środa, 31 października 2012

Rozdział 11


Bez ogródek mogłam przyznać, że nie oczekiwałam takiej reakcji mojego serca na odejście Sasuke z miasta. Była inna, skomplikowana, niechciana. Dlaczego w ogóle coś czuję? Przecież to Uchiha, dawna miłość, łamacz serc. Moja dusza powinna milczeć i być obojętnie nastawiona do jakichkolwiek spraw związanych z czarno-włosym. O co jej chodzi? - nie wiem. Ale irytuje mnie to, co się ze mną dzieję. Dobija mnie ta niewiedza i wszechogarniający smutek. Od samego rana obserwuję puste łóżko Sasuke, na którym jedyne co się znajduje to pościel wyglądająca tak jakby ktoś ledwo co z niej wyskoczył - tymczasem minęło już dziewięć godzin od jego odejścia.
Odkąd ja liczę czas? Nigdy mi się to nie zdarzało. Nigdy na nikogo nie czekałam, nie zastanawiałam się ile będę czekała. To, co teraz czuję to zupełnie nowe doświadczenie.
Kiedy wykonałam wszystkie poranne czynności zaczęłam dumać nad tym jak będą wyglądać te dni. Jednego byłam pewna - nie spędzę tego czasu tutaj, nie w tym miejscu. Może i przerażali mnie mężczyźni na zewnątrz, ale jednocześnie ciekawiła mnie cała kultura tego miasta. Jeśli w ogóle można nazwać to kulturą. Zamierzałam zmienić coś tak, abym mogła bezpiecznie wyjść z domu i co najważniejsze tak, aby Juugo zgodził się na to wyjście. Przypuszczalnie był to głupi i najbardziej banalny sposób, ale nie wpadł mi do głowy inny pomysł. Moja kreatywność jak widać, wyczerpała się. Muszę zadowolić się tą, którą posiadam teraz. Lepsze to niż nic.
Dobre rozpoczęcie dnia, na dzień dobry stanęłam przed olbrzymią, drewnianą i starą szafą, gdzie Sasuke i Juugo trzymają swoją odzież. Otworzyłam ją. Lekceważąc odór jaki się z niej wydobywał, i który zawzięcie atakował mój nos, w środku panował ład i porządek. W moje oczy od razu rzuciła się duża ilość białych koszul na wieszakach, które bez wątpienia należały do Sasuke. Dla mnie, ten rodzaj odzieży był jego znakiem rozpoznawalnym. Od czasu gdy ujrzałam go po raz pierwszy w kryjówce, nie miałam okazji zobaczyć czarnookiego w innym ubraniu niż to. Bez namysłu wzięłam do ręki wieszak z pierwszą lepszą sztuką, która na oko bytowała się jako najmniejsza. Spojrzałam w dół. Znajdowało się tam kilka par idealnie poskładanych czarnych spodni. Obcisłe, szerokie, proste - dojrzałam się chyba każdego rodzaju. Jednak ja zdecydowałam się na obcisłe. Wyciągnęłam je i przewiesiłam przez ramię. Teraz buty, pomyślałam. Nie było to trudne, tuż obok szafy stały jedynie trzy pary. Przyglądałam się im chwile, by po kilku sekundach odrzucić trzymane ubrania na łóżko i założyć brązowe glany.
 - Cholera - pisnęłam do siebie. Były za duże - tak jak się spodziewałam. Ale czułam się w nich komfortowo i wygodnie tak więc - biorę!
Nie miałam wyboru. Musiałam zakończyć to intensywnie rozmyślanie o Sasuke. Ta niewiedza, te skurcze żołądka! Dla mnie było to nie do wytrzymania, nienawidziłam takiego uczucia. Już dawno mnie nie dopadło...
 - Co robisz? - Juugo - jak zawsze - siedział w kącie wczytany w swoją ulubioną książkę. Bezustannie ciekawiła mnie jej treść, jednak zawsze uważałam, że głupio będzie po prostu się o nią zapytać, zaś z okładki nic nie było mi wiadomo. Cała czarna, co ciągle mnie zadziwiało. Byłam świadoma tego, że obserwował mnie już od dłuższego czasu, jak widać ciekawość w końcu wzięła nad nim górę.
 - Na pewno chcesz wiedzieć? - zadałam to pytanie z opadającymi ramionami.
Płowo-włosy posłał mi serdeczny uśmiech.
 - Na pewno - powiedział.
 - Tak więc… staram się upodobnić do faceta.
 - Do faceta? - powtórzył. - Co to za pomysł?
Westchnęłam i wstałam z podłogi unosząc kilka razy lewą nogę, aby sprawdzić ciężkość świeżo co założonych glanów.
 - Chcę stąd wyjść - przyznałam w końcu znużona.
Jego reakcja była taka jakiej się spodziewałam.
 - Sakura, mówiłem ci...
 - Tak wiem. Sasuke kategorycznie zabronił ci gdziekolwiek wychodzić! Znam ten tekst.
 - No więc...? - wzruszył ramionami, robiąc przy tym taką minę, jakbym oskarżyła go o całe zło na świecie.
Ale ja nie mogłam tu zostać. Nie wytrzymam siedząc i nic nie robiąc, mając świadomość tego, że tyle rzeczy dzieje się wokół.
Podeszłam bliżej niego.
 - Nie powiem Sasuke - szepnęłam.
 Pokręcił jedynie głową. Brnął dalej? Niedoczekanie. Ponieważ ja też mam zamiar w to brnąć.
 - On chce, żebym została tylko ze względu na tych napaleńców, jeśli wyglądałabym inaczej... - przerwałam i rzuciłam okiem na moją błękitną podkoszulkę i białe szorty, które miały mi służyć jako pidżama, po czym kontynuowałam. - Wtedy byłoby bezpieczniej.
Nadal nie był przekonany. Psiakrew! Szkoda, że w mej głowie zabrakło planu B.
 - Nie zignoruję jego rozkazu. Wyczułem w Sasuke lęk i to dość silny. Zabije mnie, że ci to mówię, ale taka jest prawda.
 - Lęk? - powtórzyłam.
Uchiha się boi, tak? Czego on może się bać? Teraz zaczęłam wątpić w swoją wersję. Sasuke nie jest typem osoby, która lęka się o bezpieczeństwa kogoś takiego jak ja. Nawet w mieście Natsuo. Zaczęłam podejrzewać, że w grę wchodzi jednak coś nowego.
Ale dla Juugo pozostanę bez skazy.
 - Tak, Sakura.
 - Nie wiem o jaki lęk chodzi, ale mogę tylko węszyć.
 - Uszanuj więc moją decyzję.
Nie. Tak na pewno nie zakończę tej dyskusji.
 - Mogę chociaż spróbować? - wskazałam palcem leżące na łóżku ubrania. - Nie szukałam tego na darmo.
 - To i tak nic ci nie da.
 - Jeśli nie spróbuję, to się nie dowiem.
Ni stąd ni zowąd na jego twarzy zobaczyłam zrezygnowanie. Pomyślałam, że jeszcze mam szansę dopiąć swego. Juugo był w tym zły, że niezwykle trzymał się danych mu rozkazów - tymczasem dla niego było zupełnie obojętne czy wyjdę, czy też nie.
 - Niech będzie - westchnął. - Przebierz się i pokaż mi się w tym, dobra?
Na moją twarz naraz wpełzł się szeroki uśmiech.
 - Naprawdę? - wydukałam miło zaskoczona.
 - Tak.
 - Dobra, więc biorę się do roboty.
Pędem wybiegłam z pokoju i rozpoczęłam kierowanie się do łazienki, która znajdowała się na korytarzu. Była przeznaczona dla wszystkich mieszkających na tym piętrze, na szczęście - Natsuo zabronił wynajmowania noclegów w tym budynku na czas naszego pobytu. Za tą jedną rzecz darzyłam go sympatią.
Umywalnia - mogłabym powiedzieć - bardzo przypominała moją z kryjówki, gdy miałam jeszcze swój własny pokój. Nie była idealna, ale zabierała wszystkie podstawowe rzeczy. Brałam tu prysznic już kilka razy i nie mogłam jej nic zarzucić. De facto, nie znajduje się w pięcio-gwiazdkowym hotelu, lecz w noclegowni.
Non stop mój umysł narzucał mi różne scenariusze reakcji Juugo na ten strój. Wyobraziłam sobie chyba każdy rodzaj. Złość, smutek, radość - wszelki prezentował się dość mizernie. Ale to tylko moja głowa.
Ściągnęłam na chwilę glany, by móc założyć spodnie. Były obcisłe - fakt. Ale idealnie na mnie pasowały. Koszula z kolei była trochę przydługawa i zbyt szeroka, ale sprytne korekty nieco poprawiły jej wygląd. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle. Z powrotem założyłam glany i przerzuciłam uwagę na moje niesfornie rozpuszczone włosy. Bez wahania spięłam je w kok, a na czoło założyłam czarną opaskę, która w spodniach służyła jako lateksowy pasek. Jestem pokręcona, pomyślałam. Ale efekty zasługiwały na najwyższą ocenę. Jedyną złą stroną tego wszystkiego był kolor moich włosów. Nie spotkałam jeszcze mężczyzny, który miałby chociaż w pięćdziesięciu procentach podobny.
Zadowolona wyszłam z pomieszczenia i udałam się z powrotem do płowo-włosego.
Jego oblicze wyraziło dogłębne zaskoczenie i jakby nie zaproszony pozytyw. Obdarowałam go pytającym spojrzeniem, gdyż za nic nie mogłam pojąć jego reakcji.
 - I jak? - zapytałam obracając się kilka razy.
Skrzywił się. Co odebrało mi nadzieje.
 - Juugo - jęknęłam zmęczona i opadłam na łóżko. Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie, że to łóżko Sasuke. Zamknęłam oczy, bo tym razem mój nos zaatakował jego zapach, a ja wcale nie miałam zamiaru się przed tym bronić. Pachniał tak specyficznie, uwielbiałam tę woń. Teraz mogłam się nią nacieszyć.
 - Tęsknisz za nim, co?
Otworzyłam szeroko oczy, gdy do moim uszu doszło to pytanie. Niedowierzałam, że Juugo naprawdę to powiedział. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego zaskoczona.
 - Minęło dziewięć godzin. Jak niby mogę za nim tęsknić?
Zaśmiał się. Po prostu bezczelnie mnie wyśmiał.
 - Sakura - powiedział rozbawiony. - Może i nie wiesz, ale potrafię odczytywać ludzkie emocje.
Potrafił. Wiem. Ale ja nie umiałam się przyznać do tego. Przecież nie mogę, do cholery za nim tęsknić! Spędziłam z nim jedynie trochę ponad tydzień, to niedopuszczalne. Moje serce naprawdę bzikuje.
 - Nie chcę o tym rozmawiać - bąknęłam.
 - Spokojnie. Wcale cię do tego nie zmuszam.
Do stu piorunów! Tęsknię za nim...
 - Powiesz mi w końcu co sądzisz o tym stroju? - przypuszczajmy, że Juugo chciał najzwyczajniej w świecie zmienić temat, aby uniknąć konsekwencji swojej decyzji. Tyle, że ja nie dam się zagiąć.
 -Całkiem, całkiem.
Zdziwiła mnie jego odpowiedź. Czyżby nieprzekonanie nagle zmieniło się w wątpliwości?
 - To znaczy?
 - Nie jest tak źle…
 - Juugo! Mogę w końcu wyjść, czy nie?
Czułam się jak nastoletnia córka, która przez szlaban prosi mamę o jego unieważnienie. Żałosne. Płowo-włosy odłożył czytaną książkę i wstał:
 - Sakura nie moja wina, że we wszystkim wyglądasz pociągająco.
 - Twoim zdaniem wyglądam pociągająco?
Czy on w ogóle używa takiego słownictwa?
 - Teraz wcielam się w tych facetów, staram  się myśleć jak oni. Z dala może nie widać, że jesteś kobietą, ale z bliska tak. I to dosyć piękną.
Potraktowałam to jako komplement. Od Juugo? No proszę, musiałam być naprawdę dobra. I nie interesowało mnie, że mówił to w imieniu mieszkańców.
 - To jak? Zgadzasz się, czy nie?
Westchnął. W tym momencie wiedziałam już, że wygrana jest pewna!
 - Niech będzie.
 - Jest! - krzyknęłam. Słowa „Niech będzie” usłyszałam dzisiaj już drugi raz z jego ust, ale tym razem było to już całkowite zwycięstwo. Zacisnęłam pięści z radości.
 - Tylko ani słówka Sasuke - syknął. - Nigdy nie sprzeciwiłem się jego rozkazowi.
 - Ale dla mnie zrobiłeś wyjątek - uśmiechnęłam się słodko. Odwzajemnił to.
 - Jesteś tak pocieszną osobą, że inna opcja nie wchodziła w grę.
Dodatkowy komplement z jego strony. Sukces!
 - Ale zróbmy tak - dodał nagle - Dziennie masz dwie godziny. A jutro musisz wrócić przed siedemnastą, jasne? Wtedy właśnie wraca Sasuke...
 - Rozumiem - powiedziałam i czym prędzej wyszłam z pokoju. Musiałam wypróbować swój nowy wizerunek na tych kretynach.
S A S U K E
To zabawne, jak życie może cię dobić i zmiażdżyć bez twoich żadnych ruchów bądź reakcji. Dla mnie była to rutyna. Miałem w tym wielkie doświadczenie, które nie powiem, że było mi niepotrzebne. Wiele razy mi się przydawało. Teraz jestem bliski osiągnięcia tego o czym marze od dłuższego czasu i wiem, że nie mogę tego zawalić. To moja misja. Droga Ninja. Nie bacząc na to, że byłem już zmęczony życiem, nadal miałem w sobie tę siłę, która motywowała mnie do dalszego działania. Wszakże mogłem ot tak wycofać się i poddać. Mogłem skreślić ten cel z mojej listy i żyć dalej, ale ja nadal podążam w to wszystko. Intencja jest ważna, ale zamieszanie to chaos, dlatego też chcę to jak najszybciej zakończyć. Chcę zaznać spokoju. Tego pragnę.
Kiedy razem z Madarą podążaliśmy do miejsca treningu, nie odbyła się oczywiście bez tysiąca pytań dotyczących moich myśli i nastawienia do tego. To ja to wymyśliłem, ja tego chciałem, przedstawiłem mu plan, a on oznajmił, że będzie mnie w tym wspierał. Jako członek tego samego klanu również jest do tego zobowiązany. Konoha zniszczyła mojego brata, moją rodzinę i mnie. Na chwilę obecną, to ja zamierzam zniszczyć ją.
 - Jak spisuje się Medyk? - zapytał swoim opanowanym i grubym głosem. To automatycznie sprawiło, że moje myśli znowu obwiązały się wokół Sakury. Wokół mojej głupoty. Każdą sekundę żałuję, że nie powiedziałem Juugo o obecności Eizo w wiosce. Niemniej jednak wyraźnie zabroniłem mu wypuszczania Sakury samej.
Zamilkłem. Gdybym opowiedział Madarze to co nie daje mi spokoju uznał by to za błahe sprawy. Narzeczony Medyka w wiosce? Zabić. Lub najzwyczajniej zignorować różowo-włosą i pozwolić jej odejść. Czemu miałbym się przejmować, znajdę nowego.  Ale ja nie chce nowego! Chcę Sakure i kropka.
 - Sasuke? - pogonił mnie, gdy przez dłuższą chwilę nic mu nie odpowiedziałem.
 - Jeszcze nie miał okazji popisać się swoimi umiejętnościami. - rzekłem w końcu wybudzony z zamyślenia.
Mimo, że nosił maskę, Madara zdawał się mi być zdumiony.
 - Doprawy? Mam rozumieć, że nikt z was nie odniósł do tej pory ran?
 - Nie.
 - Jesteście tak idealni, czy po prostu nie trenujecie?
 - Nie trenujemy. - fuknąłem. Znowu był wściekły. Nie rozumiał jak bardzo komplikowała się sytuacja po przybyciu Sakury.
 - Dlaczego nie trenujecie? - warknął - Sasuke twoim celem jest Konoha! Jeśli ty i twoja organizacja będziecie stać w miejscu nigdy tego nie dokonasz.
Jego sposób motywacji znowu zadziałał. Poczułem wyrzuty z tego powodu, poczułem się słaby. Lecz zdecydowałem przedstawić mu swoje myśli.
 - Medyk wszystko skomplikował.
 - To znaczy?
 - Buntował się. Chciał uciec.
 - Trzeba było go zabić. - oznajmił groźnie. - Dlaczego tego nie zrobiłeś? Znalazłbyś nowego.
Czasami zdawało mi się, że umiałem przewidzieć każdą reakcję Madary. Znałem go już tak idealnie, że nic się przede mną nie ukryje, jeśli chodzi o jego emocje i opinie do jakieś sprawy.
Zabiłbym Medyka, gdyby to nie była Sakura...
 - Nie mogę go zabić. To najlepszy Medyk w świecie ninja. Wszyscy ją chwalą.
 - Ją? - zamyślił się - A więc to cię zatrzymuje.
 - Słucham?
 - Nie potrafisz zabić kobiety? - wygarnął mi.
Zacisnąłem pięści ze złości.
 - Mówię ci, że jest najlepszy! Musze go mieć przy sobie!     
 - Nie denerwuj się Sasuke. - uspokajał mnie. Nienawidziłem jak ktoś mnie uspokajał. - Nie potrzebujesz tego teraz. Wiem, że stawiasz na najlepsze, dlatego wierzę ci, ale pamiętaj, że jeśli ta dziewczyna będzie coś kombinowała...wiesz co masz robić, jasne?
Pokiwałem pewnie głową. Chociaż wewnątrz mnie trwała istna wojna.
 - Wiem - szepnąłem do siebie i skierowałem wzrok  na przestrzeń wokół. Była bardziej interesująca i nie tak skomplikowana jak moje życie.
 - Gotowy na trening?
 - Taa.
 - Skup się - upomniał mnie po raz kolejny. Jasna cholera! Nie mam umysłu olbrzymich wielkości żeby pomieścić w nim wszystkie sprawy. Dla mnie liczyła się teraz tylko jedna...Sakura i Eizo.
S A K U R A
Napawała mnie olbrzymia radość. Mogłam robić co tylko zapragnę i to przez cale dwie godziny, dla mnie stanowiło to wielkie ultimatum ze strony Juugo. Nie oczekiwałam takiego uproszczenia całej sytuacji, jednak mam w sobie dar przekonywania. I to o potężnej sile.
Wyszłam z budynku. Niebo było zasłonięte czarnymi chmurami, w tym momencie nie była mi potrzebna taka pogoda, lecz nic nie mogłam z tym zrobić. Ubranie zadziałało. Mężczyźni nie skupiali już na mnie takiej uwagi. Jedni w ogóle nie zauważali, że jestem kobietą, inni przez wątpliwości nie odważyli się nic powiedzieć. Jednym słowem - czułam się cudownie. Momentalnie udałam się do knajpy i zamówiłam sobie dwa kieliszki sake. Dawno nie piłam, a zbierała mnie na to pewna ochota. Z Eizo chodziłam na rożne imprezy i niemal na każdej zażywał jakąś dawkę alkoholu, nie byłam uzależniona, ale nie potrafiłam się obyć bez chodź by łyczka.
 - Miłego życzę - oznajmił grzecznie gruby mężczyzna, który podał mi napój. Zauważyłam, że ludzie pracujący różnią się od ludzi mieszkających. Natsuo musiał naprawdę dobrze im płacić.
W knajpie było pusto, a dochodziła juz trzecia po południu. Dziwiło mnie to, ale starałam skupić się na sake. W nim dało się wtopić każde smutki, moją niby tęsknotę na pewno też. Chcę się jej pozbyć, bo nadal nie mogę dowierzyć, że we mnie siedzi.
Nagle usłyszałam głośne skrzypnięcie drzwi, które także towarzyszyło mi przy wejściu. Zerknęłam w tamtym kierunku i ogarnęło mnie niesamowite oszołomienie gdy gościem okazał się nie kto inny jak Natsuo.
 - Witaj Hideo, jak mija dzień? - zwrócił się do mężczyzny za ladą z szczerą sympatią.
 - Cicho i spokojnie, brak jakiegokolwiek zainteresowania.
Na moment Natsuo rzucił na mnie okiem. Wiedziałam już, że moja osoba nie jest dla niego tajemnicą. Poznał mnie. Po prostu to wiedziałam!
 - Proszę, proszę - przymilił się - Hideo, jedną sake poproszę! - krzyknął i z uśmiechem na twarzy dosiadł się do mnie.
 - Natsuo - jęknęłam niezadowolona.
 - Zmiana wizerunku nic ci tu nie da, i tak ci, którzy widzieli cię już wcześniej wiedzą kim jesteś.
 - Dziękuję za informacje.
Czy jego celem było zepsucie mi humoru? Nie rozumiałam intencji, ale szczerze mnie nie interesowały. Chciałam dopić moje sake w spokoju.
Natsuo był tak samo odrażający jak przedtem. Miał na sobie te same ubrania i towarzysz mu ten sam szyderczy uśmieszek.
 - Nie boisz się być tutaj sama? - drążył dalej - Bez twojego Sasuke?
 - Nie - rzekłam krótko. Chciałam dać mu jakikolwiek znak, że nie mam ochoty na rozmowę. Ale czy to by podziałało?
 - Wiesz do kogo się zwrócić jeśli zachce ci się jakieś rozrywki.
 - Tak wiem - powiedziałam z uśmiechem. - Na pewno nie do ciebie.
 - Oh, daj spokój - nie wydawał się być urażony ta uwagą - Jestem najbardziej pożądanym mężczyzną w mieście.
 - Nic mnie to nie obchodzi.
 - Co tak ostro, kochana? - zaczął działać mi na nerwy, gdy delikatnie pogłaskał mój policzek. Szybkim i gwałtownym ruchem odsunęłam jego rękę.
 - Brakuje ci Sasuke, prawda? Daj się więc porwać z kimś innym, zaspokoję cię - zbliżył się do mnie i oblizał górną wargę myśląc, że dla mnie to pociągające. Zaczęłam się go bać, jego zachowanie było takie jak innych.
 - Zostaw mnie - warknęłam.
Póki co na moje szczęście podszedł do nas Hideo, podając Natsuo to czego oczekiwał.
 - Dziękuje ci - oznajmił. Hideo ukłonił się i odszedł.
Dlaczego dla innych musi być tak miły i sympatyczny, a do mnie się bezczelnie dobierać. Żałowałam, że nie ma tutaj Sasuke - jestem pewna, że jakoś by to przerwał. Nie chciał by problemów i utrudnień, de facto tylko o to mu chodzi. Dba o własne potrzeby.
 - Na pewno nie masz ochoty na seks?
 - Na pewno - dopiłam ostatni kieliszek i położyłam na ladę zapłatę. Czym prędzej się stamtąd ewakuowałam. Te błahe i tandetne teksty doprowadzały mnie do szału.
Po krótkiej rozmowie jaką odbyłam z recepcjonistą i obejrzenie dokładniej miejscowości, wykończona postanowiłam wrócić. Jutro mam zamiar zmienić bieg dnia.
SASUKE
Nareszcie! Po dwóch dniach intensywnych treningów z Madarą i dawką kolejnych informacji na temat mojego ataku, wręcz pragnąłem wrócić po Juugo i Sakury, a następnie do kryjówki. Tam przekazując reszcie informacje - nie wliczając w to oczywiście Sakury - w końcu doznam chociaż połowy spokoju.
Udowodniłem sobie jedną rzecz - mój sentyment do różowo-włosej. Byłem zły na siebie za to. Nie powinienem do tego dopuścić, zwłaszcza w takiej sytuacji, gdy tyle planuję. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebuję to irytujące odczucia i skurcze w żołądku. Zastanawiał mnie jednocześnie fakt, kiedy w końcu poinformuje Sakure o moim planowanym ataku na Konoha. Napotkam się z masą protestów, to nieuniknione, lecz różowo-włosa nie ma w tej sprawie nic do gadania. Jest na mojej łasce. Cały jej los, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Nie ma innej opcji, jak zgodzić się i towarzyszyć mi w walce - chyba, że chce ponieść śmierć, i to z mojej ręki. Nie wahałbym się! To by uraziło moją dumę..
Już od godziny podróżowałem sam. Madara opuścił mnie w połowie drogi i udał się do miejsca pobytu. Swoją drogą, osobiście nie miałem zielonego pojęcia gdzie znajduje się to tajemnicze miejsce, ale wyjątkowo mnie to nie interesowało. Madara był Madarą, miał swoje tajemnice, liczyła się dla mnie wyłącznie jego pomoc i wsparcie.
Przyśpieszyłem. Uspokoiłem oddech i zadecydowałem poukładać swoje myśli. Jednak - jak zawsze - jakaś błaha sprawa musiała mi to przerwać. Zatrzymałem się i skoczyłem na najwyższe drzewo, kiedy wyczułem czyjąś obecność. Zadu miło mnie, gdy okazało się, że to nie jedna osoba, lecz kilka, a nawet kilkanaście. Ich poziom chakry nie był zdumiewający, ale byłem pewny, że sam nie dam rady. Poczekam. Chciałem zobaczyć kim oni są i dlaczego podróżują tak wielką grupą. Moja ciekawość wzięła górę i wygrała walkę nad rozsądkiem.
 - Super - szepnąłem do siebie z wyraźnym grymasem na twarzy. Byli już blisko. Czułem to! Dlatego też bez wahania wyjrzałem zza drzewa i doznałem prawdziwego szoku...
 - Gdzie teraz? - spytał najmniejszy o dziecinnym głosie.
 - Na zachód, kierujmy się na zachód - wydukał opadnięty, zmęczony. Twarz miał całą spoconą, a pojedyncze kosmyki włosów opadały niesfornie na jego twarz. Jeden z towarzyszy podszedł do niego i pomógł mu utrzymać równowagę - Dalej... - dukał do siebie, ciężko dysząc.
 - Podróżujemy już tak długo… - powiedziała kolejna osoba w płaszczu, która poznając po głosie była kobietą - Proszę wróćmy do domu...
Doznałem automatycznego wstrząsu. Po moim ciele przeszły ciarki, a ja wzdrygałem się na każde kolejne słowo.
Naruto...
 - Nie możemy, Hinata... - mówił jakby do siebie starając uspokoić swój przyśpieszony oddech.
Hinata? Naruto? I cały cholerny odział ANBU? Wiedziałem już dokładnie co się szykuje. Tylko blond-włosego kojarzyłem z taką zawziętością. Oni wszyscy poszukują Sakury, nie mając pojęcia, że to ja jestem w jej posiadaniu.
Wbiłem wzrok w Uzumaki'ego. Tak wielki odstęp czasu wiele w nim zmienił. Ubrany w czerwony płaszcza do kostek wyglądał znacznie dostojniej niż za dawnych czasów. W dalszym ciągu panowało nade mną wszechogarniające osłupienie. Znowu go widzę… po kolejnych kilku latach. Tym razem nie w poszukiwaniu mnie, lecz Haruno. Kto by pomyślał?
 - Naruto, proszę cię - Hintata podeszła do niego i mocno przytuliła, obserwowałem to w całkowitym milczeniu. Moje serce dziwnie zareagowało na taki widok. Dlaczego nagle posmutniałem?
 - Idziemy dalej! - warknął i pocałował dziewczynę w usta. A więc są razem? Hinata zdawała mi się dziwnie podłamana. Nie z faktu, że Naruto ciągnie nadal do przodu, miałem przeczucie, że chodziło o coś innego.
 - Na zachód! - oznajmił pierwszy rozmówca. I każdy z nich równocześnie zaczął swój bieg.
Dopadła mnie silna drętwica. Wciąż nie mogłem się pozbyć niechcianego odczucia i zdziwienia. Naruto...
Ten Naruto.
Musiałem jak najszybciej wrócić do Sakury. Nie tylko ze względu na ANBU, lecz na jej narzeczonego. Byłem podwójnie zagrożony...

3 komentarze:

  1. Haha, Sakura w stroju Sasuke. Zdziwiło mnie trochę, że Uchiha nosi glany, ale pozytywnie. :3 Fajnie byłoby we wszystkim wyglądać pięknie i pociągająco tak jak Haruno, marzenia...
    Juugo jakiś taki łatwowierny i bardzo uległy się zrobił.
    Czyżby Hinata chciała się wycofać z poszukiwań Sakury? Jakiegoś dużym entuzjazmem nie pałała..
    To się porobiło, ANBU i Eizo, niemały orzech do zgryzienia.
    Życzę Ci wesołych świąt wielkanocnych i wszystko, czego sobie zapragniesz! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. masakra... wubrali sie na 3 dni a ten zapakował bóg wie ile ciuchów... przesada :P

    OdpowiedzUsuń