środa, 31 października 2012

Rozdział 28



Zmiana planów!? - Sugeitsu aż podniósł się z miejsca siedzącego i obdarował niczemu winny stół mocnymi ciosami z obu zaciśniętych pięści. - Jak to zmiana planów!?
 - Uspokój się, kretynie. - warknąłem. Mój nastrój był na tak beznadziejnym poziomie, że nawet nie chciałem zaszczycić towarzyszy mym wspaniałym widokiem. Stałem przy drzwiach, oparty o framugę, zastanawiając się na tym czy dobrze postąpiłem.
Oczywiście, że nie.
 - Sasuke co to ma znaczyć? - zapytała Karin patrząc na mnie podejrzanie. - Dlaczego Madara nagle zmienił plany? I w jaki sposób?
Z niechęcią odwróciłem głowę. Nie dość, że sam byłem zmuszony tego słuchać, dodatkowo teraz tłumaczę to reszcie - niesprawiedliwość.
 - Znalazł po prostu o wiele szybszą i łatwiejszą drogę do zniszczenia Konohy, więc przystałem na jego propozycje.
 - Łatwiejszą i szybszą? - biało włosy zrobił nierozumną mine.
Pokiwałem głową nie obchodząc się jego mimiką zachęcająca do dalszych wyjaśnień. Juugo wyraźnie zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie z niezadowoleniem. Byłem pewny, że z czystej ludzkiej ciekawości mimo mych zakazów czyta teraz emocje krążące wokół mnie. Strach. Tak. Nie ma wątpliwości, że go wyczuł. Ponadto żałość i wyrzuty związane z Sakurą. Pomimo, że plan Madary to naprawdę wielkie wydarzenie i to na nim powinienem skupić myślenie, wszystko dotyczyło Sakury i tego, że już nie będę co rano budził się obok niej ...
 - Na czym dokładniej to poległa. - płowowłosy odezwał się po raz pierwszy od czasu oznajmienia wiadomości, jednak tym razem nie wiedział wszystkiego.
 - Madara opowiedział mi pewną historię, którą zdołali wyciągnąć od jakiegoś staruszka mieszkającego w Ukrytym Liściu podczas wojny.
 - Wojny? - wyrwała się 'nadpobudliwa dwójka'. - Chodzi o Kyuubi'ego?
Przytaknąłem.
 - Ale co to ma wspólnego z naszymi planami? - Karin również powstała. Denerwowało ją najwyraźniej to, że ich lider stoi, a poddani dumnie zajmują swoje miejsca.
Wziąłem głęboki wdech. Czas przystąpić to najbardziej trudnej fazy przy, której ja sam przeżyłem olbrzymi szok. Ale po przetrawieniu tej informacji i pogodzeniu się z wszystkim zdecydowałem nie przejmować się tym - i tak po dokonaniu zemsty me życie będzie już daremne.
 - Ten staruszek.. - zacząłem z powagą. - Nazywał się Ryoko Kanji. Nie był nikim wyjątkowym, zwykłym mieszkańcem wioski, który był obecny w czasie kiedy Konohe zaatakował Kyuubi. Eh... po całym wydarzeniu kiedy demona zapieczętowano ...sami wiecie w kim...
 - W Naruto! - przerwał mi Sugeitsu niezwykle dumny z posiadanej wiedzy. Skarciłem go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i wymusiłem przeprosiny. - Wybacz. Kontynuuj.
Odchrząknąłem raz jeszcze.
 - Ryoko podobno podsłuchał rozmowę władz wioski i dowiedział się, że wioskę zaatakowało o wiele więcej demonów. Cisza! Dajcie mi skończyć! - wrzasnąłem widząc, że Karin i biało włosy już szykują się do swoich reakcji. - Te demony były bardzo słabe, ANBU i inne organizacje szybko się ich pozbyły. Był jednak jeden, który może nie dorównywał w sile Kyuubiemu, ale jego pokonanie stanowiło większą trudność niż reszta. Ryoko powiedział Madarze, że ostatecznie wioska Liścia zdecydowała się przechować tego demona i użyć przy następnych walkach, ale już po swojej stronie.
 - Przechować? - wydukała Karin z szeroko otwartymi oczami. Wyraz twarzy Sugeitsu prezentował się podobnie. Nienawidziłem opowiadać czegoś co wywoływało szok na twarzach pozostałych, przynajmniej nie w teraźniejszym stanie. Ale nie ośmieliłem się kpić z ich reakcji, sam nie wyglądał lepiej.
 - Zapieczętowali go podobno w jakieś książce. Pierwszej lepszej - nie znaczącej nic szczególnego. Według tego co mówił Ryoko księga została ukryta tuż obok Konohy głęboko pod ziemią tak aby nikt nigdy nie wpadł na pomysł by się tam dostać.
 - Wow. - mruknął biało włosy. - Naprawdę coś  takiego zrobili?
 - Ja i Madara, chcemy to sprawdzić.
 - Zaraz! - powiedziała nagle Karin wzburzonym tonem. - Chcecie to sprawdzić i co? Co zamierzasz z tym zrobić jeśli okaże się, że ten demon rzeczywiście tam jest?
 - Głupie pytanie. - prychnąłem odgarniając denerwujące kosmyki z czoła. Starałem się zachować przy tym jak najwięcej obojętności.
 - Szefie ... - zaczął przerażony Sugeitsu. Jego tęczówki zmieniały swoją wielkość z każda sekundą.
 - Żartujesz! - wrzasnęła czerwonowłosa. - Sasuke-kun to zbyt niebezpieczne! Przecież taki demon to ...
 - Mam to gdzieś. - przerwałem jej, a mój ton zmroził wszystko dookoła. - Liczy się tylko zemsta. Środki i konsekwencje są nieważne. Zrobię to co będę chciał, i przynajmniej nie będe musiał do tego tyle trenować.
 - Wolisz ryzykować swoim życiem!?
 - Powiedziałem, że mam to gdzieś. - powtórzyłem z tą samą gardzącą wszystkim wokół miną. Nie miałem tego gdzieś...nie śmierci, tylko mocy tego demona, ataku, Sakury ...ale co im do cholery ku moim uczuciom. Są moje. Nie mają prawa ich znać. - Kiedy stanę się jinchuuriki moje zwycięstwo będzie pewniejsze.
 - Ale ten demon będzie w tobie do końca życia. - wtrącił ni stąd ni zowąd Juugo podpierając głowe rękę. Spokój - to przedstawiał. Zazdrosciłem tu tego. Nie wiem czy stosują sztuke kamuflażu, czy z natury jest na tyle obojętny by niczym się nie przejąć, ale aktorstwo wychodziło mu cholernie dobrze.
 - W Naruto też jest przed długi czas i jakoś mu się powodzi. Jego moc wyzwala się tylko wtedy kiedy jest naprawdę wściekły, a kiedy wykończę Konohe, skończę również z wszelkimi walkami. Jeśli oczywiście prędzej nie zginę.
Karin wzdrygnęła się.
 - Sasuke-kun. - jej ton był cichy i piskliwy. - Jak ty możesz patrzeć na to tak obojętnie?
 - Powiedziałem co chciałem powiedzieć, teraz idę do swojego pokoju. - oznajmiłem tonem nie znoszącym sprzeciwu, dodatkowo jeszcze zaznaczyłem moją niechęć i złość. Karin przez chwilę dawała wyraźnie znaki, że ma zamiar dalej dyskutować, ale w końcu usiadła i spuściła głowę. Sugeitsu również, Juugo natomiast nie spuszczał ze mnie pilnego oka.
 - Masz zamiar powiedzieć Sakurze? - zapytał nagle bez przejęcia. Drgnąłem - nie potrafiłem inaczej. Moje serce poczęło bić w zupełnie innym rytmie.
 - A co jej do tego? - prychnąłem, tym razem było to tak sztuczne, że sam siebie nie byłem w stanie do tego przekonać. - Przysięgnijcie, że nic jej nie powiecie...
Cała czwórka skinęła głową. To mi wystarczyło. Nikt z nich nie chce chyba narazić się na mój gniew. Pośpiesznie opuściłem pokój, chcąc w jakiś sposób uniknąć kolejnych sytuacji i pytań, na których nie będę potrafił znaleźć kontrataku.

***

Było dziwne...pusto. Chciałam się dzielić swoją radością z innymi, tą odrobiną szczęścia, ale nie mogłam. Festyn został przeniesiony - musieliśmy czekać kolejny tydzień, a ja przez te siedem dni budziłam się pełna szczęścia i smutku. Eizo - był spokojny. Niczego ode mnie nie chciał, ani nie zmuszał do pewnych rzeczy. Było wspaniale, jeden minus stanowiło to, że widziałam jego, a nie Sasuke. Przyzwyczaiłam się. Chociaż budząc się co rano na torsie Uchihy wydawało mi się dziwne i złe, to w jakiś sposób teraz za tym tęskniłem. Myślałam, że obawiam się jedynie zachcianek Eizo, a tu okazuje się, że brakuje mi ciepła Sasuke.
Nawet się nie spostrzegłam kiedy doszło do mnie, że dzisiaj wyruszamy na festyn. Taka nadal była jakaś podłamana, ale nie przejmowałam się tym. Miałam własne problemy. Mogę w końcu spotkać tam swoich przyjaciół, a bólem będzie dla mnie przejść obok nich obojętnie.
 - Mogę wejść? - siedziałam samotnie w pokoju układając w szafie swoje ubrania kiedy za drzwiami rozniósł się stanowczy głos Sasuke. Serce zabiło szybciej, a w żołądku poczułam nagły przypływ radości, tak dawno z nim nie rozmawiałam ...
 - Możesz. - odkrzyknęłam kryjąc wszystkie odkryte niedawno emocje. Drzwi zaskrzypiały, stanął w nich Uchiha. W postanowieniu miałam zwyczajne spojrzenie, którym go darzę, jednak w tej sytuacji było to niemożliwe. Sasuke prezentował się przede mną w czarnym eleganckim garniturze, który zakrywał płaszcz. Zdęmbiałam. Wpatrywałam się w niego szczerze zaskoczona zastanawiając się czy aby na pewno chce tak wyruszyć na festyn. Czemu się dziwić? Musiał wtopić się w tłum, nieprawdaż? Był poszukiwanym mordercą niemal we wszystkich wioskach.
 - Madara przyniósł nam stroje. - oznajmił.
 - Stroje? - zdziwiłam się starając już więcej nie pokazać zaskoczenia jego odzieniem. Sasuke przytaknął tylko i rzucił mi przed nogi czarny worek z tajemniczą zawartością.
 - Tam jest sukienka. - rozwiał wszystkie moje wątpliwości i kiedy począł kierować się do wyjścia zatrzymałam go ręką.
 - Coś nie tak?
Spuściłam wzrok - tak do końca nie wiedziałam co chcę mu powiedzieć, byłam za to pewna, że musiałam go zatrzymać. Mruczałam coś przez chwilę pod nosem udając, że się jąkam - kiedy tak naprawdę wymyślałam coś w głowie.
 - Kiedy wyruszamy? - niezbyt orginalne.
 - Za jakąś godzinę. - odpowiedział zwyczajnie. Ale mi to nie wystarczało. Spojrzałam w bok tak aby nie pochłonąć się czernią jego tęczówek. Gdy byłam już pewna, że ich nie napotkam ośmieliłam się zadać to pytanie:
 - Może ...może chciałbyś się przejść?
 - Przejść? - powtórzył zaskoczony. Przytaknęłam czując, że robię się coraz bardziej czerwona. Nic na to nie poradziłam ...nie powinnam tak na niego wyskakiwać, teraz przynajmniej będę mogła przeprosić. - Gdzie chcesz się przejść? - zapytał po chwili milczenia.
 - Gdziekolwiek. Chociażby na tą polanę, gdzie kiedyś mnie zabrałeś.
 - To za daleko. - stwierdził. - Nie mamy tyle czasu.
 - Chociaż przed kryjówkę.
Co ja robię do cholery? Powinnam prychnął, obrazić się i darować sobie ten spacer. Kobieta go zaprasza, a on jeszcze niezadowolony. Zacisnęłam pięści - co ja robię do cholery?
 - Dobrze.
Nie stać mnie było na uśmiech. Wzięłam do ręki worek i minęłam go obojętnie. Sasuke ruszył za mną, zrozumiałam wtedy, że mam wolną wole co do miejsca pobytu. Ah, co ja narobiłam? Teraz będę musiała zebrać siły do zrobienia najbardziej poniżającej i niespodziewanej dla mnie rzeczy - do przeprosiń.
Wychodząc z kryjówki w głowie układałam już jakąś sensowną formułkę, tak aby Uchiha nie wyczuł mojego zająkania. Marnie mi to wychodziło, ale kiedy opuściliśmy już kryjówkę dopadł mnie nagły przypływ entuzjazmu, informujące, że nie będzie tak źle. Przeczucia zazwyczaj są mylne, ale ja swoim nad życie ufałam, rzadko kiedy mnie zawodziły, a jeśli już to w najdrobniejszych sprawach. Napełniłam płuca sporą dawką powietrza, potrzebowałam spokoju i skupienia by wszystko prawidłowo rozegrać.
Las wyglądał niesamowicie. Soczysta zieleń sprawiała mym oczom istną przyjemność, a delikatny wiaterek zapewniał ją skórze. To dlatego festyn został przełożony. W oficjalny dzień nadeszła ogromna burza, teraz za to święciło słońce, a pogoda zaliczała się do naprawdę świetnych zapewniając udaną atmosferę.
 - Więc? - usłyszałam obojętny ton Uchihy, czar natychmiast prysł - widocznie mu nie udzieliła się atmosfera, chociaż byłam pewna, że w jego wyrazie twarzy kryło się jakieś zadowolenie.
 - Co więc? - udałam głupią.
 - Dlaczego chciałaś się przejść? Masz mi coś do powiedzenia?
 - Tak jakby. - mruknęłam drapiąc się po głowie. Faza o nazwie: 'Unikaj wzroku Sasuke by nie narobić kaszany' została oficjalnie rozpoczęta.
Szliśmy przed siebie. Prawdopodobnie nikt, nawet poza ziemska istota nie była w stanie określić celu. Miałam nadzieje, że Sasuke dobrze znał teren wokół kryjówki bo po dziesięciu minutach spaceru mogłam skapitulować i ogłosić zagubienie.
Może Uchiha rzeczywiście ma taki nastrój z powodu mojego ostatniego humorku? Jak to możliwe, że na niego nie działa piękno tego lasu? Nie ma innego wytłumaczenia.
 - Powiesz mi w końcu? - czarnowłosy zaczął się niecierpliwić, a jego złość to inaczej zwiększenie mojej niepewności.
 - Chciałam porozmawiać. - odparłam w końcu, niemal szeptem. Niestety Sasuke w dosłyszeniu przeszkodził wiatr. - Chciałam porozmawiać o tym ...ostatnim.
 - Ostatnim? - powtórzył robiąc niezbyt rozumną minę.
 - Nie udawaj, że nie wiesz. - zacisnęłam pięści. Niech nie karze mi tego tłumaczyć. To jeszcze gorsze niż samo przepraszanie. Na moment mina Uchihy nadal wyrażała niezrozumienie i chęć zaczerpnięcie pewnej wiedzy, ale w końcu coś go olśniło, a dla mnie stanowiło to wielką ulgę. Połowę pracy mam już za sobą.
 - O to chodzi. - westchnął. Chyba również przybrał fazę unikania wzroku.
 - No tak.
 - Znowu chcesz mnie męczyć tymi tematami?
 - N..nie. - wydukałam lekko zaskoczona. - Nie o to mi chodzi.
 - Więc?
 - Zawsze musisz tak ode mnie wyciągać informacje? - syknęłam z ironią krzyżując ręce na piersiach. Kiedy ja ostatni raz wstydziłam mu się czegoś powiedzieć? Sakura, jesteś żałosna.
 - Tak jest najszybciej. - odparł jak gdyby nigdy nic.
Fuknęłam. Chyba nigdy nie pozbieram się do tego czynu. Wszystko, ale nie przeprosiny. Nawet Naruto jest mi ciężko przeprosić, a co dopiero wielkiego Sasuke Uchihe - mściciela i człowieka posiadającego serce z kamienia.
 - Skoro tak bardzo ci się śpieszy to przełóżmy to. - warknęłam.
 - Jak chcesz.
 - Skąd ja wiedziałam, że to powiesz? - wzruszyłam ramionami, odrobinę duma z swojej spostrzegawczości.
Czarnowłosy rzucił mi tylko tajemnicze spojrzenie, z którego tym razem nie byłam w stanie wyczytać żadnych emocji, nawet chłodu i beznamiętności.
 - Widzę, że jest ci ciężko. - powiedział znienacka unosząc głowę do góry. Wiatr zawiał, a kilka liści, które opuściły drzewa szczęśliwie wirowało w jego rytmie. Skupiła bym się na tym chwilę dłużej, ale reakcja Sasuke była dla mnie ciekawsza. Stanęłam przed nim oczekując wyjaśnień. - Powiesz mi kiedy będziesz gotowa.
 - Uhym. - przytaknęłam. By wstyd, a teraz jest mi głupio, że znowu, nawet w myślach posądziłam o o egoizm. Nie spodziewałam się, że po głowie krąży mu zupełnie co innego - to nie w stylu czarnowłosego. - Ale Sasuke ... - szepnęłam spuszczając wzrok.
 - Tak?
 - Ale ja jestem gotowa.
 - To dlaczego nie chcesz powiedzieć?
 - Nie wiem. - przyznałam. Nagle poczułam ciepło na swoim podbródku. Zadrżałam, nie wiedziałam co się dzieje, bo nagle mój wzrok zaczął kierować się ku górze. To Sasuke. Jednym palcem zmusił mą twarz by  delikatnie się uniosła. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w niego ...nasze twarze dzieliły milimetry. Serce nie tylko przyśpieszyło bicia, teraz całkowicie straciło nad nimi kontrole.
 - Więc postaraj się dowiedzieć. - nie. To nie był chłodny i obojętny ton, to nie było też zimno, które mroziło krew w żyłach. Sasuke uśmiechnął się delikatnie wypowiadając się tak spokojnie i kojąco. - Ale obiecaj mi, że mówiąc to będziesz patrzyła w moje oczy.
Zamurowało mnie. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiego wymagania. Normalnie mój zszokowany wzrok spuściła bym w dół, jednak grała bym nie fair. Zagłębiłam się więc w czerń - nie żałowałam. Teraz była ona taka przyjemna, nie przepełniona już tyloma tajemnicami.
 - D..dobrze. - wyjąkałam. Mogła bym zostać w takiej pozycji do końca życia, ale wtedy odezwał się mój rozsądek. Kazał mi odchrząknąć i wyprostować się - niestety w wykonaniu rozkazu uprzedził mnie Sasuke, tak jakby jego umysł dyktował to samo. Parsknęłam śmiechem widząc, że policzki delikatnie się zarumieniły.
 - Ciepło mi w tym garniturze. - palnął zażenowany. Zaśmiałam się jeszcze głośniej, a dwie poprzednie atmosfery ulotniły się w powietrzu.
 - Chcesz wtopić się w tłum? - prychnęłam.
 - I tak się nie wtopie, bo muszę nosić ten płaszcz - ah. Dlaczego moja twarz jest tak rozpoznawalna?
 - Nie zapominaj, że w negatywnym znaczeniu.
 - Nie zapomnę. - burknął niezadowolony.
 - Ja nie kazałam ci robić z siebie zdrajcy i mordercy.
 - Nie jestem mordercą.
 - Nie? - fuknęłam z udawanym zaskoczeniem. - To po jaką cholerę teraz idziemy do Suny?
Uchiha obrócił się tyłem, a jego niezadowolenie wzrosło. Powinnam się wściekać, ale moja twarz była rozpromieniona. Nic dziwnego, że Naruto był gotów zrobić dla niego wszystko - ja nigdy nie byłam z Sasuke tak blisko jak on, dopiero teraz miałam okazje się przekonać jak to jest. Tylko ...dlaczego czarnowłosy nie potrafi docenić naszych starań?
 - Zabijam tylko tych co trzeba. - odparł.
 - Ale zabijasz go tylko temu, że odkrył plan Madary ...
 - Nie. Nie tylko o to chodzi. Wiele razy z nim rozmawiałam, jest to brat Kage wioski dźwięku, a zdradza wioskę. Skąd zna plan Madary? Bo zadaje się z ludźmi z jego otoczenia. Cała wioska dźwięku będzie zbulwersowana tym, że brat Kage nie żyje, a tak naprawdę powinni nam dziękować za to, że w pewnym sensie ich uratowaliśmy.
 - N...naprawdę tak jest? - zapytałam zdziwiona. Perspektywa w jakiej przedstawił mi całość Sasuke zupełnie nie zgadzała się z moimi przypuszczeniami. Uchiha przytaknął, raz jeszcze zrobiło mi się wstyd. Dwa razy dostałam nauczkę, iż nie powinnam oceniać ludzi po pozorach.
 - Więc jednak ...
 - No proszę, proszę. - zamarłam, kiedy ktoś bezczelnie wszedł mi w słowo. Pierwszy na myśl przyszedł mi Madara wraz ze swymi kolejnymi mądrościami, lecz nie ...ten głos był o wiele bardziej denerwujący i żałosny. Z Uchihą zwróciliśmy się w kierunku skąd nas zaatakował niemal w tej samej sekundzie. No tak, pomyślałam zażenowana, ale jednocześnie osłupiała.
Przed nami stał Natuso wraz ze swoimi dwoma stałymi kompanami. Nie pamiętałam już ich imion, lecz wiedziałam, że każdy jest siebie warty.
 - Natsuo. - warknął wściekły Uchiha.
 - Witaj Sasuke. - zaśmiał się złowieszczo obdarowując mnie morderczym spojrzeniem. - Nie spodziewałem się ciebie spotkać ...tutaj.
 - Czego chcesz? - wtrąciłam do rozmowy mój przepełniony nienawiścią głos. Miałam zamiar odezwać się ponownie i go zdenerwować tekstami godnymi przegranych, jednak Sasuke mi przerwał.
 - Idziecie na festyn. - raczej stwierdził niż spytał. Trójka mężczyzn pokiwała głową prezentując nam swoje garnitury - jeśli można było to tak nazwać. Wyjątkowo brudne, a w niektórych miejscach dało się zobaczyć sprucia. Parsknęłam śmiechem, na szczęście nikt tego nie wyczuł.
 - Oczywiście, że tak. Nie odpuścimy takiej okazji - zapewne odnajdziemy kilka zabłąkanych dziewczyn.
 - Idiota. - warknęłam.
 - Sasuke. - zaczął nagle zbliżając się, co w ogóle nie przejęło Uchihy. - Twoja dziwka ostatnio wyjątkowo mnie denerwuje, wiesz on tym?
 - Nie jestem jego dziwką! - wrzasnęłam zaciskając pięści. Również zrobiłam kilka kroków w przód, tak aby przy następnej bezczelnej uwadze byłam zdolna mu przywalić w twarz. Natsuo prychnął, a zza jego pleców wyskoczył ni stąd ni zowąd znany mi towarzysz.
 - Obiecała mi wspólną noc, i co? To oczywiste, że musi pożałować.
Sasuke wzdrygnął się na jego słowa, a z moich ust szybko wydobył się kpiarski śmiech.
 - Myślałeś, że mówiłam poważnie?
Wkurzyłam go. Po przestrzeni rozniósł się głośny warkot, a pozycje gotową do ataku przybrał również trzeci, tęgi towarzysz. Czego oni do cholery chcą? Po jaką cholerę proponowałam Sasuke ten spacer, skoro czekało na mnie takie nieszczęście. To chyba znak, że rola zapraszania należy do facetów, nie kobiet. Mam nadzieje, że Sasuke również weźmie to sobie do serca i następnym razem to on pogrąży się we wstydzie.
Gdyby nie to, że powstrzymano mnie w Yuki ten mężczyzna nie stał by teraz przede mną z zadziornym uśmiechem...
 - Widzisz Sasuke? - spytał wskazując na mnie palcem. - Denerwująca nie?
W jednej sekundzie ścisnęłam jego rękę i odrzuciłam obdarowując go istnie wściekłym spojrzeniem. Zdezorientowałam go co stanowiło dla mnie olbrzymi plus.
 - To świetnie się składa Natuso, bo denerwuje cię z wzajemnością. - uśmiechnęłam się szeroko.
 - Masz racje. - szepnął. - To naprawdę świetnie.
 - Sakura. - usłyszałam za sobą stanowczy ton Sasuke. - Chodź wracamy, niedługo wyruszamy, a musisz jeszcze się przebrać.
 - Nie mogę z nim skończyć?
 - Daruj sobie, co?
 - Zależy kto z kim skończy. - wzdrygnęłam się. Złowieszczy ton i pewność siebie tym razem źle sugerowały. Rozejrzałam się wokół i przybrałam pozycję gotową do obrony, spodziewałam się praktycznie wszystkiego, jednak żaden z nich nawet nie drgnął.
Zdążyłam jeszcze ujrzeć jak mężczyzna, któremu obiecywałam noc uniósł rękę, a potem mój obraz zamazał się. Zszokowana, całkowicie oszołomiona zdałam sobie sprawę, że lecę w powietrzu, a coś mocno i bez litości ściska moją szyję. Zakaszlnęłam kilka razy, ale przerwał mi to ból, który tym razem poczułam na plecach. Kora. Mocno uderzyłam o korę drzewa i zsunęłam się na ziemie. Krzyknęłam z bólu, a stóżka krwi wyleciała z moich ust. Nic nie widziałam. Obraz był taki zamazany...
 - Sakura! - wściekły krzyk Sasuke. Wyraźnie go słyszałam, chciałabym jeszcze widzieć nadawacę, jednak wyraźny obraz odzyskałam dopiero kilkanaście sekund później.
Nadal czułam coś na szyi. Niepewnie uniosłam rękę by obmacać przedmiot. Zdążyłam kątem oka zauważyć jak czarnowłosy wpatruje się we mnie w oszołomieniu, a dopiero potem mój wzrok ogarnął ostatnią, najważniejszą rzecz. Ręka. Lecz ta, która ściskała moją szyje nie była taka zwyczajna. Zamarłam, nie rozumiałam tego co teraz wokół mnie się działo. Ten który mnie zaatakował zaśmiał się głośno, będąc najwyraźniej dumny z mojego zdezorientowania.
 - Teraz już nie jesteś taka mądra, nie? - zakpił. Stał w tym samym miejscu, a mimo tego był w stanie mnie dusić, nawet z odległości kilku metrów.
 - Puść ją w tej chwili! - krzyknął Sasuke.
 - Sasuke. - wtrącił Natsuo. - Chyba nie będziesz zły jak coś jej zrobię, chcę aby miała nauczkę. Z nami nie może wygrać żadna kobieta.
 - Jak ..ty .. - wysapałam próbując wstać, jednak mój napastnik mi na to nie pozwolił.
 - Powiedzmy, że pewne starty są dobre.
 - Słucham?
 - Kirimo stracił niedawno rękę kiedy napadli nas w okolicach miasteczka. Trzymał w niej pieniądze ukryte w worku i robił wszystko aby ich nie stracić. Do mojego miasta przybywa wielu różnych ludzi, razem z Kirimo byliśmy zgodni co do jednej rzeczy ...nie można tego zmarnować. I tak oto narodziło się ...to coś. Jeden mężczyzna polecił nam swojego przyjaciela, który zajmuje się 'nietypowymi protezami'.
Ta proteza rzeczywiście była wyjątkowa. Metalowe ramię wydłużyło się o kilka metrów pozwalając na moje powalenie.
 - Słuchaj! - z zamyśleń wyrwał mnie ryk Sasuke, którego ja sama zdążyłam określić mianem przerażającego już po wypowiedzeniu jednego słowa. Uchiha rzucił się na Natsuo i teraz to on był w podobnej sytuacji. Został mocno przygwożdżony do drzewa z szeroko otwartymi oczami.
 - Co ty robisz, Sasuke?
 - Puść ją w tej chwili. - Uchiha uniósł pięść i tym razem wypowiedział się niezwykle spokojnie. Natsuo dał znak Kirimo aby ten spełnił zachciankę Sasuke. Odetchnęłam. Nie przejmując się zaistniałą sytuacją poczęłam wdychać do płuc jak najwięcej powietrza, tak jakbym robiła to po raz pierwszy.
 - Co cię napadło? Przecież to tylko dziwka. - warknął zdezorientowany Natsuo kiedy został już uwolniony. Odpowiedź Sasuke była jednoznaczna. Mężczyzna dostał w twarz tak mocno, że z hukiem uderzył o ziemie. Kirimo cofnął się i z powrotem zwinął swoją rękę, czekając na potok zdarzeń.
 - Sakura to żadna dziwka, a teraz radze tobie i twoim kolegą zjeżdżać bo zaraz naprawdę się zdenerwuję. - czarnowłosy całkowicie pochłonięty był w nagłym gniewie. Dziwiło mnie jego zachowanie, ale jednocześnie cieszyło. Męczące było wysilanie gardła i bez efektowne tłumaczenia, iż nie należy się do pewnego grona kobiet, a Sasuke...wyjaśnił to jeszcze raz, ale bardzo skutecznie. Poza tym ...obronił mnie. Nie przed atakiem, lecz przed słowami. Byłam w szoku.
 - Ale mówiłeś... - zaczął Natsuo pośpiesznie wstając.
 - Druga rada: Unikajcie mnie na festynie, a teraz wynocha stąd!
Niezadowolenie wręcz kipiało od trójki przybyłych. A jak cieszyłam się jak idiota i patrzyłam z uśmiechem na twarzy jak odchodzą. Mimo odartych ramion, mimo krwi, która delikatnie ciekła mi z twarzy, krzywiłam usta i patrzyłam jak wiatr wprawia włosy Sasuke w piękny i hipnotyzujący taniec. Mężczyźni obrócili się i poczęli odchodzić. Uchiha uśmiechnął się triumfalnie, i oboje nie bacząc na teraźniejszą sytuację życiową cieszyliśmy się tak błahą rzeczą.
 - Dziękuje. - pisnęłam, znowu się czerwieniąc. Popatrzył na mnie promiennie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie mogłam uwierzyć. Powoli obrócił głowę w stronę wroga, by upewnić się, iż jesteśmy bezpieczni, lecz kiedy jego twarz znienacka przybrała zdezorientowany pomieszany ze złością wyraz wiedziałam już, że jest źle. Madara! Jak zawsze moja pierwsze myśl, jednak nie mogłam tego ujrzeć, bo Sasuke panicznym ruchem zasłonił mnie swoim ciałem. Oniemiałam, ciężko było mi z nieopisanej radości przejść na zaskoczenie, ale musiałam to zrobić, naszło więc mnie dziwnie uczucie.
Zniecierpliwiona, starałam się tego nie robić, ale w końcu musiałam, powolnym ruchem unosiłam spojrzenie ku górze by móc ocenić obraz sytuacji. Kiedy byłam jednak połowie mojej drogi ku zachłyśnięciu wiedzy coś spadło na mój policzek i rozpryskało się jak woda ... Zaskoczona dotknęłam swojej twarzy by móc to zbadać, i bynajmniej nie była to woda - chociaż w tym przypadku bardzo bym tego chciała. Ciecz miała kolor ...czerwieni.
 - Sasuke! - krzyknęłam przerażona i nie przyjmowałam już leniwych ruchów, lecz gwałtowne. Uchiha stał nade mną, był tyłem więc nie mogłam zobaczyć wyrazu jego twarzy, jednak nie tego teraz szukałam, lecz źródła, z którego wydostał się ciecz.
 - Spokojnie. - powiedział beznamiętnie, usłyszałam trzask żelaza, tuż obok mojej zaciśniętej dłoni spadło kunai. Na nim równie znajdowała się krew - zamarłam. Podniosłam się szybko na równe nogi i zauważyłam kątem oka jak przez las pośpiesznie ucieka trójka znienawidzonych mężczyzn.
Więc to oni, pomyślałam.
 - Sasuke, co ci się stało!?

***

Sakura zjawiła się przede mną w jednej sekundzie. Najpierw patrzyła z troską w moje oczy, czekając aż coś powiem, kiedy milczałem dłuższą chwile, jej zielone tęczówki zmieniły kierunek. W końcu znalazły się na miejscu, gdzie znajdowało się ostrze.
 - O nie. - szepnęła zakrywając usta ręką. - Zaraz cię uleczę Sasuke, nie martw się.
Ona zbierała w rękach chakre, do mojego ramienia delikatnie wbiło się kunai, a ja obserwowałem to zdarzenie z uśmiechem. Nie byłem perfidny, nie chciałem też kpić, reakcja różowo włosej podziała na mnie w dziwny sposób. Poczułem to ciepło co zawsze, ale w nowszej i milszej odnowie. Nie dumałem nad pochodzeniem, ani nad powodem jego zjawienia, po prostu korzystałem z tego uczucia zachwycając się jej troską i zmartwieniem. Nie mogłam jednak popaść w zbyt wielkie zamyślenie, wziąłem głęboki wdech i starałem się odzyskać zdrowy rozsądek.
 - Sakura. - oznajmiłem twardo zatrzymując jej rękę tuż przy ranie. Spojrzała na mnie z miną pytającą: "Co ty robisz, kretynie". Moje usta znowu wykrzywiły się w szczęśliwym uśmiechu, co znacznie uspokoiło jej bicia serca. - Spokojnie. - powtórzyłem.
 - Sasuke ty krwawisz, jak mam być spokojna!? - krzyknęła podejmując się kolejnej próby uleczenie mnie, jednak mój uścisk był zbyt mocny.
 - To tylko lekka rana.
 - Lekka! Kunai wbiło ci się dosyć głęboko!
 - Przeżyje. - zapewniłem.
 - Może i przeżyjesz, ale z wielkim bólem!
 - Obchodzi cię to? - spytałem bez niczego. Starałem się żeby nie wyszło to na złośliwą dogryzkę. Wydobyłem z siebie delikatny i kojący ton. Różowo włosa aż się wzdrygnęła, a jej twarz wyrażała szok i smutek.
 - Jasne, że obchodzi! Jak możesz w ogóle zadawać takie głupie pytania!
 - Kiedyś zapewniałaś mnie, że jest inaczej.
Popadła w zamyślenie - tak samo jak ja. Oddałem się wspomnieniom, tych sprzed dwóch miesięcy - kiedy to darzyła mnie wielką nienawiścią i niechęcią, kiedy to mówiła jak bardzo chce z tą uciec, że nigdy nie przyzwyczai się do życia w moim towarzystwie, jak i tych sprzed kilku lat. Kiedy była na każde moje zawołanie, kiedy płakała z byle powodu i kiedy martwiła się nawet o największą głupotę jaka mi się przytrafiła i nie rozumiejąc dlaczego właśnie taką Sakurę teraz w niej zobaczyłem. Tą kruchą istotę, nadal nią była, pomimo, że tak bardzo stara się wszystkim udowodnić, że jest inaczej. Nikt, nawet najbardziej idealny i poukładany człowiek nie jest w stanie tak bardzo się zmienić w ciągu kilku lat. Zawsze w sercu zostaję to z czym się urodziliśmy. A Haruno urodziła się z wrażliwością, nie tylko na swoje potrzeby, ale również na innych i można powiedzieć, że ta druga opcja grała większa role.
Sasuke wariujesz, skarciłem się w myślach. Od kiedy ja rozmyślam nad takimi rzeczami jak ludzkie serce, dla mnie od zawsze był to narząd potrzebny jedynie do utrzymania przy życiu.
 - To przeze mnie. - obrazy zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu. Uśmiechnięta, długowłosa dziewczynka wołający szczęśliwie 'Sasuke-kun' ustąpiła miejsce rzeczywistości, która w tym wypadku wcale nie należała do gorszych.
 - Sa..kura... - wyspałem z niedowierzeniem. Ciekawiła mnie jej odpowiedź, ale nie sądziłem, że napotkam się z jej płaczem. Różowo włosa patrzyła na mnie z smutkiem, a z jej oczu płynął gorzki potok łez. Patrzyła to na mnie, to na moją ranę i szlochała przy tym tak głośno, że być może nawet w kryjówce było to słyszenie, ale chrzaniłem to. Chrzaniłem fakt, że Madara może nas obserwować. To ja z uwagą obserwowałem Sakure, które teraz bez wątpienia przypominała mi jej dawne obliczę.
 - Czemu płaczesz? - zapytałem zdziwiony.
 - Chyba wtedy kłamałam. - przyznała, a wraz z tym wyznaniem poraziła mnie czerwień na jej policzkach. Zamarłem. - A to ... - wskazała na ranę. - To wszystko moja wina. Miałeś racje. Nie powinnam wdawać się z bliższe konflikty z tymi idiotami, ja ...przepraszam.
 - Płaczesz przez takie błahe zadrapanie? - spytałem z niedowierzeniem również wskazując na nie palcem. Sakura przytaknęła starając się już bardziej nie płakać.
 - A ja chciałam tylko przeprosić za mój ostatni wyskok na ciebie. - powiedziała zasłaniając twarz rękoma. - Ty kretynie jeden! - wrzasnęła i zrobiło coś....co nigdy nie wymarzę ze swojej pamięci. Rzuciła się na mnie i mocno objęła wokół szyi szlochając w moje ramię. Obraz zasłaniały jej łzy, a ja mimo, że nie miałem żadnego przeciwnika losu również byłem ślepy na bodźce wewnętrzne. Stałem wmurowany czując jak garnitur robi się coraz bardziej mokry. Nie umiałem przytulać, a co dopiero odwzajemniać uścisku. Położyłem więc rękę na jej plecach i mocno zacisnąłem. Nie trwało to długo, bo Haruno chwilę później odsunęła się ode mnie i otarła łzy rękoma.
 - Chodźmy już. Musisz się przebrać, garnitur jest we krwi.
 - Chrzanić to. - warknąłem. - Zasłonie to peleryną, i tak cały czas będę musiał w niej być.
 - Madara znowu będzie wściekły.
 - Już go nie ma.
 - Poszedł? - zdziwiła się.
 - Za chwilę wyruszamy, pewnie będzie obserwować nas na festynie.
 - W takim razie musi się udać! - zacisnęła obie pięści i z niebywałą determinacją przywołała błysk w oku.
 - Wiem.
 - Teraz muszę dwa razy cię przeprosić i dodatkowo podziękować. - zaśmiała się smutno wyprzedzając mnie. - Nieźle wydłużyłam sobie listę.
 - Jesteś naprawdę niemożliwa. - skitowałem z uśmiechem na ustach. Patrzyłem jak powoli stawia kroki, patrzyłem na jej rozczochrane włosy wirujące według nakazów wiatru, patrzyłem jak stara się udawać, że właśnie teraz nic się nie wydarzyło. Chciałem przestać, ale nie mogłem wyprostować ust. Ona naprawdę miała w rękawie jakiś pył, którym czarowała wszystkich ludzi dookoła.
A Natsuo? Niech cieszy się ostatnim dniem swojego życia.

1 komentarz:

  1. Kurde, wzmianka o tym demonie była niepokojąca. Mam nadzieję, że to szybko nie nastąpi.
    Od kiedy to ta pewna siebie i silna Sakura płacze i przeprasza naszego Uchihę? :>
    Słodki przytulasek na zgodę. :33
    Ach... Sasek w garniturze, normalnie cud, miód i orzeszki! <3 Chciałabym go w nim zobaczyć. Musiał się cudnie prezentować.
    Niech ten Natsuo cieszy się ostatnim dniem jego marnego życia. xD Sasuke go rozwali. Dobrze, że ten zboczony idiota się ogarnął i puścił Sakurę, bo mogło dojść do rękoczynu ze strony Uchihy i już nie byłoby tak dobrze. ;> ;]

    OdpowiedzUsuń