Trzy dni, które spędziłam w
tym miejscu były dla mnie istnym piekłem. Sasuke kazał mi cały ten
czas siedzieć zamknięta w pokoju, aby być pewnym, że może mi ufać i nie ucieknę.
Zauważyłam, że Uchiha bardzo dziwnie myśli. Sam w sobie byłby to dobry sposób,
gdyby nie fakt, że mi o tym wszystkim powiedział. Mogę przecież przez te trzy
dni udawać niewiniątko, a potem gdy nadarzy się ku temu okazja - zwiać.
Wokół mnie panował spokój i
harmonia. Nie zmarnowałam czasu, przez jaki musiałam być uziemiona. Zdałam
sobie sprawę, że nie mam szans na jakąkolwiek ucieczkę. Zdałam sobie sprawę, że
jestem słabsza od nich, ale również zdałam sobie sprawę, iż nie dam rady
funkcjonować tuż obok Sasuke. Te trzy rzeczy narysowały na mojej twarzy pełne
opanowanie. Wiedziałam jaka jest moja sytuacja życiowa. Przyzwyczaiłam się już
do tego.
Do poranków bez Eizo, do
braku wezwań i marudzenia Naruto, do ciszy jaka ogarnęła przestrzeń wokół.
Pomimo tych plusów, było też wiele minusów bycia tutaj. Jednak Eizo... jest tak
wspaniale bez niego. To cudowne, że już łącznie pięć dni nie zawarłam z nim
żadnych bliższych stosunków.
Jak co rano, do pokoju wślizgnął
się Suigetsu z wielką tacą, na której znajdowało się kilka kanapek. Gdy
wchodził, ja akurat opuszczałam łazienkę owinięta w purpurowy szlafrok z
jedwabiu. Nie wiem skąd go wytrzasnęli, ale bardzo mi się podobał.
- Hej, Sakura -
powiedział przyjaźnie. Po jego minie widziałam, że jest trochę zawstydzony
widząc mnie w takim stroju, ale nie przejmowałam się tym. Mogłam rzecz, że
lubiłam gdy mężczyźni byli oszołomieni moim obliczem. I choć ja sama nie miałam
pojęcia co można w nim podziwiać, schlebiało mi takie zachowanie.
- Cześć - odrzekłam
siadając na krześle. Biało-włosy wszedł głębiej, bardziej oswojony z widokiem.
- I jak się spało?
- Dobrze, oprócz
tego, że łóżko trochę skrzypi.
- Nie martw się. Też
tak mam - oznajmił z uśmiechem. - Tak czy inaczej, mam dla ciebie dobrą
wiadomość. Od dzisiaj możesz już opuszczać ten pokój i poruszać się po
organizacji.
- Wow. Ale zaszczyt -
burknęłam nie wzruszona i machnęłam obojętnie ręką.
Suigetsu wydawał się nieco
speszony, ale nie przejął się moim niemiłym tonem. Wiedział już, że często zdarza
mi się marudzić - nie chcę tutaj być i nie chcę być w Konoha. To wywołuje w
mojej głowie prawdziwe zamieszanie.
- Dobra, wiem, że to
nic wyjątkowego - przyznał w końcu, kładąc tackę z kanapkami na stole.
- Moim zdaniem cały
ten test był beznadziejny.
- Może i tak -
wzruszył ramionami. - Sasuke nie chciał mieć po prostu problemów z twoimi
ucieczkami.
- Przecież kolejna
ucieczka nie miałaby sensu. Wy czterej na Medyka? To jakaś kpina. Nawet ja nie
jestem tak lekkomyślna.
Hozuki roześmiał się.
- Dlaczego ty zawsze
zakładasz najgorsze? Zamiast próbować, to stwierdzasz, że nie ma po co..
- Przypominam, że w
tym momencie namawiasz mnie do ucieczki - powiedziałam spostrzegawczo. Po raz
kolejny do moich uszu dobiegł jest gardłowy śmiech.
- Dobra, więc nie
korzystaj z tego akurat w takich sytuacjach, bo szef mnie zamorduję. Ale w
innych wypadkach byłoby dobrze być bardziej pozytywnie nastawioną do
całokształtu.
Nie wiem. Może i miał rację?
I tak chciałam się nad tym zastanawiać. Nie teraz, i nie dzisiaj.
- To bardzo pomocne -
mruknęłam pod nosem.
- Żebyś się nie
zdziwiła!
- Nie mogę wrócić do
wioski? - spytałam nagle, lecz sama nie byłam pewna czy chcę. Eizo...Eizo, jego
dotyk, oddech, nagie ciało - dla mnie były to tortury. Może udam, że wracam do
Konohy, a tak naprawdę udam się po cichaczu do Naruto i opowiem mu wszystko?
Ten plan wcale nie był
głupi. Zadziwiło mnie to jak szybko wymyśliłam coś tak skutecznego.
- Nadal chcesz
wrócić?
Pokiwałam zamyślona głową.
- Nie rozumiem - warknął.
- Juugo twierdzi, że było ci tam źle.
- Poniekąd.
- Więc dlaczego
chcesz wracać? Tu też jest ci źle? Przecież masz wszystko...
Zdziwiłam się jego
determinacją.
- Czemu tak ci zależy
żebym została? - na wypowiedziane przez mnie słowa, biało-włosy ponownie się
zmieszał, ale po krótkim namyśle rzekł:
- Jesteśmy teraz w…
trudniej sytuacji. Nie mogę póki co zdradzić ci szczegółów. W każdym razie
Medyk jest do tego niezbędny. Karin też ma swoje umiejętności, ale nie są one
wystarczające. Poza tym… jesteś ciekawą osobą i wręcz czuję, że będzie ci tutaj
dobrze. Szukasz wrażeń.
- Akurat nie o
wrażenia się rozchodzi, ale miło mi - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że i tak nie
uciekniesz. Ale dążymy do tego - ja dążę - żeby tobie samej nie było tutaj źle.
- Nie jest, ale
tęsknię trochę za przyjaciółmi.
- Czas znaleźć
nowych! – zaproponował energicznie.
Słuchałam go i słuchałam,
prawił coś długo o tym jak to on musiał zrezygnować z dawnych przyjaźni.
Zauważyłam, że Suigetsu mówi bardzo przekonująco, w dodatku tak jakby ogłaszał
mi swoje poglądy, które są najświętsze, mające zwolenników we wszystkich
krajach. Przyjemnie się go słuchało, tym bardziej, że zaciekawiał swoimi
długimi przemowami. I nawet przez chwile pomyślałam, że być może ma rację. Właściwie
to i tak dziwne. Normalna pojmana dziewczyna, taka jak ja, robiłaby wszystko,
żeby się stąd wydostać. A ja siedzę spokojnie, niczego nie planując. Nie
potrzebne są tu zdolności Juugo, aby zauważyć, że coś jest nie tak. Kochałam
Naruto jak brata, ale nienawidziłam Eizo, i te obie rzeczy się ze sobą
krzyżowały. Wracając skazałabym siebie na kolejne dawki cierpienia.
Naprawdę jestem psychiczna.
- ...i wtedy
wyruszyłem z szefem. Tak zostałem
członkiem organizacji Taki.
- Taki? - powtórzyłam
wyrwana z transu. Było mi wstyd, że na chwilę się odłączyłam.
- Taka to nazwa
naszej organizacji.
- Ach, rozumiem.
Więc… więc to całe twoje życie?
- Tak, w wielkim
skrócie - mówił. - A twoje jak wygląda?
- Jest pokręcone –
zaśmiałam się ponuro.
- Pokręcone? –
zdziwił się.
- Wiele przeszłam i
nadal przechodzę, ale jestem już przyzwyczajona. Mój każdy dzień zaczyna się
bólem i na nim się kończy. Jestem po prostu osobą psychiczną, cóż mogę tu
więcej powiedzieć?
Starałam się przedstawić
moje życie w wielkim skrócie. Tak, aby nad niczym się nie zastanawiał i nic nie
podejrzewał.
- Czyli jednak było
ci źle w Konoha?
- Słuchaj, nie chcę o
tym mówić. To prywatna sprawa.
- Ok, ok - powtórzył
jak małe dąsające się dziecko, lecz nagle jego twarz wyraziła olśnienie. -
Właśnie, Sakura.
- Co?
- Znałaś kiedyś
szefa?
- Sasuke?
- No tak -
powiedział, patrząc na mnie oczekująco. Dlaczego znowu ktoś musiał mi o nim
przypomnieć? Nie chciałam już mieć jego oblicza w swojej głowie. Tak bardzo się
zmienił i wymężniał. Nadal jest tak samo przyciągający jak kiedyś, co
niesamowicie mnie irytowało.
- Niestety znałam.
Należał kiedyś do tej samej drużyny co ja, ale potem opuścił wiosce, aby
dokonać zemsty - mówiłam o tym tak samo jak chwilę temu o moim życiu, mając
nadzieję, że więcej informacji będzie dla niego zbędnych.
- I jak się z tym
czułaś?
- Suigetsu... nie
chcę o tym mówić - oznajmiłam chwytając się za głowę. - To nie były dobre
czasy.
- Dobra - wydusił zamyślony.
- Skoro skończył się „test sprawdzający”, może wyjdziesz zobaczyć na treningi?
- spytał nagle z uśmiechem na twarzy.
- Jakoś tego nie
widzę...
- No czemu nie?
Chodź! - powiedział głośniej przekładając tacę na jedną rękę i podając mi
drugą. Momentem zawahałam się, ale w końcu chwyciłam ją i podciągnęłam się.
- Mam iść w
szlafroku? - spytałam przypominając sobie o moim ubraniu. Biało-włosy pokiwał
głową.
- Tak pięknie na
tobie leży, zostań lepiej w nim.
- Niech będzie -
powiedziałam ubawiona.
- Poznasz resztę
naszej organizacji.
Ciekawiła mnie reszta. Trzy
dni widziałam tylko jego - nosił mi śniadania i kolacje, i zostawał trochę na
krótkie, rozmaite pogawędki. Uchiha nie zajrzał do mnie ani razu, co bardzo
mnie cieszyło. Dzięki temu wymazałam z umysłu niepotrzebne wspomnienia. I jeśli
mam tu być - będę go unikać. Jak najbardziej będzie to możliwe.
S A S
U K E
Uwielbiałem to miejsce.
Wielka obszerna polana o soczyście zielonej roślinności. Wszystko wokół było
takie ciekawe, wydawało się jakby ktoś codziennie pielęgnował to miejsce. A był
to zwykły punkt w lesie, niedaleko wejścia do naszej podziemnej kryjówki. Miejsce
było przyjemne, ale nie wiążę z nim żadnych miłych wspomnień. To tu odbywały
się treningi. Nienawidziłem szkolenia Karin. Dla mnie były to istne katusze.
Scenariusz zawsze wyglądał tak samo: rudo-włosa z początku pełna energii
popisywała się, jednak po kilku godzinach rozpoczynała się u niej faza
pretensji i marudzenia. W dodatku ten jędzowaty głos - psiakrew, oszaleć można.
Dlatego tym razem siedziałem spokojnie pod drzewem i to Juugo pozostawiłem
pracę nad zdolnościami dziewczyny.
Zamknąłem oczy. Niemal
natychmiast ukazał mi się obraz Sakury. Nie mogłem nadziwić się jak bardzo
zmieniła się przez ten czas. Moje zauroczenie jej urodą zmusiło mnie, aby
zamknąć ją na trzy dni w pokoju. Ten czas pozwolił mi dokładnie wszystko
przemyśleć i poukładać. Stwierdziłem, że nie mogę się nią rozpraszać. Haruno
jest tu po to, aby leczyć nasze rany po treningach - a skoro nie czuję się
komfortowo w jej towarzystwie będę jej unikał. Z czasem przyzwyczaję się do jej
obecności, prawda?
- Karin, dokładniej!
- z rozmyślenia wyrwał mnie donośny, lecz nadal opanowany krzyk Juugo. Swoją
drogą, od zawsze ciekawiło mnie kiedy uda się komuś wyprowadzić go z równowagi.
Skoro kłótnie Karin i Suigetsu nie podołały zadaniu, cierpliwość płowo-włosego
musi być naprawdę anielska.
- Jestem zmęczona – zachłysnęła
się powietrzem, schylając się i opierając rękoma o swoje kolana. - Dlaczego
Sasuke-kun mnie nie trenuje?
- To nie jest ci w
tym momencie potrzebne.
- Jest! - uparła się.
- Sasuke-kun! Jak mi idzie? - zawołała na mnie. Otworzyłem delikatnie jedno oko
by na nią spojrzeć, ale od razu je zamknąłem. W Karin nie było nic wyjątkowego.
-Dobrze! - odkrzyknąłem
chłodno.
- Cha! Widzisz? -
wymądrzała się. A ja siedziałem szczerze współczując mojemu kompanowi. Poczułem
nawet lekki żal, że zrzuciłam na niego moje obowiązki.
Rudo-włosa od kiedy do nas
dołączyła, była mną zachwycona. Jest taka jak inne wkurzające kobiety -
zakochana. Po uszy, do śmierci, na zawsze. Ile razy proponowała mi jakieś
bliższe stosunki. Ja za każdym razem miałem ochotę wyśmiać ją prosto w twarz.
Była paskudna, nie pociągająca, nawet charakter miała beznadziejny. Pytała się
nawet o seks bez zobowiązań - wyłącznie dla przyjemności. Nigdy bym
nie zgodził się na coś więcej z kimś takim. Ona jest naprawdę zdzirowata.
Prawda, że mężczyzna w moim wieku świruje na punkcie seksu i tym podobne. Ale
mając u swoim boku kogoś pokroju Karin, zbrzydło mi wszystko z tym związane.
- Hej, wszystkim! - drgnąłem
kiedy do moich uszu dostał się głos, którego nie powinienem teraz słyszeć.
Otworzyłem oczy i
spojrzałem tam gdzie Karin i Juugo. Zza drzewa wyszedł uśmiechnięty Suigetsu.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, oprócz tego, że za nim dreptała Sakura, którą on
w dodatku trzymał za rękę.
- No proszę, proszę...
- mruknęła Karin. – Jednak była na tyle zdesperowana, aby poddać się twojemu
pseudo-urokowi.
- Na nią nie zwracaj
uwagi – szepnął uspokajająco do Sakury, po czym omiótł nas wzrokiem. –
Chciałem, żeby Sakura poznała resztę organizacji. Włącznie z tobą, Karin!
- Miło - rzuciła
obojętnie Haruno. - Jakoś nie śpieszy mi się do jej poznania.
Szybkim krokiem wstałem i podszedłem
bliżej członków Taki, nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
Sakura wyglądała nieziemsko
w tym szlafroku. Należał on do Karin, więc był krótki - ledwo zakrywał
pośladki. Zielonooka w przeciwieństwie do tej zdziry olśniewała czymś godnym
bogini. Moje hormony wyraźnie dały o sobie znać.
- Nie wściekasz się,
szefie? - Suigetsu zwrócił się do mnie, najwyraźniej zauważając to jak
uporczywie gapię się na kunoichi.
Ona też na mnie spojrzała ,
ale dosłownie na sekundę. Szybko spuściła wzrok.
- Może następnym
razem skonsultowałbyś się ze mną? - warknąłem do towarzysza.
- Wybacz Sasuke, ale
sam mówiłeś, że trzy dni. One właśnie minęły.
- Miałem zamiar
jeszcze je przedłużyć.
- Och, daj spokój - prychnął.
- Przecież nie ucieknie, możemy jej zaufać.
- A skąd ty to wiesz?
- Spędzam z nią
wystarczająco dużo czasu, aby to wiedzieć - kąciki jego ust skrzywiły się w
delikatnym i przyjaznym uśmiechu.
Na początku wahałem się,
ale zadecydowałem, że będę zołzowaty i się tego uczepie.
Wskazałem na ich splecione
dłonie.
- Co to ma znaczyć? Chyba tłumaczyłem ci kim
ona dla nas jest?
- Hej, przecież to
koleżeński gest – obruszył się.
- Koleżeński. Ona
jest więźniem, nie koleżanką.
- Tobie naprawdę musi
się nudzić, mam rację? - wtem do rozmowy wtrąciła się Haruno, jej wzrok nadal
spoczywał na mnie i tkwiła w nim czysta chęć mordu.
- Nie wtrącaj się
Sakura.
- Och, przepraszam,
ale wydaję mi się, że niedawno uświadomiłeś mi moją przynależność do Taki - burknęła.
– Jako jej członkini mam prawo wtrącać swoje zdanie.
Zignorowałem jej głupia
uwagę.
Ta jednak uparcie drążyła
dalej.
- Przykro mi, ale długo wam nie potowarzyszę. Mam
ciekawsze rzeczy do roboty w Ukrytym Liściu.
- Sakura, mi mówiłaś
co innego – szepnął jej do ucha Suigetsu.
- Słuchaj, nie mam
zamiaru być tam gdzie on - wskazała na mnie palcem - Mówiłam tak, bo w walce na
was nie mam szans... ale na pewno uda mi się coś wymyślić.
- Nie rozumiem.
- Rozumiałbyś, gdybyś
był na moim miejscu. - szepnęła cicho, jakby do siebie.
Podjąłem decyzję:
- On nie będę nic
rozumował, za to ty, będziesz robiła co ci karzę, inaczej gorzko tego
pożałujesz.
- Bo co niby mi
zrobisz? - prychnęła. - Nic. Bo przecież mnie potrzebujesz!
- Nieźle radzę sobie
z niszczeniem psychiki - przyznałem z łobuzerskim uśmiechem.
Sakura puściła rękę biało-włosego
i skrzyżowała ramiona na piersi. Dostrzegłem jak się trzęsie, co symbolizowało
wysoki poziom irytacji. Spodobało mu się to. Jej twarz ładnie wyglądała, gdy
była delikatnie zmarszczona.
- Mam już
wystarczająco zjechaną psychikę – dorzuciła pogardliwie.
- Więc można
zniszczyć ją do końca...
- Chrzań się! - minęła
mnie szybkim, rozpaczliwym krokiem kierując się w miejsce, gdzie przed chwilą
siedziałem - sekundę później spoczywała już pod tym samym drzewem.
- Ostro - skitował Suigetsu
patrząc to na mnie, to na Haruno. - Sakura, nie boisz się go?
Pokręciła pewnie głową.
- Nie! - krzyknęła. -
Ja boję się tylko jednej osoby, i tak zostanie do końca.
- Niby kogo? - prychnąłem,
przerywając tym samym biało-włosemu.
- Nie twój interes.
W pewnym sensie wiedziałem,
że tak odpowie. Musiałem ją nakłonić do współpracy, inaczej się nie dało.
- Ja już pójdę -
oznajmił nagle Juugo, idąc w stronę naszej kryjówki. Potraktowałem to jako
dobry pretekst.
- Suigeitsu i Karin, idźcie
za nim.
- Co? Przed chwila przyszedłem...
- mruknął zrezygnowany biało-włosy. - Nie mogę zostać tu z Sakurą?
- Chcę z nią
porozmawiać - powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Idźcie stąd.
- Już z nią
rozmawiałeś.
- Suigetsu -
warknołem ostrzegawczo. - Nie denerwuj mnie.
- Dobra, dobra - szepnął
do siebie. - Do zobaczenia, Sakura! - krzyknął na odchodne do dziewczyny, co
zirytowało mnie jeszcze bardziej. Nie mogłem znieść tego podlizywania.
- Cześć!
- Daruj sobie -
skomentowałem.
- Nie wypada tak
odchodzić bez pożegnania - wyjaśnił.
- My też musimy porozmawiać,
Suigetsu - warknąłem machając na niego palcem wskazującym. - Sam chyba wiesz o
czym.
Od razu nie zorientował się
co mam na myśli, ale w końcu jego twarz wyraziła olśnienie.
- Ty chyba żartujesz,
szefie? Przecież...
- Nie, nie żartuję, a
teraz idź...
- Wracaj szybko,
Sasuke-kun - pisnęła Karin - I nie daj się tej małej dziwce, jakby coś się
działo to mi powiedz. Załatwię ją. - i biegiem puściła się w kierunku kryjówki.
Suigetsu poszedł za nią, ale nieco ślamazarniejszym chodem.
Wziąłem głęboki wdech i
zwróciłem się w kierunku Sakury. Doszczętnie mnie skołowało, gdy zdałem sobie sprawę,
że miejsce, gdzie przed chwilą siedziała jest puste. Rozejrzałem się wokół i
dostrzegłem jak powoli zmierza w głąb lasu. Nie rozumiałem tego.
- To twoja ucieczka?
- spytałem kpiarsko. - Jakoś kiepsko ci idzie.
Różowo-włosa zatrzymała się
i szybkim ruchem obróciła w moją stronę.
- Odwal się ode mnie,
dobra?
- Potrzebuję cię.
- To znajdź sobie
kogoś innego, u licha! - krzyknęła wściekła. - Nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego!
- A myślisz, że ja
chcę? Na Boga, jestem tak samo niezadowolony, że trafiłem na ciebie, jak ty na
mnie.
- Więc mnie wypuść!
- Nie! - oznajmiłem
ze swoistą stanowczością. - Potrzebuję Medyka, ty jesteś najlepszym!
- Ledwo co
przyzwyczaiłam się do życia bez ciebie, a ty znów musisz się w nie wplątywać!
Jej twarz wyrażała istną
rozpacz. Stała jakieś pięć metrów ode mnie delikatnie schylona ze
zrezygnowania. Dla mnie była niezwykle pociągająca. Miała takie długie i
szczupłe nogi. Włosy, sięgające niemal do pasa ułożone w ten niesforny, lecz oryginalny
sposób. Ponownie poddałem się i dałem zawładnąć moimi hormonami.
Nie mieszam się do jej życia.
Wstąpiłem do niego, w dodatku nie celowo.
- Więc ponownie
przyzwyczaj się do życia ze mną.
- Ale ja nie chcę -
zakryła twarz dłoniami.
- Będziesz
współpracować? - spytałem oczekująco.
Zaprzeczyła stanowczo szybkimi
ruchami głowy.
- I tak będziesz ze
mną i zapewniam cię, że nasze stosunki będą się lepiej układać, jeśli będziesz
współpracować.
- Z tobą? - zakpiła.
- Wolałabym umrzeć.
- Sakura zostaw
przeszłość za sobą! Przestań ciągle na nią patrzeć!
- Zostaw mnie -
powtórzyła tym samym tonem co wcześniej.
Tysiące razy dostrzegłem u
niej wahanie, ale nic nie mówiłem. Nie chciałem jej plątać myśli jeszcze
bardziej. Przypuszczałem, że sama nie wie gdzie chce być. Skoro w wiosce nie
wiodło się jej najlepiej to moja organizacja stanowi dla niej dylemat.
- Czyli nie będziesz
współpracować? - zapytałem dla pewności.
- Nie będę.
- W takim razie
czekają cię kolejne trzy dni...
- Świetnie. Cieszę
się niemiłosiernie, przynajmniej nie będę musiała cię oglądać.
- Rozpraszam cię? -
zrobiłem kilka kroków w przód i rzuciłem jej prowokujące spojrzenie - byłem
ciekaw jej odpowiedzi.
- Poniekąd –
pociągnęła nosem.
Milczeliśmy dokładnie przez
cztery sekundy.
Nagle do głowy wpadł mi
całkiem niezły pomysł.
- Dobrze, że nie będą
ci przeszkadzać te trzy dni.
- Nie będą, bo nie
będę musiała cię oglądać...
- A kto powiedział,
że mnie nie będzie? – rzuciłem, a na moją twarz ponownie wpełzł uśmiech. Sakura
aż cofnęła się kilka kroków.
- Co? Ale że jak?
- Mój pokój jest na
końcu korytarza, teraz to tam będziesz spędzała trzy kolejne noce.
„Miałeś jej unikać,
Sasuke...” dudnił głos w mojej głowie, ale to i tak nic nie dało. Ot tak pragnąłem
zwyczajnie jej widoku. I bezpośrednio się do tego przyznaję przed samym sobą.
Byłem cholernie ciekaw, jak to będzie wyglądało. To będzie dla mnie dobry test,
na powstrzymywanie moich chorych zachcianek.
- Odbiło ci?! - wrzasnęła,
uderzając się w głowę. - Ty chyba chcesz mnie zmusić do ucieczki!
- Musisz się
przyzwyczaić do mojej obecności, to będzie dobre dla nas obu.
W jej oczach widziałem
tylko szok i zaskoczenie.
S A K
U R A
Nie dam rady. Nie umiem.
Nie potrafię. To nie na moje siły, nerwy. Nie na moje emocje i... uczucia.
Dlaczego on nadal musi być
taki piękny? Czy przez te kilka lat nie mógł stracić trochę uroku? To
ułatwiłoby całą procedurę.
- Nie mam zamiaru być
tam gdzie ty! - upierałem się dalej. Może uda mi się postawić na swoim?
- A ja nie mam
zamiaru z tobą dyskutować - rzekł chłodno, jednak jakby zadowolony. - Jeśli
dzisiaj wieczorem nie zjawisz się u mnie w pokoju, gorzko tego pożałujesz,
uwierz mi.
Wierzyłam. Nie bałam się
go, ale mógłby zrobić coś naprawdę głupiego, a później szantaż - to był jedyny
sposób.
Sasuke z daleka nadal
wyglądał tak pięknie. On sam w sobie był po prostu mężczyzną przystojnym, a ja
nie mogłam się napatrzeć. Nienawidziłam go, lecz ciągle czułam jakąś więź
między nami. Znałam go, potrafiłam czasami przewidzieć co powie, lub jak się
zachowa - to się nie zmieni.
- Świetnie! - krzyknęłam
ironicznie, nie dając wahaniu wyjść na zewnątrz. Spuściłam głowę na dół jak
małe nadąsane dziecko. Tak też się czułam.
- Też się cieszę -
obrócił się tyłem do mnie. - A teraz chodź do kryjówki, skoro już wszystko zostało
ustalone.
Nie mogłam znieść wizji
tego co mnie czeka. Chciałam mieć to już za sobą, te cholerne trzy dni.
Jednak była we mnie taka
jedna malutka cześć, która się cieszyła, ale to naprawdę mała... wręcz
niedostrzegalna.
Całą drogę do organizacji
nie odezwaliśmy się do siebie słowem. I dobrze! Tylko gdy już dotarliśmy,
Sasuke kazał mi przenieść wszystkie rzeczy do swojego pokoju. Tymi rzeczami
były ubrania Karin, które łaskawie wręczyła mi, abym nie musiała nago krzątać
się po kryjówce. Tak jak przypuszczałam każda bluzka, spodenki, spódniczka -
wszystko ledwo zakrywało pośladki i eksponowało piersi. Pomyślałam, że rudo-włosa
nieźle dogadałaby się z Eizo pod względem gustu.
Gdy wyciągałam z szafy
ostatnie dwie bluzki, drzwi do pomieszczenia szeroko się otworzyły.
- Co robisz? - spytał
zaskoczony Suigetsu przyglądając się moim poczynaniom i poskładanym na łóżku ubraniom.
- Przenoszę się -
rzekłem z sarkazmem.
Na jego twarzy rysowało się
coraz większe niezrozumienie.
- Co? Ale dokąd?
- Na koniec
korytarza.
- Jak to na kon... - zaczął
mówić, ale przerwał z zamyślenia. - Do Sasuke? - dokończył zszokowany.
Pokiwałam niechętnie głową.
- Ale jak to?
- Tak to. Kazał mi
kolejne trzy dni spędzić u niego, pewnie chce mnie mieć na oku.
- To chore! -
skitował zaciskając pięść. - Mi zabrania chwytać ciebie za rękę, a sam zaprasza
cię na noce do pokoju!
- Hej, hej! Bez
takich podtekstów proszę. Sasuke chce mnie tylko upilnować… i przyzwyczaić do
jego obecności.
Moje słowa chyba do niego
dotarły. Przez chwilę chciał jeszcze coś rzucić i zaprotestować, ale powstrzymał
się i bezradnie wzruszył ramionami.
- Może i masz rację..
- Sasuke to kretyn i
kretynem pozostanie – powiedziałam teatralnie.
- Szef czasami jest
całkiem przyjemny. Czasami – podkreślił ostatnie słowo. – Ach, Sakura! I żeby
było to dla ciebie! Nie przystawiam się do siebie, ani nie podrywam. Szanuję
to, że masz narzeczonego. Mimo tego, że tkwisz z nami w kryjówce. Po prostu…
jesteś całkiem ciekawą osobą.
Nie mogłam się powstrzymać
i po raz pierwszy zaśmiałam się. Po raz pierwszy w tym miejscu, i po raz
pierwszy od bardzo długiego czasu. Biało-włosy przypominał mi Naruto w każdym
calu. Tłumaczył się tak samo specyficznie, co niezwykle mi się podobało.
- Spokojnie. Przecież
wiem - rzekłam z uśmiechem.
Jego kąciki zawędrowały do
góry.
- To może.. pomóc ci
to przenieś? - zaproponował i widząc moją niepewność dodał. - Sasuke jest teraz
w kuchni i pije swoją popołudniową kawę. Nie będzie nam przeszkadzał.
- W takim razie z
przyjemnością! - powiedziałam pełna entuzjazmu.
Suigetsu był naprawdę miły.
Jak można ubierać się tak jak Karin, no dobra może czasami ładnie jest założyć coś krótkiego i obcisłego, ale bez przesady! -.- Nie znoszę jej.
OdpowiedzUsuńSasuke już fantazjuje o różowo włosej piękności. ^^
Dopiero się zaczną schody... Uchiha i Haruno w jednym pokoju. <3
Przez Twoje opowiadanie ja sama polubiłam Suigetsu, z czego bardzo się cieszę. :)