środa, 31 października 2012

Rozdział 17


Następna noc, którą spędzam w łóżku bez zmrużenia oka. Denerwowało mnie to. Sasuke chyba specjalnie stara się, abym wysypiała się jak najmniej, bo co noc wymyśla jakąś nowinkę nie mówiąc mi o tym. Dowiaduję się wszystkiego dopiero kolejnego dnia. Kiedy ja nienawidzę być pełna niewiedzy! To coś, co irytuje mnie najbardziej. Najchętniej chciałabym znać wszystkie sekrety i myśli tej cholernej organizacji i to byłby dla mnie punkt kulminacyjny - spokój.
Jednak zamiast tego Sasuke Uchiha okazał się nie być łaskawy i obdarował mnie wątpliwościami oraz ciągłymi przyśpieszeniami serca. To wszystko przez wysłanie Eizo do Konohy. Co on robi? Gdzie jest? Czy teraz dosięgnął tego, o czym ja marzę od dnia, w którym się tu pojawiłam? Doszłam już do szokującego wniosku. Gdy Sasuke oznajmił, że mój narzeczony uda się do Konohy wcale nie wściekałam się za te narażenia, lecz za szczęście jakie go trafiło. Rozmowa z Hinatą i Naruto... ile ja bym za to dała? Teraz to chyba najwspanialszy dar jaki mogłabym dostać od życia, ale scenarzysta filmu, w którym gram ma całkiem inne pomysły, takie, które jedynie mnie dobiją i zniechęcą do walki.
Westchnęłam. Zamiast być teraz na miejscu Eizo muszę leżeć tu, wtulona w Uchihe. Może uwielbiałam jego dotyk, może był taki ciepły i kojący... ale wolałam od niego moich przyjaciół, za którymi tęsknota jest nie do opisania.
Zacisnęłam pięść i ze zmarszczonymi brwiami uderzyłam delikatnie w poduszkę. Zmieniłam pozycję starając się wymazać z siebie te myśli. Ale było za późno, one całkowicie ogarnęły moje wnętrze. Spojrzałam na Sasuke. Wokół panowała ciemność, ale ja idealnie widziałam rysy jego twarzy. Spał spokojnie niczym nie zawracając sobie głowy, piekielnym przystojniakom życie zawsze ustawia lepszy tor. Był tak piękny, trudno uwierzyć, że jego serce wewnątrz jest zimne i obojętne na świat. Na pierwszy rzut oka - gdybym go nie znała - nie tylko zostałabym zauroczona, ale również wierzyłabym w jego dobroć. Kiedy spał miał ją wręcz wyrysowaną na twarzy. Pokręciłam zniesmaczona głową i obróciłam się na drugi bok, myśli o nim dodatkowo mi wszystko komplikowały. Zrobił to wszystko specjalnie. Wysłał tam Eizo, aby zrobić mi na złość, aby dopadła mnie kolejna dawka nieogarniętego gniewu i ciekawości związanej z jego powrotem.
Moja poduszka jeszcze raz oberwała pięścią, kiedy doszło do mnie, że za pierwszym razem poczułam się bardziej spokojna. Dziwne, ale nie dumałam nad tym. Chociaż mogłam. Odizolowałoby mnie to od teraźniejszej problematyki.
 - Uspokój się.
Zadrżałam, gdy do moich uszu doszedł jego cichy szept. Dopadła mnie nagła drętwica. Próbując go zignorować zamknęłam oczy i wtuliłam głowę do poduszki.
 - Sakura - szepnął znowu trzymając rękę na moim ramieniu.
 - Idź spać - warknęłam do niego. Podparł się na jednym ramieniu i nachylił nade mną jeszcze bardziej. Moje policzki zaczęły się rumienić.
Od kiedy ja w ogóle tak sypiam? Dlaczego zgadzam się na bycie z nim w jednym łóżku, w dodatku stanowczo za blisko siebie?
 - Nie mogę spać, kiedy tak się wiercisz.
 - Nikt ci nie kazał spać tak blisko, możesz iść na drugi koniec łóżka! - Bez patrzenia w jego oczy śmiałam stwierdzić, że na jego twarzy gości teraz szelmowski uśmieszek.
Sasuke wydał z siebie cichy zadowolony pomruk i zaczął masować ręką moje ramię.
 - Ale ja chcę - powiedział dziwnym tonem głosu. Nigdy go u niego nie słyszałam. Zdezorientowana gwałtownie obróciłam głowę w jego kierunku, obdarowując go zaskoczonym wzrokiem.
 - Co ty robisz? - zapytałam niespokojnie. Moje serce biło jak dzwon.
 - Staram się ciebie uspokoić .
 - Starasz się mnie uspokoić, tak? - mówiłam coraz głośniej. - Jakbyś nie zauważył moje zdenerwowanie to wszystko twoja wina!
Westchnął. Opadł na łóżko i westchnął. Jedynie tyle był zdolny z siebie wydusić.
 - To nie moja wina - wyjaśnił. - To tylko test.
 - Dlaczego akurat Konoha? - powtórzyłam się, ale to mnie nurtowało. Trudno było mi uwierzyć w jego zapewnienia. Nie wybrał jej z powodu jaki mi przedstawiał, czułam w tym inny dodatkowy podstęp.
 - Jesteś za bardzo przewrażliwiona - powiedział zimno jakby czytał mi w myślach.
 - Myśl jak chcesz - prychnęłam niewzruszona i również opadłam na łóżko wlepiając zmęczone oczy w sufit. Myśli chyba za bardzo się ze mną związały, ogarniały mnie zawsze i to z podwójną siłą niż normalnego człowieka. Dlaczego ja do nich nie należałam? Zacisnęłam pięść trzymając w niej kawałek kołdry. Wkurzyłam się. Jestem Medykiem, jednym z głównych członków Taki, mam prawo wiedzieć tyle co sam lider. Może i jestem porwana, zabrana bez mojej woli, może i chcę wrócić do Konohy, ale na pewno nie wydałabym Sasuke. Choćby jego plany były najbardziej potworne nigdy nikomu bym ich nie zdradziła - może mi zaufać w tych kwestiach. Nie mam znajomości z innymi organizacjami takimi jak oni. I to było moje podejrzenie numer jeden. Uchiha mógł wykorzystać Eizo do swoich celów, a nie na bezsensowny test. Gdyby miał jako rozkaz szpiegowanie innych organizacji nie byłoby cienia szansy, aby coś wykombinował, gdyż sam nie miał zupełnie pojęcia o tym świecie Ninja. Zrobiłby to, co do niego należy i wrócił.
 - Przestań o tym myśleć - upomniał mnie wracając do swojego charakterystycznego tonu. Ucieszyło mnie to. Nie bawiły mnie jego dziwne zagrywki.
 - Daj mi spać – Zamknęłam oczy.
 - I tak długo nie zaśniesz – powiedział, ale było to już ostatnie co usłyszałam. Po kilku minutach milczenia jego samego zmorzył intensywny i gruby sen. Gdy byłam pewna, że nie jest już świadomy tego, co dzieje się wokół, przybliżyłam się, a on od razu przytulił mnie do siebie - zawsze tak robił. Kiedy nie chciałam jego bliskości po prostu spałam jak najdalej, gdy zaś była mi ona potrzebna wystarczyło mi się zbliżyć, a Sasuke sam zareagował. Teraz jej potrzebowałam. Pocieszenia, wsparcia w tych wszystkich myślach i komplikacjach. Co z tego, że Sasuke był samolubnym egoistą. Jego dotyk uważałam za najbardziej przyjemny i kojący na świecie. Mała bezbronna Haruno w rękach silnego i pewnego siebie Uchihy...

Rano gdy moje oczy otworzyły się, Sasuke nie było już w pomieszczeniu. Przyzwyczajona do tego widoku przeciągnęłam się i wykonałam wszystkie poranne czynności. Mętlik w mojej głowie nie zaginął - wręcz przeciwnie - narastał z każdą minutą, która zbliżała mnie do spotkania z narzeczonym. Mam nadzieję, że Sasuke pozwoli mi z nim porozmawiać, jeśli nie, zrobię wszystko, by go przekonać. On pomimo pozorów daje się dość łatwo przekonać, miałam okazje być świadkiem tego. I to kilkakrotnie.
 - Cześć - przywitał mnie Suigetsu z tacą w ręku. Tym razem mile zaskoczona, zamiast tuzina kanapek z serem dojrzałam na niej prawdziwy japoński ramen. Uśmiechnęłam się szeroko i szybko przejęłam od niego posiłek. - To taka nowa zmiana - wyjaśnił prezentując uzębienie.
 - Wow! – przyjrzałam się potrawie. - Ty to zrobiłeś?
 - Z pomocą Juugo, ale większość to moja robota! - pochwalił się i odsunął mi krzesło od malutkiego stoliczka na środku pokoju.
 - Dziękuję - powiedziałam zarumieniona. - Uwielbiam ramen! Trafiłeś w mój gust, nie ma co!
Hozuki zajął miejsce naprzeciwko mnie i zaczął dokładnie lustrować jak zaciekle pochłaniam śniadanie. Byłam wniebowzięta. Miłość do tej potrawy przekazał mi oczywiście Naruto, który potrafił zjeść dziennie kilkanaście dokładek. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie dni, kiedy całą trójką udawaliśmy się do jego ulubionej knajpki.
 - Smakuje? - zapytał.
 - Jasne, że tak - odpowiedziałam nie zważając na to, że mam pełne usta. Suigetsu zaśmiał się głośno i kontynuował obserwowanie mnie.
 - Jak z kostką?
 - Jest już idealnie. Muszę porozmawiać o tym z Sasuke, mam nadzieję, że w końcu będę mogła to ściągnąć - wskazałam z grymasem na opatrunek. – Wkurza mnie to.
Miałam wrażenie… Wróć! Nie miałam! Ja to doskonale odczuwałam! I on i ja zaciekle staraliśmy się nie wkroczyć na nurtujący nas obu temat. Nie mogłam obwiniać Hozuki’ego, postarał się dla mnie, zaryzykował. Była to jakby zdrada Sasuke, gdyż próbował dowiedzieć się czegoś dla mnie. Suigetsu był naprawdę sympatyczny i polubiłam go już wtedy gdy spotkałam go po raz pierwszy na misji. Nie zauroczyło mnie jedynie jego podobieństwo, ale sposób mówienia i ten jasny punkt widzenia na każdą sprawę.
 - O czym myślisz? - zadał kolejne pytanie. Zapewne spodziewał się pewnej odpowiedzi, ale o dziwo tym razem moje myśli zajęły coś innego. Bez wahania mu je przedstawiłam:
 - Wiesz? - zagadałam. - Inaczej wyobrażałam sobie tą organizację.
Na moment jego oczy rozwarły się lekko, a potem skinięciem głowy dał mi znak do kontynuacji.
 - To znaczy?
 - Uważałam was za istnych morderców, egoistów, ludzi, którzy pragną jedynie widoku czyjejś krwi, cierpienia i są obojętni na wszystko - mówiłam to jakby do siebie mimowolnie łącząc te cechy do obrazu Sasuke. Niestety niektóre z nich cholernie się z nim utożsamiały.
 - Oszalałaś? - Suigetsu znowu parsknął śmiechem. - Wiesz kim jestem? Zwykłym człowiekiem, dla którego umiejętności Ninja były ważne, dlatego dużo trenowałem, ale potem... nie miałam zupełnie co z nimi robić dlatego propozycja Sasuke była dla mnie wyjątkowa.
 - Propozycja dołączenia?
Pokiwał głową.
 - Życie w wioskach, spokój - to nie moja bajka. Ja wolę adrenalinę, walki. Ale nie pragnę widoku krwi ani czyjegoś cierpienia, kocham rywalizacje.
To co opowiedział wydało mi się nadzwyczaj dziwne. Zaraz po odejściu Sasuke miałam podobne podejście, zapragnęłam treningów, chciałam dorównać Naruto albo nawet stać się silniejsza i pomóc mu w sprowadzeniu Uchihy do wioski. Ale wszystko się skomplikowało.
 - Cieszę się, że taki jesteś - powiedziałam z uśmiechem. - Jedynie z tobą potrafię się tutaj dogadać.
 - Cóż - przyznał udając dumnego i zadowolonego z siebie. - Jestem szczęśliwym człowiekiem, nie zrażam do siebie ludzi. Poza tym jesteś drugą kobietą w życiu, z którą znam się bliżej.
Zdziwiłam się.
 - Drugą?
 - Wcześniej mnie to nie interesowało. Tak właściwie nie miałem przyjaciół żadnej płci, po prostu trenowałem. Teraz mam kontakt z dwoma mężczyznami i kobietami. Tylko wiesz jaka jest ta pierwsza. W porównaniu z Karin ty jesteś darem zesłanym od samego Boga.
Zachichotałam cicho.
 - Mimo wszystko dziękuję.
 - Jedz ramen, bo wystygnie - powiedział, kiedy już się uspokoił. Pokiwałam wesoło głową i zaczęłam ponownie wchłaniać potrawę - tym razem bardziej spokojnie.
Kiedy skończyłam moje usta nadal nie chciały powrócić do normalnego stanu.
 - Było przepyszne! - pochwaliłam go.
 - W końcu ja robiłem.
 - Dokładnie.
Zapadła cisza. Spojrzałam na pusty talerz, w niektórych miejscach było widać jedynie niedojedzone kawałki, na które ja już nie miałam ochoty. Planowałam je połknąć, ale przypomnienie o pewnych sprawach odebrało mi apetyt. Czy chcę, czy nie, muszę z nim o tym porozmawiać, w końcu oboje się do tego dołączyliśmy. Westchnęłam cicho i skrzyżowałam ręce na piersiach poprawiając wiosenną zieloną sukienkę obwiniętą pod biustem czarnym paskiem.
 - Pomysł Sasuke był okrutny - wydusiłam z siebie. Hozuki nie spodziewał się akurat w tej chwili, że rozpocznę ten temat, czyhał na to przed podaniem mi ramenu. Tak właściwie podejrzewałam, że przyrządził go specjalnie, aby poprawić mi humor - co naprawdę doceniałam. Udało mu się.
 - Wiem - przyznał. - Nie chciałem, żeby tak wyszło.
 - Nie obwiniam cię. Chcę jedynie poznać twoje zdanie na ten temat.
 - Moje zdanie jest takie, że jako członek Taki uważam to za zbyt wielkie ryzyko.
 - Ja też - oznajmiłam.
 - Dręczą cię myśli, tak?
Pokiwałam posmutniała głową i spuściłam wzrok.
 - Też chciałabym na chwilę zobaczyć przyjaciół - wyznałam mu to, co powtarzało się w mojej głowie od czasu gdy Eizo wyruszył.
 - Spójrz na to z innej strony. Sasuke wiedział, że Eizo nie zależy na bliskich tylko na tobie. Wiedział, że tu wróci...
 - Więc dlaczego chciał go sprawdzić akurat na Konoha? - podłapałam to co powiedział, nadal nie widząc sensu w czynach Sasuke. Suigetsu zmieszał się. Widziałam to, ale pozostawiłam bez komentarza. Stwierdziłam, że on sam nie ma pojęcia.
 - Może chciał się upewnić na sto procent? - zarzucił.
 - Być może...
 - Ty na pewno próbowałabyś wielu sztuczek, aby zostać w wiosce, Eizo natomiast nic nie zrobi, on chce tylko do ciebie. Jest chory z miłości - oznajmił sympatycznie. - Wcale mu się nie dziwię.
 - Ale nie jest ci na rękę, że tu jest.
 - Jest słaby, to dlatego. Nie lubię ludzi słabych.
 - Też jestem słaba.
 - Ja tak nie uważam - powiedział. - Skoro udało ci się przechytrzyć szefa na ostatnim treningu na pewno nie zaliczasz się do słabych.
 - To był tylko jeden jedyny raz - bąknęłam przypominając ból jaki czułam w momencie upadku. Niby to tylko kostka, ale nigdy nie zapomnę towarzysza urazu.
 - Ale to duże osiągnięcie. Sasuke jest bardzo czujny.
 - Dzięki za pocieszenie - powiedziałam.
 - Nie ma za co, zawsze do usług.
W tym momencie drzwi do pokoju zaskrzypiały, a w nich stanął ubrany i odświeżony Sasuke. W czarnym podkoszulku i ciemnych spodniach do kolan wyglądał tak samo pociągająco co zawsze, ja jednak pokręciłam głową, próbując pozbyć się napadających mnie myśli.
 - Sakura - zwrócił się do mnie, gdy oboje na niego spojrzeliśmy.
 - Co?
 - Zdaję mi się, że możemy zdjąć ci opatrunek.
Z poirytowania zaczęłam klaskać. Na mojej twarzy zawitała istnie sarkastyczna mina.
 - Brawo - oznajmiłam. - Nareszcie zdałeś sobie z tego sprawę.
 - Ciągle sądzę, że nie jesteś jeszcze w pełni zdrowa. Wczoraj nadal kulałaś.
Zamilkłam starając przypomnieć sobie zdarzenie, o  którym mówi. Nie minęła minuta, a mój umysł zdołał już zalśnić nowymi wspomnieniami.
 - Uderzyłam się w nogę stołu - powiedziałam szczerze. - Dlatego kulałam.
Uchiha ze zrezygnowaniem chwycił się za głowę.
 - Mogłaś powiedzieć. Przecież mogło ci się pogorszyć.
 - Spokojnie! - oznajmiłam ze stanowczością i tonem, który nienawidzi sprzeciwu, po czym podniosłam się z miejsca siedzącego. - Przecież nawet jako kaleka jestem w stanie leczyć ludzi. Nie wysyłasz mnie na żadne misje, więc nie muszę się nadwyrężać - warknęłam zirytowana. Wkurzało mnie, gdy tak zaciekle wyrażał się o moim zdrowiu i chociaż teraz nie miało to miejsca, przypomniały mi się poprzednie zdarzenia. To wszystko tylko dla moich umiejętności...
Oboje spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
 - Uspokój się - powiedział tylko, gestykulując.
 - Jestem spokojna. Chciałam ci tylko coś uświadomić.
 - Gdyby nie ty, cała organizacja wyruszyłaby do Piasku wykraść ważny zwój - oznajmił, ale zabrzmiała w tym istnie denerwująca nutka.
Prychnęłam i skrzyżowałam ręce.
 - To teraz mnie obwiniasz o to, że nie poszliście?
 - A czy ja coś powiedziałem?
 - Nie! - krzyknęłam. - Ale wyraźnie mi to zasugerowałeś.
 - Sakura - jęknął znużony. - Skończmy tę dyskusje - dodał i wszedł głębiej usadawiając się na olbrzymim łóżku, które pięknie prezentowało się ze świeżo co przebraną pościelą.
 - Sasuke - wtrącił nagle Suigetsu, zmieniając przy tym pozycję na krześle.
 - Co?
 - Właściwie, dlaczego Sakura śpi u ciebie w pokoju?
 - Dobre pytanie - dodałam zaciekle go obserwując. Kilka sekund milczał i patrzył jedynie na pusty talerz po ulubionej potrawie Uzumaki'ego. Ja i Hozuki zawzięcie się mu przypatrywaliśmy czekając na jakiekolwiek znaki życia.
 - Muszę mieć ją na oku - powiedział w końcu.
 - Czy gdybym miała osobny pokój, nie miałbyś mnie na oku? - zagadnęłam.
Pokręcił poważnie głową.
 - Przecież to to samo.
Nagle wstał. Ledwo co usiadł, a ponownie gdzieś go niesie. Jak zwykle kiedy pojawia się coś, co nie pasuje wielmożnemu królowi, on natychmiast się ewakuuje.
 - Być może to samo - burknął niewzruszony, jednak zaraz potem na jego twarz wstąpił szatański uśmieszek. - Ale teraźniejsza wersja bardziej mi się podoba.
I wyszedł. W siną dal, tam gdzie nikt nigdy nie doszedł... Pozostawił mnie samą ze zdziwieniem na twarzy - norma.
 - Wow - mruknął do siebie Suigetsu, obdarowując na przemian wzrokiem mnie i zamknięte drzwi.
 - Co się tak cieszysz?
 - Bo mam skojarzenia - powiedział pajacowatym głosem, czego ja wręcz nie mogłam znieść. Walnęłam zaciśniętymi pięściami o stół. Swoją drogą, który to dzisiaj mebel z kolei ode mnie obrywa?
 - I żyj z takim - burknęłam. Uważałam, że jego słowa wywołają u mnie kolejną fale ciekawości, ale o dziwo nie zdołały przezwyciężyć myśli dotyczących mojego narzeczonego. Były zbyt silne. Całą resztę dnia nawet nie przemknęły przez moją głowę jego dzisiejsze tajemnicze słowa, za to powtarzały się jedynie te, które oznajmiały o wyprawie Eizo do Ukrytego Liścia. Jakie wiadomości mi przyniesie? Leczyłam właśnie Karin w pokoju Suigetsu, gdy do mojego zapchanego umysłu wdarła się kolejna propozycja.
A może dowiem się dlaczego Naruto mnie nie poszukuje? Będę wiedziała czemu zignorował moje zniknięcie i wolał wysłać na poszukiwania Eizo. Swoją drogą - mogłam go o to zapytać, miałam kilka okazji, ale jak zawsze to co oczywiste nie zawita w mojej głowie.
 - Gotowe - powiedziałam do Karin, gdy ostatnie krwawienie z głębokiej rany zostało zatrzymane. Czułam się głupio, gdy każdy leczony siadał lub czasami, kiedy uszkodzenia tego wymagała leżał na stole i przyglądał się mojej twarzy.
 - Suigetsu? - zwróciłam się do niego. - Masz jakieś rany?
 - Dzisiaj nie.
S A S U K E
Jak cholera oczekiwałem na powrót Juugo i Eizo. Być może nie tak intensywnie jak Sakura, ale mnie również zżerała ciekawość dotycząca informacji jakie przyniosą ze sobą. Zbliżała się godzina dwudziesta, a oni nadal nie wrócili. Byłem spokojny, nie pojawił się u mnie żaden niepokój, bo ufałem Juugo. Pewnie spędzili tam dużo czasu, a droga stąd do wioski jest dość długa i męcząca.
Haruno doszła do siebie, dzisiaj oficjalnie zdejmowała na moich oczach swój opatrunek, oczywiście w milczeniu i bez żadnego kontaktu wzrokowego. Nie miałem pojęcia w czym rzecz, dlaczego tak nagle mnie zaatakowała, ale nie myślałem o tym. Kobiety w moich oczach mają pretensje o byle co, także byłem stu procentowo pewny, że jej przejdzie, lub najzwyczajniej zapyta się mnie o rzecz, która wywołała u niej takie dziwne reakcje.
 - Idiotyzm - szepnąłem do siebie rzucając do strumyka znaleziony niedaleko kamień. W miejscu gdzie uderzył, woda rozproszyła się na wszystkie strony, a kilka kropel poleciało nawet na moje ubranie. Nie wkurzyło mnie to. Wręcz uśmiechnąłem się do samego siebie na uczucie zimna jakie na mnie nastąpiło. Dzień był cholernie gorący, najchętniej sam skoczyłbym do tego źródła i spędził w nim jak najwięcej czasu. Ostatnio doszło do mnie jak wiele rzeczy uległo zmianie odkąd pojawiła się u nas Haruno. Pamiętam jak nie potrafiła się do mnie przyzwyczaić, ciągle uskarżała się na moją obecność i oznajmiała wszystkim jaki to wspaniały sposób na ucieczkę odnajdzie. Teraz nastała cisza. Było już nam obojgu wszystko jedno czy przebywamy z sobą czy bez siebie. Zaakceptowała to, z kim musi dzielić dni. Po przyznaniu się do swoich obaw związanych z powrotem do Konohy nieco się uspokoiła, ale znowu gdy zjawił się jej narzeczony sprawy zaczęły się komplikować.
O ironio, pomyślałem. Na początku Sakura zauroczyła mnie. Jestem tylko facetem, a jej uroda nie mogła się dla mnie z niczym równać. Ku mojemu zdziwieniu zaprzestały się u mnie te niezrozumiane reakcje...
Wtem wyczułem niedaleko czyjąś obecność. Wielce ucieszyłem się, gdy zdałem sobie sprawę, że zbliżająca się chakra to właśnie ta, która należy do Juugo. Wstałem, czując, że są już blisko. Czekałem tu jakieś pół godziny więc mój czas oczekiwania został hojnie wynagrodzony. Tym bardziej cieszył mnie fakt, że nie ma tu Haruno - z pewnością nie dałaby mi dojść do słowa.
Zerknąłem w stronę lasu, ogarniała go tylko ciemność, ale już po chwili byłem zdolny zauważyć rysy dwóch znajomych mi sylwetek. Eizo podróżował sam, a Juugo kilka metrów dalej skakał po znacznie wyższych gałęziach. Nic dziwnego - kazałem go obserwować, a nie wdawać się z nim w konwersację. Stałem nieruchomo jakąś minutę, następnie Eizo zauważając mnie gwałtownie się zatrzymał i stanął tuż przede mną.
 - Wróciliście - powiedziałem chłodno, oczekiwałem raczej na Juugo, to od niego chciałem się wszystkiego dowiedzieć.
Dołączył do nas kilka sekund później.
 - Zabrało nam to trochę więcej czasu niż oczekiwaliśmy - wyjaśnił przepraszającym tonem. Kątem oka patrzyłem na blondyna. Zamyślenie i powaga jaką odmalowywała jego twarz wywołała u mnie pewne podejrzenia. To prawda, narzeczony Haruno często starał się zachować zimną krew, ale rzadko kiedy mu to wychodziło, tym razem z kolei wyraźnie widziałem, że niczego nie udaje ani nie stara się udowodnić.
 - Jaka jest sytuacja w wiosce?
 - Nie najlepiej im się wiedzie - zadałem to pytanie Juugo, ale wszak przypomniałem sobie, że zadanie o węszeniu powierzyłem Eizo, dlatego jego dojście do głosu przestało mnie dziwić.
 - Nie najlepiej?
 - Hokage Ukrytego Liścia znajduje się teraz w kompletnym transie, na nic nie zwraca uwagi, jest mało czujny, toteż dodatkowo nie bierze udziału w żadnych akcjach pomocnych organizowanych przez sąsiadujące wioski, wręcz przeciwnie - stara się takich wydarzeń unikać.
 - Naprawdę? - szepnąłem podejrzliwe sam do siebie. Cholera. Skoro teraz u Konohy słabo, do czasu ataku może się im znacznie poprawić co da nam pewne utrudnienia - pasowałoby powiadomić o tym Madar.
 - Wiecie może dlaczego tak się dzieje? - zapytałem.
Eizo smutnie pokręcił głową. Smutnie? Tak. Spuścił wzrok i zauważalnie unikał mojego jakby był śmiertelny.
 - Po co ci znać powód? - burknął.
Faktycznie. To w końcu jedynie idiotyczny test.
 - Z czystej ciekawości.
Nagle zaśmiał się ironicznie. Moje oczy rozwarły się szeroko.
 - Ciekawość? Jeśli chcesz wiedzieć stan wioski i ludzi przebywających w niej to wszystko twoja sprawka.
 - Moja sprawka? - rzekłem oschle starając się udawać niewzruszenie, pomimo stanu umysłowego wychodziło mi to całkiem dobrze.
 - Naruto jest całkowicie załamany po tym jak porwałeś Sakurę - wydukał w końcu po chwili milczenia. No tak, Naruto został przecież Hokage Wioski, pomyślałem kpiarsko. To zawsze on starał się udowodnić, że zemsta w niczym mi nie pomoże, że przyjaciele są najważniejsi. Żałosne. Czuję się dobrze po częściowym pomszczeniu mego brata i jednocześnie całego klanu - nie mogę doczekać się dumy jaka narodzi się po zniszczeniu wioski.
Uzumaki zawsze miał słabość do Haruno, tak właściwie sam dla siebie często uważałem, że się w niej podkochiwał lub czuł inne bezsensowne farmazony, o których ja nie miałem zielonego pojęcia.
 - To niech się ogarnie i zajmie Konohą - zakpiłem, zwracając się tym razem do Juugo. - Czy to aby na pewno przez to jedno porwanie?
 - Ten blondyn wyrażał się o Haruno dosyć uczuciowo - wyjaśnił mi.
Znowu zawala, pomyślałem. Martwi się bardziej o nią, niż interesy wioski. Uśmiechnąłem się do siebie.
 - Stoimy na wytrzymałym murze, Juugo - powiedziałem szarmancko rozważając w myślach korzyści jakie płynom z posiadania Haruno. Leczy moich ludzi, dostarcza mi rozrywki, dodatkowo jej brak zrujnował całą wioskę - w końcu zarządza nią najbliższy przyjaciel.
 - O czym ty mówisz? - wtrącił Eizo.
 - Nie twój interes - Chyba spodziewał się tej odpowiedzi. Wzruszył zdenerwowany ramionami i zaczął nerwowo chodzić tam i z powrotem na niewielkiej odległości.
 - Mam rozumieć, że im dłużej będziemy ją trzymać, tym Konoha bardziej pogrąży się w chaosie? - mówiłem dalej.
 - Tak! - przerwał mi zrozpaczony blondyn, niemal krzycząc. - To wszystko przez ciebie, a Sakura jak zawsze będzie obwiniała siebie! Musiałem Hokage w oczy kłamać mówiąc, że nie wiem gdzie ona jest, tymczasem mam ją tak blisko... - mówił pełen smutku i zirytowania, nie patrzył na mnie, lecz na czubki swoich butów trzymając się jednocześnie za głowę.
 - Kretyn - skitowałem szeptem.
Na cholerę mi taki tropiciel? Zachowywał się jak kobieta, a robił się na takiego twardziela. Jego zachowanie zdawało się być dość sztuczne.
 - Po co ci ta sytuacja materialna? - zapytał, uspokajając swój oddech.
 - Musiałem cię przetestować - warknąłem. - Nie będę się powtarzał milion razy!
 - Jakoś zbyt dogłębnie interesujesz się wioską.
Jasna cholera, przeszło mi przez myśl - dlaczego muszę pracować z takim idiotą? Ach tak, przez własną głupotę. Mógłbym rzec, że zawdzięczam wszystko Sakurze, ale to w końcu ja ją porwałem.
 - Słuchaj - zacząłem. - I rób to uważnie, bo już nigdy więcej tego nie powtórzę. Ty jesteś tu zwykłym bezużytecznym chłoptasiem! Nie masz żadnych praw, aby wiedzieć o nas cokolwiek. Należysz do niewolników i ludzi, których trzymamy z łaski, albo z własnych interesów! - Z początku zwracałem się do niego opanowany, ale pod koniec emocje wzięły nade mną górę. Brzmiałem tak groźne, że nawet Juugo odruchowo się odsunął.
 - O rany…- jęknął tylko i wysunął ręce - jednak takie gesty dodatkowo mnie denerwują.
 - Ucisz się już i nie wtrącaj w nie swoje sprawy! - krzyknąłem na ostatek.
 - Chcę tylko porozmawiać z Sakurą...
Wzdrygnąłem się.
 - Po co?
 - Spokojnie Sasuke, to nie tak jak myślisz - wtrącił Juugo. - Sądzę, że on wręcz powinien powiedzieć jej co się stało.
Zaskoczyło mnie to męstwo w jego tonie. Od kiedy Juugo tak bardzo interesuje się losami Haruno? Mimo wszystko stałem nieruchomo, omiatając ich spojrzeniem.
 - O co chodzi? - zapytałem zimno.
Eizo uśmiechnął się ponuro.
 - Nie musisz wiedzieć, to jej prywatne sprawy.
 - Nie używaj względem mnie słów „prywatne”, lub „tajemnicze”. Jako lider będę o wszystkim pierwszy poinformowany.
Cóż może być tak pokręcone, żeby dla Haruno były to wiadomości bezwzględnie potrzebne, a dla mnie zakazane? To jej interesy - być może, ale jeśli to ma jakkolwiek poskutkować na jej psychikę, wolałem sam zbadać na czym stoję.
Juugo zabrał głos:
 - O wszystkim się dowiesz, Sasuke. Chcemy jednak, żeby najpierw Sakura została poinformowana.
Skapitulowałem.  Zresztą nie miałem czasu na dyskusje. Im prędzej jej to przekażą, tym prędzej ja się dowiem.
 - Dobra - westchnąłem i gestem wskazałem im, aby weszli za mną do kryjówki.
 - Juugo, chcę potem usłyszeć coś więcej o Konoha - zwróciłem się do niego, wiedząc, że Eizo jest już wystarczająco daleko.
Co się dzieje do cholery?
Pierwsze co zrobiliśmy to wstąpiliśmy do kuchni, najprawdopodobniej tam w tym momencie przebywała kunoichi wraz z Suigetsu - tak jak się spodziewałem. Sakura za bardzo się z nim związała i sam nie miałem pojęcia czy to dobrze, czy źle. Nie ucieknie, ma tu bliską sobie osobę, z drugiej strony Hozuki może choćby przez przypadek - po przyjacielsku - wyjawić jej to, czego nie powinna wiedzieć. Zanim jednak zdecydowałem się wejść, odświeżyłem płuca orzeźwiającym haustem, dając mojemu ciału wytchnienie na kilka sekund. Po odzywkach i widoku Eizo moje serce trochę przyśpieszyło.
Kiedy drzwi zaskrzypiały, jak na zawołanie oboje zareagowali gwałtownym podniesieniem głowy i zbudzeniem z transu.
Suigetsu nawet nie drgnął, mrugał zaciekawiony oczami i lustrował nas swoim spojrzeniem.
 - Jesteście - wydukała zaskoczona Sakura. - Nareszcie wróciliście!
 - Tak - westchnął Eizo i wzruszył ramionami. Sakura od razu wyczuła to samo napięcie co ja, chwilę temu. Odruchowo chciała podejść i prawdopodobnie przytulić przyszłego męża, jednak w ostatniej chwili powstrzymała się widząc mord w mych oczach - i słusznie.
 - Chcą z tobą porozmawiać - rzekłem do niej.
 - Ze mną? - Wstała zaskoczona i rzuciła w stronę Suigetsu pytające spojrzenie.
Blondyn przytaknął w chwili, gdy otwierała usta.
 - To ważne, Sakura - szepnął z żałością, ale jego brwi były zmarszczone, na jego twarzy wyraźnie zostały zaznaczone ślady emocji po naszej ostatniej rozmowie.
Jej zdumienie natychmiast przeistoczyło się w powagę.
 - Co się stało? - zapytała i podeszła do mnie. - Co oni ci powiedzieli?
Oparła się o mnie i zdenerwowana chwyciła mnie za kołnierz. Zdezorientowany tą sytuacją delikatnie ją od siebie odsunąłem zastanawiając się dlaczego to zrobiła.
 - Nic mi nie powiedzieli! - warknąłem. - Idź z nimi gadać!
Czego ta kobieta się mnie czepia?
Natychmiast skorzystała z mojej rady i zwróciła się tym razem do Juugo.
 - Co się stało? - powtórzyła znowu, jej usta delikatnie drżały.
 - Sakura pozwól na osobności, wolę żeby Sasuke i Suigetsu tego nie słyszeli, tu chodzi o...
 - Moich przyjaciół? - przerwała mu srogim i stanowczym pytaniem, Juugo zdziwił się jej nagłą zmianą tonacji, tak samo jak ja.
Eizo pokiwał głową.
Sakura ukryła twarz w dłoniach.
 - Wiedziałam - wyszeptała. Obserwowałem ją, aby upewnić się czy przypadkiem z jej oczu nie poleciały łzy - jednak nie. Trzymała się nadal twardo chodź wiedziałem, że tego chce. Kiedyś była pierwszą osobą do płaczu. - A mnie przy nich nie było...
 - Nawet nie wiesz co się stało - wtrąciłem.
 - Już wiem, że to coś złego, to mi wystarcza! - krzyknęła i chwyciła narzeczonego za obie ręce. - Chodźmy już i powiedz mi to!
Pokiwał poważnie głową, jego jedynego ani razu nie zszokowało jej zachowanie. Ostatecznie - żyli ze sobą na co dzień. Na pewno zna ją o wiele lepiej niż ja, lub Juugo.
Sakura i Eizo już mieli kierować się do wyjścia, lecz musiałem dorzucić coś na ostatek.
 - On idzie z wami  - wskazałem na Juugo.
Spodziewałem się protestów, ale o dziwo Sakura tylko ponuro pokiwała głową i wyszeptała : niech będzie, po czym wyszła trzymana od tyłu za oba ramiona przez blondyna. Poczułem się głupio. Ich ogarniał smutek, jedynie ja, Suigetsu i Karin, której nie było w pomieszczeniu byliśmy neutralnie nastawieni na to wydarzenie.
 - Gdzie pójdziecie? - zapytałem Juugo.
 - Zabiorę ich do twojego pokoju, tam Sakura będzie czuła się najlepiej - oznajmił i wyszedł za tą dwójką. Stałem chwilę w bezruchu, a gdy ich kroki ucichły zająłem miejsce Sakury, tuż obok Suigetsu.
Czułem jak zaciekle trzyma na mnie swój wzrok.
 - Wiesz co się stało?
Spodziewałem się tego pytania. Pokręciłem jedynie głową.
 - To ich sprawy. Nie mam zamiaru się mieszać.
Suigetsu westchnął.
Zapadła cisza. Odpowiadała mi. Mogłem choć na chwilę pomyśleć czy po raz kolejny wykonałem dobry ruch, posyłając ich do Ukrytego Liścia. Dobry. Dowiedziałem się parę ciekawych faktów o wiosce. Największą uciechę dawała mi świadomość, iż trzymanie tutaj Haruno to kolejne plusy w dokonaniu zemsty. Naruto jest Hokage, a Sakura wiele dla niego znaczy. Pewnie wszystkie wojska zmarnuje na jej poszukiwania, a ja w odpowiednim czasie zaatakuję. Jutro rano udam się do Madary. Atak powinien wydarzyć się nieco szybciej - nasi ludzi nie muszą być specjalnie silni skoro Konoha stoi na tak cienkim lodzie. Sumarycznie całość prezentowała się niezwykle okazale. Jedynym minusem pobytu Juugo i Eizo w wiosce jest właśnie ta cholerna informacja, która zapewne dużo zdziała z psychiką Haruno.
 - Ciekawe co się stało? – Suigetsu z niewzruszoną miną przyglądał się swoim palcom i zaczął je ze sobą przeplatać. – Wydaje mi się, że poinformowanie Sakury o losie jej przyjaciół jakoś ją uspokoi i zmniejszy tęsknotę.
 - Dobrze jest jednak ryzykować - powiedziałem ni stąd ni zowąd ignorując jego poprzednią wypowiedź.
 - Słucham?
 - Dowiedziałem się ciekawych informacji o Konoha, być może atak nieco się przyśpieszy- mówiłem dalej z przekonaniem. Od razu przedstawiłem mu swoje myśli, gdyż byłem pewny, że Madara na nie przystanie. A jeśli nie - sam to zrobię. - Mówiłeś, że ryzyko jest zbyt wielkie, a tu proszę.
 - Nie chodziło mi tylko o ryzyko - wydukał zamyślony bawiąc się łyżką i stukając o pusty talerz po ramenie.
 - To o co?
 - Wiedziałem jak będzie czuć się Sakura... - przyznał nieśmiało. Zmarszczyłem brwi i zacząłem mu się zaciekle przypatrywać.
 - Suigetsu, ona nie powinna cię obchodzić! - warknąłem.
 - Wiem.
 - Jej losy mają być ci obojętne.
 - Szefie sam zobacz, ona jest torturowana psychicznie tutaj. Ma być Medykiem, dobrze, ale dlaczego robisz jakieś testy i ciągle ją maltretujesz?
Obdarzyłem go w pełni zdziwionym, ale też trochę podejrzliwym wzrokiem. Nigdy bezpośrednio nie powiedziałem sobie, że zdziałam coś na psychice Sakury, a jednak rzeczywiście wsłuchując się w jego słowa wygląda to tak, jakbym mimo tego działał.
 - Sam zaproponowałeś mi, żebym wykorzystał do czegoś Eizo - powiedziałem oschle.
 - Sasuke, ale nie aby odwiedzić wioskę! - niemal krzyknął z sarkazmem. - Chodziło mi raczej o jakieś błahe sprawy - takie zwykłe - byle coś robił, i jestem pewny, że dobrze wiedziałeś, że Sakura będzie na to wściekła.
 - Ale mnie nie obchodzi Sakura! – Zacisnąłem pięści.
 - Nie wierzę w to – Suigetsu zmierzył mnie wzrokiem.
 - Że co?
 - Zdawało mi się, że jednak choć trochę cię obchodzi. Normalnej dziewczynie nie pozwoliłbyś spędzać nocy w swoim pokoju, nie przyjąłbyś zaproszenia do walki, nie robiłbyś opatrunku na nogę i nie zamartwiał się o jej stan.
 - Nie martwiłem się! - wydukałem od razu gdy skończył, ale we mnie nadal panował szok wywołany jego słowami. - Chcę zdrowego Medyka, chodziło tylko jedynie o jej umiejętności.
 - Jasne …
 - Nie będę z tobą dyskutować  - Podszedłem do blatu stołowego z zamiarem zrobienia sobie kawy, choć był wieczór, miałem nadzieję, że napój jakoś przejaśni moje myśli.
Suigetsu zaśmiał się cierpko.
 - To kolejny dowód, zawsze uciekasz od tematu! - tym razem mówił to po staremu, na luzie, opierając się o krzesło niczym casanova.
 - Sakura nie jest dla mnie zwykła jedynie pod względem tego, że kiedyś należeliśmy do tej samej drużyny, to tyle. Może te twoje idiotyczne domysły są po prostu tego skutkiem - powiedziałem i przyrzekłem sobie w duchu, że to moje ostatnie słowo na jej temat dzisiaj. To nie była komfortowa sytuacja. Tym bardziej Suigetsu zauważył, że Sakura w jakiś sposób mnie pociąga. Cholera. Przez chwilę nawet o tym zapomniałem, a te dziwne myśli odeszły. Hozuki musiał mi to przypomnieć zatrzaskując mnie tym samym w kolejnych lochach pełnych myśli.
Niech to!
 - To nie zmienia faktu, że mógłbyś pomyśleć jak się czuje w tej sytu...
 - Mnie to nie obchodzi! - krzyknąłem pełen wściekłości. Myślałem, że szklanka, która spoczywa w mojej ręce zaraz się rozkruszy.
 - Dobra już siedzę cicho - wydukał uśmiechnięty. Westchnąłem. Jak on utrzymuje w sobie ten entuzjazm, to doprawdy życiowa zagadka.
Oparłem się o blat stołu czekając aż woda się zagotuje, lecz - jak zwykle - spokój nie trwał długo, gdyż do kuchni wielce zdziwiona i oburzona weszła Karin. Mogłem wyczytać to z jej twarzy.
 - Ludzie, co się dzieje? - zapytała się nas podejrzliwie.
 - O co ci chodzi? – Suigetsu poderwał się z miejsca, wyczuwając powagę sytuacji.
 - O co chodzi? Wy tą różową dziunię ze skóry obdzieracie, czy co?
 - O czym ty gadasz? - teraz to ja wtrąciłem.
 - Wrzeszczy jakby jej matkę zabijali - powiedziała niewzruszona i wyminęła nas kierując się do blatu z tym samym postanowieniem co ja - kawa.
Jednak to w tej chwili się dla mnie nie liczyło. Popatrzyłem na nią, a potem wraz z Suigetsu wymieniliśmy się rozumnymi spojrzeniami.
 - A wy co... – Karin starała zadać się nam jeszcze jedno pytanie, ale nim to zrobiła oboje ruszyliśmy gwałtownie w stronę drzwi. Chwilę później przed nami rozciągały się długie i kręte korytarze, utrudniając dostęp do Haruno.
 - Nie wierzę! - krzyk Sakury. Przyśpieszyłem zostawiając kompana w tyle. Kiedy byłem już przy drzwiach z początku postanowiłem wejść tam bez niczego, ale zawahałem się. Suigetsu dołączył do mnie i razem bez słów przystawiliśmy uszy do drzwi. Słyszałem jedynie ciche jęki i uspokajający głos Juugo.
 - Wchodzę tam – szepnął Hozuki, na co prędko go powstrzymałem. To ja chciałem być pierwszym, więc tym razem bez żadnych wątpliwości gwałtownie nacisnąłem na klamkę i zjawiłem się w pomieszczeniu.
Obraz prezentował się dość przeciętnie. Haruno uwięziona była w ramionach Eizo i ściskała go mocno delikatnie drżąc. Kiedy jednak weszliśmy odwróciła się raptownie i wyswobodziła z jego uścisku. Moje serce znowu ścisnęła jakaś tajemnicza moc na ten widok, ale zlekceważyłem jej małą potęgę.
 - Co wy robicie? - zapytał nas blondyn.
 - Słyszeliśmy krzyki - wyjaśnił szybko Suigetsu, ale gdy chciał podejść do Sakury ta wstała i minęła mnie bez słowa z wyrysowanym mordem w oczach. I choć znajdowało się w tym trochę smutku, był bardzo mało wyczuwalny. Sakura opuściła pomieszczenie, a po przestrzeni roznosiły się jeszcze twarde kroki. Gdy ucichły Juugo odezwał się.
 - Było ciężej niż się spodziewałem. Zdawało mi się, że przyjmie to w miarę normalnie.
 - Ona jest zbyt uczuciowa, by przyjąć to normalnie, mówiłem ci ile dla niej znaczą! - zaprotestował Eizo wstając tak samo zdenerwowany jak Haruno.
 - Powiedzcie mi o co chodzi - zażądałem. Miałem dość niewiedzy. Nie trwała więcej niż godzinę, ale już wewnętrznie mnie wykańczała.
 - O nic wielkiego - powiedział Juugo. - Hinata, jej przyjaciółka poroniła. Zamartwiała się, nic nie jadła, nie wysypiała się... i tak jakoś wyszło.
Z początku przeszło mi przez myśl, o to tyle szumu? Ale zaraz postawiłem się w sytuacji Haruno. Wyobraziłem sobie jej uczucia i to co przeżywa - i przestałem się dziwić jej zachowaniu...
 - Poroniła? - wydukał Suigetsu. - Ach, więc rozumiem...
Ponad wszelką wątpliwość Sakura obwiniała mnie, lub siebie. W najgorszym wypadku nie mogła się jeszcze zdecydować.
Znowu zapadła cisza. Przerwał ją Juugo mówiąc, że zachciało mu się spać. Ja również wyszedłem, ale na zewnątrz musiałem trochę ochłonąć i przemyśleć wszystko. Byłem tam może z godzinę. Nie dość, że nie ma Haruno, to Naruto musi się zmagać również z poronieniem swojej kobiety - nawet przez chwilę zrobiło mi się go żal. Ale nie jestem człowiekiem uczuciowym, tak więc odsunąłem od siebie myśli. Liczyło się dla mnie tylko to, że zemsta była coraz bliżej, że zdawała się być bardziej realna do spełnienia dzięki przejściom Konohy, które zapewne potrwają jeszcze z kilka miesięcy. Zadecydowałem już. Koniec z byciem tak potulnym względem Sakury. Skoro nawet Suigetsu to wyczuł znaczy, że jest źle. Zielonooka jest tu tylko po to, aby leczyć rany. Moja słabość do niej jako, że kiedyś byliśmy na dość bliskich stosunkach, musi w końcu minąć - zwłaszcza w tym momencie, kiedy głównym celem w moim życiu jest zniszczenie jej rodzinnej wioski. I wtedy - tak jak dziś - będę miał gdzieś to co myśli na ten temat...
Jestem dupkiem, pomyślałem. Ale inaczej nie zaszedłbym tak wysoko. Wszystko dzięki nienawiści.
Gdy wróciłem Eizo podszedł do mnie i powiedział, że Sakura zasnęła u niego w pokoju. Był jakiś normalny i za spokojny. Według mnie powinien być podenerwowany naszą wcześniejszą rozmową i zachowaniem Sakury, jednak tak nie było. I jeśli myślał, że pozwolę mu być z Haruno tej nocy grubo się mylił. Wszedłem do pokoju, wziąłem ją na ręce i przeniosłem do siebie. Może i mam położyć kres słabości, ale z nocnych bliskości nie zrezygnuję, zbyt intensywnie przypadły mi do gustu.

2 komentarze:

  1. Zacznę od tego, że dawno mnie tu nie było. Miałam małe ukrywanie głowy ze szkołą i wszystkim co z nią związane. Postaram się w najbliższym czasie nadgonić zaległości. :)
    Zastanawiam się... Jak ty to robisz, że Twoje rozdziały są takie długie? :o
    Hinata poroniła, teraz to Naruto już wgl wpadnie w depresję. Sasek tylko jednym...żeby to wykorzystać i zemścić się...-.-
    Postawa Suigetsu trochę mnie zdziwiła. ^^
    Niby Uchiha się nie martw o Sakurę, niczego do niej nie czuje, ale z bliskich czułości nie zrezynuje.. I weź tu ogarnij faceta.. :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś!? Hinata poroniła! Foch forever!

    OdpowiedzUsuń