Przestrzeń wokół nas
ogarnął bezgłos. Każdy siedział myślami we własnym świecie starając poukładać
sobie po kolei wszystkie usłyszane wydarzenia. Nawet najmłodszy podróżnik,
który w tym wieku powinien tryskać energią i zarażać ludzi uśmiechem zasiadł na
trawie nerwowo spoglądając na reszte 'uczestników misji'. W głowie miałem
prawdziwy mętlik. Niby to nic wielkiego, zwykłe uprowadzenie, lecz w wykonaniu
ludzi Natsuo było one żałosne. Suigetsu od samego początku był najbardziej
poruszony całą sprawą. Chodził gorączkowo tam i z powrotem wokół niewielkiej
skały przy, której zasiedliśmy. Ów przedmiot służył w tym przypadku jako stół.
Orichi trzymając w ręku maleńki kamień razem z Hozuki'm od dłuższego czasu
starali się nabazgrolić na nim odbitkę graficzną 'naszego' planu.
- Co za idioci - stwierdził wzdychając
zrezygnowany. - Czerwona Dolina? Porwanie? To wszystko nie ma sensu!
- Pewnie podejrzewają Sakure o zamordowanie
Natuso - dorzucił Juugo kartkując czytaną książkę. Odkąd dowiedział się o całym
planie naszych 'przeciwników' ani razu na jego twarzy nie dojrzałem się oznak
przejęcia. Albo naprawdę był tak świetnym aktorem, albo faktycznie nic nie było
w stanie go wzruszyć.
- Ale co im daje takie zachowanie? - zagrzmiał
Suigetsu, poruszając rękoma na wszystkie możliwe strony. - Przecież przyjdziemy
tam uratować Sakure. Poza tym to nie ona stoi za tym morderstwem, prawda
Sasuke?
- Prawda - pokiwałem głową i oddałem kolejnym
refleksją.
- Ty
serio wiesz kto to zrobił? - dopytywał dalej.
- Wiem.
- Więc dlaczego nie chcesz nam powiedzieć?
Dlaczego nie mogłeś powiedzieć im tego przy bramię? To automatycznie wszystko
by ułatwiło...
- To nie wasza sprawa - wszedłem mu w słowo,
prezentując swoją wściekłość. Kątem oka obserwując bawiącego się kamykami
malca. Ten gest miał dać do zrozumienia Suigetsu aby już więcej się nie
odzywał.
- Tak. Jasne - wybełkotał nie ukrywając
podenerwowania. Po chwili milczenia wrócił do gorączkowego okrażania naszego
'obozowiska'.
Przez tą godzinę jaką
spędziliśmy na bezczynnem siedzeniu i przeżywaniu sytuacji jaka nas napotkała w
mojej głowie zdążył narodzić się dość efektywny plan. Swoją perfekcją porażał
przynajmniej w wyobrażeniu, lecz przeniesienie go na rzeczywistość również
wydawało się być dobrą sugestią.
Byłem pewny, że ani
Juugo ani Suigetsu ów pomysł nie przypadnie do gustu. Jednak czy było lepsze
wyjście? Oczywiście mówiłem o takich wyjściach, które pozwolą zachować mi swoją
dumę i nie stracić szacunku jaki mam w miasteczku Natsuo. Byłam wściekły za ten
wyczynek. To nie tylko sprowadziło na nas kolejne problemy, ale również to
odczucie, które atakowało z olbrzymią mocą. Tak. Jej los nie był mi obojętny.
Szalałem snując w głowie domysły scenariuszy jakie mogą mieć w tym momencie
miejsce. Pięknia, dwudziestoletnia kobieta, kajdanki blokujące przepływ jej
chakry i dwójka zboczenców. To równanie miało doprawdy przerażający wynik.
Pierwszy odzyskał głos
Juugo:
- Powinniśmy się zbierać. O ile wiem do
Czerwonej Doliny jest dość spora droga.
- Mogliśmy od razu za nimi ruszyć,
dogonilibyśmy ich - podrzucił Suigetsu.
- Co by nam to dało? Mają zakładnika, prawda?
Skończyłoby się to jedynie na zwykłych szantażach. Lepiej podróżować według ich
wskazówek tak aby myśleli, że wszystko idzie według ich myśli.
- Mamy przynajmniej jakiś plan? - zapytał i
tak jak się spodziewałem swoją uwagę skupił wyłącznie na mnie. - Sasuke? To ty
tu jesteś 'kapitanem'...
- Ja już mam plan - odrzekłem. Wraz z tymi słowami napotkałem się z jego
zbulwersowanym spojrzeniem.
- Masz plan? - wykrzyczał. - To dlaczego nic
nam nie mówisz?!
- Bo to mój plan.
- Twój?
- Chyba powiedziałem wyraźnie? - prychnąłem
wściekły. Hozuki jednak nie poprzestał na tym. Skrzyżował ręce na piersiach
mamrocząc pod nosem słowa dotyczące współpracy pośród członków drużyny.
Zlekceważyłem to. - Uspokój się - dodałem.
- Jak mam być spokojny? - jego głos nadal
drżał. Trząsł się cały z trudem łapiąc powietrzę.
- Przesadzasz - stwierdziłem. - Kirimo i cała
reszta dobrze wiedzą, że jeśli zrobią coś Sakurze nie dostaną tego czego chcą.
Pocieszałem go,
chociaż sam śmiałem twierdzić, iż moja panika znajduję się na znacznie wyższym
stadium. Jednak słowa, które właśnie wydobyły się z mych ust, w jakiś sposób
dotarły do serca zalewając go chwilowym spokojem.
- Sasuke - rozległ się błagalny głos dziecka.
- Chodźmy już. Pan Juugo mówił, że to daleko więc możemy już ruszać.
- Niech będzie - westchnąłem, leniwym ruchem
pakując wszystko z powrotem do plecaków. Przez te wszystkie emocje cała drużyna
spożyła większość zakupionych wcześniej rzeczy. Juugo naturalnie uprzedzał nas
przed tym. Każdy doskonale wiedział jak bardzo Sakurze zależało na takiej
ilości zakupów. Nie wiem po jaką cholerę tyle tego potrzebowała, ale razem z
Suigetsu zgodnie stwierdziliśmy, że w nagłym wypadku wyjaśnimy to pustymi
żołądkami. A przecież będąc bohaterem, który zmuszony jest uratować kobietę z
opresji nie można poddać się głodowi.
- Gotowi? - zagadnąłem słysząc dźwięki
zasuwanego zamka. Każdy przytaknął. Wiedząc, że z każdą sekundą zbliżamy się do
Sakury, Orichi stał się bardziej radosny. Kroczył obok mnie z niezwykłą dumą i
wolą walki. Przypatrywałem się mu w milczeniu. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy
wydarzenia jakie miało miejsce niecałą godzinę temu.
Od zawsze
nienawidziłem dzieci. Dla mnie stanowiły one zwykłe szkodniki. Fakt, że ja też
kiedyś byłem dzieckiem w zupełności do mnie nie przemawiał. Brak sympati nie
znikał, toteż oczywiste skutkowało ty, że większość tych istot również nie
zaliczała mnie na listę przyjaciół.
- Teraz będziemy jak bohaterowie, prawda
Sasuke? - odezwał się nagle szeroko uśmiechając. - Uratujemy przyjaciółkę!
Maluch nie uzyskał
odpowiedzi od razu. Pochłonięty byłem zamyśleniami, wówczas nie skupiałem się
na składaniu zdań w logiczną całość. Pokiwałem jedynie głową i nasłuchiwałem
jego kolejnych uwag:
- Jestem zły na siebie, że dałem się tak
podejśc. Szkoda, że nie jestem taki silny by móc wyczuwać chakrę innych ninja.
- Kiedyś się nauczysz - powiedziałem
przekonująco. O dziwo zamiast władować to w niego więcej entuzjazmu,
spowodawało, iż uśmiech całkowicie zniknął.
- Nie naucze - wyszeptał w końcu.
- Dlaczego?
- W Akademi nie ma miejsc, a jeśli są to nie
dla dzieci z Domu Dziecka.
Zatkało mnie. Nadeszła
faza, którą ja nie byłem w stanie się zarazić. Pocieszanie ludzi to
umiejętność, ktorej nie posiadałem. Robiłem to dość rzadko i zazwyczaj tak, aby
ta druga osoba nie była w stanie się tego domyśleć. Wyjątkiem oczywiście była
Sakura, którą wprost poinformowałem o swoich zamiarach.
'Nawet ci wychodzi' -
powiedziała śmiejąc się przy tym. Czułem, że przeszłem na wyższy poziom, lecz
nadal nie wystarczający by być w stanie pocieszyć małe dziecko.
Małe dziecko.
Orichi'ego. Dlaczego nie zachwouje się jak reszta? Dlaczego pomimo, iz podczas
naszego spotkania byłem bezwględny i pozbawiony jakichkolwiek ciepłych uczuć on
co chwila uśmiechał się szeroko i mi dziękował? Dlaczego dzisiaj przytulił
mnie, mimo, iż znamy się niecałe dwa dni? Dlaczego tak dziwnie zareagowałem na
ten gest? Poczułem się lekki, wolny, pozbawiony wszelakiego balastu i co
najważniejsze zemsty, ktore chodziła po mej głowie.
Na moje szczęście,
Suigetsu dogonił nas i wtrącił do rozmowy.
- Co jeśli w pobliżu są jacyś ninja? - zapytał
oglądając się dookoła.
- Przecież ich wyczujemy.
- Ale wtedy może zostać już mało czasu...
- Następnym razem musimy zabrać Karin -
dopowiedział Juugo swoim charakterystycznym spokojnym głosem. Prychnąłem.
Miałem dość tych porad, które w tym momencie były bezużyteczne.
- Wyruszyliśmy do Suny aby wykonać jedną
krótką misję. Skąd mieliśmy wiedzieć, że wszystko tak się skomplikuje? -
warknąłem kończąc tym samym rozmowę.
Automatycznie
narzuciłem szybsze tempo. Uwagi Suigetsu i Juugo przypomniały mi o
scenariuszach jakie przedstawiała mi moja wyobraźnia. Kto by pomyślał, że myśli
o takich istotach jak dzieci zdołają je przerwać?
Musiałem się skupiąc
na następnym działaniu. Nigdy nie lekceważ przeciwnika - kto wie co tym razem
wymyślili. Jednak sądząc po poprzednim założeniu jakim był atak na Wioskę
Piasku nie było czego się obawiać.
***
- Halo! - jęknęłam tak aby któryś z tych
zbirów był w stanie mnie usłyszeć. Na próżno. Każdy był zajęty własnymi
czynnościami i tak jak zapowiedział wcześniej Kirimo będę ignorowana.
Westchnęłam cięzko przyglądając się przestrzeni w jakiej niespodziewanie
zostałam umieszczona. De facto znajdowaliśmy się tuż obok jaskini. Podłoże pod
nami zamiast zarośniete trawą, pokryte było kamieniami. Zastanawiałam się co to
za miejsce. Czerwona Dolina, tak? Widocznie jako członiki ANBU nie miałam
powodów aby tu bywać. Teren nie był wielki. Zajmował kilkanaście metrów
kwadratowych. Widocznie byliśmy na jego skraju, ponieważ zaraz za mną ponownie
zagłębiało się wśrod liści i koron drzew.
Nagle jeden z pięciu
pilnujących mnie ninja poruszyło się. Postanowiłam od razu to wykorzystać.
- Halo! - powtórzyłam znużona. Ożywiłam się w
momencie, kiedy mężczyzna zawiesił na mnie swoje spojrzenie.
- Czego chcesz?
- Chcę się poskrażyć - oznajmiłam z grymasem.
Słowa, które wypowiedziałam zwróciły równiez uwagę Kirimo stojącego na
pobliskim drzewie. Z prawdziwą uwagą wypatrywał zbliżającą się organizacje,
która rzekomo miała mi przyjść z pomocą.
Mój pierwszy rozmówca
otwierał już usta żeby zarzucić jakąś ciętą ripostą, lecz przerwał mu przywódca
całego zamieszania.
- Ciebie się nie da ignorować - warknął
wściekle. - Jesteś najgłośniejszą kobiętą jaką do tej pory spotkałem.
- Sakura Haruno, miło mi - rzuciłam z
sarkazmem.
Mężczyzna zeskoczył z
drzewa i stanął naprzeciwko mnie. Ręką dał znak poprzednikowi aby wycofał się i
wrócił do poprzednich zajęć. Przyglądałam się jego piwnymi tęczówkami chcąc
znaleź w nich motyw obecnego postępowania. Już tysiąc razy zdążyłam wygarnąć im
wszystkie błędy jakie popełnili, oczywiście Kirimo był tego świadom, lecz za
cholere nie chciał się przyznać.
- Mam jedno pytanie - dodałam siląc się na
sympatyczny uśmiech. Spojrzał na mnie podejrzliwie, lecz zaraz potem pokiwał
głową dając mi znak ku kontynuacji. - Wiem, że jestem tylko przynetą, ale
...czy to jest konieczne!?
Spojrzeniem nakierowałam
go na moje ciało, które oplontane było linami. Owe liny przywierały mnie do
drzewa. Czułam się jak Naruto podczas pierwszego treningu drużyny siódmej.
Zaczynałam powoli rozumieć czemu wtedy był tak nadpobudliwy.
- Powiedziałem ci, że nie pozwolę na ucieczkę
- rzekł bez przejęcia.
Westchnęłam.
- Mam założone kajdanki. Nie mogę używać
chakry. Jestem bezbronna. To naprawdę wystarczy. Wiem, że się mnie boicie, ale
nie posiadam żadnych super mocy, które mogły by was powalić - kolejne nutki
sarkazmu wypłynęły z moich ust. Kirimo zaśmiał się kpiąco słysząc moje słowa.
- Nie boję się ciebie - wysyczał wyciągając
kunai, jego twarz wykrzywił grymas wściekłości. - Jeśli się nie zamkniesz zaraz
zmienię plan i zabiję cię od razu.
- Wtedy Sasuke nie zdradzi ci imienia mordercy
- przypomniałam mu dumnie się uśmiechając. Miałam ochotę wybuchnąć gromkim
śmiechem podczas obserwowania jego bezradnej miny. Triumfowałam. Taki miałam
cel. To ich nauczy aby więcej ze mną nie zadzierać. Mało im tego, że ich
przywódca niemal stracił życie? To, że ktoś mnie uprzedził nie należało już do
moich problemów. - Myślicie, że jeśli znajdziecie morderce dacie rade go
pokonać? - prychnęłam.
- Nie doceniasz nas - mówiąc to wskazał na
swoją rękę, która składała się w stu procentach za stali. - Mamy spory zapas
tego typu zabawek.
- Jeśli zrobił to ninja, nawet z tymi
'zabawkami' nie macie szans.
- Chcę pomścić naszego przywódce - zaznaczył
surowo. - Napracował się nad zbudowaniem tego miasteczka i miał zamiar spędzić
w nim całe życie. Nie wybaczę temu człowiekowi. Przeciwnik nie jest silny,
ponieważ jestem pewny, że zrobiła to kobieta.
Ta uwaga uraziła moją
dumę.
- Jedno nie wyklucza drugiego! - wydarłam się.
- Gdybym ja to zrobiła też sądziłbyś tak samo, a wiesz dobrze, że nie jestem
słaba.
- Naprawdę? To dlaczego teraz twoje życie jest
w moim rękach?
Warknęłam wściekle,
jednak nie wdawałam się w dalsze dyskusję. Wiedziałam doskonale, że fakt, iż
znajduję się w takiej sytuacji spowodowany jest tylko i wyłącznie ich cholernym
szantażem. Wzniecanie kłótni na ten temat nie przyniosło by żadnych efektów.
Uspokoiłam się wbijająć wzrok w podłoże. Kirimo najwyraźniej stwierdził, iż się
poddałam. Jednak to nie był koniec...
I wówczas to poczułam
- tą chakre, która była najpotężniejsza z wszstkich wyczuwalnych. Tą, którą tak
dobrze znałam. Mój stan psychiczny nadal się nie poprawił i gdyby nie obecne
zajśćie główkowała bym długi czas na temat moich reakcji związanych z jego
osobą. Ale nie teraz. Uśmiechnęłam się złowieszczo. Kirimo to zauważył.
- Co jest? - zapytał marszcząc brwi.
- Niedługo poznasz imię mordercy - szepnęłam
tajemniczo. Kirimo wzdrygnął się i automatycznie wbił wzrok w stronę, z której
teoretycznie miała się zbliżać organizacja. Fakt, że są już tak blisko znacznie
poprawił mi humor. A więc jednak przyszli, pomyślałam radośnie. Przez krótką
chwilę śmiałam twierdzić, iż Uchiha zwyczajnie zignorował moje zniknięcie. Ale
takie działanie było by dośc dziwnie, szczególnie, że to właśnie od niego
nieraz słyszałam, że chce właśnie mnie jako Medyka - ponieważ jestem najlepsza.
Minęło pięć minut.
Szelest ich kroków był już słyszalny na całej polanie. Piątka mężczyzn
powstała, na wszelki wypadek wyciągając z kabury wszelką broń jaką mieli w
pobliżu. Wstrzymałam oddech. Chwilę później na skalne podłoże wskoczyła
organizacja, którą niegdyś uważałam za niebezpieczną. Ironia losu. Kto by
pomyślał, że będę czekała na ich ratunek?
Na przodzie stał
Sasuke wraz z Suigetsu. Tyły chronił Juugo i Orichi.
Do głosu najpierw
doszedł Kirimo:
- A więc jednak przyszliście? - zakpił
spoglądając na mnie. Nie dbałam o to. W owym momencie obserwowałam jedynie
Hozuki'ego, którego wyraz twarzy wydał mi się podejrzany.
- Suigetsu ... - zaczęłam zastanawiajać się co
nim kieruje. Nim jednak zdążyłam podsunął jakieś hipotezy po polanie rozszedł
się jego melodyjny śmiech, dochodząc do uszu każdego obecnego tutaj osobnika.
Jak olbrzymie było moje zdezorientowanie. Nawet Sasuke i Juugo skierowali ku
niemu pytające spojrzenia.
- Ha, ha, ha! Sakura! Nieźle wyglądasz! -
wybełkotał poprzez kolejne salwy.
Wtedy mnie olśniło. On
śmieje się ze mnie. Powędrowałam za nim wzrokiem i napotkałam liny, które
zdążyłam obdarować milionami obelg.
- Suigetsu!! - wrzasnęłam pełnia furii. - To
nie jest śmieszne!
- Ha, ha, ha! - nie przestawał się śmiać. Gdy
ujrzałam cień uśmiechu na twarzy pozostałych członków Taki, zaczęłam szamotać
się wściekła, błagając aby sznury jakie mnie powstrzymują, urwały się. - Hej,
wy! - dodał, kiedy był już w stanie złapać oddech. No nareszcie jakaś powaga,
pomyslałam zrezygnowana. Palcem wskazał na Kirimo i dwóch innych stojących
obok. - Z jakiego filmu wzieliście tą
scenkę? Z chęcią bym go obejrzał! Ha, ha, ha!
Kolejna salwa śmiechu
- moje zdumienie sięgnęło zenitu. To się nazywa ratunek Taki?
- Ty kretynie!!! - ryknęłam głośno.
Adrenalina, która narodziła się dzięki mojemu gniewowi niemal doszła do
upragnionego celu. Czułam, że sznury pod wpływem moich ruchów za chwilę się
urwią. - Mieliście mnie uratować, a nie stroić sobie żarty!!!
- Przepraszam Sakura - palnął ocierając łzy. -
Nie mogłem się powstrzymać.
Pokręciłam z
politowaniem głową.
- Sakura-san wyglądasz jak porawana
dziewczyna. - dodał uśmiechnięty malec.
- Przecież ja jestem porwana!!!
- Dosyć tego! - po powietrzu rozległ się
stanowczy głos Kirimo. Mężczyzna przeleciał nas wszystkich wzrokiem. A jego
dezorientacja ustąpiła miejsca złości. - Ta dziwka ma rację, nie przyliście tu
...
- Nie jestem dziwką! - wtrąciłam. Czy wszyscy
muszą mnie dzisiaj denerwować?
- Nie przerywaj mi! - wrzasnął. Widocznie jego
nerwy były równie mocno naciągnięte. Skinęłam niezadowolona głową, po czym
mężczyzna odchrząknął. - Tak jak przekazał wam bachor, nie mam zamiaru na
ciebie czekać Sasuke. Chcę żebyś teraz powiedział mi kto ta naprawdę stoi za
morderstwem. Wtedy puszczę ją wolno.
Zainteresowana
wlepiłam wzrok w Uchihę. Nie wydawał się byc przejęty słowami jakie padły.
- I myślisz, że tak po prostu ci to powiem?
Zapadła cisza. Nawet
Taka wzdrygnęła się słysząc uwagę lidera. Suigetsu podszedł do czarnowłosego.
- Szefie co ty robisz? Powiedz mu to i
zmywajmy się stąd.
- Nie - odparł. Nasze spojrzenia spotkały się.
Miałam teraz okazję ocenić stan emocjonalny mojego 'wybawiciela', lecz mimo
nadzieji był on nie do odczytania. Stanowczy, zimny i obojętny - jak zawsze.
Nie przestając na mnie patrzyć, mówił dalej: - Czy wy myślicie, że po tym co
zrobiliście bez problemowo otrzymacie informację?
- Sasuke ... - szepnęłam do siebie. Mimo to
byłam pewna, że z ruchów mych ust był w stanie odczytać komunikat. Hozuki kątem
oka spojrzał na Juugo, lecz ten tylko bezradnie wzruszył ramionami.
- Jak mam to rozumieć? - zapytał spokojnie
Kirimo.
- Gdybyście byli bardziej cierpliwy,
powiedziałbym wam wszystko. Teraz nie macie na co liczyć.
- Uchiha Sasuke! - krzyknął zdenerwowany. - Po
prostu przynaj się, że to ona stoi za tym wszystkim zamiast odstawiać takie
przedstawienia.
Ale on nadal był
opanowany. Pozostawiając stwierdzenie Kirimo bez odpowiedzi sciągnął plecak,
który dotychczas miał na plecach i miarowym krokiem podszedł do drzewa
opierając go o korę. Przestrzeń ogarnęła cisza. Każdy przyglądał się
poczynianią Sasuke, który mimo, iż był ofiarą miał olbrzymią przewagę. Uchiha
wrócił na swoje dawne miejsce i popatrzył na płowo włosego.
- Zabierz dzieciaka w bezpieczne miejsce -
polecił. To co usłyszałam całkowicie mną wstrząsnęło. Co on do cholery planuję?
Targały mną emocje, jednak byłam cicho. W tym wypadku nie chciałam się wtrącać
tylko przemilczeć i poznać cały plan, którym najwyraźniej czarnowłosy z nikim
się nie podzielił.
- Sasuke! - Hozuki stanął obok niczym
prawdziwy obrońca. Posłał mu pytającemu spojrzenie, które domagało się
natychmiastowej odpowiedzi. Kąciki ust Sasuke powędrowały do góry.
- Suigetsu. Chcesz przyłączyć się do walki?
- Walki? - powtórzyliśmy w tym samym czasie z
Kirimo.
Na to jedno skinięcie
głowy mężczyzni odpowiedzialni za moje porwane niespodziewanie cofneli się w
tył. Dlaczego tak reagują? Przecież są gotowi na taką przeciwność. Nie. To nie
był dobry pomysł.
- Sasuke, nie rób tego! - krzyknęłam. Jeden z
wrogów na dźwięk mojego głosu rzucił ku mnie kunai, które wbiło sie tuż obok
mojej głowy pozbawiając mnie kosmyka włosów. Przełknęłam ślinkę.
- Powiedziałem chyba, że masz być cicho -
syknął, raz jeszcze skupiając się na przeciwnikach. Nie mogłam byc cicho!
Sasuke zapewne nic nie podejrzewał. Jeśli w jego głowie narodziły się jakieś
przypuszczenia z pewnością dotyczyły one 'stalowej ręki'.
Dzięki Bogu, Juugo
zareagował. Powstrzymał Sasuke przed wyskokiem kładąc rękę na ramieniu. Nie
byłam w stanie jednak dosłyszeć jego słów. Zmarszczyłam brwi szukając sposobu
ucieczki, tak by powstrzymaćn gotującą się walkę.
- No proszę Sasuke, po tobie nie spodziewałem
się takiego ryzyka - Hozuki uśmiechnał się przebiegle wyciągając ręką swój
olbrzymi miecz. - Czas skopać trochę tyłków!
- Teraz masz okazję Suigetsu - dodał dawca
pomysłu pochwytując swoją katanę. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to robią.
Podejmują takie ryzyko ...dla mnie. - Zawalczę o mojego Medyka.
Sasuke ruszył.
Wstrzymałam oddech. Nie znałam do końca szczegółów planu Kirimo. Zdradził mi
tylko niewielką część. Suigetsu postanowił zająć się dwoma mężczyznami, którzy
ogłupiali stali obok czekając na jakiś znak od przywódcy. Czarnowłosy stopniowo
zbliżał się ku Kirimo wraz ze swoją kataną, lecz z jego twarzy nie schodził
perfidny uśmiech.
- Już to mówiłem twojej dziwce. Powinieneś
bardziej mnie doceniać! - wypalił. Ostrze znajdowało się już kilka centymetrów
od jego klatki piersiowej, jednak w ostatnim momencie jakaś tajemnicza dla
Uchihy siła odepchnęła go i skierowała tuż obok. Sasuke w ostatniej chwili
złapał równowage i swobodnie wylądował. Ta 'tajemnicza siła' nie była niczym
innym jak dodatkowym ninja. Przed Kirimo stanął wysoki zamaskowany mężczyzna
pokryty czarnym odzieniem. Byłam w stanie dojrzeć jedynie jego ciemne oczy.
- On ich wynajął! - krzyknęłam widząć
skołowanie w oczach Sasuke. - Przewidywał, że będziesz chciał walczyć, dlatego
to zrobił! Widocznie kryli się cały czas w lesie by wyskoczyć w odpowiedniej
chwili.
- Masz rację, dziewczynko - mężczyzna zamiast
wpaść w furie bo zdradzeniu jego planu przyznał mi rację nie rezygnując z
szerokiego uśmiechu. - Spodziewałem się tego po tobie Uchiha, dlatego dobrze to
wszystko obmyśliłem.
- Jestem pod wrażeniem - prychnął przypatrując
się swojemu nowemu wrogowi.
Zaciekawiona zerknęłam
na Hozuki'ego. U niego sytuacja prezentowała się w podobny sposób, lecz tym
razem ninj'ów było dwóch - wyglądali identycznie.
- To naprawdę tchórzliwy sposób walki -
stwierdził gotowy do kolejnego ataku. - Jednak wiedz, że z kimkolwiek będę
walczył; z tobą lub z nimi i tak to wygram!
Razem z Sasuke
wymienili się spojrzeniami. Czarnowłosy przytaknął - wiedziałam, że to wroży
kolejną strategię. Z zapartym tchem obserwowałam dalszy rozwój akcji. Suigetsu
w szybkim tempie wyciągnął z kieszeni bobmę dymną, którą następnie rzucił na
ziemie. Po chwili całą przestrzeń ogarnął gęsty dym uniemożliwiający wszelką
widoczność. Zaklęłam cicho pod nosem. Gaz był nie do zniesienia, nie byłam w stanie
nic zobaczyć.
- Sasuke! Suigetsu! - wołałam. Było to jednak
nadaremne odpowiadała mi głucha cisza. Dopiero po kilku minutach do moich uszu
doszedł dźwięk zderzającego się ze sobą żelaza.
Walka się rozpoczęła.
***
Musiałem uhonorować
mojego przeciwnika za szybkość jaką posiadał. Ledwo byłam w stanie go dostrzec.
W takim razie, ruch jaki wykonał Suigetsu okazał się być jak najbardziej
trafny. Mój wróg, pomimo szybkości szybko tracił orientację w terenie co od
razu wyczułem. Zamknąłem oczy. Skupiałem się tylko i wyłącznie na odgłosach,
które wydawał. Nic nie było w stanie przerwać transu w jakim w tym momencie się
znajdowałem. Rękę trzymałem tuż przy kaburze, gotowy do rzucenia kunai.
- Mam cię - syknąłem do siebie i wycelowałem
ostrze. Niestety, rywal zauważył czyhające niebezpieczeństwo i w pore
odskoczył. Widziałem go. Kolor jego odzienia wcale mu nie pomagał. Wśród jasno
brązowej smugi był perfekcyjnie widoczny. Nie tracąc czasu rzuciłem się na
niego z kataną.
W tle słyszałem
odgłosy walki Suigetsu. Zdawałem sobie sprawę, że jego poziom jest dwa razy
trudniejszy. Postanowiłem szybko skończyć z własnym przeciwnikiem by zaraz
potem do niego dołączyć.
Nie było jednak tak
łatwo jak przypuszczałem.
Z początku to ja
przejmowałem przewagę. Ninja kilka razy upadł na ziemie pod wpływem rytmu,
który nagle stracił. Po upływie kilku minut wściekły doszedłem do wniosku, że
teraz moja kolej na serie porażek. Zaliczyłem bliskie spotkanie z ziemią, lecz
nie zamierzałem poprzestawać na zwykłym okładaniu się ostrzem. Ponownie
stawiłem na skupienie i po pewnym czasie wyczułem wroga. Kucnąłem lekko
skupiając chakrę. Kilka sekund później polana oblała się jasno niebieską chakrą
wypływającą z moich rąk.
- Chidori! - ryknąłem zdeterminowany pędząc w
kierunku przeciwnika. Jego dezorientacja, którą ujrzałem w oczach była
potwierdzeniem mego zwycięstwa. Mężczyzna wyjąc z bólu odleciał w dal na
odległość kilku metrów i z głośnym hukiem uderzył o skałę. Uśmiechnąłem się
triumfalnie szukając jednocześnie źródła chakry towarzysza. W tym momencie dym
zaczął powoli opadać. W powietrzu unosiły sie jedynie jego resztki.
- Suigetsu! - zawołałem by zwrócić jego uwagę.
Hozuki stał czujny trzymając swoje ostrze na, którym widniała już krew. - Udało
ci się?
- Jednego załatwiłem - odpowiedział wskazujc
na leżące nieopodal ciało. - Drugiego udało mi sie jedynie zranić, nadal gdzieś
tutaj jest.
- Zaraz się dowiemy gdzie - dodałem. Dym
całkowicie zniknął pozwalając nam stać się obserwatorami całej przestrzeni.
Odruchowo pierwsze na co zwróciłem uwagę to stan Sakury. Odszukałem ją
wzrokiem. Nadal przywiązana była do drzewa, widząc mnie i Suigetsu wyraźnie
odetchnęła uśmiechając się delikatnie.
Mi jednak nie było do
śmiechu widząc jak poszukiwany przez nas ninja zjawia się tuż obok niej.
Zamarłem. Sakura zrobiła wielkie oczy, gdy również doszedł do niej ten fakt.
- Sakura! - warknąłem kierując się w jej
stronę. Nie ulegało wątpliwości, że ninja właśnie próbuje ją zabić. Wyjąc z
bólu stanął obok trzymając ostrze gotowe do ataku. Sakura trzymała się kruczowo
za linę, świadoma, że jej życie wisi na włosku; w każdej chwili mężczyzna mógł
wykonać jeden szybki ruch by zatrzymać bicia jej serca. - Cholera! - ryknąłem
zdając sobie sprawę, że nie zdąże.
Ostrze
było już tak blisko ...dotykało jej delikatnej skórej.
- Zatrzymaj się! - usłyszałem. Ten głos. Nie,
to niemożliwe. Przetarłem oczy i raz jeszcze zlustrowałem obraz pojawiający się
przede mną.
- Sasuke! - Suigetsu dobiegł do mnie i stanął
obok zamierając w bezruchu. Tuż za wysokim ninją stał sięgający mu do pasa
Orichi z kunai'em w ręku - towarzyszył mu Juugo, który zapewne asekurował
małego.
- Orichi! - pisnęła zaskoczona Haruno nie
dowierzając własnym oczom. - Co ty ...
- Zostaw Sakure-san w spokoju głupi ninj'o
albo pan Juugo cię zabije! - powiedział groźne, lecz z ust dziecka pobrzmiewało
to nad wyraz komicznie. Szok na naszych twarzach zastąpił delikatny uśmiech w
momencie, gdy skołowany ninja wedle rozkazów upuścił trzymane narzędzie na
podłogę unosząc ręcę do góry.
- Orichi ... - zaczęła Sakura z szerokim
uśmiechem. - Uratowałeś mnie!
- Naprawdę? - zapytał niedowierzając. -
Zachowałem się jak prawdziwy bohater?
- O tak.
Atmosfera
wokół zrobiła się nagle niezwykle radosna, jednak nie mogliśmy zapominać, że
prawdziwy wrogowie wciąż są za nami. Zgodnie ustaliliśmy z Juugo, że powiniśmy
wrócić na dawne pozycję.
- Zabierz Orichi'ego z powrotem - nakazałem
pokazując palcem kierunek. - Suigetsu zajmi się pozostałymi.
- Okej! - krzyknęli wszyscy i rozeszli w swoim
kierunku. Hozuki przeniósł sie jedynie kilka metrów dalej by móc zacząć słowną
konwersację z Kirimo. Gdy wokół nas zrobiło się już znacznie ciszej, odruchowo
podbiegłem do Sakury przecinając kunai'em sznury, które uniemozliwiały jej
poruszanie. Czułem na sobie jej zainteresowane spojrzenie.
- Jak zawsze jesteś lekkomyślna - odparłem
zimno zgodnie z prawdą. Napotkałem się z jej zielonymi tęczówkami i cichym
chichotem w momencie, gdy liny opadły swobodnie na ziemię.
- Dziękuje, że przyszliście - powiedziała
prezentując ten sam uśmiech co poprzednim razem. Jednak teraz wyraźnie
powiedziałem samemu sobie, że się opanuję. Podziwiałem więc w milczeniu jej
piękno starając się jednoczeście uporać z kajdankami. - Nie mogłeś zlekceważyć
mojego zniknięcie, prawda? Kto wtedy zajmowałby się Orichi'm?
- To prawda, że nie chciałem pracować jako
niańka - przynałem. - Ale wtedy zleciłbym to Suigetsu.
- Więc co tobą kierowało, aby po mnie przyjść?
- zapytała poważniejąc.
Tym razem
to ja przejąłem delikatny uśmiech.
- Mój Medyk, który jak zawsze wpakował się w
nowe problemy.
- Mam to traktować jako komplement?
- Nikomu nie powiedziałem nic bardziej
uprzejmego - zażartowałem. Ponownie o uszy obił mi się jej śmiech. Słyszałem
tylko jego. Lekceważyłem odgłosy rozmów jakie rozgrywały się za mną i
delektowałem tą chwilą.
- Stanowczo za dużo ci dziękuje, nie uważasz?
- mówiła dalej. - Bądź pewny, że następnym razem to ty będziesz dziękował mi.
Już ja o to zadbam.
- Naprawdę sądzisz, że ci podziękuje?
- Mam nadzieje - wyszczerzyła się. - I tak,
Sasuke. Jestem głupia - dodała widząc jak staram się otworzyć usta.
Rzeczywiście, wypowiedziała to w odpowiednim czasie. Miałem zamiar właśnie
rzucić trafne określenie, która jest jednym z moim mott życiowych. Nadzieja
matką głupich. Prychnąłem delikatnie się przy tym uśmiechając. W tej samej
chwili kajdanki nareszcie opadły na ziemię. Podążałem za nim wzrokiem i wtedy
ujrzałem na podłożu czerwoną ciecz. Pierwsza myśl dotyczyła ninja, który chwilę
temu stał tu by móc pozbawić Sakury życia - on przecież został ranny przez
miecz Suigetsu. Ostatecznie jednak nie to okazało się powodem całego
zamieszania.
- Jesteś ranna - powiedziałem kryjąc
przejęcie. Wskazałem palcem na nogę, gdzie widniało spore przecięcie.
- A co ty myślisz? - prychnęła. - Że byłam tu
grzeczna i w milczeniu oglądałam jak starają się mnie ignorować?
- Mogłem się tego spodziewać - bąknąłem. -
Ulecz to sobie.
- Teraz nie mam na to czasu.
- Irytująca dziewuha - mruknąłem nie
rozumiejąc jej toku myślenia.
- Egoistyczny dupek - oddała mi z zadziornym
uśmieszkiem.
Chyba
wróciły dawne czasy, pomyślałem z nutką ironii. Sakura czując, że jest już
wolna odwróciła się w kierunku głównej atrakcji tego popołudnia. Oboje w
milczeniu przysłuchiwaliśmy się konwersacji.
- Wstyd mi za ciebie - ciągnął Suigetsu
patrząć na przerażenie jakie rysowało się na twarzy Kirimo. Widocznie miał z
tego niezły ubaw. - Nie myślałem, że uważasz nas za takich słabych.
- Nie uważam was za słabych! - ryknął cofając
się kilka kroków. Tuż obok niego leżało ciało jednego z towarzyszy, których
Suigetsu zdązył się już pozbyć. Kilka metrów za nim ciała ninja wynajętych do
mojego unicestwienia.
- Nawet przeciwników wybrałeś nam żałosnych!
- Chciałem tylko pomścić Natsuo!
- O ile wiem Sasuke wyraźnie powiedział ci, że
jak tylko skończy treningi przybędzie do waszego miasta i powie wam kto za tym
stoi, prawda? - Hozuki wyjął miecz i miarowymi krokami zbliżał się do Kirimo.
Ten widząc to raptownie sunął do tyłu.
- T...tak - wybełkotał.
- Więc dlaczego wykorzystałes biedną Sakure
jako przynęte, a potem kazaleś dziecku żeby...
- Nie tak będziemy się bawić! - usłyszałem tuż
przy lewym uchu. Sakura w mgnieniu oka zniknęła z pola widzenia i stanęła tuż
obok Hozuki'ego. - Sasuke, Suigetsu odsuńcie się. Mam zamiar zemścić się za to
co mi zrobił!
Nikt nie
zdażył w jakikolwiek sposób zareagować. Zastanawiałem się czy Sakura całkowicie
nie oszalała decydując się na tak spontaniczny ruch. Ujrzałem jak w jej ręku
powoli kumuluje się zielona chakra. Znałem to jutsu perfekcyjne i mówiąc
szczerze - nienawidziłem. Suigetsu również załapał powagę sytuację, gdzyż
natychmiast zaczął cofać się do tyłu. - Shannaro! - wykrzyczała uderzając całą
siłą o podłoże, które stopniowo zaczęło sie rozpadać.
Ziemia
mocno się zatrzęsła. Automatycznie, niewiele myśląc, skoczyłem na pobliskie
drzewo. Przez gruz nie byłam w stanie nic dojrzeć, nawet Kirimo, który zapewne
przechodzi teraz zupełny szok. Ale to jest właśnie Sakura. Lekkomyślna,
spontaniczna. Każdy jej następny ruch był trudny do przewidzenia. O dziwo
obserwowałem z uśmiechem rozwalającą się stopniowo powierzchnie ziemi. Czekałem
spokojnie, aż kurz unoszący się w powietrzu opadnie. Nim jednak do tego doszło,
poczułem jak ktoś zjawia się tuż obok.
- A jeszcze niedawno był taki mądry - zakpiła
szukając wzrokiem przeciwnika. Nie odezwałem się tylko zrobiłem to samo. Gdy
widoczność znacznie się poprawiła na 'arene', która była już w opłakanym stanie
wskoczył Suigetsu. Haruno zaklnęła głośno widząc jak mężczyzna z trudem łapiąc
oddech wydostaje się spod sterty kamieni. Nawet ja ośmieliłem się stwierdzić,
iż wyglądał odrażająco. Wszędzie miał głębokie rozdarcia. Z kącików jego ust
lała się spora ilość krwi, ponadto jego odzienie na nadawło się już do dalszego
noszenia. W milczeniu obserwowaliśmy to dłuższą chwilę czekając, aż reszta jego
towarzyszy wyłoniły się spod głazów - taki moment jednak nie nadszedł.
Seledynowłosy
stopniowo zbliżał się do ledwo przytomnego mężczyzny.
- Suigetsu! - rozległ się głośny i stanowczy
krzyk. Z przerażeniem stwierdziłem, że dochodzi on z mojego kierunku. Wzrok
zwróciłem ku Sakurze, która stała na gałęzi z delikatnym uśmieszkiem w pozycji
gotowej do walki. Kucałem tuz obok więc wyraźnie poczułem na rękach krew jaka
wydobywała się z jej rany.
- Sakura. Co ty robisz? - zapytał zaskoczony.
- Pozwól, że ja to zakończe. W końcu to mnie
porwał i przywiązał w tak idiotyczny sposób.
Suigetsu
na samo wspomnienie tego widoku zaczął cicho chihotać, co nie spodobało się
Haruno. Poprawiła rękawiczki jakie znajdowały się na jej dłoniach i gwałtownie
spoważaniała wlepiając wzrok w przeciwnika.
- Następnym razem nie będziesz przykładał
ostrza do szyi dziecka - syknęła. Jej słowa zbiły mnie z tropu. A więc o to
jest wściekła? To jest głównym powodem dla, którego planuję się zemścić. Widać,
źle oceniałem miłośc jaką Sakura darzy dzieci. Czy to nie śmieszne? Ja miałem
ochotę zabić te istoty, a ona wręcz je uwielbiała. Byłem jednak spokojny,
wiedziałem już jaki będzie jej i co najważniejsze - mój - kolejny ruch. -
Przygotuj się... - dodała delikatnie kucając by za chwilę móc wbić się wysoko w
powietrze. Od razu zareagowałem. Krew z jej nogi sączyła się coraz
intensywniejszym strumieniem. Skoczyłem tuż za nią, jednak wybrałem znacznie
niższy tor lotu dzięki czemu ją dogoniłem. Wystawiłem obie ręce i złapałem
zdezorientowaną w powietrzu. Nie był to jednak czas aby delektować się
przyjemnymi ciarki jaki przeszyły moje ciało.
- Sasuke ... - wydukała całkowicie skołowana.
- Nie sądzisz, że za dużo problemów już
dzisiaj narobiłaś? - zapytałem wymuszając na swoim okutym lodem sercu jeden
uśmiech tak aby nie potraktowała tego jak obelgę. Więcej się nie odezwała. Od
razu wylądowałem stając tuż obok Suigetsu, nadal trzymałem ją na rękach.
- Ma ranną nogę - wyjasniłem, gdy Hozuki
posłał mi pytające spojrzenie. Pokiwałem delikatnie głową uśmiechając się do
niej złośliwie.
- Co z nim robimy? - zapytał wskazując na
Kirimo.
- Zostawmy go - poleciłem. - Może jeszcze się
przydać. Przynajmniej nauczy się aby więcej nie robić podobnych wyskoków.
Rozkaz
został wykonany. Nie napotkał się nawet z protestami Sakury, które trwała
spokojnie w moich ramionach. Z jej ust nie popłyneło nawet słowo prostesu lub
jakakolwiek oznaka buntu. Zachowywała się dziwnie dlatego kiedy zebraliśmy
wszystkie rzeczy i dotarliśmy do Juugo i Orichi'ego przegrałem z pokusą i
spojrzałem na nią - była tak pochłonięta zamyśleniu, iż nawet tego nie
zauważyła.
Nie miałem
pojęcia co w nią wstąpiło. Drżała lekko, a wzrok miała wbity w moją klatkę
piersiową.
- Co z nią? - zapytał Juugo.
- Jest ranna. - odrzekłem kątem oka wskazujc
na przecięcie. - Lepiej żeby nie podróżowała do kryjówki na nogach.
- Będziesz ją niósł całą drogę? - wtrącił
Suigetsu.
- Tak, ale za to ty przejmiesz mój plecak -
dodałem złośliwie kopiąc w jego strone wymienioną rzecz. Białowłosy jęknął
niezadowolony, ale ostatecznie chwycił torbę do ręki siadając na trawie.
Zobaczyłem
zmartwione spojrzenie Orichi'ego.
- Hej - zacząłem utrzymując obojętny ton - Jak
tylko wrócimy na miejsce, Sakura sobie to uleczy. Przecież jest Medykiem.
- Wiem - odrzekł. Kolejny poziom w
pocieszeniu? Widocznie tak, skoro nawet dzieku udało mi się poprawić humor.
Spędziliśmy
trochę czasu na kolejnym odpoczynku. Każdy był wymęczony tym dniem. Orichi i
Suigetsu opadli na ziemi, zaś Juugo i ja - ze względu na Sakurę - hardo
staliśmy obmyślając najkrótszą drogę dotarcia do kryjówki. Słońce powoli
zachodziło, jednak nie straciliśmy przez to energi. Zgodnie zadecydowaliśmy, iż
nie będziemy tracić czasu na nocleg. Nawet malec zapewniał nas, że teraz da
radę i dotrzę do kryjówki. Po upływie trzydzietsu minut Suigetsu finalnie wstał
by oznajmić, iż jest już gotowy do dalszej drogi.
- To był najbardziej męczący tydzień w histori
- powiedział jednocześnie ziewając i rozciągając wszystkie możliwie mięście.
Krótkim skinięciem przyznałem mu rację. Przybyliśmy do Suny w prostym celu; by
unicestwić Katay'a. Skończyło się na fiasku z Madarą, wykradaniu truciny,
tygodniowym treningu, zamieszaniem z Orichi'm, zapowiedzianą wojną, rozmową z
Naruto, a na samym końcu atakiem ludzi Natuso... - Chyba zrobisz nam jakieś
wolne od treningów, prawda szefie? - dopytywał dalej.
- Za dużo byś chciał - burknąłem.
- CO!? Sasuke jestem totalnie wykończony!
- Zastanowie się.
- Przynajmniej brzmi lepiej - skrzyżował ręce
na piersiach i podszedł bliżej mnie - A ty Sakura, mam nadzieje ... - przerwał
dochodząc do zaskakującego wniosku. Zaineteresowanie Suigetsu sprawiło, iz ja
równiez musiałem zwrócić na nią swoją uwagę.
- Sakura-san ... - szepnął Orichi przypatrując
się dziewczynie. - ...zasnęła?
Suigetsu
zaśmiał się cicho.
- Szczęściara. Ja muszę jeszcze na to
poczekać, a ona może sobie spać w twoich ramionach. Juugo - zwrócił się do
towarzysza uśmiechając szeroko. - Nie masz może ochoty mnie ponosić? Również
jestem zmęczony.
- Nie jestem gejem - odpowiedział wkładając
ręce do kieszeni i podążając w ustalonym kierunku. Tym razem to ja pragnąłem
wybuchnąc śmiechem widząc wyraz twarzy Hozuki'ego, który dodatkowo opuścił
bezradnie ręce.
- To nie fair! - jęknął.
- Sakura-san jest ranna - wypomniał mu Orichi.
- Wiem, ale ja też jestem człowiekiem i mam
prawo być zmęczony.
- Jesteś mężczyzną, Suigetsu! My nie możemy
sobie pozwolić na takie słabości - powiedział hardo z triumfalnym uśmieszkiem.
Hozuki odwzajemnił go.
- Masz rację mały - pochochrał jego włosy. -
Faceci są znacznie silniejszy i wytrzymalsi od kobiet.
- To oczywiste. Sakura-san nawet na misji jest
taka jak zawsze...
- To znaczy? - zapytałem zaciekawiony.
- Nie poznałeś jeszcze jej umiejętności
szybkiego zasypiania? - wybałuszył oczy zdumiony nowym odkryciem. Pokręciłem
zaskoczony głową, na co maluch uśmiechnął się jeszcze szerzej przypatrując
swojej byłej opiekunce. - Ona zawsze wszędzie zasypiała, jeśli była tam sama
dłużej niż pięc minut.
Również na
nią spojrzałem. Była taka spokojna i opanowana. W zaciśniętej dłoni ściskała
kruczowo kawałek mojej koszuli oddychając miarowo. Dodatkowo poznałem jej nową
cechę, którą zdradziło mi dziecko. A ja przecież nienawidzę dzieci. Po
spotkaniu z Orichi'm doszło do mnie, że jednak nie wszystkie są godne tego
negatywnego uczucia. Minęło kilka sekund, więc postanowiłem iść śladem Juugo i
zacząć zbliżać się do kryjówki. Słońce szczyciło się właśnie swoimi ostatnimi
promieniami.
- Widzę, że mamy śpiocha w drużynie - Suigetsu
rozbawiony tym faktem wyrównał ze mną kroku. - Kto by się spodziewał?
- Po niej można się wszystkiego spodziewać -
odparłem uśmiechająć się niepostrzeżenie kolejny raz tego dnia. Już dawno
skapitulowałem w wojnie z uczuciami, ale dzisiaj doszedłem do wniosku, że mimo,
iż przegrałem nie czułem się w żaden sposób zażenowany tym faktem. Jestem
szczęśliwy ...
Trochę długo mnie tu nie było, ale w najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńW sumie nie spodziewałam się, że będzie ta walka. Jakoś tak myślałam, iż Sakura po prostu powie kto zabił Natsuo. A tu proszę, myliłam się.
Orochi jest bohaterem!!! :3 Szkoda mi się go tylko zrobiło, kiedy wspomniał, że nie może zostać ninją. :/
Sasuke jest cudowny, gdy martwi się o Sakurę. Też chciałabym mieć kogoś takiego, kto by mnie bronił i wgl. Achh, szczęście. Zazdroszczę. <3
Nasz Uchiha w końcu nie walczy z uczuciami! Brawo! Ogromna zmiana.
Chciałabym żeby w końcu oboje powiedzieli sobie takie "kocham cię". No byłabym w raju. Mam nadzieję, że to niedługo nastąpi. :>
Suigetsu jest śmieszny, kiedy się śmieje. xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Sasuke powinien się roześmiać. Takie wspomnienie Naruto xD. Ten rozdział mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuń