środa, 31 października 2012

Rozdział 41



Stałam. Nadal zdyszana, z walącym sercem i mokrą od potu twarzą. Pojedyńcze kosmyki włosów przylepiały się do moich policzków, jednak lekceważyłam to. Nieprzyjemnie uczucie jakie mnie przez to ogarniało było niczym w porównianiu z prawdziwymi emocjami, które mną zawładnęły. Tak dobrze znane - wszechogarniające, lecz w jakiś sposób zupełnie przeze mnie zapomniane. Już tak dawno nie miałam z nimi styczności. Nie chciałam teraz poglębiać się w zamyślania zbliżające mnie do określenia ilości lat, w których to byłam od nich odseparowana. Ważne było to, że przybyły dzisiaj. Ponownie wybrały tą nagłą i niespodziewaną droge. A wszystko to aby zamknąć mnie w jeszcze większym cierpieniu i rozpaczy; aby pogłębić efekt.
Moje tęczówki nadal w skupieniu przypatrywały się twarzy Eizo, która wyrażała kompletne zaskoczenie. Również nie kryłam szoku. Szeroko otwarte oczy lustrowały bacznie każdy szczegół mimiki obu mężczyzn, których spojrzenia wyrażały dotąd nieznane mi emocje; nigdy nie miałam okazji oglądać ich na tych 'męskich' i 'dumnych' twarzach.
 - Tak ci powiedziała? - z ust mojego przyszłego męża popłynęły w końcu jakieś słowa. Sasuke pokiwał głową. - Powiedziała ci, że nadal kocha ciebie, tak?
Zamarłam. Gdyby osoba na drugim planie obserwowałaby mnie w tym momencie stwierdziłaby, iż jestem zwykłym kamiennym posągiem. Po głębszym przypatrzeniu jedynie bicia serca potwierdzały mój żywot.
Dlaczego Eizo w ogóle wpadło do głowy takie pytanie? Dlaczego zadaje je Sasuke? Sasuke ...dotąd nie mogłam pogodzić się z prawdą; on naprawdę to zrobił. Zdradził Eizo sekret, który mu powierzyłam.
 - O czym ty mówisz do cholery?! - wzburzył się Uchiha, kompletnie zbity z tropu.
 - Jak to o czym?! Mówię o waszej przeszłości! Dobrze wiem, że Sakura była po uszy w tobie zakochana! Naruto wszystko mi powiedział!  Wiem, że należeliście kiedyś do tej samej drużyny! Naruto od lat cię poszukuje. Wiem, że uciekłeś i zostawiłeś jego i Sakurę. Wiem również jak bardzo Sakura cię kochała...Nie masz pojęcia jak bardzo byłem wściekły kiedy dowiedziałem się, że to ty ją porwałeś...wiedziałem, że to uczucie jakoś odżyje, wiedziałem, że...
 - Sakura mnie nie kocha - srogi ton przerwał długą wypowiedź Eizo. Sasuke zdążył się już obrócić. Musiałam schować się za pień drzewa, ponieważ był teraz zwrócony w moim kierunku. Spojrzałam na korony drzew znajdujące się u górze. Dlaczego to tak boli? Przecież ma rację ...przecież mówi prawdę ...
Czy aby na pewno?
Oczy mnie rozbolały od wpatrywania się w jasną kule, której promienie usilnie starały się przecisnąć przez zasłaniające mnie liście. Spuściłam wzrok. Obserwowanie czubków własnych butów było znacznie bezpieczniejsze. W tym momencie żałowałam, że nie posiadałam umiejętności, która pozwoliłaby mi 'odłączyć' własne uszy; po prostu sprawić aby nie odbierały żadnego dźwięku.
- Mnie i Sakurę nic nie łączy. Dla mnie jest tylko Medycznym Ninja. Potrzebuję ją by pokonać organizację. Zaraz potem odeślę ją do Konohy i zapomnimy o wszystkim.
Zamknij się Uchiha! Po prostu się zamknij! Nie mogłam uwierzyć, że to słowa naprawdę wypłnęły z jego ust. Jestem aż tak ślepa? Aż tak naiwna? Nerwowo przełknęłam ślinkę; może to tylko idiotyczny sen?
Przybiegłam tu z prostych powodów. Po Sasuke... Juugo przybył na trening, a Eizo i czarnowłosego nadal nie było. W głowie narodziły mi się same czarne scenariusze. Ta dwójka sama? To kompletnie nie wchodziło w grę.
' - Sakura oni są ponad kilometr od kryjówi... - Karin podeszła do mnie dyskrenie w momencie, gdy właśnie miałam zabrać Orichi'emu ostrze i oficjalnie zakończyć jego pierwszy trening. Automatycznie zatrzymałam się przenosząc na nią zaskoczene spojrzenie.
 - Jak to? - wydukałam.
 - Wyczuwam ich chakrę. Są razem... Eizo i Sasuke.
 - Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?!
 - Dopiero teraz to wyczułam! - wyrzut pobrzmiewający w moim głosie, skłonił ją do obrony. - Wcześniej nie skupiała się na tym! Oboje są niedaleko tej polany ...pamiętasz ją?
 - Cholera jasna! - zaklnęłam, nie bacząc na obecność dziecka. Sakura, uspokój się, nakazywałam sobie w myślach. Nie chcę aby brązowowłosy wyczuł wiszący w powietrzu niepokój. Westchnęłam, tak aby wyrazić jedynie niechęc do teraźniejszej sytuacji. - Pewnie znowu urządzą z kuchni pobojowisko. Obaj nie potrafią gotować. - dodałam, uśmiechając się blado.
Karin uniosła brwi ku górze. Kątem oka wskazałam jej na Orichi'ego; wnet wszystko stało się jasne. Czerwonowłosa pokiwała porozumiewawczo głową.
 - Ta...jak ta dwójka weźmie się za gotowanie... - doceniałam pomoc Karin, która urwala wybuchając sztucznym śmiechem. Zlekceważyłam zaskoczone spojrzenie Suigetsu. Juugo okazywał jedynie spokój, zaś malec przypatrywał się nam uważnie.
 - Sasuke nie umie gotować? - zdziwił się.
 - Otóż to! - klasnełam w dłonie. - Zostań tu narazie z Suigetsu, Juugo i Karin, a ja pójdę zobaczyć czy kuchnia jeszcze stoi.
Zachihotałam. Naprawdę poczułam jak zasycha mi w ustach. Poczułam jak odzywają się znajome kołatania serca. Przyśpieszyłam. W przeciągiu minuty znalazłam się poza granicami kryjówki...'
 - Czyli zmiana tematu to twoja ucieczka? - z transu wyrwał mnie kpiarski głos Eizo. Zaryzykowałam; wychyliłam się zza drzewa chcąc dokładnie ocenić stan uczuć rozmówców. Wbiłam paznokcie w korę, zacisnęłam dolną wargę - chciałam wyzbyć się wszystkich afektów, które w późniejszym czasie mogłyby mi zaszkodzić.
Miałam ochotę gorzko zapłakać. Słowa Sasuke tak bardzo mnie zabolały.
Ale dlaczego?
 - Jak chcesz. Pójdę do Sakury, aby mnie uleczyła. W razie czego te rany mam po własnym treningu. - zaznaczył na odchodne i opuścił polanę. Pozostawił Sasuke samego.
Wzrok miał wbity w ziemie. Kosmyki jego czarnych jak smoła włosów nie pozwalały mi dojrzeć się wyrazu jego twarzy. Nie wiedziałam czy stać, czy iść, czy też wydostać z siebie potok łez, który tak usilnie próbował wyrwać się spod mojej kontroli.
Tajemnicza siła zdecydowała za mnie. Poruszała moim ciałem powoli - pozwoliła mu ukazać się w pełni obiektowi, do którego żywiłam mieszane uczucia. Uchiha uniósł wzrok od niechcenia, lecz mój widok wyraźnie go otrzeźwił. Po raz pierwszy byłam świadkiem tak wyraźnych emocji na jego twarzy. Przyglądałam się mu zupełnie oczarowana; na krótką chwilę zdołałam nawet zapomnieć o cierpieniu jakie mnie napadło.
Ale ono i tak wróciło. Nasiliło się podwójnie w momencie, gdy Sasuke z trudem wyjąkał sylaby tworzące moje imię. Co teraz? pytałam samą siebie. Co teraz? Czy mogą w tej sytuacji zrobić cokolwiek i nazwać to rozsądnym zachowaniem? Przygryzłam dolną wargę i nic nie odpowiedziałam. Wciąz usilnie dążyłam do wyładowania gniewu.
 - Co ty tu robisz? - podskoczyłam jak oparzona, kiedy czarnowłosy zacząć stawiać w moim kierunku miarowe kroki. - Dlaczego tu jesteś?
Był taki niespokojny.
 - No powiedz coś - mówił dalej. Tym razem użył więcej stanowczości. Nie przeraziłam się, ba! Jego ostry ton nasilał jedynie złość. - Sakura! - ryknął.
 - N...nie zbliżaj się - szepnęłam.
 - Nie słyszę cię.
 - Nie zbliżaj się! - powtórzyłam pewniej. Szok, który u niego widziałam z początku mieszał się z obojętnoscią i spokojem. Nagle te dwa ostatnie stany kompletnie go ogarnęły. Po zdziwieniu nie dojrzałam się nawet śladu. Z niewiadomych przyczyn takie zachowanie Sasuke władowało we mnie więcej pewności siebie.
Nic jednak nie zrobił sobie z moich uwag. Stąpał dalej, jakby żadne słowa nie padły.
 - On sam się o to prosił - powiedział twardo. Przeszył mnie dreszcz. Nawet na chwilę nie pomyślałam, że moja złosć może być spowodowana tą potyczką; dotąd prześladowały mnie jedynie słowa czarnowłosego:
' - Mnie i Sakurę nic nie łączy. Dla mnie jest tylko Medycznym Ninja.'
Po tym wszystkim?
Nie wiem nawet kiedy zadecydowałam wykonać tak odważny ruch. Gdy znajdował się zaledwie kilka metrów przede mną, podbiegłam do niego szybko i otwartą dłonią uderzyłam w prawy policzek. Sasuke pod wpływem tego uderzenia, zachwiał się - nic dziwnego. Cios zawierał wszystko co zdołałam poczuć podczas zaledwie trzech zdań, które wypowiedział.
 - Nienawidzę cię - pisnęłam. Automatycznie zatkałam sobie usta ręką, powstrzymując się od płaczu. - Jak mogłeś mi to zrobić? No jak?!
Wówczas poczułam jak potężna siła ciągnie mnie do tyłu. Zaraz potem ujrzałam parę czarnych tęczówek znajdujących się zaledwie milimetr od mojej twarzy. Sasuke trzymał oba moja nadgarstki - dopiero teraz spostrzegłam, iż tuż za mną znajduję się pień drzewa.
 - Nigdy więcej tego nie rób! - syknął.
 - Dlaczego? Przecież ci się należało!
 - Należało, tak? Powinnaś mi dziękować. Właśnie pomogłem ci z czymś, czego sama nie potrafiłaś dokonać. Wyjawiłem prawdę twojemu zasranemu kochasiowi!!
Kilka kropel jego śliny pozostalo na mojej twarzy; zignorowałam to. Teraz szok przezwyciężył wszelkie inne doznania. Szok i rozczarowanie. Zmarzszczyłam brwi. Zacisnęłam pięść - Sasuke chyba to wyczuł, ponieważ na krótką chwilę zwrócił swoje spojrzenie w tamtym kierunku. Zaraz jednak z powrotem zaczął wpatrywać się w moje oczy.
 - Ty kretynie... - zaczęłam. Sakura, nie płacz! krzyczałam w myślach. - Ty naprawdę to powiedziałeś? Powiedziałeś to, co przed chwilą usłyszałam?
Uchiha zaniemówił z wrażenia.
 - To czy kocham Eizo, czy nie to są moje osobiste sprawy! - wydarłam się. - Nie miałeś żadnego prawa mówić mu czegoś co powierzyłam ci w tajemnicy! Ciągle gadałeś o zaufaniu między nami! Sasuke, właśnie to wtedy zrobiłam - zaufałam ci, bo wierzyłam, że pozostawisz to dla siebie. Nawet nie śmiałam przypuszczać, że będzie inaczej. Ja ...
 - Dlaczego tak dziwnie się przy nim zachowujesz? - wszedł mi w słowo. Raz jeszcze odebrałam to samo wrażenie. Jakby Sasuke w ogóle mnie nie słuchał.
 - O czym ty mówisz?
 - Dlaczego nie możesz mu po prostu tego powiedzieć? Prawdy?! Co cię do cholery zatrzymuję?! Robisz z siebie taką silną, a nie potrafisz powiedzieć zwykłemu facetowi, że go nie kochasz?!! To wszystko nie ma ...
 - Zamknij się! - krzyknęłam. Teraz w pełni kontrolowałam swoje zachowanie i postanowiłam przyjąc na siebie wszelkie konsekwencje. Sasuke ponownie został obdarowany mocnym ciosem w policzkiem. Za drugim razem miejsce uderzenie zrobiło się delikatnie czerwone. - Nie muszę odpowiadać na żadne twoje pytania! - dodałam pośpieszenie, aby zapobiec jego kolejnym ostrzeżenią.
 - Mówiłem żebyś tego nie robiła! - warknął. Nie poprzestał na zwyczajnym trzymaniu nadgarstków. Ręką chwycił oba moje policzki i delikatnie je ścisnął.
 - Nie dotykaj mnie!
Boże ...dlaczego wmawiam mu, jak również sobie, że ta cała złość i ból pochodzi z sekretu jaki zdradził Eizo? Nie. To jego słowa mnie bolą. Te cholerne trzy zdania, które zawaliły mój świat.
Pchnęłam Uchihe do tyłu. Ku memu zdziwieniu; poskutkowało. Natychmiast odsunęłam się od niego kilka metrów wstecz. Zagryzłam dolną wargę.
 - Wiem, że nie chcesz odpowiadać na żadne pieprzone pytania, ale odpowiedz chodziaż na to jedno! - rozpoczęłam wlewając w to całą frustrację. - Dlaczego interesujesz się moimi uczuciami?! Dlaczego interesujesz się tym co ukrywam przed Eizo?! Dlaczego w ogóle się w to mieszasz?!
 - Nie mieszam - powiedział obojętnie. - Ja tylko odpowiadam na twoją złość. Jesteś w końcu wściekła, że mu to powiedziałem, prawda? Mówię tylko, że obyło by się bez tego gdybyś sama była zdolna mu to wyzn...
 - Nie mów już nic, dobrze? - gdyby mój umysł nie był skrajnie wyczerpany, może zadecydowałabym się inaczej rozagrać tą 'rudnę'.  Wyczerpana psychicznie, skierowałam swoje kroki do kryjówki. - Nic więcej nie chce od ciebie słyszeć - dodałam na odchodne.
 - Sakura, czekaj! - zawołał za mną, lecz nie zareagowałam. Wręcz przeciwnie - przyśpieszyłam swój hód. Usłyszałam za sobą głośne przekleństwa, a potem trzask łamanego drzewa. Nic nie rozumiałam. Dlaczego się wyładowuje, skoro według jego wersji nic go to nie interesuje?
Sasuke często mówił coś, a robił inaczej.
Czułam zbyt potężny ból, ażeby wdawać się w głębsze refleksje. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Ominęłam pomieszczenie należące do Karin, Juugo, nawet do Suigetsu. Eizo również się nie zainteresowałam. Nacisnęłam pierwszą klamkę, jaka nasunęła mi się pod rękę. Nie oceniałam nawet wyglądu, ani stanu pokoju. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Teraz mogłam pozwolić sobie na słabości. Mogłam pozwolić łzą wyjść na zewnątrz i dać upust wszystkim emocją.
To takie łatwe i żałosne.
***
 - Kurwa mać! - wściekły męski głos dało się słyszeć z odległości jednego kilometra, lecz nie dbałem o to. Nadal atakowałem niczemu winne drzewa. Po pewnym czasie dołączyłem do tego również Chidori i kilka innych technik powstających przy używaniu chakry.
Nie pojmowałem zachowań swojego serca. Niby na początku oblewało go to ciepło, niby tak bardzo mnie kusiło do bycia w jej towarzystwie... Co się stało teraz? Dlaczego nie potrafiłem wyznać jej swoich prawdziwych motywów? Dlaczego? Przecież to bułka z masłem dla członka elitarnego klanu Uchiha... Wyszłem na podłego kłamce z plugawą gadaniną.
Mogłem za nią pójść; tak bardzo tego chciałem. Coś wewnątrz, jednak stanowczo mi tego zabroniło. Czyżby to była duma, o której tyle mówiła mi Sakura? Ten jeden aspekt sprawiający, że burzę wszystkie pozytywne uczucia? Nie miałem wyrzutów, że okłamałem Eizo. Niby dlaczego miałbym mówić prawdę? Wolałem zostawić to dla siebie i samotnie być nękany upiorami przeszłości.
Ale tak było z Eizą ...Sakura to już inna bajka. Z nią chciałem rozmawiać godzinami, pragnąłem podzielić się wszelkimi zatrzeżeniami, pochwałami, wszystkim co do tej pory wynikło z moich przemyśleń. Podczas spaceru, otworzyłem się przed nią na tyle, aby wymówić imię dawnego przyjaciela i porównać go do dziecka mającego moją pełną sympatię. Przecież to Sakura w moich wyobrażeniach siadała na łóżku w rogu pokoju, uśmiechająć się do mnie w ten swój 'uroczy' sposób i chłonąc każde wypowiedziane słowo. Ona, która w w moich wyobrażeniach zarzucała mi ramiona na szyję. Sasuke to prawda, powiedziałem do siebie oficjalnym tonem, Sakura Haruno bynajmniej nie jest ci obojętna, nie ma sensu abym dłużej to przed tobą ukrywał.
Boże ...rozdwojenie jaźni? Co się ze mną do cholery dzieje?
 - Sasuke-kun, wszystko w porządku? - usłyszałem nagle dobrze znany mi głos. Rysy twarzy automatycznie mi stężniały; nie mogłem pozwolić aby ujrzeli mnie w stanie 'uczuciowych rozterek'. Przecież ja naprawdę chwilę temu rozmawiałem sam ze sobą!
 - Jest okej - powiedziałem i spojrzałem w jej stronę. Okazało się, że nie przybyła tu w pojedynkę. Obok niej stał Suigetsu, trzymając za rączke małego Orichi'ego.
 - Chcieliśmy sprawdzić co się stało - wyjaśniła pośpiesznie Karin. - Dość daleko wyczuwałam twoją chakrę i Eizo, nie wiedziałam dlaczego tak bardzo się oddaliliście ...
 - Sakura już to sprawdziła - przerwałem jej beznamiętnie.
Z namysłem zmarszczyła czoło.
 - Trenowaliście?
 - Tak.
 - Dlaczego tak daleko?
 - Bo nam się tak podobało - odparłem srogo na pytanie, które zadał Suigetsu. Odpowiedanie naprawdę należało to ciężkich robót. Westchnąłem cicho: - Wracajcie do kryjówki. Też zaraz będę...
Oboje w tym samym momencie wzruszyli ramionami.
 - Jak chcesz - jęknął Hozuki, prowadząc malucha w przeciwnym kierunku. Ku naszemu zdziwieniu ten wyrwał dłoń z uścisku seledynowłosego i przypatrywał mi się w milczeniu. - Orichi co ty robisz? - zapytał Suigetsu.
 - Mogę zostać z Sasuke?
 - Nie - wtrąciłem nim ktokolwiek zdołał otworzyć usta, ale widząc jego spochmurnienie dodałem: - Wracaj do kryjówki razem z nimi. Musisz odpocząć po treningu.
 - Ale ja nie jestem zmęczony! - upierał się, jednocześnie podchodząc do mnie. - Chciałbym jeszcze trenować, ale Sakura-san mi już zabroniła. Mam bardzo dużo siły i chcę z tobą zostać Sasuke.
 - Po co?
- Żeby być z tobą... po prostu. Lubię cię Sasuke i nie chcę żebyś był smutny - patrzyłem na niego, starając się nic sobie nie robić z przykrego skurczu żołądka. Chociaż ...słowa dziecka w jakiś sposób mi pomogły. Na krótką chwilę pozbyły się większej częsci bólu jaki pozostał po jego 'Sakurze-san'...
 - To mogę? - dopytywał dalej, składająć błagalnie ręcę. Kiedy nic nie odpowiedziałem obrócił się w stronę Karin i Suigetsu, którzy stali niczym kamienne posągi. - Pani Karin...Suigetsu, pozwolicie mi? Wrócę potem grzecznie do kryjówki i nie będe robił problemów!
A więc moje milczenie potraktował jako odpowiedź twierdzącą?
 - Jaki ten maluch jest słodki! - zachwyciła się Karin, niezbyt delikatnie szturchając Suigetsu pod żebro. - Mam rację, prawda?
Hozuki wybuchł śmiechem. Nie dowierzałem własnym oczom. To była chyba pierwsza sytuacja, w której Karin względem Suigetsu zachowywała się w tak 'uprzejmy' sposób. Nawet Hozuki nie dorzucił własnej złośliwej uwagi.
 - Jeśli Sasuke nie będzie miał nic przeciwko, to możesz zostań. - powiedział, uśmiechając się porozumiewawczo.
 - Sasuke się zgodził! - zapewnił maluch. Pomimo wszystko delikatnie się uśmiechnąłem, widząc zdezorientowanie na ich twarzach.
 - Naprawdę? - zdziwiła się Karin.
 - Tak.
 - W takim razie my idziemy ...Sakura musi zdążyć uleczyć nam te rany do następnego treningu - zadeklarowała i po chwili po tej dwójce nie pozostało nic. Jedynie odciski ich butów, które w niektórych miejsach znacznie zdeformowały trawnik.
Chłopiec standardowo nie zamierzał tracić czasu. Usiadł na maleńkim kamieniu znajdującym się tuż obok mnie. Ja sam usadowiłem się na trawniku. Wolałem więcej komfortu, jaki dawała kora drzewa służąca jako oparcie. Spokój, zdecydowanie upomniałem sam siebie. Teraz muszę skupić całą swoją uwagę na pytaniach Orichi'ego. Skoro już zgodziłem się na jego obecność, muszę odpowiadać tak aby nie narodziły się w nim wszelkie podejrzenia. Mimo wszystko brązowowłosy miał cechę zwaną 'spostrzegawczość'.
Chłodne powietrze otrzeźwiło mój umysł. W tym przypadku było moim sprzymierzeńcą. Dzięki jego świeżości potrafiłem włączyć wszystkie szare komórki do działania.
 - To twoja sprawka Sasuke? - zapytał nagle, co trochę zbiło mnie z tropu. Spodziewałem się pytań typu: 'Dlaczego jesteś smutny?'. Pół przytomny pokiwałem głową. - Dlaczego to zrobiłeś?
 - Tak się wyładowuje - odrzekłem szczerze.
 - Czyli to prawda ... - poczułem mrowienie w całym ciele. - Naprawdę pokłóciłeś się z Sakurą-san?
 - Skąd taki pomysł?
 - Bo ją widziałem - oświadczył, w pełni ukazując swoje niezadowolenie związane z tym faktem. - Widziałem jak wchodziła do jakiegoś innego pokoju, była bardzo zła. Suigetsu chciał z nią porozmawiać, ale ona zaczęła krzyczeć, że chce być sama ...
Do innego pokoju? pomyślałem marszcząc czoło. Do pokoju Eizo? Na samą myśl zacisnąłem obie pięści. To jest jej taktyka? Kiedy pokłóci się ze mną pójdzie wypłakać się do 'tego drugiego', którego notabene nie darzy żadnym uczuciem? Po cholere w ogóle zaakceptowała oświadczyny? Uh, miałem do niej tyle pytań ... Zaczynałem rozumieć dlaczego tak dociekle starała się wyciągnąć ode mnie niektóre informację. Niewiedza to naprawdę uciążliwy stan.
 - Ty i Sakura jesteście naprawdę super i bardzo was lubię! - mówił dalej. Zły nastrój gdzieś zniknął. Oczy mu się śmiały. - Mam nadzieje, że szybko to wyjaśnicie. Nie chcę żeby było między wami źle.
 - Nadzieja matką  gł ... - urwałem, przerażony tym, co miałem na końcu języka. Może i chciałem zaprezentować mu swoje motto, ale w tym przypadku lepiej, abym nie był dla niego wzorcem. Przecież mogłem pozbawić jego marzenia blasku.
 - Co?
 - Nieważne - dodałem szybko.
 - Mogę zadać ci jedno pytanie? - zaczął, znowu poważniejąc. Przyszło mi do głowy, że mógłbym wymknąć się od tak w celu ochłonięcia.
Tak, mógłbym to zrobić, ale druga część mnie tego nie chciała.
 - Możesz - powiedziałem.
 - Lubisz pana Eizo?
Tego zupełnie się nie spodziewałem. Minęła dobra chwila, zanim powróciłem do logicznego myślenia.
 - Nie.
 - Ja też nie - powtórzył zaraz po mnie. Przestał mnie lustrować i skupił się na zabawie patykiem, którego celem było przesuwanie lezącego nieopodal kamienia. - Ale to niegrzeczne jakbym powiedział Sakurze-san, żeby nie brała z nim ślubu, prawda?
 - Może i tak - wzruszyłem ramionami.
 - Sakura-san musi naprawdę go kochać - stwierdził. - Znam ją bardzo dobrze. Nie wyszła by za pana, który by się jej nie podobał.
 - Taa... - ja też tak do niedawna myślałem. Temperament Sakury był niezwykle 'dziki'. Według mnie Sakura była osobą niezależną, pewną siebie, a co najważniejsze: nie znoszącą egoizmu. Ja, jak również Eizo byliśmy przedstawicielami tej cechy. Nie rozumiałem dlaczego mi się obrywało za wszelkie objawy, z kolei blondyna traktowała inaczej.
Tak, tak ...to jej narzeczony, przyszły mąż, druga połówka, ale ...jeśli patrzyć na uczucia ze strony Sakury; Eizo to dla niej zwyczajny znajomy.
Zmarszczyłem brwi. Czułem, że do czegoś dochodzę. Boże, oby moje podniecenie nie zredukowało umiejętności sensownego myślenia. Lepiej rozegrać to bez nerwów. Płynąć z prądem.
W takim wypadku musiałem o to zapytać!
 - Orichi - zacząłem, powstrzymując mój głos od drżenia. - Dlaczego tak właściwie nie lubisz Eizo?
Moje pytanie nie wywołało na niego twarzy zdziwienia, lecz większe zamyślenie.
 - Moim zdaniem źle traktuje Sakure-san. Nie wiem czy powinienem to mówić ...
 - Powiedz - zażądałem srogo. - To dla mnie ważne.
 - Dobrze - westchnął, nabierając jednocześnie sporej dawki powietrza do płuc. - Gdy Sakura-san była jeszcze w Konoha, pan Eizo często po nią przychodził do Domu Dziecka, kiedy było już późno. Zawsze na nią krzyczał, a Sakura-san na następny dzień była smutna. Bardzo nie lubiłem kiedy się nie uśmiecha, ale gdy ja i moi przyjaciele pytaliśmy się ją dlaczego taka jest ...zawsze robiła się jeszcze bardziej smutna. Zauważyłem to i powiedziałem innym żeby już się jej o to nie pytali ...
 - I przestaliście? - zapytałem, kiedy nagle urwał.
 - Tak. Potem o tym zapomniałem, bo pan Eizo po nią już nie przychodził. Sakura wcześniej wychodziła z Domu Dziecka, a on brał udział w wielu misjach.
 - Misjach? - przerwałem mu. Planowałem zadać to pytanie swojemu 'drugiemu ja', lecz straciłem kontrole - postanowiłem to wykorzystać. - Przecież Eizo w ogóle nie potrafi walczyć.
Orichi zachihotał.
 - Wiem. Hokage naszej wioski kiedyś mi to powiedział. Ale moja przyjaciółka mówiła, że on jest na misjach żeby załatwiać noclegi; w końcu ma kilka hoteli.
 - No tak - mruknąłem olśniony nagłą falą wspomnień. Bądź co bądź, na poprzedniej misji również wykorzystałem go do tego celu. - Tylko dlatego go nie lubisz?
 - To nie wszystko - uśmiech na jego twarzy gwałtownie znikł. - Tak jak mówiłem, potem wszystko ucichło. Pan Eizo często brał udział w misjach, ale ...
 - Ale?
 - Jedno z okien w sali ma widok na jezioro w Konoha. Kiedyś jeden chłopak z naszej grupy zauważył tam Sakurę-san i pana Eizo.
 - I co się stało? - dopytywałem dalej. Nie mogłem uwierzyć, że jego historia, aż tak bardzo mnie zainteresowała. Brązowowłosy pierwszy raz od rozpoczęcia opowiadania podniósł wzrok i wlepił go we mnie.
 - Kłócili się - szepnął. - Wtedy pierwszy raz zobaczyłem jak Sakura-san płaczę ...naprawdę płakała - dodał, widząc moje zdumienie. - A pan Eizo ciągle po niej krzyczał. Chciałem tam iść, ale opiekunka mi zabroniła.
 - A pytałeś się potem co się stało?
Pokiwał smętnie głową.
 - I co?
 - Wtedy właśnie powiedziała, że uczucia to są jej prywatne sprawy...
 - Tylko tyle?
 - Znowu robiła się smutna, więc nic dalej nie dopytywałem - jego głos pobrzmiewał wyrzutem spowodowanym moją uwagą. Zamyśliłem się. - Źle zrobiłem, Sasuke? - zapytał nagle bardziej ożywionym tonem. - Powinienem ją wtedy zapytać, prawda?
 - Dobrze zrobiłeś. Jeśli człowiek nie chce o czymś rozmawiać to lepiej go nie męczyć.
 - To jest dziwne Sasuke ...
 - Wiem - przyznałem. Korzystałem z milczenia jakie nagle nas ogarnęło. Zamknąłem oczy i począłem analizować wszystkie usłyszane informację. Nie miałem zielonego pojęcia, że wiedza Orichi'ego jest aż tak olbrzymia. Sakura nie jest dobra jeśli chodzi o kłamstwa - nawet przed dzieckiem jej nie wychodzi. Chociaż Orichi jak na swój wiek był, aż za bardzo spostrzegawczy.
Ja i Eizo - dwa egoistyczne typy. Ja dostaję łomot, a on masę tłumaczeń usprawiedliwiających poszczególne zachowania. Eizo to przyszły mąż Sakury, którego ona nie kocha. Idąc tym tropem, można stwierdzić, iż praktyczne nic nas nie różni...ba! Sakura zna Eizo o wiele lepiej niż mnie więc to w jego obecności powinna czuć więcej swobody.
Kurwa mać! Nie potrafiłem dłużej tego znieść! Byłam tak wściekły za to, że ponownie czuję się bezdarnie i to tylko przez własną niewiedzę. Jeśli Sakura czuła się tak, gdy unikałem odpowiedzi na pytania; zrozumiałem wszystkie jej wybuchy złości. Ale ja nie jestem Sakura! Nie będę trzymał tego w sobie, nie poddam się z taką banalnością! W jednej sekundzie zacisnąłem pięści i powstałem, zupełnie lekceważąc spojrzenie Orichi'ego oczekujące wyjaśnień.
Nagle coś mi zaświtało.
Sakura w szlafroku; nie, bynajmniej nie miałem zamiaru zachwycać się jej widokiem w tym odzieniu. Miałem na myśli głównie pierwszy dzień, w którym obserwowała nasz trening.
 '- On nie będzie starał się nic zrozumieć, za to ty, będziesz robiła co ci karze, inaczej gorzko tego pożałujesz.
 - Bo co niby mi zrobisz? - prychneła. - Nic. Bo przecież mnie potrzebujesz!
 - Nieźle radze sobie z niszczeniem psychiki - przyznałem z łobuzerskim uśmiechem.
Sakura puściła rękę biało włosego i skrzyżowała obie ręce na piersi. Dostrzegłem jak się trzęsie, co symbolizowało wysoki poziom irytacji. Spodobało mu się to. Jej twarz ładnie wyglądała, gdy była delikatnie zmarszczona.
 - Mam już wystarczająco zjechaną psychike - gdy myślałem, że już się nie odezwie, dodała jeszcze to zdanie.
 - Więc można zniszczyć ją do końca...
 - Chrzań się! - mineła mnie szybkim krokiem kierując się w miejsce, gdzie przed chwilą siedziałem - sekunde później spoczywała już pod tym samym drzewem.
 - Ssss...ostro. - skitował Sugeitsu patrząc to na mnie, to na Haruno. - Sakura, nie boisz się go?
Pokręciła pewnie głową.
 - Nie! - krzykneła. - Ja boję się tylko jednej osoby, i tak zostanie do końca.
 - Niby kogo? - prychnołem, przerywając tym samym biało włosemu.
 - Nie twój interes.'
Tego było za wiele! Z tych wszystkich emocji; gniewu, ciekawośći, bezradności, nie patrzyłem w tej chwili na to co robię. Chwyciłem malca za rękę i mocną ją ścisnąłem ciągnąć za sobą w stronę kryjówki.
 - Sasuke, co robisz? - zapytał zszokowany.
 - Wracamy! - odrzekłem niemal krzycząc. Wiedziałem, że maluch może to źle odebrać. Nagłe wybuch złośći; mimo daru spostrzegawczości tego z pewnością nie zrozumię. - Idę pogodzić się z Sakurą! - dodałem hardo, nie potrafiłem ukryć wściekłości, która we mnie płonęła.
 - Naprawdę?
To dziecko w rzeczy samej jest niesamowite. Każdy normalny osobnik w jego wieku przeraziłby się mojej reakcji i w najgorszym wypadku, zacząłby płakać prosząc o wytłumaczenie. A Orichi? Dłońmi objął moje ramię i uśmiechnął się szeroko w pełni podekscytowany.
 - To świetnie - mówił dalej. - Sasuke pamiętaj, że Sakura-san ma bardzo trudny charakter więc ...
 - Doskonale o tym wiem - warknąłem. Brązowowłosy raz jeszcze mnie zaskoczył; wybuchł śmiechem na moją uwagę.
 - Pamiętaj aby wszystko przemyśleć i nie powiedzieć niczego przykrego. Sakura-san szybko robi się smutna, a kiedy jest smutna jest też zła, a kiedy jest zła ...
 - To jest źle - dokończyłem za niego. - Dlaczego dajesz mi rady?
 - Bo cię bardzo lubię, bo Sakura-san cię lubi!
Doprawdy? Ciekawe skąd wziął takie informacje? W tym momencie, chociaż znajdowałem się kilometr od organizacji już czułem tą aurę nienawiści jaka z niej kipiała. Przyśpieszyłem. Czułem jednak, że Orichi'emu ciężko jest nadążać za moim chodem.
Uh, naprawdę nie wierzę, że to robię, pomyślałem zażenowany. Przystanąłem na chwilę by zaraz potem wziąść dziecko na barki. Jęk zdzwienia rozległ się po przestrzeni. Orichi nie odezwał się. Objął moją szyję i ściskał w dłoni kawałek mojej koszuli. Cieszyłem się. To był właśnie jeden z głównych powodów, dla których lubiłem malca. Nie zadawał głupkowatych pytań, tylko zadowalał się oznakami mojego 'uprzejmego' zachowania.
Szedłem do Sakury! Jak tylko dojdę na miejsce nie będzie mnie obchodzić czy jest w pokoju Eizo! Nie będzie mnie obchodzić czy czyta książke, robi obiad, czy też ciężko trenuje. Nie będzie mnie obchodzić żadna czynność; przerwę jej wszystko byle tylko zdobyć potrzebne informację!
Ale aby wszystko poszło gładko, musiałem spełnić jeden ważny warunek.
Byłem już gotowy.
***
Ciekawe, która jest godzina? Leżąc bezczynnie na łóżku, zupełnie straciłam poczucie czasu. Zdawało mi się, że na krótką chwilę odwiedziłam nawet kraine Morfeusza... choć nie miałam calkowitej pewności. Westchnęłam; mimo wszystko ogarniała mnie duma. Usłyszałam dzisiaj tyle gorzkich słów i potrafiłam opanować się od płaczu. Nie uroniłam nawet jednej łzy. Po prostu o tym nie myślałam. Nie myślałam co powie mi Eizo, gdy spotkam się z nim w cztery oczy. Moja taktyka? Spodziewać się niespodziewanego. Być gotowa na wszystko. Przeszłam już wystarczająco dużo, by móc poradzić sobie z narzeczonym-tyranem.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Karin, Suigetsu, Juugo i Orichi już dawno powrócili do kryjówki. Wszyscy są już zapewne w czasie drugiego treningu. Cholera. Zupełnie zapomniałam, że Orichi jest teraz sam. Mam nadzieje, że nie zabrali go na salę treningową; był już wystarczająco wymęczony. Podziwiałam go za energię, ale 'co za dużo, to nie zdrowo'. Za równe cztery dni brązowowłosy opuści to miejsce. Tego dnia, jak nigdy miałam ochotę zrobić to samo. Gdyby Sasuke nie zdradził Eizo moich uczuć do niego; a tak właściwie ich braku, siedziałabym teraz w jego pokoju i planowała dobrą ucieczkę. Suigetsu ...kolejny szczegół, który mnie zatrzymywał. Ostatecznie zawinił Sasuke, jak i moja naiwność. Reszta członków Taki, którą polubiłam nie ma żadnego związku z moim obecnym nastrojem.
Prysznic! przyszło mi nagle do głowy. Na ilość przyjemności jaka pobrzmiewała przy wymówieniu tego słowa, aż się uśmiechnęłam. Nie przemyślałam kompletnie nic, lecz doszłam do pewnego wniosku. Nie pokażę Sasuke, że uraził mnie tymi słowami. Będę silna i wytrzymała - zniosę wszystko. Uchiha okazał się tym, za kogo uważałam go na samym początku. Zimny, egoistyczny drań.
 - Cholera wie, jak tutaj wygląda łazienka - mruknęłam do siebie, podczas obserwacji drzwi. W kryjówce czekało mnie wiele niespodzianek. Los pokaże czy dobrze wybrałam. W najgorszym wypadku udam się do pokoju Orichi'ego - tam stan łazienki był w miare znośny.
Ostrożnie otworzyłam drzwi. Z kącikami ust uniesionymi do góry stwierdziłam, że pomieszczenie prezentuje się całkiem sympatycznie. NIe tracąc czasu pozbyłam się wszelkich ubrań i 'zatopiłam' w przyjemnośći jaką dawała mi tak prosta czynność.
Kropelki letniej wody spływały po mojej skórze. To uczucie było nieziemskie. Tak jakby właśnie w tym momencie wszystkie moje myśli kierowały się na nowy tor - pozytywny tor. Zapomniałam nagle o wszelkich problemach... przecież spóźniliśmy się z dostarczeniem dokumentu, ktory miał potwierdzić przyjęcie Orichi'ego do Domu Dziecka w Konoha. Długi czas zajęło Juugo przekonywanie opiekunki w Sunie, aby dała nam jeszcze tydzień. O tak - to był olbrzymi kłopot, lecz rozwiązaliśmy go. Tak samo rozwiąże teraz wszystkie inne. Czułam tą moc, która we mnie wzrastała by tego dokonać. Czułam energie, która rozpierała mnie jak u dziecka. Czułam sporą dawkę entuzjazmu jak i sił, które pozwolą mi uporać się z raną, jaką dzisiejszego dnia odebrało moje serce. Czułam przyjemność, optymizm. Czułam...
 - Sakura!!!
Zamarłam. Ten głos ...to jego głos! Ale dlaczego go słyszę? Dlaczego wymawia moje imię z tak olbrzymią wściekłością? Spojrzałam na swoje ręcę - zobaczyłam jak delikatnie drżą.
Sakura, uspokój się! nakazałam. Czułam tą moc więc teraz ma przyjść mi z pomocą, nieprawdaż? Do takich momentów miałam właśnie ją wykorzystywać. Prychnęłam pod nosem, lekceważąc wołania. Zamknęłam oczy - wierzyłem, że ten gest pozwoli odzyskać mi poprzednie skupienie.
 - Sakura! - tym razem krzyk stał się o wiele głośniejszy. Przeraziłam się. Pod wpływem emocji oparłam się o zimne kafelki. Co się dzieje? Dlaczego tak reaguję? Co się stało z tymi mocami, energiami i siłami, które były skore do pomocy jeszcze niecałą minutę temu?!
Nagle prócz krzyków doszło do mnie dudnienie w drzwi. Nie mogłam w to uwierzyć. Czego on chce... w takiej chwili?
 - Sakura otwórz drzwi! - nakazał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Dźwięk fali wody zagłuszał wrzaski, lecz i tak byłam w stanie stwierdzić, iż mój 'rozmówca' nie jest w najlepszym nastroju.
 - Nie! - odkrzyknęłam hardo.
 - Otwórz!
 - Przecież powiedziałam wyraźnie NIE!
Zaraz po tym wszystko ucichło. Odetchnęłam. Trzask drzwi uświadomił mnie, iż opuścił pomieszczenie. W spokoju dokończyłam prysznic, który nie obdarowywał mnie już taką rozkoszą. Wszystko przez niego - idiota. Zakręciłam kurki i wychyliłam rękę zza zasłony w celu odnalezienia ręcznika. Obwinęłam się nim będąc jeszcze w kabinie, następnie chwyciłam włosy i mocno ścisnełam, aby pozbyć się wody, którą zdążyły wchłonąć. Westchnęłam... nie miałam żadnego konkretnego planu na dzisiaj. Co ja teraz zrobię? Przez tą cholerną parę jaka unosiła się w powietrzu było mi niezwykle ciepło; o skupieniu w takich warunkach nie było mowy. Leniwym ruchem odsunęłam zasłonę w bok. Chciałam stąd wyjść - wiedziałam, że zaraz potem uderzy we mnie fala zimnego powietrza jaka rozchodziła się po kryjówce.
Ze spuszczoną głową opuściłam kabinę. Odetchnęłam kiedy moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
Chciałam zwrócić się w stronę lustra, by móc ocenić jak czerwone są moje policzki, lecz nie zdążyłam wykonać nawet kroku kiedy jakaś siła momentalnie pchnęła mnie do tyłu. Zdezorientowana zacisnęlam oczy, czekając na mocne uderzenie. Takie jednak nie nadeszło. Pewien nieznany mi dotyk w ostatniej chwili zwolnił na tyle, żeby nie doszło do 'wypadku'. Skamieniałam z przerażenia. Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje. Poczułam, że ponownie znajduję się w kabinie. Ale jak? Dlaczego? Cała drżałam. Bałam się otworzyć oczy - bałam się tego co mogę zastać...
Strach jednak ulotnił się, kiedy tuż przy uchu poczułam czyiś nierówny i szybki oddech. Czy to możliwe?! zapytałam samą siebie, kompletnie spanikowana. Ten oddech ...sprawiał, że czułam mrowienie w całym ciele. Uniosłam delikatnie ramiona, chciałam dokładnie zbadać przestrzeń.
Nie potrafiłam wygrać z ciekawością! Gwałtownie otworzyłam oczy i chwyciłam się tego co stanęło na mojej drodze.
Serce podskoczyło mi do gardła w momencie, w którym ujrzałam białą, gdzieniegdzie zakrwawioną koszulę i kosmyki czarnych włosów. Dopiero teraz doszło do mnie, że czoło napastnika znajduję się na moim ramieniu.
 - S...Sa...suke ... - to co działo się z moim ciałem, zaraz po uświadomieniu sobie tego faktu, było wręcz nie do opisania. Przerażona opuściłam ręcę, oczy nadal miałam szeroko otwarte. Wówczas ujrzałam również wyważone drzwi, które leżały w progu łazienki. A więc ten trzask ...nie był taki zwyczajny.
Przełknęłam ślinkę.
 - Sakura - wysapał moje imię. Był taki niespokojny. Jego oddechy były szybkie i nierówne. Czułam na sobie drżenie jego ciała. A może to ja trzęsłam się tak mocno? Nie wiedziałam. Jedyne co byłam w stanie wyczuć to szok i osłupienie, który nie pozwoliły zrobić mi niczego sensownego. - Chcesz poznać odpowiedzi? - usłyszałam nagle szept przy swoim uchu.
Dreszcz przeszył całe moje ciało. Zaniemówiłam z wrażenia.
 - Chcesz poznać odpowiedzi? - powtórzył pytanie, utrzymując ten sam spokój.
No Sakura, wyduś coś z siebie! dopingowane samej sobie nie było perfekcyjną strategią, ale wymusiło na mojej osobie trochę odwagi. Wzięłam głęboki wdech.
 - Sas...uke ... Co ty robisz? Dlaczego ...tu jesteś?
 - Chcesz je poznać czy nie?! - w jednej chwili stracił całe opanowanie. Przestraszona pokiwałam głową. Chwilę potem wydusiłam jednak krótkie 'tak', dochodząc do wniosku, iż czarnooki nie był w stanie zobaczyć tego gestu.
 - Dobrze - westchnął. Pomimo, że obie dłonie trzymał na ścianie, poczułam jak w tym momencie je zaciska. - Pytałaś się mnie dlaczego tak słucham się Madary, prawda? Słucham się go, ponieważ jest z klanu Uchiha, mam do niego pewien szacunek, poza tym łączy nas wspólny cel. To prawda, że nie lubię słuchać rozkazów, ale robię wyjątek, ponieważ wiem, że jego zadania pomogą mi ...
 - Sasuke! - wydusilam przerażona słuchając jak szybko i niespokojnie mówi. Niemal krzyczał, musiałam podwójnie sie skupiać, aby zrozumieć poszczegolne słowa.
 - ....zwiększyć moje umiętjności! - zakończył wściekły, ignorując zupełnie moje wołanie. - Podczas festynu obroniłem cię przed Madarą, bo chciałem! Kiedy zobaczyłem jak cię uderzył, miałem ochotę rozszaprać go na kawałki. Nie pozwoliłem ci iść z Katay'em bo byłem cholernie zazdrosny! Wasz widok sprawiał, że stawałem się coraz bardziej wściekły - musiałem to zakończyć!
 - Sasuke błagam, uspokój się! - podjęłam jeszcze jedną próbę. Przeraziłam się zawrotnej szybkości z jaką to wszystko opowiadał. Pomijając szok jaki mnie napadł przez jego wyznania. - Sasuke, uspokój si...
 - Nie przerywaj mi! - ryknął. Czułam jak jego dłonie powoli zjeżdząją po zimnych kafelkach by zaraz potem zacisnąć się na moim pasie. - Przed szpitalem powiedziałem, żebyś była ostrożna, ponieważ się o ciebie martwiłem, jasne?! Przytuliłem cię, bo również tego chciałem!
 - Sasuke ...
 - Daj mi skończyć! - urwał na chwilę i wzmocnił uścisk obu dłoni. Wstrzymałam oddech. Czarnowłosy stał się jeszcze bardziej niespokojny. Przez szybkość z jaką mówił kompletnie zapomniał o podstawowym czynniku życiowym jakim jest oddychanie. Zawahałam się, jednak ostatecznie położyłam rękę na jego klatce piersiowej. Szukałam miejsca, w którym najwyraźniej słyszałam przyśpieszone bicia serca. Sasuke wzdrygnął się pod wpływem mojego dotyku. - Jeśli chodzi o pocałunek... - wyszeptał.
Kiedy zaczął powoli unosić głowę, kompletnie spanikowałam. Moje spojrzenie ...nadal przepełnione było niedowierzeniem i smutkiem. Tak. Było mi cholernie smutno i tylko sam Bóg wiedział z jakich powodów. Zacisnęłam oczy, próbując tym samym przywrócić dawny wyraz twarzy. Nie poskutkowało.
 - Sakura, popatrz na mnie - powiedział. Nie ofiarował mi nawet czasu na pozbieranie myśli. Chwycił mój podbródek i zmusił do uniesienia wzroku. Jego tęczówki ...były takie czarne i takie ...zrozpaczone, przepełnione smutkiem, ale nadal walczące z obojętnością, która ukrywała się głębiej. - Nie pocałowałem cię dlatego, ponieważ chciałem zobaczyć jak to jest...
 - Skąd ty ... - wybełkotałam w osłupieniu. - Przecież ...
 - Jesteś taka przewidywalna - rzekł z całkowitą powagą. - Wiedziałem, że to będzie jedna z twoich hipotez.
 - Więc dlaczego to zrobiłeś?
 - Poczułem, że tego chcę. Poczułem, że jesteś dla mnie na tyle wyjątkowa by móc to zrobić.
 - Wyjątkowa? - powtórzyłam zaskoczona.
 W odpowiedzi pokiwał głową. To był pierwszy raz, w którym ani na sekundę nie pomyślałam o mężczyźnie jako o zboczeńciu, po tym jak wtargnął bez powzolenia do łazieni nie bacząć na to, iż jestem w samym ręczniku. Sasuke robił ze mną zadziwiające rzeczy.
To był pierwszy raz, w którym będąc przy mężczyźnie tak blisko bez własnej woli nie poczułam żadnej wściekłości na niego, ani tym bardziej ochoty na zadanie ciosu.
To był pierwszy raz, w którym moje serce głośno się śmiało i emanowało szczęściem słuchając wyznań płci przeciwnej. Oczywiście nie tylko szczęście mnie ogarniało. Jedynie Sasuke był na tyle orginalny aby wymieszać to z szokiem i zdezorientowaniem.
 - Poprzedzając twoje kolejne pytania - odezwał się nagle. Wydawało mi się, że w połowie znajduję się w świecie zadumy. Chociaż wzrok miał wbity we mnie, jego spojrzenie wydawało się być puste. - Okłamałem Eizo, nie powiedziałem mu prawdy. Nie mam zamiaru zwierzać się osobą, których nienawidzę.
 - Dlaczego mówisz mi to wszystko właśnie, teraz? - odważyłam się zapytać.
 - Widzisz ...zrozumiałem, że niewiedza to jednak okropny stan - wyszeptał deliaktnie się uśmiechając. Nadal jednak był to ten sam łobuzerski uśmiech. - Poza tym ja również chcę uzyskać pewne odpowiedzi.
W jednej sekundzie zamieniłam się w słup soli. Czyli to ...to wszystko tak? Przyjął tak okropną strategię i znów wykorzystał moją naiwność ... Przecież ...
 - Nie waż sie nawet tak myśleć Sakura! - nagle zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliły milimetry, a z niego emanowała jedynie wściekłość. - To nie są kłamstwa. Nie wymyśliłem sobie tego, żeby wyciągnać od ciebie informację.
 - Chyba naprawdę jestem przewidywalna ... - przez ten czas zyskałam odrobinę odwagi. Ochłonęłam trochę i przywróciłam zdolność do wypowiadania słów.
 - Nawet nie wiesz jak bardzo.
Prychnęłam.
 - Naszła cię tak nagła wena, że zupełnie zignorowałeś to, że właśnie biorę prysznic?
 - Tak jakby - nadal się uśmiechał. Odwzajemniłam to. Oczywisćie zrobiłam to z tą samą nutką złośliwości. - Odpowiesz mi? - zapytał w końcu.
 - Sasuke - westchnęłam. Zauważyłam jak kątem oka obserwuje moje ciało, okryte puchowym ręcznikiem. Poczułam, że na mojej twarzy zjawia się rozczulający rumieniec, który nieznacznie, lecz ponad wszelką miare zabarwia moje policzki. - Nie odpowiedziałeś mi na jedno pytanie. - dodałam szybko, aby zakryć wszelkie ślady.
 - Jakie? - zdziwił się.
 - Tak właściwie to odpowiedziałeś - mruknęłam, udająć zamyślenie. - Ale chcę się dowiedzieć czy zgodnie z prawdą?
 - Więc mów ... - ponaglał.
 - Dlaczego interesują cię moje uczucia do Eizo? Dlaczego tak ci zależy, żebym wyjawiła mu prawdę?
 - Moje poprzednie wyznania nie udzieliły ci odpowiedzi na te pytania?
 - Widocznie nie.
Westchnął. Uścisk na moim pasie nagle zelżał. Tym razem rękami ujął moją twarzy, bacznie lustrując każdą zmiane w mojej mimicem wywołaną jego słowami.
 - Skoro byłem zazdrosny o Katay'a, myślisz, że o tego idiote nie jestem?
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa.
 - Powiedziałem ci przecież, że jesteś dla mnie wyjątkowa, prawda?
 - No tak, ale ...
 - Żadnych 'ale'. - nakazł, przykładając palec do moich usta. - Teraz chcę jedynie, abyś się od niego uwolniła... Jeśli potrzebujesz czasu aby odpowiedzieć na niektóre pytania - zrozumiem. Ja sam go potrzebowałem i skoro ty byłaś cierpliwa, ja też będę. Pamiętaj, że mi przyjdzie to mimo wszystko trudniej.
 - Doceniam to Sasuke - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Powoli zarzuciłam ramiona na jego szyje i z prawdziwym szczęściem spojrzałam w jego oczy. - Docieniam to, że wszystko mi powiedziałeś.
Mój gest lekko go zdezorientował, ale nie na tyle by nie mógł odwzajemnić uśmiechu.
 - Znowu chcę to zrobić - oznajmił. Nasze nosy niemal się stykały. Tym zbliżeniem wnet zrozumiałam co miał na myśli wypowiadając te słowa. Z początku nie czułam sie pewnie przez wizję jaka mnie naszła, ale ostatecznie ...coś do niego czuję, prawda? Nie powinnam pozwolić aby te stare uczucia odżyły - jak to określił mój narzeczony. Nie mogłam pozwolić omotać się stanowi zwanemu 'zdradą'. Przecież nie kocham Eizo, przecież to wszystko co dotąd z nim robiłam było wynikiem zwykłego szantażu i mojego strachu. Dlaczego miałabym się obwiniać za zdradę?
Przejełam inicjatywe. Pytania, które zadałem samej sobie narodziły we mnie nową motywację. Niemal rzuciłam się na Sasuke złączając tym samym nasze usta w namięntnym pocałunku. Ile bym dała by móc ujrzeć wyraz jego twarzy ... Mając zamknięte oczy, słyszałam tylko jęk zdumienia, jednak zaraz po tym Uchiha odwzajemnił pocałunek. Nie miałam zamiaru szybko przestać, cholernie mi się to wszystko podobało... Poczucia winy, wyrzuty - chrzanić je. Podejście jakie przyjęłam, wykluczało wszelkie wątpliwości.
Wydawało mi się, że płynę w powietrzu. Nogi uginały się pode mną, kolana drżały. Nigdy bym nie przypuszczała, że ten silny i twardy jak stal Sasuke potrafi być taki czuły...
***
Błądziłem rękoma po jej ciele. Boże, ile przyjemności czerpałem z czegoś tak prostego. Dopiero teraz dochodziło do mnie, jak długo czekałem na ten pocałunek. Jak bardzo stęsknilem się za nim od czasu pobytu w Sunie. Z każdą kolejną minutą całowałem ją coraz namiętniej. Jej odzienie doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Z trudem powstrzymywałem się by nie wykonać o krok za dużo. Poczułem, że skóra pali mnie pod dotykiem jej rąk, które również usiłowy poznać moje ciało. Podobnie jak ja, Sakura straciła kontrole. Po pewnym czasie włożyla ręce pod moją koszulę, jeżdżąć opuszkami palców po plecach. Wzdrygnąłem się. Dreszcz rozkoszy przeszył moje ciało. Z trudem przełykałem ślinę, a w gardlę miałem zupełnie sucho. Na mojej twarzy wymalowała się niemal ekstaza w momencie, kiedy Sakura czule wyspała moje imię.
Całowałem ją bez końca, zadając sobie pytanie, czy moje imię zostało stworzone właśnie dla jej ust. Wierzyłem, że było tak w istocie. 'Sasuke' wypowiedziane melodyjnym tonem, który był dla mnie jak wielbiona melodia.
 - Jesteś dla mnie ważna - szepnąłem, zupełnie nie kontrolując swoich słów. Sakura nie odpowiedziała. Oszołomiona, na krótką chwile zaprzestała pocałunkow. Przecież to szaleństwo, szaleństwo! Trudno uwierzyć, że to słowa naprawdę wydobyły się z mojego wnętrza. Cholerne serce - tak hardo walczyło ze mną w tym momencie. Nie myśląc wiele ponownie zatopiłem się w malinowych ustach. Chciałem pozbyć się tego ręcznika, potargać go i rzucić gdzieś w kąt. Chciałem ujrzeć Sakurę w pełnej okazałości; wiedziałem jednak, że to niemożliwe. Gdybym tak zrobił, wziełaby mnie za chorego, niespełnionego zboczeńca. Oszalałbym, jeśli pomyślałaby tak o mnie chociaż przez chwilę. Dla niej chciałem być tym Sasuke, który zawsze jest gotów ją bronić, który jest dla niej wsparciem.
Kiedy w ogóle odrodziły się we mnie uczucia? Te, które ostatni raz odwiedzały moje serce za czasów drużyny siódmej? To ona tego dokonała. Mała kombinatorka, której plan powiódł się perfekcyjne. Zdołała mnie od siebie uzależnić.
Nagle oderwała się ode mnie. Sakura dysząc spazmatycznie, łapczywie połykała powietrze. Świat zawirował przed jej oczyma. Dopiero po kilku próbach wydobyła z siebie głos:
 - Sasuke, ja ...
 - Rozumiem - przerwałem jej, widząc zawstydzenie, które stopniowo malowało się na jej twarzy. Przyciągnąłem ją do siebie i położyłem dłoń na jej głowie, bawiąc się kosmykami włosów. Kto by pomyślał? Pyskata i dumna Sakura nagle zamieniła się w niewinną dziewczynkę... spodobała mi się ta wersja. Wszystko co było związane z nią mi się podobało.
 - Mogę się ubrać? - spytała stłumionym głosem. Nim jednak zdążyłem odpowiedzieć zacisnęła mocno pięści na mojej koszuli. Była spięta - czułem to. Objąłem ją nawet mocniej.
 - Coś nie tak? - odsunąłem się od niej delikatnie, żeby móc ujrzeć wyraz jej twarzy. Haruno spojrzała na mnie nieśmiało; na jej twarzy widniały dorodne rumieńce.
Przez dłuższą chwilę w milczeniu patrzyliśmy sobie w oczy, potem pochyliłem się i zamknąłem usta Sakury ostatnim pocałunkiem, który miał za zadanie zakończyć całą rozkosz. Stanąlem naprzeciw, a następnie pomogłem jej wyjść z kabiny.
 - Dziękuje - szepnęła. - Móglbyś wyjść? Muszę się ubrać...
 - Pójdę do swojego pokoju - zadeklarowałem. Już miałem kierować się ku wyjściu i z obojętnością wyminać leżące na ziemi drzwi, lecz coś nagle pociągnęło mnie do tyłu. Zdumiony obrociłem się. Sakura trzymała kurczowo mój nadgasrtek, a wzrok miała wbity w ziemię.
 - Zostań. Musze uleczyć przecież twoje rany.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
 - Jesteś pewna, że tylko z tego powodu mam zostać?
 - Nie zaczynaj - ostrzegła mnie, jednocześnie biorąc do ręki ubrania, które poskładane leżały na półće. - Sam sobie odpowiedz.
 - Chce to usłyszeć od ciebie.
 - Dlaczego?
 - Bo tak - nie wysiliłem się z argumentami. Sakura zagryzła dolną wargę. - I mowiąc to masz patrzeć w moje oczy. - upomniałem ją, kiedy zobaczyłem jak kieruje wzrok w dół.
Warknęła wściekła, jednak zrobiła według mojej prośby.
 - Chcę żebyś tutaj został i był ze mną! - krzyknęła tak szybko, że ledwo byłem w stanie zrozumieć poszczególne słowa. Pomimo tego, zaakceptowałem formę wyznania. Bądź co bądź, ja również użylem takiej strategi podczas najtrduniejszej w moim życiu misji.
O nie. To nie była misja mająca na celu zabicie niebezpiecznych ninja. Nie dotyczyła ona również kradziezy ważnego zwoju, którego miałem odzyskać. Dotyczyła Sakury. I jak się okazało była najtrudniejsza ze wszystkich jakie kiedykolwiek wykonałem.
Ale spełniłem ją; i byłem z siebie dumny. I pomyśleć, że gdyby nie Orichi, nigdy nie zdecydowałbym się na taki czyn z mojej strony. Dzieci są jednak niesamowite.



4 komentarze:

  1. Jedno wielkie WOW! *.*

    Podoba mi się to, że Sasuke powoli domyśla się o co chodzi z Sakurą i Eizo oraz kogo ona tak naprawde się boi.

    Orichi jest mistrzem :3 Niech Sasuke go adoptuje!

    W końcu wyznał jej swoje uczucia. Fuck yeah! Pocałunek był cudowny. *.* Tylko pozazrościć. Jestem ciekawa jak teraz pomiędzy nimi będzie.

    No i ten Eizo.. Same z nim problemy. Mogłoby mu przypadkowo się coś stać. Nie byłoby mi smutno z tego powodu. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ranyyy, tak długo czekałam na ten moment *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci są jednak niesamowite^^
    A jakby inaczej! :)
    Nareszcie. Eizo: Sio! SasuSaku rządzi ;)

    OdpowiedzUsuń