środa, 31 października 2012

Rozdział 37



Przestrzeń wokół nas ogarnął bezgłos. Każdy siedział myślami we własnym świecie starając poukładać sobie po kolei wszystkie usłyszane wydarzenia. Nawet najmłodszy podróżnik, który w tym wieku powinien tryskać energią i zarażać ludzi uśmiechem zasiadł na trawie nerwowo spoglądając na reszte 'uczestników misji'. W głowie miałem prawdziwy mętlik. Niby to nic wielkiego, zwykłe uprowadzenie, lecz w wykonaniu ludzi Natsuo było one żałosne. Suigetsu od samego początku był najbardziej poruszony całą sprawą. Chodził gorączkowo tam i z powrotem wokół niewielkiej skały przy, której zasiedliśmy. Ów przedmiot służył w tym przypadku jako stół. Orichi trzymając w ręku maleńki kamień razem z Hozuki'm od dłuższego czasu starali się nabazgrolić na nim odbitkę graficzną 'naszego' planu.
 - Co za idioci - stwierdził wzdychając zrezygnowany. - Czerwona Dolina? Porwanie? To wszystko nie ma sensu!
 - Pewnie podejrzewają Sakure o zamordowanie Natuso - dorzucił Juugo kartkując czytaną książkę. Odkąd dowiedział się o całym planie naszych 'przeciwników' ani razu na jego twarzy nie dojrzałem się oznak przejęcia. Albo naprawdę był tak świetnym aktorem, albo faktycznie nic nie było w stanie go wzruszyć.
 - Ale co im daje takie zachowanie? - zagrzmiał Suigetsu, poruszając rękoma na wszystkie możliwe strony. - Przecież przyjdziemy tam uratować Sakure. Poza tym to nie ona stoi za tym morderstwem, prawda Sasuke?
 - Prawda - pokiwałem głową i oddałem kolejnym refleksją.
 -  Ty serio wiesz kto to zrobił? - dopytywał dalej.
 - Wiem.
 - Więc dlaczego nie chcesz nam powiedzieć? Dlaczego nie mogłeś powiedzieć im tego przy bramię? To automatycznie wszystko by ułatwiło...
 - To nie wasza sprawa - wszedłem mu w słowo, prezentując swoją wściekłość. Kątem oka obserwując bawiącego się kamykami malca. Ten gest miał dać do zrozumienia Suigetsu aby już więcej się nie odzywał.
 - Tak. Jasne - wybełkotał nie ukrywając podenerwowania. Po chwili milczenia wrócił do gorączkowego okrażania naszego 'obozowiska'.
Przez tą godzinę jaką spędziliśmy na bezczynnem siedzeniu i przeżywaniu sytuacji jaka nas napotkała w mojej głowie zdążył narodzić się dość efektywny plan. Swoją perfekcją porażał przynajmniej w wyobrażeniu, lecz przeniesienie go na rzeczywistość również wydawało się być dobrą sugestią.
Byłem pewny, że ani Juugo ani Suigetsu ów pomysł nie przypadnie do gustu. Jednak czy było lepsze wyjście? Oczywiście mówiłem o takich wyjściach, które pozwolą zachować mi swoją dumę i nie stracić szacunku jaki mam w miasteczku Natsuo. Byłam wściekły za ten wyczynek. To nie tylko sprowadziło na nas kolejne problemy, ale również to odczucie, które atakowało z olbrzymią mocą. Tak. Jej los nie był mi obojętny. Szalałem snując w głowie domysły scenariuszy jakie mogą mieć w tym momencie miejsce. Pięknia, dwudziestoletnia kobieta, kajdanki blokujące przepływ jej chakry i dwójka zboczenców. To równanie miało doprawdy przerażający wynik.
Pierwszy odzyskał głos Juugo:
 - Powinniśmy się zbierać. O ile wiem do Czerwonej Doliny jest dość spora droga.
 - Mogliśmy od razu za nimi ruszyć, dogonilibyśmy ich - podrzucił Suigetsu.
 - Co by nam to dało? Mają zakładnika, prawda? Skończyłoby się to jedynie na zwykłych szantażach. Lepiej podróżować według ich wskazówek tak aby myśleli, że wszystko idzie według ich myśli.
 - Mamy przynajmniej jakiś plan? - zapytał i tak jak się spodziewałem swoją uwagę skupił wyłącznie na mnie. - Sasuke? To ty tu jesteś 'kapitanem'...
 - Ja już mam plan - odrzekłem. Wraz z  tymi słowami napotkałem się z jego zbulwersowanym spojrzeniem.
 - Masz plan? - wykrzyczał. - To dlaczego nic nam nie mówisz?!
 - Bo to mój plan.
 - Twój?
 - Chyba powiedziałem wyraźnie? - prychnąłem wściekły. Hozuki jednak nie poprzestał na tym. Skrzyżował ręce na piersiach mamrocząc pod nosem słowa dotyczące współpracy pośród członków drużyny. Zlekceważyłem to. - Uspokój się - dodałem.
 - Jak mam być spokojny? - jego głos nadal drżał. Trząsł się cały z trudem łapiąc powietrzę.
 - Przesadzasz - stwierdziłem. - Kirimo i cała reszta dobrze wiedzą, że jeśli zrobią coś Sakurze nie dostaną tego czego chcą.
Pocieszałem go, chociaż sam śmiałem twierdzić, iż moja panika znajduję się na znacznie wyższym stadium. Jednak słowa, które właśnie wydobyły się z mych ust, w jakiś sposób dotarły do serca zalewając go chwilowym spokojem.
 - Sasuke - rozległ się błagalny głos dziecka. - Chodźmy już. Pan Juugo mówił, że to daleko więc możemy już ruszać.
 - Niech będzie - westchnąłem, leniwym ruchem pakując wszystko z powrotem do plecaków. Przez te wszystkie emocje cała drużyna spożyła większość zakupionych wcześniej rzeczy. Juugo naturalnie uprzedzał nas przed tym. Każdy doskonale wiedział jak bardzo Sakurze zależało na takiej ilości zakupów. Nie wiem po jaką cholerę tyle tego potrzebowała, ale razem z Suigetsu zgodnie stwierdziliśmy, że w nagłym wypadku wyjaśnimy to pustymi żołądkami. A przecież będąc bohaterem, który zmuszony jest uratować kobietę z opresji nie można poddać się głodowi.
 - Gotowi? - zagadnąłem słysząc dźwięki zasuwanego zamka. Każdy przytaknął. Wiedząc, że z każdą sekundą zbliżamy się do Sakury, Orichi stał się bardziej radosny. Kroczył obok mnie z niezwykłą dumą i wolą walki. Przypatrywałem się mu w milczeniu. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy wydarzenia jakie miało miejsce niecałą godzinę temu.
Od zawsze nienawidziłem dzieci. Dla mnie stanowiły one zwykłe szkodniki. Fakt, że ja też kiedyś byłem dzieckiem w zupełności do mnie nie przemawiał. Brak sympati nie znikał, toteż oczywiste skutkowało ty, że większość tych istot również nie zaliczała mnie na listę przyjaciół.
 - Teraz będziemy jak bohaterowie, prawda Sasuke? - odezwał się nagle szeroko uśmiechając. - Uratujemy przyjaciółkę!
Maluch nie uzyskał odpowiedzi od razu. Pochłonięty byłem zamyśleniami, wówczas nie skupiałem się na składaniu zdań w logiczną całość. Pokiwałem jedynie głową i nasłuchiwałem jego kolejnych uwag:
 - Jestem zły na siebie, że dałem się tak podejśc. Szkoda, że nie jestem taki silny by móc wyczuwać chakrę innych ninja.
 - Kiedyś się nauczysz - powiedziałem przekonująco. O dziwo zamiast władować to w niego więcej entuzjazmu, spowodawało, iż uśmiech całkowicie zniknął.
 - Nie naucze - wyszeptał w końcu.
 - Dlaczego?
 - W Akademi nie ma miejsc, a jeśli są to nie dla dzieci z Domu Dziecka.
Zatkało mnie. Nadeszła faza, którą ja nie byłem w stanie się zarazić. Pocieszanie ludzi to umiejętność, ktorej nie posiadałem. Robiłem to dość rzadko i zazwyczaj tak, aby ta druga osoba nie była w stanie się tego domyśleć. Wyjątkiem oczywiście była Sakura, którą wprost poinformowałem o swoich zamiarach.
'Nawet ci wychodzi' - powiedziała śmiejąc się przy tym. Czułem, że przeszłem na wyższy poziom, lecz nadal nie wystarczający by być w stanie pocieszyć małe dziecko.
Małe dziecko. Orichi'ego. Dlaczego nie zachwouje się jak reszta? Dlaczego pomimo, iz podczas naszego spotkania byłem bezwględny i pozbawiony jakichkolwiek ciepłych uczuć on co chwila uśmiechał się szeroko i mi dziękował? Dlaczego dzisiaj przytulił mnie, mimo, iż znamy się niecałe dwa dni? Dlaczego tak dziwnie zareagowałem na ten gest? Poczułem się lekki, wolny, pozbawiony wszelakiego balastu i co najważniejsze zemsty, ktore chodziła po mej głowie.
Na moje szczęście, Suigetsu dogonił nas i wtrącił do rozmowy.
 - Co jeśli w pobliżu są jacyś ninja? - zapytał oglądając się dookoła.
 - Przecież ich wyczujemy.
 - Ale wtedy może zostać już mało czasu...
 - Następnym razem musimy zabrać Karin - dopowiedział Juugo swoim charakterystycznym spokojnym głosem. Prychnąłem. Miałem dość tych porad, które w tym momencie były bezużyteczne.
 - Wyruszyliśmy do Suny aby wykonać jedną krótką misję. Skąd mieliśmy wiedzieć, że wszystko tak się skomplikuje? - warknąłem kończąc tym samym rozmowę.
Automatycznie narzuciłem szybsze tempo. Uwagi Suigetsu i Juugo przypomniały mi o scenariuszach jakie przedstawiała mi moja wyobraźnia. Kto by pomyślał, że myśli o takich istotach jak dzieci zdołają je przerwać?
Musiałem się skupiąc na następnym działaniu. Nigdy nie lekceważ przeciwnika - kto wie co tym razem wymyślili. Jednak sądząc po poprzednim założeniu jakim był atak na Wioskę Piasku nie było czego się obawiać.
***
 - Halo! - jęknęłam tak aby któryś z tych zbirów był w stanie mnie usłyszeć. Na próżno. Każdy był zajęty własnymi czynnościami i tak jak zapowiedział wcześniej Kirimo będę ignorowana. Westchnęłam cięzko przyglądając się przestrzeni w jakiej niespodziewanie zostałam umieszczona. De facto znajdowaliśmy się tuż obok jaskini. Podłoże pod nami zamiast zarośniete trawą, pokryte było kamieniami. Zastanawiałam się co to za miejsce. Czerwona Dolina, tak? Widocznie jako członiki ANBU nie miałam powodów aby tu bywać. Teren nie był wielki. Zajmował kilkanaście metrów kwadratowych. Widocznie byliśmy na jego skraju, ponieważ zaraz za mną ponownie zagłębiało się wśrod liści i koron drzew.
Nagle jeden z pięciu pilnujących mnie ninja poruszyło się. Postanowiłam od razu to wykorzystać.
 - Halo! - powtórzyłam znużona. Ożywiłam się w momencie, kiedy mężczyzna zawiesił na mnie swoje spojrzenie.
 - Czego chcesz?
 - Chcę się poskrażyć - oznajmiłam z grymasem. Słowa, które wypowiedziałam zwróciły równiez uwagę Kirimo stojącego na pobliskim drzewie. Z prawdziwą uwagą wypatrywał zbliżającą się organizacje, która rzekomo miała mi przyjść z pomocą.
Mój pierwszy rozmówca otwierał już usta żeby zarzucić jakąś ciętą ripostą, lecz przerwał mu przywódca całego zamieszania.
 - Ciebie się nie da ignorować - warknął wściekle. - Jesteś najgłośniejszą kobiętą jaką do tej pory spotkałem.
 - Sakura Haruno, miło mi - rzuciłam z sarkazmem.
Mężczyzna zeskoczył z drzewa i stanął naprzeciwko mnie. Ręką dał znak poprzednikowi aby wycofał się i wrócił do poprzednich zajęć. Przyglądałam się jego piwnymi tęczówkami chcąc znaleź w nich motyw obecnego postępowania. Już tysiąc razy zdążyłam wygarnąć im wszystkie błędy jakie popełnili, oczywiście Kirimo był tego świadom, lecz za cholere nie chciał się przyznać.
 - Mam jedno pytanie - dodałam siląc się na sympatyczny uśmiech. Spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz zaraz potem pokiwał głową dając mi znak ku kontynuacji. - Wiem, że jestem tylko przynetą, ale ...czy to jest konieczne!?
Spojrzeniem nakierowałam go na moje ciało, które oplontane było linami. Owe liny przywierały mnie do drzewa. Czułam się jak Naruto podczas pierwszego treningu drużyny siódmej. Zaczynałam powoli rozumieć czemu wtedy był tak nadpobudliwy.
 - Powiedziałem ci, że nie pozwolę na ucieczkę - rzekł bez przejęcia.
Westchnęłam.
 - Mam założone kajdanki. Nie mogę używać chakry. Jestem bezbronna. To naprawdę wystarczy. Wiem, że się mnie boicie, ale nie posiadam żadnych super mocy, które mogły by was powalić - kolejne nutki sarkazmu wypłynęły z moich ust. Kirimo zaśmiał się kpiąco słysząc moje słowa.
 - Nie boję się ciebie - wysyczał wyciągając kunai, jego twarz wykrzywił grymas wściekłości. - Jeśli się nie zamkniesz zaraz zmienię plan i zabiję cię od razu.
 - Wtedy Sasuke nie zdradzi ci imienia mordercy - przypomniałam mu dumnie się uśmiechając. Miałam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem podczas obserwowania jego bezradnej miny. Triumfowałam. Taki miałam cel. To ich nauczy aby więcej ze mną nie zadzierać. Mało im tego, że ich przywódca niemal stracił życie? To, że ktoś mnie uprzedził nie należało już do moich problemów. - Myślicie, że jeśli znajdziecie morderce dacie rade go pokonać? - prychnęłam.
 - Nie doceniasz nas - mówiąc to wskazał na swoją rękę, która składała się w stu procentach za stali. - Mamy spory zapas tego typu zabawek.
 - Jeśli zrobił to ninja, nawet z tymi 'zabawkami' nie macie szans.
 - Chcę pomścić naszego przywódce - zaznaczył surowo. - Napracował się nad zbudowaniem tego miasteczka i miał zamiar spędzić w nim całe życie. Nie wybaczę temu człowiekowi. Przeciwnik nie jest silny, ponieważ jestem pewny, że zrobiła to kobieta.
Ta uwaga uraziła moją dumę.
 - Jedno nie wyklucza drugiego! - wydarłam się. - Gdybym ja to zrobiła też sądziłbyś tak samo, a wiesz dobrze, że nie jestem słaba.
 - Naprawdę? To dlaczego teraz twoje życie jest w moim rękach?
Warknęłam wściekle, jednak nie wdawałam się w dalsze dyskusję. Wiedziałam doskonale, że fakt, iż znajduję się w takiej sytuacji spowodowany jest tylko i wyłącznie ich cholernym szantażem. Wzniecanie kłótni na ten temat nie przyniosło by żadnych efektów. Uspokoiłam się wbijająć wzrok w podłoże. Kirimo najwyraźniej stwierdził, iż się poddałam. Jednak to nie był koniec...
I wówczas to poczułam - tą chakre, która była najpotężniejsza z wszstkich wyczuwalnych. Tą, którą tak dobrze znałam. Mój stan psychiczny nadal się nie poprawił i gdyby nie obecne zajśćie główkowała bym długi czas na temat moich reakcji związanych z jego osobą. Ale nie teraz. Uśmiechnęłam się złowieszczo. Kirimo to zauważył.
 - Co jest? - zapytał marszcząc brwi.
 - Niedługo poznasz imię mordercy - szepnęłam tajemniczo. Kirimo wzdrygnął się i automatycznie wbił wzrok w stronę, z której teoretycznie miała się zbliżać organizacja. Fakt, że są już tak blisko znacznie poprawił mi humor. A więc jednak przyszli, pomyślałam radośnie. Przez krótką chwilę śmiałam twierdzić, iż Uchiha zwyczajnie zignorował moje zniknięcie. Ale takie działanie było by dośc dziwnie, szczególnie, że to właśnie od niego nieraz słyszałam, że chce właśnie mnie jako Medyka - ponieważ jestem najlepsza.
Minęło pięć minut. Szelest ich kroków był już słyszalny na całej polanie. Piątka mężczyzn powstała, na wszelki wypadek wyciągając z kabury wszelką broń jaką mieli w pobliżu. Wstrzymałam oddech. Chwilę później na skalne podłoże wskoczyła organizacja, którą niegdyś uważałam za niebezpieczną. Ironia losu. Kto by pomyślał, że będę czekała na ich ratunek?
Na przodzie stał Sasuke wraz z Suigetsu. Tyły chronił Juugo i Orichi.
Do głosu najpierw doszedł Kirimo:
 - A więc jednak przyszliście? - zakpił spoglądając na mnie. Nie dbałam o to. W owym momencie obserwowałam jedynie Hozuki'ego, którego wyraz twarzy wydał mi się podejrzany.
 - Suigetsu ... - zaczęłam zastanawiajać się co nim kieruje. Nim jednak zdążyłam podsunął jakieś hipotezy po polanie rozszedł się jego melodyjny śmiech, dochodząc do uszu każdego obecnego tutaj osobnika. Jak olbrzymie było moje zdezorientowanie. Nawet Sasuke i Juugo skierowali ku niemu pytające spojrzenia.
 - Ha, ha, ha! Sakura! Nieźle wyglądasz! - wybełkotał poprzez kolejne salwy.
Wtedy mnie olśniło. On śmieje się ze mnie. Powędrowałam za nim wzrokiem i napotkałam liny, które zdążyłam obdarować milionami obelg.
 - Suigetsu!! - wrzasnęłam pełnia furii. - To nie jest śmieszne!
 - Ha, ha, ha! - nie przestawał się śmiać. Gdy ujrzałam cień uśmiechu na twarzy pozostałych członków Taki, zaczęłam szamotać się wściekła, błagając aby sznury jakie mnie powstrzymują, urwały się. - Hej, wy! - dodał, kiedy był już w stanie złapać oddech. No nareszcie jakaś powaga, pomyslałam zrezygnowana. Palcem wskazał na Kirimo i dwóch innych stojących obok.  - Z jakiego filmu wzieliście tą scenkę? Z chęcią bym go obejrzał! Ha, ha, ha!
Kolejna salwa śmiechu - moje zdumienie sięgnęło zenitu. To się nazywa ratunek Taki?
 - Ty kretynie!!! - ryknęłam głośno. Adrenalina, która narodziła się dzięki mojemu gniewowi niemal doszła do upragnionego celu. Czułam, że sznury pod wpływem moich ruchów za chwilę się urwią. - Mieliście mnie uratować, a nie stroić sobie żarty!!!
 - Przepraszam Sakura - palnął ocierając łzy. - Nie mogłem się powstrzymać.
Pokręciłam z politowaniem głową.
 - Sakura-san wyglądasz jak porawana dziewczyna. - dodał uśmiechnięty malec.
 - Przecież ja jestem porwana!!!
 - Dosyć tego! - po powietrzu rozległ się stanowczy głos Kirimo. Mężczyzna przeleciał nas wszystkich wzrokiem. A jego dezorientacja ustąpiła miejsca złości. - Ta dziwka ma rację, nie przyliście tu ...
 - Nie jestem dziwką! - wtrąciłam. Czy wszyscy muszą mnie dzisiaj denerwować?
 - Nie przerywaj mi! - wrzasnął. Widocznie jego nerwy były równie mocno naciągnięte. Skinęłam niezadowolona głową, po czym mężczyzna odchrząknął. - Tak jak przekazał wam bachor, nie mam zamiaru na ciebie czekać Sasuke. Chcę żebyś teraz powiedział mi kto ta naprawdę stoi za morderstwem. Wtedy puszczę ją wolno.
Zainteresowana wlepiłam wzrok w Uchihę. Nie wydawał się byc przejęty słowami jakie padły.
 - I myślisz, że tak po prostu ci to powiem?
Zapadła cisza. Nawet Taka wzdrygnęła się słysząc uwagę lidera. Suigetsu podszedł do czarnowłosego.
 - Szefie co ty robisz? Powiedz mu to i zmywajmy się stąd.
 - Nie - odparł. Nasze spojrzenia spotkały się. Miałam teraz okazję ocenić stan emocjonalny mojego 'wybawiciela', lecz mimo nadzieji był on nie do odczytania. Stanowczy, zimny i obojętny - jak zawsze. Nie przestając na mnie patrzyć, mówił dalej: - Czy wy myślicie, że po tym co zrobiliście bez problemowo otrzymacie informację?
 - Sasuke ... - szepnęłam do siebie. Mimo to byłam pewna, że z ruchów mych ust był w stanie odczytać komunikat. Hozuki kątem oka spojrzał na Juugo, lecz ten tylko bezradnie wzruszył ramionami.
 - Jak mam to rozumieć? - zapytał spokojnie Kirimo.
 - Gdybyście byli bardziej cierpliwy, powiedziałbym wam wszystko. Teraz nie macie na co liczyć.
 - Uchiha Sasuke! - krzyknął zdenerwowany. - Po prostu przynaj się, że to ona stoi za tym wszystkim zamiast odstawiać takie przedstawienia.
Ale on nadal był opanowany. Pozostawiając stwierdzenie Kirimo bez odpowiedzi sciągnął plecak, który dotychczas miał na plecach i miarowym krokiem podszedł do drzewa opierając go o korę. Przestrzeń ogarnęła cisza. Każdy przyglądał się poczynianią Sasuke, który mimo, iż był ofiarą miał olbrzymią przewagę. Uchiha wrócił na swoje dawne miejsce i popatrzył na płowo włosego.
 - Zabierz dzieciaka w bezpieczne miejsce - polecił. To co usłyszałam całkowicie mną wstrząsnęło. Co on do cholery planuję? Targały mną emocje, jednak byłam cicho. W tym wypadku nie chciałam się wtrącać tylko przemilczeć i poznać cały plan, którym najwyraźniej czarnowłosy z nikim się nie podzielił.
 - Sasuke! - Hozuki stanął obok niczym prawdziwy obrońca. Posłał mu pytającemu spojrzenie, które domagało się natychmiastowej odpowiedzi. Kąciki ust Sasuke powędrowały do góry.
 - Suigetsu. Chcesz przyłączyć się do walki?
 - Walki? - powtórzyliśmy w tym samym czasie z Kirimo.
Na to jedno skinięcie głowy mężczyzni odpowiedzialni za moje porwane niespodziewanie cofneli się w tył. Dlaczego tak reagują? Przecież są gotowi na taką przeciwność. Nie. To nie był dobry pomysł.
 - Sasuke, nie rób tego! - krzyknęłam. Jeden z wrogów na dźwięk mojego głosu rzucił ku mnie kunai, które wbiło sie tuż obok mojej głowy pozbawiając mnie kosmyka włosów. Przełknęłam ślinkę.
 - Powiedziałem chyba, że masz być cicho - syknął, raz jeszcze skupiając się na przeciwnikach. Nie mogłam byc cicho! Sasuke zapewne nic nie podejrzewał. Jeśli w jego głowie narodziły się jakieś przypuszczenia z pewnością dotyczyły one 'stalowej ręki'.
Dzięki Bogu, Juugo zareagował. Powstrzymał Sasuke przed wyskokiem kładąc rękę na ramieniu. Nie byłam w stanie jednak dosłyszeć jego słów. Zmarszczyłam brwi szukając sposobu ucieczki, tak by powstrzymaćn gotującą się walkę.
 - No proszę Sasuke, po tobie nie spodziewałem się takiego ryzyka - Hozuki uśmiechnał się przebiegle wyciągając ręką swój olbrzymi miecz. - Czas skopać trochę tyłków!
 - Teraz masz okazję Suigetsu - dodał dawca pomysłu pochwytując swoją katanę. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robią. Podejmują takie ryzyko ...dla mnie. - Zawalczę o mojego Medyka.
Sasuke ruszył. Wstrzymałam oddech. Nie znałam do końca szczegółów planu Kirimo. Zdradził mi tylko niewielką część. Suigetsu postanowił zająć się dwoma mężczyznami, którzy ogłupiali stali obok czekając na jakiś znak od przywódcy. Czarnowłosy stopniowo zbliżał się ku Kirimo wraz ze swoją kataną, lecz z jego twarzy nie schodził perfidny uśmiech.
 - Już to mówiłem twojej dziwce. Powinieneś bardziej mnie doceniać! - wypalił. Ostrze znajdowało się już kilka centymetrów od jego klatki piersiowej, jednak w ostatnim momencie jakaś tajemnicza dla Uchihy siła odepchnęła go i skierowała tuż obok. Sasuke w ostatniej chwili złapał równowage i swobodnie wylądował. Ta 'tajemnicza siła' nie była niczym innym jak dodatkowym ninja. Przed Kirimo stanął wysoki zamaskowany mężczyzna pokryty czarnym odzieniem. Byłam w stanie dojrzeć jedynie jego ciemne oczy.
 - On ich wynajął! - krzyknęłam widząć skołowanie w oczach Sasuke. - Przewidywał, że będziesz chciał walczyć, dlatego to zrobił! Widocznie kryli się cały czas w lesie by wyskoczyć w odpowiedniej chwili.
 - Masz rację, dziewczynko - mężczyzna zamiast wpaść w furie bo zdradzeniu jego planu przyznał mi rację nie rezygnując z szerokiego uśmiechu. - Spodziewałem się tego po tobie Uchiha, dlatego dobrze to wszystko obmyśliłem.
 - Jestem pod wrażeniem - prychnął przypatrując się swojemu nowemu wrogowi.
Zaciekawiona zerknęłam na Hozuki'ego. U niego sytuacja prezentowała się w podobny sposób, lecz tym razem ninj'ów było dwóch - wyglądali identycznie.
 - To naprawdę tchórzliwy sposób walki - stwierdził gotowy do kolejnego ataku. - Jednak wiedz, że z kimkolwiek będę walczył; z tobą lub z nimi i tak to wygram!
Razem z Sasuke wymienili się spojrzeniami. Czarnowłosy przytaknął - wiedziałam, że to wroży kolejną strategię. Z zapartym tchem obserwowałam dalszy rozwój akcji. Suigetsu w szybkim tempie wyciągnął z kieszeni bobmę dymną, którą następnie rzucił na ziemie. Po chwili całą przestrzeń ogarnął gęsty dym uniemożliwiający wszelką widoczność. Zaklęłam cicho pod nosem. Gaz był nie do zniesienia, nie byłam w stanie nic zobaczyć.
 - Sasuke! Suigetsu! - wołałam. Było to jednak nadaremne odpowiadała mi głucha cisza. Dopiero po kilku minutach do moich uszu doszedł dźwięk zderzającego się ze sobą żelaza.
Walka się rozpoczęła.
***
Musiałem uhonorować mojego przeciwnika za szybkość jaką posiadał. Ledwo byłam w stanie go dostrzec. W takim razie, ruch jaki wykonał Suigetsu okazał się być jak najbardziej trafny. Mój wróg, pomimo szybkości szybko tracił orientację w terenie co od razu wyczułem. Zamknąłem oczy. Skupiałem się tylko i wyłącznie na odgłosach, które wydawał. Nic nie było w stanie przerwać transu w jakim w tym momencie się znajdowałem. Rękę trzymałem tuż przy kaburze, gotowy do rzucenia kunai.
 - Mam cię - syknąłem do siebie i wycelowałem ostrze. Niestety, rywal zauważył czyhające niebezpieczeństwo i w pore odskoczył. Widziałem go. Kolor jego odzienia wcale mu nie pomagał. Wśród jasno brązowej smugi był perfekcyjnie widoczny. Nie tracąc czasu rzuciłem się na niego z kataną.
W tle słyszałem odgłosy walki Suigetsu. Zdawałem sobie sprawę, że jego poziom jest dwa razy trudniejszy. Postanowiłem szybko skończyć z własnym przeciwnikiem by zaraz potem do niego dołączyć.
Nie było jednak tak łatwo jak przypuszczałem.
Z początku to ja przejmowałem przewagę. Ninja kilka razy upadł na ziemie pod wpływem rytmu, który nagle stracił. Po upływie kilku minut wściekły doszedłem do wniosku, że teraz moja kolej na serie porażek. Zaliczyłem bliskie spotkanie z ziemią, lecz nie zamierzałem poprzestawać na zwykłym okładaniu się ostrzem. Ponownie stawiłem na skupienie i po pewnym czasie wyczułem wroga. Kucnąłem lekko skupiając chakrę. Kilka sekund później polana oblała się jasno niebieską chakrą wypływającą z moich rąk.
 - Chidori! - ryknąłem zdeterminowany pędząc w kierunku przeciwnika. Jego dezorientacja, którą ujrzałem w oczach była potwierdzeniem mego zwycięstwa. Mężczyzna wyjąc z bólu odleciał w dal na odległość kilku metrów i z głośnym hukiem uderzył o skałę. Uśmiechnąłem się triumfalnie szukając jednocześnie źródła chakry towarzysza. W tym momencie dym zaczął powoli opadać. W powietrzu unosiły sie jedynie jego resztki.
 - Suigetsu! - zawołałem by zwrócić jego uwagę. Hozuki stał czujny trzymając swoje ostrze na, którym widniała już krew. - Udało ci się?
 - Jednego załatwiłem - odpowiedział wskazujc na leżące nieopodal ciało. - Drugiego udało mi sie jedynie zranić, nadal gdzieś tutaj jest.
 - Zaraz się dowiemy gdzie - dodałem. Dym całkowicie zniknął pozwalając nam stać się obserwatorami całej przestrzeni. Odruchowo pierwsze na co zwróciłem uwagę to stan Sakury. Odszukałem ją wzrokiem. Nadal przywiązana była do drzewa, widząc mnie i Suigetsu wyraźnie odetchnęła uśmiechając się delikatnie.
Mi jednak nie było do śmiechu widząc jak poszukiwany przez nas ninja zjawia się tuż obok niej. Zamarłem. Sakura zrobiła wielkie oczy, gdy również doszedł do niej ten fakt.
 - Sakura! - warknąłem kierując się w jej stronę. Nie ulegało wątpliwości, że ninja właśnie próbuje ją zabić. Wyjąc z bólu stanął obok trzymając ostrze gotowe do ataku. Sakura trzymała się kruczowo za linę, świadoma, że jej życie wisi na włosku; w każdej chwili mężczyzna mógł wykonać jeden szybki ruch by zatrzymać bicia jej serca. - Cholera! - ryknąłem zdając sobie sprawę, że nie zdąże.
Ostrze było już tak blisko ...dotykało jej delikatnej skórej.
 - Zatrzymaj się! - usłyszałem. Ten głos. Nie, to niemożliwe. Przetarłem oczy i raz jeszcze zlustrowałem obraz pojawiający się przede mną.
 - Sasuke! - Suigetsu dobiegł do mnie i stanął obok zamierając w bezruchu. Tuż za wysokim ninją stał sięgający mu do pasa Orichi z kunai'em w ręku - towarzyszył mu Juugo, który zapewne asekurował małego.
 - Orichi! - pisnęła zaskoczona Haruno nie dowierzając własnym oczom. - Co ty ...
 - Zostaw Sakure-san w spokoju głupi ninj'o albo pan Juugo cię zabije! - powiedział groźne, lecz z ust dziecka pobrzmiewało to nad wyraz komicznie. Szok na naszych twarzach zastąpił delikatny uśmiech w momencie, gdy skołowany ninja wedle rozkazów upuścił trzymane narzędzie na podłogę unosząc ręcę do góry.
 - Orichi ... - zaczęła Sakura z szerokim uśmiechem. - Uratowałeś mnie!
 - Naprawdę? - zapytał niedowierzając. - Zachowałem się jak prawdziwy bohater?
 - O tak.
Atmosfera wokół zrobiła się nagle niezwykle radosna, jednak nie mogliśmy zapominać, że prawdziwy wrogowie wciąż są za nami. Zgodnie ustaliliśmy z Juugo, że powiniśmy wrócić na dawne pozycję.
 - Zabierz Orichi'ego z powrotem - nakazałem pokazując palcem kierunek. - Suigetsu zajmi się pozostałymi.
 - Okej! - krzyknęli wszyscy i rozeszli w swoim kierunku. Hozuki przeniósł sie jedynie kilka metrów dalej by móc zacząć słowną konwersację z Kirimo. Gdy wokół nas zrobiło się już znacznie ciszej, odruchowo podbiegłem do Sakury przecinając kunai'em sznury, które uniemozliwiały jej poruszanie. Czułem na sobie jej zainteresowane spojrzenie.
 - Jak zawsze jesteś lekkomyślna - odparłem zimno zgodnie z prawdą. Napotkałem się z jej zielonymi tęczówkami i cichym chichotem w momencie, gdy liny opadły swobodnie na ziemię.
 - Dziękuje, że przyszliście - powiedziała prezentując ten sam uśmiech co poprzednim razem. Jednak teraz wyraźnie powiedziałem samemu sobie, że się opanuję. Podziwiałem więc w milczeniu jej piękno starając się jednoczeście uporać z kajdankami. - Nie mogłeś zlekceważyć mojego zniknięcie, prawda? Kto wtedy zajmowałby się Orichi'm?
 - To prawda, że nie chciałem pracować jako niańka - przynałem. - Ale wtedy zleciłbym to Suigetsu.
 - Więc co tobą kierowało, aby po mnie przyjść? - zapytała poważniejąc.
Tym razem to ja przejąłem delikatny uśmiech.
 - Mój Medyk, który jak zawsze wpakował się w nowe problemy.
 - Mam to traktować jako komplement?
 - Nikomu nie powiedziałem nic bardziej uprzejmego - zażartowałem. Ponownie o uszy obił mi się jej śmiech. Słyszałem tylko jego. Lekceważyłem odgłosy rozmów jakie rozgrywały się za mną i delektowałem tą chwilą.
 - Stanowczo za dużo ci dziękuje, nie uważasz? - mówiła dalej. - Bądź pewny, że następnym razem to ty będziesz dziękował mi. Już ja o to zadbam.
 - Naprawdę sądzisz, że ci podziękuje?
 - Mam nadzieje - wyszczerzyła się. - I tak, Sasuke. Jestem głupia - dodała widząc jak staram się otworzyć usta. Rzeczywiście, wypowiedziała to w odpowiednim czasie. Miałem zamiar właśnie rzucić trafne określenie, która jest jednym z moim mott życiowych. Nadzieja matką głupich. Prychnąłem delikatnie się przy tym uśmiechając. W tej samej chwili kajdanki nareszcie opadły na ziemię. Podążałem za nim wzrokiem i wtedy ujrzałem na podłożu czerwoną ciecz. Pierwsza myśl dotyczyła ninja, który chwilę temu stał tu by móc pozbawić Sakury życia - on przecież został ranny przez miecz Suigetsu. Ostatecznie jednak nie to okazało się powodem całego zamieszania.
 - Jesteś ranna - powiedziałem kryjąc przejęcie. Wskazałem palcem na nogę, gdzie widniało spore przecięcie.
 - A co ty myślisz? - prychnęła. - Że byłam tu grzeczna i w milczeniu oglądałam jak starają się mnie ignorować?
 - Mogłem się tego spodziewać - bąknąłem. - Ulecz to sobie.
 - Teraz nie mam na to czasu.
 - Irytująca dziewuha - mruknąłem nie rozumiejąc jej toku myślenia.
 - Egoistyczny dupek - oddała mi z zadziornym uśmieszkiem.
Chyba wróciły dawne czasy, pomyślałem z nutką ironii. Sakura czując, że jest już wolna odwróciła się w kierunku głównej atrakcji tego popołudnia. Oboje w milczeniu przysłuchiwaliśmy się konwersacji.
 - Wstyd mi za ciebie - ciągnął Suigetsu patrząć na przerażenie jakie rysowało się na twarzy Kirimo. Widocznie miał z tego niezły ubaw. - Nie myślałem, że uważasz nas za takich słabych.
 - Nie uważam was za słabych! - ryknął cofając się kilka kroków. Tuż obok niego leżało ciało jednego z towarzyszy, których Suigetsu zdązył się już pozbyć. Kilka metrów za nim ciała ninja wynajętych do mojego unicestwienia.
 - Nawet przeciwników wybrałeś nam żałosnych!
 - Chciałem tylko pomścić Natsuo!
 - O ile wiem Sasuke wyraźnie powiedział ci, że jak tylko skończy treningi przybędzie do waszego miasta i powie wam kto za tym stoi, prawda? - Hozuki wyjął miecz i miarowymi krokami zbliżał się do Kirimo. Ten widząc to raptownie sunął do tyłu.
 - T...tak - wybełkotał.
 - Więc dlaczego wykorzystałes biedną Sakure jako przynęte, a potem kazaleś dziecku żeby...
 - Nie tak będziemy się bawić! - usłyszałem tuż przy lewym uchu. Sakura w mgnieniu oka zniknęła z pola widzenia i stanęła tuż obok Hozuki'ego. - Sasuke, Suigetsu odsuńcie się. Mam zamiar zemścić się za to co mi zrobił!
Nikt nie zdażył w jakikolwiek sposób zareagować. Zastanawiałem się czy Sakura całkowicie nie oszalała decydując się na tak spontaniczny ruch. Ujrzałem jak w jej ręku powoli kumuluje się zielona chakra. Znałem to jutsu perfekcyjne i mówiąc szczerze - nienawidziłem. Suigetsu również załapał powagę sytuację, gdzyż natychmiast zaczął cofać się do tyłu. - Shannaro! - wykrzyczała uderzając całą siłą o podłoże, które stopniowo zaczęło sie rozpadać.
Ziemia mocno się zatrzęsła. Automatycznie, niewiele myśląc, skoczyłem na pobliskie drzewo. Przez gruz nie byłam w stanie nic dojrzeć, nawet Kirimo, który zapewne przechodzi teraz zupełny szok. Ale to jest właśnie Sakura. Lekkomyślna, spontaniczna. Każdy jej następny ruch był trudny do przewidzenia. O dziwo obserwowałem z uśmiechem rozwalającą się stopniowo powierzchnie ziemi. Czekałem spokojnie, aż kurz unoszący się w powietrzu opadnie. Nim jednak do tego doszło, poczułem jak ktoś zjawia się tuż obok.
 - A jeszcze niedawno był taki mądry - zakpiła szukając wzrokiem przeciwnika. Nie odezwałem się tylko zrobiłem to samo. Gdy widoczność znacznie się poprawiła na 'arene', która była już w opłakanym stanie wskoczył Suigetsu. Haruno zaklnęła głośno widząc jak mężczyzna z trudem łapiąc oddech wydostaje się spod sterty kamieni. Nawet ja ośmieliłem się stwierdzić, iż wyglądał odrażająco. Wszędzie miał głębokie rozdarcia. Z kącików jego ust lała się spora ilość krwi, ponadto jego odzienie na nadawło się już do dalszego noszenia. W milczeniu obserwowaliśmy to dłuższą chwilę czekając, aż reszta jego towarzyszy wyłoniły się spod głazów - taki moment jednak nie nadszedł.
Seledynowłosy stopniowo zbliżał się do ledwo przytomnego mężczyzny.
 - Suigetsu! - rozległ się głośny i stanowczy krzyk. Z przerażeniem stwierdziłem, że dochodzi on z mojego kierunku. Wzrok zwróciłem ku Sakurze, która stała na gałęzi z delikatnym uśmieszkiem w pozycji gotowej do walki. Kucałem tuz obok więc wyraźnie poczułem na rękach krew jaka wydobywała się z jej rany.
 - Sakura. Co ty robisz? - zapytał zaskoczony.
 - Pozwól, że ja to zakończe. W końcu to mnie porwał i przywiązał w tak idiotyczny sposób.
Suigetsu na samo wspomnienie tego widoku zaczął cicho chihotać, co nie spodobało się Haruno. Poprawiła rękawiczki jakie znajdowały się na jej dłoniach i gwałtownie spoważaniała wlepiając wzrok w przeciwnika.
 - Następnym razem nie będziesz przykładał ostrza do szyi dziecka - syknęła. Jej słowa zbiły mnie z tropu. A więc o to jest wściekła? To jest głównym powodem dla, którego planuję się zemścić. Widać, źle oceniałem miłośc jaką Sakura darzy dzieci. Czy to nie śmieszne? Ja miałem ochotę zabić te istoty, a ona wręcz je uwielbiała. Byłem jednak spokojny, wiedziałem już jaki będzie jej i co najważniejsze - mój - kolejny ruch. - Przygotuj się... - dodała delikatnie kucając by za chwilę móc wbić się wysoko w powietrze. Od razu zareagowałem. Krew z jej nogi sączyła się coraz intensywniejszym strumieniem. Skoczyłem tuż za nią, jednak wybrałem znacznie niższy tor lotu dzięki czemu ją dogoniłem. Wystawiłem obie ręce i złapałem zdezorientowaną w powietrzu. Nie był to jednak czas aby delektować się przyjemnymi ciarki jaki przeszyły moje ciało.
 - Sasuke ... - wydukała całkowicie skołowana.
 - Nie sądzisz, że za dużo problemów już dzisiaj narobiłaś? - zapytałem wymuszając na swoim okutym lodem sercu jeden uśmiech tak aby nie potraktowała tego jak obelgę. Więcej się nie odezwała. Od razu wylądowałem stając tuż obok Suigetsu, nadal trzymałem ją na rękach.
 - Ma ranną nogę - wyjasniłem, gdy Hozuki posłał mi pytające spojrzenie. Pokiwałem delikatnie głową uśmiechając się do niej złośliwie.
 - Co z nim robimy? - zapytał wskazując na Kirimo.
 - Zostawmy go - poleciłem. - Może jeszcze się przydać. Przynajmniej nauczy się aby więcej nie robić podobnych wyskoków.
Rozkaz został wykonany. Nie napotkał się nawet z protestami Sakury, które trwała spokojnie w moich ramionach. Z jej ust nie popłyneło nawet słowo prostesu lub jakakolwiek oznaka buntu. Zachowywała się dziwnie dlatego kiedy zebraliśmy wszystkie rzeczy i dotarliśmy do Juugo i Orichi'ego przegrałem z pokusą i spojrzałem na nią - była tak pochłonięta zamyśleniu, iż nawet tego nie zauważyła.
Nie miałem pojęcia co w nią wstąpiło. Drżała lekko, a wzrok miała wbity w moją klatkę piersiową.
 - Co z nią? - zapytał Juugo.
 - Jest ranna. - odrzekłem kątem oka wskazujc na przecięcie. - Lepiej żeby nie podróżowała do kryjówki na nogach.
 - Będziesz ją niósł całą drogę? - wtrącił Suigetsu.
 - Tak, ale za to ty przejmiesz mój plecak - dodałem złośliwie kopiąc w jego strone wymienioną rzecz. Białowłosy jęknął niezadowolony, ale ostatecznie chwycił torbę do ręki siadając na trawie.
Zobaczyłem zmartwione spojrzenie Orichi'ego.
 - Hej - zacząłem utrzymując obojętny ton - Jak tylko wrócimy na miejsce, Sakura sobie to uleczy. Przecież jest Medykiem.
 - Wiem - odrzekł. Kolejny poziom w pocieszeniu? Widocznie tak, skoro nawet dzieku udało mi się poprawić humor.
Spędziliśmy trochę czasu na kolejnym odpoczynku. Każdy był wymęczony tym dniem. Orichi i Suigetsu opadli na ziemi, zaś Juugo i ja - ze względu na Sakurę - hardo staliśmy obmyślając najkrótszą drogę dotarcia do kryjówki. Słońce powoli zachodziło, jednak nie straciliśmy przez to energi. Zgodnie zadecydowaliśmy, iż nie będziemy tracić czasu na nocleg. Nawet malec zapewniał nas, że teraz da radę i dotrzę do kryjówki. Po upływie trzydzietsu minut Suigetsu finalnie wstał by oznajmić, iż jest już gotowy do dalszej drogi.
 - To był najbardziej męczący tydzień w histori - powiedział jednocześnie ziewając i rozciągając wszystkie możliwie mięście. Krótkim skinięciem przyznałem mu rację. Przybyliśmy do Suny w prostym celu; by unicestwić Katay'a. Skończyło się na fiasku z Madarą, wykradaniu truciny, tygodniowym treningu, zamieszaniem z Orichi'm, zapowiedzianą wojną, rozmową z Naruto, a na samym końcu atakiem ludzi Natuso... - Chyba zrobisz nam jakieś wolne od treningów, prawda szefie? - dopytywał dalej.
 - Za dużo byś chciał - burknąłem.
 - CO!? Sasuke jestem totalnie wykończony!
 - Zastanowie się.
 - Przynajmniej brzmi lepiej - skrzyżował ręce na piersiach i podszedł bliżej mnie - A ty Sakura, mam nadzieje ... - przerwał dochodząc do zaskakującego wniosku. Zaineteresowanie Suigetsu sprawiło, iz ja równiez musiałem zwrócić na nią swoją uwagę.
 - Sakura-san ... - szepnął Orichi przypatrując się dziewczynie. - ...zasnęła?
Suigetsu zaśmiał się cicho.
 - Szczęściara. Ja muszę jeszcze na to poczekać, a ona może sobie spać w twoich ramionach. Juugo - zwrócił się do towarzysza uśmiechając szeroko. - Nie masz może ochoty mnie ponosić? Również jestem zmęczony.
  - Nie jestem gejem - odpowiedział wkładając ręce do kieszeni i podążając w ustalonym kierunku. Tym razem to ja pragnąłem wybuchnąc śmiechem widząc wyraz twarzy Hozuki'ego, który dodatkowo opuścił bezradnie ręce.
 - To nie fair! - jęknął.
 - Sakura-san jest ranna - wypomniał mu Orichi.
 - Wiem, ale ja też jestem człowiekiem i mam prawo być zmęczony.
 - Jesteś mężczyzną, Suigetsu! My nie możemy sobie pozwolić na takie słabości - powiedział hardo z triumfalnym uśmieszkiem. Hozuki odwzajemnił go.
 - Masz rację mały - pochochrał jego włosy. - Faceci są znacznie silniejszy i wytrzymalsi od kobiet.
 - To oczywiste. Sakura-san nawet na misji jest taka jak zawsze...
 - To znaczy? - zapytałem zaciekawiony.
 - Nie poznałeś jeszcze jej umiejętności szybkiego zasypiania? - wybałuszył oczy zdumiony nowym odkryciem. Pokręciłem zaskoczony głową, na co maluch uśmiechnął się jeszcze szerzej przypatrując swojej byłej opiekunce. - Ona zawsze wszędzie zasypiała, jeśli była tam sama dłużej niż pięc minut.
Również na nią spojrzałem. Była taka spokojna i opanowana. W zaciśniętej dłoni ściskała kruczowo kawałek mojej koszuli oddychając miarowo. Dodatkowo poznałem jej nową cechę, którą zdradziło mi dziecko. A ja przecież nienawidzę dzieci. Po spotkaniu z Orichi'm doszło do mnie, że jednak nie wszystkie są godne tego negatywnego uczucia. Minęło kilka sekund, więc postanowiłem iść śladem Juugo i zacząć zbliżać się do kryjówki. Słońce szczyciło się właśnie swoimi ostatnimi promieniami.
 - Widzę, że mamy śpiocha w drużynie - Suigetsu rozbawiony tym faktem wyrównał ze mną kroku. - Kto by się spodziewał?
 - Po niej można się wszystkiego spodziewać - odparłem uśmiechająć się niepostrzeżenie kolejny raz tego dnia. Już dawno skapitulowałem w wojnie z uczuciami, ale dzisiaj doszedłem do wniosku, że mimo, iż przegrałem nie czułem się w żaden sposób zażenowany tym faktem. Jestem szczęśliwy ...

2 komentarze:

  1. Trochę długo mnie tu nie było, ale w najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości.

    W sumie nie spodziewałam się, że będzie ta walka. Jakoś tak myślałam, iż Sakura po prostu powie kto zabił Natsuo. A tu proszę, myliłam się.

    Orochi jest bohaterem!!! :3 Szkoda mi się go tylko zrobiło, kiedy wspomniał, że nie może zostać ninją. :/

    Sasuke jest cudowny, gdy martwi się o Sakurę. Też chciałabym mieć kogoś takiego, kto by mnie bronił i wgl. Achh, szczęście. Zazdroszczę. <3

    Nasz Uchiha w końcu nie walczy z uczuciami! Brawo! Ogromna zmiana.

    Chciałabym żeby w końcu oboje powiedzieli sobie takie "kocham cię". No byłabym w raju. Mam nadzieję, że to niedługo nastąpi. :>

    Suigetsu jest śmieszny, kiedy się śmieje. xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Sasuke powinien się roześmiać. Takie wspomnienie Naruto xD. Ten rozdział mnie rozwalił :D

    OdpowiedzUsuń