Tego
dnia pogoda spisywała się bardzo dobrze. Słonko grzało, nie kiedy aż za bardzo
rażąc nas swymi promieniami. Mimo, że zbliżała się jesień, patrząc na obraz
natury z dzisiejszego dnia, nic na to nie wskazywało. Uśmiechnęłam się. Zaraz
czeka mnie powrót do wspomnień, czeka mnie prawdopodobnie gorzkie cierpienie
związane z Suną, jestem pewna, że to, iż nie spotkam tam żadnego ze swoich
przyjaciół nie jest wykluczone. Mogę zobaczyć Kibę, albo Shikamaru, może to być
nawet Lee z szeroko otwartymi i pełnymi radości oczami - zniosę, ale jeśli
ujrzę tam Naruto i połączę tą sytuację w swoje nadpobudliwe reakcję, nie będę w
tym momencie patrzyła na to gdzie znajduję się Uchiha, tylko od razu na niego
rzucę ze łzami w oczach. Tak. To właśnie scenariusz, który przewiduje,
scenariusz pełen grozy ...doprawdy. Tak czy inaczej musiałam go uniknąć i
przysięgłam sobie, że dołożę do tego wszelkich starań. Wzięłam głęboki oddech i
przykryłam podarowaną od Madary sukienkę płaszczem. Byłam szczęśliwa, że
dorzucił ten kawałek materiału jednocześnie ratując mnie od dziwacznych
spojrzeń organizacji. Mój strój był ...zbyt wyzywający, ale akceptowałam to. Z
tym w końcu wiązała się moja rola.
- Ruszamy. - przed drzwiami stał dumny Eizo.
Tak. Idzie z nami. Rozkaz Madary z ostatniej chwili. Nadal nie rozumiałam z
jakiej racji Sasuke spełnia każdą jego zachciankę, ale byłam pewna, że wkrótce
do tego dojdę. Uchiha kombinuję i to dosyć sporo.
Oczywiście
Eizo nie wie o roli jaką będę grała na festynie, ba! On w ogóle nie jest świadom
tego, że pod peleryną noszę obcisłą, eksponującą wszystkie me atuty suknię, ale
jak by to powiedział Sugeitsu: "Będzie dobrze".
Eizo
chwycił mnie za rękę i wyprowadził z kryjówki, gdzie czekała na nas reszta
organizacji, Sasuke również. Było mi głupio patrząc na jego ramię, które było
obandażowane. Rana została uleczona, jednak ślady krwi nie zniknęły - musiałam
je jakoś zakamuflować, oczywiście nie obyło się bez obecności Karin, co
zniosłam w milczeniu.
- Możemy iść. - obwieścił wszystkim Uchiha.
- Cóż za nowina. - Sugeitsu zrobił ironiczną
minę i ruszył przodem. On, tak jak i Sasuke nie byli zadowoleni z nagłego
obrotu sprawy - mówi się trudno. Dzisiaj nie mam zamiaru tracić dobrego
nastroju, zwłaszcza po tak okropnej akcji z czarnowłosym.
Uśmiechnęłam
się do mojego narzeczonego, dziękując mu w ten sposób za ten tydzień spokoju i
w tajemnicy prosząc o kolejny taki...
***
Tak
jak się spodziewałem, podróż przebiegała w ciszy. Nic dziwnego. Chyba każdy
obecny mógł bez ogródek stwierdzić, że wycieczka bez szanownej drugiej połówki
Sakury była o wiele przyjemniejsza. Przynajmniej Haruno coś mówiła, teraz
wpatrzona była przed siebie i skupiała się na jakimś punkcie. Kilka sekund
zastanawiałem się czemu Eizo obrzuca mnie tak morderczym wzrokiem, zdęmbiałem
bo doszło do mnie, że to przypatrywanie się Sakurze trwało dłużej niż w moich
myślach. Szybko odwróciłem wzrok i skupiłem się na podróży. Na moje szczęście
wioska piasku nie znajdowała się daleko, pozostało mi tylko przetrwać
najważniejszy punkt planu - wielki podryw Sakury Haruno, jak potocznie określił
to Sugeitsu.
Planowałem
dopytać się jej o zestaw zdarzeń jai narodził się w jej głowie, o to jak mają
konkretnie wyglądać te zaloty. Ale nie mogę, bo ten kretyn tu jest! Jednak
skoro nauczyłem się go znosić, przetrwam również to kilka minut podrywu.
Do
Wioski Piasku dotarliśmy około godziny dwudziestej. Słońce dawno już zaszło,
a wszystko wokoło ogarnęła ciemność.
Ciepło również ustąpiło swojego miejsca, toteż każdy z nas zmuszony był założyć
zapasowe płaszcze. Westchnąłem. Ludzi było co nie miara. Na mój znak każdy
członek Taki ukrył swoją twarz w kapturze, a dziewczyny dodatkowo musiały upiąć
włosy. Przyglądałem się z zaciekawieniem jak wykonuje to Sakura. Niby taka
prosta i podstawowa czynność dla kobiet, lecz ja jestem pewny, że nigdy nie
będę zdolny zawiązać włosów w najprostrzy kok. Różowowłosa zrobiła to w kilka
sekund i pomimo, że było to na szybko, wyglądała cudownie.
Od
kiedy ja używam takich słów, skarciłem się w
myślach i razem z resztą skryliśmy się w głębi lasu by dokładnie obgadać
najważniejsze sprawy.
- Czy po tym wszystkim będziemy mogli wziąć
udział w festynie? - zapytał Eizo z gardzącą miną. Denerwował mnie. Czułem się
tak jakby robił nam wszystkim łaskę swoją obecnością. Zignorowałem więc jego
wypowiedź nie chcąc się bardziej denerwować i nabrałem do płuc powietrza
dzięki, któremu skupię się na zadaniu.
- Plan jest prosty. - zacząłem, odchrząkając
cicho. Członkowie Taki zebrali się w kółku jak małe dzieci słuchające
najnowszych plotek rodem z piaskownicy. Widok był żałosny, ale nie było czasu
na zwracanie uwagi. - Karin, Sugeitsu, Juugo i Eizo - wy zostajecie tutaj.
Zaraz za tymi krzakami znajduję się budynek. - przerwałem by wskazać palcem
jego dach, który widać było spoza koron drzew. - Tam znajduję się nasz cel, są
tam wszystkie ważne osobistości i bądźmy pełni nadziei, że nie zastaniemy tam
nikogo, kto były w stanie rozpoznać mnie i Sakure.
Sugeitsu
skrzyżował ręce na piersiach.
- Dlaczego niby ty idziesz z Sakurą, a my...
- Kurwa, wyrażałem się jasno, że nie chcę
słyszeć żadnych pretensji. Ktoś musi przecież pilnować Sakurę!
- Jeśli mogę. - wtrącił blond włosy. - Uważam,
że powinien to robić ktoś z nas, jak sam powiedziałeś jesteś znanym zdrajcą i
mordercą, nasze twarze nie kojarzy praktycznie nic.
- A ja uważam, że powinieneś się zamknąć. -
warknąłem powstrzymując się ostatkami przed urwaniem mu głowy. - To ja ustalam
zasady, a ty nie masz nic do gadania.
- Jeśli tak zależy ci na porażce..
Tego
było za wiele.
- Ty kretynie! - rzuciłem się na niego z
pięściami. Gdy moja ręka znajdowała się już milimetr od jego nosa powstrzymali
mnie Juugo i Sugeitsu chwytając za oba ramiona. Sakura odskoczyła zdziwiona do
tyłu.
- Sasuke uspokój się. - pisnęła. - Nie czas
teraz na to, musimy się spieszyć póki nie zbierze się więcej ludzi.
- W takim razie powiedz swojemu kochasiowi aby
z łaski się zamknął, inaczej przysięgam, że nie dożyje końca festynu.
Różowowłosa
spojrzała na mnie z wyrzutem. Dochodziło do mnie to co powiedziałem, ale o
żałowaniu nawet nie było mowy. Blondyn obrzucił mnie morderczym wzrokiem,
zapewne, gdyby potrafiło one zabijać, w tym momencie właśnie bym się przed tym
bronił, a następnie starał się odwrócić role. Do końca życia będę żałował dnia
w, którym zgodziłem się na to aby szedł z nami do kryjówki, zamiast zabić go na
miejscu, a wszystko za sprawą...
Odruchowo
zerknąłem na Sakure, która w skupieniu poprawiała swoje włosy, jedną ręką
klepiąc Eizo po ramieniu. Nie była to szczęśliwa para, i nie stwierdzałem tego,
ponieważ nie darze sympatią jednej połowy, zwyczajnie...nie widziałem nawet
odrobiny szczęścia w oczach Sakury. Fakt, że oboje są porwani nic nie zmienia.
Do teraz zastanawiam się dlaczego zielonooka nie ucieszyła się na pozwolenie o
dzieleniu z nim pokoju.
- Więc po co mamy tu zostać? - rozmowę
pobudził nagle płowo włosy zarażając wszystkim spokojną aurą. Na mnie
podziałało. Zamknąłem oczy i prosiłem los o dodatkowy zapas opanowania na
zbliżające się wydarzenia.
- Teraz zadanie należy do ciebie, Sakura. -
nie chciałem, ale sytuacja wymagała zawarcia kontaktu wzrokowego. Na jej twarzy
nadal pozostawione były ślady grymasu spowodowanego mym wyskokiem. - To właśnie
do tego miejsca sprowadzisz faceta, kiedy to zrobisz resztą zajmą się Juugo i
Sugeitsu.
- Zabiją go? - wtrąciła znienacka
podenerwowana. Przytaknąłem. Haruno od razu zarzuciła swoje zielone tęczówki na
towarzyszy. - Wiesz co, Sugeitsu?
- Tak?
- Jakoś nie umiem sobie ciebie wyobrazić, jak
kogoś zabijasz...
Biało
włosy zdziwił się i na kilka sekund zastygł w bezruchu szukając w głowie jakiś
słów. Ostatecznie uśmiechnął się niewinnie.
- Pozory mylą. - wypalił. Po minie Haruno
wywnioskowałem, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
- Tak. Masz racje.
- Spokojnie. - dodał kładąc rękę na jej ramieniu.
- Zabijam tylko wtedy kiedy to konieczne.
- A teraz to jest konieczne?
- Teoretycznie tak.
- Teoretycznie ... - szepnęła i spuściła
głowę. Ciarki przeszły mnie po plecach, teraźniejsza rozmowa była kopią
dzisiejszej z różowowłosa, kiedy to tłumaczyłem jej kim naprawdę jest syn
Hokage.
Jeszcze
dzisiaj przytulała się do mnie z płaczem, trzy godziny później katuje mnie
złowieszczym spojrzeniem.
- Chodźmy. - wtrąciłem widząc, że atmosfera
robi się coraz bardziej nerwowa. - Chcę to mieć jak najszybciej za sobą.
- To na pewno nie potrwa długo. - jęknął biało
włosy. - Ten syn Kage to podobno niezły kobieciarz. Każda leci na niego bo jego
ojciec jest u władzy, a on myśli, że ma wzięcie bo jest nieziemsko piękny.
- Naprawdę? - zapytała Karin. - Czyli pójdzie
szybko?
- Dobra! - warknęła Sakura zaciskając pięść,
jej ręce niebezpiecznie szybko powędrowały w stronę zapięcia od płaszcza. -
Chcę mieć to już za sobą. - dodała i pociągnęła mnie za nadgarstek w kierunku
wielkiego wystrojonego budynku.
- Co ona ma zrobić temu facetowi? -
dosłyszałem się jeszcze ostatniego pytania Eizo, który jako jedyny nie był w
nic wtajemniczony. Idiota. Jego inteligencja, czujność są na niezwykle niskim
poziomie. Pamiętam dokładnie dzień w, którym spotkałem go w lesie podczas
poszukiwań Sakury. Opowiedział mi niemal całe swoje życia, podając przy tym
wioskę z, której pochodzi. Żaden zdrowy na umyśle ninja, nie zdradzał by takich
informacji obcemu - tylko, że on nie jest ninją. Jest kompletnym kretynem.
Gdy
wyszliśmy z gęstwin zieleni oślepił nas blask świateł, różnego rodzaju lampek i
innych duperelek służących do ozdoby budynków i lamp. Westchnąłem. Może i tłum
jaki przechadzał się uliczkami Suny działał tym razem na naszą korzyść, ja i
tak nienawidziłem i do końca życia będę nienawidzić sytuacja w, których wokół
mnie jest więcej niż pięcioro osób. Sakura, wręcz przeciwnie - jej twarz
rozpromieniła się obserwując pojedyńcze grupki nastolatków i całujące się w
oddali pary. Każdy był elegancko ubrany. Kobiety nosiły kimona i suknie, a
mężczyźni odziany byli w garnitury, przynajmniej nie czułem się osamotniony.
- Chodźmy. - powiedziała po kolei odpinając
guziki płaszcza. Zacisnąłem oczy, widziałem sukienkę jaką podarował Sakurze
Madara, i z niecierpliwością czekam, a jednocześnie obawiam się momentu, gdy
ujrzę szatę na jej ciele. Płaszcz upadł bezszelestnie na ziemie, zajęło mu to
trochę czasu biorąc pod uwagę wiejący wiatr, który również roznosił liście po
całej przestrzeni.
- Idziemy więc. - burknąłem patrząc w bok,
jednocześnie zakrywając moją twarz kapturem. Chwyciłem Sakurę za rękę.
Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że dziwnie się na mnie patrzy, ale nie
mogłem postąpić inaczej. Odchrząknąłem głośno tak jakby ten jeden gest był w
stanie oczyścić cały mój umysł. - W razie czego, jesteś moją żona.
- Chciałbyś. - prychnęła.
- Powiedziałem w razie czego! Nie chcę mieć
potem problemów z władzami Suny.
- A mogę być twoją siostrą?
Zdziwiło
mnie jej pytanie.
- Siostry nie trzyma się za rękę, a tym
bardziej nie zaprasza na takie przyjęcia.
- Właśnie o to chodzi. - powiedziała
złośliwie. - Rodzeństwo zazwyczaj nie pała do siebie sympatią, więc spędzimy to
przyjęcie oddzielnie.
- Chyba oszalałaś? - zaśmiałem się ironicznie,
i w tym momencie zwróciłem ku niej - zupełnie zapominając o jednym, niezwykle
ważnym aspekcie.
Wzdrygnąłem
się. Gdyby nie te cholerne lampy, ciemność była by mym sprzymierzeńcem. W tej
sytuacji czerwień moich policzek wręcz raziła rozmówczynie. Sakura obserwowała
mnie bacznie, lekko zdezorientowana. Ale gdy kąciki jej ust uniosły się do
góry, byłem już pewien, że zdaję sobie sprawę z rzeczy jaka zawładnęła moim
umysłem.
- Uchiha... - szepnęła, udając kusicielkę.
Wypięła klatkę piersiową przed siebie powodując, że dekolt prezentował się
jeszcze lepiej. Przełknąłem ślinkę i z naburmuszoną miną zwróciłem się w innym
kierunku.
Obcisła
niebieska suknia, z wysokim wcięciem na nogach i z dekoltem w kształcie
trójkątu sięgający do pępka...oto te cechy od, których mimo wszelkich starań
nie mogłem oderwać wzroku. A fakt, że ona to wykorzysta tylko osłabiał moją
determinację.
- Nic wyjątkowego. - wypaliłem i skrzyżowałem
ręce na piersiach. Sakura zaśmiała się głośno.
- Od niczego wyjątkowego policzki nie robią
się czerwone.
- Jest mi ciepło.
- Jasne, jasne. - mruknęła. - Mógłbyś
przynajmniej nie kłamać, tylko prosto w oczy powiedzieć mi, że podobam ci się w
tym stroju.
Gdybym
pił teraz jakiś napój z pewnością bym się nim zakrztusił, a różowowłosa miała
by za zadania mój ratunek, ale w tym przypadku mój organizm wykorzystał do
ataku ślinę, która niespodziewanie wepchnęła mi się do gardła.
- Mamy mało czasu. - przypomniałem zmieniając
temat. Haruno ostatni raz rzuciła mi pełne triumfu spojrzenie i puściła moją
rękę by chwilę później powolnym i kuszącym krokiem udać się w stronę budynku. -
Robisz to specjalnie! - warknąłem na nią i po kilku sekundach poszedłem w jej
ślady, nie chciałem aby zagubiła się wśród tłumu.
- To tu? - zapytała wskazując na niewielką
chatę przed nami. Drzwi do niej były szeroko otwarte tak aby każdy mógł
swobodnie poruszać się w budynku jak i po pobliskich uliczkach. Wszystko było
by idealne gdyby nie jeden fakt - ci ludzie to wcale nie są żadne ważne
osobistości.
- Wiem. - mruknąłem widząc, że Sakura otwiera
już buzie by zaprezentować swoje spostrzeżenie.
- Może pomyliliśmy budynki?
- To niemożliwe.
- Nie jesteś idealny, mogło ci się zdażyć.
- Popatrz. - tym razem to ja uniosłem rękę, by
obiektem mojego zainteresowania stał się mężczyzna stojący przy elegancko
nakrytym stole. Nie wysoki, fioletowo włosy, z niezwykle zniechęcającym wyrazem
twarzy.
- To jest syn Kage!? - wrzasnęła, chwytając
się za głowę. - Przecież to jakiś dzieciak!
- A czy ja powiedziałem ci, że on jest dorosły?
- prychnąłem.
- Powiedziałeś, że ma kontakty z Madarą,
myślałam, że on nie zadaję się z byle kim.
- To się myliłaś. - na myśl o mym trenerze,
ciarki przeszły mnie po plecach. Wspomnienie Sakury automatycznie poinformowało
mnie o celu jakim jest ukończenie tego zadania z sukcesem. Wierzyłem, że kiedy
tak się stanie, Madara trochę odpuści i odizoluje od moich kontaktów z
różowowłosą.
Haruno
napełniła swoje płuca sporą dawką powietrza, a następnie zlustrowała bystrym
okiem otoczenie dookoła.
- Tak czy inaczej, widzę nas cel. Nie warto
się teraz zastanawiać, dlaczego twój Madara nas oszukał.
- Mój? - oburzyłem się.
- Tak twój! W końcu cię trenuje. Nie mogę
uwierzyć, że tak mu ufasz. Go chyba bawi robienie z ludzi idiotów. - warknęła
zaciskając przy tym pięści. - Wejdźmy do środka.
Pociągnęła
mnie za rękę, i chwilę później utonęliśmy w falach przeciskających się ludzi.
Niektórzy byli pijani, niektórzy dobrze się bawili śmiejąc i opowiadając
żałosne żarty, a inni skupiali się na swoich partnerkach tańcząc z nimi.
Zielonooka skierowała się do tabliczki, gdzie wypisana była lista piosenek,
które będą dzisiaj granę. Palcem wyszukiwała teraźniejszego utworu cicho przy
tym mrucząc. Przyglądałem się jej z tyłu i starałem się nie wpaść do dziury w,
której czekały mnie dziwne przemyślenia i zachwyt z powodu jej wyglądu.
Znaleźli się oczywiście tacy mężczyźni, którzy bezustannie się za nią oglądali
komentując cicho jej wygląd. Słysząc bezczelne komentarze, mój poziom
zdenerwowania niebezpiecznie rósł.
Nie
mam pojęcia dlaczego się tym irytowałem, a co najważniejsze - przejmowałem, ale
wiedziałem, że z tym nie wygram. Nie, jeśli dotyczy to Sakury.
- Jest! - pisnęła ucieszona znajdując
upragniony tytuł. - Teraz leci ta piosenka ... - zwróciła się do mnie wskazując
odpowiednią linijkę. - Kończy się, a zaraz po niej rozpocznie się ballada.
- Ballada? - zdumiłem się na dźwięk tego słowa.
Sakura
westchnęła.
- Taniec wolny.
- Ah tak. - zamyśliłem się. Od razu
zaatakowały mnie sceny przedstawiające Sakure i tego typka tańczących razem.
Nie podobało mi się to. Cały ten plan Madary nie zgrywał się z moim zdaniem!
Niezauważalnie co chwila zaciskałem pięści, klnąc w myślach na swoje dziwnie,
nadal tajemnicze dla mnie zachowania.
- Wszystko okej? - usłyszałem jej głos.
Bez
słowa przytaknąłem i przeniosłem wzrok na naszą 'ofiarę'.
Stał
zadowolony, szeroko uśmiechnięty, raz za razem poprawiając niesfornie opadającą
grzywkę. Kretyn - widziałem to już po wyrazie jego twarzy. Na pierwszy rzut oka
przypominał mi Eizo.
- Twój narzeczony ma brata bliźniaka? -
zakpiłem, czując jej wzrok na sobie. Zdumiła się. Najpierw spojrzała w ten sam
punkt co ja, by potem ponownie porazić mnie zielenią swych tęczówek.
- Być może. - mruknęła, przez chwilę stałem
jak słup soli wpatrując jak powolnym ruchem staje tuż przede mną. Była
zdecydowanie za blisko - nie przeszkadzało by mi to ...gdyby nie strój. - Idę
tam, a ty się patrz skoro twierdzisz, że trzeba mnie pilnować. Kiedy z nim
wyjdę idź za nami.
- Jesteś bardzo pewna siebie. - zadeklarowałem
z zadziornym uśmieszkiem.
- Słuchaj, jeśli to co mówił Sugeitsu to
prawda, wystarczy mi to. - kąciki jej ust uniosły się do góry, a jeden palec
skierował na biust. Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż pognała przed siebie. Na
sali nie było wielkiego szumu, większość gości opuściła go i udała się na
spacery by zaczerpnąć świeżego powietrza. Miałem idealną widoczność na Sakurę i
tego typka. Byłem nawet wystarczająco blisko by słyszeć ich słowa - swoją drogą
byłem ciekawy jak Haruno sobie to wszystko zaplanowała.
- Dobra. - szepnąłem do siebie i odświeżyłem
moje płuca. Cel nadal znajdował się przy stoliku nalewając sobie pączu, różowowłosa
podeszła do niego i od razu rzuciła mu zalotny i pełen wdzięku uśmieszek.
Zdęmbiałem.
Była
bezpośrednia. Położyła ręce na jego twarzy i szeptała coś, nie pozbywając się
ani grama seksapilu. Na moment zachciało mi się śmiać widząc tego mężczyzna patrzącego
ze zdezorientowaniem na jej dekolt, ale spoważniałam - jeśli ja tak wyglądałem,
stoczyłem się właśnie na samo dno. Mężczyzna nagle ze zdziwienia przeszedł w
dumie i teraz to on wyszeptał coś Sakurze na ucho, krew zaczęła się delikatnie
podgrzewać. Zrobiłem kilka kroków do przodu. Haruno nalała sobie pączu, a on
nie spuszczał z niej wzroku. Ciągle zagadywał, wypytywał się o wiek,
imię...zbliżyłem się jeszcze bardziej. Może i znajdowałem się już przy tym
samym stoliku, ale miałem to gdzieś. Musiałem słyszeć.
- Jestem Katay. - dziecinny nastoletni głos, i
twarz prawdziwego smarkacza - oto jak się prezentował. Nie dziwiłem się, że
kobietą podobał się wyłącznie jego status w Sunie. Syn Kage, to naprawdę ważna
osoba.
- Sakura. - odpowiedziała obracając się w jego
strona. - Miło mi cię poznać.
- Co taka piękna kobieta jak ty, robi sama w
takim miejscu?
Nie
mogłem się powstrzymać i mocno walnąłem się w czoło, robiąc przy tym pełną
politowania minę. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni, tyle, że Sakura po czasie
przeszła na bardziej mordercze tereny. Podarowałem jej spojrzenie mówiące 'Kto
w ogóle używa tak idiotycznych tekstów?' i wróciłem do skupiania się na bieli
...tego obrusu.
- Miałam nadzieje, że to tutaj znajdę jakiegoś
towarzysza. - usłyszałem jej przepełniony słodyczą głos i odruchowo skrzywiłem
się. Bowiem to właśnie tym tonem zwracała się do mnie za czasów drużyny
siódmej. Wtedy byłem pełny irytacji, teraz odrobinę mi tego brakowało...po
części zazdrościłem Katay'owi. I nadal nie rozumiałem dlaczego obraz obok mnie
napała mnie taką złością. Wzdrygnąłem się, bo fioletowowłosy właśnie objął
Haruno jedną rękę, z niewiadomych przyczyn czułem się w tym momencie tak, jak
podczas oglądania Sakury i Eizo. Skarciłem się w swoich myślach, ale nadal nie
byłem spokojny. Chciałem coś zrobić, nie podobało mi się jak on bezkarnie ją
dotykał, nie wiedząc o tym, że jest ze mną. Westchnąłem - dlaczego mój umysł
znowu musi szaleć? Dlaczego chociaż raz nie może w spokoju przeżyć
jakiejkolwiek sprawy związanej z Sakurą?
- Znalazłaś towarzysza. - powiedział,
prezentując swoje uzęmbienie. - I to nie byle jakiego.
- Widzę. - odpowiedziała z czułością.
- Jestem synem Kage...
- Naprawdę? - przerwała mu. Dla mnie jej
oszołomienie było sztuczne, jednak on nie zwracał uwagi na takie szczegóły -
chyba było dla niego wszystko jedno, gdy mógł bez żadnych konsekwencji patrzeć
na jej dekolt. Nie wiedział jednak, że ten dzień jest jego ostatnim. Może
zaprowadzę go do Natsuo by oboje mogli się pożegnać, pomyślałem z ironią.
- Jesteś szczęściarą. - ciągnął dalej swój
monolog. - Bardzo piękną szczęściarą.
- Piękną?
Zaczęła.
Wyciągnąłem wnioski patrząc na jej mimikę, na jej spokojny, a zarazem zadziorny
głos, okazujący pełną chęć na kontynuowanie tego 'podrywu'.
Katay
przytaknął.
- W takim razie ta piękna dziewczyna, chce iść
z tobą na spacer! - pisnęła uradowana, chwytając go za rękę. Mężczyzna zdziwił
się jej nadpobudliwą reakcją. Ale kiedy jego móżdżek, wielkością przypominający
Eizo - przetrawił wypowiedziane przez ją słowa, radości na jego twarzy nie było
granic. Uśmiechnął się szeroko. Spojrzał w jej oczy, następnie na biust i mocno
odwzajemnił uścisk ręki.
- Jak sobie życzysz. - powiedział lakonicznie.
I szczęśliwy zaczął zwracać sie w stronę drzwi by chwilę później zniknąć pośród
tłumu. Udało by mu się, gdyby nie pewna przeszkoda, która stanęła mu na drodze.
Ta przeszkoda różniła się od innych - nie była bowiem spodziewania, ani też do
końca pewna, ale jednak zdecydowała się sprawić Katay'owi pewną trudność
życiową. Drżąca ręka usadowiła się na jego nadgarstku, jednocześnie mocno go
ściskając. Doprowadziła również do tego aby ręce jego i różowowłosej kobiety
stojącej obok przestały się splatać. Cholera. Byłoby idealnie. Podziękował bym
nawet sprawcy tego zamieszania i pogratulował spostrzegawczości, otóż zapewne
Katay nie zdawał mu się odpowiednią osobą, toteż nie zaufał mu. Była jednak
rzecz, która cholernie mnie zmyliła i sprawiła, że nie mogłem w pełni cieszyć
się z potoku spraw. Ta ręka ...należała do mnie.
- S..Sasuke. - wydukała zszokowana, patrząc na
mnie jak na przybysza z zaświatów.
- Co jest? - spytał fioletowowłosy patrząc na
mnie. - Masz jakiś problem koleś, puszczaj mnie!
- Odsuń się. - warknąłem.
- Co?
- Powiedziałem odsuń się.
Moje
spojrzenie chyba wywołało u niego przerażenie, gdyż automatycznie odsunął się
od zielonookiej, patrząc na nią zaskoczony.
- Mówiłaś, że jesteś sama. - wypalił nadal
zdezorientowany.
- Sasuke, co ty robisz!? - zielonymi
tęczówkami lustrowała nas na przemian, chcąc doszukać się u jednego odpowiedzi.
Nie patrzyłem w jej oczy, wzruszyłem tylko ramionami i gestem ręki wskazałem
Katay'owi wyjście. Rzucił mi wściekłe spojrzenie i ostatni raz spojrzał na
biust Sakury, by chwilę później zniknąć wśród ludzi. Spoważniałem. Robiąc tak
żałosny i niczemu nie sprzyjający czyn, liczyłem się również z konsekwencjami.
W tym przypadku były to pytania Sakury. Wziąłem głęboki wdech i popatrzyłem na
nią. Nadal zmagała się z oszołomieniem i rozgarnięciem. Odprowadzając nasz były
cel wzrokiem.
- Co to ma znaczyć? - wydusiła w końcu,
drżącym głosem.
- Nic. - odpowiedziałem.
Sakura
o dziwo zamiast podjąć dalszą walkę ku wyciągnięciu ze mnie informacji,
westchnęła ciężko, katując spojrzeniem miejsce, gdzie przed chwilą stał Katay.
- Nawet nie wiemy dokąd poszedł. Co teraz?
- Nie wiem. - przyznałem szczerze. Tak jak
mówiłem, ten czyn był niczemu nie sprzyjający - jedynie spokój mojej duszy,
która zaczęła się nagle bulwersować.
Jak
na zawołanie po sali rozniósł się dźwięk kojącej melodii [KLIK - ah. Pisałam to
przy tej piosence, jeśli chcecie możecie ją sobie włączyć, lepszy efekt xD -
dop. autorki] o, której zapewne mówiła Sakura. Jej wyraz twarzy wyraźnie
zdradzał myśl 'Miałam to tańczyć z nim'. Zawaliłem. Tak, lecz zwyczajnie nie
mogłem wytrzymać tego widoku. Zacisnąłem pięści.
- Jest na tej sali. - usłyszałem nagle jej
zaskoczony głos.
- Co?
- Patrz. - wskazała palcem na grupkę kobiet po
środku, której stała fioletowowłosa czupryna z dumnym uśmieszkiem. Prychnąłem
na ten widok.
- Załatwię go. - zapewniłem.
- Jak?
- Wymyśle coś. Potrzebuję tylko kilka minut.
Przytaknęła.
W pewnym sensie widziałem, że jest zadowolona. Nie musiała się upokarzać i
dalej przymilać temu dzieciakowi, chociaż jednocześnie była rozczarowana i
najwyraźniej straciła już wiarę w powodzenie.
- Zatańczmy. - powiedziałem nagle. Haruno
ponownie obrzuciła mnie spojrzeniem wyrażającym szok i roztargnienie.
Zlekceważyłem to. Takie słowa wyrwały się z mojego umysłu mimo prób kontroli,
ale skoro tak pragnęło coś wewnątrz mnie, nie zamierzałem się temu sprzeciwiać.
Jak już wspominałem - jest to przeciwnikiem nie do pokonania
- Patrz. - tym razem to ja zaprezentowałem jej
sceny rozgrywające się za nią. Tańczące pary, kobiety stojące z boku czekające
na zaproszenie, jak również mężczyzn przełykających ślinkę i zbierających
odwagę na tak ważny krok. Żałosne.
- Ah tak. - mruknęła. - Nie możemy się
wyróżniać. - pociągnęła mnie za rękę na środek sali, gdzie szczęśliwie
tańcowało już kilkanaście par. Patrzyłem na rytmiczne kroki jakie stawiają i
straciłem odrobinę pewności.
- Też nie umiem tańczyć. - powiedziała nagle z
szerokim uśmiechem. - Będziemy się wyróżniać więc tym aspektem.
Parsknąłem
śmiechem na te słowa, ale gdy do mego umysłu doszedł obraz nieogarniętych
gapiów śmiejących się z kroków godnych łamagi - spoważniałem.
Sakura
niepewnie objęła mnie rękoma wokół szyi, a ja usadowiłem dłonie na jej tali.
Przez jej wstyd, również poczułem jak robię się czerwony, ale szybko zamknąłem
oczy by skupić się na melodii, swoją drogą była naprawdę przyjemna.
Dalej
zupełnie nie kontrolowałem moich zachowań. Czułem jak bujam się rytmicznie, a
wykonując tak kojące ruchy przy dźwięku muzyki było do zniesienia. Uznałem to
nawet za jedną z przyjemniejszych rzeczy. Ale i tak w końcu nie wytrzymałem.
Otworzyłem jedno oko by sprawdzić czy Haruno przypadkiem nie naśmiewa się z
mojego skupienia. O dziwo jej oczy również był zamknięte, a na twarzy widniał
delikatny uśmiech.
- Przy czymś takim zapewne dobrze się myśli. -
szepnęła, a jej zielone tęczówki nadal były okryte. Tak. Dobrze się myśli.
Szkoda tylko, że nie o tym co trzeba. Otóż zamiast wymyślać plan na
zamordowania Katay'a, ja myślałem o tym jak piękny obraz stoi przede mną. Jak
promiennie się prezentuje i ile pozytywizmu we mnie wkłada. Haruno otworzyła
oczy i nic nie mówiąc zaczęła się we mnie wpatrywać z lekkim zdziwieniem. Eh.
Chodź by odciągali mnie siłą ja i tak robił bym wszystko by trwać w tej chwili
dłuższy moment. To wszystko przez ten magiczny pył, który ona trzyma w rękawie.
- Chyba nie idzie nam najgorzej. - odezwała
się znowu. Zaskoczyła mnie, ponieważ raz jeszcze dosłyszałem się jej głosie
odrobiny z 'dawnej' Sakury. Raziła mnie promiennym uśmiechem, a jednocześnie
skupieniem jakim darowała moje tęczówki.
- Chyba nie. - odparłem lakonicznie.
Kto
by pomyślał, że za kilka lat będę tańczyć z nią na festynie...
- Sasuke? - zaczęła.
- Tak?
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi z nim iść?
Jednak
się nie poddała, pomyślałem. Odruchowo wzmocniłem swój uścisk. Z czystej
ciekawości przejechałem ręką po jej tali, i poczułem jak ciarki atakują jej
skórę.
- Nie podobał mi się. - odpowiedziałem
szczerze. Zobaczyłem na jej twarzy rozczarowanie, zobaczyłem jak spuszcza głowę
doszukując się odpowiedzi w czubkach swoich butów. Westchnąłem. - Bałem się, że
plan nie pójdzie po naszej myśli.
- To znaczy? - spytała zaskoczona słowami
jakie dodałem. Nasze spojrzenia spotkały się.
- Zaprowadzi cię gdzie indziej, a ty ...
- Przecież pójdziesz za nami, więc w razie
czego byś go zaatakował. - zauważyła tym samym dołując mnie jeszcze bardziej.
Co mogłem powiedzieć? 'Hej, byłem po prostu zazdrosny o tego dzieciaka i nie
mogłem znieść was razem?', zaklnąłem w myślach ironizując to zdanie. I nagle to
do mnie doszło...
Byłem
zazdrosny. Więc...to co mnie naszło, to nic innego jak zwykła zazdrość?
Przeraziłem się. Nigdy wcześniej nie odczuwałem czegoś takiego. Tak właściwie,
nawet nie znałem tego uczucia.
- Odpowiesz mi? - Sakura zaczęła się
niecierpliwić.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę. - raz jeszcze wyraziłem się
zgodnie z prawdą, co pozwoliło mi na pozbycie się wszelkich wyrzutów sumienia.
Popadłem
w skupienie - ponownie. Nic nie poradziłem na to, że uwielbiałem wpatrywać się
w tą zieleń. Była to sprawka tych nowych uczuć z, którymi ja nie chciałem
zaczynać wojny. Skapitulowałem więc. Na starcie odrobinę dążyłem do wygranej,
ale zrozumiałem już, że nie mam żadnych szans. Sakura zwyczajnie zawładnęła
moim umysłem.
Muzyka
grała. Ja tańczyłem, Sakura również, goście wokół nas też się zaliczali, ale
nagle w sercu poczułem pewien niepokój. Wzdrygnąłem się, a ciarki przeszły mnie
po plecach, gdyż do mych uszu ni stąd ni zowąd doszło ...tykanie.
- Co jest? - szepnąłem sam do siebie
nasłuchując dokładnie.
Zerknąłem
na Haruno - pogrążona była w tańcu, zupełnie nie odbierając bodźców
wewnętrznych. Zirytował mnie fakt, iż coś musiało przerwać mi ten spokój i
jedną z przyjemniejszych chwil. Ten taniec bowiem zaspokoił to co narodziło się
we mnie oglądając Sakure i Katay'a.
Powolnym
ruchem zacząłem kierować naszą dwójkę w stroną skąd mogło pochodzić źródło
dźwięku. Nie. To nie był zegar. One nie są schowane w tajemniczych miejscach,
tym bardziej, że dźwięk wydobywał się spod ..stołu? Na szczęście muzyka trochę
ucichła rozpoczynając w piosence moment kulminacyjny, Te kilknaście sekund
pozwoliło mi dokładnie zlustrować dany przedmiot. Nie. To nie było pod stołem,
uznałem po czasie. Delikatnie zajrzałem, by ocenić przestrzeń znajdując się za
meblem.
- Sasuke, wszystko dobrze? - zapytała Sakura,
wyczuwając mój niepokój.
Jej
głos słyszałem jak ściszające się echa. Liczyła się dla mnie ta sekunda w,
której to w końcu odkryłem tajemnice , która pochłonęła mnie przez najbliższe
kilka minut.
- Kurwa! - wrzasnąłem, nie dowierzając własnym
oczom. Kilku gości spojrzało na mnie pełnym oburzenia wzrokiem. Nie obchodziło
mnie to. W głowie rodziło mi się milion pytań dotyczących powodów dla, których
ten przedmiot tu jest. - Musimy uciekać! - wrzasnąłem i nie wiele myśląc
wziąłem Sakury na ręce. Zdeterminowany, ale również ogarnięty paniką zacząłem
kierować się w stronę wyjścia.
***
Dopiero
po kilku sekundach doszło do mnie, że Uchiha bezczelnie przerzucił mnie przez
ramię, zabierając się do ucieczki. Chciałam się szamotać, robić wszystko aby
ponownie mnie puścił i wyjaśnił swoje zachowanie, ale wtedy to poczułam...
Nierówne
bicia jego serca, klatka piersiowa, która z niesamowitą prędkością unosiła się
w górę i w dół.
- Co ty robisz!? - wykrzyknęłam ostatecznie,
cała przerażona. Uchiha przepychał się przez ludzi, a oni z oburzeniem
komentowali jego pozbawione kultury zachowanie. Lustrowałam dokładnie obraz
przed mną, który powoli zanikał lub rozmazywał się przez szybki bieg Sasuke.
Muzyka nadal dudniła w moich uszach, ta sama piosenka, która z niewiadomych
przyczyn stała się moją ulubioną. Nawet gdy wydostaliśmy się na zewnątrz budynku,
było ją słychać, jak echem roznosiły się po całej wiosce, razem z śmiechami,
okrzykami radości i innymi znakami symbolizującymi dobrą zabawę - szkoda, że w
tej chwili ja nie mogłam się do tego zaliczać. Uchiha nadal biegł przed siebie,
doszło do mnie gdzie się kieruje - Karin, Juugo, Sugeitsu i Eizo - cała czwórka
zapewne stała tam czekając na mnie i Katay'a, a nie na spanikowanego Sasuke.
- Powiesz mi w końcu, dlaczego.... - nie dane
było mi dokończyć. Przerwał mi bowiem olbrzymi huk. Podskoczyłam przestraszona,
nie znając jego źródła. Odruchowo na chwilę zamknęłam oczy i zatkałam uszy
ręką. A kiedy ja otworzyłam ...zamarłam.
Budynek
...budynek, w którym niedawno ja i Sasuke złączyliśmy się w cudownym tańcu
...wybuchnął. Słyszałam krzyki spanikowanych ludzi, widziałam żarzące się
płomienie, które oświetliły całą wioskę bardziej niż tandetnę lampki. Moje
tęczówki maksymalnie się zwężyły, nie dochodził do mnie fakt, że prawdopodobnie
każdy kto znajdował się w środku...nie żyje. Ale jak to? Dlaczego to do cholery
wybuchło!? Dlaczego Sasuke ucieka!? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem. Radosne
śmiechy, zamieniły się w przerażenie i krzyk bólu. Widziałam mamy uciekające ze
swoimi synami za rękę. Widziałam gapiów, którzy zainteresowani biegli w stronę
skąd nadszedł wybuch. Widziałam również tych, którzy tak jak my kierowali się
do gęstwin by osłonić się przed światłem. Iskierki ognia rozświetlały
przepełnione strachem twarze. Ale teraz, to nie był zwyczajny ogień jaki
zazwyczaj paliłam z Taką podczas postojów. W jaki zazwyczaj wpatrywałam się
myśląc o tym jak bardzo Sasuke się zmienił i jak tęsknie za Konohą ...
- Nie ... - szepnęłam. - Nie, nie!
Tym
razem zaczęłam się szamotać, chcąc jak najszybciej udać się w stronę
poszkodowanych i udzielić im pomocy. Ku niebu wzniosło się kilka kawałków
budynku, dojrzałam się nawet obrusu tańczącego z wiatrem. Siła wybuchu
sprawiła, że Uchiha jeszcze bardziej przyśpieszył ledwo utrzymując równowagę.
To
...niemożliwe. Starałam się z całych sił, nie dopuścić do mózgu tej informacji.
Przecież, tam było tyle osób, przecież ...
To
wybuchło. Wybuchło z niewiadomych przyczyn, a ja co chwila odgarniając włosy
nie spuszczałam przerażonych oczu z obrazu znajdującego się przede mną.
- Puść mnie! - krzyknęłam ostatkiem sił, i nim
się spostrzegłam Sasuke w końcu się zatrzymał, a jego oddech począł powoli
wracać do normy.
Niestety,
o swoim nie mogłam tego powiedzieć...
super
OdpowiedzUsuńAh ta zazdrość.. xd Co ona robi z ludźmi. Chyba zepsuła cały plan Taki.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż.. ciekawe czy rzeczywiście Sakura wyglądała tak nieziemsko. Zastanawiam się dlaczego ona się wszystkim podoba.. też bym tak chciała, no. ;<
Hm.. wolny taniec w ramionach Uchihy :3
Nagle budynek wybuchł.. :O Ciekawe czy ma z tym coś wspólnego Madara, albo ten fioletowo włosy chłopak. Trochę to podejrzane. I dziwne... Tak, to dość dziwne.
No ale Sasek jest spostrzegawczy i opiekuńczy, także uratował swoich ludzi.
To musiał być przykry widok, oglądać śmierć tylu osób. Nie dziwię się Sakurze, że chciała im pomóc. Sama też bym pewnie próbowała, ale chyba nie umiałabym zachować spokoju, tak jak Haruno.
Coś złego się za tym wszystkim kryje.