środa, 31 października 2012

Rozdział 39



 - Zapraszam do stołu! - Sakura poraziła nas swoim szczerym uśmiechem. Tego dnia tryskała żywym szczęściem. Jednak ja, nie rozumiałem nic z jej obecnego zachowania. Największą zagadkę stanowiły dla mnie słowa jakie padły z jej ust. Zapraszam do stołu? Dlaczego miała by nas do niego zapraszać? Z reguły nasze posiłki przedstawiały się prosto; ktokolwiek był głody, udawał się do kuchni i przeglądał zawartość lodówki. Dlaczego w tym momencie padło tak osobliwe zdanie?
Odpowiedź uzyskałem kilka sekund później.
Zmęczeni, zalani potem i pozbawieni wszelkich chęci do dalszego egzystowania zastaliśmy w kuchni Sakurę - i to nie byle jaką Sakurę. Rozpromienioną, radosną, dodatkową atrakcją był stół zastawiony przeróżnymi daniami, jaki znajdował się tuż za nią. Chociaż byliśmy wyczerpani, znaleźliśmy wystarczająco siły aby odpowiednio zareagować. Oszołomienie przeszło po nas niczym fala na niespokojnym morzu. Tak rozległy szok nie pozwolił mi nawet dojrzeć mimiki Juugo, która od zawsze mnie ciekawiła.
 - S...Sakura? - Suigetsu zdawał się pierwszy odzyskać zdolność do logicznego myślenia. Jednakże zwracając uwagę na jego drżący głos, stwierdziłem, że ten proces jeszcze się nie zakończył.
 - O co chodzi, Suigetsu? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Hozuki pokręcił z niedowierzeniem głową i wskazał na zastawiony stół. - A o to chodzi ... - mruknęła zwracając się w naszą stronę. - To są moje podziękowania.
 - Za co?
 - Tak naprawdę to dużo tego do wymienienia - zaśmiała się nerwowo. - Chodzi mi głównie o Orichi'ego ...to dla mnie naprawdę wiele znaczy. Wiem również, że dziecko w kryjówce to nie jest szczyt waszym marzeń tak więc postanowiłam wyrazić swoją wdzięcznośc tym... - przerwała również zawracając uwagę na blat.
 - Zrobiłaś to sama? - dopytywał. Razem z Juugo przysłuchiwaliśmy się konwersacji w mileczeniu. Sakura pokręciła głową.
 - No co ty. Orichi mi pomógł. Tak właściwie dołączyła się nawet Karin.
 - Karin? - to przekraczało wszelkie granice. Tym razem nie potrafiłem tak zwyczajnie tego zignorować. Powtórzyłem imię kobiety nie kryjąc bulwersacji. Coś mi nie pasowało. - Jak Karin mogła ci pomóc, skoro była z nami na treningu?
 - Przecież wcześniej przyszła. Pomogła mi nastawić do stołu.
 - Aha - burknąłem odprowadzając sylwetkę Juugo, który bez słowa zasiadł przy pierwszym lepszym miejscu. Zadecydowałem udać się jego śladami. Minąłem Sakurę i nie ukrywałem, że zrobiłam to w dosyć lekceważący sposób. To nie była moja wina. Tym razem leżała ona po stronie tych dziwnych uczuć. Obecnie, zamiast kazać mi się do niej zbliżyć - wręcz przeciwnie - odpychają mnie.
Suigetsu wzruszył bezradnie ramionami i również zasiadł na jednym z siedmiu wolnych miejsc. Kątem oka przyglądałem się Sakurze, która z cichym westchnięciem podeszła do szafki by po chwili wyciągnąc z niej kilka szklanek.
 - Sakura nie musiałaś tego robić - odezwał się Juugo. - Nie musisz nam za nic dziękować.
 - Wiem, że nie muszę. Ja chcę.
 - Dzięki wielkie! - Suigetsu zaprezentował swoje uzęmbienie i spojrzał z uwielbieniem na potrawy spoczywający na stole. Westchnąłem. 'Chcę porządnie zjeść' - jego marzenie właśnie się spełniło. Teraz będzie podniecał się cały dzień.
 - Nie ma za co - Haruno uśmiechnęła się blado i postanowiła na stole szklanki wypełnione napojem. Na jej twarzy dojrzałem się pewnego grymasu, który krzyżował się z tą radością jaką wcześniej u niej zauważyłem. Spostrzegłem jak niespokojnie napełnia płuca powietrzem, a następnie wlepia wzrok ...we mnie. Zamarłam na krótką chwilę - nie spodziewałem się tego. - Gdzie Eizo? - zapytała.
I do tego potrzebowała tak dużą ilość powietrza? Zupełnie jej nie rozumiałem.
 - Zaraz ma dołączyć - odparłem.
 - A co z Karin i Orichi'm? - Hozuki stukał gorączkowo palcem o stół. Zapewne chciał zabrać się już za spożywanie. Kultura jednak nakazywała mu poczekać na wszystkich członków organizajci. Szczególnie, że miejsc było siedem.
Siedem...Jeszcze niedawno było nas czterech.
Nie mogłem uwierzyć, że Sakura naprawdę to zrobiła. Przygotowała posiłek, 'niespodzienkę' dla ludzi, którzy ją porwali i zostawili dość mocny ślad na kartcę zwanej scenariuszem. Odebraliśmy jej przyjaciół, a ona ot tak chce okazać nam wdzięczność...uszczęśliwiło mnie to. Nastrój, choć od wczoraj pozostał ten sam w tym momencie ruszył odrobinę w dobrym kierunku.
 - Karin poszła się przygotować - powiedziała z wyraźnym sceptyzmem. - Orichi chciał iść z nią.
 - I Karin mu na to pozwoliła? - zdziwił się.
 - Tak.
 - Chyba nic mnie już dzisiaj nie zdziwi...
 - Oj zdziwi, zdziwi - przerwała mu z tajemniczym uśmieszkiem. Rozmówce od razu zainteresował ten gest.
 - Co masz na myśli?
 - Kiedy skończymy, chcę was wszystkich widzieć przed wejściem do kryjówki.
 - Po co?
 - Powiem jak się tam zjawicie - zaznaczyła głosem nie znoszącym sprzeciwu. By nie napotkać się z kolejnymi pytaniami odeszła od stołu i napełniła następne szklanki napojem. Suigetsu otwierał już usta by się odezwać, lecz skrzyp drzwi mu w tym przeszkodził. Nawet ja obróciłem się w tamtym kierunku. Ciekawiło mnie kto postanowił zawitać w nasze progi. Ostatecznie czekaliśmy na trzy osoby.
 - I sielanka się skończyła - bruknął biało włosy. Być może Eizo tego nie usłyszał, lecz ja na pewno i w pełni popierałem zdanie towarzysza. Blondyn stanął w drzwiach i przywitał nas tym samym dumnym uśmieszkiem, który mocno mnie irytował. Był taki sam jak wczoraj. Perfidny i napełniony wyższością. Z jakiś powodów Eizo nie stawił się na dziejszym treningu. Stwierdził, że woli sale treningową. Tego pomieszczenia nie używaliśmy od dobrych kilku lat. Świeże powietrze służyło nam o wiele lepiej. Na zachowanie blondyna miałem własną hipoteze. Nadal był wściekły na brak Haruno w swoim pokoju. Swoją drogą ...ta dwójka nie widziała się od czasu powrotu z Suny, a minęły już trzy dni.
Chyba miałem rację. Sakura skamieniała i wpatrywała się w Eizo wyczekująco. Dosięgnął  ją ten sam cień zdziwienia co mnie, przy pierwszym spotkaniu. Mężczyzna na pierwszy rzut oka prezentował się zupełnie inaczej.
 - Eizo... - wydukała nie kryjąc zdumienia. Zlekceważył to. Przeszedł obok niej rzucając ciche 'cześć'. Cholera. Ja byłam przygotowany na prawdziwy armagedon uczuć! Czekałem, aż znowu poczuje to ukłucie, gdy mężczyzna weźmie ją w ramiona! Zastanawiałem się nawet czy nie doczepić się jego zachowania, czy nie upomnieć. A tu co?
Działo się coś naprawdę dziwnego...
Sakura zamarła w bezruchu obserwując sylwetkę przyszłego męża, która podążała w naszym kierunku. Blondyn stanął i dokładnie zlustrował wzrokiem każdą najmniejszą część jaką pokryty był stół.
 - Co to jest? - pytanie skierował do Sakury. Hozuki prychnął pod nosem.
 - Masz problemy ze wzrokiem? Gdybyś nie zauważył jest to jedzenie...
 - Nie mówiłem do ciebie.
 - Wiem - jęknął. - Po prostu nie lubię słuchać tak bezsensownych pytań.
Nie odpowiedział. Nasze spojrzenia spotkały się i jedyne co mogłem w nich wyczuć to kipiącą nienawiść. Jak on strasznie mnie denerwował! Dlaczego ja tak bardzo powstrzymuje się przed zabiciem? Dlaczego nie potrafię stać się bezlitosnym Sasuke i pozbyć się tak olbrzymiego problemu?
No tak, odpowiedz była dość oczywista.
Sakura ...
 - Sakura - osobnik, który gurował na liście znienawidzonych osób ponownie podszedł do różowowłosej. - To twoja sprawka?
 - Umm...tak. Wiesz, że jest tu Orichi?
 - Wiem - zawarczał.
 - Chciałam im jakoś podziękować za to, że zgodzili się przenieś go do Konohy... - jąkała się niemiłosiernie. Suigetsu posłał mi nierozumne spojrzenie, kiedy obaj obserwowaliśmy tą scenkę. Sakura...jest sposób mówienia, jej głos ...wszystko było zupełne inne niż zazwyczaj.
Eizo zacisnął pięśći.
 - Zrobiłaś im posiłek?! - wybuchł podchodząc bliżej. Stykali się niemal nosami, przez co Sakura zmuszona była cofnąć się w tył. - Sakura ty naprawdę oszalałaś! To morderdy! Porwali ciebie i ciągle cię wykorzystują, a ty robisz im posiłek?! Czy ty widzisz w tym jakikolwiek sens?!
 - Ale ja ...
 - To przez nich twoja przyjaciółka straciła dziecka i dobrze o tym wiesz!
 - Hej, gościu! - chciałem zareagować, ale Suigetsu uprzedził mnie. To nie zmieniało jednak faktu, iż oboje znaleźliśmy się w pozycji stojącej. Sakura na słowa jakie padły automatycznie spochmurniała... Ogarnęła mnie furia. - Za dużo sobie pozwalasz, wiesz ... - dodał Hozuki.
 - Nie wtrącaj się - przerwał mu nie spuszczając oka z Sakury. - Ja tylko uświadamiam jej prawdę.
 - Ty ...
 - I co Sakura? - zupełnie nas zignorował. - Jaki jest twój kolejny plan? Może zaczniesz scielić im łóżka, albo sprzątać pokoje?
 - Eizo to nie tak! - broniła się. Suigetsu cały dygotał z wściekłości jaka nagle go naszła. Chociaż moje wnętrze było w o wiele gorszym stanie, maskowałem to perfekcyjnie przyglądając się sytuacji. Tak. Powienienm zareagować. Chciałem zareagować. Chciałem przebić jego żałosną osobę swoją kataną i splamić się jego krwią, ale ta ciekawość ...ona zupełnie mnie pochłoneła. Sakura zachowywała się całkiem inaczej, a im dłużej ciągnęło się to przedstawienie tym więcej zbierałem dowodów.
W związku z tym zatrzymałem Hozuki'ego gestem ręki i szeptem nakazłem się uspokoić.
Przysłuchiwałem się dalej.
 - Niedługo wrócimy do wioski - mówił dalej z podniesionym głosem. - Wtedy cały ten koszmar się skończy i w końcu będziemy mogli wziąść ślub.
Moja pierwsza myśl? Sakura wścieknie się porządnie za okazywanie tak egoistycznej postawy. W końcu tego nie znosi. Rzeczywistość? Okazała się być całkiem inna.
 - Chciałam im tylko podziękować ... - mamrotała spuszając wzrok. - Zabrali Orichi'ego i dzięki temu może znowu zamieszkać w Kon...
 - Nie obchodzi mnie ten bachor. Wystarczy mi już to, że muszę przez niego wlec się niepotrzebnie do Konohy - przerwał jej.
 - To nie jest ba...
 - Wynoś się nim stracę cierpliwość - to zachowanie również pozbawione było moje kontroli. Po prostu to zrobiłem. Stanąłem między nimi mierząc Eizo srogim spojrzeniem. - Skoro tak nie podoba ci się to co zrobiła Sakura, najlepiej w tym nie uczestnicz.
 - Nie mam zamiaru, Uchiha - warknął. Na szczęście nie robił kolejnych awantur i bez dodatkowych uwag skieorwał się ku wyjściu. Na szczęście. Boże, jak jeden człowiek może zniszczyć humor pozostalym...
Zamknąłem oczy. Wraz z trzaskiem drzwi potrzebowałem uspokojenia, wiedziałem, że teraz muszę stanąć twarzą w twarz z Haruno. Kolejne zachowanie, która zapewne ją zdziwiło, na które z pewnością będzie oczekiwała wyjaśnień...
Obróciłem się w jej stronę.
 - Powiedziałem ci, że nic mu nie zrobię - zacząłem. Spojrzałem w jej oczy. Jedynie co wyczułem to zdezorientowanie pomieszane z przerażeniem. Bała się? Ta Sakura się bała? Nie mogłem pojąć logiki jej zachowania. Ciągnąłem dalej: - Ale jeśli ten idiota nie przestanie, któregoś dnia się nie powstrzymam.
 - Uhm - zacisnęła oczy i odstawiła szklankę, którą dotychczas trzymała w ręku. Reszta milczała.
Chciałem z nią porozmawiać, lecz ta konwersacja zaliczała się do bardziej prywatnych. Obecność dwóch członków Taki w owym momencie nie za bardzo mi pasowała. Bez słowa usiadłem z powrotem biorąc kilka głębokich wdechów. Suigtsu obserwował mnie z przyjaznym uśmiechem.
 - O co ci chodzi?
 - Tak trzymać szefie - pisnął cicho, tak abym jedynie ja mógł to słyszeć. Ciche prychnięcie rozległo się po przestrzeni - należało do mnie. Nic nie trzymało się kupy. 'NIe kocham go', powiedziała, a zaraz potem trzymała się blisko. Nie cieszyła się kiedy pozwoliłem jej dzielić pokój z Eizo. Zachowuje się przy nim nienormalnie...jak nie 'ta' Sakura, którą tak dobrze znam. Nie byłem o to zazdrosny. Może trochę zły ...w końcu mi Sakura wyzywała zawsze od najgorszych, a on mimo, że wykazał się prawdziwymi cechami kretynizmu nie napotkał się z żadną obelgą. Załóżmy, że to ja byłbym jej przyszłym mężem ...wszedłbym dumnie do kuchni i zaczął wrzeszczeć z byle powodu wspominając o ślubie, którego tak bardzo nie mogę się doczekać. Dodajmy jeszcze uwagę o Orichi'm...
'Nigdy więcej nie nazywaj go bachorem! Egoistyczny dupek! Uchiha, pomyśl też trochę o mnie. Nie jesteś pęmpkiem świata!' - mniej więcej tak prezentował mi się w głowie obraz tej sytuacji; gdybym to ja w niej uczestniczył.
A gdy uczestniczył w niej blondyn?
'Eizo to nie tak. Chciałam tylko podziękować'. Dobra. Może nie byłem o to 'trochę' zły. To było nie fair i dosyć mocno to odczuwałem.
 - Sakura, w porządku? - zapytał Suigetsu przypatrując się jej z troską. Sakura również zasiadła przy stole uśmiechając się szeroko. Aż zdumiłem się jak idealnie wychodziło jej w tym momencie udawanie, że nic się nie wydarzyło.
 - Tak. W porządku - odparła. - Czekamy na Karin i Orichi'ego czy jemy?
Wraz z tymi słowami drzwi do kuchni otworzyły się raz jeszcze. Po raz pierwszy ucieszyłem się tak bardzo na widok Karin i dziecka, które jej towarzyszyło. Błagałem, aby ten kretyn ponownie nie zachysnął się kolejną dawką wrogości, którą tak jawnie okazywał.
Czerwonowłosa była naprawdę podniecona. Ona? Jak mogła z takim uwielbieniem patrzyć na dziecko? Nienawidziła ich; tak samo jak ja. Jak okazało się podczas posiłku, za radoscią stała uwaga malca, którą do niej wypowiedział.
 - Orichi powiedział, że mam ładne oczy i o wiele lepiej wyglądałabym bez okularów! - pisnęła uśmiechając się do adresata komplementu. Chociaż nie wiem do końca, czy można było tak to nazwać. W każdym razie tłumaczyło to brak szkieł.  Sakura - tak jak się spodziewałem przyjęła strategię: 'udaję, że nic się nie stało'. Szło jej tak dobrze, że nawet sam się zdziwiłem. Raziła nas uśmiechem i pozwalała przysłuchiwać się wesołym pogawędką z malcem.
 - Pani Karin jest nawet fajna - usłyszałem szept malucha. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
 - Widzisz. Mówiłam ci, że tutaj wszyscy są mili.
Naprawdę tak uważała?
 - Sasuke?
To dziwne. Może Haruno nie określiła mnie w sposób dosłowny kimś  'miłym', jednak poczułem serie przyjemnym dreszczy kiedy mnie tak wyogólniła.
 - Sasuke? - zdezorientowany stwierdziłem, że dziecinny głosik zwraca się do mnie. Spojrzałem na chłopczyka.
 - Co?
 - Dlaczego jesteś smutny? - zapytał ponuro uważnie lustrując mnie wzrokiem. Zamarłem. Zniknął komfort i opanowanie.
 - Nie jestem smutny - odparłem.
 - Jesteś.
 - Nie jestem.
 - Jesteś! - oburzył się wskazując palcem na moje usta. Byłem w stanie to stwierdzić pomimo, że siedział dość daleko. - Przecież doskonale to widzę.
 - Nie jestem - powtórzyłem.
Czułam się na takim samym poziome rozwinięcia co mój rozmówca.
 - W takim razie dlaczego się nie uśmiechasz?
 - Orichi - głos Sakury przerwał kumulujące się wewnątrz mnie myśli. Myśli, które starały się wydobyć jakąś sensowną odpowiedź na zadane mi pytanie. - Nie przesadzaj, dobrze? Sasuke nie jest smutny.
 - No, ale przecież ...
 - To, że człowiek się nie uśmiecha nie znaczy, że jest smutny.
Sakura. Mój wybawiciel. Dziękuje ci, że mnie ocaliłaś. Nigdy nie byłem dobry przy takich rozmowach...
Po skończeniu posiłku nie zostało nam nic innego jak spotkać się z Sakurą tuż przy wejściu do kryjówki. Najpierw jednak musieliśmy udać się do swoich pokoju po cieplejszą odzież. W końcu nadszedł wrzesień. Swoją drogą ciekawiło mnie to co ma nam do przekazania. I dlaczego musi mieć to miejsce akurat na zewnątrz? Z pełnym żołądkiem podąrzaliśmy za różowowłosą, która tym razem przejąła prowadzenie.
***
Piękny dzień. Wspaniała pogoda - byłam pewna, że dla członków Taki mój pomysł stanie się zupełnie nowym doświadczeniem. Bądź co bądź z powodu braku okien od rana miałam wątpliwości co do warunków atmosferycznych. Na szczęście moje przeczucia potwierdziły się; było fenomenalnie. Dochodziło południe, więc słonko właśnie przebyło w fazie największej świetlności. Rozkoszowałam się jego promieniami i kompletnie zapomniałam o Eizo, który wściekły siedzi w pokoju.
Zdziwiło mnie moje podejście do narzeczonego. Widocznie czułam się tak świetnie, iż nie chciałam psuć tego nawet nastrojem osoby, której jestem podległa.
 - Jest wspaniale - skomentował Orichi rozkoszując się powiewami jakie pieściły jego delikatną skórę. Zadecydowałam wziąść z niego przykład, lecz najpierw musiałam spełnić najważniejszy obowiązek; poinformować o wszystkim Take. Każdy z nich stał ogłupiały nie wiedząc co począć.
 - Dobra - zaczęłam poprawiając szal jaki owinęłam wokół szyi. Przeleciałam wzrokiem czwórke towarzyszy i uśmiechnęłam się. - Dzisiaj mam zamiar zabrać was na mały spacer.
Zaśmiałam się na widok ich min. Suigetsu podrapał się po głowie. Wyglądał tak jakby nie rozumiał znaczenia wypowiedzianego przeze mnie słowa.
 - Naprawdę? - mruknął.
 - Spacer? - dopowiedziała Karin.
Na oba pytania pokiwałam twierdząco głową.
 - Byliście kiedyś na jakimś? - zapytałam to, co najbardziej mnie ciekawiło. Hozuki głośno prychnął przerzucając spojrzenie na Sasuke.
 - Żartujesz? On i spacer? Prędzej świat by się skończył niż on zgodził na coś takiego...
 - Nigdy nie proponowałeś - bronił się czarnooki.
 - A zgodził byś się?
 - Nie.
 - Super - wymamrotał z sarkazmem. Jednak zaraz, gdy na mnie spojrzał jego entuzjazm znacznie wzrósł. - Tak czy inaczej Sakura, twoja propozycja brzmi świetnie! Chętnie bym się gdzieś przeszedł!
 - Juugo? - wbiłam wzrok w płowo włosego.
 - Nie mam nic przeciwko.
 - Karin?
 - Mogę iść.
 - Sasuke - zielonego pojęcia nie miałam, dlaczego przy wypowiadaniu jego imienia mój głos nagle stał się bardziej ochrypły. Obawiałam się jego reakcji to prawda, ale miałam już plany B na wszelkie nieprzewidziane sytuacje. Po minice Sasuke wywnioskowałam, iż nie jest pozytywnie nastawiony do mojej sugesti. Skrzyżował ręce na piersiach i odwrócił wzrok.
 - NIe będę uczestniczył w takiej dziecinadzie - burknął. Zaraz po tym skierował się z powrotem do kryjówki. Myślał, że mnie urazi? Myślał, że po tych słowach spochmurnieje i wyruszę sama z trzema pozostałymi członkami jego organizacji? Myślał, że tak łatwo zrezygnuje? Jego niedoczekanie! Z zapartym tchem i pełną determinacją ruszyłam za nim. Od razu gdy go dogoniłam wzięłam pod ramię i pociągnąłem w przeciwnim kierunku.
 - Co ty robisz? - wzburzył się próbójąc uwolnić. Albo specjalnie używał tak małej siły, albo jest naprawdę słaby. Zaśmiałam się głośno.
 - Zapomniałam dodać, że dla lidera jest to obowiązkowe.
 - Nie chcę iść.
 - Mam to gdzieś, Uchiha - brnęłam dalej i nie miałam zamiaru odpuścić. W końcu się uspokoił. Zaczął mruczeć pod nosem niezrozumiane słowa, lecz zignorowałam je. Posłałam szeroki uśmiech wpatrującym się nam towarzyszą. - Możemy iść - oznajmiłam, ale po chwili dodałam: - To wy wybieracie dokąd pójdziemy. Nie orientuje się tu dobrze. Suigetsu!
 - Tak?
 - Wybierz kierunek.
 - Tak jest, szefie! - powiedział udając podwładnego. Ukłonił się nisko. Szybko jednak zrezygnował z takiego poczucia humoru widząc srogie spojrzenie Sasuke. - Szefie, ty jesteś dla mnie jedynym szefem, to tylko żarty - wybełkotał.
Tym razem salwy śmiechu poleciały również ze strony Orichi'ego. Karin dołączyła z cichym chihotem.
 - Nie chcę iść - powtarzał wciąż Sasuke. Nie zaprzestało się to nawet w czasie podróży, kiedy to Suigetsu był już na prowadzeniu razem z Karin. Wraz z Sasuke przysłuchiwałam się ich kłótnią.
 - To, że zdejmiesz okulary nic ci nie pomoże.
 - Zamknij się idioto. Wyglądam znacznie lepiej od ciebie.
 - Chciałabyś. Mój urok zewnętrzy powali każdego.
 - Jeśli ta osoba jest ślepa, to może ... - szepneła.
 - Mówiłaś coś? - zapytał, choć doskonale zdawał sobie sprawę ze słów Karin. Ta prychnęła jedynie i przywaliła biało włosemu po głowie. - Ała!
 - Jesteś skończonym kretynem!
 - Wzajemnie.
 - Oni tak zawsze? - nie wiem czy to dobrze czy źle. Czasami ich przekomkarzania były naprawdę zabawnę; tak jak teraz. Niekiedy dochodziło jednak to zbyt poważnych kłótni czego nienawidziłam. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zerknęłam na Sasuke by pogonić go do odpowiedzenia. Jak wielkie było moje zdziwienia, kiedy ujrzałam wyraz jego twarzy.
Czarnowłosy szedł z spojrzeniem wbitym w ziemie. Jego policzki były zupełnie czerwone, nawet szal, który miał na sobie nie pomagał mu tego zakamuflować.
 - Sasuke ... - wydusiłam zbita z tropu. - Ty ...
 - Ah - wysapał marszcząc brwi. - Jest zimno, to dlatego - dodał szybko.
 - Tak jasne ...
 - Sakura, nie zaczynaj - upomniał mnie.
 - Nie zaczynam. Proszę tylko żebyś nie kłamał. Ja nie mam czerwonych policzków.
 - To nie ma znaczenia.
 - Ma! - upierałam się dalej. Na krótką chwilę zatopiłam się w jego czarnych tęczówkach i wyrazowi twarzy, który wymalowywał niesamowite emocje. Tak naprawdę nie widziałam jeszcze Sasuke w takim wydaniu. Wyglądał uroczo. Skarciłam się jednak za te myśli. Dlaczego w ogóle mnie nawiedzają?
 - Czy musisz się tak patrzyć? - burknął niezadowolony. Wyrwał mnie z zadumy.
 - Po to mam oczy - odparłam.
 - Irytująca dziewucha.
 - Egoistyczny dupek.
 Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy doszłam do pewnego wniosku. Nadal szłam z Sasuke pod ramię i nie czułam się w żadnych stopniu tym zawstydzona. Było mi dobrze. Ta swoboda ...pierwszy raz napotkałam się z czymś takim.
 - To jest w ramach podziękowania? - zapytał nagle.
 - Uhym.
 - Też mi coś. Zostałem do tego zmuszony.
 - Przesadzasz.
 - Nie przesadzam.
 - Gdybyś naprawdę nie chciał to stawiał byś większy opór - zauważyłam nie kryjąc dumy. Ciche prychnięcie rozległo się po przestrzeni.
 - Jestem za bardzo zmęczony ...
 - Kłamiesz.
 - Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał kpiarsko. Nie wiem. Nie miałam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Może zwykłe przeczucie. Po prostu wsłuchiwałam się głos w środku mego serca, który wyraźnie stwierdził, iż czarnowłosy łże.
Postanowiłam przedstawić Sasuke moje myśli.
 - Nie wiem - mruknęłam. - Czuję to i tyle. Widocznie znam cię już za dobrze.
 - Myślisz, że mnie znasz? - drążył dalej. Tonacja jego głosu uległa znacznej poprawie. Wyczuwałam w tym pewną nutkę zainteresowania. Pokiwałam twierdzącą głową:
 - Czasami trudno cię rozgryźć, to prawda. Ale z czasem idzie mi coraz lepiej.
Spodziewałam się następnych pytań dotyczących wniosków jakie wysunełam po 'lepszym' poznawaniu Sasuke. Ku memu zdziwieniu nic nie nadeszło. Nie usłyszałam nawet złośliwej uwagi lub też jakiegokolwiek szyderstwa. Uchiha westchnął głęboko i popadł w faze zwaną 'zamyśleniem', postanowiłam mu w tym nie przeszkadzać. Wzrokiem poszukiwałam malucha, który jak później się okazało szedł tuż obok z Juugo wypytując go o przeróżne rzeczy.
 - A silni Shinobi potrafią znikać? - splótł swoje ręce za plecami i przypatrywał się płowo włosemu ze skupieniem. Po Juugo spodziewałam się co najmniej 'grzecznego' oznajmienia braku ochoty na takie konwersacje. Raz jeszcze przeżyłam szok. Mężczyzna pokiwał głową budząc się z letargu.
 - To zależy - powiedział. - Istnieje coś takiego jak technika Kamuflażu. Wtedy stajesz się 'tak jakby' niewidzialny. Powiem ci szczerze, że takie Jutsu wcale nie są wspaniałe.
 - Dlaczego? - zdziwił się Orichi. - Przecież wtedy przeciwnik cię nie widzi. Możesz go kopać i bić, a on nie jest w stanie ci oddać! - kąciki ust Juugo powędrowały do góry.
 - Nie zapominaj, że Shinobi mają niezwykłą czujność. Podstawą jest umieć się skupić i usłyszeć każdy najmniejszy ruch przeciwnika.
 - Nawet tego niewidzialnego?
 - Nawet tego - zapewnił.
 - Ale ekstra! - Orichi złożył ręce w pięsci i uniósł je do góry. - Chcę się tego nauczyć, wtedy będę najlepszych Shinobi na świecie!
 - Mały wariat - skitowałam pod nosem z uśmiechem na twarzy. Byłam naprawdę szczęśliwa. Od zawsze przyglądałam się dziecią i przysłuchiwałam ich pytanią. Niekiedy były proste, lecz były również i takie potrafiące porządnie zbić człowieka z tropu. Brakowało mi tego od czasu dołączenia do Taki. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będe mogłam rozkoszować się tym widokiem w tej organizacji.
 - Przypomina mi Naruto - usłyszałam nagle. Zdziwiona zerknęłam w lewo i z miłym zaskoczeniem stwierdziłam, iż te słowa pochodzą od Sasuke. On samowolnie wspomina przyjaciela? Nie mogłam w to uwierzyć. Pomimo tego starałam się nie okazać osłupienia jakie mnie ogarnęło. To z pewnością zmieszało by Sasuke i spowodowało zaniknięcie tych ciepłych uczuć. Uczucia...chyba nareszcie i go dosięgły.
 - Tak myślisz? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
 - On też ciągle gadał, że będzie najlepszy.
 - Jego marzeniem było zostać Hokage - sprostowałam.
 - I spełniło się - westchnął wkładając ręce do kieszeni. Ah, jak wspaniale się czułam. Zagadką stanowiło dla mnie zachowanie czarnookiego. Dlaczego do teraz idzie ze mną pod ramię? Dlaczego nie wyrwał się korzystając z mojej nieuwagi? - Został Hokage - dodał po dłuższej chwili.
 - Przyznaj, że mocno się zdziwiłeś kiedy się dowiedziałeś.
 - Przyznaje...
 - Tak bez niczego?
 - N..no tak - wyjąkał nie wiedząc do końca co mam na myśli. Podarowałam mu jeden ze swoich uśmiechów. - Dlaczego cię to dziwi?
 - Myślałam, że będziesz raczej mówił, że udało mu się dzięki zwykłemu szczęściu. Naruto naprawdę mocno się starał i ciesze się, że w końcu mu się udało. Chociaż ciągle marudzi. Papierkowej roboty nigdy dość.
 - Ta ...to do niego podobne.
***
Od samego początu wiedziałem dokąd dokładnie pokieruje nami Suigetsu. Nie sprzeciwiałem się jego decyzji. Gdyby na moich brakach spoczywał ten obowiązek werdykt byłby identyczny. To perfekcyjne miejsce. Nie znajduje się zbyt daleko, jest naprawdę pięknie; zwłaszcza w momencie zachodu słońca, który teraz nadchodził. Kto by pomyślał, że ten spacer potrwa tak długi czas? Kto by pomyślał, że będę szedł tuż obok ...Sakury, dodatkowo pod ramię.
Nie odsunąłem się z prostych przyczyn: nie chciałem. Było mi dobrze. Moje dobro jest w końcu najważniejsze, nieprawdaż?
 - Ale tu pięknie! - usłyszałem jęk zachwytu. Zaraz potem poczułem szerpnięcie kierujące mnie bliżej obiektu. - Suigetsu wybrałeś świetne miejsce!
 - Sie wie - uśmiechnął się triumfalnie wypinając klatkę piersiową. Orichi, który dotąd podróżował z Juugo wypytując o jutsu, tym razem zadecydował ponękać pytaniami innego osobnika. Padło na białowłosego. Karin również do nich dołączyła, dopytując malca o swój wygląd. Zachciało mi się śmiać. To jak kobieta traktowała uwagi dziecka było naprawdę zabawne. Chociaż po głębszym zastanowieniu nie dziwiłem się jej. Dziecko w końcu oznajmi najszczerszą prawdę.
Nagle doszło do mnie, że brak mi pewnego dotyku. Zaskoczony stwierdziłem, iż Haruno zwyczajnie odpuściła delikatnie się odsuwając. Nadal jednak widziałem na jej twarzy oznaki dobrego humoru jak również i spojrzenie skierowane na mnie.
 - Przepraszam, że tak długo to trwało - wyjąkała drapiąc się jednocześnie po głowie. - Nie chciałam żebyś uciekł. To podziękowania dla całej organizacji.
Zdziwiła mnie jej wypowiedz, ba! Byłem kompletnie osłupiały. Przeprasza mnie,że tak długo mnie trzymała? Oh, gdyby wiedziała jak wielkie było moje rozczarowanie kiedy zrezygnowała z tego uścisku ...
 - Nie musisz nam za nic dziękować - powiedziałem lakonicznie.
 - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała ni z tego ni z owego przysuwając się bliżej. Kątek oka spostrzegłem jak reszta organizacji oddala się od nas zainteresowana Orichi'm, który wskazywał coś na tafli jeziora.
 - Wiedziałem, że jak nie zabiore go z nami to przez najbliższy tydzień będziesz udawała wielce obrażoną.
 - Dobrze myślałeś...
 - Potem wyżywała byś się na każdym - ciągnąłem dalej. - Suigetsu również zaczął by marudzić, dlaczego jest ofiarą skoro to na mnie się wściekasz.
 - Masz rację - mruknęła. - Widzę, że znasz już wszystkich.
 - Niektóry ich zachowania są łatwe do przewidzenia.
Zamilkliśmy. Oboje postanowiliśmy wpatrywać się w taflę jeziora, która odbija jeszcze ostatnie promienie słońca. Delikatne fale powietrza wprawiały nasze włosy w taniec, a spokój jaki nagle nastał dodawałam atmosferze jeszcze więcej uroku. Nie słyszałem reszty ...nic nie słyszałem. Jedynie wprawionej przez wiatr w ruch wody, która obijała się o moje uszy.
 - Sasuke - jej głos zbudził mnie z letargu. Zastanawiałam się dlaczego na jego dźwięk reagowałem tak szybko. Spojrzałem na nią.
 - O co chodzi?
 - Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań?
 - Słucham? - zdziwiłem się.
 - Po prostu się pytam. Jest wiele rzeczy o, które chciałabym cię zapytać.
 - Na przykład?
W odpowiedzi Sakura odchrząknęła dostojnie i wyprostowała jedną zaciśniętą dłón, by zaraz potem ukazać mi jeden ze swoich placów.
 - Po pierwsze - zaczęła wbijając wzrok w ziemie. - Zastanawia mnie to, czemu tak bardzo słuchasz Madary? Wiesz ...znam cię dobrze i wiem, że nie lubisz spełniać czyiś rozkazów. Po drugie ... - przerwała by móc wyprostować kolejny palec. - Jest kilka twoich zachowań, które staram się zrozumieć, a nie potrafię ... Dlaczego na przykład obroniłeś mnie przed Madarą podczas festynu? Dlaczego nie pozwoliłeś mi wyprowadzić Katay'a na zewnątrz? Dlaczego ...
 - Dlaczego? - pogniłem ją, kiedy raz jeszcze zaprzestała mówić. Wtedy ujrzałem jak jej policzki w szybkim tempie zmieniają swoją kolorystyke.
 - Dlaczego ...przed szpitalem ...kiedy kazałaś mi być ostrożną ...nie inaczej! Dlaczego w ogóle kazałeś mi być ostrożną, a potem ...
 - Przytuliłem? - wszedłem jej w słowo z prostą pozbawioną jakichkolwiek dodatkowych emocji wypowiedzią. Sakura podskoczyła jak oparzona, lecz po chwili pokiwała zawstydzona głową. - Coś jeszcze?
 - No w sumie to najważniejsze - włożyła ręcę do kieszeni spodni. - Bo wiesz ...było to niedawno i ...dlaczego wtedy...? No wiesz ... - odwróciła wzrok by usunąć denerujący kosmyk z twarzy. Przypatrywałem się jej z delikatnym uśmiechem. Podobała mi się w takim wydaniu. Nie miałem okazji często tego doświadczać. - Dlaczego wtedy ...ty ...
 - Pocałowałem cię?
 - Sasuke! - warknęła wściekle zaraz po tym jak uspokoiła przyśpieczone oddechy.
 - Co? - nie rozumiałem jej nagłego wybuchu złości.
 - Dlaczego wszystko musisz mówić i być przy tym taki bezpośredni?!
Nie potrafiłem się powstrzymać. Parknąłem śmiechem. Utrzymałem jednak przy tym swoją obojętnością. Na Sakurze nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Odwróciła naburmuszona głowe i skrzyżowała ręcę na piersiach.
 - To wszystko? - wolałem się upewnić.
 - Nie! - warknęła. - Jest tego o wiele więcej, ale te są najważniejsze. Chcę żebyś mi odpowiedział.
 - Nie zrobię tego.
 - Dlaczego?!
'Bo się boje. Jestem skończonym idiotą i do teraz nie rozumiem niektórych rzeczy.'
 - Bo nic chcę. Mówiłem ci żebyś nie zadawała mi pytań.
Westchnęła. Głęboko i z pełną rezygnacją. To jednak nie zgasiło jej zapału. Jak wielkie było moje skołowanie, gdy Sakura raz jeszcze uśmiechnęłam się szeroko w ten sam szczery sposób. Otwierałem już usta by móc zapytać ją o powód tak radosnego uśmiechu, lecz nie zdążyłem. Poczułem jak jej dłón powolnymi ruchami oplata moją, a następnie ciągnie w strone jeziora.
 - Co ty ...? - wybełkotałem tylko. Nie sprzeciwiałem się. Uścisk jej dłoni był tak samo przyjemny. Na twarzy starałem się zaprezentować swoje niezadowolenie, zaś w duchu ukryć wszystkie przeciwieństwa tego stanu.
 - Skoro nie chcesz mówić to poczekam - rzekła, kiedy staneliśmy tuż przed samą linią brzegu. Nie puściła mojej dłoni. Ani nie myślałem żeby również to zrobić. Prychnąłem jedynie cicho, aby ukazać jej wszelkie oznaki irytacji. Jak zwykle; nie interesowało ją to. - Teraz cieszmy się chwilą. Patrz jak pięknie zachodzi słońce - dodała wskazując na kule, która przybierała pomarańczową barwę.
 - Taa - bąknąłem tylko.
Wtem usłyszałem kroki jakie dochodziły za naszymi plecami. Jedne szybkie, drugie zaś wolne podążające za właścicielem 'pierwszych'. Razem z Sakurą odwróciliśmy się zdziwieni w tym samym momencie:
 - Yyy ... - Suigetsu stanął jak wryty wpatryjąc się w naszą dwóję. Posłałem mu pytające spojrzenie. O co do cholery mu chodzi? Nie zdążyłem jednak wymyślić żadnej hipotezy, gdyż przerwał mi Orichi przybiegając z nieokreślonym obiektem w dłoni.
 - Sakura-san, Sasuke, patrzcie! - zawołał. Kiedy w końcu się zatrzymał otworzył prawą dłoń. Tak jak przewidywałem; nie było tam nic godnego mojej uwagi. Rzecz jaką przyniósł nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Jednak uśmiechnąłem się. To dziecko, prawda? Te istoty cieszą się z najpropstrzych rzeczy, które minimalnie odbiegają od normy. W tym przypadku był to kamień kształtem przypominający serce.
Sakura puściła moją dłoń i przejęła znaleziony obiekt.
 - Leżało tuż obok jeziora! - mówił z podnieceniem. - Nigdy takiego nie widziałam. Przypomina mi serce, prawda Sakura-san? Jest niemal identyczny!
 - Masz rację - szepnęła przewracając go w rękach.
 - A ty? Co o tym myślisz Sasuke? - malec spojrzał na mnie wyczekująco. No pięknie. Teraz się wkopałem. Ale w sumie ...dlaczego tak nagle się zdenerwowałem? Przecież wystarczy, że przedstawie mu to co naprawdę myśle. Haruno podała mi trzymany przedmiot. Przyglądałem się mu dłuższą chwilę.
 - Tak, przypomina serce - rzekłem. Aż trudno uwierzyć, że w czymś tak małym mieszczą się wszystkie ludzkie uczucia.
 - Hej Suigetsu - różowowłosa odezwała się po chwili ciszy. Najwidoczniej również irytował ją fakt, iż Hozuki nadal stał niczym posąd nie spuszczając nas z oczu. - Wszystko w porządku? Zrobiłeś się jakiś blady ...
 - B...blady? - wydusił. - Każdy byłby blady n...na moim miejscu.
 - O czym ty mówisz? - wtrąciłem tracąc cierpliwość.
 - Przecież trzymaliście się za ręce! - wykrzyczał chwytając się za głowę. Od razu spojrzałem na Sakurę. Chciałem widzieć każdy szczegół jaki zmienił się w jej mimice. Zarumieniła się tylko i spuściła wzrok. Wykonałem podobne ruchy, jednak uwagę przekierowałem na Orichi'ego patrzącego na białowłosego z niezrozumieniem. - Czy ja o czymś nie wiem? - dodał Suigetsu.
 - T...to nie tak... Chciałam zabrać Sasuke bliżej jeziora żeby zobaczyć zachód.
 - Ta jasne ...
 - Przecież Sakura-san i Sasuke są przyjaciółmi, prawda? - do konwersacji wszedł również brązowowłosy patrząc sceptycznie na Suigtesu.
 - No właśnie - podkreślił Hozuki.
 - Przyjaciele mogą się trzymać za ręce.
 - Co? Maluchu chyba się pomyliłeś, przyjaciele to ...
 - Albo się w sobie zakochali. Sakura-san mówiła, że uczucia to sprawy osobisce Suigetsu więc nie możesz się do nich mieszać.
Zapadła cisza. No może niezupełnie ...po przestrzeni roznosiły się jęki Karin, które wypełnione były pretensjami. Czerwonowłosa spoglądała wściekła na Juugo. Widocznie Orichi nie skończył wypowiedzi, a Suigetsu już zdążył się wtrącić. Przeszył mnie dziwny dreszcz. Tym razem nie ośmieliłem się spojrzeć na Haruno, chociaż nawet gdybym to zrobił nic bym nie odczytał. Kątem oka zaobserwowałem, iż jej głowa nadal jest spuszczona. Różowe kosmyki zabraniały dostępu do twarzy oblanej zapewnie soczystym rumieńcem.
 - Yyy - białowłosy podrapał się po głowie. - Zakochali?
Zakochać ...to słowo. W moich myślach pobrzmiewało dosyć dziwnie. Sakura nagle się ożywiła.
 - Orichi daj spokój - zaśmiała się nerwowo wskazując na słońce. - Chciałam Sasuke to pokazać i tyle. A teraz chodź...może poszukamy więcej kamieni?
Zmiana tematu? To jej strategia? Szczerze, dziękowałem jej za to. Czułam się tak cholernie skrępowany...chociaż powiewy były dość chłodne cały się spociłem.
 - Ale mi ten wystarczy, nie chce już więcej! Mogę zabrać go do kryjówki, a potem do Konohy?
 - Oczywiście, że możesz.
Orichi rozpromienił się jeszcze bardziej. Oddałem mu kamień by ten po chwili mógł schować go do kieszeni. Spojrzał na mnie zdziwiony.
 - Sasuke, znowu jesteś smutny.
 - Nie jestem smutny.
 - Ej, Suigetsu zostało coś jeszcze z naszych zakupów w Sunie? - w tle usłyszałem głos Sakury, która pochłonięta była już konwersacją z Hozuki'm. Czyżby planowała kolejną ucztę? Swoją drogą jedzenie było całkiem dobre, pomimo ostrzeżeń Sakury związanych z jej gotowaniem.
Chłopiec postanowił wykorzystać moment, w którym Sakura straciła zainteresowania jego osobą. Podszedł bliżej mnie i zaczął lustrować w skupieniu.
 - Jesteś poważny? - zapytał w końcu.
 - Poważny?
 - Skoro nie jesteś smutny to musisz mieć poważny charakter.
 - Chyba mam poważny charakter - stwierdziłem w końcu również się mu przypatrując. Boże, Sasuke ...co ty robisz? Konwersujesz z dzieckiem? I to bynajmniej nie wysilasz się na uprzejmość, ty jesteś uprzejmy! Naprawdę oszaleję ...życie szykuje dla nas prawdziwe niespodzianki i pod obecność Sakury już nie raz się o tym przekonałem.
Orichi raził zielonymi oczami. Kolor był niemal tak intensywny jak u Sakury, ale i tak brakowało tej iskierki.
 - A nie możesz się uśmiechać częściej? - brnął dalej.
 - Po co?
 - Sasuke - odchrząknął i gestem dłoni nakazł mi kucnąć naprzeciw. Nigdy nie spełniałem czyiś rozkazów, ale w tym momencie tajemnicza siła pociągnęła mnie w dół. Byłem w pełni zainteresowany następnymi ruchami dzieciaka. - Odpowiedz mi na pytanie.
 - Jakie?
 - Czy jesteś teraz szczęśliwy?
To jest to pytanie? Mogłem bez owijania w bawełne powiedzieć mu, iż nie lubie pytań. O dziwo moje serce wręcz krzyczało aby w końcu coś wydusić. Westchnąłem.
 - Tak - słowo to wypowiedziałem szeptem. Starałem się aby Sakury nic nie podsłyszała. Na szczęście nadal pochłonięta była rozmową z moim towarzyszem.
 - Skoro jesteś szczęśliwy to dlaczego się nie uśmiechasz?
 - Nie trzeba się uśmiechać kiedy jest się szczęśliwym.
 - Ale kiedy się uśmiecha kiedy jest się szczęsliwym wtedy jest się jeszcze bardziej szczęśliwym.
Parsknąłem śmiechem. To co powiedział Orichi naprawdę mnie rozbawiło. Nie brałem pod uwagę faktu, że to istota wiecznie przeze mnie nienawidzona. Ten malec stanowił chyba wyjątek, ponieważ zdobył moją pełną sympatie. Słysząc salwe śmiechu jaka cicho rozniosła się wokół, rozpromienił się jeszcze bardziej.
 - Widzisz? Tak jest lepiej.
 - Ta ...
 - Ale jeszcze lepiej byłoby gdybyś ciągle chodził tak ... - nagle chłopiec przybliżył się do mnie i oparł na jednym z moich kolan. Wstrzymałem oddech. Nie miałem serca aby tak bez niczego go odepchnąć? Starałem się ukryć podenerwowanie i w spokoju przyglądać się jego ruchą. Brązowowłosy zaprezentował mi swoje uzęmbienie, a następnie dotknał mojej twarzy. - Uśmiechnij się, Sasuke!
Ten krzyk zwrócił uwagę Sakury i Suigetsu. Oczywiście w najgorszym momencie. Orichi na siłę wygioł moje usta w krzywym uśmiechu. Zdezorientowany upadłem na ziemie odruchowo pozbywając się ręki dziecka, które swoją drogą wylądowało na mnie.
W tle usłyszałem śmiechy, a następnie poczułem jak ciężar znika. Pomocy udzieliła oczywiście Sakura:
 - Ha, ha, ha...Orichi nie możesz tak robić - wydusiła w końcu kręcać mu przed oczami palcem wskazującym. - Nie wolno zmuszać do czegoś ludzi.
 - Ale Sasuke sam powiedział, że uśmiech jest lepszy - bronił się. Sakura zlustrowała mnie uważnie:
 - Do twarzy było ci z tym uśmiechem - bąknęła wybuchając kolejną salwą śmiechu. Prychnąłem cicho i postanowiłem się podnieść. Z tych wszystkich emocji zmuszony byłem skorzystać z pomocy Suigetsu, który wystawił otwartą dłoń.
 - Sakura ma racje, szefie - dopowiedział.
 - Oh, zamknij się - warknąłem.
Karin i Juugo dołączyli po kilku minutach. Oczywiście czerwonowłosa zmuszona była czuwać czy aby Eizo przesiadający w kryjówce nie postanowił się gdzieś ulotnić. Jej zmysły czuwały, toteż nie mogła w pełni cieszyć się atmosferą. Zważając na brak słońa, które zdążyło schować się już za horyzontem oficjalnie skończyliśmy pierwszy spacer w organizacji Taka. Przynajmniej tak ogłosił to Suigetsu wrzeszcząć w stronę jeziora. Zawsze uważałem go za szaleńca więc pozostawiłem ten czyn bez komentarza.
 - Czas wracać - jęknęła Karin spoglądając na ścieżke, z której przybyliśmy. - Było całkiem fajnie - dodała.
 - Tak, zgadzam się. Miałaś świetny pomysł Sakura.
 - Dziękuje Suigetsu. Cieszę się, że wam się podobało.
Tym razem kąciki moich ust powędrowały do góry bez żadnej pomocy. O nie. Nie zamierzałem wyznać Sakurze w twarz, iż spacer się udał. Wyznałem to swoim myślą, które porządnie się zdziwiły. Ah, ona naprawdę namieszała w Tace. Ale miałem na myśli wyłącznie same pozytywne zmiany. Kiedy reszta była już na przodzie, tuż przede mną ni stąd ni zwoąd wyrósł Orichi ze spuszczoną głową.
 - Sasuke - jęknął. - Chciałem przeprosić cię za to poprzednie. Sakura-san ma rację, nie powienienm się zmuszać do ...
 - Nie musisz przepraszać - przerwałem mu z jaknajmniejszą dawką chłodu w głosie. Orichi uśmiechnął się szeroko.
 - Ale wybaczysz mi?
 - Nie mam co wybaczać. Daj już spokój - nie wiem co mną wtedy kierowało, lecz zrobiłem to. Poczochrałem jego włosy i wyminąłem z zamiarem udania się do reszty towarzyszy. Choć przez jego występek straciłem komfort nie wściekałem się.
Tak jak myślałeś; dziecko wyrównało ze mną kroku i tym razem to mnie wzięło za cel, któremu zada kolejne pytania dotyczące Jutsu. Słuchałem ich w spokoju i odpowiadałem na każde. Niekiedy podążałem za radami rozmówcy i uśmiechałem się delikatnie.

2 komentarze:

  1. Nigdy nie lubiłam Eizo, zawsze go nie znosiłam, był dla mnie zwyczajnym idiotą, ale teraz... Teraz to już przegięcie! Psuć taki piękny moment jakim jest posiłek przy jednym stole. Dobrze, że Sasuke go wygonił, bo nie wiem co by było dalej. -,- Echhhh.

    Ten pomysł z żarciem fantastyczny! ^^ Sama chciałabym z kimś zjeść w tak miłej i przyjemnej atmosferze. Aż chyba przygotuję coś takiego dla przyjaciół. xd

    Orichi przypomina Naruto.. Co racja, to racja. Myślę, że dlatego Sakura jakoś bardzo nie tęskni za Uzumakim. xd :3

    Sasuś jest cudowny, mógłby być ojcem. xd Nadal mam w głowie obraz jego i małego chłopczyka. Kiedy się uśmiechają i ze sobą rozmawiają. Cud, miód i orzeszki. <33333333333333

    Hm.. ten spacer też genialny. Integracja, coś. xd Rozbawiło mnie stwierdzenie małego o zakochaniu. xd Sasuke i Sakura byliby piękną parą, w sumie.. już są. Chyba można tak o nich powiedzieć. :3

    No cóż, rozdział był mega przyjemny i słodki. Nasza Taka zaczyna się zmieniać.

    Nawet Karin ostatnio trochę polubiłam. ^^ ;OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmiałam się do łez :D Zakochani <3

    OdpowiedzUsuń