Stałam. Nadal
zdyszana, z walącym sercem i mokrą od potu twarzą. Pojedyńcze kosmyki włosów
przylepiały się do moich policzków, jednak lekceważyłam to. Nieprzyjemnie
uczucie jakie mnie przez to ogarniało było niczym w porównianiu z prawdziwymi
emocjami, które mną zawładnęły. Tak dobrze znane - wszechogarniające, lecz w
jakiś sposób zupełnie przeze mnie zapomniane. Już tak dawno nie miałam z nimi
styczności. Nie chciałam teraz poglębiać się w zamyślania zbliżające mnie do
określenia ilości lat, w których to byłam od nich odseparowana. Ważne było to,
że przybyły dzisiaj. Ponownie wybrały tą nagłą i niespodziewaną droge. A
wszystko to aby zamknąć mnie w jeszcze większym cierpieniu i rozpaczy; aby
pogłębić efekt.
Moje tęczówki nadal w
skupieniu przypatrywały się twarzy Eizo, która wyrażała kompletne zaskoczenie.
Również nie kryłam szoku. Szeroko otwarte oczy lustrowały bacznie każdy
szczegół mimiki obu mężczyzn, których spojrzenia wyrażały dotąd nieznane mi
emocje; nigdy nie miałam okazji oglądać ich na tych 'męskich' i 'dumnych'
twarzach.
- Tak ci powiedziała? - z ust mojego
przyszłego męża popłynęły w końcu jakieś słowa. Sasuke pokiwał głową. -
Powiedziała ci, że nadal kocha ciebie, tak?
Zamarłam. Gdyby osoba
na drugim planie obserwowałaby mnie w tym momencie stwierdziłaby, iż jestem
zwykłym kamiennym posągiem. Po głębszym przypatrzeniu jedynie bicia serca
potwierdzały mój żywot.
Dlaczego Eizo w ogóle
wpadło do głowy takie pytanie? Dlaczego zadaje je Sasuke? Sasuke ...dotąd nie
mogłam pogodzić się z prawdą; on naprawdę to zrobił. Zdradził Eizo sekret,
który mu powierzyłam.
- O czym ty mówisz do cholery?! - wzburzył się
Uchiha, kompletnie zbity z tropu.
- Jak to o czym?! Mówię o waszej przeszłości!
Dobrze wiem, że Sakura była po uszy w tobie zakochana! Naruto wszystko mi
powiedział! Wiem, że należeliście kiedyś
do tej samej drużyny! Naruto od lat cię poszukuje. Wiem, że uciekłeś i
zostawiłeś jego i Sakurę. Wiem również jak bardzo Sakura cię kochała...Nie masz
pojęcia jak bardzo byłem wściekły kiedy dowiedziałem się, że to ty ją
porwałeś...wiedziałem, że to uczucie jakoś odżyje, wiedziałem, że...
- Sakura mnie nie kocha - srogi ton przerwał
długą wypowiedź Eizo. Sasuke zdążył się już obrócić. Musiałam schować się za
pień drzewa, ponieważ był teraz zwrócony w moim kierunku. Spojrzałam na korony
drzew znajdujące się u górze. Dlaczego to tak boli? Przecież ma rację
...przecież mówi prawdę ...
Czy aby na pewno?
Oczy mnie rozbolały
od wpatrywania się w jasną kule, której promienie usilnie starały się
przecisnąć przez zasłaniające mnie liście. Spuściłam wzrok. Obserwowanie
czubków własnych butów było znacznie bezpieczniejsze. W tym momencie żałowałam,
że nie posiadałam umiejętności, która pozwoliłaby mi 'odłączyć' własne uszy; po
prostu sprawić aby nie odbierały żadnego dźwięku.
- Mnie i Sakurę nic
nie łączy. Dla mnie jest tylko Medycznym Ninja. Potrzebuję ją by pokonać
organizację. Zaraz potem odeślę ją do Konohy i zapomnimy o wszystkim.
Zamknij się Uchiha!
Po prostu się zamknij! Nie mogłam uwierzyć, że to słowa naprawdę wypłnęły z
jego ust. Jestem aż tak ślepa? Aż tak naiwna? Nerwowo przełknęłam ślinkę; może
to tylko idiotyczny sen?
Przybiegłam tu z
prostych powodów. Po Sasuke... Juugo przybył na trening, a Eizo i czarnowłosego
nadal nie było. W głowie narodziły mi się same czarne scenariusze. Ta dwójka
sama? To kompletnie nie wchodziło w grę.
' - Sakura oni są
ponad kilometr od kryjówi... - Karin podeszła do mnie dyskrenie w momencie, gdy
właśnie miałam zabrać Orichi'emu ostrze i oficjalnie zakończyć jego pierwszy
trening. Automatycznie zatrzymałam się przenosząc na nią zaskoczene spojrzenie.
- Jak to? - wydukałam.
- Wyczuwam ich chakrę. Są razem... Eizo i
Sasuke.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?!
- Dopiero teraz to wyczułam! - wyrzut
pobrzmiewający w moim głosie, skłonił ją do obrony. - Wcześniej nie skupiała
się na tym! Oboje są niedaleko tej polany ...pamiętasz ją?
- Cholera jasna! - zaklnęłam, nie bacząc na
obecność dziecka. Sakura, uspokój się, nakazywałam sobie w myślach. Nie chcę
aby brązowowłosy wyczuł wiszący w powietrzu niepokój. Westchnęłam, tak aby
wyrazić jedynie niechęc do teraźniejszej sytuacji. - Pewnie znowu urządzą z
kuchni pobojowisko. Obaj nie potrafią gotować. - dodałam, uśmiechając się
blado.
Karin uniosła brwi ku
górze. Kątem oka wskazałam jej na Orichi'ego; wnet wszystko stało się jasne.
Czerwonowłosa pokiwała porozumiewawczo głową.
- Ta...jak ta dwójka weźmie się za
gotowanie... - doceniałam pomoc Karin, która urwala wybuchając sztucznym
śmiechem. Zlekceważyłam zaskoczone spojrzenie Suigetsu. Juugo okazywał jedynie
spokój, zaś malec przypatrywał się nam uważnie.
- Sasuke nie umie gotować? - zdziwił się.
- Otóż to! - klasnełam w dłonie. - Zostań tu
narazie z Suigetsu, Juugo i Karin, a ja pójdę zobaczyć czy kuchnia jeszcze
stoi.
Zachihotałam.
Naprawdę poczułam jak zasycha mi w ustach. Poczułam jak odzywają się znajome
kołatania serca. Przyśpieszyłam. W przeciągiu minuty znalazłam się poza
granicami kryjówki...'
- Czyli zmiana tematu to twoja ucieczka? - z
transu wyrwał mnie kpiarski głos Eizo. Zaryzykowałam; wychyliłam się zza drzewa
chcąc dokładnie ocenić stan uczuć rozmówców. Wbiłam paznokcie w korę,
zacisnęłam dolną wargę - chciałam wyzbyć się wszystkich afektów, które w późniejszym
czasie mogłyby mi zaszkodzić.
Miałam ochotę gorzko
zapłakać. Słowa Sasuke tak bardzo mnie zabolały.
Ale dlaczego?
- Jak chcesz. Pójdę do Sakury, aby mnie
uleczyła. W razie czego te rany mam po własnym treningu. - zaznaczył na
odchodne i opuścił polanę. Pozostawił Sasuke samego.
Wzrok miał wbity w
ziemie. Kosmyki jego czarnych jak smoła włosów nie pozwalały mi dojrzeć się
wyrazu jego twarzy. Nie wiedziałam czy stać, czy iść, czy też wydostać z siebie
potok łez, który tak usilnie próbował wyrwać się spod mojej kontroli.
Tajemnicza siła
zdecydowała za mnie. Poruszała moim ciałem powoli - pozwoliła mu ukazać się w
pełni obiektowi, do którego żywiłam mieszane uczucia. Uchiha uniósł wzrok od
niechcenia, lecz mój widok wyraźnie go otrzeźwił. Po raz pierwszy byłam
świadkiem tak wyraźnych emocji na jego twarzy. Przyglądałam się mu zupełnie
oczarowana; na krótką chwilę zdołałam nawet zapomnieć o cierpieniu jakie mnie
napadło.
Ale ono i tak
wróciło. Nasiliło się podwójnie w momencie, gdy Sasuke z trudem wyjąkał sylaby
tworzące moje imię. Co teraz? pytałam samą siebie. Co teraz? Czy mogą w tej
sytuacji zrobić cokolwiek i nazwać to rozsądnym zachowaniem? Przygryzłam dolną
wargę i nic nie odpowiedziałam. Wciąz usilnie dążyłam do wyładowania gniewu.
- Co ty tu robisz? - podskoczyłam jak
oparzona, kiedy czarnowłosy zacząć stawiać w moim kierunku miarowe kroki. -
Dlaczego tu jesteś?
Był taki niespokojny.
- No powiedz coś - mówił dalej. Tym razem użył
więcej stanowczości. Nie przeraziłam się, ba! Jego ostry ton nasilał jedynie
złość. - Sakura! - ryknął.
- N...nie zbliżaj się - szepnęłam.
- Nie słyszę cię.
- Nie zbliżaj się! - powtórzyłam pewniej.
Szok, który u niego widziałam z początku mieszał się z obojętnoscią i spokojem.
Nagle te dwa ostatnie stany kompletnie go ogarnęły. Po zdziwieniu nie dojrzałam
się nawet śladu. Z niewiadomych przyczyn takie zachowanie Sasuke władowało we
mnie więcej pewności siebie.
Nic jednak nie zrobił
sobie z moich uwag. Stąpał dalej, jakby żadne słowa nie padły.
- On sam się o to prosił - powiedział twardo.
Przeszył mnie dreszcz. Nawet na chwilę nie pomyślałam, że moja złosć może być
spowodowana tą potyczką; dotąd prześladowały mnie jedynie słowa czarnowłosego:
' - Mnie i Sakurę nic
nie łączy. Dla mnie jest tylko Medycznym Ninja.'
Po tym wszystkim?
Nie wiem nawet kiedy
zadecydowałam wykonać tak odważny ruch. Gdy znajdował się zaledwie kilka metrów
przede mną, podbiegłam do niego szybko i otwartą dłonią uderzyłam w prawy
policzek. Sasuke pod wpływem tego uderzenia, zachwiał się - nic dziwnego. Cios
zawierał wszystko co zdołałam poczuć podczas zaledwie trzech zdań, które
wypowiedział.
- Nienawidzę cię - pisnęłam. Automatycznie
zatkałam sobie usta ręką, powstrzymując się od płaczu. - Jak mogłeś mi to
zrobić? No jak?!
Wówczas poczułam jak
potężna siła ciągnie mnie do tyłu. Zaraz potem ujrzałam parę czarnych tęczówek
znajdujących się zaledwie milimetr od mojej twarzy. Sasuke trzymał oba moja
nadgarstki - dopiero teraz spostrzegłam, iż tuż za mną znajduję się pień
drzewa.
- Nigdy więcej tego nie rób! - syknął.
- Dlaczego? Przecież ci się należało!
- Należało, tak? Powinnaś mi dziękować.
Właśnie pomogłem ci z czymś, czego sama nie potrafiłaś dokonać. Wyjawiłem
prawdę twojemu zasranemu kochasiowi!!
Kilka kropel jego
śliny pozostalo na mojej twarzy; zignorowałam to. Teraz szok przezwyciężył
wszelkie inne doznania. Szok i rozczarowanie. Zmarzszczyłam brwi. Zacisnęłam
pięść - Sasuke chyba to wyczuł, ponieważ na krótką chwilę zwrócił swoje
spojrzenie w tamtym kierunku. Zaraz jednak z powrotem zaczął wpatrywać się w
moje oczy.
- Ty kretynie... - zaczęłam. Sakura, nie
płacz! krzyczałam w myślach. - Ty naprawdę to powiedziałeś? Powiedziałeś to, co
przed chwilą usłyszałam?
Uchiha zaniemówił z
wrażenia.
- To czy kocham Eizo, czy nie to są moje
osobiste sprawy! - wydarłam się. - Nie miałeś żadnego prawa mówić mu czegoś co
powierzyłam ci w tajemnicy! Ciągle gadałeś o zaufaniu między nami! Sasuke,
właśnie to wtedy zrobiłam - zaufałam ci, bo wierzyłam, że pozostawisz to dla
siebie. Nawet nie śmiałam przypuszczać, że będzie inaczej. Ja ...
- Dlaczego tak dziwnie się przy nim
zachowujesz? - wszedł mi w słowo. Raz jeszcze odebrałam to samo wrażenie. Jakby
Sasuke w ogóle mnie nie słuchał.
- O czym ty mówisz?
- Dlaczego nie możesz mu po prostu tego
powiedzieć? Prawdy?! Co cię do cholery zatrzymuję?! Robisz z siebie taką silną,
a nie potrafisz powiedzieć zwykłemu facetowi, że go nie kochasz?!! To wszystko
nie ma ...
- Zamknij się! - krzyknęłam. Teraz w pełni
kontrolowałam swoje zachowanie i postanowiłam przyjąc na siebie wszelkie
konsekwencje. Sasuke ponownie został obdarowany mocnym ciosem w policzkiem. Za
drugim razem miejsce uderzenie zrobiło się delikatnie czerwone. - Nie muszę
odpowiadać na żadne twoje pytania! - dodałam pośpieszenie, aby zapobiec jego kolejnym
ostrzeżenią.
- Mówiłem żebyś tego nie robiła! - warknął.
Nie poprzestał na zwyczajnym trzymaniu nadgarstków. Ręką chwycił oba moje
policzki i delikatnie je ścisnął.
- Nie dotykaj mnie!
Boże ...dlaczego
wmawiam mu, jak również sobie, że ta cała złość i ból pochodzi z sekretu jaki
zdradził Eizo? Nie. To jego słowa mnie bolą. Te cholerne trzy zdania, które
zawaliły mój świat.
Pchnęłam Uchihe do
tyłu. Ku memu zdziwieniu; poskutkowało. Natychmiast odsunęłam się od niego
kilka metrów wstecz. Zagryzłam dolną wargę.
- Wiem, że nie chcesz odpowiadać na żadne
pieprzone pytania, ale odpowiedz chodziaż na to jedno! - rozpoczęłam wlewając w
to całą frustrację. - Dlaczego interesujesz się moimi uczuciami?! Dlaczego
interesujesz się tym co ukrywam przed Eizo?! Dlaczego w ogóle się w to
mieszasz?!
- Nie mieszam - powiedział obojętnie. - Ja
tylko odpowiadam na twoją złość. Jesteś w końcu wściekła, że mu to
powiedziałem, prawda? Mówię tylko, że obyło by się bez tego gdybyś sama była
zdolna mu to wyzn...
- Nie mów już nic, dobrze? - gdyby mój umysł
nie był skrajnie wyczerpany, może zadecydowałabym się inaczej rozagrać tą
'rudnę'. Wyczerpana psychicznie,
skierowałam swoje kroki do kryjówki. - Nic więcej nie chce od ciebie słyszeć -
dodałam na odchodne.
- Sakura, czekaj! - zawołał za mną, lecz nie
zareagowałam. Wręcz przeciwnie - przyśpieszyłam swój hód. Usłyszałam za sobą
głośne przekleństwa, a potem trzask łamanego drzewa. Nic nie rozumiałam.
Dlaczego się wyładowuje, skoro według jego wersji nic go to nie interesuje?
Sasuke często mówił
coś, a robił inaczej.
Czułam zbyt potężny
ból, ażeby wdawać się w głębsze refleksje. Weszłam do pierwszego lepszego
pokoju. Ominęłam pomieszczenie należące do Karin, Juugo, nawet do Suigetsu.
Eizo również się nie zainteresowałam. Nacisnęłam pierwszą klamkę, jaka nasunęła
mi się pod rękę. Nie oceniałam nawet wyglądu, ani stanu pokoju. Usiadłam na
łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Teraz mogłam pozwolić sobie na słabości.
Mogłam pozwolić łzą wyjść na zewnątrz i dać upust wszystkim emocją.
To takie łatwe i
żałosne.
***
- Kurwa mać! - wściekły męski głos dało się
słyszeć z odległości jednego kilometra, lecz nie dbałem o to. Nadal atakowałem
niczemu winne drzewa. Po pewnym czasie dołączyłem do tego również Chidori i
kilka innych technik powstających przy używaniu chakry.
Nie pojmowałem
zachowań swojego serca. Niby na początku oblewało go to ciepło, niby tak bardzo
mnie kusiło do bycia w jej towarzystwie... Co się stało teraz? Dlaczego nie
potrafiłem wyznać jej swoich prawdziwych motywów? Dlaczego? Przecież to bułka z
masłem dla członka elitarnego klanu Uchiha... Wyszłem na podłego kłamce z
plugawą gadaniną.
Mogłem za nią pójść;
tak bardzo tego chciałem. Coś wewnątrz, jednak stanowczo mi tego zabroniło.
Czyżby to była duma, o której tyle mówiła mi Sakura? Ten jeden aspekt
sprawiający, że burzę wszystkie pozytywne uczucia? Nie miałem wyrzutów, że
okłamałem Eizo. Niby dlaczego miałbym mówić prawdę? Wolałem zostawić to dla
siebie i samotnie być nękany upiorami przeszłości.
Ale tak było z Eizą
...Sakura to już inna bajka. Z nią chciałem rozmawiać godzinami, pragnąłem
podzielić się wszelkimi zatrzeżeniami, pochwałami, wszystkim co do tej pory
wynikło z moich przemyśleń. Podczas spaceru, otworzyłem się przed nią na tyle,
aby wymówić imię dawnego przyjaciela i porównać go do dziecka mającego moją
pełną sympatię. Przecież to Sakura w moich wyobrażeniach siadała na łóżku w
rogu pokoju, uśmiechająć się do mnie w ten swój 'uroczy' sposób i chłonąc każde
wypowiedziane słowo. Ona, która w w moich wyobrażeniach zarzucała mi ramiona na
szyję. Sasuke to prawda, powiedziałem do siebie oficjalnym tonem, Sakura Haruno
bynajmniej nie jest ci obojętna, nie ma sensu abym dłużej to przed tobą
ukrywał.
Boże ...rozdwojenie
jaźni? Co się ze mną do cholery dzieje?
- Sasuke-kun, wszystko w porządku? -
usłyszałem nagle dobrze znany mi głos. Rysy twarzy automatycznie mi stężniały;
nie mogłem pozwolić aby ujrzeli mnie w stanie 'uczuciowych rozterek'. Przecież
ja naprawdę chwilę temu rozmawiałem sam ze sobą!
- Jest okej - powiedziałem i spojrzałem w jej
stronę. Okazało się, że nie przybyła tu w pojedynkę. Obok niej stał Suigetsu,
trzymając za rączke małego Orichi'ego.
- Chcieliśmy sprawdzić co się stało -
wyjaśniła pośpiesznie Karin. - Dość daleko wyczuwałam twoją chakrę i Eizo, nie
wiedziałam dlaczego tak bardzo się oddaliliście ...
- Sakura już to sprawdziła - przerwałem jej
beznamiętnie.
Z namysłem
zmarszczyła czoło.
- Trenowaliście?
- Tak.
- Dlaczego tak daleko?
- Bo nam się tak podobało - odparłem srogo na
pytanie, które zadał Suigetsu. Odpowiedanie naprawdę należało to ciężkich
robót. Westchnąłem cicho: - Wracajcie do kryjówki. Też zaraz będę...
Oboje w tym samym
momencie wzruszyli ramionami.
- Jak chcesz - jęknął Hozuki, prowadząc
malucha w przeciwnym kierunku. Ku naszemu zdziwieniu ten wyrwał dłoń z uścisku
seledynowłosego i przypatrywał mi się w milczeniu. - Orichi co ty robisz? -
zapytał Suigetsu.
- Mogę zostać z Sasuke?
- Nie - wtrąciłem nim ktokolwiek zdołał
otworzyć usta, ale widząc jego spochmurnienie dodałem: - Wracaj do kryjówki
razem z nimi. Musisz odpocząć po treningu.
- Ale ja nie jestem zmęczony! - upierał się,
jednocześnie podchodząc do mnie. - Chciałbym jeszcze trenować, ale Sakura-san
mi już zabroniła. Mam bardzo dużo siły i chcę z tobą zostać Sasuke.
- Po co?
- Żeby być z tobą...
po prostu. Lubię cię Sasuke i nie chcę żebyś był smutny - patrzyłem na niego,
starając się nic sobie nie robić z przykrego skurczu żołądka. Chociaż ...słowa
dziecka w jakiś sposób mi pomogły. Na krótką chwilę pozbyły się większej częsci
bólu jaki pozostał po jego 'Sakurze-san'...
- To mogę? - dopytywał dalej, składająć
błagalnie ręcę. Kiedy nic nie odpowiedziałem obrócił się w stronę Karin i
Suigetsu, którzy stali niczym kamienne posągi. - Pani Karin...Suigetsu,
pozwolicie mi? Wrócę potem grzecznie do kryjówki i nie będe robił problemów!
A więc moje milczenie
potraktował jako odpowiedź twierdzącą?
- Jaki ten maluch jest słodki! - zachwyciła
się Karin, niezbyt delikatnie szturchając Suigetsu pod żebro. - Mam rację,
prawda?
Hozuki wybuchł
śmiechem. Nie dowierzałem własnym oczom. To była chyba pierwsza sytuacja, w
której Karin względem Suigetsu zachowywała się w tak 'uprzejmy' sposób. Nawet
Hozuki nie dorzucił własnej złośliwej uwagi.
- Jeśli Sasuke nie będzie miał nic przeciwko,
to możesz zostań. - powiedział, uśmiechając się porozumiewawczo.
- Sasuke się zgodził! - zapewnił maluch.
Pomimo wszystko delikatnie się uśmiechnąłem, widząc zdezorientowanie na ich
twarzach.
- Naprawdę? - zdziwiła się Karin.
- Tak.
- W takim razie my idziemy ...Sakura musi
zdążyć uleczyć nam te rany do następnego treningu - zadeklarowała i po chwili
po tej dwójce nie pozostało nic. Jedynie odciski ich butów, które w niektórych
miejsach znacznie zdeformowały trawnik.
Chłopiec standardowo
nie zamierzał tracić czasu. Usiadł na maleńkim kamieniu znajdującym się tuż
obok mnie. Ja sam usadowiłem się na trawniku. Wolałem więcej komfortu, jaki
dawała kora drzewa służąca jako oparcie. Spokój, zdecydowanie upomniałem sam
siebie. Teraz muszę skupić całą swoją uwagę na pytaniach Orichi'ego. Skoro już
zgodziłem się na jego obecność, muszę odpowiadać tak aby nie narodziły się w
nim wszelkie podejrzenia. Mimo wszystko brązowowłosy miał cechę zwaną
'spostrzegawczość'.
Chłodne powietrze
otrzeźwiło mój umysł. W tym przypadku było moim sprzymierzeńcą. Dzięki jego
świeżości potrafiłem włączyć wszystkie szare komórki do działania.
- To twoja sprawka Sasuke? - zapytał nagle, co
trochę zbiło mnie z tropu. Spodziewałem się pytań typu: 'Dlaczego jesteś
smutny?'. Pół przytomny pokiwałem głową. - Dlaczego to zrobiłeś?
- Tak się wyładowuje - odrzekłem szczerze.
- Czyli to prawda ... - poczułem mrowienie w
całym ciele. - Naprawdę pokłóciłeś się z Sakurą-san?
- Skąd taki pomysł?
- Bo ją widziałem - oświadczył, w pełni ukazując
swoje niezadowolenie związane z tym faktem. - Widziałem jak wchodziła do
jakiegoś innego pokoju, była bardzo zła. Suigetsu chciał z nią porozmawiać, ale
ona zaczęła krzyczeć, że chce być sama ...
Do innego pokoju?
pomyślałem marszcząc czoło. Do pokoju Eizo? Na samą myśl zacisnąłem obie
pięści. To jest jej taktyka? Kiedy pokłóci się ze mną pójdzie wypłakać się do
'tego drugiego', którego notabene nie darzy żadnym uczuciem? Po cholere w ogóle
zaakceptowała oświadczyny? Uh, miałem do niej tyle pytań ... Zaczynałem
rozumieć dlaczego tak dociekle starała się wyciągnąć ode mnie niektóre
informację. Niewiedza to naprawdę uciążliwy stan.
- Ty i Sakura jesteście naprawdę super i
bardzo was lubię! - mówił dalej. Zły nastrój gdzieś zniknął. Oczy mu się
śmiały. - Mam nadzieje, że szybko to wyjaśnicie. Nie chcę żeby było między wami
źle.
- Nadzieja matką gł ... - urwałem, przerażony tym, co miałem
na końcu języka. Może i chciałem zaprezentować mu swoje motto, ale w tym
przypadku lepiej, abym nie był dla niego wzorcem. Przecież mogłem pozbawić jego
marzenia blasku.
- Co?
- Nieważne - dodałem szybko.
- Mogę zadać ci jedno pytanie? - zaczął, znowu
poważniejąc. Przyszło mi do głowy, że mógłbym wymknąć się od tak w celu
ochłonięcia.
Tak, mógłbym to
zrobić, ale druga część mnie tego nie chciała.
- Możesz - powiedziałem.
- Lubisz pana Eizo?
Tego zupełnie się nie
spodziewałem. Minęła dobra chwila, zanim powróciłem do logicznego myślenia.
- Nie.
- Ja też nie - powtórzył zaraz po mnie.
Przestał mnie lustrować i skupił się na zabawie patykiem, którego celem było
przesuwanie lezącego nieopodal kamienia. - Ale to niegrzeczne jakbym powiedział
Sakurze-san, żeby nie brała z nim ślubu, prawda?
- Może i tak - wzruszyłem ramionami.
- Sakura-san musi naprawdę go kochać - stwierdził.
- Znam ją bardzo dobrze. Nie wyszła by za pana, który by się jej nie podobał.
- Taa... - ja też tak do niedawna myślałem.
Temperament Sakury był niezwykle 'dziki'. Według mnie Sakura była osobą
niezależną, pewną siebie, a co najważniejsze: nie znoszącą egoizmu. Ja, jak
również Eizo byliśmy przedstawicielami tej cechy. Nie rozumiałem dlaczego mi
się obrywało za wszelkie objawy, z kolei blondyna traktowała inaczej.
Tak, tak ...to jej
narzeczony, przyszły mąż, druga połówka, ale ...jeśli patrzyć na uczucia ze
strony Sakury; Eizo to dla niej zwyczajny znajomy.
Zmarszczyłem brwi.
Czułem, że do czegoś dochodzę. Boże, oby moje podniecenie nie zredukowało
umiejętności sensownego myślenia. Lepiej rozegrać to bez nerwów. Płynąć z
prądem.
W takim wypadku musiałem
o to zapytać!
- Orichi - zacząłem, powstrzymując mój głos od
drżenia. - Dlaczego tak właściwie nie lubisz Eizo?
Moje pytanie nie
wywołało na niego twarzy zdziwienia, lecz większe zamyślenie.
- Moim zdaniem źle traktuje Sakure-san. Nie
wiem czy powinienem to mówić ...
- Powiedz - zażądałem srogo. - To dla mnie
ważne.
- Dobrze - westchnął, nabierając jednocześnie
sporej dawki powietrza do płuc. - Gdy Sakura-san była jeszcze w Konoha, pan
Eizo często po nią przychodził do Domu Dziecka, kiedy było już późno. Zawsze na
nią krzyczał, a Sakura-san na następny dzień była smutna. Bardzo nie lubiłem
kiedy się nie uśmiecha, ale gdy ja i moi przyjaciele pytaliśmy się ją dlaczego
taka jest ...zawsze robiła się jeszcze bardziej smutna. Zauważyłem to i
powiedziałem innym żeby już się jej o to nie pytali ...
- I przestaliście? - zapytałem, kiedy nagle
urwał.
- Tak. Potem o tym zapomniałem, bo pan Eizo po
nią już nie przychodził. Sakura wcześniej wychodziła z Domu Dziecka, a on brał
udział w wielu misjach.
- Misjach? - przerwałem mu. Planowałem zadać
to pytanie swojemu 'drugiemu ja', lecz straciłem kontrole - postanowiłem to
wykorzystać. - Przecież Eizo w ogóle nie potrafi walczyć.
Orichi zachihotał.
- Wiem. Hokage naszej wioski kiedyś mi to
powiedział. Ale moja przyjaciółka mówiła, że on jest na misjach żeby załatwiać
noclegi; w końcu ma kilka hoteli.
- No tak - mruknąłem olśniony nagłą falą
wspomnień. Bądź co bądź, na poprzedniej misji również wykorzystałem go do tego
celu. - Tylko dlatego go nie lubisz?
- To nie wszystko - uśmiech na jego twarzy
gwałtownie znikł. - Tak jak mówiłem, potem wszystko ucichło. Pan Eizo często
brał udział w misjach, ale ...
- Ale?
- Jedno z okien w sali ma widok na jezioro w
Konoha. Kiedyś jeden chłopak z naszej grupy zauważył tam Sakurę-san i pana
Eizo.
- I co się stało? - dopytywałem dalej. Nie
mogłem uwierzyć, że jego historia, aż tak bardzo mnie zainteresowała.
Brązowowłosy pierwszy raz od rozpoczęcia opowiadania podniósł wzrok i wlepił go
we mnie.
- Kłócili się - szepnął. - Wtedy pierwszy raz
zobaczyłem jak Sakura-san płaczę ...naprawdę płakała - dodał, widząc moje
zdumienie. - A pan Eizo ciągle po niej krzyczał. Chciałem tam iść, ale
opiekunka mi zabroniła.
- A pytałeś się potem co się stało?
Pokiwał smętnie
głową.
- I co?
- Wtedy właśnie powiedziała, że uczucia to są
jej prywatne sprawy...
- Tylko tyle?
- Znowu robiła się smutna, więc nic dalej nie
dopytywałem - jego głos pobrzmiewał wyrzutem spowodowanym moją uwagą.
Zamyśliłem się. - Źle zrobiłem, Sasuke? - zapytał nagle bardziej ożywionym
tonem. - Powinienem ją wtedy zapytać, prawda?
- Dobrze zrobiłeś. Jeśli człowiek nie chce o
czymś rozmawiać to lepiej go nie męczyć.
- To jest dziwne Sasuke ...
- Wiem - przyznałem. Korzystałem z milczenia
jakie nagle nas ogarnęło. Zamknąłem oczy i począłem analizować wszystkie
usłyszane informację. Nie miałem zielonego pojęcia, że wiedza Orichi'ego jest
aż tak olbrzymia. Sakura nie jest dobra jeśli chodzi o kłamstwa - nawet przed
dzieckiem jej nie wychodzi. Chociaż Orichi jak na swój wiek był, aż za bardzo
spostrzegawczy.
Ja i Eizo - dwa
egoistyczne typy. Ja dostaję łomot, a on masę tłumaczeń usprawiedliwiających
poszczególne zachowania. Eizo to przyszły mąż Sakury, którego ona nie kocha.
Idąc tym tropem, można stwierdzić, iż praktyczne nic nas nie różni...ba! Sakura
zna Eizo o wiele lepiej niż mnie więc to w jego obecności powinna czuć więcej
swobody.
Kurwa mać! Nie
potrafiłem dłużej tego znieść! Byłam tak wściekły za to, że ponownie czuję się
bezdarnie i to tylko przez własną niewiedzę. Jeśli Sakura czuła się tak, gdy
unikałem odpowiedzi na pytania; zrozumiałem wszystkie jej wybuchy złości. Ale
ja nie jestem Sakura! Nie będę trzymał tego w sobie, nie poddam się z taką
banalnością! W jednej sekundzie zacisnąłem pięści i powstałem, zupełnie
lekceważąc spojrzenie Orichi'ego oczekujące wyjaśnień.
Nagle coś mi
zaświtało.
Sakura w szlafroku;
nie, bynajmniej nie miałem zamiaru zachwycać się jej widokiem w tym odzieniu.
Miałem na myśli głównie pierwszy dzień, w którym obserwowała nasz trening.
'- On nie będzie starał się nic zrozumieć, za
to ty, będziesz robiła co ci karze, inaczej gorzko tego pożałujesz.
- Bo co niby mi zrobisz? - prychneła. - Nic.
Bo przecież mnie potrzebujesz!
- Nieźle radze sobie z niszczeniem psychiki -
przyznałem z łobuzerskim uśmiechem.
Sakura puściła rękę
biało włosego i skrzyżowała obie ręce na piersi. Dostrzegłem jak się trzęsie,
co symbolizowało wysoki poziom irytacji. Spodobało mu się to. Jej twarz ładnie
wyglądała, gdy była delikatnie zmarszczona.
- Mam już wystarczająco zjechaną psychike -
gdy myślałem, że już się nie odezwie, dodała jeszcze to zdanie.
- Więc można zniszczyć ją do końca...
- Chrzań się! - mineła mnie szybkim krokiem
kierując się w miejsce, gdzie przed chwilą siedziałem - sekunde później
spoczywała już pod tym samym drzewem.
- Ssss...ostro. - skitował Sugeitsu patrząc to
na mnie, to na Haruno. - Sakura, nie boisz się go?
Pokręciła pewnie
głową.
- Nie! - krzykneła. - Ja boję się tylko jednej
osoby, i tak zostanie do końca.
- Niby kogo? - prychnołem, przerywając tym
samym biało włosemu.
- Nie twój interes.'
Tego było za wiele! Z
tych wszystkich emocji; gniewu, ciekawośći, bezradności, nie patrzyłem w tej
chwili na to co robię. Chwyciłem malca za rękę i mocną ją ścisnąłem ciągnąć za
sobą w stronę kryjówki.
- Sasuke, co robisz? - zapytał zszokowany.
- Wracamy! - odrzekłem niemal krzycząc.
Wiedziałem, że maluch może to źle odebrać. Nagłe wybuch złośći; mimo daru
spostrzegawczości tego z pewnością nie zrozumię. - Idę pogodzić się z Sakurą! -
dodałem hardo, nie potrafiłem ukryć wściekłości, która we mnie płonęła.
- Naprawdę?
To dziecko w rzeczy
samej jest niesamowite. Każdy normalny osobnik w jego wieku przeraziłby się
mojej reakcji i w najgorszym wypadku, zacząłby płakać prosząc o wytłumaczenie.
A Orichi? Dłońmi objął moje ramię i uśmiechnął się szeroko w pełni
podekscytowany.
- To świetnie - mówił dalej. - Sasuke
pamiętaj, że Sakura-san ma bardzo trudny charakter więc ...
- Doskonale o tym wiem - warknąłem.
Brązowowłosy raz jeszcze mnie zaskoczył; wybuchł śmiechem na moją uwagę.
- Pamiętaj aby wszystko przemyśleć i nie
powiedzieć niczego przykrego. Sakura-san szybko robi się smutna, a kiedy jest
smutna jest też zła, a kiedy jest zła ...
- To jest źle - dokończyłem za niego. - Dlaczego
dajesz mi rady?
- Bo cię bardzo lubię, bo Sakura-san cię lubi!
Doprawdy? Ciekawe
skąd wziął takie informacje? W tym momencie, chociaż znajdowałem się kilometr
od organizacji już czułem tą aurę nienawiści jaka z niej kipiała.
Przyśpieszyłem. Czułem jednak, że Orichi'emu ciężko jest nadążać za moim
chodem.
Uh, naprawdę nie
wierzę, że to robię, pomyślałem zażenowany. Przystanąłem na chwilę by zaraz
potem wziąść dziecko na barki. Jęk zdzwienia rozległ się po przestrzeni. Orichi
nie odezwał się. Objął moją szyję i ściskał w dłoni kawałek mojej koszuli.
Cieszyłem się. To był właśnie jeden z głównych powodów, dla których lubiłem
malca. Nie zadawał głupkowatych pytań, tylko zadowalał się oznakami mojego
'uprzejmego' zachowania.
Szedłem do Sakury!
Jak tylko dojdę na miejsce nie będzie mnie obchodzić czy jest w pokoju Eizo!
Nie będzie mnie obchodzić czy czyta książke, robi obiad, czy też ciężko
trenuje. Nie będzie mnie obchodzić żadna czynność; przerwę jej wszystko byle
tylko zdobyć potrzebne informację!
Ale aby wszystko
poszło gładko, musiałem spełnić jeden ważny warunek.
Byłem już gotowy.
***
Ciekawe, która jest
godzina? Leżąc bezczynnie na łóżku, zupełnie straciłam poczucie czasu. Zdawało
mi się, że na krótką chwilę odwiedziłam nawet kraine Morfeusza... choć nie miałam
calkowitej pewności. Westchnęłam; mimo wszystko ogarniała mnie duma. Usłyszałam
dzisiaj tyle gorzkich słów i potrafiłam opanować się od płaczu. Nie uroniłam
nawet jednej łzy. Po prostu o tym nie myślałam. Nie myślałam co powie mi Eizo,
gdy spotkam się z nim w cztery oczy. Moja taktyka? Spodziewać się
niespodziewanego. Być gotowa na wszystko. Przeszłam już wystarczająco dużo, by
móc poradzić sobie z narzeczonym-tyranem.
Podniosłam się do
pozycji siedzącej. Karin, Suigetsu, Juugo i Orichi już dawno powrócili do
kryjówki. Wszyscy są już zapewne w czasie drugiego treningu. Cholera. Zupełnie
zapomniałam, że Orichi jest teraz sam. Mam nadzieje, że nie zabrali go na salę
treningową; był już wystarczająco wymęczony. Podziwiałam go za energię, ale 'co
za dużo, to nie zdrowo'. Za równe cztery dni brązowowłosy opuści to miejsce.
Tego dnia, jak nigdy miałam ochotę zrobić to samo. Gdyby Sasuke nie zdradził
Eizo moich uczuć do niego; a tak właściwie ich braku, siedziałabym teraz w jego
pokoju i planowała dobrą ucieczkę. Suigetsu ...kolejny szczegół, który mnie
zatrzymywał. Ostatecznie zawinił Sasuke, jak i moja naiwność. Reszta członków
Taki, którą polubiłam nie ma żadnego związku z moim obecnym nastrojem.
Prysznic! przyszło mi
nagle do głowy. Na ilość przyjemności jaka pobrzmiewała przy wymówieniu tego
słowa, aż się uśmiechnęłam. Nie przemyślałam kompletnie nic, lecz doszłam do
pewnego wniosku. Nie pokażę Sasuke, że uraził mnie tymi słowami. Będę silna i
wytrzymała - zniosę wszystko. Uchiha okazał się tym, za kogo uważałam go na
samym początku. Zimny, egoistyczny drań.
- Cholera wie, jak tutaj wygląda łazienka -
mruknęłam do siebie, podczas obserwacji drzwi. W kryjówce czekało mnie wiele
niespodzianek. Los pokaże czy dobrze wybrałam. W najgorszym wypadku udam się do
pokoju Orichi'ego - tam stan łazienki był w miare znośny.
Ostrożnie otworzyłam
drzwi. Z kącikami ust uniesionymi do góry stwierdziłam, że pomieszczenie
prezentuje się całkiem sympatycznie. NIe tracąc czasu pozbyłam się wszelkich
ubrań i 'zatopiłam' w przyjemnośći jaką dawała mi tak prosta czynność.
Kropelki letniej wody
spływały po mojej skórze. To uczucie było nieziemskie. Tak jakby właśnie w tym
momencie wszystkie moje myśli kierowały się na nowy tor - pozytywny tor.
Zapomniałam nagle o wszelkich problemach... przecież spóźniliśmy się z
dostarczeniem dokumentu, ktory miał potwierdzić przyjęcie Orichi'ego do Domu
Dziecka w Konoha. Długi czas zajęło Juugo przekonywanie opiekunki w Sunie, aby
dała nam jeszcze tydzień. O tak - to był olbrzymi kłopot, lecz rozwiązaliśmy
go. Tak samo rozwiąże teraz wszystkie inne. Czułam tą moc, która we mnie
wzrastała by tego dokonać. Czułam energie, która rozpierała mnie jak u dziecka.
Czułam sporą dawkę entuzjazmu jak i sił, które pozwolą mi uporać się z raną,
jaką dzisiejszego dnia odebrało moje serce. Czułam przyjemność, optymizm.
Czułam...
- Sakura!!!
Zamarłam. Ten głos
...to jego głos! Ale dlaczego go słyszę? Dlaczego wymawia moje imię z tak
olbrzymią wściekłością? Spojrzałam na swoje ręcę - zobaczyłam jak delikatnie
drżą.
Sakura, uspokój się!
nakazałam. Czułam tą moc więc teraz ma przyjść mi z pomocą, nieprawdaż? Do
takich momentów miałam właśnie ją wykorzystywać. Prychnęłam pod nosem,
lekceważąc wołania. Zamknęłam oczy - wierzyłem, że ten gest pozwoli odzyskać mi
poprzednie skupienie.
- Sakura! - tym razem krzyk stał się o wiele
głośniejszy. Przeraziłam się. Pod wpływem emocji oparłam się o zimne kafelki.
Co się dzieje? Dlaczego tak reaguję? Co się stało z tymi mocami, energiami i
siłami, które były skore do pomocy jeszcze niecałą minutę temu?!
Nagle prócz krzyków
doszło do mnie dudnienie w drzwi. Nie mogłam w to uwierzyć. Czego on chce... w
takiej chwili?
- Sakura otwórz drzwi! - nakazał tonem nie
znoszącym sprzeciwu. Dźwięk fali wody zagłuszał wrzaski, lecz i tak byłam w
stanie stwierdzić, iż mój 'rozmówca' nie jest w najlepszym nastroju.
- Nie! - odkrzyknęłam hardo.
- Otwórz!
- Przecież powiedziałam wyraźnie NIE!
Zaraz po tym wszystko
ucichło. Odetchnęłam. Trzask drzwi uświadomił mnie, iż opuścił pomieszczenie. W
spokoju dokończyłam prysznic, który nie obdarowywał mnie już taką rozkoszą.
Wszystko przez niego - idiota. Zakręciłam kurki i wychyliłam rękę zza zasłony w
celu odnalezienia ręcznika. Obwinęłam się nim będąc jeszcze w kabinie,
następnie chwyciłam włosy i mocno ścisnełam, aby pozbyć się wody, którą zdążyły
wchłonąć. Westchnęłam... nie miałam żadnego konkretnego planu na dzisiaj. Co ja
teraz zrobię? Przez tą cholerną parę jaka unosiła się w powietrzu było mi
niezwykle ciepło; o skupieniu w takich warunkach nie było mowy. Leniwym ruchem
odsunęłam zasłonę w bok. Chciałam stąd wyjść - wiedziałam, że zaraz potem
uderzy we mnie fala zimnego powietrza jaka rozchodziła się po kryjówce.
Ze spuszczoną głową
opuściłam kabinę. Odetchnęłam kiedy moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
Chciałam zwrócić się
w stronę lustra, by móc ocenić jak czerwone są moje policzki, lecz nie zdążyłam
wykonać nawet kroku kiedy jakaś siła momentalnie pchnęła mnie do tyłu.
Zdezorientowana zacisnęlam oczy, czekając na mocne uderzenie. Takie jednak nie
nadeszło. Pewien nieznany mi dotyk w ostatniej chwili zwolnił na tyle, żeby nie
doszło do 'wypadku'. Skamieniałam z przerażenia. Nie miałam zielonego pojęcia
co się dzieje. Poczułam, że ponownie znajduję się w kabinie. Ale jak? Dlaczego?
Cała drżałam. Bałam się otworzyć oczy - bałam się tego co mogę zastać...
Strach jednak ulotnił
się, kiedy tuż przy uchu poczułam czyiś nierówny i szybki oddech. Czy to
możliwe?! zapytałam samą siebie, kompletnie spanikowana. Ten oddech
...sprawiał, że czułam mrowienie w całym ciele. Uniosłam delikatnie ramiona,
chciałam dokładnie zbadać przestrzeń.
Nie potrafiłam wygrać
z ciekawością! Gwałtownie otworzyłam oczy i chwyciłam się tego co stanęło na
mojej drodze.
Serce podskoczyło mi
do gardła w momencie, w którym ujrzałam białą, gdzieniegdzie zakrwawioną
koszulę i kosmyki czarnych włosów. Dopiero teraz doszło do mnie, że czoło
napastnika znajduję się na moim ramieniu.
- S...Sa...suke ... - to co działo się z moim
ciałem, zaraz po uświadomieniu sobie tego faktu, było wręcz nie do opisania.
Przerażona opuściłam ręcę, oczy nadal miałam szeroko otwarte. Wówczas ujrzałam
również wyważone drzwi, które leżały w progu łazienki. A więc ten trzask ...nie
był taki zwyczajny.
Przełknęłam ślinkę.
- Sakura - wysapał moje imię. Był taki
niespokojny. Jego oddechy były szybkie i nierówne. Czułam na sobie drżenie jego
ciała. A może to ja trzęsłam się tak mocno? Nie wiedziałam. Jedyne co byłam w
stanie wyczuć to szok i osłupienie, który nie pozwoliły zrobić mi niczego
sensownego. - Chcesz poznać odpowiedzi? - usłyszałam nagle szept przy swoim
uchu.
Dreszcz przeszył całe
moje ciało. Zaniemówiłam z wrażenia.
- Chcesz poznać odpowiedzi? - powtórzył
pytanie, utrzymując ten sam spokój.
No Sakura, wyduś coś
z siebie! dopingowane samej sobie nie było perfekcyjną strategią, ale wymusiło
na mojej osobie trochę odwagi. Wzięłam głęboki wdech.
- Sas...uke ... Co ty robisz? Dlaczego ...tu
jesteś?
- Chcesz je poznać czy nie?! - w jednej chwili
stracił całe opanowanie. Przestraszona pokiwałam głową. Chwilę potem wydusiłam
jednak krótkie 'tak', dochodząc do wniosku, iż czarnooki nie był w stanie
zobaczyć tego gestu.
- Dobrze - westchnął. Pomimo, że obie dłonie
trzymał na ścianie, poczułam jak w tym momencie je zaciska. - Pytałaś się mnie
dlaczego tak słucham się Madary, prawda? Słucham się go, ponieważ jest z klanu
Uchiha, mam do niego pewien szacunek, poza tym łączy nas wspólny cel. To
prawda, że nie lubię słuchać rozkazów, ale robię wyjątek, ponieważ wiem, że
jego zadania pomogą mi ...
- Sasuke! - wydusilam przerażona słuchając jak
szybko i niespokojnie mówi. Niemal krzyczał, musiałam podwójnie sie skupiać,
aby zrozumieć poszczegolne słowa.
- ....zwiększyć moje umiętjności! - zakończył
wściekły, ignorując zupełnie moje wołanie. - Podczas festynu obroniłem cię
przed Madarą, bo chciałem! Kiedy zobaczyłem jak cię uderzył, miałem ochotę
rozszaprać go na kawałki. Nie pozwoliłem ci iść z Katay'em bo byłem cholernie
zazdrosny! Wasz widok sprawiał, że stawałem się coraz bardziej wściekły -
musiałem to zakończyć!
- Sasuke błagam, uspokój się! - podjęłam
jeszcze jedną próbę. Przeraziłam się zawrotnej szybkości z jaką to wszystko
opowiadał. Pomijając szok jaki mnie napadł przez jego wyznania. - Sasuke,
uspokój si...
- Nie przerywaj mi! - ryknął. Czułam jak jego
dłonie powoli zjeżdząją po zimnych kafelkach by zaraz potem zacisnąć się na
moim pasie. - Przed szpitalem powiedziałem, żebyś była ostrożna, ponieważ się o
ciebie martwiłem, jasne?! Przytuliłem cię, bo również tego chciałem!
- Sasuke ...
- Daj mi skończyć! - urwał na chwilę i
wzmocnił uścisk obu dłoni. Wstrzymałam oddech. Czarnowłosy stał się jeszcze
bardziej niespokojny. Przez szybkość z jaką mówił kompletnie zapomniał o
podstawowym czynniku życiowym jakim jest oddychanie. Zawahałam się, jednak ostatecznie
położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Szukałam miejsca, w którym
najwyraźniej słyszałam przyśpieszone bicia serca. Sasuke wzdrygnął się pod
wpływem mojego dotyku. - Jeśli chodzi o pocałunek... - wyszeptał.
Kiedy zaczął powoli
unosić głowę, kompletnie spanikowałam. Moje spojrzenie ...nadal przepełnione
było niedowierzeniem i smutkiem. Tak. Było mi cholernie smutno i tylko sam Bóg
wiedział z jakich powodów. Zacisnęłam oczy, próbując tym samym przywrócić dawny
wyraz twarzy. Nie poskutkowało.
- Sakura, popatrz na mnie - powiedział. Nie
ofiarował mi nawet czasu na pozbieranie myśli. Chwycił mój podbródek i zmusił
do uniesienia wzroku. Jego tęczówki ...były takie czarne i takie
...zrozpaczone, przepełnione smutkiem, ale nadal walczące z obojętnością, która
ukrywała się głębiej. - Nie pocałowałem cię dlatego, ponieważ chciałem zobaczyć
jak to jest...
- Skąd ty ... - wybełkotałam w osłupieniu. -
Przecież ...
- Jesteś taka przewidywalna - rzekł z
całkowitą powagą. - Wiedziałem, że to będzie jedna z twoich hipotez.
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
- Poczułem, że tego chcę. Poczułem, że jesteś
dla mnie na tyle wyjątkowa by móc to zrobić.
- Wyjątkowa? - powtórzyłam zaskoczona.
W odpowiedzi pokiwał głową. To był pierwszy
raz, w którym ani na sekundę nie pomyślałam o mężczyźnie jako o zboczeńciu, po
tym jak wtargnął bez powzolenia do łazieni nie bacząć na to, iż jestem w samym
ręczniku. Sasuke robił ze mną zadziwiające rzeczy.
To był pierwszy raz,
w którym będąc przy mężczyźnie tak blisko bez własnej woli nie poczułam żadnej
wściekłości na niego, ani tym bardziej ochoty na zadanie ciosu.
To był pierwszy raz,
w którym moje serce głośno się śmiało i emanowało szczęściem słuchając wyznań
płci przeciwnej. Oczywiście nie tylko szczęście mnie ogarniało. Jedynie Sasuke
był na tyle orginalny aby wymieszać to z szokiem i zdezorientowaniem.
- Poprzedzając twoje kolejne pytania - odezwał
się nagle. Wydawało mi się, że w połowie znajduję się w świecie zadumy. Chociaż
wzrok miał wbity we mnie, jego spojrzenie wydawało się być puste. - Okłamałem
Eizo, nie powiedziałem mu prawdy. Nie mam zamiaru zwierzać się osobą, których
nienawidzę.
- Dlaczego mówisz mi to wszystko właśnie,
teraz? - odważyłam się zapytać.
- Widzisz ...zrozumiałem, że niewiedza to
jednak okropny stan - wyszeptał deliaktnie się uśmiechając. Nadal jednak był to
ten sam łobuzerski uśmiech. - Poza tym ja również chcę uzyskać pewne
odpowiedzi.
W jednej sekundzie
zamieniłam się w słup soli. Czyli to ...to wszystko tak? Przyjął tak okropną
strategię i znów wykorzystał moją naiwność ... Przecież ...
- Nie waż sie nawet tak myśleć Sakura! - nagle
zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliły milimetry, a z
niego emanowała jedynie wściekłość. - To nie są kłamstwa. Nie wymyśliłem sobie
tego, żeby wyciągnać od ciebie informację.
- Chyba naprawdę jestem przewidywalna ... -
przez ten czas zyskałam odrobinę odwagi. Ochłonęłam trochę i przywróciłam
zdolność do wypowiadania słów.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Prychnęłam.
- Naszła cię tak nagła wena, że zupełnie
zignorowałeś to, że właśnie biorę prysznic?
- Tak jakby - nadal się uśmiechał.
Odwzajemniłam to. Oczywisćie zrobiłam to z tą samą nutką złośliwości. -
Odpowiesz mi? - zapytał w końcu.
- Sasuke - westchnęłam. Zauważyłam jak kątem
oka obserwuje moje ciało, okryte puchowym ręcznikiem. Poczułam, że na mojej
twarzy zjawia się rozczulający rumieniec, który nieznacznie, lecz ponad wszelką
miare zabarwia moje policzki. - Nie odpowiedziałeś mi na jedno pytanie. -
dodałam szybko, aby zakryć wszelkie ślady.
- Jakie? - zdziwił się.
- Tak właściwie to odpowiedziałeś - mruknęłam,
udająć zamyślenie. - Ale chcę się dowiedzieć czy zgodnie z prawdą?
- Więc mów ... - ponaglał.
- Dlaczego interesują cię moje uczucia do
Eizo? Dlaczego tak ci zależy, żebym wyjawiła mu prawdę?
- Moje poprzednie wyznania nie udzieliły ci
odpowiedzi na te pytania?
- Widocznie nie.
Westchnął. Uścisk na
moim pasie nagle zelżał. Tym razem rękami ujął moją twarzy, bacznie lustrując
każdą zmiane w mojej mimicem wywołaną jego słowami.
- Skoro byłem zazdrosny o Katay'a, myślisz, że
o tego idiote nie jestem?
Nie mogłam uwierzyć w
jego słowa.
- Powiedziałem ci przecież, że jesteś dla mnie
wyjątkowa, prawda?
- No tak, ale ...
- Żadnych 'ale'. - nakazł, przykładając palec
do moich usta. - Teraz chcę jedynie, abyś się od niego uwolniła... Jeśli
potrzebujesz czasu aby odpowiedzieć na niektóre pytania - zrozumiem. Ja sam go
potrzebowałem i skoro ty byłaś cierpliwa, ja też będę. Pamiętaj, że mi
przyjdzie to mimo wszystko trudniej.
- Doceniam to Sasuke - powiedziałam z
delikatnym uśmiechem. Powoli zarzuciłam ramiona na jego szyje i z prawdziwym
szczęściem spojrzałam w jego oczy. - Docieniam to, że wszystko mi powiedziałeś.
Mój gest lekko go
zdezorientował, ale nie na tyle by nie mógł odwzajemnić uśmiechu.
- Znowu chcę to zrobić - oznajmił. Nasze nosy
niemal się stykały. Tym zbliżeniem wnet zrozumiałam co miał na myśli
wypowiadając te słowa. Z początku nie czułam sie pewnie przez wizję jaka mnie
naszła, ale ostatecznie ...coś do niego czuję, prawda? Nie powinnam pozwolić
aby te stare uczucia odżyły - jak to określił mój narzeczony. Nie mogłam
pozwolić omotać się stanowi zwanemu 'zdradą'. Przecież nie kocham Eizo,
przecież to wszystko co dotąd z nim robiłam było wynikiem zwykłego szantażu i
mojego strachu. Dlaczego miałabym się obwiniać za zdradę?
Przejełam inicjatywe.
Pytania, które zadałem samej sobie narodziły we mnie nową motywację. Niemal
rzuciłam się na Sasuke złączając tym samym nasze usta w namięntnym pocałunku.
Ile bym dała by móc ujrzeć wyraz jego twarzy ... Mając zamknięte oczy,
słyszałam tylko jęk zdumienia, jednak zaraz po tym Uchiha odwzajemnił
pocałunek. Nie miałam zamiaru szybko przestać, cholernie mi się to wszystko
podobało... Poczucia winy, wyrzuty - chrzanić je. Podejście jakie przyjęłam,
wykluczało wszelkie wątpliwości.
Wydawało mi się, że
płynę w powietrzu. Nogi uginały się pode mną, kolana drżały. Nigdy bym nie
przypuszczała, że ten silny i twardy jak stal Sasuke potrafi być taki czuły...
***
Błądziłem rękoma po
jej ciele. Boże, ile przyjemności czerpałem z czegoś tak prostego. Dopiero
teraz dochodziło do mnie, jak długo czekałem na ten pocałunek. Jak bardzo
stęsknilem się za nim od czasu pobytu w Sunie. Z każdą kolejną minutą całowałem
ją coraz namiętniej. Jej odzienie doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Z
trudem powstrzymywałem się by nie wykonać o krok za dużo. Poczułem, że skóra
pali mnie pod dotykiem jej rąk, które również usiłowy poznać moje ciało.
Podobnie jak ja, Sakura straciła kontrole. Po pewnym czasie włożyla ręce pod
moją koszulę, jeżdżąć opuszkami palców po plecach. Wzdrygnąłem się. Dreszcz
rozkoszy przeszył moje ciało. Z trudem przełykałem ślinę, a w gardlę miałem
zupełnie sucho. Na mojej twarzy wymalowała się niemal ekstaza w momencie, kiedy
Sakura czule wyspała moje imię.
Całowałem ją bez
końca, zadając sobie pytanie, czy moje imię zostało stworzone właśnie dla jej
ust. Wierzyłem, że było tak w istocie. 'Sasuke' wypowiedziane melodyjnym tonem,
który był dla mnie jak wielbiona melodia.
- Jesteś dla mnie ważna - szepnąłem, zupełnie
nie kontrolując swoich słów. Sakura nie odpowiedziała. Oszołomiona, na krótką
chwile zaprzestała pocałunkow. Przecież to szaleństwo, szaleństwo! Trudno
uwierzyć, że to słowa naprawdę wydobyły się z mojego wnętrza. Cholerne serce -
tak hardo walczyło ze mną w tym momencie. Nie myśląc wiele ponownie zatopiłem
się w malinowych ustach. Chciałem pozbyć się tego ręcznika, potargać go i
rzucić gdzieś w kąt. Chciałem ujrzeć Sakurę w pełnej okazałości; wiedziałem
jednak, że to niemożliwe. Gdybym tak zrobił, wziełaby mnie za chorego,
niespełnionego zboczeńca. Oszalałbym, jeśli pomyślałaby tak o mnie chociaż
przez chwilę. Dla niej chciałem być tym Sasuke, który zawsze jest gotów ją
bronić, który jest dla niej wsparciem.
Kiedy w ogóle odrodziły
się we mnie uczucia? Te, które ostatni raz odwiedzały moje serce za czasów
drużyny siódmej? To ona tego dokonała. Mała kombinatorka, której plan powiódł
się perfekcyjne. Zdołała mnie od siebie uzależnić.
Nagle oderwała się
ode mnie. Sakura dysząc spazmatycznie, łapczywie połykała powietrze. Świat
zawirował przed jej oczyma. Dopiero po kilku próbach wydobyła z siebie głos:
- Sasuke, ja ...
- Rozumiem - przerwałem jej, widząc
zawstydzenie, które stopniowo malowało się na jej twarzy. Przyciągnąłem ją do
siebie i położyłem dłoń na jej głowie, bawiąc się kosmykami włosów. Kto by
pomyślał? Pyskata i dumna Sakura nagle zamieniła się w niewinną dziewczynkę...
spodobała mi się ta wersja. Wszystko co było związane z nią mi się podobało.
- Mogę się ubrać? - spytała stłumionym głosem.
Nim jednak zdążyłem odpowiedzieć zacisnęła mocno pięści na mojej koszuli. Była
spięta - czułem to. Objąłem ją nawet mocniej.
- Coś nie tak? - odsunąłem się od niej
delikatnie, żeby móc ujrzeć wyraz jej twarzy. Haruno spojrzała na mnie
nieśmiało; na jej twarzy widniały dorodne rumieńce.
Przez dłuższą chwilę
w milczeniu patrzyliśmy sobie w oczy, potem pochyliłem się i zamknąłem usta
Sakury ostatnim pocałunkiem, który miał za zadanie zakończyć całą rozkosz.
Stanąlem naprzeciw, a następnie pomogłem jej wyjść z kabiny.
- Dziękuje - szepnęła. - Móglbyś wyjść? Muszę
się ubrać...
- Pójdę do swojego pokoju - zadeklarowałem.
Już miałem kierować się ku wyjściu i z obojętnością wyminać leżące na ziemi
drzwi, lecz coś nagle pociągnęło mnie do tyłu. Zdumiony obrociłem się. Sakura
trzymała kurczowo mój nadgasrtek, a wzrok miała wbity w ziemię.
- Zostań. Musze uleczyć przecież twoje rany.
Uśmiechnąłem się
łobuzersko.
- Jesteś pewna, że tylko z tego powodu mam
zostać?
- Nie zaczynaj - ostrzegła mnie, jednocześnie
biorąc do ręki ubrania, które poskładane leżały na półće. - Sam sobie
odpowiedz.
- Chce to usłyszeć od ciebie.
- Dlaczego?
- Bo tak - nie wysiliłem się z argumentami.
Sakura zagryzła dolną wargę. - I mowiąc to masz patrzeć w moje oczy. -
upomniałem ją, kiedy zobaczyłem jak kieruje wzrok w dół.
Warknęła wściekła,
jednak zrobiła według mojej prośby.
- Chcę żebyś tutaj został i był ze mną! -
krzyknęła tak szybko, że ledwo byłem w stanie zrozumieć poszczególne słowa.
Pomimo tego, zaakceptowałem formę wyznania. Bądź co bądź, ja również użylem
takiej strategi podczas najtrduniejszej w moim życiu misji.
O nie. To nie była
misja mająca na celu zabicie niebezpiecznych ninja. Nie dotyczyła ona również
kradziezy ważnego zwoju, którego miałem odzyskać. Dotyczyła Sakury. I jak się
okazało była najtrudniejsza ze wszystkich jakie kiedykolwiek wykonałem.
Ale spełniłem ją; i
byłem z siebie dumny. I pomyśleć, że gdyby nie Orichi, nigdy nie zdecydowałbym
się na taki czyn z mojej strony. Dzieci są jednak niesamowite.
Jedno wielkie WOW! *.*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że Sasuke powoli domyśla się o co chodzi z Sakurą i Eizo oraz kogo ona tak naprawde się boi.
Orichi jest mistrzem :3 Niech Sasuke go adoptuje!
W końcu wyznał jej swoje uczucia. Fuck yeah! Pocałunek był cudowny. *.* Tylko pozazrościć. Jestem ciekawa jak teraz pomiędzy nimi będzie.
No i ten Eizo.. Same z nim problemy. Mogłoby mu przypadkowo się coś stać. Nie byłoby mi smutno z tego powodu. xD
Ranyyy, tak długo czekałam na ten moment *.*
OdpowiedzUsuńDzieci są jednak niesamowite^^
OdpowiedzUsuńA jakby inaczej! :)
Nareszcie. Eizo: Sio! SasuSaku rządzi ;)
ótoG akbyzS
OdpowiedzUsuń