Kiedy
słonce będzie w swojej najwyższej
świetlności i na zegarach wybije południe, wszyscy ninja zebrani w wiosce mają
stawić się na arenie numer pięć. Nasza drużyna postępowała zgodnie według tych
zasad i na miejscu znaleźliśmy się już kilka minut przed wyznaczoną godziną.
Całość zdawała się być idealna. Oczekiwane tłumy ludzi, głośne hałasy i stoiska
z różnym jedzeniem, którego pragniemy w
czasie oglądania jakieś walki.
- Hamburgery! - ucieszył się Sugeitsu
oblepiając handlującego mężczyznę wzrokiem domagającym się sporej ilości
towaru. Uchiha, jak i reszta pokręcili z politowaniem głową.
- Daj już spokój, nie przyszliśmy tu jeść. -
warknął upominająco i przyśpieszył przedzierając się przez uparcie stojących
ludzi.
Gdy
już nareszcie znaleźliśmy się na poszukiwanej przez nas arenie, znalezienie miejsca okazało się
równie trudne co dotarcie tutaj. W momencie, kiedy powiadomiono nas, iż
spotkanie odbędzie się na arenie, wyobrażałam sobie olbrzymią estradę na
podobieństwo stadionu piłkarskiego lub teatru w Grecji. Jednak pomyliłam się, i
nie sądziłam, że tak znacząco. 'Arena'
według Yuki, to inaczej kawał ziemi, którą ogradzał wysoki drewniany płot. Na
środku całej polany znajdował się długi stół, a zasiadali przy nim
organizatorzy tego całego fiasko. Trzech mężczyzn w podeszłym wieku i dwie
nieco młodziej wyglądające kobiety. Zdawali się być poważni i surowi. Sępim
wzrokiem przeglądali papiery i w szybkim tempie kartkowali wielką księgę,
której zaciekawienie treścią dotarło do każdego patrzącego. Wokół całych
dwudziestu metrów kwadratowych zebrani byli ninja, dobijając się jak najbliżej
płotu. Tace również było ciężko, ale dzięki Sasuke i jego groźnemu spojrzeniu
znaleźliśmy się tuż przy wejściu. Różnica jaka panowała między miejscem dla
rady, a miejscem dla uczestników była taka, iż pole organizatorów było
ośnieżone, nasza przestrzeń z kolei pełna śniegu, a kilka metrów za nami
znajdowało się już wejście na ulice wioski. Westchnęłam. Czy to tutaj odbywać
będą się wszystkie starcia? Nie tak to sobie wyobrażam. Ale skoro to jest
'arena' numer pięć to mogło sugerować jedynie większą ilość takich miejscówek.
- Coś nie tak? - zapytał szorstko Sasuke
przyglądając się wyrazowi mojej twarzy. - Jeśli chcesz możesz wrócić do hotelu,
i tak nie będziecie walczyć.
Prychnęłam.
- To dopiero rozpoczęcie, teraz przedstawią
nam zasady i sprawy organizacyjne, walki bedą później.
- Mogę ci opowiedzieć wszystkie zasady jak
wrócę.
- Tak ci przeszkadza moje towarzystwo? -
burknęłam niezadowolona odwracając wzrok, Uchiha zlekceważył to i powrócił do
poprzedniej czynności, czyli przyglądaniu się poczynianią organizatorów.
Szczerze, nie było to zbyt interesujące zajęcie.
- Dlaczego nie mogę walczyć? - z pełnym
wyrzutów wyrazem twarzy kurczowo chwyciłam płot i ponownie popadłam w trans.
Jeden mężczyzna szeptał coś do ucha przyjaciela, kobiety z grymasem na twarzy
popijały kawę, a Sasuke zerknął na mnie beznamiętnie, jednak nie było w tym
tego chłodu co zawsze. Wzmocniłam uścisk i przełykając ślinkę czekałam na jego
odpowiedź.
- Przypomnij sobie co wczoraj zrobiłaś. -
rzucił jakby nigdy nic, wkładając ręce do kieszeni płaszcza. Wzdrygnęłam się i
rozpoczęłam fazę przeszukiwania moich wspomnień i myśli. Doszła do mnie pewna
propozycja, ale nie pasowała mi do pewnej rzeczy.
- Przecież powiedziałeś, że nie masz mi tego
za złe ..to była zemsta. - zauważyłam oburzona. Kiedy skończyłam wypowiedź coś
we mnie tknęło, zignorowałam to jednak i ukryłam swoje zaskoczenie.
- To nie zmienia faktu, że ciągle pakujesz się
w jakieś kłopoty. Myślisz, że Natsuo tak po prostu zapomnij o tym co zrobiłaś,
będzie szukał czegokolwiek by odzyskać szacunek.
- No i co z tego? Jest słaby, kiedy przyjdzie
zrobię mu to samo co wczoraj.
Sasuke
na moje słowa uśmiechnął się kpiąco.
- Lepiej doceniaj swoich przeciwników. -
oznajmił. Zamarłam. W końcu miał rację, ostatnim razem to właśnie ta pewność
siebie mnie zgubiła. To dlatego ostatnio przegrałam, spuściłam wzrok dając mu
tym samym znak, iż jego słowa do mnie przemówiły.
- To i tak nie tłumaczy dlaczego nie mogę
wziąć udziału w walkach tutaj. - mruknęłam niechętnie.
- Wystarczy twój dar pakowania się w kłopoty.
Znowu do głowy wpadnie ci coś głupiego i ...
- Nic mi nie wpadnie!
- Słyszałem to już milion razy. - przewrócił
oczami. - Mówiłaś tak kiedy byliśmy w mieście Natuso, a jak cię znalazłem
dowiedziałem się, że z nim walczyłaś, mówiłaś tak kiedy szłaś się przejść, a
jak cię znalazłem próbowałaś zaatakować Madare i ...
- A czy to moja wina, że mnie zaczepił!? -
wrzasnęłam tak głośno, że kilka ludzi stojących obok spojrzało na mnie karcącym
wzrokiem. Ale mnie nie obchodziło, że pragnęli ciszy i skupienia, ponieważ z
niecierpliwością czekali na słowa organizatorów. Miałam to gdzieś. Teraz
liczyło się tylko by dowieść prawdy Sasuke.
- Skoro cię zaczepił, to znak, że czymś go
wkurzyłaś. Tym bardziej nie mogę mieszać cię w takie sprawy. - powiedział.
Zacisnęłam pięści i z wielkim trudem popychając bez przejęcia trzy malutkie
kobiety stanęłam przed nim.
- Powiedział, że jestem słaba, może lepszym
wyjściem było by udowodnienie mu, że nie ma racji, nie sądzisz?
Myślałam,
że choć trochę przekonam go do mojego toku myślenia. Jednak jego mina wyrażała
większą kpinę niż zazwyczaj.
- Oszalałaś. - skitował tylko i odsunął mnie
delikatnie w bok. Chciałam coś dodać i dokończyć tą konwersacje tak aby stanęło
na moim, jednak kątem oka zauważyłam jak jeden z organizatorów wstaje, a
wszystkich ludzi wokół nagle ogarnia denerwująca cisza. Każdy z zimną krwią
patrzył na mężczyznę, który właśnie chwycił do ręki niebieski mikrofon. Na
polane natychmiast wbiegło trzech chłopców w podartych ubraniach. Każdy z nich
zajął się nastawianiem dwóch mizernie wyglądających głośniczków, wielkością
odrobinę przekraczającą moją dłoń.
- Super. - jęknęłam niezadowolona. Zerknęłam
za siebie i nigdzie nie mogłam dostrzec Sugeitsu, Karin ani Juugo. Gdzie oni
zniknęli? Przecież jeszcze niedawno stali tuż za mną. Przeniosłam wzrok na
Sasuke. Wyglądał tak intrygująco i pięknie. Światło słoneczne, które dzisiaj
delikatnie przedzierało się przez gęste chmury idealnie mieniło się na jego
jasnej karnacji. Na chwilę odpłynęłam. Ale doszło do mnie głośne
odchrząknięcie. Nie pozostało mi nic innego jak pożyczyć taktykę od Uchihy i
również zamienić się w śmiertelnie poważną.
- Witam wszystkich w Yuki. - rozpoczął
niezwykle dziecinnym głosem. Mężczyzna wyglądał na poważnego. Siwa czupryna,
czarny garnitur. Spodziewałam się grubego, pełnego stanowczości głosu. Tym
czasem organizator podrapał się po głowie i wymamrotał coś cicho. Było po nim
widać, że sam do końca nie wie co ma mówić. - Jak wiecie dzisiaj rozpoczynają
się pojedynki ninja. Cieszymy się z tak dużego zainteresowania tym wydarzeniem.
Chciałbym wam teraz w krótkiej wersji przedstawić zasady i regulamin. Zaszły
pewnie zmiany, więc radził bym słuchać uważnie nawet i tym co brali już udział
w naszym turnieju. - zakończył i wziął głęboki oddech. Sasuke wzdrygnął się
jakby zmiana pozycji miała mu pomóc w zrozumieniu słów mężczyzny. Siwowłosy
podniósł z biurka kilka kartek i ułożył je w wygodnej dla siebie pozycji.
- Nie ma żadnych drużyn, nie potrzebujemy
żadnej listy uczestników. Większość zasad tworzycie wy. Moja współpracownica,
Mira... - przerwał i z dumą wskazał na siedzącą tuż obok blondynkę. - Zaraz
wybierze spośród zebranych człowieka, który oficjalnie rozpocznie ten turniej.
Stanie on na środku areny, a jeden
odważny wzniesie do góry swoją broń dając mu tym samym znak, iż chce się z nim
zmierzyć. Jeśli ochotników będzie więcej, wybraniec wybierze jednego z nich.
Jedyne o co prosimy to zachowanie spokoju podczas walk i o postępowanie według
tych zasad. Proszę nie robić żadnej afery jeśli ten z, którym będzie chcieli
się zmierzyć wytypuje kogoś innego na przeciwnika. Jedno jest pewne. Stojący na
arenie nie może wskazać kogoś kto nie uniósł swojej broni do góry.
- Proste. - usłyszałam cichy szept Sasuke,
który słuchał słów z coraz większa determinacją. Bałam się, że być może zechce
zmierzyć się już na początku z wybranym. Lub co gorsza, to on zostanie wybrany.
Mój
uścisk wzmocnił się jeszcze bardziej. Być może za chwilę rozgniotę ten płot,
ale nie dbałam o to. Moje ciało zaczęło lekko drżeć. Co jeśli Sasuke również
przeceni swoje umiejętności, a nie doceni ich ze strony wroga? Wstrzymałam
oddech. Czekałam bowiem tylko na jego ruch. Wolałam nie pytać, nie chciałam
jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.
Nagle
mężczyzna, który dotąd trudził się nad znalezieniem słów w głowie usiadł z
powrotem na miejsce i schował trzymane przez siebie dokumenty. Jego pozycję
natomiast zajęła Mira, ubrana w eleganckie czerwone kimono. Niebieskooka była
naprawdę ładna. Śniadna cera, blond włosy i niezwykła jasność oczu, która
raziła nawet z dalekiej odległości.
- Witam. - zaczęła w podobny sposób co
poprzednik, lecz jej głos brzmiał bardziej zdecydowanie i surowo. - Dzisiaj
spośród całego tłumu wyznaczę tego, który
dosięgnie zaszczytu otwarcia tegorocznego turnieju. Zanim to jednak
nastąpi pragnę przypomnieć, iż walki odbywać się będą od dwunastej w południe
do godziny siedemnastej. Wioska nie ponosi odpowiedzialności za poważne rany
lub śmierć uczestnika. To wy ustalacie liczbę przeciwników i może być nawet stu
na jednego, lecz tylko za zgodą obu stron. - obdarowała wszystkich dookoła
swoim pięknym i szerokim uśmiechem. Kilku ninj'ów wydało z siebie jęk
zadowolenia, na co Mira jedynie zaśmiała się i zaraz potem spoważniała by
powrócić do swoich obowiązków.
- Zrobię to szybko. - oznajmiła. - Proszę
wstrzymać się z pretensjami, to decyzja zupełnie spontaniczna.
Każdy
stojący w tej jednej sekundzie zacisnął pięści i starał zrobić się wszystko aby
jakimś cudem anielska bogini zwróciła na niego uwagę. Ku memu zdziwieniu Sasuke
jednak wykonał kilka kroków w tył puszczając przed siebie dwóch ucieszonych
ninja z katanami gotowymi do podniesienia. Spojrzenia moje i czarnowłosego na
chwilę się spotkały więc od razu pokazałam mu jak bardzo nie rozumiem jego
zachowania. Jednak na moją reakcje Uchiha chwycił mnie za rękę i pociągnął za
sobą.
- Sasuke, co ty ... ? - zaczęłam, jednak
widząc zupełny brak zainteresowania z jego strony zamilkłam i czekałam na
rozwój sytuacji. Prędzej czy później kłębiące się w mojej głowie pytania znajdą
odpowiedzi.
Uporczywie
przeciskaliśmy się przez zażarcie stojące w miejscu tłumy, słuchając rzucanych
obelg dotyczących naszego zachowania. Chwilę potem usłyszałam głośne brawa,
które sugerowały, iż właśnie na arenie stawił się nowy wybraniec. Odwróciłam
się, jednak zobaczenie coś przez tak wysokich ludzi było niemożliwe. Kilka
sekund poźniej razem z Sasuke wyszliśmy w końcu z nadmiaru zebranych. To
niesamowite jaką ulgę poczułam, czując w sobie tak wiele świeżego powietrza.
- Co ty robisz!? - nie należałam do osób
cierpliwych. Moje wyrzuty musiały niemal natychmiast ujrzeć światło dzienne i
dotrzeć do Uchihy. On jedynie burknął i z niechęcią odwrócił wzrok.
- Nie mam zamiaru walczyć z kimś takim.
- Z kimś takim? Nawet nie wiesz kto został
wybrany, przecież ...
- Nie obchodzi mnie kto został wybrany.
Czekam, aż zjawi się ktoś silny, ktoś kto będzie stanowił dla mnie godnego
przeciwnika. - mówił z przejęciem odruchowo wlepiając wzrok w kupkę ninja
stojącą niedaleko. - Większość tych ludzi to amatorzy. Nie mam zamiaru tracić
na nich czas.
- Teraz to ty jesteś zbyt pewny siebie. -
skomentowałam złośliwie. - Może akurat ten, który został teraz wybrany okażę
się dobrych przeciwnikiem.
- Jeśli tak się stanie, ta plotka rozniesie
się po całej Yuki - gwarantuje ci to. Poza tym prosiłem Sugeitsu, żeby
powiadamiał mnie o stanach walk.
Zamilkłam.
Jak na zawołanie spośród sporej chmary zebranych wyłoniła się reszta naszej
drużyny. Karin wyglądała na niezadowoloną i pełną zmęczenia, Sugeitsu szedł z
szerokim uśmiechem na twarzy, a Juugo, jak to Juugo beznamiętnie stawiał kroki
przed siebie.
- Ale emocje! - krzyknął szczęśliwie
białowłosy. - Ten koleś, którego wybrali w ogóle nie wygląda na silnego
przeciwnika, Sasuke. Podsłyszałem, że jest dopiero początkującym.
- Więc nic tu po nas. - mruknął lider i
wskazał palcem na pobliską knajpę. Nie dało się przeoczyć błysku w oczach
Sugeitsu, kiedy ukazało nam się olbrzymie zdjęcie hamburgera na szybie sklepu.
- O tak!
***
- Pycha. - może i dla Sugeitsu była to pycha,
jednak dla mnie prawdziwa masakra. Nienawidziłam takiego typu jedzenia, jednak mój
brzuch z olbrzymia stanowczością domagał się pożywienia. Musiałam go zaspokoić,
tym bardziej, że alarmował mnie denerwującymi dźwiękami. W momencie kiedy
wybierałem tą knajpkę nie sądziłem, że będzie brakowało tu sałatek, lub chociaż
by pospolitego ramenu.
Sakura
siedziała na przeciwko i w wielkim zamyśleniu przyglądała się porcją frytek.
Nad czym tak dumała? Dlaczego smażone kawałki ziemniaka nie zamienią się w
kosmitów odzianych w kolorowe trampki? Eh. Skarciłem się w myślach za tak
bezsensowne skojarzenie i pochłonąłem kolejny gryz kurczaka. Udział w tym
turnieju naprawdę zdawał mi się być beznadziejnym pomysłem. Bo niby w czym ma
mi to pomóc? Nie zdobędę żadnego doświadczenia czekając na silnego przeciwnika
- o ile w ogóle taki się zdarzy.
- Ile będziemy tak siedzieć? - spytała Karin,
która jakimś cudem nadal utrzymywała się wśród oprzytomniałych. Juugo wzruszył
zniechęcony ramionami i wlepił we mnie wzrok tak jakbym miał mu w czymś pomóc.
Niech zapomni! Nie musieli iść ze mną, nikt im nie kazała. Ja jedynie
proponowałem, a to, że żaden z członków nie wyraził sprzeciwu, to ich strata.
Najbardziej jednak przejmowałem się Sakurą. Do teraz pamiętam to szczęście i
błysk w jej oczach, kiedy pozwoliłem udać się jej na zebranie. Trochę zbladło
razem z ogłoszeniem misji, zniknęło całkowicie, kiedy oznajmiłem jej swoje
postanowienie względem Eizo - dziwne. Czyżby naprawdę ją to dotknęło? Dlaczego
miała by nie chcieć żyć z narzeczonym w jednym pokoju? Dlaczego ja w ogóle o tym myślę?
- Mam iść zobaczyć jak wygląda stan na arenie?
- usłyszałem cichy szept Sugeitsu, który zdążył pochłonąć już całą swoją
porcję.
- Możesz iść, mnie to obojętne. -
odpowiedziałem.
- Jesteś teraz gotowy na walkę?
- Jestem zawsze gotowy.
- Więc mogę sprawdzić? - niby mówił od niechcenia,
jednak widziałem w nim iskierkę nadziei związaną z opuszczeniem tego miejsca.
To dziwne, ale miałem wrażenie, że cały ten turniej każdemu odebrał humor i
...apetyt.
Dopiero
teraz zauważyłem mnóstwo jedzenia na talerzach kompanów, za wyjątkiem białowłosego.
- Idź. - powiedział przypominawszy sobie, iż
Sugeitsu nadal stoi nade mną i czeka na odpowiedź. Od razu rzucił się do
wyjścia posyłając Sakurze delikatny uśmiech.
- Ja chyba też pójdę. - szepnęła nagle
zawstydzona. Razem z Karin spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
- Dokąd?
- Przejść się. Zobaczę co tutaj jest, może
znajdę jakąś lepszą knajpę, poza tym chcę się wybrać nad to jezioro.
- Jezioro? - zainteresowała się czerwonowłosa.
- Tu jest jezioro?
- No tak, ale bardzo małe. W dodatku
zamarznięte. - mruknęła i popatrzyła na mnie czekając na wyrok. Westchnąłem. Co
mogłem zrobić w takiej sytuacji? Nie zgadzając się napotkały by mnie kolejne
pretensje typu 'Dlaczego mi nie ufasz?' 'Przecież nic nie zrobię'. Kiedy mi
chodziło zupełnie o coś innego. Tak właściwie nie wiedziałem do końca, o co.
Byłem jednak pewny, że ufam Sakurze i doskonale zdaję się sprawę z tego, iż nie
odważy się uciec. Tylko ...nie chciałem. Nie wiem. Sam sobie nie potrafiłem
wytłumaczyć - jestem żałosny.
- Mogę iść czy nie? - zaczęła się
niecierpliwić. Chwyciłem do ręki swój płaszcz, który dotąd powieszony był na
krześle i powstałem.
- Zapomniałaś o Natsuo, i jego ludziach?
- Dokopie im. - burknęła stanowczo zapewne
podejrzewając, iż czeka ją kolejna dawka przekonywań.
- Tak, być może tak, ale wiedź, że ja ci w tym
pomogę.
Zdziwiła
się.
- Słucham?
- Idę z tobą.
- N...no, a walka? Sugeitsu, zaraz...
- Albo idę z tobą, albo zostajesz tutaj. -
przerwałem głosem, który nie znosi sprzeciwu. Sakura grzecznie przytaknęła
głową i poszła w moje ślady.
- Dlaczego mnie z nim zostawiasz, Sasuke-kun?
- jęknęła Karin. Sakura zachichotała się cicho narzucając jednocześnie płaszcz.
Na widok jej miny, na mojej twarzy również zawitał cień uśmiechu. Uwielbiałem
kiedy Karin była zdenerwowana. Ta zdzira zasługiwała na wszystko co najgorsze.
- To nudziarz. - dodała widząc brak reakcji z naszej strony.
- Więc tym bardziej powinnaś się dogadać! -
rzuciłem chwytając Sakurę za nadgarstek i szybkim krokiem opuszczając knajpę.
- Nie zapomnij zapłacić! - Sakura nawet nie
protestowała czując jak ją ściskam. Śmiała się cicho pod nosem co chwila się
obracając by móc dojrzeć wyraz twarzy czerwonowłosej. Nie ukrywałem, że mnie
również do tego kusiło, ale jestem mścicielem. Nie mam czasu na głupie zabawy.
To
nie zmienia faktu, że chce wyjść z Sakurą. Wręcz tego pragnę.
- Gdzie jest to jezioro?
- Niedaleko. Sugeistu mówił, że jakieś kilka
metrów w głąb lasu.
- I dlaczego tak nagle wzięło cię aby się tam
udać?
- Lubie jeziora.
Też
lubiłem. Wiele rzeczy nas łączyło, pomyślałem. Eh. Nawet nie miałem siły karcić
się za te myśli, one przychodzą tak nagle, a kontrola nad nimi w ogóle nie
wchodziła w grę. Zamilkłem. Może wyjście z nią nie było tak dobrym pomysłem?
Sugeitsu w każdej chwili mógł się zjawić z informacją o silnym przeciwniku, a
tego nie chciał bym ...niech to! Mógłbym nawet poświecić stu silnych ninja byle
spędzić z nią te kilka minut.
- Wiesz gdzie dokładnie iść? - zagadnąłem
znowu, przyglądając się jej jak szczęśliwie idzie kilka kroków przede mną.
- Dwa budynki za hotelem, skręcić w prawo i
iść ... - zatrzymała się rozglądając na boki. Kiedy na jej twarz wstąpił
jeszcze większy uśmiech kamień spadł mi z serca, wiedziałem bowiem, że się
zbliżamy. - Właśnie tą dróżką.
Stanąłem
obok i z takim samym zaciekawieniem co ona oceniałem stan celu, który mieliśmy
teraz wyznaczony. Nie był on najgorszy. Zwyczajna dróżka, którą z obu stron
atakowały wysokie ośnieżone drzewa. Haruno schyliła się by poprawić swoje
spodnie nie pozwalając płatką śniegu dostać się za buty. Poszedłem w jej ślady,
nienawidziłem tego uczucia nagłego zimna.
- Jesteś pewny, że chcesz iść? - spytała
nagle. Nie było w jej głosie ironii, ani czegoś co świadczyło by o pewnej
złośliwości. To pytanie zadała z czystą szczerością. - Mogę iść sama...
- Na pewno chce iść. - oznajmiłem stanowczo i
ruszyłem przed siebie. Usłyszałem za plecami ciche westchnięcie, a następnie
kroki, które wydawały dość nietypowy dźwięk kiedy spotykały się ze sporą
warstwą śniegu.
Prawdopodobnie
kilka dni temu obiecałem sobie, że się od niej odizoluje. Prawdopodobnie
przysięgałem to również dwa tygodnie temu. Jednak tak naprawdę rzecz, którą pragnę
od tak dawna zrobić była dla mnie niemożliwa.
- Po co chcesz w ogóle tam iść? - odezwałem
się, gdy cisza zaczęła mi grać na nerwach.
- Popatrzyć.
- Tylko?
- Wiesz ... - zająkała się, szukając słów. -
Wole ślepo patrzeć na jezioro niż siedzieć bezczynie w taniej knajpce i czekać
na twoją walkę.
- No tak. - parsknąłem kpiarskim śmichem.
Nagle zawiał silniejszy wiatr co automatycznie zmusiło nas obojgu do
wyciągnięcia tajnej broni - rękawiczek. Gdy zauważyliśmy już, że wykonujemy tą
samą czynność obdarowaliśmy się delikatnymi uśmiechami. Znowu napłynęło na mnie
to ciepło, które jednocześnie uwielbiałem i nienawidziłem.
- Mam nadzieje, że walka przyjdzie szybko.
Chce już wracać z powrotem. - powiedziałem znudzony.
- Ja nie. Tutaj jest o wiele ciekawiej niż w
kryjówce. Jedynym minusem jest zimno. Wiem jednak, że mam jeszcze wiele rzeczy
do obejrzenia.
- Nie starczy nam na to czasu. - sądziłem, że
ugaszę jej rosnący entuzjazm, lecz ona w żaden sposób nie przejęła się moimi
słowami.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się. - To i tak
nie jest szczyt moich marzeń.
- A co jest tym szczytem?
Zamilkła.
Tak jak się spodziewałem. W zasadzie, nie mam pojęcia dlaczego się o to
zapytałem. Nagle zaczęło mnie interesować i coś wewnątrz krzyczało, iż chce
poznać odpowiedź na to pytanie. Haruno przybliżyła ręce do twarzy i podmuchała
w nie kilka razy by ciepła fala powietrza nastąpił na jej twarz. Ślady po
zadanym pytaniu widniały tylko na krzywym wyrazie jej twarzy.
- Zimno?
- Trochę tak. - przyznała. - Kiedy byliśmy na
arenie było znacznie cieplej.
- Kiedy byliśmy na arenie było południe, teraz
robi się coraz zimniej. Chcesz mogę dać ci mój płaszcz.
Spojrzała
na mnie jak na idiotę.
- Chyba oszalałeś?
- Nie, nie oszalałem. - pokręciłem z
rozbawieniem głową, a następnie zacząłem rozpinać guziki odzienia. Nie minęła
nawet sekunda, a moje poczynianią zatrzymała stanowcza ręka Sakury zatrzymująca
się na mojej.
- Nie ma mowy. - wycedziła przez zaciśnięte
zęby. - Przestań udawać miłego, i pośpiesz się. Sugeitsu mówił, że to blisko,
ale jakoś nigdzie nie mogę tego zauważyć.
Zaskoczyło
mnie je zachowanie. Delikatnie ściągnąłem jej dłoń z mojej i analizowałem w
głowie wypowiedziane słowa.
- Nie udaje miłego. - oburzyłem się, i zerknąłem
na nią. - Ej ...Sakura ...
Dopiero
teraz dotarło do mnie, że jest cała czerwona. Kiedy wywnioskowała już, że wiem
o jej zmianie koloru skóry z dziecinnym grymasem na twarzy odwróciła wzrok i
skrzyżowała ręce na piersiach. Zaśmiałem się jeszcze głośniej niż miałem to w
zwyczaju, ale różowowłosa była na tyle nadąsana, że nawet nie zwróciła na to
uwagi.
- Po prostu nie lubię takich sytuacji. -
mruknęła, przyśpieszając.
- Jasne. Będę pamiętał.
Dalej
szliśmy może jakieś dziesięć minut. Drzewa nagle zaczęły się tracić, a dróżka
znacznie zwężała. W końcowej fazie musieliśmy iść jeden za drugim patrząc pod
nogi jednocześnie uważając na wielkie ilości śniegu. Może i milczeliśmy, ale te
radosne iskierki mnie nie opuściły. Wręcz przeciwnie, zwiększyły swoją intensywność,
gdy moim oczom ukazało się jezioro. Było ładniejsze niż przypuszczałem. Niezbyt
wielkie z kilkoma ławkami. Teraz wyglądało to mizernie obładowane warstwą
śniegu, wyobraziłem więc sobie ten widok wśród blasku słońca i śpiewu ptaków.
Ten scenariusz spisał się o wiele lepiej, ale było pewne, że nigdy nie zostanie
dopuszczony do tego miejsca. 'Yuki to kraina wiecznie ośnieżona' - przypomniały
mi się słowa Madary. Więc po jakiego licha zrobili coś tak dziwnego? Czyżby, po
to aby turyści przybywali tutaj i dumali nad tym jak pięknie byłoby tu w inną
porę roku - bezsensu. Ławki, mimo to były odśnieżone, przestrzeń wokół nich
również. Sakura jednak, wbrew temu, że ujrzała miejsca siedzące postanowiła
zająć to najpospolitsze i najprostrze - pod drzewem. Z politowaniem ruszyłem za
nią i usadowiłem się tuż obok nie zrzucając oczu z otaczającego nas obszaru.
- Nie najgorzej. - jej ocena była doprawdy
pełna mądrości i refleksji. Westchnąłem po raz kolejny, wiedząc już, że
najwyraźniej Sakurze nie przypadło do gustu poszukiwane przez nas miejsce.
- Jest okej. - powiedziałem zachęcająco. Przez
chwile poczułam się niczym Sugeitsu.
- O tak. - wymamrotała uśmiechając się w
momencie gdy kolejny powiew wiatru zaczął pieścić naszą skórę. Obserwowałem ją
kątem oka, pochłonięty milczeniem. - Nienawidzę zimna, ale Naruto z pewnością
by się podobało.
Drgnąłem.
Standardowo. Nawet z tym nie walczyłem, nawet pytający wzrok Haruno nie
wzbudził mojego zainteresowania. Byłem do tego już wystarczająco
przyzwyczajony.
Różowowłosa
wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym wbiła wzrok w jezioro obłożone
grubym lodem.
- Lubił podróżować do Yuki. - ciągnęła dalej.
Aż podskoczyłem zdając sobie z tego sprawę. - To tutaj wyznał miłość Hinacie i
od zawsze powtarzał, że będzie tu wracał przy pierwszej lepszej okazji.
- Dlaczego mi to mówisz? - przerwałem jej
niezadowolony.
- Nie jesteś tego ciekawy?
Zdziwiło
mnie jej pytanie.
- Nie.
- Hm. Może i mówisz 'nie', ale jestem pewna,
że gdzieś w sobie interesuje cię co teraz dzieje się z Naruto. Kim jest? Jak
się trzyma?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - specjalnie
podkreśliłem niechęć, ale Sakura, jak to Sakura miała to głęboko gdzieś. Kilka
razy, rzeczywiście się nad tym zastanawiałem, jednak były to chwilowe dumania,
które miały na celu zaspokojenie moich wątpliwości związanych z atakiem na
wioskę. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby Naruto zdołał mnie powstrzymać.
Atak na wioskę ....no tak. Przecież ja robię to wszystko by się na niego
przygotować. Ah. Nie wierzę, że tak po prostu zapomniałem. Spojrzałem na
Sakurę.
To
wszystko przez nią. To ona ma w sobie to coś, że przestaje widzieć się ciemne
strony świata, a jasne wręcz ciebie rażą.
- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami bawiąc się
płatkami śniegu. - Myślałam, że cię to interesuje.
- Myliłaś się.
- Najwidoczniej.
Ponownie
zapadła cisza. Denerwująca. Nie mogłem jej znieść. O dziwo, znosiłem ją zawsze.
W towarzystwie Sugeitsu, Karin, Juugo, Madary ...w towarzystwie każdego za
wyjątkiem Sakury. Dlaczego zawsze za słowem wyjątek musi pojawiać się jej imię?
- Sasuke? - zaczęła nagle w zamyśleniu.
- Co?
- Czy możesz mnie zapewniać, że Eizo nic nie
będzie? Po spotkaniu Madary jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Idealnie,
pomyślałem. Z głośnym chrząknięciem oparłem się o korę drzewa i skupiłem
wszystkie myśli by teraźniejsza konwersacja wyszła mi jak najbardziej
obojętnie.
- Nie rozumiem cię. - stwierdziłem
powstrzymując się od ziewnięcia. - Dlaczego się o niego martwisz, skoro sama mi
powiedziałaś, że go nie kochasz?
Wzdrygnęła
się. Otworzyła szeroko oczy i zawróciła się w moim kierunku, czego teraz nie
chciałem. Nie czułem się pewnie kiedy tak zaciekle się we mnie wpatrywała.
Szczególnie kiedy powiedziałem coś co jej się nie spodobało.
- A czy jedno wyklucza drugie? - spytała
jakbym próbował jej wmówić rzecz kompletnie niemożliwą do spełnienia. - Nie
trzeba kochać by martwić się o los drugiej osoby.
- Nie
znam się na tym. - jęknąłem.
- Chcąc czy nie, to mój narzeczony, prawda?
- Kolejna niezrozumiała rzecz! Dlaczego
zgodziłaś się na ślub skoro go nie kochasz?
- Skomplikowane. - skitowała machając ręką.
Ten gest miał mi dać również do zrozumienia, iż żadna siła na ziemi nie zmusi
ją do mówienia. Żadna siła, ale skoro ona jest dla mnie wyjątkiem to ja dla
niej.
- Zakochałaś się w nim, i ci się odwidziało? -
strzeliłem prosto z mostu nie bacząc na konsekwencje. Sakura ku memu zdziwieniu
przytaknęła smutnie głową.
- Tak jakby.
- Tak jakby?
- Wybacz, ale to są osobiste sprawy, nie chcę
o tym rozmawiać.
Kurwa.
Brnął bym dalej i wyciągnął z niej prawdę, jednak przypomniałem sobie jak ze
spokojem zaakceptowała moją odmowę na dyskusje o Naruto. Zacisnąłem pięści.
- Jeśli mogę chcę o coś spytać. - zerknąłem na
Sakure zaskoczony nagłym ożywieniem i entuzjazmem zapożyczonym prosto od
Sugeitsu. Różowowłosa podarowała mi w zamian szeroki uśmiech, który sprawiał
wrażenie nieśmiertelnego.
- O co chodzi?
- Hm. - burknęła przyciągając kolana do
siebie. - Może to i dziwne, ale zastanawiam się co chcesz zrobić ze swoim
życiem ...
- Ale, w jakim sensie? - nie rozumiałem tego.
Oczyściłem myśli i skupiłem każdy możliwy zmysł. Musiałem wykryć jakieś pułapki
lub złośliwości w tym pytaniu, ale patrząc na jej oblicze - spokojne, błogie,
odrzuciłem te przypuszczenia. Nie było w tym ani krzty podstępu.
- No, kiedy pokonasz wszystkich, których
chcesz, kiedy dokonasz wszystkich zachcianek związanych z zemstą. Co wtedy? Co
zrobisz?
Zamarłem.
***
- Nie wrócę do Konohy. - powiedział twardo
odwracając głowę. Przywykłam. Zrezygnowana spuściłam wzrok i powróciłam do
bezczynnego wpatrywania się w śnieg.
Nie
wierzyłam już w to. Nie wierzyłam, że istnieje jakaś wroga organizacja, którą
Sasuke ma zamiar zniszczyć. To był stek bzdur, które wmawiał mi chcąc ukryć
prawdę, lecz nie mogłam mu tego zarzucić. Nie mogłam tak po prostu powiedzieć
mu prosto w twarz, co myślę o tym wszystkim. Ledwo zyskałam jego zaufania, ale
nie po to żeby na nowo je stracić. Sasuke zdenerwował by się. Ewidentnie mścił by
się wtedy na mnie. Powtarzał by ciągle, że pragnę jego wiary w moją wierność, a
sama nie umiem jej okazać.
- Wcale cię o to nie proszę. - wydukałam po
chwili milczenia. Chciałam aby zabrzmiało to obojętnie, jednak mój głos
wyraźnie zadrżał, jakby sam bał się wypowiedzieć tego w taki sposób.
- Przecież wiem. - Sasuke przyszło to jednak z
łatwością.
- Odpowiesz mi na pytanie?
- A co mogę powiedzieć? - jęknął wiercąc się
uporczywie w miejscu. - Czas pokaże.
- Na twoim miejscu starała bym się jakoś
zaplanować życie. - przyznałam z odrazą. Ja miałam prosty cel. Stać się potężną
ninja, znaleźć wspaniałego męża i mieć dwójkę niesamowitych dzieciaków ... -
Albo lepiej nie planuj. - dodałam ze smutkiem się uśmiechając. Jeśli miało by
wyjść mu z tego to samo co mi ...lepiej nie marzyć.
- Co? - zdziwił się. - Dlaczego?
- Nieważne. - mruknęłam.
- Sakura mów!
Spojrzałam
na niego równie zdziwiona co on na mnie, kompletnie oszołomiona jego naglą
stanowczością.
- Ale to naprawdę nieważne.
- Mimo to chce usłyszeć. - naciskał dalej.
Przerażona stwierdziłam, że jego dłonie trzęsą się.
- Nie planuj życia, bo i tak nie pójdzie po
twojej myśli. - szepnęłam szybko starając się na napotkać na jego wzrok. Wbiłam
go w jezioro, a tak właściwie w ogromną i grubą tafle lodu obłożoną płatkami
śniegu. Ah. Śnieg wychodził mi już bokami, byłam tu zaledwie dnia dni, jednak
miałam dość jego widoku.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytał zaskoczony
ni stąd ni zowąd zjawiać się tuż naprzeciw mnie. Uchiha klęczał i opierał ręce
na moim kolanach. Zaczerwieniłam się - chyba miałam prawo biorąc pod uwagę
spontaniczność sytuacji.
- Tak, tak myślę.
- Ja tak nie sądzę.
Prychnęłam.
- Kiedy byłeś młodszy planowałeś zostać
mścicielem i chcieć zabić brata? - wypaliłam, ale gdy zobaczyłam pełne bólu
oczy Sasuke, moje serce ścisnęła jakaś niewidzialna siła, dając mi tym samym
znam, iż przesadziłam. - Wybacz ...nie chciałam ..
- Okej. - przerwał mi twardo tracąc pewność
siebie. Zamknęłam oczy - to już pewne, że jedynie do czego jestem zdolna to
psucie humor innym osobą.
- Sasuke. - szepnęłam z wyrzutem. - Życie po
prostu trochę mi nie wyszło ...dlatego tak myślę.
Finalnie
cztery pary tęczówek w końcu mogły zacząć wzajemnie się podziwiać. Czarne,
poważne, pełne tajemniczości i trudne do odczytania. Chciałabym umieć czytać w
myślach. Chciałabym wiedzieć co myśli i czego żąda ode mnie Uchiha. Chciałabym
wiedzieć co czuje, za każdym razem kiedy patrzy na mnie z taką enigmą.
Czarnowłosy zacisnął rękę, która spoczywała na moim kolanie, a ja oszołomiona
zdałam sobie sprawę, że jego twarz znajduje się coraz bliżej. Dzieliły nas
zaledwie milimetry, a jakaś tajemna siła, ciągnęła mnie do tego aby zmniejszyć
ta odległość do zera.
- Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłaś się na
bycie z kimś takim. - powiedział tak jakby miał mi to za złe. Wzdrygnęłam się
czując na swoim ramionach jego dotyk. - Po prostu go zostaw i zacznij robić to
co chcesz.
Łatwo
powiedzieć, pomyślałam z kpiną.
- Tobie było łatwo porzucić chęć zemsty?
- To było co innego. - mruknął obojętnie. -
Mną rządziła zemsta.
- A mną rządzi ból, i co? Chcesz czy nie są to
dwie tak samo bolesne uczucia.
Sasuke
zamilczał. Tym razem nie dotknęłam jego twardego serca, ale miałam wrażenie, że
od czasu drużyny siódmej ta twarda struktura została znacznie naruszona.
- To zakończ ten ból.
- Eh, ty nic nie rozumiesz.
Nagle
zamiast zimnego oblicza Sasuke dojrzałam się ciepłego i pełnego troski Naruto,
który tak samo radził mi zakończyć wszystko co zaczęłam z Eizo. 'Żałuje, że ci
go przedstawiłem...' - mówił ciągle z rosnącym gniewem. Ale mówił to bo się
martwił. Jego lazurowe tęczówki wypełniała troska. Nie wiadomo dlaczego dzisiaj
zobaczyłam ją również i Sasuke.
- To może mi wytłumacz. - zaproponował.
- Skończmy ten temat.
- Jak chcesz. - czarnowłosy wstał i obojętnie
wrócił na swoje poprzednie miejsce. - Nie planuj życia bo i tak nie pójdzie po
twojej myśli, tak? Jeśli jest się silnym i stawi przeciwnością losu na pewno to
zdanie nie stanie się mottem.
- Bawisz się w Sugeitsu? - rzekłam nie
pozwalając mu dokończyć. Uchiha westchnął.
Pamiętałam
te łatwe rzeczy. Gdy byliśmy zwykłą trójką ninja wyruszającą co jakiś czas na
pełne przygód misję, ale całość musiała się skomplikować. Moje życie nie
potrafiło ułożyć innego scenariusza, bez bólu by się nie obyło. Ile razy
żałowałam, dnia w, którym obdarzyłam Sasuke miłością. Gdyby był jedynie
przyjacielem - bolało by, ale nie tak intensywnie. Od tej nocy ...od tego
momentu kiedy porzucił mnie w Konohańskim parku, życie szykowało dla mnie tylko
cierpienie. Najpierw walczyłam z depresją, zagubiłam się, spotkałam Deidare i
dzięki jego pomocy ponownie zaczęłam doceniać życie, przyjaciele również dobrze
spisali się w tym rozdziale. Ale cały ten mur, który z nimi zbudowałam runął
jednego dnia.
'
- Hej, Sakura-chan! - radosny głos Naruto, jego uśmiechnięta twarz i nieśmiała
Hinata pod ręką - oto co widziałam. Treningi z ANBU ostatnimi czasy szły mi
znakomicie, każda nasza misja kończyła się sukcesem, a władze wioski szykowały
dla nas same pochwały, które po czasie przestały być zaszczytem, tylko stawały
się monotonią.
- Cześć wam. - odparłam równie radośnie
przytulając ich obu po przyjacielsku. - Jak po zebraniu?
- Dobrze. - westchnął Uzumaki. - Ale bycie
Kage to naprawdę trudna sprawa.
- To było twoje marzenie. - przypomniała mu
Hinata. Jako odpowiedź Naruto parsknął śmiechem po czym obdarował ukochaną
soczystym buziakiem w policzek.
- Wiem, wiem skarbie.
- Hej, dowiem się w końcu jakiś szczegółów! -
postanowiłam przypomnieć im obu o swojej obecności. Co prawda, zwykły buziak
nie był jeszcze oznaką lekceważenia, ale tak rozpoczynało się za każdym razem.
- Jasne Sakurka, ale najpierw powiedz mi czy
dostarczono już do biura papiery z opisem waszej ostatniej misji?
- Kiba je dzisiaj zaniósł.
- Świetnie. - mruknął zadowolony. - O połowę
roboty mniej.
- Nie ciesz się tak. Pamiętaj, że obiecałeś
Kibie duży festyn w Konoha na cześć Nowego Hokage Wioski. - byłam szczęśliwa.
Uzumaki ledwo co stał się najważniejszą osobą w wiosce, ledwo co odniósł sukces
i spełnił swoje marzenie - to właśnie tego dnia pomyślałam, że jeśli się czegoś
naprawdę chce, jest się w stanie dokonać wszystkie. Mój blond włosy przyjaciel
był na to żywym dowodem. Każdy w wiosce cieszył się, że to właśnie on został
wybrany. Ciężko na to pracował, wiele zrobił dla Ukrytego Liścia - zabiła bym
rade gdyby Kage został ktoś inny. Jednak mimo tak wielkiej radości i olbrzymich
oczekiwań związanych z festynem powitalnym mój entuzjazm zgasł wraz ze słowem
Naruto.
"Nie
chcę żadnego przyjęcia" - mówił pełen skromności i dobroci. I tak
planowaliśmy zrobić z chłopakami huczną imprezę niespodziankę. Ale skoro Naruto
potrzebował trochę pomocy z nowymi obowiązkami, był to idealny pretekst. Kiba
wykorzystał to w najlepszy sposób.
- Więc mów jak po zebraniu? - powtórzyłam się.
Uzumaki podrapał się z pytającym wyrazem twarzy po głowie starając utworzyć w
głowie sensowne zdania.
- Eee ..myślę, że dobrze.
Skrzywiłam
się.
- Co to znaczy, że myślisz?
- Spokojnie Sakura, zaakceptowali go. Naruto
zapoznał się z nowymi obowiązkami, z resztą większość czasu spędził na rozmowie
z Gaarą. - Hinata posłała mi swój ciepły uśmiech, a następnie przeniosła wzrok
na swoją miłość. - Suna nie jest dla ciebie.
- Stanowczo za ciepło. - poskarżył się głośno
przy tym śmiejąc. - Ale są plusy, całej tej naszej wycieczki.
- Plusy? - zapytałam.
- Tak. Kilku ludzi z Suny chciało wprowadzić
się do naszej wioski. Niektórzy chcą zobaczyć jak tutaj jest, a inni zostaną tu
na stałe.
Zaciekawiona
słuchałam jego słów. Ludzie z Suny wprowadzą się do Konohy? Jak Naruto sobie to
wyobrażał? Co z opaskami? Zmienią je, czy pozostawią takie same. Zmarszczyłam
brwi wyobrażając sobie jak przechodząc ulicami Konohy mijam kompletnie
nieznanych mi ludzi.
- Jest ich tylko kilku. - dodał Naruto widząc
moje zakłopotanie. - Poza tym nie każdy przyszedł tu by trenować.
Uniosłam
głowę by móc spojrzeć w jego oczy, być może tam znalazłam bym odpowiedź lub
chociaż aluzje. Ale w lazurowych tęczówkach migotały jedynie iskierki radości i
duma z czynów jakie się dokonało.
Byłam
szczęśliwa. Nie wiedziałam jednak jak szybko to szczęście zniknie.
- To jest Eizo. - drgnęłam. Zza dosyć
wysokiego przyjaciela wyszła postać, która osiągnęła jeszcze lepszy wynik.
Przewyższała go o pół głowy i była dużo bardziej muskularna. Zaskoczona
odruchowo zrobiłam krok w tył myśląc nad planem ewakuacji. Co on tu przyszedł
robić jak nie trenować? Zabijać? Skarciłam się za swoje myśli i szybko
odzyskałam równowagę. Przeczesałam rękę włosy i z grzecznym uśmiechem podałam
dłoń na przywitanie.
- Cześć, miło cię poznać. - odparł przyjaznym,
aczkolwiek grubym tonem. Mijały sekundy, a ja nadal milczałam wpatrując się
głęboko w jego oczy. Pięknie, olbrzymie, niezwykle błękitne. Patrząc na nie, od
zaczerwienienia nie było ucieczki. Obserwowałam go jak małe dziecko nowo,
dziwnie wyglądającą zabawkę. On poraził mnie swoim białym uzębieniem, a wiatr,
który nagle przypomniał nam o swojej obecności wprawił jego czuprynę w taniec.
Przypominał z wyglądu Naruto, nie licząc bardziej umięśnionej sylwetki,
większych oczu i jasnej karnacji. Nie mówiąc o fryzurze. Kiedy dwa pojedyńczę
kosmyki opadły na jego twarz wyglądał tak uroczo ...byłam zmuszona zasłonić
usta ręką by nie pisnąć z zachwytu.
- H..hej. - mruknęłam. Ale to było zwykłe
zauroczenie wyglądem - przynajmniej tak to sobie powtarzałam do końca zorganizowanego
festynu. Wszyscy świetnie się bawili, a Eizo nie spuszczał mnie z oka.
Rozmawialiśmy o wielu sprawach, opowiedział mi o swoim interesie, o braku
umiejętności ninja, o tym jak bardzo podziwia mnie jako przywódce ANBU. Byłam
nim zachwycona. Kiedy się na mnie patrzył w jego oczach widziałam właśnie
Sasuke - moją starą miłość. Podczas rozmów nieraz odnosiłam wrażenie, jakby on
właśnie wrócił, a ja beztroska z nim rozmawiała.
- Było naprawdę miło. - powiedział na koniec i
podarował mi lekkiego buziaka w policzek. Tego nie da się wymazać z pamięci.
- Dziękuje. - szepnęłam.
- Za co?
- Za jeden z lepszych dni mojego życia. -
zaczerwieniłam się, ale szczery uśmiech na twarzy trochę tuszował emocje. Eizo
odwzajemnił gest i przytulił mnie po przyjacielsku.
- Mam nadzieje, że poznamy się bliżej. -
rzucił będąc już kilka metrów ode mnie. - Do zobaczenia, Sakuro!
Nadal
uważam, że był to jeden z najwspanialszych dni. Bawiłam się świetnie, i gdyby
Eizo był zawsze taki jak tej nocy, wiodłam bym spokojne życia ze wszystkimi
spełnionymi marzeniami ...'
Zacisnęłam
oczy. Dopadł mnie wszechogarniający ból. Oh, jaka ja wtedy byłam naiwna, aż
trudno pomyśleć z jaką radością powróciłam do domu. A z czego się cieszyłam? Z
tego, że od teraz całe moje życie będzie przypominać piekło.
- W porządku? - usłyszałam cichy szept Sasuke,
a potem poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu.
- W porządku. - wydukałam z żałością.
- Nie wracaj do przeszłości, to wszystko się
już skończyło. Teraz zaczęłaś coś nowego.
- Racja. - prychnęłam. - Twoje porwanie
rzeczywiście ustawiło moje życie na nowy tor.
Uchiha
zaśmiał się z ironią, po czym wstał i otrzepał się ze śniegu. Przypatrywałam
się jego poczynianią przez chwilę, po czym zadecydowałam, że powtórzę jego
czynności.
- Wracamy? - zapytał.
Zamyśliłam
się. Nie chciałam wracać. Czy czekało mnie coś interesującego wśród zaludnionej
wioski Yuki? Nie. Jedynie tłumy ludzi i ninja przygotowujący się do pojedynków.
Nawet nie obchodziło mnie co teraz dzieje się na arenie numer pięć. Ile litrów
krwi się polało, lub ile osób zdążyło już umrzeć. Rozejrzałam się po
otaczającym terenie.
Dosyć
tego smutku, dosyć zamartwiania się tym co było! Powinnam dziękować Sasuke na
kolanach za to co zrobił. Porywając mnie jednocześnie uwolnił od mojego
narzeczonego. Może nie do końca, ponieważ nadal mam z nim kontakt. Ale ...to
wspaniałe, że już miesiąc nie budzę się obok niego, chociaż ...
Spuściłam
wzrok. No tak. Kiedy wrócę będę budziła się już u jego boku ...poza tym
niedawno odbyłam z nim stosunek.
Ale
Sasuke mnie uratował! Ograniczył to co robił ze mną Eizo!
- Chodź! - powiedziałam zachęcająco chwytając
go za nadgarstek w ten sposób co on mnie. Miło było chociaż raz zobaczyć
zdezorientowanie na jego twarzy. Uchiha zaskoczony podążył za mną bez słowa. W
końcu znaleźliśmy się krok przed wejściem na tafle lodu.
- Oszalałaś. - skomentował, kiedy brakowało
milimetra by moja stopa połączyła się z zimnem. Sasuke gwałtownie usunął mnie
na bok.
- Ej, co ty robisz? - krzyknęłam oburzona
starając się wykonać jeszcze jedną próbę, niestety Sasuke utrudnił mi to
kolejnym zatrzymaniem. - Lód jest gruby. - pisnęłam.
- Ta jasne. - prychnął. - Co jeśli nie? Zostań
lepiej na brzegu.
- Martwisz się? - zagadnęłam ze złośliwym
uśmieszkiem. Uchiha spojrzał na mnie jak na ducha, po czym szybko wbił wzrok w
bliżej nieokreślony punkt.
- Chciałabyś. - mruknął pod nosem.
- Czyli? - zaczęłam oczekująco. - Nie martwisz
się tak?
- Nie.
Uśmiechnęłam
się szeroko.
- Więc mogę iść! - powiedziałam i szybkim,
gwałtownym ruchem pobiegłam przez siebie. Tempe spojrzenie Sasuke i jego
oszołomiona mina z niczym nie mogły się równać. Biegnąc przez śliski lód ledwo
przy tym utrzymując równowagę śmiałam się niebo głosy zastanawiając się kiedy
czarnowłosy mnie dogoni. Nigdy nie jeździłam na łyżwach, ale utrzymanie pionu
nie wydawało mi się być trudnym zadaniem. Płynnie poruszałem się po
zamarzniętej wodzie ciesząc się wiatrem we włosach, który jednocześnie
delikatnie pieścił moja skórę.
Ale
ciekawość dochodziła w mojej podświadomości do coraz wyższych szczytów i
wygrywała nad przyjemnością, którą teraz czułam. Tym bardziej, iż słyszałam za
sobą zsapanego Sasuke usiłującego mnie złapać. Uśmiechnięta obróciłam się by
zwolnić i przeprosić go za moje zachowanie, jednak na swojej drodze zobaczyłam
coś czego się zupełnie nie spodziewałam.
Sasuke
nie był grubym osobnikiem, ale w momencie kiedy z istną rozpaczą na twarzy
podążał w moim kierunku z zawrotną szybkością stanowił dla mnie coś na rozmiar
Godzilii. Przerażenie zatrzymało mnie na chwilę, a umysł analizował sytuacje i
starał się znaleźć z niej wyjście.
Wyjście?
Kurwa, jakie tutaj może być wyjście? Oczywiście, że w grę wchodziła tylko
ucieczka!
- Sakura, do cholery! - zdążył do mnie dość
jeszcze warkot Sasuke nim doszłod o nieprzyjemnego spotkania twarzą w twarz, a
tak właściwie twarzą w tors. Zamknęłam oczy, wiedziałam bowiem, że na nic nie
mam już szans.
- Sasuke! - pisnęłam i poczułam obrzydliwy
ból. Następnie zimno jakie nastąpiła na moje plecy i ciężar na przodzie. Być
może w życiu czekało mnie wiele nieprzyjemności, ale nic nie równało się z tym
spontanem. Zasada Sasuke jaką przyjmuje na każdej misji teraz niekoniecznie
odniosła sukces.
Otworzyłam
oczy. Oblałam się ciepłym rumieńcem, kiedy tuż nad sobą ujrzałam dwie wielkie
czarne kulki wyglądające jak tęczówki. Zdezorientowana dmuchnęłam przed siebie
by denerwujące kosmyki włosów Sasuke przestały opadać na moje policzki.
Uchiha
leżał na mnie, jednak kiedy odzyskał świadomość podtrzymał się szybko na rękach
by mi ulżyć. Jakie zaskoczenie mnie ogarnęło, jaki szok opanował w sekundzie
moje ciało, gdy na jego licach pojawił się kolor znacznie różniący się od barwy
skóry. Sasuke się rumienił, stwierdziłam to z taką radością i ciepłem, że
przestała mi przeszkadzać zimna tafla lodu na, której spoczywałam. Nie bacząc
na moje szczęście, ponownie utonąłem w głębi i tajemniczości. Trwało to może
sekudnę, a może minute, dla mnie było to najbardziej intensywne przeżycie -
patrzenie w jego oczy z tak bliska.
- P...przepraszam. - wymamrotałam nadal
oszołomiona. Widocznie wybudziłam Sasuke z transu, gdyż on pokręcił głową jakby
chciał wymazać z głowy wszystkie złe myśli.
- Kurde. - mruknął powoli się podnosząc. Kiedy
jęknął z bólu i wyprostował obolałe plecy z delikatnym uśmiechem podał mi rękę.
- Dzięki. - bez wahania skorzystałam z pomocy.
Stanęłam naprzeciwko niego, ale ku memu zdziwieniu uścisk wcale się nie
rozluźniał. Znowu miałam okazje widzieć go tak z bliska, jedyną przeszkodą była
wysokość. Teraz byłam zmuszona patrzeć w górę by cokolwiek dostrzec.
- Miałaś racje, lód był gruby. - powiedział
rozbawiony.
- Poczułam to na swoich plecach. - zaśmiałam
się głośno. Dopiero kiedy powiedziałam to na głos, uraz dał o sobie znać.
Jednak to nie plecy. O nie. To coś z czym już wcześniej miałam doczynienia.
- Kostka? - stwierdził zrezygnowany Sasuke,
patrząc jak schylam się zaciskając oczy z bólu.
- Uhym.
- Chodź. - powiedział podtrzymując mnie jednym
ramieniem. - Zabiorę cię tym razem do lekarza, on lepiej ci to opatrzy.
- Dam sobie rade. - upierałam się. Zamiast
usłyszeć ciche prychnięcie poczułam na ustach palec, który uniemożliwiał mi
dalsze mówienie.
- Ta jaasne. - jęknął z brakiem jakiejkolwiek
wiary. - Jeśli pójdziesz sama tylko ci się pogorszy. To ja na ciebie wpadłem
więc to ja zabiorę cię do ...
- Ale to ja weszłam na lód, mimo, że mi
zabroniłeś. - brnęłam dalej pełna pewności siebie. Ale nadal miałam w sobie ta
nutkę zdezorientowania, które tworzyła niezwykle ciekawią mieszankę uczuć i
emocji.
- Uwierz mi, że ja wiem lepiej co dla ciebie
dobre.
- Może. - nie stać było mnie na nic więcej.
Szok. To znajdowało się wewnątrz mnie. Pozytywne zaskoczenie i szok. Sasuke
wyrażał się teraz z pełną troską, nawet tego nie kryjąc. Uśmiechnęłam się
delikatnie, może ten gruby mur wokół jego serca został naruszony bardziej niż
mogłam kiedykolwiek przypuszczać?
Szliśmy
w skupieniu kierując się w stronę znanej nam dróżki, jednak nagle zza drzew
wyskoczyła postać. Długa peleryna, jasne włosy i radość promieniująca nawet z
tak dalekiej odległości.
- Sugeitsu? - szepnął do siebie Sasuke,
któremu mina nagle zrzędła.
- Szefie! - krzyknął, cały zdyszany. - Szefie,
szykuje się walka!
Tych
słów obawiałam się najbardziej ...
Akcja z pójściem nad jezioro genialna! Myśli Sasuke i Sakury.. bosko je opisujesz.
OdpowiedzUsuńOgółem wszystko było słodkie i podobało mi się. Zwłaszcza gdy Uchiha upadł na różową. ;3
Ten turniej zapowiadał się być nudny do słów "szykuje się walka". Ciekawe jak bardzo ktoś jest silny i czy zmierzy się z Saskiem. ^^
Krótki komentarz, bo jestem na telefonie. :_: