- Zapraszam do stołu! - Sakura poraziła nas
swoim szczerym uśmiechem. Tego dnia tryskała żywym szczęściem. Jednak ja, nie
rozumiałem nic z jej obecnego zachowania. Największą zagadkę stanowiły dla mnie
słowa jakie padły z jej ust. Zapraszam do stołu? Dlaczego miała by nas do niego
zapraszać? Z reguły nasze posiłki przedstawiały się prosto; ktokolwiek był
głody, udawał się do kuchni i przeglądał zawartość lodówki. Dlaczego w tym
momencie padło tak osobliwe zdanie?
Odpowiedź uzyskałem
kilka sekund później.
Zmęczeni, zalani
potem i pozbawieni wszelkich chęci do dalszego egzystowania zastaliśmy w kuchni
Sakurę - i to nie byle jaką Sakurę. Rozpromienioną, radosną, dodatkową atrakcją
był stół zastawiony przeróżnymi daniami, jaki znajdował się tuż za nią. Chociaż
byliśmy wyczerpani, znaleźliśmy wystarczająco siły aby odpowiednio zareagować.
Oszołomienie przeszło po nas niczym fala na niespokojnym morzu. Tak rozległy
szok nie pozwolił mi nawet dojrzeć mimiki Juugo, która od zawsze mnie
ciekawiła.
- S...Sakura? - Suigetsu zdawał się pierwszy
odzyskać zdolność do logicznego myślenia. Jednakże zwracając uwagę na jego
drżący głos, stwierdziłem, że ten proces jeszcze się nie zakończył.
- O co chodzi, Suigetsu? - zapytała jak gdyby
nigdy nic. Hozuki pokręcił z niedowierzeniem głową i wskazał na zastawiony
stół. - A o to chodzi ... - mruknęła zwracając się w naszą stronę. - To są moje
podziękowania.
- Za co?
- Tak naprawdę to dużo tego do wymienienia -
zaśmiała się nerwowo. - Chodzi mi głównie o Orichi'ego ...to dla mnie naprawdę
wiele znaczy. Wiem również, że dziecko w kryjówce to nie jest szczyt waszym
marzeń tak więc postanowiłam wyrazić swoją wdzięcznośc tym... - przerwała
również zawracając uwagę na blat.
- Zrobiłaś to sama? - dopytywał. Razem z Juugo
przysłuchiwaliśmy się konwersacji w mileczeniu. Sakura pokręciła głową.
- No co ty. Orichi mi pomógł. Tak właściwie
dołączyła się nawet Karin.
- Karin? - to przekraczało wszelkie granice.
Tym razem nie potrafiłem tak zwyczajnie tego zignorować. Powtórzyłem imię
kobiety nie kryjąc bulwersacji. Coś mi nie pasowało. - Jak Karin mogła ci
pomóc, skoro była z nami na treningu?
- Przecież wcześniej przyszła. Pomogła mi
nastawić do stołu.
- Aha - burknąłem odprowadzając sylwetkę
Juugo, który bez słowa zasiadł przy pierwszym lepszym miejscu. Zadecydowałem
udać się jego śladami. Minąłem Sakurę i nie ukrywałem, że zrobiłam to w dosyć
lekceważący sposób. To nie była moja wina. Tym razem leżała ona po stronie tych
dziwnych uczuć. Obecnie, zamiast kazać mi się do niej zbliżyć - wręcz
przeciwnie - odpychają mnie.
Suigetsu wzruszył
bezradnie ramionami i również zasiadł na jednym z siedmiu wolnych miejsc. Kątem
oka przyglądałem się Sakurze, która z cichym westchnięciem podeszła do szafki
by po chwili wyciągnąc z niej kilka szklanek.
- Sakura nie musiałaś tego robić - odezwał się
Juugo. - Nie musisz nam za nic dziękować.
- Wiem, że nie muszę. Ja chcę.
- Dzięki wielkie! - Suigetsu zaprezentował
swoje uzęmbienie i spojrzał z uwielbieniem na potrawy spoczywający na stole.
Westchnąłem. 'Chcę porządnie zjeść' - jego marzenie właśnie się spełniło. Teraz
będzie podniecał się cały dzień.
- Nie ma za co - Haruno uśmiechnęła się blado
i postanowiła na stole szklanki wypełnione napojem. Na jej twarzy dojrzałem się
pewnego grymasu, który krzyżował się z tą radością jaką wcześniej u niej
zauważyłem. Spostrzegłem jak niespokojnie napełnia płuca powietrzem, a
następnie wlepia wzrok ...we mnie. Zamarłam na krótką chwilę - nie spodziewałem
się tego. - Gdzie Eizo? - zapytała.
I do tego
potrzebowała tak dużą ilość powietrza? Zupełnie jej nie rozumiałem.
- Zaraz ma dołączyć - odparłem.
- A co z Karin i Orichi'm? - Hozuki stukał
gorączkowo palcem o stół. Zapewne chciał zabrać się już za spożywanie. Kultura
jednak nakazywała mu poczekać na wszystkich członków organizajci. Szczególnie,
że miejsc było siedem.
Siedem...Jeszcze
niedawno było nas czterech.
Nie mogłem uwierzyć,
że Sakura naprawdę to zrobiła. Przygotowała posiłek, 'niespodzienkę' dla ludzi,
którzy ją porwali i zostawili dość mocny ślad na kartcę zwanej scenariuszem.
Odebraliśmy jej przyjaciół, a ona ot tak chce okazać nam
wdzięczność...uszczęśliwiło mnie to. Nastrój, choć od wczoraj pozostał ten sam
w tym momencie ruszył odrobinę w dobrym kierunku.
- Karin poszła się przygotować - powiedziała z
wyraźnym sceptyzmem. - Orichi chciał iść z nią.
- I Karin mu na to pozwoliła? - zdziwił się.
- Tak.
- Chyba nic mnie już dzisiaj nie zdziwi...
- Oj zdziwi, zdziwi - przerwała mu z
tajemniczym uśmieszkiem. Rozmówce od razu zainteresował ten gest.
- Co masz na myśli?
- Kiedy skończymy, chcę was wszystkich widzieć
przed wejściem do kryjówki.
- Po co?
- Powiem jak się tam zjawicie - zaznaczyła
głosem nie znoszącym sprzeciwu. By nie napotkać się z kolejnymi pytaniami
odeszła od stołu i napełniła następne szklanki napojem. Suigetsu otwierał już
usta by się odezwać, lecz skrzyp drzwi mu w tym przeszkodził. Nawet ja
obróciłem się w tamtym kierunku. Ciekawiło mnie kto postanowił zawitać w nasze
progi. Ostatecznie czekaliśmy na trzy osoby.
- I sielanka się skończyła - bruknął biało
włosy. Być może Eizo tego nie usłyszał, lecz ja na pewno i w pełni popierałem
zdanie towarzysza. Blondyn stanął w drzwiach i przywitał nas tym samym dumnym
uśmieszkiem, który mocno mnie irytował. Był taki sam jak wczoraj. Perfidny i
napełniony wyższością. Z jakiś powodów Eizo nie stawił się na dziejszym
treningu. Stwierdził, że woli sale treningową. Tego pomieszczenia nie
używaliśmy od dobrych kilku lat. Świeże powietrze służyło nam o wiele lepiej.
Na zachowanie blondyna miałem własną hipoteze. Nadal był wściekły na brak
Haruno w swoim pokoju. Swoją drogą ...ta dwójka nie widziała się od czasu
powrotu z Suny, a minęły już trzy dni.
Chyba miałem rację.
Sakura skamieniała i wpatrywała się w Eizo wyczekująco. Dosięgnął ją ten sam cień zdziwienia co mnie, przy
pierwszym spotkaniu. Mężczyzna na pierwszy rzut oka prezentował się zupełnie
inaczej.
- Eizo... - wydukała nie kryjąc zdumienia.
Zlekceważył to. Przeszedł obok niej rzucając ciche 'cześć'. Cholera. Ja byłam
przygotowany na prawdziwy armagedon uczuć! Czekałem, aż znowu poczuje to
ukłucie, gdy mężczyzna weźmie ją w ramiona! Zastanawiałem się nawet czy nie
doczepić się jego zachowania, czy nie upomnieć. A tu co?
Działo się coś
naprawdę dziwnego...
Sakura zamarła w
bezruchu obserwując sylwetkę przyszłego męża, która podążała w naszym kierunku.
Blondyn stanął i dokładnie zlustrował wzrokiem każdą najmniejszą część jaką
pokryty był stół.
- Co to jest? - pytanie skierował do Sakury.
Hozuki prychnął pod nosem.
- Masz problemy ze wzrokiem? Gdybyś nie
zauważył jest to jedzenie...
- Nie mówiłem do ciebie.
- Wiem - jęknął. - Po prostu nie lubię słuchać
tak bezsensownych pytań.
Nie odpowiedział.
Nasze spojrzenia spotkały się i jedyne co mogłem w nich wyczuć to kipiącą
nienawiść. Jak on strasznie mnie denerwował! Dlaczego ja tak bardzo
powstrzymuje się przed zabiciem? Dlaczego nie potrafię stać się bezlitosnym
Sasuke i pozbyć się tak olbrzymiego problemu?
No tak, odpowiedz
była dość oczywista.
Sakura ...
- Sakura - osobnik, który gurował na liście
znienawidzonych osób ponownie podszedł do różowowłosej. - To twoja sprawka?
- Umm...tak. Wiesz, że jest tu Orichi?
- Wiem - zawarczał.
- Chciałam im jakoś podziękować za to, że
zgodzili się przenieś go do Konohy... - jąkała się niemiłosiernie. Suigetsu
posłał mi nierozumne spojrzenie, kiedy obaj obserwowaliśmy tą scenkę.
Sakura...jest sposób mówienia, jej głos ...wszystko było zupełne inne niż
zazwyczaj.
Eizo zacisnął pięśći.
- Zrobiłaś im posiłek?! - wybuchł podchodząc
bliżej. Stykali się niemal nosami, przez co Sakura zmuszona była cofnąć się w
tył. - Sakura ty naprawdę oszalałaś! To morderdy! Porwali ciebie i ciągle cię
wykorzystują, a ty robisz im posiłek?! Czy ty widzisz w tym jakikolwiek sens?!
- Ale ja ...
- To przez nich twoja przyjaciółka straciła
dziecka i dobrze o tym wiesz!
- Hej, gościu! - chciałem zareagować, ale
Suigetsu uprzedził mnie. To nie zmieniało jednak faktu, iż oboje znaleźliśmy
się w pozycji stojącej. Sakura na słowa jakie padły automatycznie
spochmurniała... Ogarnęła mnie furia. - Za dużo sobie pozwalasz, wiesz ... -
dodał Hozuki.
- Nie wtrącaj się - przerwał mu nie
spuszczając oka z Sakury. - Ja tylko uświadamiam jej prawdę.
- Ty ...
- I co Sakura? - zupełnie nas zignorował. -
Jaki jest twój kolejny plan? Może zaczniesz scielić im łóżka, albo sprzątać
pokoje?
- Eizo to nie tak! - broniła się. Suigetsu
cały dygotał z wściekłości jaka nagle go naszła. Chociaż moje wnętrze było w o
wiele gorszym stanie, maskowałem to perfekcyjnie przyglądając się sytuacji.
Tak. Powienienm zareagować. Chciałem zareagować. Chciałem przebić jego żałosną
osobę swoją kataną i splamić się jego krwią, ale ta ciekawość ...ona zupełnie
mnie pochłoneła. Sakura zachowywała się całkiem inaczej, a im dłużej ciągnęło
się to przedstawienie tym więcej zbierałem dowodów.
W związku z tym
zatrzymałem Hozuki'ego gestem ręki i szeptem nakazłem się uspokoić.
Przysłuchiwałem się
dalej.
- Niedługo wrócimy do wioski - mówił dalej z
podniesionym głosem. - Wtedy cały ten koszmar się skończy i w końcu będziemy
mogli wziąść ślub.
Moja pierwsza myśl?
Sakura wścieknie się porządnie za okazywanie tak egoistycznej postawy. W końcu
tego nie znosi. Rzeczywistość? Okazała się być całkiem inna.
- Chciałam im tylko podziękować ... -
mamrotała spuszając wzrok. - Zabrali Orichi'ego i dzięki temu może znowu
zamieszkać w Kon...
- Nie obchodzi mnie ten bachor. Wystarczy mi
już to, że muszę przez niego wlec się niepotrzebnie do Konohy - przerwał jej.
- To nie jest ba...
- Wynoś się nim stracę cierpliwość - to
zachowanie również pozbawione było moje kontroli. Po prostu to zrobiłem.
Stanąłem między nimi mierząc Eizo srogim spojrzeniem. - Skoro tak nie podoba ci
się to co zrobiła Sakura, najlepiej w tym nie uczestnicz.
- Nie mam zamiaru, Uchiha - warknął. Na
szczęście nie robił kolejnych awantur i bez dodatkowych uwag skieorwał się ku
wyjściu. Na szczęście. Boże, jak jeden człowiek może zniszczyć humor
pozostalym...
Zamknąłem oczy. Wraz
z trzaskiem drzwi potrzebowałem uspokojenia, wiedziałem, że teraz muszę stanąć
twarzą w twarz z Haruno. Kolejne zachowanie, która zapewne ją zdziwiło, na
które z pewnością będzie oczekiwała wyjaśnień...
Obróciłem się w jej
stronę.
- Powiedziałem ci, że nic mu nie zrobię -
zacząłem. Spojrzałem w jej oczy. Jedynie co wyczułem to zdezorientowanie
pomieszane z przerażeniem. Bała się? Ta Sakura się bała? Nie mogłem pojąć
logiki jej zachowania. Ciągnąłem dalej: - Ale jeśli ten idiota nie przestanie,
któregoś dnia się nie powstrzymam.
- Uhm - zacisnęła oczy i odstawiła szklankę,
którą dotychczas trzymała w ręku. Reszta milczała.
Chciałem z nią
porozmawiać, lecz ta konwersacja zaliczała się do bardziej prywatnych. Obecność
dwóch członków Taki w owym momencie nie za bardzo mi pasowała. Bez słowa usiadłem
z powrotem biorąc kilka głębokich wdechów. Suigtsu obserwował mnie z przyjaznym
uśmiechem.
- O co ci chodzi?
- Tak trzymać szefie - pisnął cicho, tak abym
jedynie ja mógł to słyszeć. Ciche prychnięcie rozległo się po przestrzeni -
należało do mnie. Nic nie trzymało się kupy. 'NIe kocham go', powiedziała, a
zaraz potem trzymała się blisko. Nie cieszyła się kiedy pozwoliłem jej dzielić
pokój z Eizo. Zachowuje się przy nim nienormalnie...jak nie 'ta' Sakura, którą
tak dobrze znam. Nie byłem o to zazdrosny. Może trochę zły ...w końcu mi Sakura
wyzywała zawsze od najgorszych, a on mimo, że wykazał się prawdziwymi cechami
kretynizmu nie napotkał się z żadną obelgą. Załóżmy, że to ja byłbym jej
przyszłym mężem ...wszedłbym dumnie do kuchni i zaczął wrzeszczeć z byle powodu
wspominając o ślubie, którego tak bardzo nie mogę się doczekać. Dodajmy jeszcze
uwagę o Orichi'm...
'Nigdy więcej nie
nazywaj go bachorem! Egoistyczny dupek! Uchiha, pomyśl też trochę o mnie. Nie
jesteś pęmpkiem świata!' - mniej więcej tak prezentował mi się w głowie obraz
tej sytuacji; gdybym to ja w niej uczestniczył.
A gdy uczestniczył w
niej blondyn?
'Eizo to nie tak.
Chciałam tylko podziękować'. Dobra. Może nie byłem o to 'trochę' zły. To było
nie fair i dosyć mocno to odczuwałem.
- Sakura, w porządku? - zapytał Suigetsu
przypatrując się jej z troską. Sakura również zasiadła przy stole uśmiechając
się szeroko. Aż zdumiłem się jak idealnie wychodziło jej w tym momencie
udawanie, że nic się nie wydarzyło.
- Tak. W porządku - odparła. - Czekamy na
Karin i Orichi'ego czy jemy?
Wraz z tymi słowami
drzwi do kuchni otworzyły się raz jeszcze. Po raz pierwszy ucieszyłem się tak
bardzo na widok Karin i dziecka, które jej towarzyszyło. Błagałem, aby ten
kretyn ponownie nie zachysnął się kolejną dawką wrogości, którą tak jawnie
okazywał.
Czerwonowłosa była
naprawdę podniecona. Ona? Jak mogła z takim uwielbieniem patrzyć na dziecko?
Nienawidziła ich; tak samo jak ja. Jak okazało się podczas posiłku, za radoscią
stała uwaga malca, którą do niej wypowiedział.
- Orichi powiedział, że mam ładne oczy i o
wiele lepiej wyglądałabym bez okularów! - pisnęła uśmiechając się do adresata
komplementu. Chociaż nie wiem do końca, czy można było tak to nazwać. W każdym
razie tłumaczyło to brak szkieł. Sakura
- tak jak się spodziewałem przyjęła strategię: 'udaję, że nic się nie stało'.
Szło jej tak dobrze, że nawet sam się zdziwiłem. Raziła nas uśmiechem i
pozwalała przysłuchiwać się wesołym pogawędką z malcem.
- Pani Karin jest nawet fajna - usłyszałem
szept malucha. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
- Widzisz. Mówiłam ci, że tutaj wszyscy są
mili.
Naprawdę tak uważała?
- Sasuke?
To dziwne. Może
Haruno nie określiła mnie w sposób dosłowny kimś 'miłym', jednak poczułem serie przyjemnym
dreszczy kiedy mnie tak wyogólniła.
- Sasuke? - zdezorientowany stwierdziłem, że
dziecinny głosik zwraca się do mnie. Spojrzałem na chłopczyka.
- Co?
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytał ponuro
uważnie lustrując mnie wzrokiem. Zamarłem. Zniknął komfort i opanowanie.
- Nie jestem smutny - odparłem.
- Jesteś.
- Nie jestem.
- Jesteś! - oburzył się wskazując palcem na
moje usta. Byłem w stanie to stwierdzić pomimo, że siedział dość daleko. -
Przecież doskonale to widzę.
- Nie jestem - powtórzyłem.
Czułam się na takim
samym poziome rozwinięcia co mój rozmówca.
- W takim razie dlaczego się nie uśmiechasz?
- Orichi - głos Sakury przerwał kumulujące się
wewnątrz mnie myśli. Myśli, które starały się wydobyć jakąś sensowną odpowiedź
na zadane mi pytanie. - Nie przesadzaj, dobrze? Sasuke nie jest smutny.
- No, ale przecież ...
- To, że człowiek się nie uśmiecha nie znaczy,
że jest smutny.
Sakura. Mój
wybawiciel. Dziękuje ci, że mnie ocaliłaś. Nigdy nie byłem dobry przy takich
rozmowach...
Po skończeniu posiłku
nie zostało nam nic innego jak spotkać się z Sakurą tuż przy wejściu do
kryjówki. Najpierw jednak musieliśmy udać się do swoich pokoju po cieplejszą
odzież. W końcu nadszedł wrzesień. Swoją drogą ciekawiło mnie to co ma nam do
przekazania. I dlaczego musi mieć to miejsce akurat na zewnątrz? Z pełnym
żołądkiem podąrzaliśmy za różowowłosą, która tym razem przejąła prowadzenie.
***
Piękny dzień.
Wspaniała pogoda - byłam pewna, że dla członków Taki mój pomysł stanie się
zupełnie nowym doświadczeniem. Bądź co bądź z powodu braku okien od rana miałam
wątpliwości co do warunków atmosferycznych. Na szczęście moje przeczucia
potwierdziły się; było fenomenalnie. Dochodziło południe, więc słonko właśnie
przebyło w fazie największej świetlności. Rozkoszowałam się jego promieniami i
kompletnie zapomniałam o Eizo, który wściekły siedzi w pokoju.
Zdziwiło mnie moje
podejście do narzeczonego. Widocznie czułam się tak świetnie, iż nie chciałam
psuć tego nawet nastrojem osoby, której jestem podległa.
- Jest wspaniale - skomentował Orichi
rozkoszując się powiewami jakie pieściły jego delikatną skórę. Zadecydowałam
wziąść z niego przykład, lecz najpierw musiałam spełnić najważniejszy
obowiązek; poinformować o wszystkim Take. Każdy z nich stał ogłupiały nie
wiedząc co począć.
- Dobra - zaczęłam poprawiając szal jaki
owinęłam wokół szyi. Przeleciałam wzrokiem czwórke towarzyszy i uśmiechnęłam
się. - Dzisiaj mam zamiar zabrać was na mały spacer.
Zaśmiałam się na
widok ich min. Suigetsu podrapał się po głowie. Wyglądał tak jakby nie rozumiał
znaczenia wypowiedzianego przeze mnie słowa.
- Naprawdę? - mruknął.
- Spacer? - dopowiedziała Karin.
Na oba pytania
pokiwałam twierdząco głową.
- Byliście kiedyś na jakimś? - zapytałam to,
co najbardziej mnie ciekawiło. Hozuki głośno prychnął przerzucając spojrzenie
na Sasuke.
- Żartujesz? On i spacer? Prędzej świat by się
skończył niż on zgodził na coś takiego...
- Nigdy nie proponowałeś - bronił się
czarnooki.
- A zgodził byś się?
- Nie.
- Super - wymamrotał z sarkazmem. Jednak
zaraz, gdy na mnie spojrzał jego entuzjazm znacznie wzrósł. - Tak czy inaczej
Sakura, twoja propozycja brzmi świetnie! Chętnie bym się gdzieś przeszedł!
- Juugo? - wbiłam wzrok w płowo włosego.
- Nie mam nic przeciwko.
- Karin?
- Mogę iść.
- Sasuke - zielonego pojęcia nie miałam,
dlaczego przy wypowiadaniu jego imienia mój głos nagle stał się bardziej
ochrypły. Obawiałam się jego reakcji to prawda, ale miałam już plany B na
wszelkie nieprzewidziane sytuacje. Po minice Sasuke wywnioskowałam, iż nie jest
pozytywnie nastawiony do mojej sugesti. Skrzyżował ręce na piersiach i odwrócił
wzrok.
- NIe będę uczestniczył w takiej dziecinadzie
- burknął. Zaraz po tym skierował się z powrotem do kryjówki. Myślał, że mnie
urazi? Myślał, że po tych słowach spochmurnieje i wyruszę sama z trzema
pozostałymi członkami jego organizacji? Myślał, że tak łatwo zrezygnuje? Jego
niedoczekanie! Z zapartym tchem i pełną determinacją ruszyłam za nim. Od razu
gdy go dogoniłam wzięłam pod ramię i pociągnąłem w przeciwnim kierunku.
- Co ty robisz? - wzburzył się próbójąc
uwolnić. Albo specjalnie używał tak małej siły, albo jest naprawdę słaby.
Zaśmiałam się głośno.
- Zapomniałam dodać, że dla lidera jest to
obowiązkowe.
- Nie chcę iść.
- Mam to gdzieś, Uchiha - brnęłam dalej i nie
miałam zamiaru odpuścić. W końcu się uspokoił. Zaczął mruczeć pod nosem
niezrozumiane słowa, lecz zignorowałam je. Posłałam szeroki uśmiech wpatrującym
się nam towarzyszą. - Możemy iść - oznajmiłam, ale po chwili dodałam: - To wy
wybieracie dokąd pójdziemy. Nie orientuje się tu dobrze. Suigetsu!
- Tak?
- Wybierz kierunek.
- Tak jest, szefie! - powiedział udając
podwładnego. Ukłonił się nisko. Szybko jednak zrezygnował z takiego poczucia
humoru widząc srogie spojrzenie Sasuke. - Szefie, ty jesteś dla mnie jedynym
szefem, to tylko żarty - wybełkotał.
Tym razem salwy
śmiechu poleciały również ze strony Orichi'ego. Karin dołączyła z cichym
chihotem.
- Nie chcę iść - powtarzał wciąż Sasuke. Nie
zaprzestało się to nawet w czasie podróży, kiedy to Suigetsu był już na
prowadzeniu razem z Karin. Wraz z Sasuke przysłuchiwałam się ich kłótnią.
- To, że zdejmiesz okulary nic ci nie pomoże.
- Zamknij się idioto. Wyglądam znacznie lepiej
od ciebie.
- Chciałabyś. Mój urok zewnętrzy powali
każdego.
- Jeśli ta osoba jest ślepa, to może ... -
szepneła.
- Mówiłaś coś? - zapytał, choć doskonale
zdawał sobie sprawę ze słów Karin. Ta prychnęła jedynie i przywaliła biało
włosemu po głowie. - Ała!
- Jesteś skończonym kretynem!
- Wzajemnie.
- Oni tak zawsze? - nie wiem czy to dobrze czy
źle. Czasami ich przekomkarzania były naprawdę zabawnę; tak jak teraz. Niekiedy
dochodziło jednak to zbyt poważnych kłótni czego nienawidziłam. Po raz pierwszy
od dłuższego czasu zerknęłam na Sasuke by pogonić go do odpowiedzenia. Jak
wielkie było moje zdziwienia, kiedy ujrzałam wyraz jego twarzy.
Czarnowłosy szedł z
spojrzeniem wbitym w ziemie. Jego policzki były zupełnie czerwone, nawet szal,
który miał na sobie nie pomagał mu tego zakamuflować.
- Sasuke ... - wydusiłam zbita z tropu. - Ty
...
- Ah - wysapał marszcząc brwi. - Jest zimno,
to dlatego - dodał szybko.
- Tak jasne ...
- Sakura, nie zaczynaj - upomniał mnie.
- Nie zaczynam. Proszę tylko żebyś nie kłamał.
Ja nie mam czerwonych policzków.
- To nie ma znaczenia.
- Ma! - upierałam się dalej. Na krótką chwilę
zatopiłam się w jego czarnych tęczówkach i wyrazowi twarzy, który wymalowywał
niesamowite emocje. Tak naprawdę nie widziałam jeszcze Sasuke w takim wydaniu.
Wyglądał uroczo. Skarciłam się jednak za te myśli. Dlaczego w ogóle mnie
nawiedzają?
- Czy musisz się tak patrzyć? - burknął
niezadowolony. Wyrwał mnie z zadumy.
- Po to mam oczy - odparłam.
- Irytująca dziewucha.
- Egoistyczny dupek.
Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy doszłam do
pewnego wniosku. Nadal szłam z Sasuke pod ramię i nie czułam się w żadnych
stopniu tym zawstydzona. Było mi dobrze. Ta swoboda ...pierwszy raz napotkałam
się z czymś takim.
- To jest w ramach podziękowania? - zapytał
nagle.
- Uhym.
- Też mi coś. Zostałem do tego zmuszony.
- Przesadzasz.
- Nie przesadzam.
- Gdybyś naprawdę nie chciał to stawiał byś
większy opór - zauważyłam nie kryjąc dumy. Ciche prychnięcie rozległo się po
przestrzeni.
- Jestem za bardzo zmęczony ...
- Kłamiesz.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał kpiarsko.
Nie wiem. Nie miałam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Może zwykłe przeczucie.
Po prostu wsłuchiwałam się głos w środku mego serca, który wyraźnie stwierdził,
iż czarnowłosy łże.
Postanowiłam
przedstawić Sasuke moje myśli.
- Nie wiem - mruknęłam. - Czuję to i tyle.
Widocznie znam cię już za dobrze.
- Myślisz, że mnie znasz? - drążył dalej.
Tonacja jego głosu uległa znacznej poprawie. Wyczuwałam w tym pewną nutkę
zainteresowania. Pokiwałam twierdzącą głową:
- Czasami trudno cię rozgryźć, to prawda. Ale
z czasem idzie mi coraz lepiej.
Spodziewałam się
następnych pytań dotyczących wniosków jakie wysunełam po 'lepszym' poznawaniu
Sasuke. Ku memu zdziwieniu nic nie nadeszło. Nie usłyszałam nawet złośliwej
uwagi lub też jakiegokolwiek szyderstwa. Uchiha westchnął głęboko i popadł w
faze zwaną 'zamyśleniem', postanowiłam mu w tym nie przeszkadzać. Wzrokiem
poszukiwałam malucha, który jak później się okazało szedł tuż obok z Juugo
wypytując go o przeróżne rzeczy.
- A silni Shinobi potrafią znikać? - splótł
swoje ręce za plecami i przypatrywał się płowo włosemu ze skupieniem. Po Juugo
spodziewałam się co najmniej 'grzecznego' oznajmienia braku ochoty na takie
konwersacje. Raz jeszcze przeżyłam szok. Mężczyzna pokiwał głową budząc się z
letargu.
- To zależy - powiedział. - Istnieje coś takiego
jak technika Kamuflażu. Wtedy stajesz się 'tak jakby' niewidzialny. Powiem ci
szczerze, że takie Jutsu wcale nie są wspaniałe.
- Dlaczego? - zdziwił się Orichi. - Przecież
wtedy przeciwnik cię nie widzi. Możesz go kopać i bić, a on nie jest w stanie
ci oddać! - kąciki ust Juugo powędrowały do góry.
- Nie zapominaj, że Shinobi mają niezwykłą
czujność. Podstawą jest umieć się skupić i usłyszeć każdy najmniejszy ruch
przeciwnika.
- Nawet tego niewidzialnego?
- Nawet tego - zapewnił.
- Ale ekstra! - Orichi złożył ręce w pięsci i
uniósł je do góry. - Chcę się tego nauczyć, wtedy będę najlepszych Shinobi na
świecie!
- Mały wariat - skitowałam pod nosem z
uśmiechem na twarzy. Byłam naprawdę szczęśliwa. Od zawsze przyglądałam się
dziecią i przysłuchiwałam ich pytanią. Niekiedy były proste, lecz były również
i takie potrafiące porządnie zbić człowieka z tropu. Brakowało mi tego od czasu
dołączenia do Taki. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będe mogłam rozkoszować się
tym widokiem w tej organizacji.
- Przypomina mi Naruto - usłyszałam nagle.
Zdziwiona zerknęłam w lewo i z miłym zaskoczeniem stwierdziłam, iż te słowa
pochodzą od Sasuke. On samowolnie wspomina przyjaciela? Nie mogłam w to
uwierzyć. Pomimo tego starałam się nie okazać osłupienia jakie mnie ogarnęło.
To z pewnością zmieszało by Sasuke i spowodowało zaniknięcie tych ciepłych
uczuć. Uczucia...chyba nareszcie i go dosięgły.
- Tak myślisz? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
- On też ciągle gadał, że będzie najlepszy.
- Jego marzeniem było zostać Hokage -
sprostowałam.
- I spełniło się - westchnął wkładając ręce do
kieszeni. Ah, jak wspaniale się czułam. Zagadką stanowiło dla mnie zachowanie
czarnookiego. Dlaczego do teraz idzie ze mną pod ramię? Dlaczego nie wyrwał się
korzystając z mojej nieuwagi? - Został Hokage - dodał po dłuższej chwili.
- Przyznaj, że mocno się zdziwiłeś kiedy się
dowiedziałeś.
- Przyznaje...
- Tak bez niczego?
- N..no tak - wyjąkał nie wiedząc do końca co
mam na myśli. Podarowałam mu jeden ze swoich uśmiechów. - Dlaczego cię to
dziwi?
- Myślałam, że będziesz raczej mówił, że udało
mu się dzięki zwykłemu szczęściu. Naruto naprawdę mocno się starał i ciesze
się, że w końcu mu się udało. Chociaż ciągle marudzi. Papierkowej roboty nigdy
dość.
- Ta ...to do niego podobne.
***
Od samego początu
wiedziałem dokąd dokładnie pokieruje nami Suigetsu. Nie sprzeciwiałem się jego
decyzji. Gdyby na moich brakach spoczywał ten obowiązek werdykt byłby
identyczny. To perfekcyjne miejsce. Nie znajduje się zbyt daleko, jest naprawdę
pięknie; zwłaszcza w momencie zachodu słońca, który teraz nadchodził. Kto by
pomyślał, że ten spacer potrwa tak długi czas? Kto by pomyślał, że będę szedł
tuż obok ...Sakury, dodatkowo pod ramię.
Nie odsunąłem się z
prostych przyczyn: nie chciałem. Było mi dobrze. Moje dobro jest w końcu
najważniejsze, nieprawdaż?
- Ale tu pięknie! - usłyszałem jęk zachwytu.
Zaraz potem poczułem szerpnięcie kierujące mnie bliżej obiektu. - Suigetsu
wybrałeś świetne miejsce!
- Sie wie - uśmiechnął się triumfalnie
wypinając klatkę piersiową. Orichi, który dotąd podróżował z Juugo wypytując o
jutsu, tym razem zadecydował ponękać pytaniami innego osobnika. Padło na
białowłosego. Karin również do nich dołączyła, dopytując malca o swój wygląd.
Zachciało mi się śmiać. To jak kobieta traktowała uwagi dziecka było naprawdę
zabawne. Chociaż po głębszym zastanowieniu nie dziwiłem się jej. Dziecko w
końcu oznajmi najszczerszą prawdę.
Nagle doszło do mnie,
że brak mi pewnego dotyku. Zaskoczony stwierdziłem, iż Haruno zwyczajnie
odpuściła delikatnie się odsuwając. Nadal jednak widziałem na jej twarzy oznaki
dobrego humoru jak również i spojrzenie skierowane na mnie.
- Przepraszam, że tak długo to trwało -
wyjąkała drapiąc się jednocześnie po głowie. - Nie chciałam żebyś uciekł. To
podziękowania dla całej organizacji.
Zdziwiła mnie jej
wypowiedz, ba! Byłem kompletnie osłupiały. Przeprasza mnie,że tak długo mnie
trzymała? Oh, gdyby wiedziała jak wielkie było moje rozczarowanie kiedy
zrezygnowała z tego uścisku ...
- Nie musisz nam za nic dziękować -
powiedziałem lakonicznie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała ni z tego
ni z owego przysuwając się bliżej. Kątek oka spostrzegłem jak reszta
organizacji oddala się od nas zainteresowana Orichi'm, który wskazywał coś na
tafli jeziora.
- Wiedziałem, że jak nie zabiore go z nami to
przez najbliższy tydzień będziesz udawała wielce obrażoną.
- Dobrze myślałeś...
- Potem wyżywała byś się na każdym - ciągnąłem
dalej. - Suigetsu również zaczął by marudzić, dlaczego jest ofiarą skoro to na
mnie się wściekasz.
- Masz rację - mruknęła. - Widzę, że znasz już
wszystkich.
- Niektóry ich zachowania są łatwe do
przewidzenia.
Zamilkliśmy. Oboje
postanowiliśmy wpatrywać się w taflę jeziora, która odbija jeszcze ostatnie
promienie słońca. Delikatne fale powietrza wprawiały nasze włosy w taniec, a
spokój jaki nagle nastał dodawałam atmosferze jeszcze więcej uroku. Nie
słyszałem reszty ...nic nie słyszałem. Jedynie wprawionej przez wiatr w ruch
wody, która obijała się o moje uszy.
- Sasuke - jej głos zbudził mnie z letargu.
Zastanawiałam się dlaczego na jego dźwięk reagowałem tak szybko. Spojrzałem na
nią.
- O co chodzi?
- Mogę zadać ci jeszcze kilka pytań?
- Słucham? - zdziwiłem się.
- Po prostu się pytam. Jest wiele rzeczy o,
które chciałabym cię zapytać.
- Na przykład?
W odpowiedzi Sakura
odchrząknęła dostojnie i wyprostowała jedną zaciśniętą dłón, by zaraz potem
ukazać mi jeden ze swoich placów.
- Po pierwsze - zaczęła wbijając wzrok w
ziemie. - Zastanawia mnie to, czemu tak bardzo słuchasz Madary? Wiesz ...znam
cię dobrze i wiem, że nie lubisz spełniać czyiś rozkazów. Po drugie ... -
przerwała by móc wyprostować kolejny palec. - Jest kilka twoich zachowań, które
staram się zrozumieć, a nie potrafię ... Dlaczego na przykład obroniłeś mnie
przed Madarą podczas festynu? Dlaczego nie pozwoliłeś mi wyprowadzić Katay'a na
zewnątrz? Dlaczego ...
- Dlaczego? - pogniłem ją, kiedy raz jeszcze
zaprzestała mówić. Wtedy ujrzałem jak jej policzki w szybkim tempie zmieniają
swoją kolorystyke.
- Dlaczego ...przed szpitalem ...kiedy kazałaś
mi być ostrożną ...nie inaczej! Dlaczego w ogóle kazałeś mi być ostrożną, a
potem ...
- Przytuliłem? - wszedłem jej w słowo z prostą
pozbawioną jakichkolwiek dodatkowych emocji wypowiedzią. Sakura podskoczyła jak
oparzona, lecz po chwili pokiwała zawstydzona głową. - Coś jeszcze?
- No w sumie to najważniejsze - włożyła ręcę
do kieszeni spodni. - Bo wiesz ...było to niedawno i ...dlaczego wtedy...? No
wiesz ... - odwróciła wzrok by usunąć denerujący kosmyk z twarzy.
Przypatrywałem się jej z delikatnym uśmiechem. Podobała mi się w takim wydaniu.
Nie miałem okazji często tego doświadczać. - Dlaczego wtedy ...ty ...
- Pocałowałem cię?
- Sasuke! - warknęła wściekle zaraz po tym jak
uspokoiła przyśpieczone oddechy.
- Co? - nie rozumiałem jej nagłego wybuchu
złości.
- Dlaczego wszystko musisz mówić i być przy
tym taki bezpośredni?!
Nie potrafiłem się
powstrzymać. Parknąłem śmiechem. Utrzymałem jednak przy tym swoją obojętnością.
Na Sakurze nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Odwróciła naburmuszona głowe
i skrzyżowała ręcę na piersiach.
- To wszystko? - wolałem się upewnić.
- Nie! - warknęła. - Jest tego o wiele więcej,
ale te są najważniejsze. Chcę żebyś mi odpowiedział.
- Nie zrobię tego.
- Dlaczego?!
'Bo się boje. Jestem
skończonym idiotą i do teraz nie rozumiem niektórych rzeczy.'
- Bo nic chcę. Mówiłem ci żebyś nie zadawała
mi pytań.
Westchnęła. Głęboko i
z pełną rezygnacją. To jednak nie zgasiło jej zapału. Jak wielkie było moje
skołowanie, gdy Sakura raz jeszcze uśmiechnęłam się szeroko w ten sam szczery
sposób. Otwierałem już usta by móc zapytać ją o powód tak radosnego uśmiechu,
lecz nie zdążyłem. Poczułem jak jej dłón powolnymi ruchami oplata moją, a
następnie ciągnie w strone jeziora.
- Co ty ...? - wybełkotałem tylko. Nie
sprzeciwiałem się. Uścisk jej dłoni był tak samo przyjemny. Na twarzy starałem
się zaprezentować swoje niezadowolenie, zaś w duchu ukryć wszystkie
przeciwieństwa tego stanu.
- Skoro nie chcesz mówić to poczekam - rzekła,
kiedy staneliśmy tuż przed samą linią brzegu. Nie puściła mojej dłoni. Ani nie
myślałem żeby również to zrobić. Prychnąłem jedynie cicho, aby ukazać jej
wszelkie oznaki irytacji. Jak zwykle; nie interesowało ją to. - Teraz cieszmy się
chwilą. Patrz jak pięknie zachodzi słońce - dodała wskazując na kule, która
przybierała pomarańczową barwę.
- Taa - bąknąłem tylko.
Wtem usłyszałem kroki
jakie dochodziły za naszymi plecami. Jedne szybkie, drugie zaś wolne podążające
za właścicielem 'pierwszych'. Razem z Sakurą odwróciliśmy się zdziwieni w tym
samym momencie:
- Yyy ... - Suigetsu stanął jak wryty
wpatryjąc się w naszą dwóję. Posłałem mu pytające spojrzenie. O co do cholery
mu chodzi? Nie zdążyłem jednak wymyślić żadnej hipotezy, gdyż przerwał mi
Orichi przybiegając z nieokreślonym obiektem w dłoni.
- Sakura-san, Sasuke, patrzcie! - zawołał.
Kiedy w końcu się zatrzymał otworzył prawą dłoń. Tak jak przewidywałem; nie
było tam nic godnego mojej uwagi. Rzecz jaką przyniósł nie zrobiła na mnie
szczególnego wrażenia. Jednak uśmiechnąłem się. To dziecko, prawda? Te istoty
cieszą się z najpropstrzych rzeczy, które minimalnie odbiegają od normy. W tym
przypadku był to kamień kształtem przypominający serce.
Sakura puściła moją
dłoń i przejęła znaleziony obiekt.
- Leżało tuż obok jeziora! - mówił z
podnieceniem. - Nigdy takiego nie widziałam. Przypomina mi serce, prawda
Sakura-san? Jest niemal identyczny!
- Masz rację - szepnęła przewracając go w
rękach.
- A ty? Co o tym myślisz Sasuke? - malec spojrzał
na mnie wyczekująco. No pięknie. Teraz się wkopałem. Ale w sumie ...dlaczego
tak nagle się zdenerwowałem? Przecież wystarczy, że przedstawie mu to co
naprawdę myśle. Haruno podała mi trzymany przedmiot. Przyglądałem się mu
dłuższą chwilę.
- Tak, przypomina serce - rzekłem. Aż trudno
uwierzyć, że w czymś tak małym mieszczą się wszystkie ludzkie uczucia.
- Hej Suigetsu - różowowłosa odezwała się po
chwili ciszy. Najwidoczniej również irytował ją fakt, iż Hozuki nadal stał
niczym posąd nie spuszczając nas z oczu. - Wszystko w porządku? Zrobiłeś się
jakiś blady ...
- B...blady? - wydusił. - Każdy byłby blady
n...na moim miejscu.
- O czym ty mówisz? - wtrąciłem tracąc
cierpliwość.
- Przecież trzymaliście się za ręce! -
wykrzyczał chwytając się za głowę. Od razu spojrzałem na Sakurę. Chciałem
widzieć każdy szczegół jaki zmienił się w jej mimice. Zarumieniła się tylko i
spuściła wzrok. Wykonałem podobne ruchy, jednak uwagę przekierowałem na
Orichi'ego patrzącego na białowłosego z niezrozumieniem. - Czy ja o czymś nie
wiem? - dodał Suigetsu.
- T...to nie tak... Chciałam zabrać Sasuke
bliżej jeziora żeby zobaczyć zachód.
- Ta jasne ...
- Przecież Sakura-san i Sasuke są
przyjaciółmi, prawda? - do konwersacji wszedł również brązowowłosy patrząc
sceptycznie na Suigtesu.
- No właśnie - podkreślił Hozuki.
- Przyjaciele mogą się trzymać za ręce.
- Co? Maluchu chyba się pomyliłeś, przyjaciele
to ...
- Albo się w sobie zakochali. Sakura-san
mówiła, że uczucia to sprawy osobisce Suigetsu więc nie możesz się do nich
mieszać.
Zapadła cisza. No
może niezupełnie ...po przestrzeni roznosiły się jęki Karin, które wypełnione
były pretensjami. Czerwonowłosa spoglądała wściekła na Juugo. Widocznie Orichi
nie skończył wypowiedzi, a Suigetsu już zdążył się wtrącić. Przeszył mnie
dziwny dreszcz. Tym razem nie ośmieliłem się spojrzeć na Haruno, chociaż nawet
gdybym to zrobił nic bym nie odczytał. Kątem oka zaobserwowałem, iż jej głowa
nadal jest spuszczona. Różowe kosmyki zabraniały dostępu do twarzy oblanej
zapewnie soczystym rumieńcem.
- Yyy - białowłosy podrapał się po głowie. -
Zakochali?
Zakochać ...to słowo.
W moich myślach pobrzmiewało dosyć dziwnie. Sakura nagle się ożywiła.
- Orichi daj spokój - zaśmiała się nerwowo
wskazując na słońce. - Chciałam Sasuke to pokazać i tyle. A teraz chodź...może
poszukamy więcej kamieni?
Zmiana tematu? To jej
strategia? Szczerze, dziękowałem jej za to. Czułam się tak cholernie
skrępowany...chociaż powiewy były dość chłodne cały się spociłem.
- Ale mi ten wystarczy, nie chce już więcej!
Mogę zabrać go do kryjówki, a potem do Konohy?
- Oczywiście, że możesz.
Orichi rozpromienił
się jeszcze bardziej. Oddałem mu kamień by ten po chwili mógł schować go do
kieszeni. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Sasuke, znowu jesteś smutny.
- Nie jestem smutny.
- Ej, Suigetsu zostało coś jeszcze z naszych
zakupów w Sunie? - w tle usłyszałem głos Sakury, która pochłonięta była już
konwersacją z Hozuki'm. Czyżby planowała kolejną ucztę? Swoją drogą jedzenie
było całkiem dobre, pomimo ostrzeżeń Sakury związanych z jej gotowaniem.
Chłopiec postanowił
wykorzystać moment, w którym Sakura straciła zainteresowania jego osobą.
Podszedł bliżej mnie i zaczął lustrować w skupieniu.
- Jesteś poważny? - zapytał w końcu.
- Poważny?
- Skoro nie jesteś smutny to musisz mieć
poważny charakter.
- Chyba mam poważny charakter - stwierdziłem w
końcu również się mu przypatrując. Boże, Sasuke ...co ty robisz? Konwersujesz z
dzieckiem? I to bynajmniej nie wysilasz się na uprzejmość, ty jesteś uprzejmy!
Naprawdę oszaleję ...życie szykuje dla nas prawdziwe niespodzianki i pod
obecność Sakury już nie raz się o tym przekonałem.
Orichi raził
zielonymi oczami. Kolor był niemal tak intensywny jak u Sakury, ale i tak
brakowało tej iskierki.
- A nie możesz się uśmiechać częściej? - brnął
dalej.
- Po co?
- Sasuke - odchrząknął i gestem dłoni nakazł
mi kucnąć naprzeciw. Nigdy nie spełniałem czyiś rozkazów, ale w tym momencie
tajemnicza siła pociągnęła mnie w dół. Byłem w pełni zainteresowany następnymi
ruchami dzieciaka. - Odpowiedz mi na pytanie.
- Jakie?
- Czy jesteś teraz szczęśliwy?
To jest to pytanie?
Mogłem bez owijania w bawełne powiedzieć mu, iż nie lubie pytań. O dziwo moje
serce wręcz krzyczało aby w końcu coś wydusić. Westchnąłem.
- Tak - słowo to wypowiedziałem szeptem.
Starałem się aby Sakury nic nie podsłyszała. Na szczęście nadal pochłonięta
była rozmową z moim towarzyszem.
- Skoro jesteś szczęśliwy to dlaczego się nie
uśmiechasz?
- Nie trzeba się uśmiechać kiedy jest się
szczęśliwym.
- Ale kiedy się uśmiecha kiedy jest się
szczęsliwym wtedy jest się jeszcze bardziej szczęśliwym.
Parsknąłem śmiechem.
To co powiedział Orichi naprawdę mnie rozbawiło. Nie brałem pod uwagę faktu, że
to istota wiecznie przeze mnie nienawidzona. Ten malec stanowił chyba wyjątek,
ponieważ zdobył moją pełną sympatie. Słysząc salwe śmiechu jaka cicho rozniosła
się wokół, rozpromienił się jeszcze bardziej.
- Widzisz? Tak jest lepiej.
- Ta ...
- Ale jeszcze lepiej byłoby gdybyś ciągle
chodził tak ... - nagle chłopiec przybliżył się do mnie i oparł na jednym z
moich kolan. Wstrzymałem oddech. Nie miałem serca aby tak bez niczego go
odepchnąć? Starałem się ukryć podenerwowanie i w spokoju przyglądać się jego
ruchą. Brązowowłosy zaprezentował mi swoje uzęmbienie, a następnie dotknał
mojej twarzy. - Uśmiechnij się, Sasuke!
Ten krzyk zwrócił
uwagę Sakury i Suigetsu. Oczywiście w najgorszym momencie. Orichi na siłę
wygioł moje usta w krzywym uśmiechu. Zdezorientowany upadłem na ziemie
odruchowo pozbywając się ręki dziecka, które swoją drogą wylądowało na mnie.
W tle usłyszałem
śmiechy, a następnie poczułem jak ciężar znika. Pomocy udzieliła oczywiście
Sakura:
- Ha, ha, ha...Orichi nie możesz tak robić -
wydusiła w końcu kręcać mu przed oczami palcem wskazującym. - Nie wolno zmuszać
do czegoś ludzi.
- Ale Sasuke sam powiedział, że uśmiech jest
lepszy - bronił się. Sakura zlustrowała mnie uważnie:
- Do twarzy było ci z tym uśmiechem - bąknęła
wybuchając kolejną salwą śmiechu. Prychnąłem cicho i postanowiłem się podnieść.
Z tych wszystkich emocji zmuszony byłem skorzystać z pomocy Suigetsu, który
wystawił otwartą dłoń.
- Sakura ma racje, szefie - dopowiedział.
- Oh, zamknij się - warknąłem.
Karin i Juugo
dołączyli po kilku minutach. Oczywiście czerwonowłosa zmuszona była czuwać czy
aby Eizo przesiadający w kryjówce nie postanowił się gdzieś ulotnić. Jej zmysły
czuwały, toteż nie mogła w pełni cieszyć się atmosferą. Zważając na brak słońa,
które zdążyło schować się już za horyzontem oficjalnie skończyliśmy pierwszy
spacer w organizacji Taka. Przynajmniej tak ogłosił to Suigetsu wrzeszcząć w
stronę jeziora. Zawsze uważałem go za szaleńca więc pozostawiłem ten czyn bez
komentarza.
- Czas wracać - jęknęła Karin spoglądając na
ścieżke, z której przybyliśmy. - Było całkiem fajnie - dodała.
- Tak, zgadzam się. Miałaś świetny pomysł
Sakura.
- Dziękuje Suigetsu. Cieszę się, że wam się
podobało.
Tym razem kąciki
moich ust powędrowały do góry bez żadnej pomocy. O nie. Nie zamierzałem wyznać
Sakurze w twarz, iż spacer się udał. Wyznałem to swoim myślą, które porządnie
się zdziwiły. Ah, ona naprawdę namieszała w Tace. Ale miałem na myśli wyłącznie
same pozytywne zmiany. Kiedy reszta była już na przodzie, tuż przede mną ni
stąd ni zwoąd wyrósł Orichi ze spuszczoną głową.
- Sasuke - jęknął. - Chciałem przeprosić cię
za to poprzednie. Sakura-san ma rację, nie powienienm się zmuszać do ...
- Nie musisz przepraszać - przerwałem mu z
jaknajmniejszą dawką chłodu w głosie. Orichi uśmiechnął się szeroko.
- Ale wybaczysz mi?
- Nie mam co wybaczać. Daj już spokój - nie
wiem co mną wtedy kierowało, lecz zrobiłem to. Poczochrałem jego włosy i
wyminąłem z zamiarem udania się do reszty towarzyszy. Choć przez jego występek
straciłem komfort nie wściekałem się.
Tak jak myślałeś;
dziecko wyrównało ze mną kroku i tym razem to mnie wzięło za cel, któremu zada
kolejne pytania dotyczące Jutsu. Słuchałem ich w spokoju i odpowiadałem na
każde. Niekiedy podążałem za radami rozmówcy i uśmiechałem się delikatnie.
Nigdy nie lubiłam Eizo, zawsze go nie znosiłam, był dla mnie zwyczajnym idiotą, ale teraz... Teraz to już przegięcie! Psuć taki piękny moment jakim jest posiłek przy jednym stole. Dobrze, że Sasuke go wygonił, bo nie wiem co by było dalej. -,- Echhhh.
OdpowiedzUsuńTen pomysł z żarciem fantastyczny! ^^ Sama chciałabym z kimś zjeść w tak miłej i przyjemnej atmosferze. Aż chyba przygotuję coś takiego dla przyjaciół. xd
Orichi przypomina Naruto.. Co racja, to racja. Myślę, że dlatego Sakura jakoś bardzo nie tęskni za Uzumakim. xd :3
Sasuś jest cudowny, mógłby być ojcem. xd Nadal mam w głowie obraz jego i małego chłopczyka. Kiedy się uśmiechają i ze sobą rozmawiają. Cud, miód i orzeszki. <33333333333333
Hm.. ten spacer też genialny. Integracja, coś. xd Rozbawiło mnie stwierdzenie małego o zakochaniu. xd Sasuke i Sakura byliby piękną parą, w sumie.. już są. Chyba można tak o nich powiedzieć. :3
No cóż, rozdział był mega przyjemny i słodki. Nasza Taka zaczyna się zmieniać.
Nawet Karin ostatnio trochę polubiłam. ^^ ;OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
Śmiałam się do łez :D Zakochani <3
OdpowiedzUsuń