środa, 31 października 2012

Rozdział 25



Nie mogłam uwierzyć! Zdenerwowana i pełna goryczy siedziałam na lekarskim krzesełku, a tęga fioletowo włosa kobieta, która ledwo zdołała się schylić, bandażowała moją kostkę, jednocześnie przy tym upominając mnie do tego bym była spokojna. Ale jak ja mogłam być spokojna. Sugeitsu stał niedaleko oparty o framugę starając się mnie pocieszyć delikatnym uśmiechem.
Sasuke odszedł. Zaniósł mnie do szpitala i czym prędzej opuścił budynek by zmierzyć się ze swoim przeciwnikiem. Jak mógł? Byłam taka uszczęśliwiona i pełna radości, pomimo tego, iż ponownie naruszyłam moją stopę, lecz Sasuke oczywiście musiał to zmienić i to jak zwykle z taką nagłością. Dla niego zawsze walka będzie najważniejsza.
 - Ał! - syknęłam, w momencie kiedy pielęgniarka zaatakowała moją kostkę mocnym uciskiem bandaży.
 - Uspokój się kobieto, inaczej nigdy tego nie skończę. - miała racje. Musiałam się opanować, zwłaszcza, że czym prędzej chce opuścić do miejsce i udać się na pole walki. Już nie obchodziło mnie to, że zostawił mnie w bezczelny sposób - martwiłam się. Chciałam widzieć każdy szczegół przebiegu pierwszego starcia Sasuke w turnieju. Musiałam mieć na uwadzę, czy aby na pewno nie popełni tego błędu co ja - inaczej pogrąży się w rozpaczy i poczuciu porażki, lub co gorsza - jeśli jego przeciwnik pozbawiony będzie wszelakiej litości - napotka go śmierć.
Ten scenariusz w ogóle nie wchodził w grę.
Wzdrygnęłam się, kiedy na moim ramieniu poczułam czyjąś rękę.
 - Spokojnie. - Sugeitsu aż poraził mnie bielą swoich zębów. Jednak tym razem prócz entuzjazmu w jego głosie i zwykłego przyjacielskiego pocieszenia poczułam coś więcej. Jakąś nieopisaną troskę, która wiązała się z moim przyśpieszonym tętnem. - Zaraz pójdziemy i zobaczymy co z Sasukę.
Jakby czytał w moich myślach. Jakby wiedział, że nie chodzi mi o zwyczajne emocje podczas oglądania bitwy ...chodzi mi o Sasuke. Ale skąd ...jak ktoś taki jak Sugeitsu jest wstanie odgadnąć coś zamkniętego głęboko wewnątrz mnie. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, myśląc jednocześnie nad sensowną odpowiedzią.
 - On tak ma. - ciągnął dalej. - Zawsze stawia na ryzyko, ale jakoś wychodzi z tego cało. Więc zaufaj mu i uspokój się. Wygra tą walkę nim zdążysz się obejrzeć.
 - Ryzyko nie zawsze jest dobre.
 - Do tej pory nic się nie wydarzyło. - powiedział z rozbawieniem.
Westchnęłam.
 - Jakoś nie czuje się spokojniejsza.
 - Za bardzo panikujesz, to tylko jedna walka.
 - Jedna? - zdziwiłam się i obdarowałam Sugeitsu spojrzeniem, który dałby mu znak, iż żądam kontynuacji. - Jak to jedna?
 - A po co więcej?
 - Przyszliśmy tu na turniej, nie? To chyba logiczne, że Sasuke powinien wziąźć udział w kilku walkach.
 - Wczoraj mówił mu, że jedna mu wystarczy, chyba, że przeciwnikiem z, którym teraz walczy nie okaże się wystarczająco silny. - zakończył wkładając obie ręce do kieszeni w ten sam charakterystyczny sposób co Juugo. Przeniosłam wzrok na pielegniarkę, która uśmiechnęła się promiennie dając mi sygnał, iż zakończyła zadanie.
 - Dziękuje. - mruknęłam i gwałtownie zeskoczyłam z lekarskiego siedzenia. Nie mogłam znieść szpitalnego zapachu, nie mogłam znieść ten bieli, która atakowała z brutalnością moje oczy, a w szczególności miałam dość niepokoju, który ogarnął moje serce.
 -Sakura, czekaj! - usłyszałam za sobą jeszcze krzyk Sugeitsu, a potem jego szybkie kroki, ale ucichły. Zniknęła zza zakrętem. Na moje szczęście znajdowałam si na pierwszym piętrze więc schody nie stanowiły szkodliwej przeszkody. Kostka cholernie mnie bolała przy każdym kroku czułam jak uparcie daje znak o tym, iż została naruszona.
 - Sakura, oszalałaś!? - tak, oszalałam. Wiedziałam, że białowłosy prędzej czy później mnie dogoni ...ale wolałam to później, a póki co będę korzystała z danego mi czasu. Przyśpieszyłam. Moja twarz była już mokra od potu, ból był coraz trudniejszy do zniesienia, ale dawałam radę. Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam pięści. Arena piąta była już coraz bliżej.
 - Sakura!
Nagle ni stąd ni zowąd obok mnie wyskoczył Sugeitsu. Byłam wielce zdziwiona kiedy na jego twarzy zamiast zdezorientowania lub jakiejkolwiek oznaki złość i moim zachowaniem ujrzałam szeroki i promienny uśmiech. Ten co zawsze - zwyczajny. Jakby nic się nie działo. A przecież właśnie biegnę ze skręconą kostką w stronę areny piątej by mieć pewność, że Sasuke jest bezpieczny. O ironio, co ja w ogóle robię.
 - Sugeistu. - wymamrotałam zasapana patrząc jak radośnie mnie mija. - Ej, co ty robisz!?
 - Daje ci dowód, że będę tam szybciej. - zaśmiał się i pokazał na swoje plecy.
 - Słucham? - spytałam zdezorientowana.
 - Nie gadaj tyle, tylko wskakuj. - niemal krzyknął zjawiając się tuż przede mną. Trwało to może chwile niż mój umysł przetrawił informację. Co mi szkodzi? Będę sobie uparcie wmawiała, że to nie jest wykorzystywani i dodatkowo uniknę paraliżującego bólu pochodzącego z mojej kontuzji.
 - Dobra. - odparłam odwzajemniając uśmiech, chwilę później Sugeitsu służył jako mój baran niosiący swą panią gdzie tylko zechce. - Mam nadzieje, że nie czujesz się wykorzystywany?
 - Jesteś naprawdę słodka. - powiedział w zamyśleniu, jednak widząc, że oczekuje dokładniej odpowiedzi kontynuował: - Jasne, że nie czuje się wykorzystywany. Wręcz przeciwnie. Czuje się wspaniale, że powstrzymałem cię od prawdopodobnie najbardziej idiotycznej rzeczy na świecie.
Po przestrzeni rozległ się mój głośny śmiech. Sugeitsu miał talent. Wywołanie uśmiechu na moje twarzy w fazie zamartwiania należało do wyczynów, a mój śmiech ...to cud.
 - To na pewno nie jest najgłupsza rzecz na świecie. - odburknęłam przypominając sobie wszystkie filmy komediowe, które kiedyś oglądałam.
 - Może i nie. - jęknął.
 - Kto w ogóle jest przeciwnikiem Sasuke?
 - Wiedziałem, że w końcu o to zapytasz. - stwierdził z rozbawieniem.
 - Więc mogłeś od razu mówić.
 - Powiem teraz. - zaproponował wzmacniając uścisk. Nagle przyśpieszył i wziął głęboki oddech by podzielić się ze mną wszystkimi wiadomymi informacjami.

Mari. Wysoka fioletowo włosa kobieta. Silna. Idealna w unikaniu i niespodziewanych atakach. Mimo, że jej imię brzmiało jak od kilkuletniego dzieciaka, słuchając o niej poczułam jeszcze większy niepokój. Uchiha na pewno nie wie co robi. Pokonała siedmiu wojowników pod rząd - imponujące, ale w tym wypadku nie było to dobre. Po kilku przeciągających się minutach dotarliśmy w końcu do areny. Tłumy, okrzyki zdziwienia i niespokojni widzowie całkowicie usunęli z mojego umysłu nabranie choć odrobiny spokoju.
 - Niedobrze. - szepnęłam do siebie. Sugeitsu postawił mnie na nogi, a chwilę później z trudem przeciskaliśmy się przez zbiegowisko.
 - Uspokój się. Ta dziewczyna pokonała już kilku ninja, to oczywiste, że walka z następnym będzie kolejną ciekawą walką. - oznajmił białowłosy nie rezygnując ani na sekundę  z szerokiego uśmiechu. Westchnęłam, jednak zaraz potem ponownie wzięłam głęboki wdech, stałam już bowiem tuż przy płocie z przerażeniem obserwując  obraz przede mną.
 - Jeszcze się nie zaczęło. - Sugeitsu również zacisnął pięści i tym razem z powagą przyglądał się głównej arenie. Sasuke stał już na niej z kamiennym wyrazem twarzy. Jego ręka trzęsła się gotowa chwycić katanę. Spojrzał na mnie. Odruchowo wzdrygnęłam się. Jego oczy zrobiły się pełne wyrzuty i dobrze znanej mi tajemniczości. Nie potrafiłam go rozczytać, jednak postanowiłam zaryzykować i stanęłam na tym, iż Uchiha żałuje swojego bezczelnego występku - zostawiając mnie samą z uszkodzoną kostką.
Mari nie była tak idealna jak sobie ją wyobrażałam. Proste fioletowe włosy sięgały jej do ramion, grzywka opadała na jej czoła w takiej harmonii, że zdawało się, iż nawet wiatr nie będzie wstanie zepsuć tego ładu. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak damska odmiana niebezpiecznego więźnia, który właśnie uciekł ze swej celi. Szerokie czerwone bejsbolówki i podkoszulka podkreślająca jej kobiece kształty. Na czole widniał znak wioski sugerujący, iż pochodzi z piasku. Nie przepadałam za tymi ludźmi. Piasek od zawsze źle mi się kojarzył, ninja rzadko kiedy wykazywali jakieś oznaki uprzejmości. Przełknęłam ślinkę, skoro miałam złe przeczucia nie powinnam mieć żadnych wątpliwości co do tego, i stanie się jakieś fiasko.
 - Jesteś tego pewny, kotuś? - Sugeitsu parsknął śmiechem słysząc tajemniczość pomieszaną z kpiną. Uwaga ta skierowana była w stronę Uchihy, jednak jemu nie było tak do śmiechu. Pokiwał delikatnie głową posyłając przeciwniczce mordercze spojrzenie. Jej reakcja skończyła się na głośnym prychnięciu. - Bądź więc pewien, że ta walka będzie twoją ostatnią.
 - Nie byłbym tego taki pewien. - odwarknął. Pomimo, że rywalce uśmiech nie schodził z twarzy, Uchiha traktował walkę niezwykle poważnie. To kolejny zły sygnał ...
  - Hm. Przynajmniej będę miała na koncie kolejną wygraną.
 - Chciałabyś. Niestety, ja nie jestem taki jak reszta twoich przeciwników. - oznajmił tym razem nie powstrzymując się i chwytając do ręki swoją katanę.
 - To się okaże, słoneczko.
I to już? Walka ma się zacząć i szybko znaleźć swój finał? Wstrzymałam oddech i ponownie rozpoczęłam fazę maltretowania płotu - z niewiadomych przyczyn to zawsze na nim wyżywałam wszystkie moje emocje. Trzymaj się Sasuke, i nie waż się przegrać, pomyślałam i poczułam jak krople potu niespokojnie spływają po mojej twarzy.
 - Skończę to szybko. - mówiła dalej, a z olbrzymich kieszeni wydobyła dwa niewielkie ostrza, którymi niezwykle sprawnie się posługiwała. - Mam nadzieje, że widzowie nie będą narzekali na nudną walkę.
 - Za pewnie im wystarczająco dobrą rozrywkę! - ostatnie słowa czarnowłosego, słowa które miały rozpocząć pojedynek. Sasuke odskoczył na bok, a chwilę później zjawił się tuż za przeciwniczką. Z kamiennym wyrazem twarzy gwałtownie pchnął przed siebie katanę by wbić ją w serce Mari. Udało się. Zszokowana aż  podskoczyłam nie dowierzając własnym oczom. Ciało dziewczyny rozpłynęło się w powietrzu, a jej nowa wersja zajęła dawną pozycję Sasuke. Na nim nie zrobiło to jednak dużego wrażenia i ze spokojem rzucił kilkoma kunai'iami. Ja, jak również on byliśmy pewni, iż Mari ich uniknie. Oddała cios. Ostrza trafiły w cel, ale ostatecznie tym celem okazała się kłoda, w którą zmieniło się ciało Sasuke.
 - Nieładnie jest odgapiać czyjąś technikę. - zaśmiała się biegnąc wprost na niego. Sasuke zwinnie unikał każdego jej ciosu zadawanego przez dwa ostre sztylety. Walczyli tak płynnie. Uchiha najwidoczniej wiedział jaki ruch wykona Mari nim ta zdąży go zrobić. Zacisnęłam pięści, i w tej samej chwili poczułam na ramieniu czyjąś rękę.
 - Jesteśmy. - sądziłam, że to Sugeitsu razem ze swoimi nowymi entuzjastycznymi pocieszeniami, lecz za mną znajdowali się Juugo i Karin, którzy nie wyglądali na zadowolonych.
 - Spóźniliście się. - wypalił białowłosy wskazując na walczących ze sobą ninja.
 - Nie nasza wina, późno się dowiedzieliśmy. - burknęła Karin. - A tobie co? - nagle uświadomiłam sobie, że ta uwaga skierowana była do mnie. Zaskoczona zauważyłam jak czerwonowłosa zaciekle obserwują moją kostkę obwiniętą tonami bandaży.
 - Mały wypadek. - odparłam.
 - Znowu? Jesteś prawdziwą łamagą.
 - Hej, hej! Uspokój się, Karin. - warknął Sugeitsu obracając mnie w kierunku areny. I dobrze. Nie chciałam jej słuchać, zwłaszcza, że powiedziała mi właśnie szczerą prawdę - jestem łamagą. Byłam, jestem i będę nią do końca swojego życia. Gdybym była prawdziwym ninja zdążyłam bym uciec przez rozpędzonym Sasuke, a on ...
 - Ah! - moje myśli przerwał jęk. Jednak nie był to jęk męski, lecz ...
 - Mari upadła! - krzyknął szczęśliwy białowłosy. Rzeczywiście. Fioletowowłosa z hukiem uderzyła w ziemie ocierając z twarzy stóżkę krwi.
 - Zbytnia pewność siebie często gubi ludzi. - powiedział Sasuke z dumą się uśmiechając. Mari jednak zamiast zdenerwować się jego słowami i zdeterminować do następnej walki zaśmiała się złowieszczo. Uchiha spoważniał, tak samo jak reszta Taki.
 - Dobra. Widzę, że z tobą muszę pobawić się trochę inaczej. - warknęła wstając. - Wystarczy, że tylko się skupie.
Sasuke cofnął się. Mari zamknęła oczy, a na arenie nagle rozległa się denerwująca cisza. Wiatr niespodziewanie dał o sobie znać wprawiając włosy każdego zebrane w pozbawiony rytmu taniec. Przeraziłam się. Taka atmosfera nie wróżyła nic dobrego zwłaszcza, że skupienie na twarzy fioletowo włosej powoli zmieniało się w łobuzerski uśmieszek.
 - Proszę, proszę. - mruknęła szyderczo. - Nie spodziewałam się, że będę miała tak dużo rzeczy do wykorzystania.
 - O czym ona mówi? - krzyknęłam spanikowana patrząc to na Juugo to na Sasuke. Uważałam, że płowo włosy będzie prawdopodobnie jedynym, który udzieli mi jakieś sensownej odpowiedzi. - Juugo?
 - Nie wiem. - mruknął. Taka powaga i przejęcie dobiły mnie już ostatecznie. Obserwował Sasuke więc ja również postanowiłam to zrobić.
 - Atakuj! - krzyknęła Mari. - Atakuj, Uchiha!
Sasuke spojrzał na Mari jakby właśnie objawiła mu się zza światów jako duch. Zrobił kolejny krok do tyłu, zastanawiając się nad tym co w tym momencie ma z siebie wydusić. Zamarłam. Z początku sądziłam, iż zwyczajnie ominęłam fragment w którym swoi wrogowie się przedstawiali, jednak patrząc na wyraz twarzy czarnowłosego, do tego wydarzenia w ogóle nie doszło. Kątem oka zerknęłam na resztę drużyny. Jedynie Karin obserwowała arenę pozbawiona takiego przejęcia jak Juugo i Sugeitsu.
 - Skąd znasz moje imię? - albo mi się wydawało, albo Sasuke na siłę starał się udawać, iż ten cud należał dla niego do rzeczy normalnych. Wiedziałam jednak, że zaniepokoiło go jej nagłe stwierdzenie. Tym bardziej, że miał na sobie płaszcz, który zasłaniał widniejący na jego plecach znak klanu Uchiha.
 - To nie powinno cię interesować, słonko. - warknęła i zadecydowała zaatakować. Sasuke lekko zaskoczony zdążył jednak uskoczyć i ponownie zmierzyć się ostrzami twarzą w twarz. Rozpoczęła się faza zwinnych uników, a każdy ruch kończył się na brzdęku stykającego się metalu. Może Mari zwyczajnie gdzieś pod słyszała jak wołamy do niego Sasuke, lub jakimś cholernym cudem dojrzała się znaku na jego plecach. To było dosyć dziwne. I żaden wymyślony przeze mnie scenariusz zdawał się nie być tym odpowiednim.
Mari znowu stanęła na przegranej pozycji. Sasuke odepchnął ją, lecz ona nadal była opanowana. To było bezsensu! Każdy człowiek dawno zdenerwował się tym, że przegrywa tym bardziej, że było widać, iż fioletowo włosa nawet w połowie nie dorównuje umiejętnością Sasuke.
 - Na twoim miejscu tak bardzo bym się nie cieszył. - syknął czarnowłosy wystawiając naprzód katanę, która zalśniła w blasku delikatnego słońca.
 - Mów za siebie. - mruknęła. - Kiedy twój brat mordował klan jakoś nie byłeś taki mądry.
 - Co? - nie chciałam nic wykrztusić bo mój głos drżał jak nigdy przedtem. Ale to po prostu mi się wymknęło - musiało. Nie mogłam inaczej. Mój wyraz twarzy zapewne wyglądaj trzy razy gorzej niż Sasuke. Szeroko otwarte oczy, drżące dłonie - tak prezentował się czarnowłosy.
 - Skąd ty możesz wiedzieć jaki wtedy byłem, co? - warknął wymuszając na sobie lekki uśmiech. Zacisnęłam pięści.
 - Co ona ...?
 - Dużo ludzi zna historie klanu Uchiha ... - usłyszałam nad sobą głos Juugo. - Nic w tym dziwnego.
 - Strach, bezsilność, brak wiedzy do dalszego działania. Ah, jak można było być tak żałosnym? No i proszę ...okazało się, że cała twoja zemsta jest bezwartościowa.
 - A czy dużo ludzi zna takie szczegóły!? - krzyknęłam do niego przerażona słuchając słów fioletowo włosej.
Sasuke był w szoku. Dopadła go jeszcze większa drętwica niż ostatnio. Zacisnęłam pięści. Oh, który raz z kolei dzisiaj to robię? Ale ten gest ma w sobie coś co daje nadzieje. To znak, że wysyłam mu swoją całą energie i staram się psychicznie wytrzymać to starcie.
 - Skąd ty ...
 - Zbytnia pewność siebie gubi ludzi. - wycedziła przez zaciśnięte z uśmiechu zęby.
 - W co ty ze mną pogrywasz!? - warknął wściekły Sasuke.
 - I znowu grasz wielkiego ninja, a tak naprawdę jesteś słaby. Nie możesz pogodzić się z tym, że przez to, że byłeś słaby niczego teraz nie masz.
 - Dosyć! - wrzasnął rzucając się na nią. - Nie chce tego słuchać!
Czarnowłosy przestał myśleć logicznie, jego oczy zalśniły sharinganem a dookoła rozległy się szepty pełne podziwu i emocji. W jednym Sasuke miał racje. Zapewnił widzą sporą rozrywkę.
 - Niech on się uspokoi. - mruknął Sugeitsu biorąc ze mnie przykład wyżywając się na niczego winnym płocie.
Tym razem Mari z jeszcze większą łatwością unikała ciosów Sasuke, które były pozbawione opanowania i spokoju. Uchiha był wściekły a gniew z jakim atakował wywoływał u mnie ciarki. Kakashi. To on od zawsze powtarzał nam, że przez gniew niczego nie zyskamy. Jeśli chcemy wygrać walkę musimy oczyścić swoją dusze i umysł, pozwolić emocją odejść, a jedyne czym się napełnić to samokontrolą. I co? Sasuke był wtedy z nami i słyszał wszystko co mówił siwowłosy. Więc co on u licha wyprawia?
 - Dziwie się twojemu bratu, że cię nie zabił. - ciągnęła dalej fioletowo włosa odskakując na bok. - Po co w rodzinę ktoś tak beznadziejny.
 - Ty ....! - ponowny pozbawiony kontroli atak, Mari miała teraz olbrzymią przewagę nad Sasuke. Ale skąd ona to wie? Skąd wie jak beznadziejne i żałośnie czuł się Sasuke w dniu kiedy zniszczono jego klan? Skąd wie, że obwinia się, iż był wtedy za słaby by cokolwiek zrobić? Takie szczegóły wie tylko Uchiha ...wie tylko jego serce i jego umysł. Dlaczego więc ona też posiada taką wiedzę?
 - Aghr! - mięśnie Sasuke krzyknęły z bólu gdy napotkały się z twardą ziemią. Kakashi miał racje! Mari zdaje się być o wiele słabsza niż on, a jednak wygrywa. Wygrywa bo oczy czarnowłosego przesłonił gniew. To oczywiste, wypominanie ludziom przeszłości, która nie zaliczała się do kolorowych każdego wyprowadziło by z równowagi ...
To jest broń Mari! Przerażona przełknęłam ślinkę, zdając sobie sprawę jaka głupota dostała się do mojej głowy. Ale czy było inne wytłumaczenie? Jeśli jest tak jak myślę, Sasuke przegra. Jego przeciwniczka całkowicie go zniszczy nawet się nie trudząc. Miałam ochotę wskoczyć na arenę, zawalczyć, poddać się ryzyku i stanąć twarzą w twarz z tą kobietą przedstawiając jej swoją hipotezę na temat jej walki. Nie pokazała narazie nic szczególnego. Rzuca jedynie ostrzami i unika ataków Sasuke.
 - Chidori! - po arenie uniósł się krzyk. Przerwał on moje myśli i sprawił, że popadłam w jeszcze większy szok i zakłopotanie.
 - Co on robi!? - wrzasnęłam. W rękach Sasuke mieniła się już niebieska chakra wycelowana prosto na kobiete. Juugo pokręcił zrezygnowany głową.
 - W taki sposób nie wygra.
 - Ale co się dzieje? Jak ona ...
 - Nie wiem. - mruknął z tą samą powagą co poprzednio. Drgnęłam. Atak ciarek był nieunikniony. Bądź co bądź już dawno nie czułam jak niepokój tak mocno zaciska moje serce - już bardzo dawno.
Przed Sasuke stał klon dziewczyny. Wyczułam to ja, Juugo, a nawet Sugeitsu sugerując po jego mimice. Dlaczego więc Sasuke tego nie czuje? Bo jest zaślepiony wściekłością. Miałam dość! Tak nie może być, być może jestem ostatnią deską ratunku ... Nagle przypomniałam sobie zasady turnieju, które niedawno były nam przedstawiane. Sasuke mnie zabije, pomyślałam rozbawiona. Ale jeśli tego nie zrobię, to ta kobieta zabije jego. Może mnie wyśmieje, może jej strategia polega na czymś innym? Ale na pewno zrobię więcej ryzykując niż stojąc tu i patrząc jak Sasuke cierpi.
Gdy Chidori trafiła, a ciało Mari rozpłynęło się w powietrzu, kobieta zaszła go od tyłu. Uderzyła w plecy, a w rezultacie Uchiha znowu zaliczył bliskie spotkanie z ziemią.
 - Chrzanie to. - szepnęłam do siebie zwracając uwagę moich towarzyszy. Chrzanie to! Mam dość bezczynnego stania, musze podzielić się ze światem swoją hipotezą, muszę pomóc Sasuke i pokonać tą zołze. Serce biło mi tak, jakby w moich rękach leżał teraz los całego świata. Uśmiechnęłam się do siebie. Jeśli Sasuke myślał, że zrobiłam na nim wrażenie, to grubo się mylił. To dopiero się stanie ...właśnie teraz.
***
Patrzyłem jak ziarenka piasku z niesamowitą łatwością wydostają się z mojej zaciśniętej pięści. Jedyne co mi było dane w tej chwili oglądać to dno. Z trudem podtrzymywałem się rękoma, byłem już zmęczony ciągłymi unikami, i atakami, które do niczego nie prowadziły. Ale skąd ona wie ...kim jest ta dziewczyna?
Czekałem tylko na kolejną obelgę. Na kolejne wspomnienie dotyczące mojej przeszłości, które ona z jakimś cudem zna z konkretnymi szczegółami. Jednak nic nie słyszałem. Powietrze było wolne od jakiegokolwiek dźwięku, nie dane mi było osiągnąć zaszczytu by po raz kolejny zostać perfidnie wyśmianym. Zniecierpliwiłem się. To prawda, że znałem ją zaledwie kilka minut, ale wiedziałem już, że to nie w jej stylu obserwować w ciszy jak przeciwnik z żałością się podnosi.
Uniosłem głowę. Może i ona zamówiła, ale ja na pewno nie. Nadal mam zamiar wygrać tą walkę i udowodnić Madarze, że nie potrzeba mi żadnych testów, że jestem gotowy - gotowy na zniszczenie Konohy.
 - He? - cichy pełny niedowierzenia pomruk wyrwał się z ust Mari. Kiedy podjąłem ryzyko i spojrzałem w stronę, która tak bardzo mnie zainteresowało, z moich ust wcale nie wydobył się cichy pomruk, lecz krzyk rozpaczy - wewnętrzny. Sakura stała ze spuszczoną głową trzymając swoje kunai wysoko w górze. Zamarłem. Obserwowałem jak stoi cierpliwie i czeka na słowa fioletowo włosej. Ale przecież to moja walka ..co ona ...?
'To wy ustalacie liczbę przeciwników. I może być nawet stu ne jednego, ale tylko za zgodą obu stron'. Słowa jednej z organizatorek, które dzisiaj słyszałem ganiały po moich umyśle jak rój upartych os. Więc to jest jej plan? Wkroczenie na pole walki i polegnięcie z tą samą żałością co ja? Gdybym tylko wiedział jakim cudem wypomina mi wszystko to co tylko ja mam prawo wiedzieć, Mari leżała by już na ziemi błagając mnie o litości i wstrzymanie od jej całkowitej eliminacji. Mam nadzieje, że nie zgodzi się na udział Sakury w tym fiasko.
 - Co ty robisz, Sakura? - pierwszy zmysły odzyskał Sugeitsu starając się spuścić jej rękę w dół. Haruno jednak warknęła tylko ostrzegawczo i trzymała ją jak gdyby nagle zamieniła się w nieruchomy posąg.
 - Chce walczyć! - oznajmiła z mordem wyrysowanym na twarzy.
 - Oszalałaś!? Nie widzisz co ona zrobiła z Sasuke?
 - Ze mną nie pójdzie jej tak łatwo.
 - Twój kolega też tak mówił. - zaśmiała się nagle sprawczyni całego zamieszania. - I spójrz na niego.
 - Będziesz długo tak gadała. - burknęła zniesmaczona Sakura. - Czy w końcu pozwolisz mi ciebie pokonać?
Mari zamilkła. Obrzuciła mnie tajemniczym spojrzeniem, a po chwili skierowała go na Sakure, jednak bardziej złowrogiego.
 - Boisz się? - ciągnęła dalej różowo włosa.
 - Sakura! - nie mogłem wytrzymać. Prowokacja fioletowo włosej kobiety wcale nie wyjdzie jej na dobre.
 - O co chodzi?
 - Wracaj w tej chwili z Taką do hotelu. Nie mieszaj się w te sprawy. To mój rozkaz jako lidera organizacji, więc albo mnie posłuchasz ...
 - Jakbyś nie zauważył ja nigdy nie słuchałam twoich rozkazów. - przerwała mi śmiejąc się przy tym łobuzersko. Na chwilę do mojego umysłu powrócił obraz przedstawiający ją przeciw Madarze. Była tak samo tajemnicza. Dzisiaj ponownie przyjęła role złego fanatyka z filmu pragnącego zemsty.
 - Sakura ...
 - Zaufaj mi. - szepnęła i wskoczyła na środek areny stając tym samym między mną, a Mari. - Jeśli ona się zgodzi możemy walczyć na nią w dwójkę. Ale sądząc po niej będzie się bała ...
 - Mylisz się barbie. - wysyczała przejeżdżąjąc ręką po jednym ze swych ostrzy.
 - Czyżby?
Wiedziałem, że Sakura chcę ją sprowokować, ale nie uważałem to za specjalnie dobry pomysł. Jako opanowany przeciwnik Mari jest trudna do pokonania, a co dopiero będąc w prawdziwej furii. Haruno naprawdę oszalała! Z trudem 'przykulałem się' bliżej niej i chwyciłem na rękę by zwróciła na mnie swoją uwagę.
 - Wracaj do hotelu. - syknąłem.
 - Sasuke, chce ci pomóc. - odpowiedziała nieco zdziwiona moją nagłą reakcją. Nie interesowało mnie co w tej sytuacji pomyślą inni, to co chciała zrobić było lekkomyślne i pozbawione logiki w każdym stopniu. Wzmocniłem uścisk by dać jej znak, iż jej słowa do mnie nie dotarły.
 - Skończyć jak ja. - warknąłem próbując wstać. Jednak powstrzymałem się. Co w tym przypadku pomoże to, że wstanę? Nic. Trzymałem kurczowo dłoni Sakury prosząc w duchu, aby zrezygnowała z tego czynu.
 - Nawet jeśli. To co z tego? - burknęła.
 - Nie chcę abyś tak skończyła! - w tej jednej sekundzie jej oczy rozszerzyły się tak jakby to właśnie dzisiaj zobaczyła mnie na oczy pierwszy raz od tych kilku lat. Od kiedy zostawiłem ją i Naruto skupiając się na zemście.
 - Sasuke ...
 - Wracaj do hotelu!
Chwila milczenia. Haruno spuściła głowę popadając w zamyślenie. Nie mogłem dostrzec wyrazu jej twarzy ponieważ kosmyki włosów, złośliwie opadały na jej twarzy. Nawet powiewający delikatnie wiatr nie polepszył mojej widoczności.
 - Nie! - krzyknęła nagle wyrywając rękę z mojego uścisku. Obróciła się tyłem do mnie wbijając wzrok w Mari. Obaj wzdrygneliśmy się kiedy doszło do nas, że dziewczyna znajdowała się już w tym samym stanie, który niedawno doprowadził do mojej porażki. Z uśmieszkiem na twarzy i zamkniętymi oczami robiła coś czego my nie potrafiliśmy zrozumieć.
 - Nie wrócę! - kontynuowała dalej Sakura. - Wiem co ona robi i nie nabiorę się na te sztuczki. Poza tym.. - zatrzymała się obdarowując mnie szerokim uśmiechem. - Jest coś co chce ci pokazać.
Popadłem w szok. I z mieszanymi uczuciami obserwowałem jak zbliża się do przeciwniczki chwytając w dłonie dwa kunai'e. Co chce mi pokazać?
Mari wstała i obdarowała Sakure triumfalnym spojrzeniem.
 - Zgadzam się. Możecie oboje walczyć na mnie. Skończę z tobą szybciej niż z nim, mam jeszcze większą ilość rzeczy do wykorzystania.
 - Masz na myśli wspomnienia? - prychnęła Sakura krzyżując ręce na piersiach. Cała arena wydała z siebie pomruk zdziwienia. Sugeitsu podszedł bliżej barierki i otworzył szeroko usta. Ja zacisnąłem pięści z niedowierzeniem wpatrując się w tą dwójkę. Jednak pomimo wszystko Mari nie zdawała się być nawet w połowie przejęta słowami Haruno.
 - No proszę. - wydukała tylko z kpiną.
 - Trudno nie było się domyślić. Twój sposób wali jest dosyć tchórzliwy. A czytanie ludzkich wspomnień pomaga ci w dezorientacji przeciwnika. Następnie ta dezorientacja zamienia się w gniew i wściekłość dotyczącą bolesnej przeszłości. Dlatego cały czas wygrywasz. Gniew przesłania wojownikowi oczy, wtedy człowiek atakuje bez kontroli i opanowania, a jak zauważyłam uniki są twoją mocną stroną. To dlatego tak łatwo wszystkich pokonujesz. Sasuke jest naprawdę godnym przeciwnikiem ...a ty z taką dokładnością znałaś każdy szczegół jego przeszłości, wiedziałaś co wtedy czuł pomimo, że nikomu się z tego nie zwierzał. Czytałam kiedyś o tej technice i jest ona uważana za najbardziej żałosną i niesprawiedliwą. Wspomnienia to rzecz prywatna i tylko nosząca je osoba ma prawo do ich znania. Dlatego muszę z tobą walczyć, udowodnić wszystkim, że nie jesteś nikim innym jak oszustką wykorzystującą ludzką słabość. Słabość, której nie powinnaś znać.
Oh, cieszyłem się, że właśnie w tym momencie mogłem być tutaj i obserwować twarze zebranych. Przemowa Haruno wywołała na nich wielkie wrażenie. Może to i przypadek, a może zwykła ironia losu, ale w tej oto chwili wiatr wręcz był zmuszony dodać sytuacji trochę powagi. Zerknąłem na Juugo. Tak jak myślałem. Wiedział o tym, lub doszedł do tego o wiele wcześniej niż Sakura. Co prawda, taka ewentualność wdarła się również to mojego umysłu, ale uważałem to za niemożliwe. Spotkałem wielu ludzi, widziałem wiele technik. Ale o czytaniu ludzkich wspomnień nigdy nie słyszałem ...
 - Ładna przemowa. - zakpiła Mari, wydostając mnie z krainy zadumy.  - Muszę przyznać, że masz dość ciekawego narzeczonego.
 - Argh! Nie mam zamiaru cię słuchać! - wrzasnęła rzucają się na nią. Uniki Mari nadal zaliczały się do wyjątkowo szybkim i płynnych, jednak widać była, że jest już zmęczona po sześciu poprzednich walkach. Różowo włosa również walczyła zaciekle. Starał się zachować w sobie jak najwięcej spokoju by udowodnić wszystkim, że jej słowa zgodne są z prawdą i niespodziewanie to ona posiadała przewagę. Było widać, że fioletowo włosa powoli gubi się w ruchach wykonywanych przez Sakure.
 - Coś tam jednak potrafisz. - wyspała przez nierówne oddechy.
 - Nie 'coś tam'! - Haruno skupiła się na kolejnych atakach na, które Mari nie była przygotowana. Upadła z hukiem na ziemie docierając, aż do ledwo trzymającego się płotu. Myślałem, że różowo włosa odsapnie na chwilę i wymyśli plan na kolejną strategie, ale widownia, aż podskoczyła, kiedy nie poprzestała na tym ataku. Ona tak nie walczy. Może nie miałem wiele okazji by oglądać ją w czasie walki, ale taka strategia w ogóle nie pasowała do jej stylu. Nawet jako uczennica Kakashi'ego dokładnie myślała nad każdym ruchem i planowała całą swoją walkę, teraz z kolei nie pozwoliła Mari nawet wstać ...
Kobieta z trudem uniknęła ostatniego ciosu, a płot, który kilka sekund temu zatrząsł się pod wpływem nagłego uderzenia, po spotkaniu z zieloną chakrą Sakury uległ całkowitej destrukcji. Haruno wzięła głęboki wdech i ponownie zaatakowała.
 - Uspokój się barbie. - wydukała Mari. - Przy swoim narzeczonym nie jesteś taka zawzięta. - zaśmiała się głośno, a Sakura ledwo powstrzymując przypływ złości napełniła swoje ręce jeszcze większą ilością chakry.
 - Zamknij się. - szepnęła.
Z jakiś powodów chciała koniecznie uniknąć prowokacji ze strony Mari. To oczywiste, że mało kto chcę aby ponad tysiąc zebranych ludzi na widowni słyszało szczegóły swojej przeszłości, jednak Sakura miała w oczach bardziej intensywne iskierki niż zazwyczaj. Dziwiło mnie to. Tak jakby było w tym coś czego za wszelką cenę nie mamy prawa poznać.
Tym razem to Sakura była na przegranej pozycji i nie zdążyła uniknąć ciosu przeciwniczki. Mari najpierw delikatnie przejechała ostrzem po jej ramieniu, na którym została widocznie przecięcie, a następnie kopnęła ją w brzuch. Wstałem gwałtownie i zzamortyzowałem upadek swoim ciałem zwiększając tym samym swój ból.
Oboje syknęliśmy z bólu, a kiedy usłyszeliśmy niebezpiecznie zbliżające się kroki niechętnie unieśliśmy głowy do góry.
 - Dzięki. - szepnęła ledwo dosłyszalnie Sakura. Pokiwałem głową z lekkim uśmiechem. Na twarzy naszej przeciwniczki również on widniał, jednak z nieco innym posmakiem.
 - A była taka mądra. - zakpiła. - A tu się okazuje, tyle razy zgwałcona.
 - Zamknij się! - Sakura wyrwała się z moich ramion i rzuciła się na przeciwniczkę. Tym razem nie jak ninja, lecz jak zwykła obrażona przyjaciółka. Ale ja nie myślałem, byłem za bardzo zszokowany słowami Mari. Byłem w transie. A może ja się przesłyszałem? Może powiedziała coś całkiem innego niż przypuszczam ...
To by wyjaśniało dlaczego Sakura tak zawzięcie starała się aby fioletowo włosa nie wspominała nic o jej przeszłości. Nie mogłem się powstrzymać i zerknąłem na resztę Taki. Nie byli jednak w takim stanie co ja, zdawało się jakby nic nie usłyszeli. Zacisnąłem pięści maltretując piasek znajdujący się pode mną. Nie mogłem w to uwierzyć ...Ale kto ...kto by mógł zrobić coś takiego? Dodatkowo 'tyle razy?'
 - Dość. - wysyczała przez zaciśnięte zęby stając na równe nogi. - Teraz pożałujesz grzebania w moich wspomnieniach. Sasuke, odsuń się, nie chcę żeby coś ci się stało.
 - Co? - warknąłem starając się zrozumieć jej słowa. I w sekundzie to do mnie doszło.
'Chce ci coś pokazać...' Czy to jest właśnie to? Ten jeden jedyny raz zignorowałem przyjemne ciepło wewnątrz podczas gdy Sakura zadeklarowała iż nie chce by coś mi się stało. Jedne raz! Ciekawiło mnie to co chce mi zaprezentować bo chyba właśnie nadszedł ten moment.
 - Ale się boje. - prychnęła Mari. - Mogłeś użyć tego w lepszych sytuacjach, na przykład podczas gw ...
 - Nie byłabym taka zadowolona. - uśmiechnęła się szatańsko klękając na jednej nodze. - To co cię czeka, to prawdopodobnie ostatnie uczucie w twoim życiu.
Mari zawahała się. Cofnęła krok do tyłu i po raz pierwszy na jej twarzy dojrzałem się jakiś wątpliwości i strachu związanych z dalszymi wydarzeniami. Sakura zamknęła oczy. Można by pomyśleć, że używa tej samej techniki co Mari chwilę temu. Ale ona nie umie czytać w myślach, ona potrafi coś innego ...coś o czym ja nie wiem.
 - Czas to skończyć. - powiedziała w skupieniu, a nagle wokół niej zjawiła się żółta chakra tworząca na ziemi idealne koło. Odsunąłem się delikatnie nie wiedząc czego mam teraz oczekiwać. Chakra wokół Sakury robiła się coraz bardziej intensywna i rażąca. Jej włosy zaczęły tańczyć w nikomu nieznanym rytmie, a oczy Mari robiły się coraz szersze i przerażone. Nagle cała ta żółta energia będąca dotąd wokół Sakury uzbierała się w jej dłoniach i w jednej sekundzie została skierowana prosto w Mari.
 - Uwaga! - wrzasnęła i ze wściekłością wyprostowała obie dłonie. Żółta energia grubym promieniem skierowała się wprost na Mari. Nie byłem w stanie nawet tego dostrzec, działo się to tak szybko. Szeroko otwartymi oczami obserwowałem jak masa kurzu i dymu powoli rozchodzi się po przestrzeni. Czyżby Sakura nie trafiła? Spojrzałem na nią. Nadal owładnięta była tą samą energią, dodatkowo sapała, a po jej czole spływały krople potu.
 - Sakura. - szepnąłem do niej ogarnięty szokiem. - Co się dzieje?
 - Odsuń się. - odparła pełna zmęczenia, a następnie krzyknęła z bólu.
 - Sakura! - spojrzałem na Mari gdy doszło do mnie, że dym odszedł. Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu gdy zobaczyłem jak ciało Mari otaczają ledwo widoczna klatka jakby w więzieniu. Przeciwniczka Sakury uporczywie próbowała się wydostać, a z każdym jej gwałtowniejszym ruchem, Haruno wydawała z siebie cichy jęk bólu. Zrozumiałem wnet na czym to wszystko polega. Ta technika była jakaś masochistyczna. Sakure bolał każdy ruch ...każde najmniejsze drgnięcie. Co było w tym tak wspaniałego. Przerażony zacząłem pokazywać Sakurze jakiekolwiek gesty, aby zaprzestała tego co robi. Ona jednak pokręciła głową, a uśmiech niespodziewanie zawitał na twarzy.
 - To już koniec Sasuke. Już koniec. - szepnęła, a następnie uniosła jedną rękę do góry. Otwarta dłoń miała na celu pełną strachu i niepewności Mari, a kiedy się zacisnęła żółte kraty w jednej sekundzie zacisnęły się tak, że prawdopodobnie nawet ludzka komórka nie zdołała by się zmieścić. Ciało dziewczyny rozprysnęło się w powietrzu, a kropelki jej krwi obdarowały prawdopodobnie każdego z widzów. Jęk zdziwienia? To za mało powiedziane. Niektórych opanował szok, innych obrzydzenia, a jeszcze innych podziw. Nie wiedziałem już co mam robić. Czy śmiać się czy płakać. Energia nagle odeszła z ciała Sakury i ponownie zobaczyłem ją taką jaką od zawsze znam. Spokojną i opanowaną. Jednak taki widok nie potrwał długo. Sakura zachwiała się, a chwilę potem leżała nieprzytomna na ziemi. Sugeitsu, Juugo, a niechętnie nastawiona Karin zignorowali zasady turnieju i szybkim ruchem podbiegli do Haruno starając się w jakiś sposób ją ocucić.
 - Zostawcie ją. - szepnąłem z lekkim uśmiechem. - Dobrze się spisała.
Cała trójka obejrzała pole walki, które teraz wyglądało jak po istnej masakrze.
 - Racja. - przyznał po chwili namysłu Sugeitsu. - Spisała się świetnie.
Kilka minut później ignorując pełne podziwu i przerażenia twarze widzów opuściliśmy arenę. Trzymając Sakure na rękach nie mogłem wyjść z podziwu, że taka mała istotka była zdolna do takiego wyczynu.
Chyba naprawdę jej nie doceniałem.

2 komentarze:

  1. Grzebanie we wspomnieniach aż tak bardzo zprowokowało Sasuke. Nie mogłam uwierzyć, że w walce z taką dziewczyną kilka razy upadł i był na przegranej pozycji.
    Sakura ratownik xd :3 Ciekawe czy Sasuke będzie drążył temat tych gwałtów, o których wspomniała fioletowa. Może dowie się prawdy o niej i o Eizo.
    Umiejętności Haruno są godne podziwu. Wyobrażałam sobie taką klatkę, w której jest ktoś uwięziony i nagle zostaje zmasakrowany. Okropny widok. Brr.
    Mam nadzieję, że rożowa szybko się obudzi i wszystko będzie ok. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie, aczkolwiek czekam z niecierpliwością na ich pocałunek *-*

    OdpowiedzUsuń