środa, 31 października 2012

Rozdział 29



Tego dnia pogoda spisywała się bardzo dobrze. Słonko grzało, nie kiedy aż za bardzo rażąc nas swymi promieniami. Mimo, że zbliżała się jesień, patrząc na obraz natury z dzisiejszego dnia, nic na to nie wskazywało. Uśmiechnęłam się. Zaraz czeka mnie powrót do wspomnień, czeka mnie prawdopodobnie gorzkie cierpienie związane z Suną, jestem pewna, że to, iż nie spotkam tam żadnego ze swoich przyjaciół nie jest wykluczone. Mogę zobaczyć Kibę, albo Shikamaru, może to być nawet Lee z szeroko otwartymi i pełnymi radości oczami - zniosę, ale jeśli ujrzę tam Naruto i połączę tą sytuację w swoje nadpobudliwe reakcję, nie będę w tym momencie patrzyła na to gdzie znajduję się Uchiha, tylko od razu na niego rzucę ze łzami w oczach. Tak. To właśnie scenariusz, który przewiduje, scenariusz pełen grozy ...doprawdy. Tak czy inaczej musiałam go uniknąć i przysięgłam sobie, że dołożę do tego wszelkich starań. Wzięłam głęboki oddech i przykryłam podarowaną od Madary sukienkę płaszczem. Byłam szczęśliwa, że dorzucił ten kawałek materiału jednocześnie ratując mnie od dziwacznych spojrzeń organizacji. Mój strój był ...zbyt wyzywający, ale akceptowałam to. Z tym w końcu wiązała się moja rola.
 - Ruszamy. - przed drzwiami stał dumny Eizo. Tak. Idzie z nami. Rozkaz Madary z ostatniej chwili. Nadal nie rozumiałam z jakiej racji Sasuke spełnia każdą jego zachciankę, ale byłam pewna, że wkrótce do tego dojdę. Uchiha kombinuję i to dosyć sporo.
Oczywiście Eizo nie wie o roli jaką będę grała na festynie, ba! On w ogóle nie jest świadom tego, że pod peleryną noszę obcisłą, eksponującą wszystkie me atuty suknię, ale jak by to powiedział Sugeitsu: "Będzie dobrze".
Eizo chwycił mnie za rękę i wyprowadził z kryjówki, gdzie czekała na nas reszta organizacji, Sasuke również. Było mi głupio patrząc na jego ramię, które było obandażowane. Rana została uleczona, jednak ślady krwi nie zniknęły - musiałam je jakoś zakamuflować, oczywiście nie obyło się bez obecności Karin, co zniosłam w milczeniu.
 - Możemy iść. - obwieścił wszystkim Uchiha.
 - Cóż za nowina. - Sugeitsu zrobił ironiczną minę i ruszył przodem. On, tak jak i Sasuke nie byli zadowoleni z nagłego obrotu sprawy - mówi się trudno. Dzisiaj nie mam zamiaru tracić dobrego nastroju, zwłaszcza po tak okropnej akcji z czarnowłosym.
Uśmiechnęłam się do mojego narzeczonego, dziękując mu w ten sposób za ten tydzień spokoju i w tajemnicy prosząc o kolejny taki...

***
Tak jak się spodziewałem, podróż przebiegała w ciszy. Nic dziwnego. Chyba każdy obecny mógł bez ogródek stwierdzić, że wycieczka bez szanownej drugiej połówki Sakury była o wiele przyjemniejsza. Przynajmniej Haruno coś mówiła, teraz wpatrzona była przed siebie i skupiała się na jakimś punkcie. Kilka sekund zastanawiałem się czemu Eizo obrzuca mnie tak morderczym wzrokiem, zdęmbiałem bo doszło do mnie, że to przypatrywanie się Sakurze trwało dłużej niż w moich myślach. Szybko odwróciłem wzrok i skupiłem się na podróży. Na moje szczęście wioska piasku nie znajdowała się daleko, pozostało mi tylko przetrwać najważniejszy punkt planu - wielki podryw Sakury Haruno, jak potocznie określił to Sugeitsu.
Planowałem dopytać się jej o zestaw zdarzeń jai narodził się w jej głowie, o to jak mają konkretnie wyglądać te zaloty. Ale nie mogę, bo ten kretyn tu jest! Jednak skoro nauczyłem się go znosić, przetrwam również to kilka minut podrywu.
Do Wioski Piasku dotarliśmy około godziny dwudziestej. Słońce dawno już zaszło, a  wszystko wokoło ogarnęła ciemność. Ciepło również ustąpiło swojego miejsca, toteż każdy z nas zmuszony był założyć zapasowe płaszcze. Westchnąłem. Ludzi było co nie miara. Na mój znak każdy członek Taki ukrył swoją twarz w kapturze, a dziewczyny dodatkowo musiały upiąć włosy. Przyglądałem się z zaciekawieniem jak wykonuje to Sakura. Niby taka prosta i podstawowa czynność dla kobiet, lecz ja jestem pewny, że nigdy nie będę zdolny zawiązać włosów w najprostrzy kok. Różowowłosa zrobiła to w kilka sekund i pomimo, że było to na szybko, wyglądała cudownie.
Od kiedy ja używam takich słów, skarciłem się w  myślach i razem z resztą skryliśmy się w głębi lasu by dokładnie obgadać najważniejsze sprawy.
 - Czy po tym wszystkim będziemy mogli wziąć udział w festynie? - zapytał Eizo z gardzącą miną. Denerwował mnie. Czułem się tak jakby robił nam wszystkim łaskę swoją obecnością. Zignorowałem więc jego wypowiedź nie chcąc się bardziej denerwować i nabrałem do płuc powietrza dzięki, któremu skupię się na zadaniu.
 - Plan jest prosty. - zacząłem, odchrząkając cicho. Członkowie Taki zebrali się w kółku jak małe dzieci słuchające najnowszych plotek rodem z piaskownicy. Widok był żałosny, ale nie było czasu na zwracanie uwagi. - Karin, Sugeitsu, Juugo i Eizo - wy zostajecie tutaj. Zaraz za tymi krzakami znajduję się budynek. - przerwałem by wskazać palcem jego dach, który widać było spoza koron drzew. - Tam znajduję się nasz cel, są tam wszystkie ważne osobistości i bądźmy pełni nadziei, że nie zastaniemy tam nikogo, kto były w stanie rozpoznać mnie i Sakure.
Sugeitsu skrzyżował ręce na piersiach.
 - Dlaczego niby ty idziesz z Sakurą, a my...
 - Kurwa, wyrażałem się jasno, że nie chcę słyszeć żadnych pretensji. Ktoś musi przecież pilnować Sakurę!
 - Jeśli mogę. - wtrącił blond włosy. - Uważam, że powinien to robić ktoś z nas, jak sam powiedziałeś jesteś znanym zdrajcą i mordercą, nasze twarze nie kojarzy praktycznie nic.
 - A ja uważam, że powinieneś się zamknąć. - warknąłem powstrzymując się ostatkami przed urwaniem mu głowy. - To ja ustalam zasady, a ty nie masz nic do gadania.
 - Jeśli tak zależy ci na porażce..
Tego było za wiele.
 - Ty kretynie! - rzuciłem się na niego z pięściami. Gdy moja ręka znajdowała się już milimetr od jego nosa powstrzymali mnie Juugo i Sugeitsu chwytając za oba ramiona. Sakura odskoczyła zdziwiona do tyłu.
 - Sasuke uspokój się. - pisnęła. - Nie czas teraz na to, musimy się spieszyć póki nie zbierze się więcej ludzi.
 - W takim razie powiedz swojemu kochasiowi aby z łaski się zamknął, inaczej przysięgam, że nie dożyje końca festynu.
Różowowłosa spojrzała na mnie z wyrzutem. Dochodziło do mnie to co powiedziałem, ale o żałowaniu nawet nie było mowy. Blondyn obrzucił mnie morderczym wzrokiem, zapewne, gdyby potrafiło one zabijać, w tym momencie właśnie bym się przed tym bronił, a następnie starał się odwrócić role. Do końca życia będę żałował dnia w, którym zgodziłem się na to aby szedł z nami do kryjówki, zamiast zabić go na miejscu, a wszystko za sprawą...
Odruchowo zerknąłem na Sakure, która w skupieniu poprawiała swoje włosy, jedną ręką klepiąc Eizo po ramieniu. Nie była to szczęśliwa para, i nie stwierdzałem tego, ponieważ nie darze sympatią jednej połowy, zwyczajnie...nie widziałem nawet odrobiny szczęścia w oczach Sakury. Fakt, że oboje są porwani nic nie zmienia. Do teraz zastanawiam się dlaczego zielonooka nie ucieszyła się na pozwolenie o dzieleniu z nim pokoju.
 - Więc po co mamy tu zostać? - rozmowę pobudził nagle płowo włosy zarażając wszystkim spokojną aurą. Na mnie podziałało. Zamknąłem oczy i prosiłem los o dodatkowy zapas opanowania na zbliżające się wydarzenia.
 - Teraz zadanie należy do ciebie, Sakura. - nie chciałem, ale sytuacja wymagała zawarcia kontaktu wzrokowego. Na jej twarzy nadal pozostawione były ślady grymasu spowodowanego mym wyskokiem. - To właśnie do tego miejsca sprowadzisz faceta, kiedy to zrobisz resztą zajmą się Juugo i Sugeitsu.
 - Zabiją go? - wtrąciła znienacka podenerwowana. Przytaknąłem. Haruno od razu zarzuciła swoje zielone tęczówki na towarzyszy. - Wiesz co, Sugeitsu?
 - Tak?
 - Jakoś nie umiem sobie ciebie wyobrazić, jak kogoś zabijasz...
Biało włosy zdziwił się i na kilka sekund zastygł w bezruchu szukając w głowie jakiś słów. Ostatecznie uśmiechnął się niewinnie.
 - Pozory mylą. - wypalił. Po minie Haruno wywnioskowałem, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
 - Tak. Masz racje.
 - Spokojnie. - dodał kładąc rękę na jej ramieniu. - Zabijam tylko wtedy kiedy to konieczne.
 - A teraz to jest konieczne?
 - Teoretycznie tak.
 - Teoretycznie ... - szepnęła i spuściła głowę. Ciarki przeszły mnie po plecach, teraźniejsza rozmowa była kopią dzisiejszej z różowowłosa, kiedy to tłumaczyłem jej kim naprawdę jest syn Hokage.
Jeszcze dzisiaj przytulała się do mnie z płaczem, trzy godziny później katuje mnie złowieszczym spojrzeniem.
 - Chodźmy. - wtrąciłem widząc, że atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa. - Chcę to mieć jak najszybciej za sobą.
 - To na pewno nie potrwa długo. - jęknął biało włosy. - Ten syn Kage to podobno niezły kobieciarz. Każda leci na niego bo jego ojciec jest u władzy, a on myśli, że ma wzięcie bo jest nieziemsko piękny.
 - Naprawdę? - zapytała Karin. - Czyli pójdzie szybko?
 - Dobra! - warknęła Sakura zaciskając pięść, jej ręce niebezpiecznie szybko powędrowały w stronę zapięcia od płaszcza. - Chcę mieć to już za sobą. - dodała i pociągnęła mnie za nadgarstek w kierunku wielkiego wystrojonego budynku.
 - Co ona ma zrobić temu facetowi? - dosłyszałem się jeszcze ostatniego pytania Eizo, który jako jedyny nie był w nic wtajemniczony. Idiota. Jego inteligencja, czujność są na niezwykle niskim poziomie. Pamiętam dokładnie dzień w, którym spotkałem go w lesie podczas poszukiwań Sakury. Opowiedział mi niemal całe swoje życia, podając przy tym wioskę z, której pochodzi. Żaden zdrowy na umyśle ninja, nie zdradzał by takich informacji obcemu - tylko, że on nie jest ninją. Jest kompletnym kretynem.
Gdy wyszliśmy z gęstwin zieleni oślepił nas blask świateł, różnego rodzaju lampek i innych duperelek służących do ozdoby budynków i lamp. Westchnąłem. Może i tłum jaki przechadzał się uliczkami Suny działał tym razem na naszą korzyść, ja i tak nienawidziłem i do końca życia będę nienawidzić sytuacja w, których wokół mnie jest więcej niż pięcioro osób. Sakura, wręcz przeciwnie - jej twarz rozpromieniła się obserwując pojedyńcze grupki nastolatków i całujące się w oddali pary. Każdy był elegancko ubrany. Kobiety nosiły kimona i suknie, a mężczyźni odziany byli w garnitury, przynajmniej nie czułem się osamotniony.
 - Chodźmy. - powiedziała po kolei odpinając guziki płaszcza. Zacisnąłem oczy, widziałem sukienkę jaką podarował Sakurze Madara, i z niecierpliwością czekam, a jednocześnie obawiam się momentu, gdy ujrzę szatę na jej ciele. Płaszcz upadł bezszelestnie na ziemie, zajęło mu to trochę czasu biorąc pod uwagę wiejący wiatr, który również roznosił liście po całej przestrzeni.
 - Idziemy więc. - burknąłem patrząc w bok, jednocześnie zakrywając moją twarz kapturem. Chwyciłem Sakurę za rękę. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że dziwnie się na mnie patrzy, ale nie mogłem postąpić inaczej. Odchrząknąłem głośno tak jakby ten jeden gest był w stanie oczyścić cały mój umysł. - W razie czego, jesteś moją żona.
 - Chciałbyś. - prychnęła.
 - Powiedziałem w razie czego! Nie chcę mieć potem problemów z władzami Suny.
 - A mogę być twoją siostrą?
Zdziwiło mnie jej pytanie.
 - Siostry nie trzyma się za rękę, a tym bardziej nie zaprasza na takie przyjęcia.
 - Właśnie o to chodzi. - powiedziała złośliwie. - Rodzeństwo zazwyczaj nie pała do siebie sympatią, więc spędzimy to przyjęcie oddzielnie.
 - Chyba oszalałaś? - zaśmiałem się ironicznie, i w tym momencie zwróciłem ku niej - zupełnie zapominając o jednym, niezwykle ważnym aspekcie.
Wzdrygnąłem się. Gdyby nie te cholerne lampy, ciemność była by mym sprzymierzeńcem. W tej sytuacji czerwień moich policzek wręcz raziła rozmówczynie. Sakura obserwowała mnie bacznie, lekko zdezorientowana. Ale gdy kąciki jej ust uniosły się do góry, byłem już pewien, że zdaję sobie sprawę z rzeczy jaka zawładnęła moim umysłem.
 - Uchiha... - szepnęła, udając kusicielkę. Wypięła klatkę piersiową przed siebie powodując, że dekolt prezentował się jeszcze lepiej. Przełknąłem ślinkę i z naburmuszoną miną zwróciłem się w innym kierunku.
Obcisła niebieska suknia, z wysokim wcięciem na nogach i z dekoltem w kształcie trójkątu sięgający do pępka...oto te cechy od, których mimo wszelkich starań nie mogłem oderwać wzroku. A fakt, że ona to wykorzysta tylko osłabiał moją determinację.
 - Nic wyjątkowego. - wypaliłem i skrzyżowałem ręce na piersiach. Sakura zaśmiała się głośno.
 - Od niczego wyjątkowego policzki nie robią się czerwone.
 - Jest mi ciepło.
 - Jasne, jasne. - mruknęła. - Mógłbyś przynajmniej nie kłamać, tylko prosto w oczy powiedzieć mi, że podobam ci się w tym stroju.
Gdybym pił teraz jakiś napój z pewnością bym się nim zakrztusił, a różowowłosa miała by za zadania mój ratunek, ale w tym przypadku mój organizm wykorzystał do ataku ślinę, która niespodziewanie wepchnęła mi się do gardła.
 - Mamy mało czasu. - przypomniałem zmieniając temat. Haruno ostatni raz rzuciła mi pełne triumfu spojrzenie i puściła moją rękę by chwilę później powolnym i kuszącym krokiem udać się w stronę budynku. - Robisz to specjalnie! - warknąłem na nią i po kilku sekundach poszedłem w jej ślady, nie chciałem aby zagubiła się wśród tłumu.

 - To tu? - zapytała wskazując na niewielką chatę przed nami. Drzwi do niej były szeroko otwarte tak aby każdy mógł swobodnie poruszać się w budynku jak i po pobliskich uliczkach. Wszystko było by idealne gdyby nie jeden fakt - ci ludzie to wcale nie są żadne ważne osobistości.
 - Wiem. - mruknąłem widząc, że Sakura otwiera już buzie by zaprezentować swoje spostrzeżenie.
 - Może pomyliliśmy budynki?
 - To niemożliwe.
 - Nie jesteś idealny, mogło ci się zdażyć.
 - Popatrz. - tym razem to ja uniosłem rękę, by obiektem mojego zainteresowania stał się mężczyzna stojący przy elegancko nakrytym stole. Nie wysoki, fioletowo włosy, z niezwykle zniechęcającym wyrazem twarzy.
 - To jest syn Kage!? - wrzasnęła, chwytając się za głowę. - Przecież to jakiś dzieciak!
 - A czy ja powiedziałem ci, że on jest dorosły? - prychnąłem.
 - Powiedziałeś, że ma kontakty z Madarą, myślałam, że on nie zadaję się z byle kim.
 - To się myliłaś. - na myśl o mym trenerze, ciarki przeszły mnie po plecach. Wspomnienie Sakury automatycznie poinformowało mnie o celu jakim jest ukończenie tego zadania z sukcesem. Wierzyłem, że kiedy tak się stanie, Madara trochę odpuści i odizoluje od moich kontaktów z różowowłosą.
Haruno napełniła swoje płuca sporą dawką powietrza, a następnie zlustrowała bystrym okiem otoczenie dookoła.
 - Tak czy inaczej, widzę nas cel. Nie warto się teraz zastanawiać, dlaczego twój Madara nas oszukał.
 - Mój? - oburzyłem się.
 - Tak twój! W końcu cię trenuje. Nie mogę uwierzyć, że tak mu ufasz. Go chyba bawi robienie z ludzi idiotów. - warknęła zaciskając przy tym pięści. - Wejdźmy do środka.
Pociągnęła mnie za rękę, i chwilę później utonęliśmy w falach przeciskających się ludzi. Niektórzy byli pijani, niektórzy dobrze się bawili śmiejąc i opowiadając żałosne żarty, a inni skupiali się na swoich partnerkach tańcząc z nimi. Zielonooka skierowała się do tabliczki, gdzie wypisana była lista piosenek, które będą dzisiaj granę. Palcem wyszukiwała teraźniejszego utworu cicho przy tym mrucząc. Przyglądałem się jej z tyłu i starałem się nie wpaść do dziury w, której czekały mnie dziwne przemyślenia i zachwyt z powodu jej wyglądu. Znaleźli się oczywiście tacy mężczyźni, którzy bezustannie się za nią oglądali komentując cicho jej wygląd. Słysząc bezczelne komentarze, mój poziom zdenerwowania niebezpiecznie rósł.
Nie mam pojęcia dlaczego się tym irytowałem, a co najważniejsze - przejmowałem, ale wiedziałem, że z tym nie wygram. Nie, jeśli dotyczy to Sakury.
 - Jest! - pisnęła ucieszona znajdując upragniony tytuł. - Teraz leci ta piosenka ... - zwróciła się do mnie wskazując odpowiednią linijkę. - Kończy się, a zaraz po niej rozpocznie się ballada.
 - Ballada? - zdumiłem się na dźwięk tego słowa.
Sakura westchnęła.
 - Taniec wolny.
 - Ah tak. - zamyśliłem się. Od razu zaatakowały mnie sceny przedstawiające Sakure i tego typka tańczących razem. Nie podobało mi się to. Cały ten plan Madary nie zgrywał się z moim zdaniem! Niezauważalnie co chwila zaciskałem pięści, klnąc w myślach na swoje dziwnie, nadal tajemnicze dla mnie zachowania.
 - Wszystko okej? - usłyszałem jej głos.
Bez słowa przytaknąłem i przeniosłem wzrok na naszą 'ofiarę'.
Stał zadowolony, szeroko uśmiechnięty, raz za razem poprawiając niesfornie opadającą grzywkę. Kretyn - widziałem to już po wyrazie jego twarzy. Na pierwszy rzut oka przypominał mi Eizo.
 - Twój narzeczony ma brata bliźniaka? - zakpiłem, czując jej wzrok na sobie. Zdumiła się. Najpierw spojrzała w ten sam punkt co ja, by potem ponownie porazić mnie zielenią swych tęczówek.
 - Być może. - mruknęła, przez chwilę stałem jak słup soli wpatrując jak powolnym ruchem staje tuż przede mną. Była zdecydowanie za blisko - nie przeszkadzało by mi to ...gdyby nie strój. - Idę tam, a ty się patrz skoro twierdzisz, że trzeba mnie pilnować. Kiedy z nim wyjdę idź za nami.
 - Jesteś bardzo pewna siebie. - zadeklarowałem z zadziornym uśmieszkiem.
 - Słuchaj, jeśli to co mówił Sugeitsu to prawda, wystarczy mi to. - kąciki jej ust uniosły się do góry, a jeden palec skierował na biust. Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż pognała przed siebie. Na sali nie było wielkiego szumu, większość gości opuściła go i udała się na spacery by zaczerpnąć świeżego powietrza. Miałem idealną widoczność na Sakurę i tego typka. Byłem nawet wystarczająco blisko by słyszeć ich słowa - swoją drogą byłem ciekawy jak Haruno sobie to wszystko zaplanowała.
 - Dobra. - szepnąłem do siebie i odświeżyłem moje płuca. Cel nadal znajdował się przy stoliku nalewając sobie pączu, różowowłosa podeszła do niego i od razu rzuciła mu zalotny i pełen wdzięku uśmieszek. Zdęmbiałem.
Była bezpośrednia. Położyła ręce na jego twarzy i szeptała coś, nie pozbywając się ani grama seksapilu. Na moment zachciało mi się śmiać widząc tego mężczyzna patrzącego ze zdezorientowaniem na jej dekolt, ale spoważniałam - jeśli ja tak wyglądałem, stoczyłem się właśnie na samo dno. Mężczyzna nagle ze zdziwienia przeszedł w dumie i teraz to on wyszeptał coś Sakurze na ucho, krew zaczęła się delikatnie podgrzewać. Zrobiłem kilka kroków do przodu. Haruno nalała sobie pączu, a on nie spuszczał z niej wzroku. Ciągle zagadywał, wypytywał się o wiek, imię...zbliżyłem się jeszcze bardziej. Może i znajdowałem się już przy tym samym stoliku, ale miałem to gdzieś. Musiałem słyszeć.
 - Jestem Katay. - dziecinny nastoletni głos, i twarz prawdziwego smarkacza - oto jak się prezentował. Nie dziwiłem się, że kobietą podobał się wyłącznie jego status w Sunie. Syn Kage, to naprawdę ważna osoba.
 - Sakura. - odpowiedziała obracając się w jego strona. - Miło mi cię poznać.
 - Co taka piękna kobieta jak ty, robi sama w takim miejscu?
Nie mogłem się powstrzymać i mocno walnąłem się w czoło, robiąc przy tym pełną politowania minę. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni, tyle, że Sakura po czasie przeszła na bardziej mordercze tereny. Podarowałem jej spojrzenie mówiące 'Kto w ogóle używa tak idiotycznych tekstów?' i wróciłem do skupiania się na bieli ...tego obrusu.
 - Miałam nadzieje, że to tutaj znajdę jakiegoś towarzysza. - usłyszałem jej przepełniony słodyczą głos i odruchowo skrzywiłem się. Bowiem to właśnie tym tonem zwracała się do mnie za czasów drużyny siódmej. Wtedy byłem pełny irytacji, teraz odrobinę mi tego brakowało...po części zazdrościłem Katay'owi. I nadal nie rozumiałem dlaczego obraz obok mnie napała mnie taką złością. Wzdrygnąłem się, bo fioletowowłosy właśnie objął Haruno jedną rękę, z niewiadomych przyczyn czułem się w tym momencie tak, jak podczas oglądania Sakury i Eizo. Skarciłem się w swoich myślach, ale nadal nie byłem spokojny. Chciałem coś zrobić, nie podobało mi się jak on bezkarnie ją dotykał, nie wiedząc o tym, że jest ze mną. Westchnąłem - dlaczego mój umysł znowu musi szaleć? Dlaczego chociaż raz nie może w spokoju przeżyć jakiejkolwiek sprawy związanej z Sakurą?
 - Znalazłaś towarzysza. - powiedział, prezentując swoje uzęmbienie. - I to nie byle jakiego.
 - Widzę. - odpowiedziała z czułością.
 - Jestem synem Kage...
 - Naprawdę? - przerwała mu. Dla mnie jej oszołomienie było sztuczne, jednak on nie zwracał uwagi na takie szczegóły - chyba było dla niego wszystko jedno, gdy mógł bez żadnych konsekwencji patrzeć na jej dekolt. Nie wiedział jednak, że ten dzień jest jego ostatnim. Może zaprowadzę go do Natsuo by oboje mogli się pożegnać, pomyślałem z ironią.
 - Jesteś szczęściarą. - ciągnął dalej swój monolog. - Bardzo piękną szczęściarą.
 - Piękną?
Zaczęła. Wyciągnąłem wnioski patrząc na jej mimikę, na jej spokojny, a zarazem zadziorny głos, okazujący pełną chęć na kontynuowanie tego 'podrywu'.
Katay przytaknął.
 - W takim razie ta piękna dziewczyna, chce iść z tobą na spacer! - pisnęła uradowana, chwytając go za rękę. Mężczyzna zdziwił się jej nadpobudliwą reakcją. Ale kiedy jego móżdżek, wielkością przypominający Eizo - przetrawił wypowiedziane przez ją słowa, radości na jego twarzy nie było granic. Uśmiechnął się szeroko. Spojrzał w jej oczy, następnie na biust i mocno odwzajemnił uścisk ręki.
 - Jak sobie życzysz. - powiedział lakonicznie. I szczęśliwy zaczął zwracać sie w stronę drzwi by chwilę później zniknąć pośród tłumu. Udało by mu się, gdyby nie pewna przeszkoda, która stanęła mu na drodze. Ta przeszkoda różniła się od innych - nie była bowiem spodziewania, ani też do końca pewna, ale jednak zdecydowała się sprawić Katay'owi pewną trudność życiową. Drżąca ręka usadowiła się na jego nadgarstku, jednocześnie mocno go ściskając. Doprowadziła również do tego aby ręce jego i różowowłosej kobiety stojącej obok przestały się splatać. Cholera. Byłoby idealnie. Podziękował bym nawet sprawcy tego zamieszania i pogratulował spostrzegawczości, otóż zapewne Katay nie zdawał mu się odpowiednią osobą, toteż nie zaufał mu. Była jednak rzecz, która cholernie mnie zmyliła i sprawiła, że nie mogłem w pełni cieszyć się z potoku spraw. Ta ręka ...należała do mnie.
 - S..Sasuke. - wydukała zszokowana, patrząc na mnie jak na przybysza z zaświatów.
 - Co jest? - spytał fioletowowłosy patrząc na mnie. - Masz jakiś problem koleś, puszczaj mnie!
 - Odsuń się. - warknąłem.
 - Co?
 - Powiedziałem odsuń się.
Moje spojrzenie chyba wywołało u niego przerażenie, gdyż automatycznie odsunął się od zielonookiej, patrząc na nią zaskoczony.
 - Mówiłaś, że jesteś sama. - wypalił nadal zdezorientowany.
 - Sasuke, co ty robisz!? - zielonymi tęczówkami lustrowała nas na przemian, chcąc doszukać się u jednego odpowiedzi. Nie patrzyłem w jej oczy, wzruszyłem tylko ramionami i gestem ręki wskazałem Katay'owi wyjście. Rzucił mi wściekłe spojrzenie i ostatni raz spojrzał na biust Sakury, by chwilę później zniknąć wśród ludzi. Spoważniałem. Robiąc tak żałosny i niczemu nie sprzyjający czyn, liczyłem się również z konsekwencjami. W tym przypadku były to pytania Sakury. Wziąłem głęboki wdech i popatrzyłem na nią. Nadal zmagała się z oszołomieniem i rozgarnięciem. Odprowadzając nasz były cel wzrokiem.
 - Co to ma znaczyć? - wydusiła w końcu, drżącym głosem.
 - Nic. - odpowiedziałem.
Sakura o dziwo zamiast podjąć dalszą walkę ku wyciągnięciu ze mnie informacji, westchnęła ciężko, katując spojrzeniem miejsce, gdzie przed chwilą stał Katay.
 - Nawet nie wiemy dokąd poszedł. Co teraz?
 - Nie wiem. - przyznałem szczerze. Tak jak mówiłem, ten czyn był niczemu nie sprzyjający - jedynie spokój mojej duszy, która zaczęła się nagle bulwersować.
Jak na zawołanie po sali rozniósł się dźwięk kojącej melodii [KLIK - ah. Pisałam to przy tej piosence, jeśli chcecie możecie ją sobie włączyć, lepszy efekt xD - dop. autorki] o, której zapewne mówiła Sakura. Jej wyraz twarzy wyraźnie zdradzał myśl 'Miałam to tańczyć z nim'. Zawaliłem. Tak, lecz zwyczajnie nie mogłem wytrzymać tego widoku. Zacisnąłem pięści.
 - Jest na tej sali. - usłyszałem nagle jej zaskoczony głos.
 - Co?
 - Patrz. - wskazała palcem na grupkę kobiet po środku, której stała fioletowowłosa czupryna z dumnym uśmieszkiem. Prychnąłem na ten widok.
 - Załatwię go. - zapewniłem.
 - Jak?
 - Wymyśle coś. Potrzebuję tylko kilka minut.
Przytaknęła. W pewnym sensie widziałem, że jest zadowolona. Nie musiała się upokarzać i dalej przymilać temu dzieciakowi, chociaż jednocześnie była rozczarowana i najwyraźniej straciła już wiarę w powodzenie.
 - Zatańczmy. - powiedziałem nagle. Haruno ponownie obrzuciła mnie spojrzeniem wyrażającym szok i roztargnienie. Zlekceważyłem to. Takie słowa wyrwały się z mojego umysłu mimo prób kontroli, ale skoro tak pragnęło coś wewnątrz mnie, nie zamierzałem się temu sprzeciwiać. Jak już wspominałem - jest to przeciwnikiem nie do pokonania
 - Patrz. - tym razem to ja zaprezentowałem jej sceny rozgrywające się za nią. Tańczące pary, kobiety stojące z boku czekające na zaproszenie, jak również mężczyzn przełykających ślinkę i zbierających odwagę na tak ważny krok. Żałosne.
 - Ah tak. - mruknęła. - Nie możemy się wyróżniać. - pociągnęła mnie za rękę na środek sali, gdzie szczęśliwie tańcowało już kilkanaście par. Patrzyłem na rytmiczne kroki jakie stawiają i straciłem odrobinę pewności.
 - Też nie umiem tańczyć. - powiedziała nagle z szerokim uśmiechem. - Będziemy się wyróżniać więc tym aspektem.
Parsknąłem śmiechem na te słowa, ale gdy do mego umysłu doszedł obraz nieogarniętych gapiów śmiejących się z kroków godnych łamagi - spoważniałem.
Sakura niepewnie objęła mnie rękoma wokół szyi, a ja usadowiłem dłonie na jej tali. Przez jej wstyd, również poczułem jak robię się czerwony, ale szybko zamknąłem oczy by skupić się na melodii, swoją drogą była naprawdę przyjemna.
Dalej zupełnie nie kontrolowałem moich zachowań. Czułem jak bujam się rytmicznie, a wykonując tak kojące ruchy przy dźwięku muzyki było do zniesienia. Uznałem to nawet za jedną z przyjemniejszych rzeczy. Ale i tak w końcu nie wytrzymałem. Otworzyłem jedno oko by sprawdzić czy Haruno przypadkiem nie naśmiewa się z mojego skupienia. O dziwo jej oczy również był zamknięte, a na twarzy widniał delikatny uśmiech.
 - Przy czymś takim zapewne dobrze się myśli. - szepnęła, a jej zielone tęczówki nadal były okryte. Tak. Dobrze się myśli. Szkoda tylko, że nie o tym co trzeba. Otóż zamiast wymyślać plan na zamordowania Katay'a, ja myślałem o tym jak piękny obraz stoi przede mną. Jak promiennie się prezentuje i ile pozytywizmu we mnie wkłada. Haruno otworzyła oczy i nic nie mówiąc zaczęła się we mnie wpatrywać z lekkim zdziwieniem. Eh. Chodź by odciągali mnie siłą ja i tak robił bym wszystko by trwać w tej chwili dłuższy moment. To wszystko przez ten magiczny pył, który ona trzyma w rękawie.
 - Chyba nie idzie nam najgorzej. - odezwała się znowu. Zaskoczyła mnie, ponieważ raz jeszcze dosłyszałem się jej głosie odrobiny z 'dawnej' Sakury. Raziła mnie promiennym uśmiechem, a jednocześnie skupieniem jakim darowała moje tęczówki.
 - Chyba nie. - odparłem lakonicznie.
Kto by pomyślał, że za kilka lat będę tańczyć z nią na festynie...
 - Sasuke? - zaczęła.
 - Tak?
 - Dlaczego nie pozwoliłeś mi z nim iść?
Jednak się nie poddała, pomyślałem. Odruchowo wzmocniłem swój uścisk. Z czystej ciekawości przejechałem ręką po jej tali, i poczułem jak ciarki atakują jej skórę.
 - Nie podobał mi się. - odpowiedziałem szczerze. Zobaczyłem na jej twarzy rozczarowanie, zobaczyłem jak spuszcza głowę doszukując się odpowiedzi w czubkach swoich butów. Westchnąłem. - Bałem się, że plan nie pójdzie po naszej myśli.
 - To znaczy? - spytała zaskoczona słowami jakie dodałem. Nasze spojrzenia spotkały się.
 - Zaprowadzi cię gdzie indziej, a ty ...
 - Przecież pójdziesz za nami, więc w razie czego byś go zaatakował. - zauważyła tym samym dołując mnie jeszcze bardziej. Co mogłem powiedzieć? 'Hej, byłem po prostu zazdrosny o tego dzieciaka i nie mogłem znieść was razem?', zaklnąłem w myślach ironizując to zdanie. I nagle to do mnie doszło...
Byłem zazdrosny. Więc...to co mnie naszło, to nic innego jak zwykła zazdrość? Przeraziłem się. Nigdy wcześniej nie odczuwałem czegoś takiego. Tak właściwie, nawet nie znałem tego uczucia.
 - Odpowiesz mi? - Sakura zaczęła się niecierpliwić.
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Bo nie chcę. - raz jeszcze wyraziłem się zgodnie z prawdą, co pozwoliło mi na pozbycie się wszelkich wyrzutów sumienia.
Popadłem w skupienie - ponownie. Nic nie poradziłem na to, że uwielbiałem wpatrywać się w tą zieleń. Była to sprawka tych nowych uczuć z, którymi ja nie chciałem zaczynać wojny. Skapitulowałem więc. Na starcie odrobinę dążyłem do wygranej, ale zrozumiałem już, że nie mam żadnych szans. Sakura zwyczajnie zawładnęła moim umysłem.
Muzyka grała. Ja tańczyłem, Sakura również, goście wokół nas też się zaliczali, ale nagle w sercu poczułem pewien niepokój. Wzdrygnąłem się, a ciarki przeszły mnie po plecach, gdyż do mych uszu ni stąd ni zowąd doszło ...tykanie.
 - Co jest? - szepnąłem sam do siebie nasłuchując dokładnie.
Zerknąłem na Haruno - pogrążona była w tańcu, zupełnie nie odbierając bodźców wewnętrznych. Zirytował mnie fakt, iż coś musiało przerwać mi ten spokój i jedną z przyjemniejszych chwil. Ten taniec bowiem zaspokoił to co narodziło się we mnie oglądając Sakure i Katay'a.
Powolnym ruchem zacząłem kierować naszą dwójkę w stroną skąd mogło pochodzić źródło dźwięku. Nie. To nie był zegar. One nie są schowane w tajemniczych miejscach, tym bardziej, że dźwięk wydobywał się spod ..stołu? Na szczęście muzyka trochę ucichła rozpoczynając w piosence moment kulminacyjny, Te kilknaście sekund pozwoliło mi dokładnie zlustrować dany przedmiot. Nie. To nie było pod stołem, uznałem po czasie. Delikatnie zajrzałem, by ocenić przestrzeń znajdując się za meblem.
 - Sasuke, wszystko dobrze? - zapytała Sakura, wyczuwając mój niepokój.
Jej głos słyszałem jak ściszające się echa. Liczyła się dla mnie ta sekunda w, której to w końcu odkryłem tajemnice , która pochłonęła mnie przez najbliższe kilka minut.
 - Kurwa! - wrzasnąłem, nie dowierzając własnym oczom. Kilku gości spojrzało na mnie pełnym oburzenia wzrokiem. Nie obchodziło mnie to. W głowie rodziło mi się milion pytań dotyczących powodów dla, których ten przedmiot tu jest. - Musimy uciekać! - wrzasnąłem i nie wiele myśląc wziąłem Sakury na ręce. Zdeterminowany, ale również ogarnięty paniką zacząłem kierować się w stronę wyjścia.

***
Dopiero po kilku sekundach doszło do mnie, że Uchiha bezczelnie przerzucił mnie przez ramię, zabierając się do ucieczki. Chciałam się szamotać, robić wszystko aby ponownie mnie puścił i wyjaśnił swoje zachowanie, ale wtedy to poczułam...
Nierówne bicia jego serca, klatka piersiowa, która z niesamowitą prędkością unosiła się w górę i w dół.
 - Co ty robisz!? - wykrzyknęłam ostatecznie, cała przerażona. Uchiha przepychał się przez ludzi, a oni z oburzeniem komentowali jego pozbawione kultury zachowanie. Lustrowałam dokładnie obraz przed mną, który powoli zanikał lub rozmazywał się przez szybki bieg Sasuke. Muzyka nadal dudniła w moich uszach, ta sama piosenka, która z niewiadomych przyczyn stała się moją ulubioną. Nawet gdy wydostaliśmy się na zewnątrz budynku, było ją słychać, jak echem roznosiły się po całej wiosce, razem z śmiechami, okrzykami radości i innymi znakami symbolizującymi dobrą zabawę - szkoda, że w tej chwili ja nie mogłam się do tego zaliczać. Uchiha nadal biegł przed siebie, doszło do mnie gdzie się kieruje - Karin, Juugo, Sugeitsu i Eizo - cała czwórka zapewne stała tam czekając na mnie i Katay'a, a nie na spanikowanego Sasuke.
 - Powiesz mi w końcu, dlaczego.... - nie dane było mi dokończyć. Przerwał mi bowiem olbrzymi huk. Podskoczyłam przestraszona, nie znając jego źródła. Odruchowo na chwilę zamknęłam oczy i zatkałam uszy ręką. A kiedy ja otworzyłam ...zamarłam.
Budynek ...budynek, w którym niedawno ja i Sasuke złączyliśmy się w cudownym tańcu ...wybuchnął. Słyszałam krzyki spanikowanych ludzi, widziałam żarzące się płomienie, które oświetliły całą wioskę bardziej niż tandetnę lampki. Moje tęczówki maksymalnie się zwężyły, nie dochodził do mnie fakt, że prawdopodobnie każdy kto znajdował się w środku...nie żyje. Ale jak to? Dlaczego to do cholery wybuchło!? Dlaczego Sasuke ucieka!? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem. Radosne śmiechy, zamieniły się w przerażenie i krzyk bólu. Widziałam mamy uciekające ze swoimi synami za rękę. Widziałam gapiów, którzy zainteresowani biegli w stronę skąd nadszedł wybuch. Widziałam również tych, którzy tak jak my kierowali się do gęstwin by osłonić się przed światłem. Iskierki ognia rozświetlały przepełnione strachem twarze. Ale teraz, to nie był zwyczajny ogień jaki zazwyczaj paliłam z Taką podczas postojów. W jaki zazwyczaj wpatrywałam się myśląc o tym jak bardzo Sasuke się zmienił i jak tęsknie za Konohą ...
 - Nie ... - szepnęłam. - Nie, nie!
Tym razem zaczęłam się szamotać, chcąc jak najszybciej udać się w stronę poszkodowanych i udzielić im pomocy. Ku niebu wzniosło się kilka kawałków budynku, dojrzałam się nawet obrusu tańczącego z wiatrem. Siła wybuchu sprawiła, że Uchiha jeszcze bardziej przyśpieszył ledwo utrzymując równowagę.
To ...niemożliwe. Starałam się z całych sił, nie dopuścić do mózgu tej informacji. Przecież, tam było tyle osób, przecież ...
To wybuchło. Wybuchło z niewiadomych przyczyn, a ja co chwila odgarniając włosy nie spuszczałam przerażonych oczu z obrazu znajdującego się przede mną.
 - Puść mnie! - krzyknęłam ostatkiem sił, i nim się spostrzegłam Sasuke w końcu się zatrzymał, a jego oddech począł powoli wracać do normy.
Niestety, o swoim nie mogłam tego powiedzieć...

2 komentarze:

  1. Ah ta zazdrość.. xd Co ona robi z ludźmi. Chyba zepsuła cały plan Taki.
    No ale cóż.. ciekawe czy rzeczywiście Sakura wyglądała tak nieziemsko. Zastanawiam się dlaczego ona się wszystkim podoba.. też bym tak chciała, no. ;<
    Hm.. wolny taniec w ramionach Uchihy :3
    Nagle budynek wybuchł.. :O Ciekawe czy ma z tym coś wspólnego Madara, albo ten fioletowo włosy chłopak. Trochę to podejrzane. I dziwne... Tak, to dość dziwne.
    No ale Sasek jest spostrzegawczy i opiekuńczy, także uratował swoich ludzi.
    To musiał być przykry widok, oglądać śmierć tylu osób. Nie dziwię się Sakurze, że chciała im pomóc. Sama też bym pewnie próbowała, ale chyba nie umiałabym zachować spokoju, tak jak Haruno.
    Coś złego się za tym wszystkim kryje.

    OdpowiedzUsuń