mnie. To, że małe nie znaczy, że bezpieczne.
 - Dobra, rozumiem - usiadła. – Potrafię jednak sama o siebie zadbać.
 - Nie wątpię - zakpiłem. – Potrzebne ci będzie tylko kilka ubrań, resztę mamy na miejscu. I ostrzegam cię, Sakura.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
 - Nie próbuj żadnych ucieczek, dobra? Inaczej będę musiał zastosować ostrzejsze zasady.
 - Tak, tak - mruknęła znudzona i oparła się na swoich rękach. - A w jakim celu się tam udajemy?
 - To już nie twój interes - odparłem chłodno.
 - Dlaczego? - oburzyła się. - Skoro jestem uczestnikiem „misji”, chyba mam prawo to wiedzieć!
 - Sakura, nie jesteś żadnym cholernym uczestnikiem, tylko Medykiem, który na dodatek został porwany i nadal się buntuje. Myślisz, że w takim przypadku, powiedziałbym ci czego dotyczy ta podróż?
Chyba do niej dotarło to, co powiedziałem, bo dalej się już nie spierała i nie stawiała na swoim. Za to ja nadal nie potrafiłem zaprzestać swoich uporczywych obserwacji. Dziwiło mnie tylko to, iż ona doskonale zdawała sobie sprawę jak uparcie trzymam na niej swój wzrok, jednak pomimo tego nic nie mówiła, ani nie rzuciła tego swojego oskarżycielskiego spojrzenia.
Milczała, więc postanowiłem się odezwać:
 - Idę się przygotować, a ty idź do Juugo. Prawdopodobnie jest w kuchni. Przekaż mu, że za dziesięć minut macie być gotowi i ma cię zaprowadzić do wyjścia.
 - Taaa - burknęła prawie niedosłyszalnie, zignorowałem to i wyszedłem szybkim krokiem z pomieszczenia.
S A K U R A
Zaraz po wyjściu Sasuke postanowiłam wziąć relaksujący prysznic - bynajmniej nie miałam zamiaru stosować się do ustalonego przez Sasuke limitu czasu na przygotowania. Dziesięć minut? W taki czas żadna kobieta się nie pozbiera, nie ma szans. Czy on postradał zmysły?
Gdy weszłam do łazienki, zamarłam. Była paskudna! Wyblakłe ściany, brudny zlew i wanna. Zebrało mi się na wymioty, przebywając  tu dłużej niż kilka sekund. Zrozumiałam już dlaczego wyszedł, aby się przygotować, zamiast odświeżyć w swoim własnym pokoju.
 - Jasna cholera - zaklęłam i szybko przemyłam twarz wodą. Tylko na tyle było mnie stać. Do wanny nie zamierzałam nawet wchodzić. Zastanawiałam się w jaki inny sposób mogłabym się umyć i wtedy przypomniałam sobie o moim starym pokoju! Bez namysłu wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafki i wybiegłam z pomieszczenia.
O dziwo był otwarty - nie myślałam, że Uchiha jest aż tak głupi. Gdy weszłam wszystko było tak jak dawniej, w porządku. Było tak samo małe, w miarę czyste i ciemnawe. Za to łazienka wręcz lśniła... jasnością. Jej stan czystości również nie był zadowalający, ale dysponowała o niebo lepszymi warunkami niż ta w pokoju Sasuke.
 - Nareszcie - westchnęłam do siebie, jednocześnie zadowolona z pomysłu jaki wpadł mi do głowy.
Po wykonanej czynności rozłożyłam ubrania i dokładnie się im przyjrzałam. Byłam zła na siebie, że akurat takie wpadły w moje ręce. Skąpe - jak każde - ale wyjątkowo mi się nie podobały. Zrezygnowana założyłam krótkie granatowe spodenki z brązowym paskiem i białą koszulę, która mogła równie dobrze robić jako stanik. Zakrywała tylko malutką cześć pod moimi piersiami, w dodatku posiadała duży dekolt co wyraźnie eksponowało mój biust.
Gdy wyszłam na korytarz spotkałam Juugo. Trzymał w ręku drobny bagaż, a w ustach kawałek kanapki, którą szybko połknął na mój widok.
 - Już gotowa? - spytał.
Pokiwałam głową. Irytowało mnie z jakim zdumieniem na mnie spogląda. Jego wzrok był taki jak każdego faceta - pamiętam to jeszcze z Konohy. Po Juugo akurat nie spodziewałam się takiego zachowania. Jednak w końcu to płeć męska, więc mogę mu wybaczyć.
 - Nic nie bierzesz? - dodał, a ja doskonale wiedziałam, że spytał się o to tylko dlatego bym nie zwróciła mu uwagi. Chyba umie wyczuwać te emocje, nie?
 - Mam kilka ubrań w pokoju Sasuke. Już po nie idę - odparłam i pośpiesznie zmyłam się z pola widzenia. Wzięłam mój plecak i wróciłam do niego. Stał w tym samym miejscu i zdawać by się mogło, że od mojego odejścia ani drgnął.
 - Jestem - powiedziałam poprawiając włosy. W ostatniej chwili zdecydowałam, że jednak zepnę je wysoko w koński ogon.
 - Dobrze, a teraz chodź do wyjścia.
Z Juugo przeszliśmy tylko kilka korytarzy, nie trwało to nawet pięć minut , a płowo-włosy w końcu przystanął. Zastanawiałam się co chce zrobić, skoro zatrzymaliśmy się na środku korytarza. Wtem podniósł rękę, lekko podskoczył i chwycił cienki łańcuch.
Dopadło mnie wszechogarniające osłupienie.
 - Ale jak ...? - stałam jak kołek, po prostu mnie wmurowało.
Juugo uśmiechnął się dumnie.
 - Nie zauważyłaś tego, bo zawieszamy to wysoko, Sasuke wyszedł jako pierwszy więc to opuścił dla nas.
 - Cóż za łaska - burknęłam zdziwiona i delikatnie zażenowana.
Juugo pociągnął za łańcuch i wtedy z ogromnym hukiem otworzyła się mała furtka, a wraz z nią wysunęła się drabina.
 - Idź pierwsza, na górze jest Sasuke, pilnuje żebyś nie uciekła.
 - Tak, tak - mruknęłam pod nosem i zaczęłam wspinać się po drabinie.
Gdy stanęłam na równe nogi od razu napotkałam się z kolejną sytuacją, która omal nie doprowadziła mnie do zawału serca.
Gromkie i głośne brawa, które tak jak podejrzewałam należały do Uchihy, echem roznosiły się po całym lesie, najbardziej jednak do moich uszu. Stał tyłem i wyglądał tak jakby przyglądał się drzewu. Idiota.
 - Brawo! - krzyknął z ironią. - Nareszcie udało ci się przygotować.
Prychnęłam tylko. Rozumiałam już, o co chodzi.
 - Jestem kobietą, to oczywiste, że nie dam rady przygotować się w dziesięć minut. Kretyn.
 - Ale znalazłaś sobie wymówkę...
 - To nie wymówka, tylko prawda - broniłam swoich racji.
 - Uprzedzam cię, że tam gdzie się udajemy, możesz się pożegnać z tego typu tekstami - wygarnął mi, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Zacisnęłam pięści.
 - Ty chyba... - przerwałam nagle i postanowiłam się uspokoić. Obiecałam sobie ostatnio, że Sasuke nie będzie mnie wyprowadzał z równowagi.
 - Nie zaczynaj kłótni - powiedział chłodno. Zawiał silny wiatr i to była właśnie chwila, w której się obrócił.
 - Nie zaczynam - odparłam triumfalnie. Jego spojrzenie wywołało u mnie bombę zwycięskich uczniów. Miałam ochotę podejść do niego i zacząć wywijać tyłkiem tuż przed jego oczami, wyglądał jak zaśliniony pies mający przed sobą soczysty i olbrzymi kawałek jedzenia.
 - Co ty... - zaczął coś dukać, ale nadal trzymał na mnie swoje spojrzenie. Nie umiałam się powstrzymać i wybuchłam donośnym śmiechem.
 - Sasuke, ogarnij się - rzuciłam pewna siebie. Pomimo tego wciąż stał jak wryty.
Kiedy zmieniłam pozycje, nareszcie potrząsnął głową i spojrzał na mnie wzrokiem płatnego zabójcy.
 - To jest twój strój na misję? - spytał z kpiną.
 - A co w tym złego? - postanowiłam nieco się z nim podroczyć.
 - To nie jest dobry pomysł.
 - Dlaczego?
 - Ten strój jest nieodpowiedni. I nie mów mi, że Karin nie miała innych, bo na pewno coś by się znalazło.
 - Daj spokój - machnęłam ręką. Kątem oka dojrzałam z jaka uwagą Juugo wsłuchuje się w naszą rozmowę. Chciałabym teraz być na jego miejscu i odgadnąć emocje Sasuke.
 - Wróć do kryjówki i przebierz się - rozkazał nagle. To trochę zbiło mnie z tropu.
 - Oszalałeś?
 - Mówię poważnie. Wróć jak znajdziesz jakieś inne ubrania. Możesz wziąć nawet coś z mojej szafy; będzie przynajmniej mniej skąpe.
 - Nie ma mowy - uparłam się. - Dlaczego niby mam się przebierać?
 - To proste - odpowiedział. - Nie podoba mi się to.
 - Bo co? Stanął ci?
Jego oczy maksymalnie się rozszerzyły, a Juugo stojący za mną parsknął głośnym śmiechem. Dopiero w tym momencie doszło do mnie jak potężną głupotę palnęłam.
 - Sakura - warknął ostrzegawczo.
 - Przepraszam – pisnęłam.
Sasuke na znak poddania machnął ręką i znowu obrócił się w tył.
S A S U K E
 - Chodźmy w końcu! - ogłosiłem podkreślając swoją irytacje. Nie mogłem uwierzyć, że odpuściłem i pozwoliłem Sakurze zostać w tym stroju. Poziom rozpraszania do jakiego mnie doprowadzała był na najwyższym poziome. Dlaczego jestem zwykłym facetem? I dlaczego ona musi być tak to wykorzystywać?
Cieszyłem się, że Haruno już nic nie dodawała. Nienawidziłem jej zgryźliwości. Halo! Mimo wszystko jestem mężczyzna i to mającym prawie dwadzieścia lat - to oczywiste. Żyję wśród samych facetów, wokół mnie znajdowała się dotychczas tylko jedna kobieta. Karin. A Karin to Karin. I nagle ogłoszono mi, że w moim życiu ma pojawić się nowy osobnik płci przeciwnej, a gdy usłyszałem, że to Sakura ogarnęła ma ciekawość. Moim celem było tylko przekonanie się czy nadal jak tą samą niewinną dziewczynką, z której nie można było spuszczać oka, bo od razu w coś się pakowała. Okazało się, że oprócz psychiki zmienił się również wygląd zewnętrzny...
 - Sasuke - gdy skakałem po drzewach obok mnie nagle wyrósł Juugo z zamyślonym wyrazem twarzy. Spojrzałam w tył i zobaczyłem, że Sakura jest dosyć daleko.
 - O co chodzi? - spytałem.
 - Zadam głupie i bezsensowne pytanie - powiedział sarkastycznie.
 - To znaczy?
 - Dlaczego zdecydowałeś się zabrać Sakurę na to zadanie. Medyk z całą pewnością się tam nie przyda. Idziemy do Natuso.
 - A wiesz w jakim celu?
 - Wiem.
 - A jak któryś z nas ucierpi, Sakura będzie wówczas potrzebna. Poza tym nawet jak nic się nie stanie, to muszę zobaczyć czy można jej ufać, i czy nie będzie próbowała ucieczek - wytłumaczyłem szybko.
 - Oni nie zaatakują, nie mają prawa, inaczej ściągną na siebie problemy. A co do ucieczki, czy nie powinieneś jej teraz pilnować? - szepnął nieco ciszej i kątem oka obdarował Sakurę podejrzliwym spojrzeniem.
Prychnąłem.
 - Naprawdę myślisz, że da radę teraz uciec? Przecież to oczywiste, że ją dogonimy. Może i wydaje się inteligentna, ale często zbyt szybko coś robi, nie przemyślając konsekwencji.
 - Szybko ją przejrzałeś – skinął głową z uznaniem.
 - Po prostu obserwuję. Muszę wiedzieć z kim mam do czynienia.
 - W takim razie pilnuj jej u Natsuo. Znasz jego towarzyszy. Moim zdaniem to wciąż zły pomysł, aby ciągnąć ją tam z nami.
Domyślił się, pomyślałem pewien. Wyczuł, że denerwuję się przy akcjach z Suigetsu i widział teraz jak zareagowałem na strój Sakury - wystarczyło złożyć to sobie w całość. Z drugiej strony nic nie jest bardziej pocieszające od faktu, że to właśnie Juugo posiada tą czarującą zdolność. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby tą umiejętnością obdarzony był… Suigetsu.
 - Będę pilnował - oznajmiłem. – Ale takim stroje sama utrudniła sobie sprawę.
Skakaliśmy po drzewach cały dzień, ale zadecydowałem, że Sakura będzie obok mnie i tak też jej rozkazałem. Oczywiście nie była zadowolona, ale przynajmniej miałem ją na oku. Nie pozwolę jej uciec, tym bardziej, że ten cały Eizo jej poszukuje, do tego z oddziałem ANBU - musieliśmy być ostrożni. Dla bezpieczeństwa wybrałem dłuższą, jednak mniej odwiedzaną drogę. Ludziom z Konoha na pewno nie przyjdzie na myśl to miejsce.
Gdy dotarliśmy do terenu w lesie, gdzie było stosunkowo mało roślinności, za to dużo skał i głazów, usłyszałam jęk Haruno.
 - To żart, prawda? - zapytała, uważnie lustrując wszystko co znajdowało się wokół. - Tu będziemy nocować?
Pokiwałem głową bez słowa i usadowiłem się na największym kamieniu, który sięgał mi niemal do pasa.
 - Dlaczego akurat tu?
 - Nikt nie może nas zauważyć. To miejsce jest rzadko odwiedzane przez Shinobi w wiosek!  - warknąłem poirytowany jej marudzeniem. Byłem zły na nią i chciałem żeby to wiedziała.
 - Też mi coś - mruknęła i również spoczęła, ale daleko ode mnie. Tak właściwie to chyba najdalej jak to tylko było możliwe.
 - I co? Znowu będziesz wywoływać wojnę? - rzuciłem do niej, niemal krzycząc. Musiałem być pewny, że usłyszała.
Prychnęła tylko i wypluła na ziemie sporą ilość śliny.
 - Ja? Chyba oszalałeś! To ty czepiasz się o głupie ubranie.
 - Bo wiem, że jest nieodpowiednie.
 - Takie nosi twoja czerwona dziunia! Cóż mogę na to poradzić? - wrzasnęła uderzając się w klatkę piersiową. - Sam kazałeś mi wziąć coś z jej szafy.
 - Mogłaś wybrać coś innego...
 - Spieszyłam się, bo wielki pan Uchiha zażądał ode mnie dziesięciu minut. Chwyciłam pierwsze lepsze ubrania... zresztą, co ja ci się będę tłumaczyć… - dodała ciszej i wzięła głęboki wdech.
Przez chwilę nawet pomyślałem, że niesprawiedliwie się doczepiłem. Ale potem przypomniałem sobie o towarzystwie Natuso i ich pokręconych zwyczajach. Absolutnie nie będę czuł się winny.
Zacząłem się rozglądać za Juugo. Tym razem siedział pod drzewem i czytał jakąś książkę, w ogóle nie zwracając na nas uwagi.
 - No proszę, to jednak przejęłaś się limitem czasu - uśmiechnąłem się kpiarsko i zwróciłem wzrok wprost ku jej oczu.
 - Nie chciałam słuchać znowu twoich pretensji, to tyle - oburzyła się.
 - Kiedyś przygotowałabyś się dla mnie nawet w pięć minut...
 - To było kiedyś! - przerwała mi akcentując ostatnie słowo. - Kiedyś to czas przeszły i coś, co już dawno minęło.
Chciałem zbesztać jej dumę jaką wymyślną uwagą, ale mój umysł napadły wspomnienia, myśli i ludzie, których kiedyś znałem i ceniłem. Ale wszystko się skomplikowało, całe moje życie. Często wyobrażałem sobie jakby to było gdyby mój klan nie został zniszczony... jakbym się zachował względem Naruto i Sakury - czy byłbym ciepły, otwarty, i czy potrafiłbym pokochać? Ciężko było mi wyobrazić samego siebie z takimi cechami.
 - Kiedyś… - popadłem w nostalgię.
 - Wiesz co? - zagadnęła nagle równie nieobecnie co ja.
Podniosłem głowę na znak, że słucham.
 - Wcześniej… to zawsze mnie przerażałeś - szepnęła cicho, tak, że ledwo dosłyszałem co powiedziała. Ale po skupieniu doszły do mnie jej słowa.
 - Co masz na myśli?
 - Po prostu... przerażałeś mnie.
 - Nie umiesz tego dokładniej wyjaśnić?
Pokręciła głową.
 - Nie umiem, ale kiedyś może mi się uda - dodała z entuzjazmem i wstała. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że jest już całkiem ciemno. - Idę spać. - powiedziała już mniej entuzjastycznie i minęła mnie bez słowa. Nie wiem czy specjalnie tak kręciła tym tyłkiem, czy z natury? Wiem tylko, że utrudniało mi to skupienie. Ale wiedziałam co zrobić, żeby zemścić się na niej za ten idiotyczny tekst!
S A K U R A
Tak bardzo chciało mi się spać. Gdy wyciągnęłam z plecaka koc, na którym jeszcze dzisiaj spałam w pokoju Sasuke, ziewałam tak głośno, że Juugo spojrzał na mnie jak na kretynkę… ale byłam zbyt wycieńczona, aby się tym przejąć.
 - Dobranoc - rzuciłam krótko, dając jednoznacznie do zrozumienia, że nie mam już ochoty na żadne dyskusje. Dzisiejsze dogryzanie Sasuke, moje cięte riposty i co najważniejsze jego złość tłumiły wewnątrz mnie mnóstwo pozytywnym emocji, których zarazem nie chciałam pokazywać światu, choć w pewnym sensie wiedziałam, że Sasuke ma świadomość mojego poczucia zwycięstwa.
Ciekawe jak odbiera moją przemianę? To wszystko według mnie jest chore! Sądziłam, że wciąż jestem słabą i niewinną dziewczynką, tymczasem przy czarno-włosym ukazuje się mój temperament, który został wyrobiony jakiś czas po jego odejściu, jednak pokonany wraz z przyjściem Eizo...- takie zataczające się koło. Nie boję się Sasuke - o nie! Chcę mu wręcz zaprezentować jaka odważna i silna jestem. Eizo, to inna historia, inny dział, to coś zupełnie innego. Drżę na samą myśl o nim, cokolwiek z nim związane wywołuje u mnie strach. Ale myśląc o tym teraz sądzę, że dałabym radę się mu sprzeciwić. Czyżby pobyt tutaj tak bardzo mnie zmienił? Zauważyłam jedno; moja wcześniejsza postawa do niego była żałosna. Czy dam radę wygrać ze swoimi lękami? Nie wiadomo czy w ogóle to się okaże - być może nigdy więcej go nie zobaczę.
Zastanawiało mnie to! Czemu? Z jakiego to powodu na razie nikt nie próbował mnie ratować? Kiba? Sai? Moi dawno członkowie ANBU? Nikt... Naruto, nawet Eizo. Dlaczego wokół panuje taka cisza? Smutno mi się robiło na samą myśl o tym, iż w ogóle nie przejęli się moim zniknięciem. Uzumaki pewnie żyje otoczony miłością Hinaty i czarującym stylem bycia Hokage.
 - Nie zasypiaj - usłyszałam nad swoim uchem syk Sasuke. Wzdrygnęłam się. Moje oczy maksymalnie rozszerzyły się ze strachu.
 - Odbiło ci? Nie strasz mnie...
 - Czyżbym wyrwał cię ze świata zadumy?
 - Mniej więcej - odparłam i spojrzałam na niego. W ciemnościach wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Czarne oczy idealnie się komponowały, miałam ochotę przybliżyć się i zacząć dotykać delikatnie całą jego skórę twarzy, na pewno była taka gładka...
 - Masz dobry nastrój? - zapytał nagle. Zdziwiło mnie to, przez co dłuższą chwilę siedziałam bez słowa, a on klęczał tuż nade mną z oczekiwaniem.
 - Ale o co chodzi? - wydukałam w końcu.
 - Pytam się, czy masz dobry nastrój? Odpowiedz tylko.
 - W miarę dobry - odpowiedziałam.
Sasuke podrapał się za lewym uchem, a na jego twarzy dojrzałam ten sam cholerny chłód i obojętność co zawsze.
 - W takim razie niestety, ale zepsuję ci go - oznajmił bez wzruszenia.
 - Ale...
Nie dokończyłam, bo gwałtownie i szybko chwycił moje obie ręce i położył je na kolanach. Zabolało.
 - Co robisz!? - wykrzyczałam zszokowana. Starałam się zrozumieć jego czyny, ale na marne.
 - Ciszej - upomniał mnie. Następnie zaczął wykonywać jakieś znaki rękoma, doszło do mnie, że to Jutsu, tylko nie wiedziałam jakie! Zaczął coś szeptać i trwało to może kilka sekund, wtem moje ręce okrążyła zielona poświata.
Nie mogłam w to uwierzyć. Osłupiałam. Zgłupiałam. Wlepiłam w niego wzrok tak, jakby był najdziwniejszym obiektem na świecie.
 - Uchiha! - warknęłam wściekła. - Co ty robisz?
 - Mój sposób, żebyś nie uciekła - wyjaśnił spokojnie.
Nie uciekła? Gdzie ja mam niby uciekać? Do narzeczonego, który gwałci mnie i bije? Do moich przyjaciół, którzy w ogóle nie przejęli się moim zniknięciem, do Naruto, który... po prostu mnie zostawił? Cholera!
 - Nie wściekaj się - mówił. – Wyjątkowo planuję wyspać się tej nocy. Nie mam zamiaru czuwać nad tobą, zapobiegając ucieczką.
 - Nie ucieknę! - oburzyłam się.
 - Na to nie mam pewności.
 - I co? Mam tak spać ze złożonymi rękami?
 - Tylko ja potrafię, sprawić aby ta zielona poświata zniknęła - oznajmił wyraźnie dumny.
Prychnęłam.
 - Daj spokój i zrób żeby to zniknęło - spodziewałam się, że odmówi, ale w moim sercu był malutki promyczek nadziei, że się uda. Ale jak wiadomo - nadzieja matką głupich, a ja byłam kompletną idiotką.
 - To tylko jedna noc. Będzie będzie pilnował cię Juugo.
 - A dlaczego teraz nie może?
 - Bo też chce się wyspać.
 - Jutro też będzie chciał. - brnęłam dalej, zadarcie starając się udowodnić mu, że to, co robi nie ma najmniejszego sensu.
 - Już z nim gadałam i zgodził się jutro nie spać.
 - Psiakrew! - zaklęłam poirytowana. Byłam tak bardzo zdenerwowana. - Nic nie potrafi mi zepsuć humoru, tak jak ty!
Byłam zdesperowana i oszołomiona, i nie panowałam nad tym co mówię. Pomimo tego dotarło do mnie, że jego wyraz twarzy nagle się zmienił.
 - Jasne - mruknął z zamyśleniem i mogłabym przysiąc, że wyczułam w tym nutkę smutku. Ale przecież go nie uraziłam...
Nim dokończyłam swojej myśli, Sasuke wstał posłał mi mordercze spojrzenie, na końcu obszedł mnie i położył się tuż obok skierowany w przeciwnym kierunku.
 - Jasne, jasne - powiedziałam sama do siebie z ironią. Jak ja mam niby spać? Patrzyłam na to zielone światło, tak jakby zrobiło mi największą krzywdę, a ono jest tu najmniej winne, to wszystko Uchiha! Cholerny Uchiha!

W środku nocy starałam się nie myśleć o tym Jutsu i odrzucić od siebie moich przyjaciół, którzy do teraz nie zareagowali. Ale to wszystko się kumulowało powodując u mnie złość, smutek, zażenowanie i gniew... Wierciłam się ciągle w te i we te, drażniona przez każdy szmer i szum liści.
Nie ucieknę, nie mam szans - tylko jak widać Sasuke nie jest co, do tego pewny. A co jakby go przekonać? Tylko jak? Musiałabym powiedzieć mu prawdę, a to nie wchodziło w grę! Nikomu nic dotąd nie wygadałam, nie pisnęłam nawet najmniejszego słówka, nie rzuciłam nawet sugestii. To moje życie i mój ból, to oczywiste, że nie chcę się nim z nikim dzielić. Poza tym znając Sasuke, co najwyżej by mnie wyśmiał, i stwierdziłby, że jestem kretynką, bo nie potrafię zaprezentować mu odpowiedniej zaradności.
 - Naruto - szepnełam cichutko, sama do siebie jednocześnie kuląc się jak mała zagubiona istota. W końcu nią byłam! Naruto... gdzie jesteś? Przyjdź, uratuj mnie, wtedy powiem ci całą prawdę, i może zdołasz mnie uwolnić od tego całego cierpienia. Nie chciałam tu być... To, na co skazał mnie tej nocy Uchiha, wywołało u mnie nienawiść - muszę to jakoś przerwać.
 - Naruto, no.... - dodałam jeszcze na ostatku i wzięłam głęboki wdech. Następnie obróciłam się tak, aby być przodem do Sasuke. Musiałam to zrobić.
S A S U K E
 - Sasuke - nie spałem. Słyszałem doskonale jak szeptem wypowiada imię mojego starego przyjaciela. Ogarnęła mnie masa mieszanych uczuć, gdy po raz pierwszy od tak dawna usłyszałem to imię. Ale co ona chce osiągnąć powtarzając je? Stwierdziłem, że mamrocze przez sen także, gdy z jej ust wydobyło się moje imię - zignorowałem to.
 - Sasuke, obudź się - mruczała dalej, a w jej głosie słyszałem wyraźną rozpacz. - Mówię do ciebie.
Może to nie sen? Może naprawdę do mnie mówi? Zaryzykowałem i najciszej jak umiałem zmieniłem pozycję tak, aby móc ją dojrzeć. Gdy się obróciłem - zamarłem.
Sakura leżała skulona z wzrokiem wbitym w dół. Jej wzrok był tak pełny smutku i wyrzutów, że wręcz nie mogłem na to patrzyć. Nie wiem dlaczego. Przedtem takie rzeczy mnie nie interesowały. Teraz zamieniłem się w słup soli.
 - Sakura? - spytałem oszołomiony, ona gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na mnie zrozpaczona.
 - Sasuke proszę, weź to - mówiła jakby sama do siebie patrząc tylko na zieloną poświatę otaczającą jej ręce. Jeszcze chwilę temu dogryzała mi, a teraz mnie o coś prosiła? - Proszę, ja nie chcę.
 - Nie mogę - udawałem twardego i odpowiedziałem jej stanowczo. Posmutniała jeszcze bardziej.
 - Ja nie ucieknę... nie ucieknę, obiecuję - mówiła dalej. - Konoha to piekło.
Zmarszczyłem brwi.
 - Piekło?
 - Dla mnie tak... Nie mam tam nic oprócz bólu, dlaczego miałabym tam wracać?
Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem. Jaki jest powód tego, że tak nagle mówi mi coś takiego?
 - Nie mogę ci ufać - odparłem w końcu.
 - Przysięgam - dodała pewna. - Musisz mi uwierzyć.
 - Przecież masz tam swojego narzeczonego... - zauważyłem.
Pokręciła gwałtownie głową, a jej ciało przeszyły dreszcze.
 - Nie kocham go - przyznała ze wstydem. - Ale to nie jest teraz ważne.
 - Że co? - zatkało mnie.
 - Nie kocham - szepnęła. - Jednak nie ma to znaczenia. W Konoha jest ktoś... ktoś kto sprawia mi cały ten ból. Ktoś kto robi mi z życia piekło, i ktoś od kogo od dawna chciałam się uwolnić.
 - Od Naruto? - zdumiało ją moje pytanie. Ponownie pokręciła głową.
 - Nie mogę ci powiedzieć kto, i nie karz mi proszę. Chcę żebyś był pewny, że nie będę próbowała uciec. Wolę być nawet tu, niż tam. A te moje zapewnienia były po to, abyś nie zauważył, że to dziwne...że nie próbuję nic zrobić, aby się stąd wydostać.
Rzeczywiście. Sakura milion razy zapewniała mnie, że ucieknie, ale nigdy nic nie zrobiła w tym kierunku, choćby najmniejszej rzeczy. Nawet w drodze tutaj, gdy miała okazje, ona kierowała się grzecznie za mną. Przecież jestem taki spostrzegawczy. Dlaczego tego nie zauważyłem?
 - Po co mi to mówisz?
Kto sprawia jej tyle cierpienia? Myślałem nad tym, ale Naruto rzeczywiście nie wygląda na taką osobę. Przecież zawsze traktował Sakurę jak przyjaciółkę i jako kogoś ważnego. Więc dlaczego ktoś tak bardzo ją rani, tak bardzo, że nie chce już wracać? Jak dla mnie - mówi to zbyt otwarcie żebym uwierzył.
 - Żebyś przestał mnie traktować jak jakiegoś przestępcę. Wiesz, że nie myślę o tobie w różowych barwach, ale wolę być z tobą niż w wiosce - wyszeptała to trochę zawstydzona i oprócz tego, że mnie to zdziwiło nasłało na mnie dużo ciepłych uczuć. Wkurzyło mnie to, iż ucieszyły mnie jej słowa...
 - Dziwne - wydukałem, nadal utrzymując zimny ton.
 - Wiem. Ale wierzysz mi?
Na chwile zapadła cisza. Było słychać tylko odgłosy szumu liści i biegające po lesie zwierzęta.
 - Wierzę - szepnąłem w końcu. Czy powinienem tak powiedzieć? Jestem mordercą o zimnej krwi, ja nigdy nie odpuszczam. Ale to Sakura... do licha! Myślałem, że oszaleję. Świadomość tego w jaki sposób do niej podchodzę mnie wykańczała. Ale była inna... inna niż kiedyś. Była inna niż wszyscy, których spotkałem na drodze. I pomimo tego, że kiedyś należała do tych dziewczyn, które latały za mną jak za jedzeniem…już wtedy miała to coś. Pamiętam, że zawsze cieszyło mnie to, gdy się martwiła, czego do teraz nie mogę pojąć.
Żeby zakończyć to rozmyślanie powoli wykonałem znaki, tak aby odwołać to Jutsu. Gdy Haruno to zobaczyła wyraźnie się ucieszyła. Zielona poświata zniknęło, a na twarz Sakury wstąpił szeroki uśmiech.
 - Dziękuję - powiedziała trochę niepewnie. W końcu jej duma na to nie pozwalała, ale powiedziała to. Jednak zrobiło coś, czego się nie spodziewałem - na kilka sekund wtuliła się do mnie...
 - Sakura - powiedziałem zdziwiony.
Gwałtownie się odsunęła.
 - Za bardzo się  ucieszyłam. - wyjaśniła przygryzając dolną wargę.
Prychnąłem.
 - Następnym razem się powstrzymaj - rzekłem zimno i obróciłem się na drugi bok. Z tego, co usłyszałem ona zrobiła to samo. Tylko, że ja z obcymi mi uczuciami.

1 komentarz:

  1. Jeej, znowu cudowny rozdział.
    Uwielbiam twoje opisy, są świetne.
    Zamurowało mnie jak Sakura powiedziała mu część prawdy, jest odważna. No i ucieszyłam się jak Uchiha ją uwolnił, żeby mogła normalnie spać.
    Ta końcówka z przytuleniem... takie słodkie. :3
    I to ostatnie zdanie Sasuke.. ahhh.
    Nie mogę się doczekać romasu. :)

    OdpowiedzUsuń