środa, 31 października 2012

Rozdział 9


Gdy zdałam sobie sprawę, że dzisiejszego dnia jako pierwsza otworzyłam oczy pod wpływem rażącego światła, niemało się zdziwiłam. W tym momencie mogłam po prostu wstać, pozbierać wszystko co chciałam i... uciec. Sasuke i Juugo smacznie spali, zobojętnieni zupełnie na świat, który kręcił się wokół nich. Widać źle to rozplanowali.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i poczułam przeszywający ból pleców. Syknęłam z bólu i zaczęłam delikatnie masować bolące miejsce. No piękne! Jeszcze tego brakowało. Dzisiaj w końcu dowiem się jaki jest cel tej całej podróży, nie potrzebowałam towarzystwa natrętnego cierpienia. Rozejrzałam się dookoła i jak się domyśliłam każdy cal obrazu sprzed wczoraj wygląd tak samo dzisiaj. Zupełnie nic nie uległo zmianie - byłam pewna, że noc przeżyliśmy bezpiecznie. Tylko nikt nie czuwał. Sasuke chciał tak bardzo ryzykować? Dziwne. Nie dość, że mogę uciec to na dodatek ktoś mógł nas zaatakować lub okraść. Kretyni - zero uwagi i zorganizowania.
Spojrzałam na Juugo, który leżał z zamkniętymi oczami a na jego brzuchu spoczywała książka, którą wczoraj czytał. Sasuke z kolei spał obrócony bokiem - do mnie. Tak więc mogłam go poobserwować. Szczerze się zdziwiłam jak wielka różnica istnieje pomiędzy przebudzonym, a śpiącym Sasuke. Ten pierwszy chodził z lodowatym wyrazem twarzy, a spojrzeniem mroził krew w żyłach. Śpiący Sasuke to istny spokój. Tak bardzo spodobała mi się ta wersja, że patrzyłam na nią jakieś dziesięć minut. Z czasów gdy mieszkał w Konoha nie zmienił się tylko pod jednym względem. Nadal jest taki bezgranicznie i niezaprzeczalnie piękny.
 - Ćśś - mruknęłam do siebie wykonując rękami gest na uspokojenie. Tym oto sposobem planowałam wyciszyć swoje myśli. Dodatkowo przydałoby się sprawić, aby już nie wróciły, lecz to zdawało się niemożliwe. Musiałam się odświeżyć. Postanowiłam wejść w głąb lasu i rozejrzeć się za jakimś strumykiem. Umyję się szybko, tak aby żaden z nich nie zdążył się przebudzić. Z pewnością wzięliby to za próbę ucieczki - a nie chciałam wystawiać zaufania Sasuke na próbę, zwłaszcza po tym co mu wczoraj powiedziałam. Wyszło idealnie! I byłam z siebie dumna. Nie domyśli się, że to Eizo jest sprawcą, a dodatkowo mam jego pełną sympatie. Niewiarygodne.
Otworzyłam plecak i wyciągnęłam z niego szorty niebieskiego koloru oraz różowy podkoszulek. Uznałam, że tym razem nikt się nie uczepi, więc zadowolona zaczęłam kierować się w głąb lasu.
 - Dokąd to? - wzdrygnęłam się, gdy do moich uszu doszedł opanowany głos Juugo.
 - Nie śpisz? - spytałam oszołomiona. Przecież jeszcze przed chwilą to sprawdzałam...
Płowo-włosy pokręcił głową z uśmiechem.
 - Obudziłem się chwilę temu.
Tak, jasne.
 - Acha.
 - Więc dokąd idziesz? - powtórzył pytanie jednocześnie wkładając książkę do torby.
 - Idę poszukać tylko jakiegoś strumyka - wytłumaczyłam bez obaw. - Muszę się odświeżyć.
 - Jak długo będziesz?
 - Słucham?
 - Pytałem się jak długo będziesz?
 No tak. Tego naprawdę się nie spodziewałam.
 - Nie powinieneś się mnie raczej spytać czy nie ucieknę? Albo co planuję? Możesz nawet zakpić z mojej lekkomyślności i zapewnić mnie, że nie dam rady  spełnić swojego wrogiego planu - rzuciłam sarkastycznie robiąc przy tym niezadowoloną minę. Juugo posłał mi kolejny uśmiech.
 - Nie - odpowiedział. – Wiem, że nie uciekniesz.
Ach, dobra. Tak. Najwyraźniej w taki sposób odbywa się konwersację z pokręconymi członkami Taki. Pokiwałam głową na znak zrozumienia (choć nic nie rozumiałam) i rzekłam:
 - Będę za dziesięć minut.
 - OK.
I tyle. Gadka skończona. Ten koleś był wyjątkowo mało rozmowny, ale nie przeszkadzało mi to. Uwielbiałam tą jego tajemniczość, a zarazem bezpośredniość. Niby nie ma sensu, ale kiedy się temu dokładnie przyjrzeć można znaleźć znaczenie.
Jest bezpośredni w tych tajemniczych słowach, które wypowiada. Proste. Przynajmniej jak na moją logikę.
S A S U K E
Cholerne światło! Tak bardzo chciałem jeszcze spać. Po wczorajszej podróży (kłótniami z Sakurą, wysłuchaniu jej narzekania, opinii, głupkowatych ripost i zgryźliwości) byłem całkiem wykończony. Ale jak na złość musiałem się przebudzić. Promienie słońca za bardzo mi doskwierały.
Zrezygnowany i lekko zdenerwowany podniosłem się do pozycji siedzącej. Do stu piorunów! Moje plecy!
 - A niech mnie! - ryknąłem głośno zaciskając oczy z bólu. Oczywiście spotykałem się już z gorszą dawką cierpienia. Ale nie jestem przyzwyczajony czuć coś takiego już z rana.
 - Dzień dobry, Sasuke - usłyszałem Juugo, który już najwyraźniej nie spał. Dopiero wtedy przypomniałem sobie wczorajszą noc i zwierzenia Sakury, w które do teraz trudno mi uwierzyć. Żeby tak nagle… Powiedziała mi praktycznie wszystko, tylko nie dokładnie. Jednak postanowiłem, że sam wszystkiego się domyślę i to odkryję. Zastanawiał mnie tylko jeden fakt - kto tak bardzo ją rani, że nie chce wrócić do wioski?
 - Cześć - odpowiedziałem płowo-włosemu z opóźnionym zapłonem.
Instynktownie chciałem spojrzeć na różowo-włosą, ale denerwowałem się coraz bardziej, bo nigdzie nie mogłem jej dostrzec.
Serce podeszło mi pod gardło, a tętno maksymalnie przyspieszyło.
 - Gdzie, do licha jest Sakura? – podniosłem ton. Juugo najwyraźniej miał trudności ze znalezieniem sensu w moim wybuchu złości. Patrzył na mnie, jak na ostatniego kretyna.
W końcu odchrząknął:
 - Spokojnie Sasuke. Sakura poszła do lasu, żeby się odświeżyć. Zaraz powinna wrócić.
Nie mogłem uwierzyć. Nie mogłem, do cholery w to uwierzyć! Myślałem, że eksploduję. Czy on jest aż tak głupi? Gwałtownie wstałem i zacząłem rozglądać się wokół, w końcu stanąłem nad płowo-włosym.
 - Postradałeś zmysły? - wrzasnąłem. - Ona ucieknie!
 - Nie ucieknie… - jęknął znużony.
Zatkało mnie.
 - Ma teraz idealną okazję! Naprawdę myślisz, że jej nie wykorzysta?!
 - Uspokój się. Jest niedaleko. Poszła się tylko odświeżyć.
 - Nic nie rozumiesz – w akcie paniki zmierzwiłem sobie włosy. - Po lesie krążą oddziały z Konohy, wszyscy jej szukają! A co jeśli kogoś spotka?
Dopiero teraz moje słowa go wzruszyły. Poderwał się na nogi, a jego wzrok od razu spoważniał.
 - Skąd to wiesz?
 - Spotkałem ich! Niedawno. Kiedy byliśmy jeszcze w kryjówce. Spotkałam tego jej... narzeczonego - to słowa wypowiedziałem z wyraźną odrazą - Powiedział mi, że w lesie jest kilka oddziałów..
 - Czekaj - powiedział zagubiony - Jak ty... jak ty z nim rozmawiałeś? Nie rozumiem...
 - Nie poznał mnie. Przecież kiedy porywaliśmy Sakurę miałem cały czas maskę na twarzy. W dodatku było ciemno.
 - I tak po prostu porozmawiał z obcym?
 - Kretyn, nieprawdaż? – rozłożyłem podminowany ręcę.
 - Nie mogłeś mi tego powiedzieć?
 - Nie miałem kiedy!
Bez zastanowienia wziąłem z kabury kilka kunai i ruszyłem w głąb lasu poszukując najbliższego źródła wody - skoro poszła się odświeżyć. Nadal nie mogłem tego pojąć! Byłem na maska wściekły. Biegnąc po drodze uderzyłem w kilka drzew starając się rozładować moje emocje.
Oby nie było za późno.
Zabiłbym się gdyby uciekła! Nie może uciec... i tym bardziej nie mogą ją spotkać żadne jednostki ANBU z Konohy.
 - Sakura! - zawołałem, gdy w końcu ujrzałem ją stojącą przy drzewie. Poprawiała koszulkę, tak po prostu. Zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Zjawiłem się u niej w ciągu sekundy i przygwoździłem do drzewa.
 - Sasuke? - spytała oszołomiona. Następnie syknęła z bólu, gdy przygniotłem ją mocniej. - Co ty...
 - Na Boga, nigdy więcej tak nie rób! - krzyknąłem. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
 - Ale co ja...
 - Myślisz, że możesz ot tak się ode mnie oddalać? Jesteś więźniem do cholery, jesteś na mojej łasce! Nie masz tutaj wolnej woli!
 - Ale...
Na jej twarzy malowało się coraz większe oszołomienie i strach. Z początku te obce dla niej uczucia nieco mnie peszyły, ale rozzłoszczenie skutecznie eliminowało z drogi niepotrzebne emocje.
 - Posłuchaj! – zebrałem w płucach powietrze. - Nigdy więcej nie oddalasz się ode mnie bez mojej zgody lub wiedzy, rozumiemy się?
 - Ale... ale ja tylko poszłam się umy..
 - Nie obchodzi mnie to! - przerwałem jej, była coraz bardziej wystraszona. Kiedy pokiwała posłusznie głową, zrobiło mi się trochę głupio, ale to wcale nie oznaczało, że złość na nią natychmiast wyparowało.
Odsunąłem się od niej gwałtownym ruchem. Sakura zgięła się w pół i zaczęła kasłać.
 - Odbiło ci? – uniosła wzrok. – Chcesz, żeby twój najlepszy Medyk zmarł na zawał?
 - Powiedziałem ci coś!
 - Mogłeś powiedzieć wcześniej. Juugo zgodził się, żebym się oddaliła. Zresztą... o co ty się tak denerwujesz? Nie widzę tu żadnego powodu do…
 - Cholera! Wracaj do Juugo i nie pokazuj mi się na oczy! - pokazałem palcem kierunek, w którym miała się udać. Sakura prychnęła krzyżując ręce na piersi.
 - Pierdol się - rzuciła mimochodem. Pasma jej długich, różowych włosów przypadkowo musnęło skórę na moich ramionach. - Znowu cię nie lubię! – dodała jeszcze, tupiąc nogą.
Westchnąłem cicho i zrezygnowany ruszyłem za nią.
Nie tak to miało wyglądać…
S A K U R A
Od razu kiedy dotarliśmy do „kamiennego” miejsca po przestrzeni rozległ się chłodny i nie znający sprzeciwu głos Sasuke:
 - Zbierajcie wszystko. Ruszamy dalej.
Wpakowawszy rzeczy do plecaka, podjęłam się jego czujnych obserwacji.  Co w niego, u licha wstąpiło? Przecież opowiedziałam mu jaka jest moja sytuacja. Do Konohy nie wrócę - to pewne. Dlaczego więc tak bardzo się wściekł?
Zauważyłam, że Juugo na mnie patrzy. Odwzajemniłam spojrzenie, jednak moje było bardziej podejrzliwe.
 - Nie zrozumiesz - oznajmił mi z wyrzutem.
Prychnęłam. Od rana wszyscy muszą mi psuć humor. A rano wydawało mi się, że dzisiejszym powodem do narzekania będzie wyłącznie złośliwie strzelanie kości.
 - Idziemy! - warknął zniecierpliwiony Sasuke. Nie sprzeciwiałam się. Byłam zbyt przerażona. - Sakura - zwrócił się do mnie.
 - Co?
 - Tak jak przedtem; widzę cię cały czas obok siebie, rozumiesz?
 - Tak, tak…
I ruszyliśmy. O dziwo dalsza droga nie była tak długa jak się spodziewałam. Nasz bieg trwał może godzinę, półtorej. No, ale ja oczywiście nie skupiałam się na tym. Patrzyłam na Sasuke i nie mogłam się nadziwić jaki gniew go dzisiaj ogarnął. A zdawał się taki spokojny i dobry. Nawet gdy mu dogryzałam tak się nie zdenerwował. Teraz to było coś zupełnie innego.
Nie mogłam przestać rozmyślać nad tym, co go doprowadziło do takiego stanu.
Nie zrozumiesz...
Juugo było stać tylko na tyle? Dziwne.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że z każdą sekundą trawa na ziemi jest coraz rzadsza, aż w końcu całkowicie zniknęła. Została tylko ciemna gleba. Z początku mnie to zdziwiło, ale potem zdałam sobie sprawę, że to wyraźny znak, iż jesteśmy już na miejscu, do którego zmierzamy.
I miałam rację! Chwilę później zza kępy drzew wyłoniło się... miasteczko. Nie wiem czy mogłam to tak nazwać. Dokładniej była to jedna uliczka, na której z obu stron były dziwne domy... wyglądało to jak scenariusz z jakiegoś filmu o dzikim zachodzie.
W końcu stanęliśmy tuż przed marnie wyglądającym płotem z otwartą furtką. Ten „marnie wyglądający” płot otaczał całe mini-miasteczko.
 - To tu - wyjaśnił Sasuke. Idiota. Byłam wkurzona i to przez niego. Nie chcę. Nawet sam jego widok sprawiał, że wskaźnik mojego samopoczucia spadał gwałtownie na dół. Nie wspominając już o tym, że od rana wyje czerwonym alarmem.
 - Juugo - zwróciłam się do płowo-włosego. - Powiesz mi co będziemy tu robić?
Widziałam jak kątem oka spogląda na Sasuke, aby zobaczyć co on o tym sądzi. O rzesz ty… co to ma być! Sasuke pełni tu rolę króla, czy jak?
 - Jesteśmy tu, bo szeryf miasta nas o to poprosił.
 - Szeryf?  - czyżbym miała racje? Dziki zachód? Kowboje? I tysiące pięknych koni?
 - Tak. Musimy go tak nazywać. Zapewne podejrzewasz czemu.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia. Fan dzikiego zachodu - do przewidzenia.
 - A dlaczego was o to poprosił?
 - Dowiesz się - wtrącił Sasuke. Miałam tego dość!
 - Rozmawiałam z Juugo.
 - Tak, to bardzo interesujące.
Acha, więc teraz myślał, że się przed nim chwaliłam? Cha! Akurat już udało mi się połączyć więzią z jednym z jego towarzyszy.
Sasuke przyglądał mi się chwilę, a potem pomaszerował w kierunku furtki. Ja i Juugo byliśmy tuż za nim. Miasto naprawdę przypominało dziki zachód. Zniszczone domy, zaniedbane bary, wszystko kojarzyło się z jednym. Przechodząc ulicami zajrzałam do środka jednej knajpki, gdzie drzwi były szeroko otwarte. Zatkało mnie. Przy okrągłych stołach siedzieli sami tędzy mężczyźni, nieschludnie ubrani, popijający zimne piwo.
 - Nawet mieszkańcy? - spytałam samą siebie, ale Juugo usłyszał to i odpowiedział mi:
 - Tak, dziwne prawda?
 - Bardzo.
 - Historia tego miasta jest bardzo krótka.
 - To znaczy? - zaciekawiłam się.
 - Natsuo, szeryf całego miasta, zbudował go z towarzyszami pięć lat temu.
 - Pięć lat temu?
 - To nie jest stare miasto, ono tak specjalnie wygląda. Taki efekt chciał osiągnąć Natsuo. Wkrótce wprowadzili się tu inni zainteresowani, a miasto ogłosiło pozycję neutralnego, dzięki czemu nie muszą martwić się o żadne ataki, zwłaszcza po rozpadzie Akatsuki - mówił spokojnie, tym razem nawet nie zważając na minę Sasuke, która i tak była kamienna.
 - A skąd wy ich znacie? I czemu dla nich pracujecie?
 - Nie pracujemy. Natsuo oferuje wielkie pieniądze za węszenie, wyszukiwanie, i tym podobne. Wszystko po to, aby być pewnym, że jego miastu nic nie grozi. Nadal boi się pozostałych członków Akatsuki...
 - Przecież jest neutralny - zauważyłam.
 - Myślisz, że oni zwracaliby na to uwagę?
 - Zapewne nie.
 - Właśnie, a on strasznie uwielbia to miasta. Teoretycznie jest złe, ale wprowadza się do niego sporo ludzi.
Było to dla mnie dziwne. Kto by chciał żyć w takim miejscu i nic nie robić? I jeszcze to towarzystwo... tym facetom źle patrzyło się z oczu. Po za tym za każdym razem kiedy któregoś mijaliśmy, patrzył na mnie jakbym w ogóle nie miała prawa tu przebywać, albo co najmniej świeciłabym się na kilka kolorów.
 - Zastanawiasz się czemu tak na ciebie patrzą? - spytał nagle Juugo.
 - Czy ty nie umiesz przypadkiem czytać w myślach? - rzuciłam z sarkazmem, ale mając uśmiech na twarzy.
Odwzajemnił go.
 - Wyczytałem to z twojej twarzy. I nie dziw się. Jesteś tu jedyną kobietą, w tej chwili.
 - Słucham? - zatkało mnie. - Jak to?
 - Najważniejsza zasada tego miasta: zero kobiet.
Kolejna rzecz, która była tu dla mnie nierozumiana.
 - Kim jest ten Natsuo?
 - Niby Ninja, ale mało co umie. Nikt tu nic nie umie. To jakby zwykli ludzie posiadający tylko podstawowe umiejętności.  I to nie wszyscy. Jakby to powiedzieć… - przerwał na chwilę przytykając rękę do brody i rozglądając się. - W tym miejscu królują dwie podstawowe zasady.
 - Jakie?
 - Lenistwo i seks - odezwał się poważny głos Sasuke, który bezczelnie przerwał płowo-włosemu. Byłam na niego zła, to prawda, ale ciekawiło mnie to miejsce i chciałam się jak najwięcej dowiedzieć - tym bardziej, że jedno mi tu nie pasowało.
 - Seks? Ale przecież... nie ma kobiet. Więc jak ...
 - Porywają, sprowadzają, gdy jakaś przyjdzie to korzystają.
Dlatego „złe miasto”? Zapewne. Ten szeryf to jakiś idiota. Jak tyle złych myśli może przyjść na myśl jednemu człowiekowi? Z każdym ich słowem lękałam się coraz bardziej. Patrzyłam tylko na tych mężczyzn i na to jak szepczą coś między sobą wytykając mnie palcami.
 - Traktują kobiety jak obiekt do zabawy- mówił dalej - Dlatego trzymaj się nas i uważaj. Chyba już rozumiesz dlaczego toczyłem wojnę o twój strój. Nie wiem co by się stało, gdybyś wkroczyło tutaj tak ubrana.
Patrzyłam na Sasuke. Jak idzie spoglądając przed siebie. Co chwila tylko kątem oka patrzył podejrzliwie na mieszkańców. Mój umysł opanował wszechogarniający wstyd. Zrozumiałam w jednej chwili, że Uchiha najprościej w świecie się... martwił. Może zbyt mocno powiedziane? Ale w każdym razie nie chciał, aby coś mi się stało. A może nie chciał mieć problemów? Tego bym się po nim spodziewała, bo ta pierwsza wersja wydawała się mało prawdopodobna.
 - Rozumiem - przyznałam i zadecydowałam, że przedstawię mu swoje myśli. - Chciałeś uniknąć problemów?
 - Tak - wyjąkał i nagle skręcił do jednego z budynków. Podreptałam za nim uprzednio obdarowując zniesmaczonym spojrzeniem dwójkę mężczyzn stojących niedaleko. Widząc mój wzrok zagwizdali i pomachali mi.
Żałosne.
 - Nie patrz na nich - upomniał mnie Sasuke. - Potraktują to jeszcze jako zaproszenie.
 - Jasne, rozumiem.
Uchiha zapukał w drzwi do największego i najbardziej zabrudzonego budynku na ulicy. W oknie wisiała żółta gwiazdka, która lekko kołysała się pod wpływem wiatru - może dlatego, że okno było wybite. To miejsce nie podobało mi się coraz bardziej.
Głośne skrzypnięcie. I po kilku sekundach moim oczom ukazała się stara, pomarszczona twarz z zarostem. To Natsuo. Był naprawdę wysoki, prawie o głowę wyższy od Sasuke. Żeby dokładnie przeanalizować jego obliczę, musiałam naprawdę wysoko unieść głowę.
 - Sasuke Uchiha - powiedział sympatycznie patrząc na czarno-włosego. - Czekałem na ciebie.
W ręku trzymał palącego się papierosa, a jego małe piwne oczy wyglądały na zmęczone i wykończone życiem. Strój mówił sam za siebie. Cały podarty, w szarych barwach. Ubrane miał krótkie brązowe spodnie i pokiereszowaną koszulę tego samego koloru, jednak w jaśniejszym odcieniu. W porównaniu z innymi mieszkańcami jakich miałam okazję zobaczyć był szczupły i chyba zawdzięczał to wzrostowi.
Kiedy spojrzał na mnie, moje ciało przeszyły dreszcze.
 - A kogo my tu mamy? - zapytał z entuzjazmem próbując dotknąć mój policzek, jednak nim to nastąpiło Sasuke chwycił jego rękę i mocno ścisnął.
 - Jest tu ze mną - wyjaśnił groźnie.
 - Za ile ją sprzedasz?
 - Słucham? - wtrąciłam zaskoczona. Natuso uśmiechnął się do mnie i popatrzył z przekąsem na moje piersi.
 - Natsuo - warknął Uchiha. - Ona nie jest na sprzedaż.... jest moja.
Jego rozochocona mina natychmiast zrzedła. Postanowiłam siedzieć cicho, nie chciałam nic zrujnować... Czego ja mogłam spodziewać się po Sasuke? Obawiałam się, że gdybym teraz zaczęła kolejne pyskówki, on złośliwie „sprzedałby” mnie temu… sympatycznemu mężczyźnie, który stał przed nami.
 - Szkoda - jęknął. - Moi kompani bardzo by się ucieszyli. Ładniutką sobie znalazłeś, nie ma co.
Ciekawiło mnie co miał na myśli Uchiha mówić, że jestem jego. Kiedy tylko ten obrzydliwiec zniknie mi z oczu, zapytam się o co chodzi.
 - Ta.
 - Jeśli byś się rozmyślił co do niej, daj znać.
 - Jasne. A teraz mów, o co dokładnie chodzi i gdzie ich mogę znaleźć.
 - Dobrze więc… - mężczyzna przerwał i wziął głęboki wdech. - Południami siedzą w knajpce, a nocują w tym oto hotelu – wysunął palec wskazujący, pokazując jakąś przestrzeń za nami. Wszyscy w trójkę spojrzeliśmy do tyłu.
 - Hotel - mruknęłam do siebie jeszcze bardziej zniechęcona. Była to rudera. Tabliczka, na której widniał napis „Pod promieniami słońca” wyglądała tak, jakby zaraz miała spaść z hukiem na ziemie. Budynek był najwyższy ze wszystkich na ulicy, pewnie dlatego, że tu była możliwość noclegowania. Jeśli usłyszę dzisiejszego dnia od Uchihy, że to właśnie tu spędzę noc - zabiję się. Właściwie stosując taką strategię, moja śmierć byłaby pewna. Tu każdy budynek prezentował się tak samo mizernie.
Miałam jeszcze jedno „ale”. Dlaczego ja nie wiem o kim oni mówią?
 - Gdzie znajdują się teraz? - zapytał Sasuke.
Natsuo spojrzał na tak samo obrzydliwie wyglądający zegarek co on.
 - Jest południe, także będą siedzieć w knajpie.
 - Sprawdzimy to.
 - Mam nadzieję. Dzisiaj przyjdź po część należącej ci się sumy. To „na zachętę”, kiedy ich stąd wygonicie dostaniesz resztę.
 - Rozumiem. Gdzie załatwiłeś nam nocleg?
 - Zaraz obok tego hotelu.
Od razu się obróciłam by ocenić jego stan. Niestety rozczarowałam się - ta noc będzie należała do najgorszych.
 - Cudownie – szepnęłam do siebie.
 - Laleczce się coś nie podoba? – Natuso niespodziewanie zbliżył się do mnie, tak że fetor dymu papierosowego natychmiast zaatakował moje nozdrza. - Jeśli chcesz, możesz przenocować u mnie, gwarantuję ci o wiele więcej wrażeń.
 - Natsuo! – Sasuke zakrył mnie swoim ciałem. - Powstrzymaj się od takich tekstów.
 - Ona sama się prosi - mruknął niezadowolony.
 - Idź już – Sasuke skwitował go machnięciem ręki, a Natsuo z cichym bełkotem wszedł z powrotem do środka.
Odetchnęłam z ulgą.
S A S U K E
 - Mówiłem ci, żebyś bardziej uważała na to, co mówisz. Oni wszystko traktują jak zaproszenie do łóżka – gdy maszerowaliśmy uliczką, prawiłem Sakurze długie kazania.
 - Nie wiedziałam, że aż tak… - wykrztusiła niedosłyszalnie.
 - Następnym razem mnie słuchaj.
Wlepiona w Sakurę spojrzenia mężczyzn doprowadzały mnie do obłędu. Owszem, byłem na to przygotowany. Jednak w momencie, gdy podejmowałem decyzję, nie miałem bladego pojęcia, że będzie grało mi to na nerwach.
 - Trzymaj się cały czas mnie - mówiłem dalej. – Ludzie Natsuo dobrze mnie znają i póki wiedzą, że jesteś ze mną, nie odważą się zbliżyć.
 - Dobra. Po prostu nie jestem przyzwyczajona do takiego otoczenia. Muszę przywyknąć do przesympatycznego pana, który ma trochę straszliwy pogląd na świat. Ach, właśnie!- nagle ją olśniło. Coś wewnątrz podszeptało mi, że z tego ziarna rozkwitną same problemy.
 - Co?
 - Powiedziałeś, że jestem „twoja”. Co miałeś na myśli?
Moja intuicja nigdy mnie nie zawodzi.
Zawiódł mnie za to mój umysł, nie potrafiąc wymyślić nic sensownego. Wlepiłem w nią bezmyślny wzrok, czekając aż coś w końcu wymsknie się z moich ust.
 - Powiedz mi wprost i tyle – ponaglała mnie.
Jej twarz na początku wyrażała intensywne myślenie.
 - No mówił, że... - z czasem jednak nabrała coraz to groźniejszego wyrazu. - Ty...
 - Już rozumiesz?
 - Powiedziałeś mu, że jestem twoją dziwką?! - ryknęła tak głośno, że kilkoro mężczyzn o nad wyraz pobudzonym popędzie seksualnym skoncentrowało na nas swoją uwagę. - Obiło ci? Jak mogłeś tak powiedzieć?
Chciałem chwycić jej nadgarstek, ale udało jej się umknąć.
 - Uspokój się - syknąłem. – Gdybym tego nie powiedział, Natsuo nieprzerwanie targowałby się i namawiał do tego, abym zostawił cię pod jego opieką.
Moje słowa najwyraźniej jej nie przekonały.
 - Sprzedać mnie? Co to w ogóle za miasto? Za słownictwo? Kobieta nie jest na sprzedaż! Nie mogę uwierzyć, że na świecie istnieje coś tak paskudnego i okrutnego zarazem!
 - Ciszej.
 - Nie jestem twoją dziwką! - warknęła, a nasze twarze niemal się stykały. Czułam na sobie jej przyśpieszony oddech i wyraźnie dostrzegałem żarzące się w jej oczach węgle.
 - Sakura - wtrącił Juugo; mój zbawiciel. - Sasuke zrobił to, żeby uchronić cię przed Natsuo. Teraz jest bezpieczna. On, ani jego ludzie nie będę ryzykowali gniewem Sasuke, aby cię zdobyć.
 - Sasuke ma gdzieś co się ze mną stanie! Wolę chyba żyć z myślą, że zaraz może dorwać mnie jakiś inny mężczyzna, niż mieć opinię puszczalskiej kobiety Sasuke!
 - Nie uwierzysz osobie, która czyta ludzie emocje?
Nadal nie była przekonana. Pokręciła tylko uparcie głową.
 - To powinnaś uwierzyć. Zawsze przekręcasz wszystko tak, żeby tobie wyszło na najgorsze.
 Musiałem się wtrącić:
- Skończmy już tą dyskusję. Poza tym zabroniłem ci odczytywania moich emocji, a tym bardziej zdradzania je osobą takim jak ona.
 - Wybacz, ale starałem się jej to wytłumaczyć.
Sakura zrobiła się nagle cała czerwona. Może zrozumiała, że nie potrzebnie się złościła. Duma jednak nie pozwoli jej się do tego przyznać.
 - To po co mnie tu zabrałeś? - spytała mnie zniecierpliwiona.
 - W razie wypadku...
 - Jakiego wypadku?
 - Do licha, Sakura - syknąłem przyciągając ją bliżej. - Są tu dwaj członkowie Akatsuki, to dlatego Natsuo nas wezwał. Nie wiadomo co im strzeli do głowy.
Jej mina z początku zdumiona, zaczęła się z każdą sekundą uspokajać.
 - Mogłeś wcześniej powiedzieć...
 - Nie miałem kied. - moja standardowa wymówka, ale podziałała, bo Sakura nic więcej już nie powiedziała. Po chwili milczenia ponownie chwyciłem jej nadgarstek i całą trójką zaczęliśmy kierować się w stronę „Hotelu pod promieniami słońca”. To miasto i atmosfera również nie przypadła mi do gustu. Tym bardziej, że była tu Haruno. A ja przez to byłam strasznie wściekły. Te spojrzenia i teksty Natsuo wywołały u mnie olbrzymią ilość nieznanych mi dotąd uczuć. Zauważyłem, że wraz z pojawieniem się Sakury tych uczuć jest coraz więcej…
Była słabą, nieśmiałą i działającą na nerwy dziewczynką, a teraz?
Kim ona jest do cholery?

3 komentarze:

  1. Ohayo :D
    Nie, nie podobało mi się jak faceci reagowali na widok Sakury. Nie, nie, nie! Czy ci mężczyźni mają mózg, żeby kobietę w ten sposób traktować? Sasuke powiedział, że jest jego... w pierwszej chwili wydawało mi się, iż może mówi tak w sensie, że jest jego dziewczyną, żoną, narzeczoną czy coś... a tu chodziło o dziwkę. :o Trochę stracił w moich oczach, ale można to usprawiedliwić tą troską, chyba...
    Podoba mi się ta otwartość i szczerość Haruno, zachowuje się zupełnie inaczej niż przy Eizo! Tak trzymać!
    Juugo - lubię gościa. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. sorry, ale sakura była uczennicą piatej, silna kobieta, a robisz z niej chuchro umiejące tylko leczyć...eh

    OdpowiedzUsuń