Gdy zdałam sobie sprawę, że
dzisiejszego dnia jako pierwsza otworzyłam oczy pod wpływem rażącego światła,
niemało się zdziwiłam. W tym momencie mogłam po prostu wstać, pozbierać
wszystko co chciałam i... uciec. Sasuke i Juugo smacznie spali, zobojętnieni
zupełnie na świat, który kręcił się wokół nich. Widać źle to rozplanowali.
Podniosłam się do pozycji
siedzącej i poczułam przeszywający ból pleców. Syknęłam z bólu i zaczęłam
delikatnie masować bolące miejsce. No piękne! Jeszcze tego brakowało. Dzisiaj w
końcu dowiem się jaki jest cel tej całej podróży, nie potrzebowałam towarzystwa
natrętnego cierpienia. Rozejrzałam się dookoła i jak się domyśliłam każdy cal
obrazu sprzed wczoraj wygląd tak samo dzisiaj. Zupełnie nic nie uległo zmianie
- byłam pewna, że noc przeżyliśmy bezpiecznie. Tylko nikt nie czuwał. Sasuke
chciał tak bardzo ryzykować? Dziwne. Nie dość, że mogę uciec to na dodatek ktoś
mógł nas zaatakować lub okraść. Kretyni - zero uwagi i zorganizowania.
Spojrzałam na Juugo, który
leżał z zamkniętymi oczami a na jego brzuchu spoczywała książka, którą wczoraj
czytał. Sasuke z kolei spał obrócony bokiem - do mnie. Tak więc mogłam go
poobserwować. Szczerze się zdziwiłam jak wielka różnica istnieje pomiędzy
przebudzonym, a śpiącym Sasuke. Ten pierwszy chodził z lodowatym wyrazem
twarzy, a spojrzeniem mroził krew w żyłach. Śpiący Sasuke to istny spokój. Tak
bardzo spodobała mi się ta wersja, że patrzyłam na nią jakieś dziesięć minut. Z
czasów gdy mieszkał w Konoha nie zmienił się tylko pod jednym względem. Nadal
jest taki bezgranicznie i niezaprzeczalnie piękny.
- Ćśś - mruknęłam do
siebie wykonując rękami gest na uspokojenie. Tym oto sposobem planowałam
wyciszyć swoje myśli. Dodatkowo przydałoby się sprawić, aby już nie wróciły,
lecz to zdawało się niemożliwe. Musiałam się odświeżyć. Postanowiłam wejść w
głąb lasu i rozejrzeć się za jakimś strumykiem. Umyję się szybko, tak aby żaden
z nich nie zdążył się przebudzić. Z pewnością wzięliby to za próbę ucieczki - a
nie chciałam wystawiać zaufania Sasuke na próbę, zwłaszcza po tym co mu wczoraj
powiedziałam. Wyszło idealnie! I byłam z siebie dumna. Nie domyśli się, że to
Eizo jest sprawcą, a dodatkowo mam jego pełną sympatie. Niewiarygodne.
Otworzyłam plecak i
wyciągnęłam z niego szorty niebieskiego koloru oraz różowy podkoszulek.
Uznałam, że tym razem nikt się nie uczepi, więc zadowolona zaczęłam kierować
się w głąb lasu.
- Dokąd to? -
wzdrygnęłam się, gdy do moich uszu doszedł opanowany głos Juugo.
- Nie śpisz? -
spytałam oszołomiona. Przecież jeszcze przed chwilą to sprawdzałam...
Płowo-włosy pokręcił głową
z uśmiechem.
- Obudziłem się
chwilę temu.
Tak, jasne.
- Acha.
- Więc dokąd idziesz?
- powtórzył pytanie jednocześnie wkładając książkę do torby.
- Idę poszukać tylko
jakiegoś strumyka - wytłumaczyłam bez obaw. - Muszę się odświeżyć.
- Jak długo będziesz?
- Słucham?
- Pytałem się jak
długo będziesz?
No tak. Tego naprawdę się nie spodziewałam.
- Nie powinieneś się
mnie raczej spytać czy nie ucieknę? Albo co planuję? Możesz nawet zakpić z
mojej lekkomyślności i zapewnić mnie, że nie dam rady spełnić swojego wrogiego planu - rzuciłam
sarkastycznie robiąc przy tym niezadowoloną minę. Juugo posłał mi kolejny
uśmiech.
- Nie - odpowiedział.
– Wiem, że nie uciekniesz.
Ach, dobra. Tak.
Najwyraźniej w taki sposób odbywa się konwersację z pokręconymi członkami Taki.
Pokiwałam głową na znak zrozumienia (choć nic nie rozumiałam) i rzekłam:
- Będę za dziesięć
minut.
- OK.
I tyle. Gadka skończona.
Ten koleś był wyjątkowo mało rozmowny, ale nie przeszkadzało mi to. Uwielbiałam
tą jego tajemniczość, a zarazem bezpośredniość. Niby nie ma sensu, ale kiedy
się temu dokładnie przyjrzeć można znaleźć znaczenie.
Jest bezpośredni w tych
tajemniczych słowach, które wypowiada. Proste. Przynajmniej jak na moją logikę.
S A S
U K E
Cholerne światło! Tak
bardzo chciałem jeszcze spać. Po wczorajszej podróży (kłótniami z Sakurą,
wysłuchaniu jej narzekania, opinii, głupkowatych ripost i zgryźliwości) byłem
całkiem wykończony. Ale jak na złość musiałem się przebudzić. Promienie słońca
za bardzo mi doskwierały.
Zrezygnowany i lekko
zdenerwowany podniosłem się do pozycji siedzącej. Do stu piorunów! Moje plecy!
- A niech mnie! -
ryknąłem głośno zaciskając oczy z bólu. Oczywiście spotykałem się już z gorszą
dawką cierpienia. Ale nie jestem przyzwyczajony czuć coś takiego już z rana.
- Dzień dobry, Sasuke
- usłyszałem Juugo, który już najwyraźniej nie spał. Dopiero wtedy
przypomniałem sobie wczorajszą noc i zwierzenia Sakury, w które do teraz trudno
mi uwierzyć. Żeby tak nagle… Powiedziała mi praktycznie wszystko, tylko nie
dokładnie. Jednak postanowiłem, że sam wszystkiego się domyślę i to odkryję.
Zastanawiał mnie tylko jeden fakt - kto tak bardzo ją rani, że nie chce wrócić
do wioski?
- Cześć -
odpowiedziałem płowo-włosemu z opóźnionym zapłonem.
Instynktownie chciałem
spojrzeć na różowo-włosą, ale denerwowałem się coraz bardziej, bo nigdzie nie
mogłem jej dostrzec.
Serce podeszło mi pod
gardło, a tętno maksymalnie przyspieszyło.
- Gdzie, do licha
jest Sakura? – podniosłem ton. Juugo najwyraźniej miał trudności ze
znalezieniem sensu w moim wybuchu złości. Patrzył na mnie, jak na ostatniego
kretyna.
W końcu odchrząknął:
- Spokojnie Sasuke. Sakura
poszła do lasu, żeby się odświeżyć. Zaraz powinna wrócić.
Nie mogłem uwierzyć. Nie
mogłem, do cholery w to uwierzyć! Myślałem, że eksploduję. Czy on jest aż tak
głupi? Gwałtownie wstałem i zacząłem rozglądać się wokół, w końcu stanąłem nad
płowo-włosym.
- Postradałeś zmysły?
- wrzasnąłem. - Ona ucieknie!
- Nie ucieknie… - jęknął
znużony.
Zatkało mnie.
- Ma teraz idealną
okazję! Naprawdę myślisz, że jej nie wykorzysta?!
- Uspokój się. Jest
niedaleko. Poszła się tylko odświeżyć.
- Nic nie rozumiesz –
w akcie paniki zmierzwiłem sobie włosy. - Po lesie krążą oddziały z Konohy,
wszyscy jej szukają! A co jeśli kogoś spotka?
Dopiero teraz moje słowa go
wzruszyły. Poderwał się na nogi, a jego wzrok od razu spoważniał.
- Skąd to wiesz?
- Spotkałem ich!
Niedawno. Kiedy byliśmy jeszcze w kryjówce. Spotkałam tego jej... narzeczonego -
to słowa wypowiedziałem z wyraźną odrazą - Powiedział mi, że w lesie jest kilka
oddziałów..
- Czekaj - powiedział
zagubiony - Jak ty... jak ty z nim rozmawiałeś? Nie rozumiem...
- Nie poznał mnie. Przecież
kiedy porywaliśmy Sakurę miałem cały czas maskę na twarzy. W dodatku było
ciemno.
- I tak po prostu
porozmawiał z obcym?
- Kretyn, nieprawdaż?
– rozłożyłem podminowany ręcę.
- Nie mogłeś mi tego
powiedzieć?
- Nie miałem kiedy!
Bez zastanowienia wziąłem z
kabury kilka kunai i ruszyłem w głąb lasu poszukując najbliższego źródła wody -
skoro poszła się odświeżyć. Nadal nie mogłem tego pojąć! Byłem na maska
wściekły. Biegnąc po drodze uderzyłem w kilka drzew starając się rozładować
moje emocje.
Oby nie było za późno.
Zabiłbym się gdyby uciekła!
Nie może uciec... i tym bardziej nie mogą ją spotkać żadne jednostki ANBU z
Konohy.
- Sakura! -
zawołałem, gdy w końcu ujrzałem ją stojącą przy drzewie. Poprawiała koszulkę,
tak po prostu. Zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Zjawiłem się u niej w ciągu
sekundy i przygwoździłem do drzewa.
- Sasuke? - spytała
oszołomiona. Następnie syknęła z bólu, gdy przygniotłem ją mocniej. - Co ty...
- Na Boga, nigdy
więcej tak nie rób! - krzyknąłem. Jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
- Ale co ja...
- Myślisz, że możesz
ot tak się ode mnie oddalać? Jesteś więźniem do cholery, jesteś na mojej łasce!
Nie masz tutaj wolnej woli!
- Ale...
Na jej twarzy malowało się
coraz większe oszołomienie i strach. Z początku te obce dla niej uczucia nieco
mnie peszyły, ale rozzłoszczenie skutecznie eliminowało z drogi niepotrzebne
emocje.
- Posłuchaj! – zebrałem
w płucach powietrze. - Nigdy więcej nie oddalasz się ode mnie bez mojej zgody
lub wiedzy, rozumiemy się?
- Ale... ale ja tylko
poszłam się umy..
- Nie obchodzi mnie
to! - przerwałem jej, była coraz bardziej wystraszona. Kiedy pokiwała
posłusznie głową, zrobiło mi się trochę głupio, ale to wcale nie oznaczało, że
złość na nią natychmiast wyparowało.
Odsunąłem się od niej
gwałtownym ruchem. Sakura zgięła się w pół i zaczęła kasłać.
- Odbiło ci? – uniosła
wzrok. – Chcesz, żeby twój najlepszy Medyk zmarł na zawał?
- Powiedziałem ci coś!
- Mogłeś powiedzieć
wcześniej. Juugo zgodził się, żebym się oddaliła. Zresztą... o co ty się tak
denerwujesz? Nie widzę tu żadnego powodu do…
- Cholera! Wracaj do
Juugo i nie pokazuj mi się na oczy! - pokazałem palcem kierunek, w którym miała
się udać. Sakura prychnęła krzyżując ręce na piersi.
- Pierdol się -
rzuciła mimochodem. Pasma jej długich, różowych włosów przypadkowo musnęło
skórę na moich ramionach. - Znowu cię nie lubię! – dodała jeszcze, tupiąc nogą.
Westchnąłem cicho i
zrezygnowany ruszyłem za nią.
Nie tak to miało wyglądać…
S A K
U R A
Od razu kiedy dotarliśmy do
„kamiennego” miejsca po przestrzeni rozległ się chłodny i nie znający sprzeciwu
głos Sasuke:
- Zbierajcie
wszystko. Ruszamy dalej.
Wpakowawszy rzeczy do
plecaka, podjęłam się jego czujnych obserwacji. Co w niego, u licha wstąpiło? Przecież
opowiedziałam mu jaka jest moja sytuacja. Do Konohy nie wrócę - to pewne.
Dlaczego więc tak bardzo się wściekł?
Zauważyłam, że Juugo na
mnie patrzy. Odwzajemniłam spojrzenie, jednak moje było bardziej podejrzliwe.
- Nie zrozumiesz -
oznajmił mi z wyrzutem.
Prychnęłam. Od rana wszyscy
muszą mi psuć humor. A rano wydawało mi się, że dzisiejszym powodem do
narzekania będzie wyłącznie złośliwie strzelanie kości.
- Idziemy! - warknął
zniecierpliwiony Sasuke. Nie sprzeciwiałam się. Byłam zbyt przerażona. - Sakura
- zwrócił się do mnie.
- Co?
- Tak jak przedtem;
widzę cię cały czas obok siebie, rozumiesz?
- Tak, tak…
I ruszyliśmy. O dziwo
dalsza droga nie była tak długa jak się spodziewałam. Nasz bieg trwał może godzinę,
półtorej. No, ale ja oczywiście nie skupiałam się na tym. Patrzyłam na Sasuke i
nie mogłam się nadziwić jaki gniew go dzisiaj ogarnął. A zdawał się taki
spokojny i dobry. Nawet gdy mu dogryzałam tak się nie zdenerwował. Teraz to było
coś zupełnie innego.
Nie mogłam przestać
rozmyślać nad tym, co go doprowadziło do takiego stanu.
Nie zrozumiesz...
Juugo było stać tylko na
tyle? Dziwne.
Spojrzałam w dół i
zobaczyłam, że z każdą sekundą trawa na ziemi jest coraz rzadsza, aż w końcu
całkowicie zniknęła. Została tylko ciemna gleba. Z początku mnie to zdziwiło,
ale potem zdałam sobie sprawę, że to wyraźny znak, iż jesteśmy już na miejscu,
do którego zmierzamy.
I miałam rację! Chwilę
później zza kępy drzew wyłoniło się... miasteczko. Nie wiem czy mogłam to tak
nazwać. Dokładniej była to jedna uliczka, na której z obu stron były dziwne
domy... wyglądało to jak scenariusz z jakiegoś filmu o dzikim zachodzie.
W końcu stanęliśmy tuż
przed marnie wyglądającym płotem z otwartą furtką. Ten „marnie wyglądający”
płot otaczał całe mini-miasteczko.
- To tu - wyjaśnił Sasuke.
Idiota. Byłam wkurzona i to przez niego. Nie chcę. Nawet sam jego widok
sprawiał, że wskaźnik mojego samopoczucia spadał gwałtownie na dół. Nie
wspominając już o tym, że od rana wyje czerwonym alarmem.
- Juugo - zwróciłam
się do płowo-włosego. - Powiesz mi co będziemy tu robić?
Widziałam jak kątem oka
spogląda na Sasuke, aby zobaczyć co on o tym sądzi. O rzesz ty… co to ma być! Sasuke
pełni tu rolę króla, czy jak?
- Jesteśmy tu, bo
szeryf miasta nas o to poprosił.
-
Szeryf? - czyżbym miała racje? Dziki zachód? Kowboje? I tysiące
pięknych koni?
- Tak. Musimy go tak
nazywać. Zapewne podejrzewasz czemu.
Pokiwałam głową na znak
zrozumienia. Fan dzikiego zachodu - do przewidzenia.
- A dlaczego was o to
poprosił?
- Dowiesz się -
wtrącił Sasuke. Miałam tego dość!
- Rozmawiałam z
Juugo.
- Tak, to bardzo
interesujące.
Acha, więc teraz myślał, że
się przed nim chwaliłam? Cha! Akurat już udało mi się połączyć więzią z jednym
z jego towarzyszy.
Sasuke przyglądał mi się
chwilę, a potem pomaszerował w kierunku furtki. Ja i Juugo byliśmy tuż za nim.
Miasto naprawdę przypominało dziki zachód. Zniszczone domy, zaniedbane bary,
wszystko kojarzyło się z jednym. Przechodząc ulicami zajrzałam do środka jednej
knajpki, gdzie drzwi były szeroko otwarte. Zatkało mnie. Przy okrągłych stołach
siedzieli sami tędzy mężczyźni, nieschludnie ubrani, popijający zimne piwo.
- Nawet mieszkańcy? -
spytałam samą siebie, ale Juugo usłyszał to i odpowiedział mi:
- Tak, dziwne prawda?
- Bardzo.
- Historia tego
miasta jest bardzo krótka.
- To znaczy? -
zaciekawiłam się.
- Natsuo, szeryf
całego miasta, zbudował go z towarzyszami pięć lat temu.
- Pięć lat temu?
- To nie jest stare
miasto, ono tak specjalnie wygląda. Taki efekt chciał osiągnąć Natsuo. Wkrótce
wprowadzili się tu inni zainteresowani, a miasto ogłosiło pozycję neutralnego, dzięki
czemu nie muszą martwić się o żadne ataki, zwłaszcza po rozpadzie Akatsuki -
mówił spokojnie, tym razem nawet nie zważając na minę Sasuke, która i tak była
kamienna.
- A skąd wy ich
znacie? I czemu dla nich pracujecie?
- Nie pracujemy.
Natsuo oferuje wielkie pieniądze za węszenie, wyszukiwanie, i tym podobne.
Wszystko po to, aby być pewnym, że jego miastu nic nie grozi. Nadal boi się
pozostałych członków Akatsuki...
- Przecież jest
neutralny - zauważyłam.
- Myślisz, że oni
zwracaliby na to uwagę?
- Zapewne nie.
- Właśnie, a on
strasznie uwielbia to miasta. Teoretycznie jest złe, ale wprowadza się do niego
sporo ludzi.
Było to dla mnie dziwne.
Kto by chciał żyć w takim miejscu i nic nie robić? I jeszcze to towarzystwo... tym
facetom źle patrzyło się z oczu. Po za tym za każdym razem kiedy któregoś
mijaliśmy, patrzył na mnie jakbym w ogóle nie miała prawa tu przebywać, albo co
najmniej świeciłabym się na kilka kolorów.
- Zastanawiasz się
czemu tak na ciebie patrzą? - spytał nagle Juugo.
- Czy ty nie umiesz
przypadkiem czytać w myślach? - rzuciłam z sarkazmem, ale mając uśmiech na
twarzy.
Odwzajemnił go.
- Wyczytałem to z
twojej twarzy. I nie dziw się. Jesteś tu jedyną kobietą, w tej chwili.
- Słucham? - zatkało
mnie. - Jak to?
- Najważniejsza
zasada tego miasta: zero kobiet.
Kolejna rzecz, która była
tu dla mnie nierozumiana.
- Kim jest ten
Natsuo?
- Niby Ninja, ale
mało co umie. Nikt tu nic nie umie. To jakby zwykli ludzie posiadający tylko
podstawowe umiejętności. I to nie wszyscy. Jakby to powiedzieć… -
przerwał na chwilę przytykając rękę do brody i rozglądając się. - W tym miejscu
królują dwie podstawowe zasady.
- Jakie?
- Lenistwo i seks -
odezwał się poważny głos Sasuke, który bezczelnie przerwał płowo-włosemu. Byłam
na niego zła, to prawda, ale ciekawiło mnie to miejsce i chciałam się jak
najwięcej dowiedzieć - tym bardziej, że jedno mi tu nie pasowało.
- Seks? Ale
przecież... nie ma kobiet. Więc jak ...
- Porywają,
sprowadzają, gdy jakaś przyjdzie to korzystają.
Dlatego „złe miasto”?
Zapewne. Ten szeryf to jakiś idiota. Jak tyle złych myśli może przyjść na myśl
jednemu człowiekowi? Z każdym ich słowem lękałam się coraz bardziej. Patrzyłam
tylko na tych mężczyzn i na to jak szepczą coś między sobą wytykając mnie
palcami.
- Traktują kobiety
jak obiekt do zabawy- mówił dalej - Dlatego trzymaj się nas i uważaj. Chyba już
rozumiesz dlaczego toczyłem wojnę o twój strój. Nie wiem co by się stało,
gdybyś wkroczyło tutaj tak ubrana.
Patrzyłam na Sasuke. Jak
idzie spoglądając przed siebie. Co chwila tylko kątem oka patrzył podejrzliwie
na mieszkańców. Mój umysł opanował wszechogarniający wstyd. Zrozumiałam w
jednej chwili, że Uchiha najprościej w świecie się... martwił. Może zbyt mocno
powiedziane? Ale w każdym razie nie chciał, aby coś mi się stało. A może nie
chciał mieć problemów? Tego bym się po nim spodziewała, bo ta pierwsza wersja
wydawała się mało prawdopodobna.
- Rozumiem -
przyznałam i zadecydowałam, że przedstawię mu swoje myśli. - Chciałeś uniknąć
problemów?
- Tak - wyjąkał i
nagle skręcił do jednego z budynków. Podreptałam za nim uprzednio obdarowując
zniesmaczonym spojrzeniem dwójkę mężczyzn stojących niedaleko. Widząc mój wzrok
zagwizdali i pomachali mi.
Żałosne.
- Nie patrz na nich -
upomniał mnie Sasuke. - Potraktują to jeszcze jako zaproszenie.
- Jasne, rozumiem.
Uchiha zapukał w drzwi do
największego i najbardziej zabrudzonego budynku na ulicy. W oknie wisiała żółta
gwiazdka, która lekko kołysała się pod wpływem wiatru - może dlatego, że okno
było wybite. To miejsce nie podobało mi się coraz bardziej.
Głośne skrzypnięcie. I po kilku
sekundach moim oczom ukazała się stara, pomarszczona twarz z zarostem. To
Natsuo. Był naprawdę wysoki, prawie o głowę wyższy od Sasuke. Żeby dokładnie
przeanalizować jego obliczę, musiałam naprawdę wysoko unieść głowę.
- Sasuke Uchiha -
powiedział sympatycznie patrząc na czarno-włosego. - Czekałem na ciebie.
W ręku trzymał palącego się
papierosa, a jego małe piwne oczy wyglądały na zmęczone i wykończone życiem.
Strój mówił sam za siebie. Cały podarty, w szarych barwach. Ubrane miał krótkie
brązowe spodnie i pokiereszowaną koszulę tego samego koloru, jednak w
jaśniejszym odcieniu. W porównaniu z innymi mieszkańcami jakich miałam okazję zobaczyć
był szczupły i chyba zawdzięczał to wzrostowi.
Kiedy spojrzał na mnie,
moje ciało przeszyły dreszcze.
- A kogo my tu mamy?
- zapytał z entuzjazmem próbując dotknąć mój policzek, jednak nim to nastąpiło
Sasuke chwycił jego rękę i mocno ścisnął.
- Jest tu ze mną -
wyjaśnił groźnie.
- Za ile ją
sprzedasz?
- Słucham? -
wtrąciłam zaskoczona. Natuso uśmiechnął się do mnie i popatrzył z przekąsem na
moje piersi.
- Natsuo - warknął
Uchiha. - Ona nie jest na sprzedaż.... jest moja.
Jego rozochocona mina
natychmiast zrzedła. Postanowiłam siedzieć cicho, nie chciałam nic zrujnować...
Czego ja mogłam spodziewać się po Sasuke? Obawiałam się, że gdybym teraz
zaczęła kolejne pyskówki, on złośliwie „sprzedałby” mnie temu… sympatycznemu mężczyźnie,
który stał przed nami.
- Szkoda - jęknął. -
Moi kompani bardzo by się ucieszyli. Ładniutką sobie znalazłeś, nie ma co.
Ciekawiło mnie co miał na
myśli Uchiha mówić, że jestem jego. Kiedy tylko ten obrzydliwiec zniknie mi z
oczu, zapytam się o co chodzi.
- Ta.
- Jeśli byś się
rozmyślił co do niej, daj znać.
- Jasne. A teraz mów,
o co dokładnie chodzi i gdzie ich mogę znaleźć.
- Dobrze więc… -
mężczyzna przerwał i wziął głęboki wdech. - Południami siedzą w knajpce, a
nocują w tym oto hotelu – wysunął palec wskazujący, pokazując jakąś przestrzeń
za nami. Wszyscy w trójkę spojrzeliśmy do tyłu.
- Hotel - mruknęłam
do siebie jeszcze bardziej zniechęcona. Była to rudera. Tabliczka, na której
widniał napis „Pod promieniami słońca” wyglądała tak, jakby zaraz miała spaść z
hukiem na ziemie. Budynek był najwyższy ze wszystkich na ulicy, pewnie dlatego,
że tu była możliwość noclegowania. Jeśli usłyszę dzisiejszego dnia od Uchihy,
że to właśnie tu spędzę noc - zabiję się. Właściwie stosując taką strategię,
moja śmierć byłaby pewna. Tu każdy budynek prezentował się tak samo mizernie.
Miałam jeszcze jedno „ale”.
Dlaczego ja nie wiem o kim oni mówią?
- Gdzie znajdują się
teraz? - zapytał Sasuke.
Natsuo spojrzał na tak samo
obrzydliwie wyglądający zegarek co on.
- Jest południe,
także będą siedzieć w knajpie.
- Sprawdzimy to.
- Mam nadzieję.
Dzisiaj przyjdź po część należącej ci się sumy. To „na zachętę”, kiedy ich stąd
wygonicie dostaniesz resztę.
- Rozumiem. Gdzie
załatwiłeś nam nocleg?
- Zaraz obok tego
hotelu.
Od razu się obróciłam by
ocenić jego stan. Niestety rozczarowałam się - ta noc będzie należała do
najgorszych.
- Cudownie –
szepnęłam do siebie.
- Laleczce się coś
nie podoba? – Natuso niespodziewanie zbliżył się do mnie, tak że fetor dymu
papierosowego natychmiast zaatakował moje nozdrza. - Jeśli chcesz, możesz
przenocować u mnie, gwarantuję ci o wiele więcej wrażeń.
- Natsuo! – Sasuke zakrył
mnie swoim ciałem. - Powstrzymaj się od takich tekstów.
- Ona sama się prosi
- mruknął niezadowolony.
- Idź już – Sasuke skwitował
go machnięciem ręki, a Natsuo z cichym bełkotem wszedł z powrotem do środka.
Odetchnęłam z ulgą.
S A S
U K E
- Mówiłem ci, żebyś
bardziej uważała na to, co mówisz. Oni wszystko traktują jak zaproszenie do
łóżka – gdy maszerowaliśmy uliczką, prawiłem Sakurze długie kazania.
- Nie wiedziałam, że
aż tak… - wykrztusiła niedosłyszalnie.
- Następnym razem
mnie słuchaj.
Wlepiona w Sakurę
spojrzenia mężczyzn doprowadzały mnie do obłędu. Owszem, byłem na to
przygotowany. Jednak w momencie, gdy podejmowałem decyzję, nie miałem bladego
pojęcia, że będzie grało mi to na nerwach.
- Trzymaj się cały
czas mnie - mówiłem dalej. – Ludzie Natsuo dobrze mnie znają i póki wiedzą, że
jesteś ze mną, nie odważą się zbliżyć.
- Dobra. Po prostu
nie jestem przyzwyczajona do takiego otoczenia. Muszę przywyknąć do przesympatycznego
pana, który ma trochę straszliwy pogląd na świat. Ach, właśnie!- nagle ją
olśniło. Coś wewnątrz podszeptało mi, że z tego ziarna rozkwitną same problemy.
- Co?
- Powiedziałeś, że
jestem „twoja”. Co miałeś na myśli?
Moja intuicja nigdy mnie
nie zawodzi.
Zawiódł mnie za to mój umysł,
nie potrafiąc wymyślić nic sensownego. Wlepiłem w nią bezmyślny wzrok, czekając
aż coś w końcu wymsknie się z moich ust.
- Powiedz mi wprost i
tyle – ponaglała mnie.
Jej twarz na początku
wyrażała intensywne myślenie.
- No mówił, że... - z
czasem jednak nabrała coraz to groźniejszego wyrazu. - Ty...
- Już rozumiesz?
- Powiedziałeś mu, że
jestem twoją dziwką?! - ryknęła tak głośno, że kilkoro mężczyzn o nad wyraz
pobudzonym popędzie seksualnym skoncentrowało na nas swoją uwagę. - Obiło ci? Jak
mogłeś tak powiedzieć?
Chciałem chwycić jej
nadgarstek, ale udało jej się umknąć.
- Uspokój się - syknąłem.
– Gdybym tego nie powiedział, Natsuo nieprzerwanie targowałby się i namawiał do
tego, abym zostawił cię pod jego opieką.
Moje słowa najwyraźniej jej
nie przekonały.
- Sprzedać mnie? Co
to w ogóle za miasto? Za słownictwo? Kobieta nie jest na sprzedaż! Nie mogę
uwierzyć, że na świecie istnieje coś tak paskudnego i okrutnego zarazem!
- Ciszej.
- Nie jestem twoją dziwką!
- warknęła, a nasze twarze niemal się stykały. Czułam na sobie jej
przyśpieszony oddech i wyraźnie dostrzegałem żarzące się w jej oczach węgle.
- Sakura - wtrącił
Juugo; mój zbawiciel. - Sasuke zrobił to, żeby uchronić cię przed Natsuo. Teraz
jest bezpieczna. On, ani jego ludzie nie będę ryzykowali gniewem Sasuke, aby
cię zdobyć.
- Sasuke ma gdzieś co
się ze mną stanie! Wolę chyba żyć z myślą, że zaraz może dorwać mnie jakiś inny
mężczyzna, niż mieć opinię puszczalskiej kobiety Sasuke!
- Nie uwierzysz
osobie, która czyta ludzie emocje?
Nadal nie była przekonana.
Pokręciła tylko uparcie głową.
- To powinnaś uwierzyć.
Zawsze przekręcasz wszystko tak, żeby tobie wyszło na najgorsze.
Musiałem się wtrącić:
- Skończmy już tą dyskusję.
Poza tym zabroniłem ci odczytywania moich emocji, a tym bardziej zdradzania je
osobą takim jak ona.
- Wybacz, ale
starałem się jej to wytłumaczyć.
Sakura zrobiła się nagle
cała czerwona. Może zrozumiała, że nie potrzebnie się złościła. Duma jednak nie
pozwoli jej się do tego przyznać.
- To po co mnie tu
zabrałeś? - spytała mnie zniecierpliwiona.
- W razie wypadku...
- Jakiego wypadku?
- Do licha, Sakura - syknąłem
przyciągając ją bliżej. - Są tu dwaj członkowie Akatsuki, to dlatego Natsuo nas
wezwał. Nie wiadomo co im strzeli do głowy.
Jej mina z początku
zdumiona, zaczęła się z każdą sekundą uspokajać.
- Mogłeś wcześniej
powiedzieć...
- Nie miałem kied. -
moja standardowa wymówka, ale podziałała, bo Sakura nic więcej już nie
powiedziała. Po chwili milczenia ponownie chwyciłem jej nadgarstek i całą
trójką zaczęliśmy kierować się w stronę „Hotelu pod promieniami słońca”. To
miasto i atmosfera również nie przypadła mi do gustu. Tym bardziej, że była tu
Haruno. A ja przez to byłam strasznie wściekły. Te spojrzenia i teksty Natsuo
wywołały u mnie olbrzymią ilość nieznanych mi dotąd uczuć. Zauważyłem, że wraz
z pojawieniem się Sakury tych uczuć jest coraz więcej…
Była słabą, nieśmiałą i
działającą na nerwy dziewczynką, a teraz?
Kim ona jest do cholery?
Ohayo :D
OdpowiedzUsuńNie, nie podobało mi się jak faceci reagowali na widok Sakury. Nie, nie, nie! Czy ci mężczyźni mają mózg, żeby kobietę w ten sposób traktować? Sasuke powiedział, że jest jego... w pierwszej chwili wydawało mi się, iż może mówi tak w sensie, że jest jego dziewczyną, żoną, narzeczoną czy coś... a tu chodziło o dziwkę. :o Trochę stracił w moich oczach, ale można to usprawiedliwić tą troską, chyba...
Podoba mi się ta otwartość i szczerość Haruno, zachowuje się zupełnie inaczej niż przy Eizo! Tak trzymać!
Juugo - lubię gościa. :3
sorry, ale sakura była uczennicą piatej, silna kobieta, a robisz z niej chuchro umiejące tylko leczyć...eh
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Co z jej nadludzką siłą?
Usuń