środa, 31 października 2012

Rozdział 26



Nie postradałem zmysłów - miałem nadzieje, że zachowałem je chociaż w połowie. Nie potrafiłem tego pojąć i patrząc na to z innej strony, nawet nie próbowałem. Tak było zawsze. Odkąd Sakura zjawiła się w kryjówce mój umysł oszalał, a brak logiki widział nawet w najprostrzych rzeczach. Uśmiechałem się jak głupi do serca i cieszyłem się jednocześnie, że członkowie mojej organizacji nie reagują na to w jakikolwiek sposób. Spodziewałem się idiotycznych zaczepek Sugeitsu lub bzdurnych komentarzy Karin, lecz napotkałem się jedynie z milczeniem. Po wczorajszym wydarzeniu chyba nic mnie już nie zdziwi.
Zebraliśmy się w hotelowym pokoju Sakury i Sugeitsu. Jedynie czerwonowłosa nie zdołała wytrzymać ciszy i spokoju jaki nagle nas natchnął i oznajmiła wszystkim, iż poczeka w barku na dole. Cieszyłem się. Nie zależało mi aby tu była, tak właściwie nie chciałem tego. Mocno ściskałem rękę nadal nieprzytomnej Haruno, która bezwładnie leżała na łóżko. W mym sercu panowała radość, to ciepło, które zawsze przy niej czuję. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że właśnie go doświadczam, mimo, że nie mogę słyszeć jej głosu i spoglądać w oczy. Tracę zmysły ... po kolei. Wolnymi, lecz przyjemnymi dla mnie ruchami. Przestałem nawet już zwracać na to uwagę, poddałem się i pozwoliłem działać 'temu czemuś' jak tylko mu się podoba - z taką siłą nie ma nawet co walczyć. Jest zbyt potężna i wszechogarniająca.
 - Mam nadzieje, że szybko się obudzi. - mruknął białowłosy zamykając oczy, co oznaczało, iż postanowił bardziej zagłębić się w swoje myśli. Oparty o framugę, z założonymi rękoma stał w hotelowym szlafroku. Na mój gust wyglądał dość komicznie i powiedział bym mu to prosto w twarz, jednak ma przedziwna pogoda ducha do tego nie dopuściła.
 - Wątpie, aby szybko się obudziła. - powiedział Juugo siadając na skraju łóżka.
Sugeitsu wzdrygnął się sugerując płowo włosemu aby wytłumaczył mu co miał na myśli. Również byłem tego ciekaw.
 - Ta technika jest bardzo wyczerpująca. - mówił dalej nie spuszczając wzroku z różowo włosej. - Niektórzy odzyskują siły dopiero po kilku tygodniach.
 - Kilku tygodniach!? - oburzył się Sugeitsu. - Co to za chora technika?
 - Nie wiem jak nazywa się dokładnie, ale jak na mój gust jest niezwykle masochistyczna. Żeby zniszczyć przeciwnika sam musisz cierpieć, i to dość porządnie. Chyba sami widzieliście jak wyglądała w trakcie działania jutsu. Krzyczała z bólu i co chwila zaciskała oczy starając się znieść to cierpienie.
 - Głupia. - mruknąłem mocniej ściskając jej dłoń. Gdybym tylko wiedział, że szykuje mi taką niespodzianka, nigdy bym do tego nie dopuścił. Patrzenie na jej ból nie należało do najszczęśliwszych przeżyć mojego życia, tak właściwie powoli dochodziło do mnie, że jednak zaliczało się do tych najczarniejszych.
 - Może i tak. - Juugo wzruszył ramionami. - Ale plusy w tym są i to olbrzymie.
 - Zgadzam się. - Sugeitsu nie był dzisiejszego dnia tak entuzjastycznie do wszystkiego nastawiony jak zazwyczaj. Jego twarz wyrażała troskę. U mnie było z kolei trochę inaczej. Wyrażało ją moje serce, a twarz starała się tuszować tą całość. - Pokonała tą dziewczynę bardzo szybko.
 - Nie miała szans. - dodałem w zamyśleniu.
 - Mimo, że technika na pierwszy rzut oka bezsensowna po dokładnym objaśnieniu niezwykle potężna. Wiem, że gdzieś już ją widziałem. Te kraty ...które dokładnie więżą ofiary i ta żółta energia ...
 - Też ją widziałem. - pokręciłem niezadowolony głową, gdy usłyszałem te słowa nawet ze strony białowłosego.
 - To dlaczego ja sobie jej nie przypominam?
 - Nie wiem. - odpowiedzieli zgodnie, co doprowadziło mnie do jeszcze większego załamania.  Jednak do najbardziej intensywnych myśli nie wpasowywała się mimo wszystko troska, ani też zaciekawienie użytą przez Haruno techniką - ciekawiło mnie to co usłyszałem z ust Mari. Gwałt, narzeczony - nie było wątpliwości, że te dwie rzeczy jakoś się ze sobą łączyły. Powinienem być tym przejęty i popaść w totalny szok, ale ja w to nie wierzyłem. Jak ktoś taki jak Sakura pozwolił by na coś takiego? Być może głęboko w środku jest tą kruchą i wrażliwą istotą, którą znam za czasów drużyny siódmej, ale teraz to pewna siebie, pyskata kunoichi - jestem stu procentowo pewny, że nie dopuściła by do takiego potoku zdarzeń. A Eizo? Gdyby nie powaga sytuacji zaczął bym się śmiać. On jest idiotą, kretynem - osobą, która w życiu samodzielnie nie zrobiła ani kroku. Co on wie o świecie ninja? Nic. Zapewne Sakura przez całe życie ratowała mu tyłek swoimi umiejętnościami i to dlatego się jej trzyma. A ona go nie kocha ...tak powiedziała. Ale z jakiegoś powodu więcej nie ma zamiaru mi wyjawić, a nie ukrywałem, że było to dla mnie naprawdę pociągającą zagadką. W takim razie ...co naprawdę wydarzyło się w życiu Sakury? Te dwie rzeczy muszą jakąś ze sobą współpracować skoro Sakura tak zaciekle ich broniła.
Jest tylko jeden sposób aby się o tym przekonać - szczera rozmowa, i ...
 - Hej! - moje filozoficzne i pełne mądrości dumania zatrzymał uszczęśliwiony głos Sugeitsu. Nie przejął bym się tym, lecz doszło do mnie, że wskazuje palcem na Sakure. W takim wypadku nie mogłem tego zlekceważyć. Wbiłem wzrok w jej dotąd zamknięte oczy i ponownie moje ciało oblało się przyjemnym ciepłem, kiedy dotarło do mnie, że jej zielone tęczówki leniwym ruchem ukazują się światu.
Moje tętno przyśpieszyło, a serce poczęło bić niespokojnie.
 - Śpiąca królewna się obudziła. - zaśmiał się Sugeitsu, podchodząc bliżej.
Musiałem.
 - Sugeitsu, Juugo, wyjdźcie.
Mój głos był stanowczy i nie znoszący sprzeciwu. Juugo powoli wstał i bez żadnych mimik świadczących o niezadowoleniu opuścił pokój, pozostało tylko jedno ...
 - Chyba żartujesz? - biało włosy nie palił się do wyjścia. Zmarszczyłem więc brwi ostrzegając go swoim morderczym spojrzeniem, jednak to też nie zadziałało.
 - Zaraz zejdziemy na dół! - warknąłem. - Chcę z nią porozmawiać na osobności. - nie chciałem tego mówić, ale musiałem, inaczej nie bym się go nie pozbył. Po jego minie sugerowałem, że moja wygrana jest już pewna.
 - Ile to potrwa?
 - Dziesięć minut. - odpowiedziałem poganiając go jednocześnie ręką. Sakura była już całkowicie zbudzona, kiedy mój towarzysz złośliwie trzasnął drzwiami. Podniosła się powoli do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczy.
 - Sasuke ... - wydukała. W tym momencie wyglądała jak małe dziecko, które dopiero co poznaje świat. Uśmiechnąłem się do niej ciepło ani nie myśląc o wypuszczeniu jej dłoni z uścisku.
 - Nareszcie się obudziłaś.
 - Gdzie poszedł Sugeitsu?
 - Na dół. Wszyscy tam na nas czekają ze śniadaniem. - odparłem, a oczy Sakury rozszerzyły się jakby była świadkiem egzorcyzmów.
 - Śniadaniem? - powtórzyła zszokowana.
 - No tak.
 - To ile ja spałam?
 - Całą noc. - odpowiedziałem spokojnie. Oczekiwałem wielkiej paniki, lecz Haruno przyjęła to do serca jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnęła się nagle blado do bliżej nieokreślonego punktu. Sądząc po iskierkach w jej oczach, humor również dopisywał, a duma z dokonanego czynu wręcz z niej kipiała. Nic dziwnego. Być może to głupie, ale przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy ja bym dał sobie radę z takim jutsu?
 - Niezły ze mnie śpioch. - zaśmiała się.
 - Byłaś po prostu zmęczona. - znowu wzmocniłem uścisk, Sakura wzdrygnęła się i spojrzała na mnie pełnymi zaskoczenia oczami. Oh, uwielbiałem na nią patrzeć ...uwielbiałem, bo teraz p o prostu to kocham. Dziwnie brzmiało dla mnie to słowo, nawet jeśli pojawiło się tylko i wyłącznie w moich myślach. Pokręciłem głową by wypędzić go od siebie, ono już nigdy więcej nie może się pojawić, nigdy. Przysiągłem sobie, zaraz po tragedii mojego klanu. - Byłaś świetna. - dodałem mimo to. Nie uśmiechnąłem się. Z powagą wyczekiwałem jej reakcji, którą okazały się spore rumieńce.
 - Dziękuje. - szepnęła, chciała spuścić wzrok i raz jeszcze skierować w jakiś nieznany punkcik, ale nie pozwoliłem na to. Delikatnie palcem, który znalazł się na jej brodzie, sprowadziłem obie tęczówki na właściwy  tor.
 - Dlaczego nie możesz patrzyć na mnie, kiedy mi odpowiadasz? - zapytałem prosto z mostu, starając również trzymać się tego co oznajmiłem. Mi było znacznie trudniej. Ja, w przeciwieństwie do Sakury nie miałem nigdy doczynienia z tak ciepłymi uczuciami. Różowowłosa zamarła i dłuższą chwilę myślała co mi odpowiedzieć. A może ona w ogóle nie myślała? Może tylko patrzyła na mnie, i tak jak ja utonęła w głębokości oczu. I tak niedługo ta radość z nich zniknie, czeka nas bowiem poważna rozmowa dotyczących słów jakie usłyszałem od Mari. Może okaże się, że fakt, iż Sakura podjęła się tej walki był najlepszą decyzją, czuje, że choć znam ją tak dobrze, jeszcze wiele rzeczy pozostaje dla mnie tajemnicą. Prywatne, życiowe sprawy nie powinny mnie interesować. Dla mnie obiektem westchnień była jedynie siła i umiejętności osobnika. Ale Sakura jest wyjątkiem - znowu.
Nagle po pokoju rozległ się głośny grzmot. Zdezorientowany spojrzałem za okno.
 - Burza? - mruknąłem do siebie zszokowany. Przecież jesteśmy w Yuki, jest śnieg, jest minut cztery stopnie i dodatkowo nigdy nie było tu takiego zjawiska, więc z jakiej racji ...
 - To mój brzuch. - Sakura opadła z powrotem na łóżko głośno się przy tym śmiejąc. Stałem chwilę zdezorientowany nie wiedząc co zrobić, i właśnie oto w tej chwili, wszelkie próby zatrzymania okazały by się niczym. Zaśmiałem się, może nawet głośniej niż Sakura. Ale dźwięk bardzo intensywnie rozchodził się po pomieszczeniu. Słyszałem go. I to słuchanie było nawet przyjemne bo jeszcze nigdy nie miałem na to okazji.
 - Przepraszam. - wydukała różowo włosa ocierając łzy. Również zatrzymałem ten dziwny atak, ciesząc się jednocześnie z faktu, iż Sakura nie zwróciła na to żadnej uwagi.
 - Jesteś głodna, chodźmy na śniadanie. - zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
 - Wracamy dzisiaj?
 - Dokąd?
 - No do kryjówki. - odparła zdziwiona moją niewiedzą. Uderzyłem się deliktanie w głowe ze moją głupotę i skierowałem się do drzwi
 - Tęsknisz już za Eizo, co? - wcale nie powiedziałem tego złośliwie, nie powiedziałem tego, żeby jej dogryźć lub zwyczajnie zepsuć dobry humor. Powiedziałem to, bo tak czułem i z jakiegoś powodu było mi źle z tymi myślami. Sakura wzdrygnęła się, chyba wyczuła, że zadałem to pytanie z całkowitą powagą, bez żadnych tajemniczych kontekstów.
 - Nie tęsknie. - odparła nagle z szerokim uśmiechem. - Ale mam pewien problem.
 - Jaki? - spytałem, a głos lekko mi zadrżał. Nic dziwnego. Nadal znajdowałem się w fazie niedowierzenia pomieszanego z zadowoleniem.
 - Widzisz. - Sakura podniosła się. - Mam taki problem, że strasznie bolą mnie plecy.
 - Tak?
 - Tak. - mówiła dalej i nagle znalazła się tuż za mną. Chwilę potem poczułem na plecach ogromny i niespodziewany ciężar przez, który omal nie wylądowałem na podłodze. - Dlatego musisz mnie zanieść.
Jej śmiech rozniósł się po pokoju, a ja jedyne co zdołałem z siebie wydusić to ciche rozbawione westchnięcie.
***
 - No nareszcie! - Sugeitsu może i pełen pozytywizmu i jasnego patrzenia na życie, ale cierpliwości nie miał ani grama. Wymachiwał zdenerwowany rękami, przez co połowa zebranych w barku zaczęła obserwować jak idę obok Sasuke. Tak dobrze było mi na jego plecach, ale musiałam z tego zrezygnować. Ostatnie czego chcę, to głupie uwagi Karin lub  Sugeitsu. Zresztą to hotel, tutaj takie zachowanie jest oznaką braku kultury więc uszczęśliwiona byłem do momentu kiedy weszliśmy do windy. Tam rozpoczęło się już milczenie.
Usiadłam obok Sugeitsu i z szerokim uśmiechem spojrzałam na zabójczą ilość hotelowym kanapek. Normalnie, pogardziła bym takim jedzeniem, jednak w tym wypadku mój brzuch widział cud Boski nawet w szpinaku.
 - Smacznego. - powiedział Juugo, a potem tą samą kwestie powtórzył biało włosy, tyle, że on nie poprzestał tylko na tym.
 - Widzę, że świetnie się czujesz.
 - Taak. - mruknęłam z uśmiechem pochłaniając pierwszą kanapkę. - O wiele lepiej.
 - To dobrze! - oznajmił tonem tak głośnym, że ja i Karin, aż podskoczyłyśmy. Następnie uderzył w stół i z wielką determinacją zwrócił się do mnie. - Musisz mi koniecznie powiedzieć z jakiej racji użyłaś tak głupiej techniki!?
 - Sugeitsu ... - mruknęłam zszokowana.
 - Cierpiałaś prawda? - odezwał się po chwili milczenia ze spuszczoną głową. Niepewnie przytaknęłam, lecz kiedy doszło do mnie, że tego nie widzi zmuszona byłam się odezwać.
 - Trochę. - uśmiechnęłam się. - Ale czy to ważne?
 - To było głupie.
 - Może i głupie, ale wygraliśmy.
Zamilkł. I dobrze. Doceniałam to, że się o mnie ...martwił. Ah, członkowie Taki, najbardziej niebezpiecznej organizacji w świecie ninja się o mnie martwią. Czyż to nie wspaniałe? Jedno wiedziałam na pewno. Ani Sasuke, ani żadne z nich nie są tak okrutni i bezwzględni na jakich się kreują i za jakich wszyscy ich uważają.
 - Powinieneś jej pogratulować. - upomniał go Juugo odkładając szklankę z sokiem owocowym z powrotem na stół.
 - Gratuluje, jasne, że gratuluje. Tylko nie rób już tego więcej, proszę.
Wszyscy automatycznie zwrócili na niego swoje spojrzenia. Nie myślałam, że może go dotknąć to, aż tak bardzo. W ogóle nie spodziewałam się, że dotknie go to w jakikolwiek sposób. To prawda, widziałam w nim bliskiego przyjaciela i naprawdę świetnie się z nim dogadywałam. Do tej pory już wystarczająco przypominał mi Naruto, ale teraz z to troską był jego idealna kopią. Może to właśnie dlatego nie tęsknie za domem, aż tak bardzo? Może obecność Sugeitsu rekompensuje mi starte Naruto, a Sasuke ...to członek dawnej drużyny siódmej, którego od jego odejścia mi brakowało. Teraz to jakby nowa drużyna siódma, nie tak doskonała - ale jednak.
 - Dobrze, nie zrobię już tego. - szeroko się uśmiechnęłam. Teraz zmiana ról. To ja zarażę go moim pozytywizmem.  Mam dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój i nie pozwolę nikomu tak łatwo go zepsuć.
Mimo, iż na początku myślałam, że śniadanie zjemy w milczeniu, czekało mnie miłe zaskoczenie, gdyż Sugeitsu, Karin, a nawet Sasuke gęba się nie zamykała. Co chwilę o czymś dyskutowali. To o turnieju, o drodze jaką wrócimy do domu, o odpoczynku jaki nas czeka po powrocie. Sugeitsu odważył się nawet prosić Uchihe o zaprzestanie treningów chociaż na jeden dzień. Humor czarnowłosego tak dobrze się dzisiaj spisywał, że i tym razem nie mógł nas zawieść. Z wielkim bólem Uchiha wyraził zgodę, w pewnym sensie on też potrzebował odpoczynku, tylko, że jemu trudniej było się do tego przyznać. Czułam się świetnie. Czasami wtrącałam się w ich konwersacja i po raz drugi przez dwu miesięczny pobyt w tej organizacji poczułam się jej prawdziwą członkinią. Pozostały mi jedynie dwie rzeczy do zrobienia. Poznać prawdziwy cel Sasuke, i w miarę moich możliwości pomóc, lub powstrzymać jeśli ten cel nie przypadłby mi do gustu. Ale czego on więcej może chcieć? Zabił brata, pomścił klan. I co? Jest teraz zadowolony i pochłonął go jeszcze większy ból. Kiedy poznał prawdę o Itachi'm jego uczucia z pewnością wybrały fazę drugą.
Od zawsze powtarzałam, że zemsta zaślepia ludziom umysły. Po odejściu Sasuke na moim sercu pozostała tak olbrzymia blizna, że strzegłam od zemsty nawet małe dzieci, którymi się opiekowałam. Tylko, że to był błahe sprawy - jak na przykład wojna o zabawkę, a nie zamordowanie całego klanu Uchiha.
Koło południa byłam już spakowana i gotowa do drogi powrotnej. Nie zważając na krótki czas pobytu tutaj, zdążyłam się już przyzwyczaić do panującego wokół zimna i płatków śniegu. Ale najprzyjemniejszą rzeczą jaka mnie tu spotkała to okna w pokoju. O tak. Mieszkając w ciemnej kryjówce, ukrytej pod ziemią, ma się prawo tęsknić za tak prostymi detalami.
Drzwi do pokoju nagle zaskrzypiały, a w nich znalazła się głowa Sasuke.
 - Gotowa?
 - Tak! - odparłam tachając za sobą olbrzymią torbę, którą wybrał dla nas Sasuke.
 - Lepiej ja to będę niósł. - zaśmiał się wyrywając mi ją z ręki.
Prychnęłam.
 - Nie miałam zamiaru jej nosić, szłam żeby ci ja podać. - oboje cicho parskneliśmy śmiechem po czym dokładnie sprawdziliśmy czy aby na pewno wszystko zostało spakowane. Pokój mój i Sugeitsu był już pusty. Jako, że białowłosy był już gotowy i czekał na wszystkich przed wejściem do hotelu, razem z Sasuke zamkneliśmy pomieszczenie i ruszyliśmy oddać klucz do recepcji.
 - Nareszcie. - westchnęłam.
 - Nie mów nareszcie, czekają nas jeszcze dwa dni drogi.
 - Podobno droga powrotna zawsze jest szybsza. - zauważył z dumą, modląc się w duchu aby to zwykłe stwierdzenie okazało się prawdą. Taka zmiana klimatu ze śnieżnej krainy na okropną pustynie wcale dobrze nie służyła organizmowi człowieka. Karin była już przeziębiona, a mnie uporczywie atakował katar, dlatego od przybycia tutaj w kieszeni towarzyszyła mi paczka chusteczek higienicznych.
 - Wzięłaś mój płaszcz? - spytał po chwili milczenia Sasuke.
 - Tak, mam go w torbie.
 - A dlaczego nie na sobie?
Zdziwiłam się.
 - Dzisiaj jest w miarę ciepło, nie potrzebuje płaszcza.
 - Jesteś już przeziębiona. - zauważył. Zaskoczyła mnie taka uwaga z jego strony, postanowiłam więc kontratakować i to o wiele silniejszą bronią.
 - Karin też jest przeziębiona, i co? Nie ma płaszcza.
 - Nie obchodzi mnie Karin.
Wzdrygnęłam się. Starania i ciężkie próby i tak nie dały mi jakiegokolwiek rezultatu więc poddałam się i nie kryłem zaskoczenia jakie w jednej sekundzie mnie ogarnęło. Uchiha jednak nie zareagował na moje zdziwienie - wręcz przeciwnie, dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie się z niczego tłumaczył. Przyśpieszył, a ja pozostając w tyle delikatnie się uśmiechnęłam. Ponieważ ...chcąc czy nie, czarnowłosy od zawsze troszczył się o swoich towarzyszy. Nawet kiedyś ...ile razy uratował Naruto lub mnie. Ale teraz ...teraz to co innego. Mówi wszystko wprost i nie wstydzi się swoich uczuć w tak wysokiej mierze jak kiedyś. Zacisnęłam szczęśliwa dłonie, mur, który otacza jego serce naprawdę zaczyna się walić.

 - Hej, a co to za tłumy? - od razu jak przybyłam na miejsce, czyli dokładnie przed hotelem, usłyszałam zainteresowany głos Sugeitsu, który wskazuje na coś palcem. Podążyłam więc za nim wzrokiem i napotkałam garstkę ludzi stojącej przy tabliczce. Wyostrzyłam wzrok i zauważyłam kilka plakatów, być może reklam więc to zainteresowanie obiektem nie zbyt intensywnie we mnie uderzyło.
 - Pójdę zobaczyć. - zaproponowała Karin. Całą naszą trójkę zdziwiło jej nagłe zaangażowanie w sprawę, ale postanowiliśmy to przemilczeć.
 - Pewnie chce iść zobaczyć na to. - zaśmiał się biało włosy tym razem atakując palcem wskazującym stoisko z panterkowymi płaszczami. Czerwonowłosa zawarczała ze złości, i chwilkę później obdarowała go mocnym ciosem w twarz.
 - To nie było grzeczne. - mruknął masując obolałe miejsce.
 - Ale odpowiednie. - odburknęła patrząc z wyrzutem na pięść, która zaatakowała jej kompana. Przyglądałam się temu z uśmiechem co chwila zerkając czy Sasuke już wrócił. Stał przy kasie z zamiarem oddania klucza. Wysoki, czarnowłosy przystojniak - mało, która minęła by go bez zwrócenia jakiejkolwiek uwagi. A tu proszę. Ten wysoki, czarnowłosy przystojniak martwi się o mnie ...i vice versa. Byłam z siebie dumna...
 - Na płaszcze zobaczę przy okazji. - Karin nadąsana skierowała się ku tłumowi ludzi, co Sugeitsu skitował głośnym śmiechem. Ja też ledwo się powstrzymywałam kiedy zauważyłam jakim tęsknym wzrokiem spogląda na wymarzone odzienie. Ah. W Yuki, mimo wszystko było naprawdę świetnie. A najsmutniejszym i najbardziej dołującym faktem było to, iż za chwilę powrócę do szarej rzeczywistości. Nie była by ona szara, bądź co bądź trochę lepiej dogaduję się z Uchihą. I właśnie wtedy kiedy nasze relacją są już na wyższym poziomie, jestem zmuszona zamieszkać wraz z Eizo - nie uważałam tego za dobry pomysł. Biorąc pod uwagę to co odstawił ostatnio...
Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie, a moje ciało przeszyły ciarki.
 - Wszystko okej? - zapytał Sugeitsu przypatrując się memu skrzywieniu. Przytaknęłam głową, starając się z całych siły aby wyglądała to pewnie. Dla większego zatuszowania uśmiechnęłam się szybko.
 - Tak. Chcę już po prostu wracać. Te dwa dni to były najdłuższe dwa dni mojego życia.
 - Tutaj się zgodzę. - prychnął. - Czuje się jakbym spędził tu cały miesiąc. Ten śnieg wychodzi mi już bokami.
 - Spokojnie. - poklepałam go po ramieniu. - Zapewniam cię, że dzisiaj będziesz miał wiele okazji aby nacieszyć się jego brakiem.
Jego mina automatycznie zbladła.
 - Nawet mi nie przypominaj. - jęknął i w jednej chwili zmienił się w konającego męczennika. Parsknęłam śmiechem. Sugeitsu naprawdę zaliczał się do osób, które w każdej sytuacji poprawiają ludziom humor. Nic dziwnego, że Sasuke wziął go do drużyny. Nawet takiemu gburowi przyda się dawka entuzjazmu z jego strony.
O wilku mowa, pomyślałam patrząc jednocześnie jak Uchiha wychodzi z hotelu. Na jego twarzy rysowała się ulga i radość. Chyba każdy dzisiaj ma nadzieje na jak najszybszy powrót. Taka nagła zmiana klimatu wcale nie przypadła mi do gustu.
 - Jestem. - oznajmił wszystkim Sasuke. - Gdzie Karin?
Radosna część grupy (czytaj: Sugeitsu) od razu użył swego magicznego palca, pokazując na tablice ogłoszeń.
 - Sprawdza co tam pisze.
 - Ta? Czemu są tam takie tłumy?
 - Właśnie tego chcemy się dowiedzieć. - warknęłam, dziwiąc się, że ktoś taki jak Sasuke od razu tego nie pojął.
 - Zaraz się dowiecie. - powiedział Juugo. Cała nasza trójka od razu na niego spojrzała. On zamiast oznajmić prosto w oczy co miał na myśli wolał skierować nas na inny tor, którym okazała się nadchodząca Karin. Z jej wyrazu twarzy można było od razu wywnioskować, że tablica przy, której była nie prezentowała nic ciekawego. Wolałam jednak się upewnić.
 - I co?
 - Nic ciekawego?
Ona umie czytać w mych myślach?
 - A dokładnie? - wtrącił Sasuke.
 - Klepsydry.
 - Klepsydry? - powtórzyliśmy równo zszokowani.
 - No tak. Takie kartki na, których pisze imię zmarłego. - Karin tłumaczyła nam to jakby porozumiewała się z dzieciakami.
 - Ktoś umarł? - wydukał Sugeitsu, czego od razu pożałował. Czerwonowłosa podarowała mu taki sam cios co chwilę temu.
 - Co to za głupie pytanie!? - wrzasnęła zaciskając obie pięści. - Jasne, że ktoś umarł, przecież to turniej!
Zamarłam. Sasuke zaczął dokładniej wypytywać Karin, ale ja tego nie potrzebowałam. Sama się domyśliłam, a właściwie byłam już tego pewna. Zerknęłam na tabliczkę. Małych karteczek prezentujących zdjęcia nieznanych mi twarzy było już naprawdę sporo. Przestałam się dziwić rozkazowi Naruto - skoro tutaj umiera tyle osób. A turniej trwa dziewięć miesięcy. Ciekawe ile osób ginie podczas jednego? Ciekawe ile osób zginęło od czasu pierwszego turnieju? Nie chciałam nawet myśleć o tak wysokiej liczbie. Niektórzy ninja naprawdę są okrutni. Nie trzeba całkowicie eliminować przeciwnika - wystarczy, że nie będzie miał siły by wstać... Dlaczego więc tak dużo ich ginie? Moja technika ma to na celu, poza tym wątpię abyśmy zdołali pokonać Mari w jakiś inny sposób. Miała dwie silne cechy, które połączyła i dzięki temu zupełnie nie dało dostrzec się jej słabych punktów. Mój czyn jest więc usprawiedliwiony - mniej więcej. Ale czy reszta ninj'ów również zabija w taki sposób jak ja, czy po prostu posiadają tak okrutną naturę?
 - Mari też tam jest. - oznajmiła Karin. Ciągnęła swoją wypowiedź już od kilku minut, jednak ja dosłyszałam się tylko ostatniej kwestii.
Sasuke otwierał już usta by odpowiedzieć, jednak postanowiłam, że mu przerwę.
 - Idziemy?
 - Chodźmy już. - poparł mnie Sugeitsu robiąc kilka kroków do przodu. - Chce jak najszybciej być w domu.
Uchiha westchnął.
 - Wszystko spakowane? Jedzenie? Picie?
 - Tak, tak, tak. - znudzona machnęłam jedynie ręką i dałam reszcie znak aby szli. Nie usłyszałam żadnych sprzeciwów, więc żwawo stąpałam przed siebie. Żegnaj Yuki, żegnaj Mari i żegnajcie wszystkie cholerne wspomnienia, które musiały wyjść z jej ust. Nie mogłam postąpić inaczej. Ona znała moją przeszłość, a nikt nie ma do tego prawa. Śmierć po prostu jej się należała.
Czas ruszyć przed siebie, z nadzieją, że wszystko zostanie zapomniane.
***
Z każdym kolejnym kilometrem przebytej drogi, wytrzymanie tej podróży zbliżało się do ogłoszenia czynem niemożliwym. Przygotowałem się na marudzenia, pretensje i ciągle proszenie o butelkę z wodą, ale w życiu nie przypuszczałem, że nasili się to do aż tak wysokiego stopnia.
Dotarliśmy już do pustyni i jesteśmy na niej dosłownie od dwudziestu minut. Przez ten czas zdążyłem usłyszeć już trzy propozycje postoju, pięć próśb o wyciągniecie z plecaka butelki z wodą i ponad milion uwag na temat grzejącego słońca. Na nic zdały by się moje krzyki i uwagi bo jedyne co bym zrobił to pogorszył sytuacje. Pozostało mi więc trzymać się dalej i skupiać się innych rzeczach, ważniejszych rzeczach ... Nadal czekała mnie przecież poważna rozmowa z Sakurą, prawda? Musiałem też dowiedzieć się o co naprawdę chodzi Madarze, oprócz tego plan ataku na wioskę od tygodnia stoi w miejscu więc w tym rejonie przydało by się również coś zdziałać. Do wytrzymania drogi powrotnej dochodziło obmyślenie dokładnie tych trzech rzeczy, ale skoro rzecz pierwsza jest najbardziej możliwa do spełnienie, i co najważniejsze - najszybciej, to ją będzie trzeba ustalić jako pierwszą.
 - Kiedy postój?
 - Ah! Sugeitsu zamknij się już! - Karin nerwy już dawno puściły. Najśmieszniejsze było w tym to, iż jej również zdarzyło się zadać kilka podobnych pytań.
 - Nie mogę siedzieć cicho, skoro w moim organizmie trwa istna wojna. - oznajmił niczym męczennik.
 - Wojna? - prychnęła. - Niby z czym?
 - Z głodem, ze zmęczeniem ....
 - Jesteś żałosny. - skomentowała kończąc tym samym rozmowę.
I pomyśleć, że czeka mnie to cały dzisiejszy dzień. Lecz nie mogłem się poddać, musiałem wziąźć się w garść i obmyśleć o co dokładnie spytać Sakurę. Koniec końców, co tu jest do obmyślania? Najlepiej spytam się jej wprost w czym rzecz, chcę wiedzieć i tyle.

 - O tak! Kocham życie! - wydarł się Sugeitsu kierując swoje krzyki wprost do nieba w, którym podobno to mieszkają jakieś nadzwyczajnie siły. I to właśnie one zmusiły mnie do zorganizowania postoju. Prawda była jednak taka, że to wieczór się do tego przyczynił. Być może w nocy pustynia ogarnia się przyjemnym chłodem, jednak ja wolałem mieć wszystkich na oku.
Reszta organizacji zapewne kryła w środku taką samą radość, którą okazywał nam białowłosy. Ja również. Niemal od razu mój tyłek zaliczył bliskie spotkanie z ziemią, a moje ręce zabrały się do wyciągania jakiegoś napoju.
 - Podasz mi też? - zapytała z uśmiechem Sakura wskazując na torbę podróżną. Z zimnym wyrazem twarzy przytaknąłem i podarowałem jej upragnioną butlę. Haruno westchnęła pełna orzeźwienia i usiadła obok. Dlaczego? Sam chciałbym wiedzieć, ale z jakiegoś powodu mnie to ucieszyło. Miałem wrażenie, że podczas tych dwóch dni znacznie się do siebie zbliżyliśmy...przez dwa dni.
 - Dzięki. - szepnęła nagle oddając mi butelkę. Bez słowa schowałem ją ponownie w torbię.
Czas mijał, a ja nadal miałem w planach wielką rewolucje. Nigdy z nikim nie rozmawiałem szczerze i nie wypytywałem się o ich przeszłość - nie interesowało mnie to. Każdy człowiek przeżywa co musi, a potem kryją to w sobie. Zawsze gardziłem ludźmi, którzy dopytywali się czyiś wspomnień. Ale ta sytuacja była zupełnie inna? Sakure ktoś zgwałcił, i chce ona czy nie ja się dowiem kto ...następnie wyśle go w ognie piekielne. Moja głowa już perfekcyjne opanowała wyobrażanie sobie bólu różowo włosej jaki czuła podczas tego ...a ja nie mogłem tego znieść. Cierpiałem ...i nawet nie zastanawiałem się dlaczego tak bardzo się tym przejmuje. Dlaczego w ogóle w jakiś sposób interesuje się Sakurą. Wiedziałem bowiem jedno. Chce ją. Bo walkę z tymi nieznanymi mi uczuciami dawno przegrałem.
W końcu Karin, Juugo i Sugeitsu zmorzył sen. Nie byłem tego w stu procentach pewny, ale spali w dalekiej odległości, więc nawet gdyby Morfeusz nie zdążył ich jeszcze objąć, mało co zdołali by usłyszeć. Zerknąłem na nią. Opatulona w koc, siedziała niewinnie przy ognisku wpatrując się w latające iskierki. Wzdrygnąłem się kiedy doszło do mnie, że jej oczy ledwo pozostają otwarte. Musiałem wziąźć się do roboty - i to szybko. Wziąłem głęboki oddech, oczyściłem myśli i jeszcze raz powtórzyłem wewnątrz swoją formułkę. Nie jestem dobry w te klocki i mam nadzieje, że Sakura to uszanuje ...
 - Sakura. - zacząłem szybko wlepiając wzrok w coś zupełnie innego. Moją chęć do rozmowy użyłem jako pretekst by móc się do niej przysunąc. Kiedy stykaliśmy się już ramionami nadeszła chwila na najgorsza. Haruno podniosła zdziwiony wzrok czekając aż coś powiem.
 - Co się stało? - zapytała zniecierpliwiona moim milczeniem. Westchnąłem. Oparłem się o skalną ścianę znajdującą się za nami, ani na sekundę nie spuszczając wzroku z ogniska. Zieleń jej tęczówek mogła by mnie rozproszyć.
 - Nie jestem dobrym rozmówcą jeśli chodzi o takie sprawy ... - wydusiłam ostrzegawczo, aby jakaś moja uwaga tak do końca jej nie uraziła. - Spytam się wprost: Co takiego miała na myśli Mari mówiąc o twoich wspomnieniach?
***
Zamarłam. Jedyne co byłam zdolna zrobić to ze smutkiem spuścić wzrok. Obiecałam sobie, że będę patrzyła w jego oczy, że dzielnie stawię czoła tej czerni, ale w takiej sytuacji nie potrafiłam. Przełknęłam ślinkę. Przygotowałam się na taka sytuację, przygotowałam się na myśl mówiącą 'Jednak usłyszał ...' i wymyśliłam już dokładny plan ucieczki. Może podły i bezczelny, ale czy mogę postąpić inaczej? Co by pomyślał gdybym wyznała mu prawdę? Mimo, że miałam na to wielką ochotę - nie mogłam. Kpina i śmiech, właśnie te dwie rzeczy bym napotkała. Bo jak taka pyskata, wielce silna kunoichi mogłaby nie dać sobie rady z kimś takim jak Eizo? Ale to zawsze było i będzie skomplikowane. Nienawidzę go, ale czy krzywdząc jakąś bym sobie pomogła?
Nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.
 - Nie chcę o tym rozmawiać. - wydukałam cicho. Po wyrazie twarzy Sasuke od razu wyczytałam iż nie uniknę tej rozmowy. Dziwiłam się, że w ogóle coś go to obchodziło. Najpierw jednak musiałam się dowiedzieć ile wie, i jak to przekręcić by odwrócić go od wszelkich domysłów.
 - Ale ja chcę o tym rozmawiać. - powiedział naciskając na słowo 'ja'. Westchnęłam.
 - Po co?
 - Po co? - powtórzył zamyślając się. Tak jak się spodziewałam, on sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. - Może najpierw to ty mi wszystko opowiesz, a potem ja tobie?
Drgnęłam. Moje oczy rozszerzyły się i skierowały ku Sasuke. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie wypowiedział te słowa. Czy to znaczy, że wszystko mi wyśpiewa? Tak po prostu? Bez niczego? Uchiha spuścił wzrok i jak dotąd ani razu mnie nim nie obdarował. Żadnych protestów - to wróżyło wyśmienicie dobry scenariusz.
 - Co chcesz wiedzieć? - wyszeptałam nie do końca pewna. Czułam się podle, że okłamię go w tak okrutny sposób, ale nie widziałam innego wyjścia. Niech zrozumie, że to mój osobisty sekret i nikomu ...nawet najbliższemu przyjacielowi nie będę potrafiła go zdradzić. To sam wstyd ...
 - Chcę wiedzieć o czym mówiła Mari. - odparł spokojnie. - No wiesz ...o Eizo, i o jakimś ...
 - Gwałcie. - dokończyłam za niego widząc, że się jąka. Uchiha przytaknął delikatnie zdumiony. Zlekceważyłam to. Miałam już bowiem pewność, że nie jest do końca pewny czy to Eizo jest sprawcą całego zamieszania.
 - Jeśli chodzi o Eizo, zapewne miała na myśli to, że jest tak słaby. Bo wiesz ...zawsze chciałam być uważana za silną i przede wszystkim być silna. To, że znalazłam sobie kogoś tak słabego wszystkich zdziwiło. Może o to jej chodziło ... Innego wyjaśnienia nie potrafię znaleźć.
 - Też się zastanawiam co cię w nim ujęło. Nie chcę być niemiły, ale naprawdę nie widzę w nim nic wartościowego.
 - Kiedyś był inny. - mruknęłam przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. Naprawdę się wtedy świetnie czułam, taka wolna, szczęśliwa, ale przede wszystkim uwolniona od wszystkich uczuć jakim darzyłam Sasuke.
 - Inny czyli jaki? - dopytywał się.
 - Muszę odpowiadać?
 - W sumie to nie. - jęknął przeciągając się. Następnie ponownie ułożył się na kamiennej ścianie znajdując dla siebie idealną pozycję. - I tak to kiedyś od ciebie wyciągne.
Prychnęłam. Ale jednocześnie uśmiechnęłam.
 - Chciałbyś.
 - Sama się przekonasz.
Zapadło milczenie. Ale nie trwało ono długo. Uchihe wyraźnie zżerała ciekawość, a mnie chęć dowiedzenia się po co mu takie osobiste informacje o mnie...
 - Teraz powiedz mi o tym drugim. - zażądał. - Może będzie to cieżkię, ale chcę wiedzieć.
 - Dobrze powiem ci, ale najpierw to ty wytłumacz mi dlaczego chcesz wiedzieć?
Wiedziałam, że zatkam go tym pytaniem. Westchnął jedynie i powrócił do taktyki polegającej na unikaniu mego spojrzenia.
 - Po prostu chcę. - wysyczał w końcu, zaciskając obie pięści. - Musiałem się upewnić czy dobrze wtedy usłyszałem, a teraz kiedy wiem, że dobrze, chce poznać konkretne szczegóły...
 - Ale po co?
 - Jestem ciekaw.
 - Akurat.
 - Jestem ciekaw kto cię tak skrzywdził ...
Wszystko wokoło nagle umilkło. Słyszałam jedynie spokojny głos Sasuke akcentujący dwa ostatnie słowa i wypowiadający je z niezwykłą ostrożnością. Nie. Nie chciałam teraz nad niczym myśleć, o nic się nie martwić ani nie dumać nad bezsensownymi rzeczami. I tak każdy z moich domysłów - czasami nadziei - po czasie stanie się zwykłą fikcją. Zawsze tak było. Ile razy podejrzewałam, że Sasuke choć w małym stopniu może się o mnie troszczyć. Mściciel i morderca? To nie wchodziło w rachubę.
 - Dobrze więc... kiedyś zostałam zgwałcona, zadowolony?
 - Nic więcej nie powiesz? - spytał zrezygnowany.
 - A co mogę więcej powiedzieć, co?
 - Jak to się stało, kiedy, gdzie?
 - Niedługo po twoim odejściu. - Sasuke wyraźnie się wzdrygnął. Widziałam to! Nie było możliwości abym mogła to przeoczyć. Oprócz tego faktu dojrzałam się jeszcze czegoś znacznie bardziej zadziwiającego. Jakby żałość w jego oczach, wyrzuty. Przez chwilę miałam wrażenie, że żałował tego czynu. Ale czemu się dziwić.
'Sasuke wypełnił swoją zemstę. Zrobił to co chciał, zabił brata mimo, że wszyscy staliśmy mu w tym naprzeciw. I co? Czy dokądś go to zaprowadziło? Zrobił co chciał. Odczuwa ulgę czy może pogrążył się w jeszcze większym bólu?' - ciężko znosiłam moment, gdy Uzumaki wypowiedział ku mnie te słowa. Właśnie w tym momencie się poddał. Stwierdził, że Sasuke zawsze będzie jego przyjacielem, ale skoro on wybrał inną drogę nie może się temu sprzeciwiać. Nie dziwiłam się mu. Blondyn podjął tak wiele prób, bardzo się starał i robił wszystko aby przekonać Sasuke do swoich racji - bez efektów. Zresztą Naruto odnalazł się. Ma Hinatę, mnie i wielu innych przyjaciół. W tym momencie ma również ból po stracie dziecka ...
Miałam o tym nie myśleć, zaklnęłam uderzając się delikatnie w głowę.
 - Co ty robisz? - zapytał Sasuke patrząc na mnie jak na czworonożną istotę bez głowy.
 - Przepraszam zamyśliłam się. Mogę iść już spać?
 - Czyli nie mam co liczyć na więcej informacji?
Nie odezwałam się, tylko obdarowałam go pełnym wyrzutów spojrzeniem - najwidoczniej zrozumiał. Beznamiętnie obrócił się w tył i zaczął przygotowywać do snu swój śpiwór. Jestem naprawdę okropna ... i taka słaba. Nie umiem stanąć twarzą w twarz z prawdą, a co dopiero z silnymi ninja..
Może kiedyś odnajdę tą odwagę? Może znajdę w sobie tę siłę aby cokolwiek z siebie wydusić i przedstawić światu zewnętrznemu. Całe moje cierpienie, moją historie ....nie tylko dotyczące Eizo, ale i całego bólu jaki przeżywałam z drużyną siódmą.
 - Sasuke. - szepnęłam. Tak do końca, nie byłam to ja tylko moja urażona duma.
 - Co?
 - Obiecuję ...że kiedyś ci powiem.
Zaskoczyła go moja nagła wypowiedź, ale długo nie miałam okazji podziwiać jego mimik. Obróciłam się tyłem i ułożyłam w swoim śpiworze. Nie wierzę, że naprawdę to powiedziałam. Mimo to nadal byłam pełna nadziei, że ten moment nigdy nie nadejdzie...

1 komentarz:

  1. No i obudziła się. Całe szczęście! ;)
    Nie było mi szkoda Mari. xd
    Ah ta Karin i te jej cięte riposty. <3
    Smialam się z tego, jak od dwudziestu minut byli na pustyni, a Sasuke musiał co chwilę wyysłuchiwać narzekań i próśb o postój. xd
    W końcu to powiedział... "Chcę ją." Cieszylam się jak glupia. Zależy mu :33
    Mam nadzieję, że Uchiha szybko dowie się prawdy. Swoją drogą odważne posunięcie, taka obietnica ze strony Sakury. *.*

    OdpowiedzUsuń