środa, 31 października 2012

Rozdział 24



Kiedy słonce będzie w  swojej najwyższej świetlności i na zegarach wybije południe, wszyscy ninja zebrani w wiosce mają stawić się na arenie numer pięć. Nasza drużyna postępowała zgodnie według tych zasad i na miejscu znaleźliśmy się już kilka minut przed wyznaczoną godziną. Całość zdawała się być idealna. Oczekiwane tłumy ludzi, głośne hałasy i stoiska z  różnym jedzeniem, którego pragniemy w czasie oglądania jakieś walki.
 - Hamburgery! - ucieszył się Sugeitsu oblepiając handlującego mężczyznę wzrokiem domagającym się sporej ilości towaru. Uchiha, jak i reszta pokręcili z politowaniem głową.
 - Daj już spokój, nie przyszliśmy tu jeść. - warknął upominająco i przyśpieszył przedzierając się przez uparcie stojących ludzi.
Gdy już nareszcie znaleźliśmy się na poszukiwanej przez nas  arenie, znalezienie miejsca okazało się równie trudne co dotarcie tutaj. W momencie, kiedy powiadomiono nas, iż spotkanie odbędzie się na arenie, wyobrażałam sobie olbrzymią estradę na podobieństwo stadionu piłkarskiego lub teatru w Grecji. Jednak pomyliłam się, i nie sądziłam, że tak znacząco.  'Arena' według Yuki, to inaczej kawał ziemi, którą ogradzał wysoki drewniany płot. Na środku całej polany znajdował się długi stół, a zasiadali przy nim organizatorzy tego całego fiasko. Trzech mężczyzn w podeszłym wieku i dwie nieco młodziej wyglądające kobiety. Zdawali się być poważni i surowi. Sępim wzrokiem przeglądali papiery i w szybkim tempie kartkowali wielką księgę, której zaciekawienie treścią dotarło do każdego patrzącego. Wokół całych dwudziestu metrów kwadratowych zebrani byli ninja, dobijając się jak najbliżej płotu. Tace również było ciężko, ale dzięki Sasuke i jego groźnemu spojrzeniu znaleźliśmy się tuż przy wejściu. Różnica jaka panowała między miejscem dla rady, a miejscem dla uczestników była taka, iż pole organizatorów było ośnieżone, nasza przestrzeń z kolei pełna śniegu, a kilka metrów za nami znajdowało się już wejście na ulice wioski. Westchnęłam. Czy to tutaj odbywać będą się wszystkie starcia? Nie tak to sobie wyobrażam. Ale skoro to jest 'arena' numer pięć to mogło sugerować jedynie większą ilość takich miejscówek.
 - Coś nie tak? - zapytał szorstko Sasuke przyglądając się wyrazowi mojej twarzy. - Jeśli chcesz możesz wrócić do hotelu, i tak nie będziecie walczyć.
Prychnęłam.
 - To dopiero rozpoczęcie, teraz przedstawią nam zasady i sprawy organizacyjne, walki bedą później.
 - Mogę ci opowiedzieć wszystkie zasady jak wrócę.
 - Tak ci przeszkadza moje towarzystwo? - burknęłam niezadowolona odwracając wzrok, Uchiha zlekceważył to i powrócił do poprzedniej czynności, czyli przyglądaniu się poczynianią organizatorów. Szczerze, nie było to zbyt interesujące zajęcie.
 - Dlaczego nie mogę walczyć? - z pełnym wyrzutów wyrazem twarzy kurczowo chwyciłam płot i ponownie popadłam w trans. Jeden mężczyzna szeptał coś do ucha przyjaciela, kobiety z grymasem na twarzy popijały kawę, a Sasuke zerknął na mnie beznamiętnie, jednak nie było w tym tego chłodu co zawsze. Wzmocniłam uścisk i przełykając ślinkę czekałam na jego odpowiedź.
 - Przypomnij sobie co wczoraj zrobiłaś. - rzucił jakby nigdy nic, wkładając ręce do kieszeni płaszcza. Wzdrygnęłam się i rozpoczęłam fazę przeszukiwania moich wspomnień i myśli. Doszła do mnie pewna propozycja, ale nie pasowała mi do pewnej rzeczy.
 - Przecież powiedziałeś, że nie masz mi tego za złe ..to była zemsta. - zauważyłam oburzona. Kiedy skończyłam wypowiedź coś we mnie tknęło, zignorowałam to jednak i ukryłam swoje  zaskoczenie.
 - To nie zmienia faktu, że ciągle pakujesz się w jakieś kłopoty. Myślisz, że Natsuo tak po prostu zapomnij o tym co zrobiłaś, będzie szukał czegokolwiek by odzyskać szacunek.
 - No i co z tego? Jest słaby, kiedy przyjdzie zrobię mu  to samo co wczoraj.
Sasuke na moje słowa uśmiechnął się kpiąco.
 - Lepiej doceniaj swoich przeciwników. - oznajmił. Zamarłam. W końcu miał rację, ostatnim razem to właśnie ta pewność siebie mnie zgubiła. To dlatego ostatnio przegrałam, spuściłam wzrok dając mu tym samym znak, iż jego słowa do mnie przemówiły.
 - To i tak nie tłumaczy dlaczego nie mogę wziąć udziału w walkach tutaj. - mruknęłam niechętnie.
 - Wystarczy twój dar pakowania się w kłopoty. Znowu do głowy wpadnie ci coś głupiego i ...
 - Nic mi nie wpadnie!
 - Słyszałem to już milion razy. - przewrócił oczami. - Mówiłaś tak kiedy byliśmy w mieście Natuso, a jak cię znalazłem dowiedziałem się, że z nim walczyłaś, mówiłaś tak kiedy szłaś się przejść, a jak cię znalazłem próbowałaś zaatakować Madare i ...
 - A czy to moja wina, że mnie zaczepił!? - wrzasnęłam tak głośno, że kilka ludzi stojących obok spojrzało na mnie karcącym wzrokiem. Ale mnie nie obchodziło, że pragnęli ciszy i skupienia, ponieważ z niecierpliwością czekali na słowa organizatorów. Miałam to gdzieś. Teraz liczyło się tylko by dowieść prawdy Sasuke.
 - Skoro cię zaczepił, to znak, że czymś go wkurzyłaś. Tym bardziej nie mogę mieszać cię w takie sprawy. - powiedział. Zacisnęłam pięści i z wielkim trudem popychając bez przejęcia trzy malutkie kobiety stanęłam przed nim.
 - Powiedział, że jestem słaba, może lepszym wyjściem było by udowodnienie mu, że nie ma racji, nie sądzisz?
Myślałam, że choć trochę przekonam go do mojego toku myślenia. Jednak jego mina wyrażała większą kpinę niż zazwyczaj.
 - Oszalałaś. - skitował tylko i odsunął mnie delikatnie w bok. Chciałam coś dodać i dokończyć tą konwersacje tak aby stanęło na moim, jednak kątem oka zauważyłam jak jeden z organizatorów wstaje, a wszystkich ludzi wokół nagle ogarnia denerwująca cisza. Każdy z zimną krwią patrzył na mężczyznę, który właśnie chwycił do ręki niebieski mikrofon. Na polane natychmiast wbiegło trzech chłopców w podartych ubraniach. Każdy z nich zajął się nastawianiem dwóch mizernie wyglądających głośniczków, wielkością odrobinę przekraczającą moją dłoń.
 - Super. - jęknęłam niezadowolona. Zerknęłam za siebie i nigdzie nie mogłam dostrzec Sugeitsu, Karin ani Juugo. Gdzie oni zniknęli? Przecież jeszcze niedawno stali tuż za mną. Przeniosłam wzrok na Sasuke. Wyglądał tak intrygująco i pięknie. Światło słoneczne, które dzisiaj delikatnie przedzierało się przez gęste chmury idealnie mieniło się na jego jasnej karnacji. Na chwilę odpłynęłam. Ale doszło do mnie głośne odchrząknięcie. Nie pozostało mi nic innego jak pożyczyć taktykę od Uchihy i również zamienić się w śmiertelnie poważną.
 - Witam wszystkich w Yuki. - rozpoczął niezwykle dziecinnym głosem. Mężczyzna wyglądał na poważnego. Siwa czupryna, czarny garnitur. Spodziewałam się grubego, pełnego stanowczości głosu. Tym czasem organizator podrapał się po głowie i wymamrotał coś cicho. Było po nim widać, że sam do końca nie wie co ma mówić. - Jak wiecie dzisiaj rozpoczynają się pojedynki ninja. Cieszymy się z tak dużego zainteresowania tym wydarzeniem. Chciałbym wam teraz w krótkiej wersji przedstawić zasady i regulamin. Zaszły pewnie zmiany, więc radził bym słuchać uważnie nawet i tym co brali już udział w naszym turnieju. - zakończył i wziął głęboki oddech. Sasuke wzdrygnął się jakby zmiana pozycji miała mu pomóc w zrozumieniu słów mężczyzny. Siwowłosy podniósł z biurka kilka kartek i ułożył je w wygodnej dla siebie pozycji.
 - Nie ma żadnych drużyn, nie potrzebujemy żadnej listy uczestników. Większość zasad tworzycie wy. Moja współpracownica, Mira... - przerwał i z dumą wskazał na siedzącą tuż obok blondynkę. - Zaraz wybierze spośród zebranych człowieka, który oficjalnie rozpocznie ten turniej. Stanie on na środku areny,  a jeden odważny wzniesie do góry swoją broń dając mu tym samym znak, iż chce się z nim zmierzyć. Jeśli ochotników będzie więcej, wybraniec wybierze jednego z nich. Jedyne o co prosimy to zachowanie spokoju podczas walk i o postępowanie według tych zasad. Proszę nie robić żadnej afery jeśli ten z, którym będzie chcieli się zmierzyć wytypuje kogoś innego na przeciwnika. Jedno jest pewne. Stojący na arenie nie może wskazać kogoś kto nie uniósł swojej broni do góry.
 - Proste. - usłyszałam cichy szept Sasuke, który słuchał słów z coraz większa determinacją. Bałam się, że być może zechce zmierzyć się już na początku z wybranym. Lub co gorsza, to on zostanie wybrany.
Mój uścisk wzmocnił się jeszcze bardziej. Być może za chwilę rozgniotę ten płot, ale nie dbałam o to. Moje ciało zaczęło lekko drżeć. Co jeśli Sasuke również przeceni swoje umiejętności, a nie doceni ich ze strony wroga? Wstrzymałam oddech. Czekałam bowiem tylko na jego ruch. Wolałam nie pytać, nie chciałam jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.
Nagle mężczyzna, który dotąd trudził się nad znalezieniem słów w głowie usiadł z powrotem na miejsce i schował trzymane przez siebie dokumenty. Jego pozycję natomiast zajęła Mira, ubrana w eleganckie czerwone kimono. Niebieskooka była naprawdę ładna. Śniadna cera, blond włosy i niezwykła jasność oczu, która raziła nawet z dalekiej odległości.
 - Witam. - zaczęła w podobny sposób co poprzednik, lecz jej głos brzmiał bardziej zdecydowanie i surowo. - Dzisiaj spośród całego tłumu wyznaczę tego, który  dosięgnie zaszczytu otwarcia tegorocznego turnieju. Zanim to jednak nastąpi pragnę przypomnieć, iż walki odbywać się będą od dwunastej w południe do godziny siedemnastej. Wioska nie ponosi odpowiedzialności za poważne rany lub śmierć uczestnika. To wy ustalacie liczbę przeciwników i może być nawet stu na jednego, lecz tylko za zgodą obu stron. - obdarowała wszystkich dookoła swoim pięknym i szerokim uśmiechem. Kilku ninj'ów wydało z siebie jęk zadowolenia, na co Mira jedynie zaśmiała się i zaraz potem spoważniała by powrócić do swoich obowiązków.
 - Zrobię to szybko. - oznajmiła. - Proszę wstrzymać się z pretensjami, to decyzja zupełnie spontaniczna.
Każdy stojący w tej jednej sekundzie zacisnął pięści i starał zrobić się wszystko aby jakimś cudem anielska bogini zwróciła na niego uwagę. Ku memu zdziwieniu Sasuke jednak wykonał kilka kroków w tył puszczając przed siebie dwóch ucieszonych ninja z katanami gotowymi do podniesienia. Spojrzenia moje i czarnowłosego na chwilę się spotkały więc od razu pokazałam mu jak bardzo nie rozumiem jego zachowania. Jednak na moją reakcje Uchiha chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
 - Sasuke, co ty ... ? - zaczęłam, jednak widząc zupełny brak zainteresowania z jego strony zamilkłam i czekałam na rozwój sytuacji. Prędzej czy później kłębiące się w mojej głowie pytania znajdą odpowiedzi.
Uporczywie przeciskaliśmy się przez zażarcie stojące w miejscu tłumy, słuchając rzucanych obelg dotyczących naszego zachowania. Chwilę potem usłyszałam głośne brawa, które sugerowały, iż właśnie na arenie stawił się nowy wybraniec. Odwróciłam się, jednak zobaczenie coś przez tak wysokich ludzi było niemożliwe. Kilka sekund poźniej razem z Sasuke wyszliśmy w końcu z nadmiaru zebranych. To niesamowite jaką ulgę poczułam, czując w sobie tak wiele świeżego powietrza.
 - Co ty robisz!? - nie należałam do osób cierpliwych. Moje wyrzuty musiały niemal natychmiast ujrzeć światło dzienne i dotrzeć do Uchihy. On jedynie burknął i z niechęcią odwrócił wzrok.
 - Nie mam zamiaru walczyć z kimś takim.
 - Z kimś takim? Nawet nie wiesz kto został wybrany, przecież ...
 - Nie obchodzi mnie kto został wybrany. Czekam, aż zjawi się ktoś silny, ktoś kto będzie stanowił dla mnie godnego przeciwnika. - mówił z przejęciem odruchowo wlepiając wzrok w kupkę ninja stojącą niedaleko. - Większość tych ludzi to amatorzy. Nie mam zamiaru tracić na nich czas.
 - Teraz to ty jesteś zbyt pewny siebie. - skomentowałam złośliwie. - Może akurat ten, który został teraz wybrany okażę się dobrych przeciwnikiem.
 - Jeśli tak się stanie, ta plotka rozniesie się po całej Yuki - gwarantuje ci to. Poza tym prosiłem Sugeitsu, żeby powiadamiał mnie o stanach walk.
Zamilkłam. Jak na zawołanie spośród sporej chmary zebranych wyłoniła się reszta naszej drużyny. Karin wyglądała na niezadowoloną i pełną zmęczenia, Sugeitsu szedł z szerokim uśmiechem na twarzy, a Juugo, jak to Juugo beznamiętnie stawiał kroki przed siebie.
 - Ale emocje! - krzyknął szczęśliwie białowłosy. - Ten koleś, którego wybrali w ogóle nie wygląda na silnego przeciwnika, Sasuke. Podsłyszałem, że jest dopiero początkującym.
 - Więc nic tu po nas. - mruknął lider i wskazał palcem na pobliską knajpę. Nie dało się przeoczyć błysku w oczach Sugeitsu, kiedy ukazało nam się olbrzymie zdjęcie hamburgera na szybie sklepu.
 - O tak!
***
 - Pycha. - może i dla Sugeitsu była to pycha, jednak dla mnie prawdziwa masakra. Nienawidziłam takiego typu jedzenia, jednak mój brzuch z olbrzymia stanowczością domagał się pożywienia. Musiałam go zaspokoić, tym bardziej, że alarmował mnie denerwującymi dźwiękami. W momencie kiedy wybierałem tą knajpkę nie sądziłem, że będzie brakowało tu sałatek, lub chociaż by pospolitego ramenu.
Sakura siedziała na przeciwko i w wielkim zamyśleniu przyglądała się porcją frytek. Nad czym tak dumała? Dlaczego smażone kawałki ziemniaka nie zamienią się w kosmitów odzianych w kolorowe trampki? Eh. Skarciłem się w myślach za tak bezsensowne skojarzenie i pochłonąłem kolejny gryz kurczaka. Udział w tym turnieju naprawdę zdawał mi się być beznadziejnym pomysłem. Bo niby w czym ma mi to pomóc? Nie zdobędę żadnego doświadczenia czekając na silnego przeciwnika - o ile w ogóle taki się zdarzy.
 - Ile będziemy tak siedzieć? - spytała Karin, która jakimś cudem nadal utrzymywała się wśród oprzytomniałych. Juugo wzruszył zniechęcony ramionami i wlepił we mnie wzrok tak jakbym miał mu w czymś pomóc. Niech zapomni! Nie musieli iść ze mną, nikt im nie kazała. Ja jedynie proponowałem, a to, że żaden z członków nie wyraził sprzeciwu, to ich strata. Najbardziej jednak przejmowałem się Sakurą. Do teraz pamiętam to szczęście i błysk w jej oczach, kiedy pozwoliłem udać się jej na zebranie. Trochę zbladło razem z ogłoszeniem misji, zniknęło całkowicie, kiedy oznajmiłem jej swoje postanowienie względem Eizo - dziwne. Czyżby naprawdę ją to dotknęło? Dlaczego miała by nie chcieć żyć z narzeczonym w jednym pokoju? Dlaczego ja  w ogóle o tym myślę?
 - Mam iść zobaczyć jak wygląda stan na arenie? - usłyszałem cichy szept Sugeitsu, który zdążył pochłonąć już całą swoją porcję.
 - Możesz iść, mnie to obojętne. - odpowiedziałem.
 - Jesteś teraz gotowy na walkę?
 - Jestem zawsze gotowy.
 - Więc mogę sprawdzić? - niby mówił od niechcenia, jednak widziałem w nim iskierkę nadziei związaną z opuszczeniem tego miejsca. To dziwne, ale miałem wrażenie, że cały ten turniej każdemu odebrał humor i ...apetyt.
Dopiero teraz zauważyłem mnóstwo jedzenia na talerzach kompanów, za wyjątkiem białowłosego.
 - Idź. - powiedział przypominawszy sobie, iż Sugeitsu nadal stoi nade mną i czeka na odpowiedź. Od razu rzucił się do wyjścia posyłając Sakurze delikatny uśmiech.
 - Ja chyba też pójdę. - szepnęła nagle zawstydzona. Razem z Karin spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
 - Dokąd?
 - Przejść się. Zobaczę co tutaj jest, może znajdę jakąś lepszą knajpę, poza tym chcę się wybrać nad to jezioro.
 - Jezioro? - zainteresowała się czerwonowłosa. - Tu jest jezioro?
 - No tak, ale bardzo małe. W dodatku zamarznięte. - mruknęła i popatrzyła na mnie czekając na wyrok. Westchnąłem. Co mogłem zrobić w takiej sytuacji? Nie zgadzając się napotkały by mnie kolejne pretensje typu 'Dlaczego mi nie ufasz?' 'Przecież nic nie zrobię'. Kiedy mi chodziło zupełnie o coś innego. Tak właściwie nie wiedziałem do końca, o co. Byłem jednak pewny, że ufam Sakurze i doskonale zdaję się sprawę z tego, iż nie odważy się uciec. Tylko ...nie chciałem. Nie wiem. Sam sobie nie potrafiłem wytłumaczyć - jestem żałosny.
 - Mogę iść czy nie? - zaczęła się niecierpliwić. Chwyciłem do ręki swój płaszcz, który dotąd powieszony był na krześle i powstałem.
 - Zapomniałaś o Natsuo, i jego ludziach?
 - Dokopie im. - burknęła stanowczo zapewne podejrzewając, iż czeka ją kolejna dawka przekonywań.
 - Tak, być może tak, ale wiedź, że ja ci w tym pomogę.
Zdziwiła się.
 - Słucham?
 - Idę z tobą.
 - N...no, a walka? Sugeitsu, zaraz...
 - Albo idę z tobą, albo zostajesz tutaj. - przerwałem głosem, który nie znosi sprzeciwu. Sakura grzecznie przytaknęła głową i poszła w moje ślady.
 - Dlaczego mnie z nim zostawiasz, Sasuke-kun? - jęknęła Karin. Sakura zachichotała się cicho narzucając jednocześnie płaszcz. Na widok jej miny, na mojej twarzy również zawitał cień uśmiechu. Uwielbiałem kiedy Karin była zdenerwowana. Ta zdzira zasługiwała na wszystko co najgorsze. - To nudziarz. - dodała widząc brak reakcji z naszej strony.
 - Więc tym bardziej powinnaś się dogadać! - rzuciłem chwytając Sakurę za nadgarstek i szybkim krokiem opuszczając knajpę.
 - Nie zapomnij zapłacić! - Sakura nawet nie protestowała czując jak ją ściskam. Śmiała się cicho pod nosem co chwila się obracając by móc dojrzeć wyraz twarzy czerwonowłosej. Nie ukrywałem, że mnie również do tego kusiło, ale jestem mścicielem. Nie mam czasu na głupie zabawy.
To nie zmienia faktu, że chce wyjść z Sakurą. Wręcz tego pragnę.

 - Gdzie jest to jezioro?
 - Niedaleko. Sugeistu mówił, że jakieś kilka metrów w głąb lasu.
 - I dlaczego tak nagle wzięło cię aby się tam udać?
 - Lubie jeziora.
Też lubiłem. Wiele rzeczy nas łączyło, pomyślałem. Eh. Nawet nie miałem siły karcić się za te myśli, one przychodzą tak nagle, a kontrola nad nimi w ogóle nie wchodziła w grę. Zamilkłem. Może wyjście z nią nie było tak dobrym pomysłem? Sugeitsu w każdej chwili mógł się zjawić z informacją o silnym przeciwniku, a tego nie chciał bym ...niech to! Mógłbym nawet poświecić stu silnych ninja byle spędzić z nią te kilka minut.
 - Wiesz gdzie dokładnie iść? - zagadnąłem znowu, przyglądając się jej jak szczęśliwie idzie kilka kroków przede mną.
 - Dwa budynki za hotelem, skręcić w prawo i iść ... - zatrzymała się rozglądając na boki. Kiedy na jej twarz wstąpił jeszcze większy uśmiech kamień spadł mi z serca, wiedziałem bowiem, że się zbliżamy. - Właśnie tą dróżką.
Stanąłem obok i z takim samym zaciekawieniem co ona oceniałem stan celu, który mieliśmy teraz wyznaczony. Nie był on najgorszy. Zwyczajna dróżka, którą z obu stron atakowały wysokie ośnieżone drzewa. Haruno schyliła się by poprawić swoje spodnie nie pozwalając płatką śniegu dostać się za buty. Poszedłem w jej ślady, nienawidziłem tego uczucia nagłego zimna.
 - Jesteś pewny, że chcesz iść? - spytała nagle. Nie było w jej głosie ironii, ani czegoś co świadczyło by o pewnej złośliwości. To pytanie zadała z czystą szczerością. - Mogę iść sama...
 - Na pewno chce iść. - oznajmiłem stanowczo i ruszyłem przed siebie. Usłyszałem za plecami ciche westchnięcie, a następnie kroki, które wydawały dość nietypowy dźwięk kiedy spotykały się ze sporą warstwą śniegu.
Prawdopodobnie kilka dni temu obiecałem sobie, że się od niej odizoluje. Prawdopodobnie przysięgałem to również dwa tygodnie temu. Jednak tak naprawdę rzecz, którą pragnę od tak dawna zrobić była dla mnie niemożliwa.
 - Po co chcesz w ogóle tam iść? - odezwałem się, gdy cisza zaczęła mi grać na nerwach.
 - Popatrzyć.
 - Tylko?
 - Wiesz ... - zająkała się, szukając słów. - Wole ślepo patrzeć na jezioro niż siedzieć bezczynie w taniej knajpce i czekać na twoją walkę.
 - No tak. - parsknąłem kpiarskim śmichem. Nagle zawiał silniejszy wiatr co automatycznie zmusiło nas obojgu do wyciągnięcia tajnej broni - rękawiczek. Gdy zauważyliśmy już, że wykonujemy tą samą czynność obdarowaliśmy się delikatnymi uśmiechami. Znowu napłynęło na mnie to ciepło, które jednocześnie uwielbiałem i nienawidziłem.
 - Mam nadzieje, że walka przyjdzie szybko. Chce już wracać z powrotem. - powiedziałem znudzony.
 - Ja nie. Tutaj jest o wiele ciekawiej niż w kryjówce. Jedynym minusem jest zimno. Wiem jednak, że mam jeszcze wiele rzeczy do obejrzenia.
 - Nie starczy nam na to czasu. - sądziłem, że ugaszę jej rosnący entuzjazm, lecz ona w żaden sposób nie przejęła się moimi słowami.
 - Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się. - To i tak nie jest szczyt moich marzeń.
 - A co jest tym szczytem?
Zamilkła. Tak jak się spodziewałem. W zasadzie, nie mam pojęcia dlaczego się o to zapytałem. Nagle zaczęło mnie interesować i coś wewnątrz krzyczało, iż chce poznać odpowiedź na to pytanie. Haruno przybliżyła ręce do twarzy i podmuchała w nie kilka razy by ciepła fala powietrza nastąpił na jej twarz. Ślady po zadanym pytaniu widniały tylko na krzywym wyrazie jej twarzy.
 - Zimno?
 - Trochę tak. - przyznała. - Kiedy byliśmy na arenie było znacznie cieplej.
 - Kiedy byliśmy na arenie było południe, teraz robi się coraz zimniej. Chcesz mogę dać ci mój płaszcz.
Spojrzała na mnie jak na idiotę.
 - Chyba oszalałeś?
 - Nie, nie oszalałem. - pokręciłem z rozbawieniem głową, a następnie zacząłem rozpinać guziki odzienia. Nie minęła nawet sekunda, a moje poczynianią zatrzymała stanowcza ręka Sakury zatrzymująca się na mojej.
 - Nie ma mowy. - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Przestań udawać miłego, i pośpiesz się. Sugeitsu mówił, że to blisko, ale jakoś nigdzie nie mogę tego zauważyć.
Zaskoczyło mnie je zachowanie. Delikatnie ściągnąłem jej dłoń z mojej i analizowałem w głowie wypowiedziane słowa.
 - Nie udaje miłego. - oburzyłem się, i zerknąłem na nią. - Ej ...Sakura ...
Dopiero teraz dotarło do mnie, że jest cała czerwona. Kiedy wywnioskowała już, że wiem o jej zmianie koloru skóry z dziecinnym grymasem na twarzy odwróciła wzrok i skrzyżowała ręce na piersiach. Zaśmiałem się jeszcze głośniej niż miałem to w zwyczaju, ale różowowłosa była na tyle nadąsana, że nawet nie zwróciła na to uwagi.
 - Po prostu nie lubię takich sytuacji. - mruknęła, przyśpieszając.
 - Jasne. Będę pamiętał.
Dalej szliśmy może jakieś dziesięć minut. Drzewa nagle zaczęły się tracić, a dróżka znacznie zwężała. W końcowej fazie musieliśmy iść jeden za drugim patrząc pod nogi jednocześnie uważając na wielkie ilości śniegu. Może i milczeliśmy, ale te radosne iskierki mnie nie opuściły. Wręcz przeciwnie, zwiększyły swoją intensywność, gdy moim oczom ukazało się jezioro. Było ładniejsze niż przypuszczałem. Niezbyt wielkie z kilkoma ławkami. Teraz wyglądało to mizernie obładowane warstwą śniegu, wyobraziłem więc sobie ten widok wśród blasku słońca i śpiewu ptaków. Ten scenariusz spisał się o wiele lepiej, ale było pewne, że nigdy nie zostanie dopuszczony do tego miejsca. 'Yuki to kraina wiecznie ośnieżona' - przypomniały mi się słowa Madary. Więc po jakiego licha zrobili coś tak dziwnego? Czyżby, po to aby turyści przybywali tutaj i dumali nad tym jak pięknie byłoby tu w inną porę roku - bezsensu. Ławki, mimo to były odśnieżone, przestrzeń wokół nich również. Sakura jednak, wbrew temu, że ujrzała miejsca siedzące postanowiła zająć to najpospolitsze i najprostrze - pod drzewem. Z politowaniem ruszyłem za nią i usadowiłem się tuż obok nie zrzucając oczu z otaczającego nas obszaru.
 - Nie najgorzej. - jej ocena była doprawdy pełna mądrości i refleksji. Westchnąłem po raz kolejny, wiedząc już, że najwyraźniej Sakurze nie przypadło do gustu poszukiwane przez nas miejsce.
 - Jest okej. - powiedziałem zachęcająco. Przez chwile poczułam się niczym Sugeitsu.
 - O tak. - wymamrotała uśmiechając się w momencie gdy kolejny powiew wiatru zaczął pieścić naszą skórę. Obserwowałem ją kątem oka, pochłonięty milczeniem. - Nienawidzę zimna, ale Naruto z pewnością by się podobało.
Drgnąłem. Standardowo. Nawet z tym nie walczyłem, nawet pytający wzrok Haruno nie wzbudził mojego zainteresowania. Byłem do tego już wystarczająco przyzwyczajony.
Różowowłosa wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym wbiła wzrok w jezioro obłożone grubym lodem.
 - Lubił podróżować do Yuki. - ciągnęła dalej. Aż podskoczyłem zdając sobie z tego sprawę. - To tutaj wyznał miłość Hinacie i od zawsze powtarzał, że będzie tu wracał przy pierwszej lepszej okazji.
 - Dlaczego mi to mówisz? - przerwałem jej niezadowolony.
 - Nie jesteś tego ciekawy?
Zdziwiło mnie jej pytanie.
 - Nie.
 - Hm. Może i mówisz 'nie', ale jestem pewna, że gdzieś w sobie interesuje cię co teraz dzieje się z Naruto. Kim jest? Jak się trzyma?
 - Nie chcę o tym rozmawiać. - specjalnie podkreśliłem niechęć, ale Sakura, jak to Sakura miała to głęboko gdzieś. Kilka razy, rzeczywiście się nad tym zastanawiałem, jednak były to chwilowe dumania, które miały na celu zaspokojenie moich wątpliwości związanych z atakiem na wioskę. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby Naruto zdołał mnie powstrzymać. Atak na wioskę ....no tak. Przecież ja robię to wszystko by się na niego przygotować. Ah. Nie wierzę, że tak po prostu zapomniałem. Spojrzałem na Sakurę.
To wszystko przez nią. To ona ma w sobie to coś, że przestaje widzieć się ciemne strony świata, a jasne wręcz ciebie rażą.
 - Jak chcesz. - wzruszyła ramionami bawiąc się płatkami śniegu. - Myślałam, że cię to interesuje.
 - Myliłaś się.
 - Najwidoczniej.
Ponownie zapadła cisza. Denerwująca. Nie mogłem jej znieść. O dziwo, znosiłem ją zawsze. W towarzystwie Sugeitsu, Karin, Juugo, Madary ...w towarzystwie każdego za wyjątkiem Sakury. Dlaczego zawsze za słowem wyjątek musi pojawiać się jej imię?
 - Sasuke? - zaczęła nagle w zamyśleniu.
 - Co?
 - Czy możesz mnie zapewniać, że Eizo nic nie będzie? Po spotkaniu Madary jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Idealnie, pomyślałem. Z głośnym chrząknięciem oparłem się o korę drzewa i skupiłem wszystkie myśli by teraźniejsza konwersacja wyszła mi jak najbardziej obojętnie.
 - Nie rozumiem cię. - stwierdziłem powstrzymując się od ziewnięcia. - Dlaczego się o niego martwisz, skoro sama mi powiedziałaś, że go nie kochasz?
Wzdrygnęła się. Otworzyła szeroko oczy i zawróciła się w moim kierunku, czego teraz nie chciałem. Nie czułem się pewnie kiedy tak zaciekle się we mnie wpatrywała. Szczególnie kiedy powiedziałem coś co jej się nie spodobało.
 - A czy jedno wyklucza drugie? - spytała jakbym próbował jej wmówić rzecz kompletnie niemożliwą do spełnienia. - Nie trzeba kochać by martwić się o los drugiej osoby.
 -  Nie znam się na tym. - jęknąłem.
 - Chcąc czy nie, to mój narzeczony, prawda?
 - Kolejna niezrozumiała rzecz! Dlaczego zgodziłaś się na ślub skoro go nie kochasz?
 - Skomplikowane. - skitowała machając ręką. Ten gest miał mi dać również do zrozumienia, iż żadna siła na ziemi nie zmusi ją do mówienia. Żadna siła, ale skoro ona jest dla mnie wyjątkiem to ja dla niej.
 - Zakochałaś się w nim, i ci się odwidziało? - strzeliłem prosto z mostu nie bacząc na konsekwencje. Sakura ku memu zdziwieniu przytaknęła smutnie głową.
 - Tak jakby.
 - Tak jakby?
 - Wybacz, ale to są osobiste sprawy, nie chcę o tym rozmawiać.
Kurwa. Brnął bym dalej i wyciągnął z niej prawdę, jednak przypomniałem sobie jak ze spokojem zaakceptowała moją odmowę na dyskusje o Naruto. Zacisnąłem pięści.
 - Jeśli mogę chcę o coś spytać. - zerknąłem na Sakure zaskoczony nagłym ożywieniem i entuzjazmem zapożyczonym prosto od Sugeitsu. Różowowłosa podarowała mi w zamian szeroki uśmiech, który sprawiał wrażenie nieśmiertelnego.
 - O co chodzi?
 - Hm. - burknęła przyciągając kolana do siebie. - Może to i dziwne, ale zastanawiam się co chcesz zrobić ze swoim życiem ...
 - Ale, w jakim sensie? - nie rozumiałem tego. Oczyściłem myśli i skupiłem każdy możliwy zmysł. Musiałem wykryć jakieś pułapki lub złośliwości w tym pytaniu, ale patrząc na jej oblicze - spokojne, błogie, odrzuciłem te przypuszczenia. Nie było w tym ani krzty podstępu.
 - No, kiedy pokonasz wszystkich, których chcesz, kiedy dokonasz wszystkich zachcianek związanych z zemstą. Co wtedy? Co zrobisz?
Zamarłem.
***
 - Nie wrócę do Konohy. - powiedział twardo odwracając głowę. Przywykłam. Zrezygnowana spuściłam wzrok i powróciłam do bezczynnego wpatrywania się w śnieg.
Nie wierzyłam już w to. Nie wierzyłam, że istnieje jakaś wroga organizacja, którą Sasuke ma zamiar zniszczyć. To był stek bzdur, które wmawiał mi chcąc ukryć prawdę, lecz nie mogłam mu tego zarzucić. Nie mogłam tak po prostu powiedzieć mu prosto w twarz, co myślę o tym wszystkim. Ledwo zyskałam jego zaufania, ale nie po to żeby na nowo je stracić. Sasuke zdenerwował by się. Ewidentnie mścił by się wtedy na mnie. Powtarzał by ciągle, że pragnę jego wiary w moją wierność, a sama nie umiem jej okazać.
 - Wcale cię o to nie proszę. - wydukałam po chwili milczenia. Chciałam aby zabrzmiało to obojętnie, jednak mój głos wyraźnie zadrżał, jakby sam bał się wypowiedzieć tego w taki sposób.
 - Przecież wiem. - Sasuke przyszło to jednak z łatwością.
 - Odpowiesz mi na pytanie?
 - A co mogę powiedzieć? - jęknął wiercąc się uporczywie w miejscu. - Czas pokaże.
 - Na twoim miejscu starała bym się jakoś zaplanować życie. - przyznałam z odrazą. Ja miałam prosty cel. Stać się potężną ninja, znaleźć wspaniałego męża i mieć dwójkę niesamowitych dzieciaków ... - Albo lepiej nie planuj. - dodałam ze smutkiem się uśmiechając. Jeśli miało by wyjść mu z tego to samo co mi ...lepiej nie marzyć.
 - Co? - zdziwił się. - Dlaczego?
 - Nieważne. - mruknęłam.
 - Sakura mów!
Spojrzałam na niego równie zdziwiona co on na mnie, kompletnie oszołomiona jego naglą stanowczością.
 - Ale to naprawdę nieważne.
 - Mimo to chce usłyszeć. - naciskał dalej. Przerażona stwierdziłam, że jego dłonie trzęsą się.
 - Nie planuj życia, bo i tak nie pójdzie po twojej myśli. - szepnęłam szybko starając się na napotkać na jego wzrok. Wbiłam go w jezioro, a tak właściwie w ogromną i grubą tafle lodu obłożoną płatkami śniegu. Ah. Śnieg wychodził mi już bokami, byłam tu zaledwie dnia dni, jednak miałam dość jego widoku.
 - Naprawdę tak myślisz? - zapytał zaskoczony ni stąd ni zowąd zjawiać się tuż naprzeciw mnie. Uchiha klęczał i opierał ręce na moim kolanach. Zaczerwieniłam się - chyba miałam prawo biorąc pod uwagę spontaniczność sytuacji.
 - Tak, tak myślę.
 - Ja tak nie sądzę.
Prychnęłam.
 - Kiedy byłeś młodszy planowałeś zostać mścicielem i chcieć zabić brata? - wypaliłam, ale gdy zobaczyłam pełne bólu oczy Sasuke, moje serce ścisnęła jakaś niewidzialna siła, dając mi tym samym znam, iż przesadziłam. - Wybacz ...nie chciałam ..
 - Okej. - przerwał mi twardo tracąc pewność siebie. Zamknęłam oczy - to już pewne, że jedynie do czego jestem zdolna to psucie humor innym osobą.
 - Sasuke. - szepnęłam z wyrzutem. - Życie po prostu trochę mi nie wyszło ...dlatego tak myślę.
Finalnie cztery pary tęczówek w końcu mogły zacząć wzajemnie się podziwiać. Czarne, poważne, pełne tajemniczości i trudne do odczytania. Chciałabym umieć czytać w myślach. Chciałabym wiedzieć co myśli i czego żąda ode mnie Uchiha. Chciałabym wiedzieć co czuje, za każdym razem kiedy patrzy na mnie z taką enigmą. Czarnowłosy zacisnął rękę, która spoczywała na moim kolanie, a ja oszołomiona zdałam sobie sprawę, że jego twarz znajduje się coraz bliżej. Dzieliły nas zaledwie milimetry, a jakaś tajemna siła, ciągnęła mnie do tego aby zmniejszyć ta odległość do zera.
 - Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłaś się na bycie z kimś takim. - powiedział tak jakby miał mi to za złe. Wzdrygnęłam się czując na swoim ramionach jego dotyk. - Po prostu go zostaw i zacznij robić to co chcesz.
Łatwo powiedzieć, pomyślałam z kpiną.
 - Tobie było łatwo porzucić chęć zemsty?
 - To było co innego. - mruknął obojętnie. - Mną rządziła zemsta.
 - A mną rządzi ból, i co? Chcesz czy nie są to dwie tak samo bolesne uczucia.
Sasuke zamilczał. Tym razem nie dotknęłam jego twardego serca, ale miałam wrażenie, że od czasu drużyny siódmej ta twarda struktura została znacznie naruszona.
 - To zakończ ten ból.
 - Eh, ty nic nie rozumiesz.
Nagle zamiast zimnego oblicza Sasuke dojrzałam się ciepłego i pełnego troski Naruto, który tak samo radził mi zakończyć wszystko co zaczęłam z Eizo. 'Żałuje, że ci go przedstawiłem...' - mówił ciągle z rosnącym gniewem. Ale mówił to bo się martwił. Jego lazurowe tęczówki wypełniała troska. Nie wiadomo dlaczego dzisiaj zobaczyłam ją również i Sasuke.
 - To może mi wytłumacz. - zaproponował.
 - Skończmy ten temat.
 - Jak chcesz. - czarnowłosy wstał i obojętnie wrócił na swoje poprzednie miejsce. - Nie planuj życia bo i tak nie pójdzie po twojej myśli, tak? Jeśli jest się silnym i stawi przeciwnością losu na pewno to zdanie nie stanie się mottem.
 - Bawisz się w Sugeitsu? - rzekłam nie pozwalając mu dokończyć. Uchiha westchnął.
Pamiętałam te łatwe rzeczy. Gdy byliśmy zwykłą trójką ninja wyruszającą co jakiś czas na pełne przygód misję, ale całość musiała się skomplikować. Moje życie nie potrafiło ułożyć innego scenariusza, bez bólu by się nie obyło. Ile razy żałowałam, dnia w, którym obdarzyłam Sasuke miłością. Gdyby był jedynie przyjacielem - bolało by, ale nie tak intensywnie. Od tej nocy ...od tego momentu kiedy porzucił mnie w Konohańskim parku, życie szykowało dla mnie tylko cierpienie. Najpierw walczyłam z depresją, zagubiłam się, spotkałam Deidare i dzięki jego pomocy ponownie zaczęłam doceniać życie, przyjaciele również dobrze spisali się w tym rozdziale. Ale cały ten mur, który z nimi zbudowałam runął jednego dnia.

' - Hej, Sakura-chan! - radosny głos Naruto, jego uśmiechnięta twarz i nieśmiała Hinata pod ręką - oto co widziałam. Treningi z ANBU ostatnimi czasy szły mi znakomicie, każda nasza misja kończyła się sukcesem, a władze wioski szykowały dla nas same pochwały, które po czasie przestały być zaszczytem, tylko stawały się monotonią.
 - Cześć wam. - odparłam równie radośnie przytulając ich obu po przyjacielsku. - Jak po zebraniu?
 - Dobrze. - westchnął Uzumaki. - Ale bycie Kage to naprawdę trudna sprawa.
 - To było twoje marzenie. - przypomniała mu Hinata. Jako odpowiedź Naruto parsknął śmiechem po czym obdarował ukochaną soczystym buziakiem w policzek.
 - Wiem, wiem skarbie.
 - Hej, dowiem się w końcu jakiś szczegółów! - postanowiłam przypomnieć im obu o swojej obecności. Co prawda, zwykły buziak nie był jeszcze oznaką lekceważenia, ale tak rozpoczynało się za każdym razem.
 - Jasne Sakurka, ale najpierw powiedz mi czy dostarczono już do biura papiery z opisem waszej ostatniej misji?
 - Kiba je dzisiaj zaniósł.
 - Świetnie. - mruknął zadowolony. - O połowę roboty mniej.
 - Nie ciesz się tak. Pamiętaj, że obiecałeś Kibie duży festyn w Konoha na cześć Nowego Hokage Wioski. - byłam szczęśliwa. Uzumaki ledwo co stał się najważniejszą osobą w wiosce, ledwo co odniósł sukces i spełnił swoje marzenie - to właśnie tego dnia pomyślałam, że jeśli się czegoś naprawdę chce, jest się w stanie dokonać wszystkie. Mój blond włosy przyjaciel był na to żywym dowodem. Każdy w wiosce cieszył się, że to właśnie on został wybrany. Ciężko na to pracował, wiele zrobił dla Ukrytego Liścia - zabiła bym rade gdyby Kage został ktoś inny. Jednak mimo tak wielkiej radości i olbrzymich oczekiwań związanych z festynem powitalnym mój entuzjazm zgasł wraz ze słowem Naruto.
"Nie chcę żadnego przyjęcia" - mówił pełen skromności i dobroci. I tak planowaliśmy zrobić z chłopakami huczną imprezę niespodziankę. Ale skoro Naruto potrzebował trochę pomocy z nowymi obowiązkami, był to idealny pretekst. Kiba wykorzystał to w najlepszy sposób.
 - Więc mów jak po zebraniu? - powtórzyłam się. Uzumaki podrapał się z pytającym wyrazem twarzy po głowie starając utworzyć w głowie sensowne zdania.
 - Eee ..myślę, że dobrze.
Skrzywiłam się.
 - Co to znaczy, że myślisz?
 - Spokojnie Sakura, zaakceptowali go. Naruto zapoznał się z nowymi obowiązkami, z resztą większość czasu spędził na rozmowie z Gaarą. - Hinata posłała mi swój ciepły uśmiech, a następnie przeniosła wzrok na swoją miłość. - Suna nie jest dla ciebie.
 - Stanowczo za ciepło. - poskarżył się głośno przy tym śmiejąc. - Ale są plusy, całej tej naszej wycieczki.
 - Plusy? - zapytałam.
 - Tak. Kilku ludzi z Suny chciało wprowadzić się do naszej wioski. Niektórzy chcą zobaczyć jak tutaj jest, a inni zostaną tu na stałe.
Zaciekawiona słuchałam jego słów. Ludzie z Suny wprowadzą się do Konohy? Jak Naruto sobie to wyobrażał? Co z opaskami? Zmienią je, czy pozostawią takie same. Zmarszczyłam brwi wyobrażając sobie jak przechodząc ulicami Konohy mijam kompletnie nieznanych mi ludzi.
 - Jest ich tylko kilku. - dodał Naruto widząc moje zakłopotanie. - Poza tym nie każdy przyszedł tu by trenować.
Uniosłam głowę by móc spojrzeć w jego oczy, być może tam znalazłam bym odpowiedź lub chociaż aluzje. Ale w lazurowych tęczówkach migotały jedynie iskierki radości i duma z czynów jakie się dokonało.
Byłam szczęśliwa. Nie wiedziałam jednak jak szybko to szczęście zniknie.
 - To jest Eizo. - drgnęłam. Zza dosyć wysokiego przyjaciela wyszła postać, która osiągnęła jeszcze lepszy wynik. Przewyższała go o pół głowy i była dużo bardziej muskularna. Zaskoczona odruchowo zrobiłam krok w tył myśląc nad planem ewakuacji. Co on tu przyszedł robić jak nie trenować? Zabijać? Skarciłam się za swoje myśli i szybko odzyskałam równowagę. Przeczesałam rękę włosy i z grzecznym uśmiechem podałam dłoń na przywitanie.
 - Cześć, miło cię poznać. - odparł przyjaznym, aczkolwiek grubym tonem. Mijały sekundy, a ja nadal milczałam wpatrując się głęboko w jego oczy. Pięknie, olbrzymie, niezwykle błękitne. Patrząc na nie, od zaczerwienienia nie było ucieczki. Obserwowałam go jak małe dziecko nowo, dziwnie wyglądającą zabawkę. On poraził mnie swoim białym uzębieniem, a wiatr, który nagle przypomniał nam o swojej obecności wprawił jego czuprynę w taniec. Przypominał z wyglądu Naruto, nie licząc bardziej umięśnionej sylwetki, większych oczu i jasnej karnacji. Nie mówiąc o fryzurze. Kiedy dwa pojedyńczę kosmyki opadły na jego twarz wyglądał tak uroczo ...byłam zmuszona zasłonić usta ręką by nie pisnąć z zachwytu.
 - H..hej. - mruknęłam. Ale to było zwykłe zauroczenie wyglądem - przynajmniej tak to sobie powtarzałam do końca zorganizowanego festynu. Wszyscy świetnie się bawili, a Eizo nie spuszczał mnie z oka. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, opowiedział mi o swoim interesie, o braku umiejętności ninja, o tym jak bardzo podziwia mnie jako przywódce ANBU. Byłam nim zachwycona. Kiedy się na mnie patrzył w jego oczach widziałam właśnie Sasuke - moją starą miłość. Podczas rozmów nieraz odnosiłam wrażenie, jakby on właśnie wrócił, a ja beztroska z nim rozmawiała.
 - Było naprawdę miło. - powiedział na koniec i podarował mi lekkiego buziaka w policzek. Tego nie da się wymazać z pamięci.
 - Dziękuje. - szepnęłam.
 - Za co?
 - Za jeden z lepszych dni mojego życia. - zaczerwieniłam się, ale szczery uśmiech na twarzy trochę tuszował emocje. Eizo odwzajemnił gest i przytulił mnie po przyjacielsku.
 - Mam nadzieje, że poznamy się bliżej. - rzucił będąc już kilka metrów ode mnie. - Do zobaczenia, Sakuro!
Nadal uważam, że był to jeden z najwspanialszych dni. Bawiłam się świetnie, i gdyby Eizo był zawsze taki jak tej nocy, wiodłam bym spokojne życia ze wszystkimi spełnionymi marzeniami ...'

Zacisnęłam oczy. Dopadł mnie wszechogarniający ból. Oh, jaka ja wtedy byłam naiwna, aż trudno pomyśleć z jaką radością powróciłam do domu. A z czego się cieszyłam? Z tego, że od teraz całe moje życie będzie przypominać piekło.
 - W porządku? - usłyszałam cichy szept Sasuke, a potem poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu.
 - W porządku. - wydukałam z żałością.
 - Nie wracaj do przeszłości, to wszystko się już skończyło. Teraz zaczęłaś coś nowego.
 - Racja. - prychnęłam. - Twoje porwanie rzeczywiście ustawiło moje życie na nowy tor.
Uchiha zaśmiał się z ironią, po czym wstał i otrzepał się ze śniegu. Przypatrywałam się jego poczynianią przez chwilę, po czym zadecydowałam, że powtórzę jego czynności.
 - Wracamy? - zapytał.
Zamyśliłam się. Nie chciałam wracać. Czy czekało mnie coś interesującego wśród zaludnionej wioski Yuki? Nie. Jedynie tłumy ludzi i ninja przygotowujący się do pojedynków. Nawet nie obchodziło mnie co teraz dzieje się na arenie numer pięć. Ile litrów krwi się polało, lub ile osób zdążyło już umrzeć. Rozejrzałam się po otaczającym terenie.
Dosyć tego smutku, dosyć zamartwiania się tym co było! Powinnam dziękować Sasuke na kolanach za to co zrobił. Porywając mnie jednocześnie uwolnił od mojego narzeczonego. Może nie do końca, ponieważ nadal mam z nim kontakt. Ale ...to wspaniałe, że już miesiąc nie budzę się obok niego, chociaż ...
Spuściłam wzrok. No tak. Kiedy wrócę będę budziła się już u jego boku ...poza tym niedawno odbyłam z nim stosunek.
Ale Sasuke mnie uratował! Ograniczył to co robił ze mną Eizo!
 - Chodź! - powiedziałam zachęcająco chwytając go za nadgarstek w ten sposób co on mnie. Miło było chociaż raz zobaczyć zdezorientowanie na jego twarzy. Uchiha zaskoczony podążył za mną bez słowa. W końcu znaleźliśmy się krok przed wejściem na tafle lodu.
 - Oszalałaś. - skomentował, kiedy brakowało milimetra by moja stopa połączyła się z zimnem. Sasuke gwałtownie usunął mnie na bok.
 - Ej, co ty robisz? - krzyknęłam oburzona starając się wykonać jeszcze jedną próbę, niestety Sasuke utrudnił mi to kolejnym zatrzymaniem. - Lód jest gruby. - pisnęłam.
 - Ta jasne. - prychnął. - Co jeśli nie? Zostań lepiej na brzegu.
 - Martwisz się? - zagadnęłam ze złośliwym uśmieszkiem. Uchiha spojrzał na mnie jak na ducha, po czym szybko wbił wzrok w bliżej nieokreślony punkt.
 - Chciałabyś. - mruknął pod nosem.
 - Czyli? - zaczęłam oczekująco. - Nie martwisz się tak?
 - Nie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
 - Więc mogę iść! - powiedziałam i szybkim, gwałtownym ruchem pobiegłam przez siebie. Tempe spojrzenie Sasuke i jego oszołomiona mina z niczym nie mogły się równać. Biegnąc przez śliski lód ledwo przy tym utrzymując równowagę śmiałam się niebo głosy zastanawiając się kiedy czarnowłosy mnie dogoni. Nigdy nie jeździłam na łyżwach, ale utrzymanie pionu nie wydawało mi się być trudnym zadaniem. Płynnie poruszałem się po zamarzniętej wodzie ciesząc się wiatrem we włosach, który jednocześnie delikatnie pieścił moja skórę.
Ale ciekawość dochodziła w mojej podświadomości do coraz wyższych szczytów i wygrywała nad przyjemnością, którą teraz czułam. Tym bardziej, iż słyszałam za sobą zsapanego Sasuke usiłującego mnie złapać. Uśmiechnięta obróciłam się by zwolnić i przeprosić go za moje zachowanie, jednak na swojej drodze zobaczyłam coś czego się zupełnie nie spodziewałam.
Sasuke nie był grubym osobnikiem, ale w momencie kiedy z istną rozpaczą na twarzy podążał w moim kierunku z zawrotną szybkością stanowił dla mnie coś na rozmiar Godzilii. Przerażenie zatrzymało mnie na chwilę, a umysł analizował sytuacje i starał się znaleźć z niej wyjście.
Wyjście? Kurwa, jakie tutaj może być wyjście? Oczywiście, że w grę wchodziła tylko ucieczka!
 - Sakura, do cholery! - zdążył do mnie dość jeszcze warkot Sasuke nim doszłod o nieprzyjemnego spotkania twarzą w twarz, a tak właściwie twarzą w tors. Zamknęłam oczy, wiedziałam bowiem, że na nic nie mam już szans.
 - Sasuke! - pisnęłam i poczułam obrzydliwy ból. Następnie zimno jakie nastąpiła na moje plecy i ciężar na przodzie. Być może w życiu czekało mnie wiele nieprzyjemności, ale nic nie równało się z tym spontanem. Zasada Sasuke jaką przyjmuje na każdej misji teraz niekoniecznie odniosła sukces.
Otworzyłam oczy. Oblałam się ciepłym rumieńcem, kiedy tuż nad sobą ujrzałam dwie wielkie czarne kulki wyglądające jak tęczówki. Zdezorientowana dmuchnęłam przed siebie by denerwujące kosmyki włosów Sasuke przestały opadać na moje policzki.
Uchiha leżał na mnie, jednak kiedy odzyskał świadomość podtrzymał się szybko na rękach by mi ulżyć. Jakie zaskoczenie mnie ogarnęło, jaki szok opanował w sekundzie moje ciało, gdy na jego licach pojawił się kolor znacznie różniący się od barwy skóry. Sasuke się rumienił, stwierdziłam to z taką radością i ciepłem, że przestała mi przeszkadzać zimna tafla lodu na, której spoczywałam. Nie bacząc na moje szczęście, ponownie utonąłem w głębi i tajemniczości. Trwało to może sekudnę, a może minute, dla mnie było to najbardziej intensywne przeżycie - patrzenie w jego oczy z tak bliska.
 - P...przepraszam. - wymamrotałam nadal oszołomiona. Widocznie wybudziłam Sasuke z transu, gdyż on pokręcił głową jakby chciał wymazać z głowy wszystkie złe myśli.
 - Kurde. - mruknął powoli się podnosząc. Kiedy jęknął z bólu i wyprostował obolałe plecy z delikatnym uśmiechem podał mi rękę.
 - Dzięki. - bez wahania skorzystałam z pomocy. Stanęłam naprzeciwko niego, ale ku memu zdziwieniu uścisk wcale się nie rozluźniał. Znowu miałam okazje widzieć go tak z bliska, jedyną przeszkodą była wysokość. Teraz byłam zmuszona patrzeć w górę by cokolwiek dostrzec.
 - Miałaś racje, lód był gruby. - powiedział rozbawiony.
 - Poczułam to na swoich plecach. - zaśmiałam się głośno. Dopiero kiedy powiedziałam to na głos, uraz dał o sobie znać. Jednak to nie plecy. O nie. To coś z czym już wcześniej miałam doczynienia.
 - Kostka? - stwierdził zrezygnowany Sasuke, patrząc jak schylam się zaciskając oczy z bólu.
 - Uhym.
 - Chodź. - powiedział podtrzymując mnie jednym ramieniem. - Zabiorę cię tym razem do lekarza, on lepiej ci to opatrzy.
 - Dam sobie rade. - upierałam się. Zamiast usłyszeć ciche prychnięcie poczułam na ustach palec, który uniemożliwiał mi dalsze mówienie.
 - Ta jaasne. - jęknął z brakiem jakiejkolwiek wiary. - Jeśli pójdziesz sama tylko ci się pogorszy. To ja na ciebie wpadłem więc to ja zabiorę cię do ...
 - Ale to ja weszłam na lód, mimo, że mi zabroniłeś. - brnęłam dalej pełna pewności siebie. Ale nadal miałam w sobie ta nutkę zdezorientowania, które tworzyła niezwykle ciekawią mieszankę uczuć i emocji.
 - Uwierz mi, że ja wiem lepiej co dla ciebie dobre.
 - Może. - nie stać było mnie na nic więcej. Szok. To znajdowało się wewnątrz mnie. Pozytywne zaskoczenie i szok. Sasuke wyrażał się teraz z pełną troską, nawet tego nie kryjąc. Uśmiechnęłam się delikatnie, może ten gruby mur wokół jego serca został naruszony bardziej niż mogłam kiedykolwiek przypuszczać?
Szliśmy w skupieniu kierując się w stronę znanej nam dróżki, jednak nagle zza drzew wyskoczyła postać. Długa peleryna, jasne włosy i radość promieniująca nawet z tak dalekiej odległości.
 - Sugeitsu? - szepnął do siebie Sasuke, któremu mina nagle zrzędła.
 - Szefie! - krzyknął, cały zdyszany. - Szefie, szykuje się walka!
Tych słów obawiałam się najbardziej ...

1 komentarz:

  1. Akcja z pójściem nad jezioro genialna! Myśli Sasuke i Sakury.. bosko je opisujesz.
    Ogółem wszystko było słodkie i podobało mi się. Zwłaszcza gdy Uchiha upadł na różową. ;3
    Ten turniej zapowiadał się być nudny do słów "szykuje się walka". Ciekawe jak bardzo ktoś jest silny i czy zmierzy się z Saskiem. ^^
    Krótki komentarz, bo jestem na telefonie. :_:

    OdpowiedzUsuń