Następna noc, którą spędzam w łóżku bez zmrużenia oka.
Denerwowało mnie to. Sasuke chyba specjalnie stara się, abym wysypiała się jak
najmniej, bo co noc wymyśla jakąś nowinkę nie mówiąc mi o tym. Dowiaduję się
wszystkiego dopiero kolejnego dnia. Kiedy ja nienawidzę być pełna niewiedzy! To
coś, co irytuje mnie najbardziej. Najchętniej chciałabym znać wszystkie sekrety
i myśli tej cholernej organizacji i to byłby dla mnie punkt kulminacyjny -
spokój.
Jednak zamiast tego Sasuke Uchiha okazał się nie być łaskawy
i obdarował mnie wątpliwościami oraz ciągłymi przyśpieszeniami serca. To
wszystko przez wysłanie Eizo do Konohy. Co on robi? Gdzie jest? Czy teraz
dosięgnął tego, o czym ja marzę od dnia, w którym się tu pojawiłam? Doszłam już
do szokującego wniosku. Gdy Sasuke oznajmił, że mój narzeczony uda się do
Konohy wcale nie wściekałam się za te narażenia, lecz za szczęście jakie go
trafiło. Rozmowa z Hinatą i Naruto... ile ja bym za to dała? Teraz to chyba
najwspanialszy dar jaki mogłabym dostać od życia, ale scenarzysta filmu, w
którym gram ma całkiem inne pomysły, takie, które jedynie mnie dobiją i
zniechęcą do walki.
Westchnęłam. Zamiast być teraz na miejscu Eizo muszę leżeć
tu, wtulona w Uchihe. Może uwielbiałam jego dotyk, może był taki ciepły i
kojący... ale wolałam od niego moich przyjaciół, za którymi tęsknota jest nie
do opisania.
Zacisnęłam pięść i ze zmarszczonymi brwiami uderzyłam
delikatnie w poduszkę. Zmieniłam pozycję starając się wymazać z siebie te
myśli. Ale było za późno, one całkowicie ogarnęły moje wnętrze. Spojrzałam na
Sasuke. Wokół panowała ciemność, ale ja idealnie widziałam rysy jego twarzy.
Spał spokojnie niczym nie zawracając sobie głowy, piekielnym przystojniakom
życie zawsze ustawia lepszy tor. Był tak piękny, trudno uwierzyć, że jego serce
wewnątrz jest zimne i obojętne na świat. Na pierwszy rzut oka - gdybym go nie
znała - nie tylko zostałabym zauroczona, ale również wierzyłabym w jego dobroć.
Kiedy spał miał ją wręcz wyrysowaną na twarzy. Pokręciłam zniesmaczona głową i
obróciłam się na drugi bok, myśli o nim dodatkowo mi wszystko komplikowały.
Zrobił to wszystko specjalnie. Wysłał tam Eizo, aby zrobić mi na złość, aby
dopadła mnie kolejna dawka nieogarniętego gniewu i ciekawości związanej z jego
powrotem.
Moja poduszka jeszcze raz oberwała pięścią, kiedy doszło do
mnie, że za pierwszym razem poczułam się bardziej spokojna. Dziwne, ale nie
dumałam nad tym. Chociaż mogłam. Odizolowałoby mnie to od teraźniejszej
problematyki.
- Uspokój się.
Zadrżałam, gdy do moich uszu doszedł jego cichy szept.
Dopadła mnie nagła drętwica. Próbując go zignorować zamknęłam oczy i wtuliłam
głowę do poduszki.
- Sakura - szepnął
znowu trzymając rękę na moim ramieniu.
- Idź spać -
warknęłam do niego. Podparł się na jednym ramieniu i nachylił nade mną jeszcze
bardziej. Moje policzki zaczęły się rumienić.
Od kiedy ja w ogóle tak sypiam? Dlaczego zgadzam się na
bycie z nim w jednym łóżku, w dodatku stanowczo za blisko siebie?
- Nie mogę spać,
kiedy tak się wiercisz.
- Nikt ci nie kazał
spać tak blisko, możesz iść na drugi koniec łóżka! - Bez patrzenia w jego oczy
śmiałam stwierdzić, że na jego twarzy gości teraz szelmowski uśmieszek.
Sasuke wydał z siebie cichy zadowolony pomruk i zaczął
masować ręką moje ramię.
- Ale ja chcę - powiedział
dziwnym tonem głosu. Nigdy go u niego nie słyszałam. Zdezorientowana gwałtownie
obróciłam głowę w jego kierunku, obdarowując go zaskoczonym wzrokiem.
- Co ty robisz? -
zapytałam niespokojnie. Moje serce biło jak dzwon.
- Staram się ciebie
uspokoić .
- Starasz się mnie
uspokoić, tak? - mówiłam coraz głośniej. - Jakbyś nie zauważył moje
zdenerwowanie to wszystko twoja wina!
Westchnął. Opadł na łóżko i westchnął. Jedynie tyle był
zdolny z siebie wydusić.
- To nie moja wina -
wyjaśnił. - To tylko test.
- Dlaczego akurat
Konoha? - powtórzyłam się, ale to mnie nurtowało. Trudno było mi uwierzyć w
jego zapewnienia. Nie wybrał jej z powodu jaki mi przedstawiał, czułam w tym
inny dodatkowy podstęp.
- Jesteś za bardzo
przewrażliwiona - powiedział zimno jakby czytał mi w myślach.
- Myśl jak chcesz -
prychnęłam niewzruszona i również opadłam na łóżko wlepiając zmęczone oczy w
sufit. Myśli chyba za bardzo się ze mną związały, ogarniały mnie zawsze i to z
podwójną siłą niż normalnego człowieka. Dlaczego ja do nich nie należałam?
Zacisnęłam pięść trzymając w niej kawałek kołdry. Wkurzyłam się. Jestem
Medykiem, jednym z głównych członków Taki, mam prawo wiedzieć tyle co sam
lider. Może i jestem porwana, zabrana bez mojej woli, może i chcę wrócić do
Konohy, ale na pewno nie wydałabym Sasuke. Choćby jego plany były najbardziej
potworne nigdy nikomu bym ich nie zdradziła - może mi zaufać w tych kwestiach.
Nie mam znajomości z innymi organizacjami takimi jak oni. I to było moje
podejrzenie numer jeden. Uchiha mógł wykorzystać Eizo do swoich celów, a nie na
bezsensowny test. Gdyby miał jako rozkaz szpiegowanie innych organizacji nie
byłoby cienia szansy, aby coś wykombinował, gdyż sam nie miał zupełnie pojęcia
o tym świecie Ninja. Zrobiłby to, co do niego należy i wrócił.
- Przestań o tym
myśleć - upomniał mnie wracając do swojego charakterystycznego tonu. Ucieszyło
mnie to. Nie bawiły mnie jego dziwne zagrywki.
- Daj mi spać –
Zamknęłam oczy.
- I tak długo nie
zaśniesz – powiedział, ale było to już ostatnie co usłyszałam. Po kilku
minutach milczenia jego samego zmorzył intensywny i gruby sen. Gdy byłam pewna,
że nie jest już świadomy tego, co dzieje się wokół, przybliżyłam się, a on od
razu przytulił mnie do siebie - zawsze tak robił. Kiedy nie chciałam jego
bliskości po prostu spałam jak najdalej, gdy zaś była mi ona potrzebna
wystarczyło mi się zbliżyć, a Sasuke sam zareagował. Teraz jej potrzebowałam.
Pocieszenia, wsparcia w tych wszystkich myślach i komplikacjach. Co z tego, że
Sasuke był samolubnym egoistą. Jego dotyk uważałam za najbardziej przyjemny i
kojący na świecie. Mała bezbronna Haruno w rękach silnego i pewnego siebie
Uchihy...
Rano gdy moje oczy otworzyły się, Sasuke nie było już w
pomieszczeniu. Przyzwyczajona do tego widoku przeciągnęłam się i wykonałam
wszystkie poranne czynności. Mętlik w mojej głowie nie zaginął - wręcz
przeciwnie - narastał z każdą minutą, która zbliżała mnie do spotkania z
narzeczonym. Mam nadzieję, że Sasuke pozwoli mi z nim porozmawiać, jeśli nie,
zrobię wszystko, by go przekonać. On pomimo pozorów daje się dość łatwo
przekonać, miałam okazje być świadkiem tego. I to kilkakrotnie.
- Cześć - przywitał
mnie Suigetsu z tacą w ręku. Tym razem mile zaskoczona, zamiast tuzina kanapek
z serem dojrzałam na niej prawdziwy japoński ramen. Uśmiechnęłam się szeroko i
szybko przejęłam od niego posiłek. - To taka nowa zmiana - wyjaśnił prezentując
uzębienie.
- Wow! – przyjrzałam
się potrawie. - Ty to zrobiłeś?
- Z pomocą Juugo, ale
większość to moja robota! - pochwalił się i odsunął mi krzesło od malutkiego
stoliczka na środku pokoju.
- Dziękuję -
powiedziałam zarumieniona. - Uwielbiam ramen! Trafiłeś w mój gust, nie ma co!
Hozuki zajął miejsce naprzeciwko mnie i zaczął dokładnie
lustrować jak zaciekle pochłaniam śniadanie. Byłam wniebowzięta. Miłość do tej
potrawy przekazał mi oczywiście Naruto, który potrafił zjeść dziennie
kilkanaście dokładek. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie dni, kiedy całą
trójką udawaliśmy się do jego ulubionej knajpki.
- Smakuje? - zapytał.
- Jasne, że tak - odpowiedziałam
nie zważając na to, że mam pełne usta. Suigetsu zaśmiał się głośno i
kontynuował obserwowanie mnie.
- Jak z kostką?
- Jest już idealnie.
Muszę porozmawiać o tym z Sasuke, mam nadzieję, że w końcu będę mogła to
ściągnąć - wskazałam z grymasem na opatrunek. – Wkurza mnie to.
Miałam wrażenie… Wróć! Nie miałam! Ja to doskonale
odczuwałam! I on i ja zaciekle staraliśmy się nie wkroczyć na nurtujący nas obu
temat. Nie mogłam obwiniać Hozuki’ego, postarał się dla mnie, zaryzykował. Była
to jakby zdrada Sasuke, gdyż próbował dowiedzieć się czegoś dla mnie. Suigetsu
był naprawdę sympatyczny i polubiłam go już wtedy gdy spotkałam go po raz
pierwszy na misji. Nie zauroczyło mnie jedynie jego podobieństwo, ale sposób
mówienia i ten jasny punkt widzenia na każdą sprawę.
- O czym myślisz? -
zadał kolejne pytanie. Zapewne spodziewał się pewnej odpowiedzi, ale o dziwo
tym razem moje myśli zajęły coś innego. Bez wahania mu je przedstawiłam:
- Wiesz? - zagadałam.
- Inaczej wyobrażałam sobie tą organizację.
Na moment jego oczy rozwarły się lekko, a potem skinięciem
głowy dał mi znak do kontynuacji.
- To znaczy?
- Uważałam was za
istnych morderców, egoistów, ludzi, którzy pragną jedynie widoku czyjejś krwi,
cierpienia i są obojętni na wszystko - mówiłam to jakby do siebie mimowolnie
łącząc te cechy do obrazu Sasuke. Niestety niektóre z nich cholernie się z nim
utożsamiały.
- Oszalałaś? -
Suigetsu znowu parsknął śmiechem. - Wiesz kim jestem? Zwykłym człowiekiem, dla
którego umiejętności Ninja były ważne, dlatego dużo trenowałem, ale potem...
nie miałam zupełnie co z nimi robić dlatego propozycja Sasuke była dla mnie
wyjątkowa.
- Propozycja
dołączenia?
Pokiwał głową.
- Życie w wioskach,
spokój - to nie moja bajka. Ja wolę adrenalinę, walki. Ale nie pragnę widoku
krwi ani czyjegoś cierpienia, kocham rywalizacje.
To co opowiedział wydało mi się nadzwyczaj dziwne. Zaraz po
odejściu Sasuke miałam podobne podejście, zapragnęłam treningów, chciałam
dorównać Naruto albo nawet stać się silniejsza i pomóc mu w sprowadzeniu Uchihy
do wioski. Ale wszystko się skomplikowało.
- Cieszę się, że taki
jesteś - powiedziałam z uśmiechem. - Jedynie z tobą potrafię się tutaj dogadać.
- Cóż - przyznał
udając dumnego i zadowolonego z siebie. - Jestem szczęśliwym człowiekiem, nie
zrażam do siebie ludzi. Poza tym jesteś drugą kobietą w życiu, z którą znam się
bliżej.
Zdziwiłam się.
- Drugą?
- Wcześniej mnie to
nie interesowało. Tak właściwie nie miałem przyjaciół żadnej płci, po prostu
trenowałem. Teraz mam kontakt z dwoma mężczyznami i kobietami. Tylko wiesz jaka
jest ta pierwsza. W porównaniu z Karin ty jesteś darem zesłanym od samego Boga.
Zachichotałam cicho.
- Mimo wszystko
dziękuję.
- Jedz ramen, bo
wystygnie - powiedział, kiedy już się uspokoił. Pokiwałam wesoło głową i
zaczęłam ponownie wchłaniać potrawę - tym razem bardziej spokojnie.
Kiedy skończyłam moje usta nadal nie chciały powrócić do
normalnego stanu.
- Było przepyszne! -
pochwaliłam go.
- W końcu ja robiłem.
- Dokładnie.
Zapadła cisza. Spojrzałam na pusty talerz, w niektórych
miejscach było widać jedynie niedojedzone kawałki, na które ja już nie miałam
ochoty. Planowałam je połknąć, ale przypomnienie o pewnych sprawach odebrało mi
apetyt. Czy chcę, czy nie, muszę z nim o tym porozmawiać, w końcu oboje się do
tego dołączyliśmy. Westchnęłam cicho i skrzyżowałam ręce na piersiach
poprawiając wiosenną zieloną sukienkę obwiniętą pod biustem czarnym paskiem.
- Pomysł Sasuke był
okrutny - wydusiłam z siebie. Hozuki nie spodziewał się akurat w tej chwili, że
rozpocznę ten temat, czyhał na to przed podaniem mi ramenu. Tak właściwie
podejrzewałam, że przyrządził go specjalnie, aby poprawić mi humor - co
naprawdę doceniałam. Udało mu się.
- Wiem - przyznał. -
Nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Nie obwiniam cię.
Chcę jedynie poznać twoje zdanie na ten temat.
- Moje zdanie jest
takie, że jako członek Taki uważam to za zbyt wielkie ryzyko.
- Ja też -
oznajmiłam.
- Dręczą cię myśli,
tak?
Pokiwałam posmutniała głową i spuściłam wzrok.
- Też chciałabym na
chwilę zobaczyć przyjaciół - wyznałam mu to, co powtarzało się w mojej głowie
od czasu gdy Eizo wyruszył.
- Spójrz na to z
innej strony. Sasuke wiedział, że Eizo nie zależy na bliskich tylko na tobie.
Wiedział, że tu wróci...
- Więc dlaczego
chciał go sprawdzić akurat na Konoha? - podłapałam to co powiedział, nadal nie
widząc sensu w czynach Sasuke. Suigetsu zmieszał się. Widziałam to, ale
pozostawiłam bez komentarza. Stwierdziłam, że on sam nie ma pojęcia.
- Może chciał się
upewnić na sto procent? - zarzucił.
- Być może...
- Ty na pewno
próbowałabyś wielu sztuczek, aby zostać w wiosce, Eizo natomiast nic nie zrobi,
on chce tylko do ciebie. Jest chory z miłości - oznajmił sympatycznie. - Wcale
mu się nie dziwię.
- Ale nie jest ci na
rękę, że tu jest.
- Jest słaby, to
dlatego. Nie lubię ludzi słabych.
- Też jestem słaba.
- Ja tak nie uważam -
powiedział. - Skoro udało ci się przechytrzyć szefa na ostatnim treningu na
pewno nie zaliczasz się do słabych.
- To był tylko jeden
jedyny raz - bąknęłam przypominając ból jaki czułam w momencie upadku. Niby to
tylko kostka, ale nigdy nie zapomnę towarzysza urazu.
- Ale to duże
osiągnięcie. Sasuke jest bardzo czujny.
- Dzięki za
pocieszenie - powiedziałam.
- Nie ma za co,
zawsze do usług.
W tym momencie drzwi do pokoju zaskrzypiały, a w nich stanął
ubrany i odświeżony Sasuke. W czarnym podkoszulku i ciemnych spodniach do kolan
wyglądał tak samo pociągająco co zawsze, ja jednak pokręciłam głową, próbując
pozbyć się napadających mnie myśli.
- Sakura - zwrócił
się do mnie, gdy oboje na niego spojrzeliśmy.
- Co?
- Zdaję mi się, że
możemy zdjąć ci opatrunek.
Z poirytowania zaczęłam klaskać. Na mojej twarzy zawitała
istnie sarkastyczna mina.
- Brawo - oznajmiłam.
- Nareszcie zdałeś sobie z tego sprawę.
- Ciągle sądzę, że
nie jesteś jeszcze w pełni zdrowa. Wczoraj nadal kulałaś.
Zamilkłam starając przypomnieć sobie zdarzenie, o którym mówi. Nie minęła minuta, a mój umysł
zdołał już zalśnić nowymi wspomnieniami.
- Uderzyłam się w
nogę stołu - powiedziałam szczerze. - Dlatego kulałam.
Uchiha ze zrezygnowaniem chwycił się za głowę.
- Mogłaś powiedzieć.
Przecież mogło ci się pogorszyć.
- Spokojnie! -
oznajmiłam ze stanowczością i tonem, który nienawidzi sprzeciwu, po czym
podniosłam się z miejsca siedzącego. - Przecież nawet jako kaleka jestem w
stanie leczyć ludzi. Nie wysyłasz mnie na żadne misje, więc nie muszę się
nadwyrężać - warknęłam zirytowana. Wkurzało mnie, gdy tak zaciekle wyrażał się
o moim zdrowiu i chociaż teraz nie miało to miejsca, przypomniały mi się
poprzednie zdarzenia. To wszystko tylko dla moich umiejętności...
Oboje spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- Uspokój się -
powiedział tylko, gestykulując.
- Jestem spokojna.
Chciałam ci tylko coś uświadomić.
- Gdyby nie ty, cała
organizacja wyruszyłaby do Piasku wykraść ważny zwój - oznajmił, ale zabrzmiała
w tym istnie denerwująca nutka.
Prychnęłam i skrzyżowałam ręce.
- To teraz mnie
obwiniasz o to, że nie poszliście?
- A czy ja coś
powiedziałem?
- Nie! - krzyknęłam.
- Ale wyraźnie mi to zasugerowałeś.
- Sakura - jęknął znużony.
- Skończmy tę dyskusje - dodał i wszedł głębiej usadawiając się na olbrzymim
łóżku, które pięknie prezentowało się ze świeżo co przebraną pościelą.
- Sasuke - wtrącił
nagle Suigetsu, zmieniając przy tym pozycję na krześle.
- Co?
- Właściwie, dlaczego
Sakura śpi u ciebie w pokoju?
- Dobre pytanie -
dodałam zaciekle go obserwując. Kilka sekund milczał i patrzył jedynie na pusty
talerz po ulubionej potrawie Uzumaki'ego. Ja i Hozuki zawzięcie się mu
przypatrywaliśmy czekając na jakiekolwiek znaki życia.
- Muszę mieć ją na
oku - powiedział w końcu.
- Czy gdybym miała
osobny pokój, nie miałbyś mnie na oku? - zagadnęłam.
Pokręcił poważnie głową.
- Przecież to to
samo.
Nagle wstał. Ledwo co usiadł, a ponownie gdzieś go niesie.
Jak zwykle kiedy pojawia się coś, co nie pasuje wielmożnemu królowi, on
natychmiast się ewakuuje.
- Być może to samo -
burknął niewzruszony, jednak zaraz potem na jego twarz wstąpił szatański
uśmieszek. - Ale teraźniejsza wersja bardziej mi się podoba.
I wyszedł. W siną dal, tam gdzie nikt nigdy nie doszedł...
Pozostawił mnie samą ze zdziwieniem na twarzy - norma.
- Wow - mruknął do
siebie Suigetsu, obdarowując na przemian wzrokiem mnie i zamknięte drzwi.
- Co się tak
cieszysz?
- Bo mam skojarzenia
- powiedział pajacowatym głosem, czego ja wręcz nie mogłam znieść. Walnęłam
zaciśniętymi pięściami o stół. Swoją drogą, który to dzisiaj mebel z kolei ode
mnie obrywa?
- I żyj z takim -
burknęłam. Uważałam, że jego słowa wywołają u mnie kolejną fale ciekawości, ale
o dziwo nie zdołały przezwyciężyć myśli dotyczących mojego narzeczonego. Były
zbyt silne. Całą resztę dnia nawet nie przemknęły przez moją głowę jego
dzisiejsze tajemnicze słowa, za to powtarzały się jedynie te, które oznajmiały
o wyprawie Eizo do Ukrytego Liścia. Jakie wiadomości mi przyniesie? Leczyłam
właśnie Karin w pokoju Suigetsu, gdy do mojego zapchanego umysłu wdarła się
kolejna propozycja.
A może dowiem się dlaczego Naruto mnie nie poszukuje? Będę
wiedziała czemu zignorował moje zniknięcie i wolał wysłać na poszukiwania Eizo.
Swoją drogą - mogłam go o to zapytać, miałam kilka okazji, ale jak zawsze to co
oczywiste nie zawita w mojej głowie.
- Gotowe -
powiedziałam do Karin, gdy ostatnie krwawienie z głębokiej rany zostało
zatrzymane. Czułam się głupio, gdy każdy leczony siadał lub czasami, kiedy
uszkodzenia tego wymagała leżał na stole i przyglądał się mojej twarzy.
- Suigetsu? -
zwróciłam się do niego. - Masz jakieś rany?
- Dzisiaj nie.
S
A S U K E
Jak cholera oczekiwałem na powrót Juugo i Eizo. Być może nie
tak intensywnie jak Sakura, ale mnie również zżerała ciekawość dotycząca
informacji jakie przyniosą ze sobą. Zbliżała się godzina dwudziesta, a oni
nadal nie wrócili. Byłem spokojny, nie pojawił się u mnie żaden niepokój, bo
ufałem Juugo. Pewnie spędzili tam dużo czasu, a droga stąd do wioski jest dość
długa i męcząca.
Haruno doszła do siebie, dzisiaj oficjalnie zdejmowała na
moich oczach swój opatrunek, oczywiście w milczeniu i bez żadnego kontaktu
wzrokowego. Nie miałem pojęcia w czym rzecz, dlaczego tak nagle mnie
zaatakowała, ale nie myślałem o tym. Kobiety w moich oczach mają pretensje o
byle co, także byłem stu procentowo pewny, że jej przejdzie, lub najzwyczajniej
zapyta się mnie o rzecz, która wywołała u niej takie dziwne reakcje.
- Idiotyzm - szepnąłem
do siebie rzucając do strumyka znaleziony niedaleko kamień. W miejscu gdzie
uderzył, woda rozproszyła się na wszystkie strony, a kilka kropel poleciało
nawet na moje ubranie. Nie wkurzyło mnie to. Wręcz uśmiechnąłem się do samego
siebie na uczucie zimna jakie na mnie nastąpiło. Dzień był cholernie gorący,
najchętniej sam skoczyłbym do tego źródła i spędził w nim jak najwięcej czasu.
Ostatnio doszło do mnie jak wiele rzeczy uległo zmianie odkąd pojawiła się u
nas Haruno. Pamiętam jak nie potrafiła się do mnie przyzwyczaić, ciągle
uskarżała się na moją obecność i oznajmiała wszystkim jaki to wspaniały sposób
na ucieczkę odnajdzie. Teraz nastała cisza. Było już nam obojgu wszystko jedno
czy przebywamy z sobą czy bez siebie. Zaakceptowała to, z kim musi dzielić dni.
Po przyznaniu się do swoich obaw związanych z powrotem do Konohy nieco się
uspokoiła, ale znowu gdy zjawił się jej narzeczony sprawy zaczęły się
komplikować.
O ironio, pomyślałem. Na początku Sakura zauroczyła mnie.
Jestem tylko facetem, a jej uroda nie mogła się dla mnie z niczym równać. Ku
mojemu zdziwieniu zaprzestały się u mnie te niezrozumiane reakcje...
Wtem wyczułem niedaleko czyjąś obecność. Wielce ucieszyłem
się, gdy zdałem sobie sprawę, że zbliżająca się chakra to właśnie ta, która
należy do Juugo. Wstałem, czując, że są już blisko. Czekałem tu jakieś pół
godziny więc mój czas oczekiwania został hojnie wynagrodzony. Tym bardziej
cieszył mnie fakt, że nie ma tu Haruno - z pewnością nie dałaby mi dojść do
słowa.
Zerknąłem w stronę lasu, ogarniała go tylko ciemność, ale
już po chwili byłem zdolny zauważyć rysy dwóch znajomych mi sylwetek. Eizo
podróżował sam, a Juugo kilka metrów dalej skakał po znacznie wyższych
gałęziach. Nic dziwnego - kazałem go obserwować, a nie wdawać się z nim w
konwersację. Stałem nieruchomo jakąś minutę, następnie Eizo zauważając mnie
gwałtownie się zatrzymał i stanął tuż przede mną.
- Wróciliście -
powiedziałem chłodno, oczekiwałem raczej na Juugo, to od niego chciałem się
wszystkiego dowiedzieć.
Dołączył do nas kilka sekund później.
- Zabrało nam to
trochę więcej czasu niż oczekiwaliśmy - wyjaśnił przepraszającym tonem. Kątem
oka patrzyłem na blondyna. Zamyślenie i powaga jaką odmalowywała jego twarz
wywołała u mnie pewne podejrzenia. To prawda, narzeczony Haruno często starał
się zachować zimną krew, ale rzadko kiedy mu to wychodziło, tym razem z kolei
wyraźnie widziałem, że niczego nie udaje ani nie stara się udowodnić.
- Jaka jest sytuacja
w wiosce?
- Nie najlepiej im
się wiedzie - zadałem to pytanie Juugo, ale wszak przypomniałem sobie, że
zadanie o węszeniu powierzyłem Eizo, dlatego jego dojście do głosu przestało
mnie dziwić.
- Nie najlepiej?
- Hokage Ukrytego
Liścia znajduje się teraz w kompletnym transie, na nic nie zwraca uwagi, jest
mało czujny, toteż dodatkowo nie bierze udziału w żadnych akcjach pomocnych
organizowanych przez sąsiadujące wioski, wręcz przeciwnie - stara się takich
wydarzeń unikać.
- Naprawdę? -
szepnąłem podejrzliwe sam do siebie. Cholera. Skoro teraz u Konohy słabo, do
czasu ataku może się im znacznie poprawić co da nam pewne utrudnienia -
pasowałoby powiadomić o tym Madar.
- Wiecie może
dlaczego tak się dzieje? - zapytałem.
Eizo smutnie pokręcił głową. Smutnie? Tak. Spuścił wzrok i
zauważalnie unikał mojego jakby był śmiertelny.
- Po co ci znać
powód? - burknął.
Faktycznie. To w końcu jedynie idiotyczny test.
- Z czystej
ciekawości.
Nagle zaśmiał się ironicznie. Moje oczy rozwarły się
szeroko.
- Ciekawość? Jeśli
chcesz wiedzieć stan wioski i ludzi przebywających w niej to wszystko twoja
sprawka.
- Moja sprawka? -
rzekłem oschle starając się udawać niewzruszenie, pomimo stanu umysłowego
wychodziło mi to całkiem dobrze.
- Naruto jest
całkowicie załamany po tym jak porwałeś Sakurę - wydukał w końcu po chwili
milczenia. No tak, Naruto został przecież Hokage Wioski, pomyślałem kpiarsko.
To zawsze on starał się udowodnić, że zemsta w niczym mi nie pomoże, że
przyjaciele są najważniejsi. Żałosne. Czuję się dobrze po częściowym
pomszczeniu mego brata i jednocześnie całego klanu - nie mogę doczekać się dumy
jaka narodzi się po zniszczeniu wioski.
Uzumaki zawsze miał słabość do Haruno, tak właściwie sam dla
siebie często uważałem, że się w niej podkochiwał lub czuł inne bezsensowne
farmazony, o których ja nie miałem zielonego pojęcia.
- To niech się
ogarnie i zajmie Konohą - zakpiłem, zwracając się tym razem do Juugo. - Czy to
aby na pewno przez to jedno porwanie?
- Ten blondyn wyrażał
się o Haruno dosyć uczuciowo - wyjaśnił mi.
Znowu zawala, pomyślałem. Martwi się bardziej o nią, niż
interesy wioski. Uśmiechnąłem się do siebie.
- Stoimy na
wytrzymałym murze, Juugo - powiedziałem szarmancko rozważając w myślach
korzyści jakie płynom z posiadania Haruno. Leczy moich ludzi, dostarcza mi
rozrywki, dodatkowo jej brak zrujnował całą wioskę - w końcu zarządza nią
najbliższy przyjaciel.
- O czym ty mówisz? -
wtrącił Eizo.
- Nie twój interes -
Chyba spodziewał się tej odpowiedzi. Wzruszył zdenerwowany ramionami i zaczął
nerwowo chodzić tam i z powrotem na niewielkiej odległości.
- Mam rozumieć, że im
dłużej będziemy ją trzymać, tym Konoha bardziej pogrąży się w chaosie? -
mówiłem dalej.
- Tak! - przerwał mi
zrozpaczony blondyn, niemal krzycząc. - To wszystko przez ciebie, a Sakura jak
zawsze będzie obwiniała siebie! Musiałem Hokage w oczy kłamać mówiąc, że nie
wiem gdzie ona jest, tymczasem mam ją tak blisko... - mówił pełen smutku i
zirytowania, nie patrzył na mnie, lecz na czubki swoich butów trzymając się
jednocześnie za głowę.
- Kretyn - skitowałem
szeptem.
Na cholerę mi taki tropiciel? Zachowywał się jak kobieta, a
robił się na takiego twardziela. Jego zachowanie zdawało się być dość sztuczne.
- Po co ci ta
sytuacja materialna? - zapytał, uspokajając swój oddech.
- Musiałem cię
przetestować - warknąłem. - Nie będę się powtarzał milion razy!
- Jakoś zbyt
dogłębnie interesujesz się wioską.
Jasna cholera, przeszło mi przez myśl - dlaczego muszę
pracować z takim idiotą? Ach tak, przez własną głupotę. Mógłbym rzec, że
zawdzięczam wszystko Sakurze, ale to w końcu ja ją porwałem.
- Słuchaj - zacząłem.
- I rób to uważnie, bo już nigdy więcej tego nie powtórzę. Ty jesteś tu zwykłym
bezużytecznym chłoptasiem! Nie masz żadnych praw, aby wiedzieć o nas cokolwiek.
Należysz do niewolników i ludzi, których trzymamy z łaski, albo z własnych
interesów! - Z początku zwracałem się do niego opanowany, ale pod koniec emocje
wzięły nade mną górę. Brzmiałem tak groźne, że nawet Juugo odruchowo się
odsunął.
- O rany…- jęknął
tylko i wysunął ręce - jednak takie gesty dodatkowo mnie denerwują.
- Ucisz się już i nie
wtrącaj w nie swoje sprawy! - krzyknąłem na ostatek.
- Chcę tylko
porozmawiać z Sakurą...
Wzdrygnąłem się.
- Po co?
- Spokojnie Sasuke,
to nie tak jak myślisz - wtrącił Juugo. - Sądzę, że on wręcz powinien
powiedzieć jej co się stało.
Zaskoczyło mnie to męstwo w jego tonie. Od kiedy Juugo tak
bardzo interesuje się losami Haruno? Mimo wszystko stałem nieruchomo, omiatając
ich spojrzeniem.
- O co chodzi? -
zapytałem zimno.
Eizo uśmiechnął się ponuro.
- Nie musisz
wiedzieć, to jej prywatne sprawy.
- Nie używaj względem
mnie słów „prywatne”, lub „tajemnicze”. Jako lider będę o wszystkim pierwszy
poinformowany.
Cóż może być tak pokręcone, żeby dla Haruno były to
wiadomości bezwzględnie potrzebne, a dla mnie zakazane? To jej interesy - być
może, ale jeśli to ma jakkolwiek poskutkować na jej psychikę, wolałem sam
zbadać na czym stoję.
Juugo zabrał głos:
- O wszystkim się
dowiesz, Sasuke. Chcemy jednak, żeby najpierw Sakura została poinformowana.
Skapitulowałem.
Zresztą nie miałem czasu na dyskusje. Im prędzej jej to przekażą, tym
prędzej ja się dowiem.
- Dobra - westchnąłem
i gestem wskazałem im, aby weszli za mną do kryjówki.
- Juugo, chcę potem
usłyszeć coś więcej o Konoha - zwróciłem się do niego, wiedząc, że Eizo jest
już wystarczająco daleko.
Co się dzieje do cholery?
Pierwsze co zrobiliśmy to wstąpiliśmy do kuchni,
najprawdopodobniej tam w tym momencie przebywała kunoichi wraz z Suigetsu - tak
jak się spodziewałem. Sakura za bardzo się z nim związała i sam nie miałem
pojęcia czy to dobrze, czy źle. Nie ucieknie, ma tu bliską sobie osobę, z
drugiej strony Hozuki może choćby przez przypadek - po przyjacielsku - wyjawić
jej to, czego nie powinna wiedzieć. Zanim jednak zdecydowałem się wejść,
odświeżyłem płuca orzeźwiającym haustem, dając mojemu ciału wytchnienie na
kilka sekund. Po odzywkach i widoku Eizo moje serce trochę przyśpieszyło.
Kiedy drzwi zaskrzypiały, jak na zawołanie oboje zareagowali
gwałtownym podniesieniem głowy i zbudzeniem z transu.
Suigetsu nawet nie drgnął, mrugał zaciekawiony oczami i
lustrował nas swoim spojrzeniem.
- Jesteście -
wydukała zaskoczona Sakura. - Nareszcie wróciliście!
- Tak - westchnął
Eizo i wzruszył ramionami. Sakura od razu wyczuła to samo napięcie co ja,
chwilę temu. Odruchowo chciała podejść i prawdopodobnie przytulić przyszłego
męża, jednak w ostatniej chwili powstrzymała się widząc mord w mych oczach - i
słusznie.
- Chcą z tobą
porozmawiać - rzekłem do niej.
- Ze mną? - Wstała
zaskoczona i rzuciła w stronę Suigetsu pytające spojrzenie.
Blondyn przytaknął w chwili, gdy otwierała usta.
- To ważne, Sakura -
szepnął z żałością, ale jego brwi były zmarszczone, na jego twarzy wyraźnie
zostały zaznaczone ślady emocji po naszej ostatniej rozmowie.
Jej zdumienie natychmiast przeistoczyło się w powagę.
- Co się stało? -
zapytała i podeszła do mnie. - Co oni ci powiedzieli?
Oparła się o mnie i zdenerwowana chwyciła mnie za kołnierz.
Zdezorientowany tą sytuacją delikatnie ją od siebie odsunąłem zastanawiając się
dlaczego to zrobiła.
- Nic mi nie
powiedzieli! - warknąłem. - Idź z nimi gadać!
Czego ta kobieta się mnie czepia?
Natychmiast skorzystała z mojej rady i zwróciła się tym
razem do Juugo.
- Co się stało? -
powtórzyła znowu, jej usta delikatnie drżały.
- Sakura pozwól na
osobności, wolę żeby Sasuke i Suigetsu tego nie słyszeli, tu chodzi o...
- Moich przyjaciół? -
przerwała mu srogim i stanowczym pytaniem, Juugo zdziwił się jej nagłą zmianą
tonacji, tak samo jak ja.
Eizo pokiwał głową.
Sakura ukryła twarz w dłoniach.
- Wiedziałam -
wyszeptała. Obserwowałem ją, aby upewnić się czy przypadkiem z jej oczu nie
poleciały łzy - jednak nie. Trzymała się nadal twardo chodź wiedziałem, że tego
chce. Kiedyś była pierwszą osobą do płaczu. - A mnie przy nich nie było...
- Nawet nie wiesz co
się stało - wtrąciłem.
- Już wiem, że to coś
złego, to mi wystarcza! - krzyknęła i chwyciła narzeczonego za obie ręce. -
Chodźmy już i powiedz mi to!
Pokiwał poważnie głową, jego jedynego ani razu nie
zszokowało jej zachowanie. Ostatecznie - żyli ze sobą na co dzień. Na pewno zna
ją o wiele lepiej niż ja, lub Juugo.
Sakura i Eizo już mieli kierować się do wyjścia, lecz
musiałem dorzucić coś na ostatek.
- On idzie z
wami - wskazałem na Juugo.
Spodziewałem się protestów, ale o dziwo Sakura tylko ponuro
pokiwała głową i wyszeptała : niech będzie,
po czym wyszła trzymana od tyłu za oba ramiona przez blondyna. Poczułem się
głupio. Ich ogarniał smutek, jedynie ja, Suigetsu i Karin, której nie było w
pomieszczeniu byliśmy neutralnie nastawieni na to wydarzenie.
- Gdzie pójdziecie? -
zapytałem Juugo.
- Zabiorę ich do
twojego pokoju, tam Sakura będzie czuła się najlepiej - oznajmił i wyszedł za
tą dwójką. Stałem chwilę w bezruchu, a gdy ich kroki ucichły zająłem miejsce
Sakury, tuż obok Suigetsu.
Czułem jak zaciekle trzyma na mnie swój wzrok.
- Wiesz co się stało?
Spodziewałem się tego pytania. Pokręciłem jedynie głową.
- To ich sprawy. Nie
mam zamiaru się mieszać.
Suigetsu westchnął.
Zapadła cisza. Odpowiadała mi. Mogłem choć na chwilę
pomyśleć czy po raz kolejny wykonałem dobry ruch, posyłając ich do Ukrytego
Liścia. Dobry. Dowiedziałem się parę ciekawych faktów o wiosce. Największą
uciechę dawała mi świadomość, iż trzymanie tutaj Haruno to kolejne plusy w
dokonaniu zemsty. Naruto jest Hokage, a Sakura wiele dla niego znaczy. Pewnie
wszystkie wojska zmarnuje na jej poszukiwania, a ja w odpowiednim czasie
zaatakuję. Jutro rano udam się do Madary. Atak powinien wydarzyć się nieco
szybciej - nasi ludzi nie muszą być specjalnie silni skoro Konoha stoi na tak
cienkim lodzie. Sumarycznie całość prezentowała się niezwykle okazale. Jedynym
minusem pobytu Juugo i Eizo w wiosce jest właśnie ta cholerna informacja, która
zapewne dużo zdziała z psychiką Haruno.
- Ciekawe co się
stało? – Suigetsu z niewzruszoną miną przyglądał się swoim palcom i zaczął je
ze sobą przeplatać. – Wydaje mi się, że poinformowanie Sakury o losie jej
przyjaciół jakoś ją uspokoi i zmniejszy tęsknotę.
- Dobrze jest jednak
ryzykować - powiedziałem ni stąd ni zowąd ignorując jego poprzednią wypowiedź.
- Słucham?
- Dowiedziałem się ciekawych
informacji o Konoha, być może atak nieco się przyśpieszy- mówiłem dalej z
przekonaniem. Od razu przedstawiłem mu swoje myśli, gdyż byłem pewny, że Madara
na nie przystanie. A jeśli nie - sam to zrobię. - Mówiłeś, że ryzyko jest zbyt
wielkie, a tu proszę.
- Nie chodziło mi
tylko o ryzyko - wydukał zamyślony bawiąc się łyżką i stukając o pusty talerz
po ramenie.
- To o co?
- Wiedziałem jak
będzie czuć się Sakura... - przyznał nieśmiało. Zmarszczyłem brwi i zacząłem mu
się zaciekle przypatrywać.
- Suigetsu, ona nie
powinna cię obchodzić! - warknąłem.
- Wiem.
- Jej losy mają być
ci obojętne.
- Szefie sam zobacz,
ona jest torturowana psychicznie tutaj. Ma być Medykiem, dobrze, ale dlaczego
robisz jakieś testy i ciągle ją maltretujesz?
Obdarzyłem go w pełni zdziwionym, ale też trochę
podejrzliwym wzrokiem. Nigdy bezpośrednio nie powiedziałem sobie, że zdziałam
coś na psychice Sakury, a jednak rzeczywiście wsłuchując się w jego słowa
wygląda to tak, jakbym mimo tego działał.
- Sam zaproponowałeś
mi, żebym wykorzystał do czegoś Eizo - powiedziałem oschle.
- Sasuke, ale nie aby
odwiedzić wioskę! - niemal krzyknął z sarkazmem. - Chodziło mi raczej o jakieś
błahe sprawy - takie zwykłe - byle coś robił, i jestem pewny, że dobrze
wiedziałeś, że Sakura będzie na to wściekła.
- Ale mnie nie
obchodzi Sakura! – Zacisnąłem pięści.
- Nie wierzę w to –
Suigetsu zmierzył mnie wzrokiem.
- Że co?
- Zdawało mi się, że
jednak choć trochę cię obchodzi. Normalnej dziewczynie nie pozwoliłbyś spędzać
nocy w swoim pokoju, nie przyjąłbyś zaproszenia do walki, nie robiłbyś
opatrunku na nogę i nie zamartwiał się o jej stan.
- Nie martwiłem się!
- wydukałem od razu gdy skończył, ale we mnie nadal panował szok wywołany jego
słowami. - Chcę zdrowego Medyka, chodziło tylko jedynie o jej umiejętności.
- Jasne …
- Nie będę z tobą
dyskutować - Podszedłem do blatu
stołowego z zamiarem zrobienia sobie kawy, choć był wieczór, miałem nadzieję,
że napój jakoś przejaśni moje myśli.
Suigetsu zaśmiał się cierpko.
- To kolejny dowód, zawsze
uciekasz od tematu! - tym razem mówił to po staremu, na luzie, opierając się o
krzesło niczym casanova.
- Sakura nie jest dla
mnie zwykła jedynie pod względem tego, że kiedyś należeliśmy do tej samej
drużyny, to tyle. Może te twoje idiotyczne domysły są po prostu tego skutkiem -
powiedziałem i przyrzekłem sobie w duchu, że to moje ostatnie słowo na jej
temat dzisiaj. To nie była komfortowa sytuacja. Tym bardziej Suigetsu zauważył,
że Sakura w jakiś sposób mnie pociąga. Cholera. Przez chwilę nawet o tym
zapomniałem, a te dziwne myśli odeszły. Hozuki musiał mi to przypomnieć
zatrzaskując mnie tym samym w kolejnych lochach pełnych myśli.
Niech to!
- To nie zmienia
faktu, że mógłbyś pomyśleć jak się czuje w tej sytu...
- Mnie to nie
obchodzi! - krzyknąłem pełen wściekłości. Myślałem, że szklanka, która spoczywa
w mojej ręce zaraz się rozkruszy.
- Dobra już siedzę
cicho - wydukał uśmiechnięty. Westchnąłem. Jak on utrzymuje w sobie ten
entuzjazm, to doprawdy życiowa zagadka.
Oparłem się o blat stołu czekając aż woda się zagotuje, lecz
- jak zwykle - spokój nie trwał długo, gdyż do kuchni wielce zdziwiona i
oburzona weszła Karin. Mogłem wyczytać to z jej twarzy.
- Ludzie, co się
dzieje? - zapytała się nas podejrzliwie.
- O co ci chodzi? –
Suigetsu poderwał się z miejsca, wyczuwając powagę sytuacji.
- O co chodzi? Wy tą
różową dziunię ze skóry obdzieracie, czy co?
- O czym ty gadasz? -
teraz to ja wtrąciłem.
- Wrzeszczy jakby jej
matkę zabijali - powiedziała niewzruszona i wyminęła nas kierując się do blatu
z tym samym postanowieniem co ja - kawa.
Jednak to w tej chwili się dla mnie nie liczyło. Popatrzyłem
na nią, a potem wraz z Suigetsu wymieniliśmy się rozumnymi spojrzeniami.
- A wy co... – Karin
starała zadać się nam jeszcze jedno pytanie, ale nim to zrobiła oboje
ruszyliśmy gwałtownie w stronę drzwi. Chwilę później przed nami rozciągały się
długie i kręte korytarze, utrudniając dostęp do Haruno.
- Nie wierzę! - krzyk
Sakury. Przyśpieszyłem zostawiając kompana w tyle. Kiedy byłem już przy
drzwiach z początku postanowiłem wejść tam bez niczego, ale zawahałem się.
Suigetsu dołączył do mnie i razem bez słów przystawiliśmy uszy do drzwi.
Słyszałem jedynie ciche jęki i uspokajający głos Juugo.
- Wchodzę tam –
szepnął Hozuki, na co prędko go powstrzymałem. To ja chciałem być pierwszym,
więc tym razem bez żadnych wątpliwości gwałtownie nacisnąłem na klamkę i
zjawiłem się w pomieszczeniu.
Obraz prezentował się dość przeciętnie. Haruno uwięziona
była w ramionach Eizo i ściskała go mocno delikatnie drżąc. Kiedy jednak
weszliśmy odwróciła się raptownie i wyswobodziła z jego uścisku. Moje serce
znowu ścisnęła jakaś tajemnicza moc na ten widok, ale zlekceważyłem jej małą
potęgę.
- Co wy robicie? -
zapytał nas blondyn.
- Słyszeliśmy krzyki
- wyjaśnił szybko Suigetsu, ale gdy chciał podejść do Sakury ta wstała i minęła
mnie bez słowa z wyrysowanym mordem w oczach. I choć znajdowało się w tym
trochę smutku, był bardzo mało wyczuwalny. Sakura opuściła pomieszczenie, a po
przestrzeni roznosiły się jeszcze twarde kroki. Gdy ucichły Juugo odezwał się.
- Było ciężej niż się
spodziewałem. Zdawało mi się, że przyjmie to w miarę normalnie.
- Ona jest zbyt
uczuciowa, by przyjąć to normalnie, mówiłem ci ile dla niej znaczą! -
zaprotestował Eizo wstając tak samo zdenerwowany jak Haruno.
- Powiedzcie mi o co
chodzi - zażądałem. Miałem dość niewiedzy. Nie trwała więcej niż godzinę, ale
już wewnętrznie mnie wykańczała.
- O nic wielkiego -
powiedział Juugo. - Hinata, jej przyjaciółka poroniła. Zamartwiała się, nic nie
jadła, nie wysypiała się... i tak jakoś wyszło.
Z początku przeszło mi przez myśl, o to tyle szumu? Ale
zaraz postawiłem się w sytuacji Haruno. Wyobraziłem sobie jej uczucia i to co
przeżywa - i przestałem się dziwić jej zachowaniu...
- Poroniła? - wydukał
Suigetsu. - Ach, więc rozumiem...
Ponad wszelką wątpliwość Sakura obwiniała mnie, lub siebie.
W najgorszym wypadku nie mogła się jeszcze zdecydować.
Znowu zapadła cisza. Przerwał ją Juugo mówiąc, że zachciało
mu się spać. Ja również wyszedłem, ale na zewnątrz musiałem trochę ochłonąć i
przemyśleć wszystko. Byłem tam może z godzinę. Nie dość, że nie ma Haruno, to
Naruto musi się zmagać również z poronieniem swojej kobiety - nawet przez
chwilę zrobiło mi się go żal. Ale nie jestem człowiekiem uczuciowym, tak więc odsunąłem
od siebie myśli. Liczyło się dla mnie tylko to, że zemsta była coraz bliżej, że
zdawała się być bardziej realna do spełnienia dzięki przejściom Konohy, które
zapewne potrwają jeszcze z kilka miesięcy. Zadecydowałem już. Koniec z byciem
tak potulnym względem Sakury. Skoro nawet Suigetsu to wyczuł znaczy, że jest
źle. Zielonooka jest tu tylko po to, aby leczyć rany. Moja słabość do niej
jako, że kiedyś byliśmy na dość bliskich stosunkach, musi w końcu minąć -
zwłaszcza w tym momencie, kiedy głównym celem w moim życiu jest zniszczenie jej
rodzinnej wioski. I wtedy - tak jak dziś - będę miał gdzieś to co myśli na ten
temat...
Jestem dupkiem, pomyślałem. Ale inaczej nie zaszedłbym tak
wysoko. Wszystko dzięki nienawiści.
Gdy wróciłem Eizo podszedł do mnie i powiedział, że Sakura
zasnęła u niego w pokoju. Był jakiś normalny i za spokojny. Według mnie
powinien być podenerwowany naszą wcześniejszą rozmową i zachowaniem Sakury,
jednak tak nie było. I jeśli myślał, że pozwolę mu być z Haruno tej nocy grubo
się mylił. Wszedłem do pokoju, wziąłem ją na ręce i przeniosłem do siebie. Może
i mam położyć kres słabości, ale z nocnych bliskości nie zrezygnuję, zbyt
intensywnie przypadły mi do gustu.
Zacznę od tego, że dawno mnie tu nie było. Miałam małe ukrywanie głowy ze szkołą i wszystkim co z nią związane. Postaram się w najbliższym czasie nadgonić zaległości. :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się... Jak ty to robisz, że Twoje rozdziały są takie długie? :o
Hinata poroniła, teraz to Naruto już wgl wpadnie w depresję. Sasek tylko jednym...żeby to wykorzystać i zemścić się...-.-
Postawa Suigetsu trochę mnie zdziwiła. ^^
Niby Uchiha się nie martw o Sakurę, niczego do niej nie czuje, ale z bliskich czułości nie zrezynuje.. I weź tu ogarnij faceta.. :o
Jak mogłaś!? Hinata poroniła! Foch forever!
OdpowiedzUsuń