Moje
ciało nadal poddawało się niepohamowanym drgawką. Nie odbierałam bodźców
zewnętrznych - prawdę mówiąc było mi z tym dobrze. Na krótki okres czasu, na
ten ułamek sekundy nie dochodziło do mnie wydarzenie, którego właśnie byłam
świadkiem. Ale to musiało się skończyć. W końcu poczułam ciepły powiew wiatru
na mojej skórze. Był ciepły, pomimo, że nastała już noc, a temperatura zapewne
ledwie sięgała zera. Wszystko za sprawką incydentu, który był dla mnie
koszmarem. Z szeroko otwartymi oczami i maksymalnie zwężonymi tęczówkami
spojrzałam na budynek. Miejsce w, którym chwilę temu pochłonięta byłam w tańcu
i zastanawianiu się nad czynem Sasuke.
Uchiha
stał za mną. Nie wiedziałam jego reakcji, ani jego twarzy - miałam to głęboko
gdzieś. Z przerażeniem stwierdziłem, iż moje dłonie nadal nie poprzestają na
gwałtownych trzęsawkach. W końcu poczułam
jego rękę na ramieniu, jednak jej dotyk odszedł równie szybko co się
zjawił.
Zza
krzaków wyszli pozostali członkowie Taki, z zdezorientowanym wyrazem twarzy.
Zacisnęłam pięść. Nie miałam pojęcia co się dzieje.
- Sasuke! - wrzasnął oszołomiony biało włosy -
Co to do cholery było!?
- A skąd ja mam wiedzieć? - warknął wściekle.
Skierowałam na niego moje nadal przerażone oczęta. A więc ...więc to nie on?
- Sasuke-kun. - Karin podeszła do nas nie
spuszczając wzroku z uciekających i pełnych strachu ludzi. - Kto to zrobił?
- Usłyszałem tykanie. - zaczął nagle Uchiha w
pełni zamyślenia. Wszystkie pary oczu automatycznie na niego spojrzały.Jedynie
ja starałam się z wszelkich sił powstrzymać. - Muzyka była głośna, ale ja i tak
go usłyszałem. Zobaczyłem ...bombę. Tak Sugeitsu, prawdziwą bombę! - przerwał by
posłać towarzyszowi karcące spojrzenie. - Wtedy zostało pięć sekund...
- Widać ktoś miał podobne plany. - mruknęła
czerwonowłosa.
- Ciekawe co na to Madara? - Sasuke na
wspomnienie biało włosego zareagował wyraźnym grymasem na twarzy.
Nie
mogłam uwierzyć. Stałam do nich tyłem i nasłuchiwałam ich słów. Mówili z takim
spokojem. Zza krzaków ujrzałam ich oszołomienie, a teraz? Wszystko ucichło, tak
po prostu strawili informacje o śmierci tylu osób. Nadal jednak nie wiedziałam,
kto jest sprawcą tego wszystkiego, skoro nie Sasuke ...i czy aby na pewno cel
tego osobnika był taki sam jak nasz? Może zwyczajnie chciał zniszczyć radość
panującą w Sunie. Czy aby na pewno poświecił by życie tylu osób, na zabicie
jednego bezwartościowego człowieka jakim jest Katay?
Niechętnie
odwróciłam się ponownie czując czyiś dotyk. Poznałam go. Wiedziałam, że to nie
był Sasuke.
- Wszystko w porządku? - W oczach Eizo
dojrzałam się troski. Uśmiechnęłam się sztucznie pozbywając się z czoła
niesfornego kosmyka włosów.
- Tak. - szepnęłam. - Tylko ...
- Tylko?
- Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się
wydarzyło. - oznajmiłam po raz pierwszy zdradzając mu panujące wewnątrz mnie
uczucia - szczere uczucia. Eizo spuścił smętnie głowę i również na chwilę
zwrócił uwagę na płonący budynek. Powinnam być wdzięczna Sasuke za to, że w
odpowiednim momencie zauważył czyhające niebezpieczeństwo, ale z jakiś powodów
byłam na niego zła, ba! Ogarniała mnie wściekłość na samą myśl o tym cholernym
wybuchu. Tak jakby to wszystko należało do niego.
- Co teraz? - Juugo zawsze interesował się
najważniejszymi rzeczami. Najważniejszymi dla Taki, czyli spełnieniem zadania i
bezpiecznego powrotu do domu.
- Wracamy do domu. - westchnął Sasuke, a na
nasze zdumione spojrzenia wzruszył ramionami. - Nic tu po nas. Teraz nic nie
dowiemy się o sprawcy tego wybuchu, musimy poczekać aż wszystko się wyjaśni.
- Po co w ogóle tu przyszliśmy!? - warknęłam
wściekła stając mu na drodze, pozwalając wykonać przed tym jeden krok.
- Wykonać cel. - odpowiedział krótko.
- Tak wiem o tym! A kto nam to rozkazał!? Twój
idealny i wszechwiedzący Madara!
- Nie wiem o czym mówisz.
Zacisnęłam
pięści. Nienawidziłam gdy grał obojętnego. Pchnęłam go delikatnie w tył i
wskazał palcem na budynek, który nadal
stał w ogniu.
- Skoro jest taki idealny, dlaczego tego nie
przewidział!?
- Skąd mam to wiedzieć? - jego również zaczął
denerwować mój niezrozumiany nastrój. Miałam dość. Z jakiś powodów chciałam
wyżyć wszystkie te emocje właśnie n nim, czułam, że to on jest sprawcą, chociaż
dobrze wiedziałam, że to nieprawda. - Madara nic mi o tym nie powiedział. -
dodał, gdy doszło do niego, że wcale się nie uspokajam.
- Ilu ludzi zginęło ...
- Zgadzam się z Sakurą. - Sugeitsu nagle się
ożywił i ze stoickiego spokoju zmienił się w gotowego do poparcia. Stanął obok
mnie z niezadowoleniem. - Nie wiem co on sobie wyobraża, ale jeśli
rzeczywiście wiedział, o tym to ...
- Jak już mówiłam. Lubi robić z ludzi idiotów.
- przerwałam mu nie mogąc wytrzymać rzucenia tej riposty. - Idę pomóc tym
ludziom! - zadeklarowałam kierując się w stronę wypadku, wiedziałam, że zostanę
zatrzymana, dobrze wiedziałam przez kogo. Uchiha chwycił moją dłoń i pociągnął
ku sobie, tak, że jego klatka piersiowa stykała się z moim nosem.
- Puszczaj! - wrzasnęłam. - Madara namieszał,
to pozwól mi chociaż naprawić.
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział twardo.
Odsunęłam się lekko by móc spojrzeć w jego oczy - chłód. Normalka.
- Dlaczego!? Jestem Medykiem przydam się tam!
- Teraz zjawi się tam pełno oddziałów ANBU i
lekarzy, nie chcę żeby ktoś cię poznał. Przybyliśmy tu wykonać misję, została
wykonana więc wracamy do domu.
- Szkoda tylko, że nie przez nas została
wykonana. - prychnęłam złośliwie z bezradnością obserwując przybywających
Medyków, lekarzy, oddziałów i innych ludzi, którzy są w stanie pomóc.
- Madarze mówimy prawdę? - Karin stanęła
między nami opierając się na torsie Sasuke. - Co mamy robić Sasuke-kun?
- Żałosne. -
mruknęłam do siebie. Chyba za głośno. Czerwonowłosa poopatrzyła na mnie
z mordem.
- Mówiłaś coś?
- No co ty? - prychnęłam krzyżując ręce na
piersiach. Uchiha przytaknął na pierwsze pytanie, na drugie zaś nie znając
odpowiedzi zasięgnął pomocą w głębi lasu, gdzie skierował swój nieobecny wzrok.
- Odsuń się. - zwrócił się do Karin. Ta
niechętnie wykonała jego rozkaz, wysilając się na sztuczny uśmiech. Sugeitsu
skitował to głośnym parsknięciem, a Juugo pokręcił jedynie głową z
politowaniem. - Idziemy? - jęknął wrednie widząc jak zniecierpliwieni
oczekujemy jakiegoś konkretnego planu. Sasuke był liderem, to prawda. Jednak ja
osobiście sądziłam, że Juugo o wiele bardziej nadawał by się na przywódce.
Taka
westchnęła i ruszyła bez słowa za czarnowłosym. Zauważyłem jak kątem oka
obserwuje każdy mój ruch by upewnić się, iż nie pokusi mnie na pomoc
potrzebującym. Kiedy gestem ręki nakazał bym wyrównała z nim krok, myślałam, że
bezpośrednio przywalę mu w tej wiecznie obojętny i pewny siebie wyraz twarzy!
Ostatecznie jednak, chcąc nie narażac się na jego gniew posłusznie spełniłam
prośbę.
- Chyba rozumiesz dlaczego. - warknął do mnie.
Przytaknęłam z niezadowoleniem głową.
- No ładnie. - usłyszeliśmy nagle przebiegły,
ale jednocześnie pełen pogardy głos. - Więc to tak masz zamiar załatwić tą
sprawę.
Wraz
z Sasuke wzdrygneliśmy się w tym samym momencie. Nie musiałam się nawet
obracać, wiedziałam bowiem do kogo należał ten ton. Od kiedy usłyszałam go po
raz pierwszy, na zawsze został w mojej pamięci.
- Dobrze, że jesteś! - oznajmił wzburzony
Sugeitsu. - Chcielibyśmy się dowiedzieć, co to wszystko ma znaczyć?
- Z dnia na dzień Taka jest coraz bardziej
żałosna. - skitował tylko, zmuszając Sasuke tymi słowami, by na niego spojrzał.
- Pozwól, że to ja będę oceniał. - odparł
spokojnie.
- Czasami brakuje mi słów by opisać twoje
tchórzliwe zachowanie.
- Słuchaj! Nie prosiłem cię o komentarz,
powiedz lepiej dlaczego nie uprzedziłeś nas o tym wybuchu!? - krzyknął tracąc
nad sobą kontrole. Zdziwiłam się. Dlaczego był taki pewien, iż to zasługa
Madary, chociaż patrząc na jego wyraz twarzy również mogłam to stwierdzić.
- Skończył ci się czas. - oznajmił.
- Czas? - wszyscy ulegli zdumieniu, ale to
Sugeitsu zdołał powtórzyć te słowa. Zamaskowany pokiwał głową wskazując na
budynek.
- Wiedziałem, że nie mogę na tobie w pełni
polegać, więc przygotowałem mój osobisty plan, który zacznę realizować widząc,
że tobie nie idzie.
- Kurwa mać! - zaklnął Sasuke uderzając
pięścią w pobliskie drzewo. - Doskonale dałbym sobie radę!
Madara
uśmiechnął się kpiarsko, widziałam to, czułam - mimo maski.
- Sądząc po tym co widziałem, jakoś nie
potrafiłem tego stwierdzić. Byłem zmuszony uaktywnić tą bombę.
A
wiec obserwował, przemknęło mi przez myśl. Czułam się podle. Nie robiłam nic,
oprócz monotonnego oglądania całego fiasko. Chciałam podarować pomoc, chciałam
napełnić tych ludzi moją chakrą. Jedynym pocieszeniem było to, że Uchiha mi
zakazał, nie bacząc na me chęci.
Nikt
nie był by taki okrutny aby to zrobić. Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że to
Madara! Nienawidziłam go, a w tej chwili moje emocje wyrwały mi się spod
kontroli, miałam świadomość jego potęgi i sprytu, miałam świadomość tego, że za
ten czyn mogę wylać krew nawet w tym miejscu, nie zdołało mnie to zatrzymać.
Podbiegłam do niego, słyszałam ciche protesty Uchihy i Sugeitsu, ale zwyczajnie
uchwyciłam kołnierz jego płaszczu w mocno zaciśniętą pięść i z mordem
popatrzyłam w oczy.
- A więc to ty!? - wrzasnęłam. Milczał.
- Haruno. - odezwał się po kilku sekundach
ciszy. - Mówiłem ci już wcześniej, że cię nie lubię, prawda?
Zignorowałam
to. Nie spuszczałam z niego oka, a wyraz twarzy nawet w procencie nie uległ
zmianie, tak jakby te słowa w ogóle nie padły.
- Wkurzasz mnie. - ciągnął dalej. - Od twojego
przybycia tutaj wszystko zaczęło się psuć.
- Mogę wrócić do wioski, do cholery! Wcale nie
chcę tutaj być.
- Za dużo wiesz.
- To, że za dużo wiem musiało poskutkować
zabiciem wielu niewinnych ludzi z powodu jakiegoś kretyńskiego smarkacza!?
Obraz
przed moimi oczami nagle się zmazał. Przeleciał gwałtownie wszystkich członków
Taki, a po chwili zanikł. Straciłam równowagę i upadłam na ziemię. Nie bolało.
Przynajmniej nie miejsce,w które uderzyłam. Zszokowana dotknęłam swojego
policzka, który piekł mnie niemiłosiernie. Uniosłam wzrok do góry i tak jak się
spodziewałam Madara stał nade mną z uniesioną dłonią.
- Ty ....!
- do moich uszu doszedł wściekły głos Sasuke. Obróciłam się w tył by móc
ocenić stan jego ducha, lecz w połowie drogi on jednym susem minął mnie i
rzucił się na Madare. Zamarłam. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje,
Sugeitsu zasłonił mnie swoim ciałem widocznie nie chcąc abym oglądała
widowisko.
- Przestań! - jęknęłam do niego na kuckach
schodząc w bok. Gdy to zrobiłam Madara z głośnym warknięciem odrzucił Sasuke,
który uderzył w to samo drzewo, chwilę temu stanowiące jego przedmiot wyżywań.
- Kurwa. - zaklnęłam pod nosem biegnąc do Sasuke. Juugo natychmiast mnie
powstrzymał popychająć delikatnie w bok.
- Nie wtrącaj się.
Te
słowa poskutkowały na mnie momentalnie. Komu, jak komu, ale do mnie zabrania
się mówić takich słów! To absurd!
- Przypominam ci, że to wszystko moja wina,
więc będę się wtrącała! - warknęłam, jednym szybkim ruchem wyrywając dłoń z
uścisku, którym zdążył mnie obdarować. Sasuke widząc, że gnam ku niemu, gestem ręki
nakazał mi wrócić na miejsce. Pokręciłam stanowczo głową i kucnęłam obok niego.
Nic do mnie nie dochodziło...
- Gdzie cię boli? - spytałam z troską. - Zaraz
to uleczę.
- Mówiłem ci, że takich ran nie trzeba leczyć!
To zwykłe zadrapania.
- Ja jako Medyk nawet takie mam obowiązek
leczyć! - brnęłam dalej. Wiedziałam, że nie było czasu, ale pomimo to nadal
stawiałam na swoim i starałam się go przekonać. W końcu uległ, głośnym
westchnięciem, kiedy miałam już zaczynać nad nami stanął Madara.
- Coś ty z nim zrobiła, Haruno? - usłyszałam
tylko, a chwilę potem leżałam już kilka metrów dalej. Starszy Uchiha odrzucił
mnie rwiąc przy tym kawałek mojej sukni pochodzący z górnej części pleców.
- Przestań do cholery! - Sasuke był wściekły.
Zastanawiałam się dlaczego? Przecież nie mógłby być zły za ....
A
może? W końcu sama stwierdziłam, że się zmienił prawda? Że bardziej pokazuje
uczucia, jest bezpośredni i szczery. Czasami w dołujący sposób, a czasami w
przyjemny. Otarłam stóżkę krwi, która uleciała z moich ust. Eizo i Sugeitsu
gwałtownie do mnie podbiegli. Pomimo tego głos zabrała Karin.
- Właśnie dlatego miałaś się nie wtrącać. -
powiedziała w zamyśleniu, jednak w jej oczach dojrzałam się przerażenia
skierowana na Sasuke. Madara nadal nad nim stał.
- W ogóle się nie skupiasz, zawalasz
najprostrze zadania, które potrafili by wykonać małolaty z Akademii. - kpił z
niego. - To co ci mówiłem to prawda. Haruno psuje cały nasz plan. Kto by
pomyślał?
Czarnowłosy
powolnym ruchem starał się wyprostować używać do tego kory drzewa. Mizernie mu
to szło, ale z każdą sekundą był coraz bliżej celu.
- Słuchaj. - wyspał poprzez szybkie oddechy. -
Powiedziałem ci już wcześniej, że to do mnie należał wybór Medyka. Sam mi go
dałeś. I przysięgam ci, że ani na chwilę nie żałuje swojego wyboru. Misja
została wypełniona - prawda, że nie przeze mnie. Ale ...być może miałem zły
dzień? Być może ...nie byłem dzisiaj w formie. Każdy człowiek ma prawdo do
takich zachowań, być może ...
- Byłeś tak zauroczony Haruno, że nie
potrafiłeś skupić sie na zadaniu. - zakończył Madara śmiejąc się przy tym
ironicznie. Wzdrygnęłam się. Tak samo jak pozostali członkowie drużyny. Oczy
Sasuke delikatnie się rozszerzyły. Uspokoił się. Stanął przed Madarą w pełnej
okazałości, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnie szybkim
tempie. Spuścił lekko głowe, a kosmyki włosów zasłoniły jego tajemnicze oczy.
- Być może. - powiedział nagle z tym samym
ironicznym uśmieszkiem. Byłam w szoku.
- Sasuke ... - wydukałam tylko. Nie straciłam
czujności i czułam na sobie wzrok mojego narzeczonego. Ale nie baczyłam na to.
Największą uwagę skupiłam na dwójce ostatnich żyjących członków klanu Uchiha.
Gdy Madara uniósł rękę, nie wytrzymałam. - Uważaj! - zwróciłam się do Sasuke.
Lecz było za późno. A może nie? Może Uchiha celowo nie unikął jego ciosu.
Zamaskowany chwycił dłonią jego szyje i przygwoździł do drzewa patrząc na niego
surowo. Zbliżyłam się. Chciałam coś zrobić, ale w ostatniej chwili zawahałam
się. Madara zaśmiał się pod nosem, a kilka sekund później, użył drugiej ręki by
skatować twarz Sasuke silnym ciosem z zaciśniętej pięści.
- Nie! - przeraziłam się. Karin i Sugeitsu
podbiegli ku mnie, równie zdziwieni.
- Rozczarowujesz mnie. - oznajmił. Sasuke na
te słowa, wypluł krew, brudząc przy tym płaszcz swojego trenera.
Czułam
jak w moich oczach zbierają się łzy, nawet nie myślałam o próbie ich
zatrzymania. Nie kontrolowałam tego. Zapomniałam o Eizo, Juugo, Sugeitsu i
Karin. Skupiałam się tylko na nich.
- Wiesz o tym, że zabiję ją jeśli nie zmienisz
swojego postępowania. - mówił dalej. - Powstrzymuje mnie tylko fakt, że jest
dobrym Medykiem. Zawaliłeś sprawę i ...
- Wiem o tym. - przerwał mu bez przejęcia, i
wtedy zwrócił swój wzrok na mnie. Wpatrywał się i wpatrywał, jak gdyby bez
celu. Jakbym była zwykłym punktem na tle całego otaczającego go obrazu. Posmutniałam, chciałam wyraźnie mu to
pokazać. Miałam dość tego wszystkiego. Wiedział, że płaczę. Wyczytałam to po
jego twarzy, która nagle napełniła się mnóstwem wyrzutów, ale również spokoju.
Dziwiło mnie to jak się zachowuje. Zawsze wściekał się na sytuację taką jak ta,
jeszcze chwilę temu pokazywał gniew, który go ogarnął. A teraz ....ta emocja
nagle umarła.
Jego
wzrok mnie opuścił, wraz z kolejnym ciosem Madary. Tego było za wiele!
Szlochnęłam głośno, wylewając krótki potok łez, i kiedy starszy Uchiha nastawił
się do kolejnego ciosu, używając chakry znalazłam się tuż obok nich,
powstrzymując jego czyn moją dłonią.
- Dosyć tego. - wydusiłam drżący głosem,
czując na swoich policzkach ciepłą ciecz ulatniającą się z moich oczu. Ciecz,
która wyrażała wszystkie moje emocje.
- Chcesz po raz kolejny pożałować swoich
idiotycznych wystęmpków? - syknął.
- Nie ...jaa ...
Nie
dane mi było skończyć. W słowo wszedł mi Sasuke swoim spokojnym, opanowanym
głosem. Jednak była jedna rzecz, która mnie w tym dziwiła. Szczery uśmiech na
jego twarzy. Spojrzał na mnie zarzucając grzywką, nadal trzymany przez dłoń
Madary.
- Zauważyłem, że coraz częściej płaczesz,
wiesz Sakura?
Powstrzymałam
oszołomienie.
- Przestań, Sasuke! - wrzasnęłam tak
przeraźliwym krzykiem, iż nawet ja sama się go nie pojmowałam. Nic więc
dziwnego, że oboje Uchiha, aż podskoczyli na ton mojego głosu. Uspokajając
swoje emocje zwróciłam się do starszego, musiałam to zrobić. - To przeze mnie
ta misja się nie udała, nie przez Sasuke.
Zapadło
milczenie. Oczy Sasuke rozszerzyły się delikatnie dopiero po kilku sekundach.
Widząc, że chce zaprotestować, szybko kontynuowałam moją wypowiedź.
- Sasuke kazał mi iść do tego smarkacza i w
końcu wyprowadzić go z festynu, ale ja...chciałam jeszcze z nim zatańczyć,
dlatego widziałeś nas i dl....
Następnie
z moich ust wydobył się tylko krzyk zdumienia. Madara nie pozwolił mi
dokończyć, przerywając to kolejnym siarczystym policzkiem. Upadłam na ziemię.
Tym razem nie chwyciłam się za bolące miejsce, nie zrobiłam nic oprócz
zaciśnięta pięści i maltretowania przy tym niewinnej trawy. Kilka kropel moich
łez wylało się na soczystą zieleń.
- Sakura! - tym razem moim wybawcą był tylko
Eizo. - Wstawaj. - podał mi rękę, jednak ja automatycznie ją odrzuciłam, czołem
dotykając ziemi. Byłam zdruzgotana tym co się dzieje. Po raz kolejny
zapomniałam, że Sasuke ma cel ...i cokolwiek zrobi Madara, on zawsze stanie po
jego stronie. Ja nadal nie wiem dlaczego ...
- Madara. - warknął tylko. Nie miałam teraz
pojęcia co się wokół mnie dzieje. Dopiero po upływie dwóch minut, które wszyscy
zebrani przeżyli w zupełniej ciszy, do moich uszu doszedł cichy szmer.
Podniosłam wzrok. O dziwo, starszy puścił Sasuke pozwalając mu nabrać więcej
powietrza niż było to dotychczas dozwolone. Odszedł kilka kroków w tył i
obrócił się do nas plecami. Wnet cała Taka zebrała się przy mnie, patrząc
zniecierpliwionym wzrokiem na znak Uchiha umieszczony na jego płaszczu.
- Możecie jeszcze uratować sytuację. -
powiedział nagle. - Potrzebuję trucizny, która znajduję się w tym szpitalu.
Jeśli mi ją dostarczysz do jutra, Sasuke - zapomnę o tym incydencie.
- Jakiej trucizny? - spytałam od razu
wycierając przepełnione łzami oczy.
- W tym szpitalu znajduje się tylko jedna
trucizna. - odpowiedział. - Jest mi potrzeba, w razie waszych kolejnych
porażek.
- Dostarczę ją! - warknęłam, wiedząc, że z ust
starszego polecą kolejne kpiarskie uwagi skierowane do sposobu naszego
postępowania. Co ja mam przez to wszystko rozumieć? To nasza wina, że zginęło
tyle osób. Zamiast od razu wyprowadzić tego Katay'a poza budynek, musiałam
skusić się na taniec. I właśnie przez ten głupi taniec, zamiast jednego zginęło
kilkadziesiąt. Ulotniłam ostatnią łzę...słowa Sasuke uderzyły w samo sedno.
Coraz częściej płaczesz ...coraz bardziej staję się tą dawną denerwującą
Sakurą, która na misjach była tylko ciężarem. Z pomocą Eizo wstałam, unikając
spojrzenia czarnookiego. Madara zniknął w głębie dymu, pozwalając nam
odetchnąć.
- No ładnie. - skomentował od razu biało
włosy. - Z dnia na dzień, coraz bardziej go nie lubię.
- Co z tego!? - oburzyła się Karin. - Miał
rację! Jeśli rzeczywiście tańczyłaś z Sasuke-kun, to całe to zamieszanie to
...to twoja wina!
Zamarłam,
kiedy zdałam sobie sprawę, że to słowa są skierowane do mnie. Spuściłam tylko
głowę, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Madara miał rację, Karin miała rację.
Dlaczego ci najgorsi muszą być górą? Nagle przede mną stanął Uchiha.
- Nie musiałaś kłamać. - szepnął tak abym
tylko ja usłyszała.
- Słucham?
- On i tak wie, że to ja zawiniłem. Nie
mieszaj się już w takie sprawy. - rzucił i zaczął kierować się w głąb lasu.
- Jak miałam się nie mieszać? Skoro one
dotyczą mnie!? - wykrzyknęłam za nim, powstrzymując kolejną dawkę płaczu. Nie!
Tym razem do tego nie dojdzie. Chociaż ogarniał mnie smutek i żałość, musiałam
to zatrzymać.
- Sakura. - zaczął Sugeitsu. - Madara nie zna
litości. Dzisiaj mógł zrobić coś o wiele gorszego. Po prostu zostaw to wszystko
nam i szefowi. - delikatnie się uśmiechnął. Odpuściłam. Nadal miałam mętlik w
głowie, ale byłam zbyt męczona by toczyć kolejne wojny, napełniona zbyt wielkim
szokiem spojrzałam po kolei na każdego członka Taki. Widząc, że usta Juugo się
otwierają, wiedziałam już jakie słowa wypowie.
- Co robimy teraz?
- Przenocujemy w lesie. Jutro zajmiemy się tą
trucizną. Karin, Eizo, Sakura - wy wracacie dzisiaj do kryjówki.
- Co!? - zbuntowałyśmy się z czerwonowłosą.
- To co słyszałyście.
Smutek
zamienił się w gniew. Bez słowa minęłam Karin i stanęłam tuż obok Sasuke. Wskazując
Juugo i Sugeitsu aby do nas dołączyli. Tak jak myślałam, całą trójka spojrzała
na mnie niezrozumiale. Westchnęłam.
- Jakbyś nie wiedział, Uchiha to pracuję w
szpitalu i dobrze wiem gdzie znajduje się ta trucizna. W Konoha też jest tylko
jedna, i prawdopodobnie nawet ta sama. Używa się jej na życzenie pacjentów,
powoduje ona bezbolesną i szybką śmierć.
- A ja ... - wtrącił nagle Eizo. - Mam w Sunie
dwa hotele, nie musimy nocować w środku lasu tylko właśnie tam.
- Więc zaprowadź nas do jednego. - oznajmił po
namyśle Uchiha, nie widziałam po nim ani grama oznaki, żeby doceniał naszą
pomoc. Dodatkowo nurtował mnie fakt, iż na moje słowa nic nie odpowiedział. -
Ale kiedy nas zaprowadzisz, wracasz z Karin, wolałbym aby ciebie tu nie
widzieli.
- Jak chcesz. - burknął niezadowolony.
- A ty. - zwrócił się do mnie. Wstrzymałam
oddech w oczekiwaniu na wyrok. - Zostajesz. Ale tylko z tego względu, że z
twoimi informacji pójdzie szybciej.
- Tak, tak. - mruknęłam smętnie i ruszyłam za
Eizo, który zaczął kierować się już w tylko nam znanym kierunku. Dobrze znałam
każdy jego hotel, często bywaliśmy w nich na odpoczynkach lub urlopach. Szkoda
tylko, że mam z nimi złe wspomnienia. Pamiętam wówczas, jak jednej nocy gdy nie
chciałam po raz kolejny przeżywać katuszy mój narzeczony omal nie zrzucił mnie
z balkonu. Drgnęłam na myśl o strachu i rozczarowaniu jaki wtedy czułam,
drgnęłam na myśl o jego wściekłości, która sprawiała, że byłam mu posłuszna. Od
kiedy jestem w Tace, ani razu jej nie widziałam. I w żadnym wypadku za nią nie
tęskniłam, czułam się wolna, a strach wracał jedynie gdy zostawałam sama z
Eizo. Co noc, przez ten tydzień, leżałam obok niego, a me serce biło w
niezrozumiałym rytmie czekając tylko na cierpienie. O dziwo - ono nie
nadchodziło.
Jeśli
to jest miłość, to dla mnie ona nie istnieje...
***
Eizo
był tak uprzejmy i miły, że zarejstrował nas w hotelu pod zupełnie innymi
nazwiskami. Cieszyłem się, że ten kretyn chociaż do jednego się przydał. Byłem
zły. Ale nie z powodu porażki, o nie. O dziwo, moje serce znowu mnie oszukało i
zamartwiało się czymś zupełnie innym - zachowaniem Sakury. Patrzyłem jak w
zamyśleniu idzie obok mnie po schodach co chwila pomrukując coś cicho.
Lekceważyłem to, zastanawiając się nad powodem jej decyzji. Dlaczego obarczyła
siebie winą, próbowała kłamać? Dlaczego mam wyrzuty...Doszło to do mnie. Czuję
się winny, iż to przeze mnie ma problemy u Madary, tymczasem nie powinno mnie
to kompletnie interesować.
- Wy wracacie. - upomniałem Karin i Eizo,
którzy nadal stali przy recepcji.
- Pf. - prychnął blondyn i skierował swój
wzrok na znajomą ekspedientkę. - Suzue, pamiętaj aby nikogo nie informować o
moim pobycie tutaj.
- Oczywiście. - przytaknęła i wróciła do
obsługi reszty klientów. Czerwonowłosa uśmiechnęła się do mnie na pożegnanie i
ruszyła w stronę wyjścia. Przystanęła po kilku powolnym krokach, zdając sobie
sprawę, iż jej kompan nie wykonuje tej samej czynności.
- Idziesz? - zapytała zdumiona.
- Sakura. - mruknął tylko uszcześliwionym
głosem. Różowowłosa potraktowała to jako rozkaz i zrobiła kilka kroków w przód
by stanąć naprzeciwko jego. - Nie pożegnasz się? - dodał.
- Przepraszam. Jestem bardzo zmęczona
dzisiejszym dniem.
- W Sunie trochę się uspokoiło od czasu
wybuchu. - zakomunikował biało włosy. - Na szczęście nikt nie zna sprawcy.
- Nawet gdy go poznają i tak to nic im nie da.
- westchnął Juugo. Sakura nadal wpatrywała się w swojego narzeczonego, który
skupiony był na czubkach swoich butów. Nieszczęśliwa para. Nie rozumiałem ich
zachowania, często zmieniały się stosunki między nimi. Często dojrzałem się
strachu w oczach Haruno i niezdecydowania. W końcu sama wyznała mi, że go nie
kocha...ale nie chce go opuścić. To jest miłość? Jeśli tak się prezentuje, to
nie chcę jej bliżej poznawać. Chociaż sądzę, że już i tak poczułam na swojej
skórze część jej mocy.
- Do zobaczenia. - powiedział w końcu blondyn
mocno przytulając wybrankę swego serca. Właśnie o takich sytuacjach mówiłem.
Zazdrość - ponownie ją czułem. Automatycznie odwróciłem wzrok, jednak w tym
czynie nie znalazłem żadnego ukojenia. - Kocham cię. - szepnął na ostatek.
Haruno smutno się uśmiechnęła.
- Ja też ciebie kocham. - odparła. Kłamała,
wyraźnie to słyszałem w jej głosie. Eizo odwrócił się i kiwnięciem nakazał
Karin iść do przodu. Sakura i ja odprowadzaliśmy tą dwójke wzrokiem póki nie
zniknęli za metalowymi drzwiami. Różowowłosa spuściła głowę i kontynuowała
swoją przechadzkę po schodach.
- Macie klucze. - rzuciła tylko, podając nam
owe przedmioty, a następnie się rozpłynęła. Niewiele myśląc podążyłem za nią,
chcąc uniknąć nurtujących pytań ze strony biało włosego. O Juugo nie musiałem
się obawiać, chociaż zakazałem mu czytania emocji, doskonale wiedziałem o tym,
że odkrył moją zazdrość. Byłem cholernie zmęczony. Wlokłem się po stopniach jak
nietrzeźwy, ale cała energie ulotniła się ze mnie wraz z chęciami do życia.
Dzisiaj stało się zdecydowanie za dużo ...
Najpierw
ten taniec ...i te dziwne uczucia, które towarzyszyły mi podczas tego.
Powinienem się już dawno przyzwyczaić, prychnąłem do swoich myśli, lecz doszło
do mnie po czasie, że moja mimika skrzywiła się i w realnym świecie. Potem
wybuch, rozterki Sakury, które na końcu wzięły nad nią górę. Nie dziwiłem się
jej. Dla ninja mieszkającego w Konoha, wiosce pokoju takie rzeczy nie
występowały na porządku dziennym. Gdy wszedłem na właściwy korytarz kątek oka
zauważyłem jak znika za drzwiami swojego pokoju. Westchnąłem po raz kolejny.
Coś w tym było. W moim sercu narodziła się rzecz nad, którą ja nie potrafię
zapanować...
Gdy
znalazłem się już w wyznaczonym dla mnie pomieszczeniu od razu rzuciłem się na
wielkie łóżko. Nawet nie skupiałem się na wystroju, na kolorystyce - byłem w
stanie stwierdzić jedynie, że wyjątkowo podle raził mnie kolor niebieski.
Więcej informacji nie byłby wstanie wyciągnąć ode mnie turysta mający zamiar
zamieszkać w tym hotelu. Wygląd holu? Schody, jedynie tyle zapamiętałem.
Podłożyłem obie ręce pod głowę i zapadłem w krainę rozmyślań. Już postanowiłem.
Dzisiejszej nocy wszystko dokładnie przemyśle, dzisiejszej nocy dowiem się i
przyznam przed samym sobą do rzeczy, która mnie ogarnęła. Dzisiejszej nocy
wszystkie wątpliwości zastąpi pewność i zapewne strach przed zupełnie nowymi
doświadczeniami. Mam dość tej niewiedzy
lub zwykłego braku odwagi i otwartości na nowe doznania. Nie ma sensu się
stawiać i próbować walczyć - już dawno do tego doszedłem. Przegrałem walkę i
poddałem się. Ja, Sasuke Uchiha nie wstydzę się tego. Myślę nawet, że nie
powinienem. Zamknąłem oczy. Czas poukładać wszystko i po kolei rozwikłać
zagadki. Wzdrygnąłem się. Moje serce od razu ogarnęła dawka ciepła spokoju i
przyjemności . Otóż pierwszą postacią i tematem moich rozważań, była właśnie
ona - Sakura Haruno ...
- Szefie! Szefie wstawaj, już prawie południe!
- Nie drżyj mi się nad uchem, przecież słyszę!
- warknął niezadowolony podnosząc się do pozycji siedzącej. Pierwsze co
zrobiłem to przeczesałem ręką swoje włosy by jakoś doprowadzić je do ładu,
następnie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nade mną stał Sugeitsu z grymasem
na twarzy. Wokół panował istny bajzel. Ubrania jeszcze od wczoraj leżały w tym miejscu
gdzie je porzuciłem. Westchnąłem. Oceniając moje samopoczucie i chęć do życia,
tej nocy musiałem wyjątkowo dobrze spać.
- Nie mogliście mnie wcześniej obudzić? -
spytałem.
- Ta.. te pytania kieruj do Sakury. To ona
wszystkich budziła. Ja sam wstałem jakieś pół godziny temu. Mówiła mi, że sama
obudziła się po dziewiątej. - mówił z delikatnym uśmiechem, ale też
rozdrażnieniem na samą myśl, iż zmarnował większość dnia na sen. - Przynajmniej
zamówiła nam już śniadanie w restauracji.
- Na kiedy?
Biało
włosy spojrzał na zegarek, który widniał na ścianie.
- Za jakieś 20 minut. Zdążysz?
- Ta.. - burknąłem zbierając ubrania z ziemi i
kierując się do łazienki.
O
umówionej godzinę wraz z resztą zeszliśmy na dół. Widok Sakury bez tak
prowokującego ubrania znacznie uspokoił bicia mojego serca. Poczułem się
znacznie swobodniej, nie musiałem bowiem ukrywać już targających mną emocji.
Zasiedliśmy do mizernie przygotowanego stołu i jak na zawołanie każdy zaczął
pochłaniać coraz to większe ilości kanapek. Nie byłem strasznie głodny, ale
obejście tego jedzenia z obojętnością nie wchodziło w grę.
Rozpoczęło
się planowanie. Każdy z nas zgodnie stwierdził, że najlepszą porą na atak była
by noc, jednak w naszej sytuacji taka opcja nie mogła zostać spełniona.
Trucizna miała być dostarczona do Madary, jeszcze dzisiaj. Wściekłby się gdybym
znalazł odwagę by poprosić go o przedłużenie czasu. Zresztą ...nigdy nie
prosiłem o tak banalne rzeczy. Nigdy nie było sytuacji, żebym tego potrzebował.
- Hej! - zaczęła nagle różowowłosa z wielką
dawką entuzjazmu. - Truciznę trzeba dostarczyć do dzisiaj, prawda?
- No tak. - odparłem. Nie musieliśmy się
martwić, że ktoś nas usłyszy. W hotelu było dość mało gości, ponieważ znajdował
się on na drugim końcu Suny. Większości ludzi nie chciało by się przechodzić
taki kawał drogi, zwłaszcza po przebytym festynie. Poza tym ceny jakie ustawił
Eizo były wyciągnięte z niebios. Nie stać mnie nawet na dwie godziny spędzone w
najgorzej przyozdobionym pokoju. Dopiero dzisiaj, gdy oczyściłem już umysł byłem
w stanie nacieszyć się przyjemnym i drogim wystrojem.
- Może ... - obudziłem się z zamyślań,
przypominając sobie o pomyśle Sakury. - Dzień kończy się przecież o północy.
Zbliża się zima więc prędko robi się ciemno.
- Chyba rozumiem do czego zmierzasz. -
przerwał jej uradowany Sugeitsu.
- Czemu nie? Dostarczymy go w terminie, a
warunki wykonywania misji znacznie się polepszą. Moglibyśmy wyjść około
dwudziestej pierwszej, w godzinie się uwiniemy. Ale teraz pytanie: Gdzie musisz
to dostarczyć? - zwróciła się do mnie.
- Do jego kryjówki.
- Tyle to ja też wiem. Ile czasu zajmuje
dotarcie do niej?
- Stąd .. - mruknąłem do siebie obliczając
trasę. W sumie, z tej wioski nie jest daleko do miejsca jego pobytu. Ciężko
było mi znieść fakt, że tak naprawdę nigdy nie ujrzałem na oczy miejsca w
którym się kryje. Byłem tylko zazwyczaj 'na terenie' skąd zawsze był w stanie
wyczuć moją chakre. - Myślę, że za półtorej godziny będę na miejscu.
- W takim razie w szpitalu musimy być już o
dwudziestej.
- Dobry plan. - przyznałem. - Gdzie znajduję
się ta trucizna?
- Pokaże ci na miejscu.
- Możemy tak po prostu tam wejść? - zapytał
Juugo z podejrzliwością. - To będzie wyglądało dość dziwnie.
- Na piętrze gdzie znajduję się trucizna jest
też tablica z ogłoszeniami - miejsca pobytu danych pacjentów, godziny posiłków
i tym podobne. Udam się tam pod pretekstem zainteresowania. Juugo będzie
pilnował terenu przed szpitalem. Sasuke wkradnie się przez okno, a Sugeitsu
będzie czuwał czy nikt nie zmierza do
tej sali.
Wszystkim
szczeki opadły na ziemię.
- Gdzie się nauczyłaś tak planować? - zapytał
pełny podziwu Sugeitsu.
- Mówiłam, że kilka lat należałam do ANBU. -
uśmiechnęła się niewinnie pochłaniając kolejny kawałek kanapki.
Nadal
nie potrafiłem wyobrazić sobie jej w roli bezwględnego i potężnego członka
oddziału. ANBU nie słynęło z siły, ale z braku litości, czego o niej nie mogłem
powiedzieć.
- Dobra. - westchnął Juugo wycierając twarz
chusteczką. Następnie powstał i zasunął za sobą przyozdobione krzesło. - Idę
się rozejrzeć.
- Pamiętaj o płaszczu. - upomniałem go.
- Spokojnie. - chwilę potem znikł. Sugeitsu
stwierdził, że również nie będzie siedział tu bez celu, korzystając ze swoich
własnych pieniędzy postanowił zakupić coś interesującego. Pożegnał się z nami
machnięciem ręki i tak jak jego poprzednik rozpłynął się za drzwiami. Haruno
wlepiła wzrok w okruszki, które pozostawione były na jej talerzu. W końcu
wzięła sporą dawką powietrza w płuca i spojrzała na mnie.
- Musimy porozmawiać.
- Nie musimy. - zaprzeczyłem szybko co
wywołało u niej nie małe zdziwienie. Zignorowałem to i powróciłem do
wchłaniania jedzenia.
- Chcę zadać ci kilka pytań. - dodała smętnie.
Jej mimika i bezradność w oczach zaczęły na mnie działać. Szybko odwróciłem
wzrok i powstałem zostawiając niedokończone jedzenie. Sakura natychmiast
rzuciła się za mną, nie zważając na zdumione spojrzenie barmana. - Czekaj! - krzyknęła. Nałożyłem na siebie kaptur i wyszedłem przed
hotel. Wiedząc, że nic nie zrobię wzruszyłem ramionami i obróciłem się by
wysłuchać jej słów - chociaż nie chciałem. Wiedziałem dokładnie czego będą
dotyczyć.
- Sakura...
- Chcę porozmawiać. - przerwała mi.
- O czym? - zaryzykowałem.
- O tym co wydarzyło się wczoraj. - odparła
bez niczego. - O tym co zrobiłeś ..i o tym co powiedziałeś...ja chciałam
wiedzieć ... - tym razem to ja bezczelnie przerwałem, zatykając jej usta palcem
wskazującym. Wargi różowowłosej były tak delikatne i soczyste, miałem ochotę je
pocałować.
Kurwa,
wściekłem się myśląc o tym co przyszło mi do głowy. Haruno zauważyła moje
dziwne zachowanie, ale nic nie wspomniała, pierwsze co ją dziwiło to mój palec.
- Nie chcę odpowiadać na żadne pytania. -
warknąłem podkreślając swoją niechęć.
- Nie sądzisz, że przydały by się jakieś
wyjaśnienia?
Puściłem
jej uwagę mimo uszu, jednak ona nie miała zamiaru się poddać.
- Dlaczego wtedy nie pozwoliłeś mi wyprowadzić
go z budynku, dlaczego obroniłeś mnie przed Madarą? - mówiła patrząc głęboko w
moje oczy. - Dlaczego ty w ogóle go słuchasz, skoro wczoraj zdenerwował cię
plan jego działania?
- To nie twoja sprawa.
- Moja! Przestańcie mi ciągle mówić abym się
nie wtrącała. Większość tych spraw dotyczy mnie, więc powinnam się nimi
interesować.
- Sakura, to co innego. Wplątałaś się to gówno
- trudno, ale nie brni w nie dalej tylko zamilknij, wtedy na pewno się
uwolnisz. - spojrzałem na puste uliczki. Przez chwilę zastanawiałem się czemu
to zawdzięczam, czyżby każdy mieszkaniec wioski postanowił dzisiaj urządzić
sobie dzień snu? Ah. Cholera. Po co ja w ogóle się staram? I tak nic nie jest w
stanie odwrócić moich myśli od Sakury.
- Ty uważasz ... - zaczerpnęła powietrza. - Że
będąc cicho pomogę sobie?
Jej
ton wyrażał kpinę i niedowierzenie.
- Tak. Tak właśnie uważam, pozwól, że sam to
załatwię.
- Ty nigdy nie możesz przyjąć czyjeś pomocy?
Zawsze musisz działać sam!?
- Tak. - odparłem lakonicznie. - Chodź, musimy
znaleźć Juugo.
- Po co? - zdziwiła się, jednocześnie
niezadowolona, iż nagle odbiegłem od tematu.
- Chcę załatwić kilka spraw, ktoś musi cię
przecież pilnować.
- Nie ucieknie! - warknęła.
- Tego nigdy nie będę pewien.
- Mówiłeś, że mi ufasz!
- Sakura ...
- Czasami w ogóle cię nie rozumiem! - mówiła
dalej nie przejmując się gestem mych rąk, które nakazywały jej zamilknąć. - Tak
właściwie to nigdy cię nie rozumiem. Dlaczego coś robisz, skoro potem nie
chcesz tego wytłumaczyć!? To bezsensu!
- Sakura ...
- Gdybyś chociaż raz mógł zrobić wyjątek i
prosto w twarz powiedzieć mi całą prawdę! Nawet nie wiesz ile by to dla mnie
znaczyło...
- Sakura, posłuchaj ...
Różowowłosa
zrobiła kilka kroków wprzód. W tym momencie stała zaledwie trzy centymetry ode
mnie. Czułem jej oddech na swoim torsie. Przy całkowitej ciszy i pełnym
skupieniu byłbym zdolny wyłapać nawet rytm bicia serca. Pokręciłem głową
znosząc kolejne jej słowa. Moja cierpliwość powoli się kończyła.
- Zawsze taki byłeś. - westchnęła. - Ale
zauważyłam w tobie pewną zmianę, i po wczorajszym wydarzeniu byłam pewna, że w
końcu otrzymam jakieś wyjaśnienia. Sasuke, jestem człowiekiem. Nie należę do
idealnych, mam mnóstwo rzeczy, które mnie nurtują! Powiedz mi w końcu, a nie
będę cię męczyła! Myślisz, że dla mnie też to jest przyjemne, jak cały czas
muszę...
- Sakura!! - tak. Na ogól ciężko wyprowadzić
mnie z równowagi. A 'akty' wybuchu zaliczają się do najbardziej rzadkich i
odległych części mego życia. Lecz zawsze z Sakurą związane są pewne wyjątki
prawda - nie miałem więc sobie tego za złe, kiedy bezczelnie chwyciłem ją za
oba ramiona i potrząsnąłem delikatnie. Byłem tak skupiony, po raz pierwszy
chyba nie przeszkadzała mi intensywność i głębia naszych wzajemnych wspomnień.
Nie poczułem nawet minimalnego ciepła na swoich policzkach, byłem pochłonięty
urodą i sytuacją. Sakura zaś stała wmurowana, zastanawiając się nad moim
zachowaniem. 'Niezrozumiałe, prawda? Od czasu kiedy ciebie spotkałem często tak
mam' - ile dałbym za odwagę by wymówić te słowa.
- S...Sasuke ... - wydukała.
- Teraz ty posłuchaj. - szepnąłem. Rozpoczęła
się faza 'ciężko znieść mi twoje spojrzenie'. Ale sam nie znoszę gdy ktoś
mówiąc do mnie unika czerni mych tęczówek, musiałem więc trzymać się
podstawowej zasady. - Pozwól mi...pozwól najpierw mnie samemu się tego
dowiedzieć, dobrze? Wtedy będę w stanie wszystko ci wyjaśnić.
Mogłem
już odetchnąć, 'zdejmując' z niej mój wzrok. Pod wpływem presji obróciłem się
do niej plecami. Mimo, iż nie mogłem oglądać jej twarzy, czułem jej zdziwienie
tak jakbyśmy byli mentalnie powiązani. Minęła minuta, dwie trzy, Wiatr zaczął
coraz mocniej prezentować nam swoją siłę, ale Haruno nadal stała, nawet nie
drgając. Zacząłem się niepokoić, ale wiedziałem, ze muszę cierpliwie czekać. W
końcu po przestrzeni rozległ się szmer jej kroków. Stanęła obok mnie i
uśmiechnęła się promiennie.
- Rozumiem. - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Teraz chodźmy do tego Juugo - te słowa wypowiedziała już z większa niechęcią.
Zapewne dlatego, że wiązało się to z zaufaniem, która ona wciąż potrzebowała. I
miała je - nie wiedziałem o tym, ale miała. Tylko, że ja Uchiha Sasuke nie
pozwolę sobie na tak beztroskie życie osób porwanych siłą, tęskniących za
rodzinną wioską...Na krótko chwilę pozostałem w bezruchu myśląc nad jej
reakcją, nie takiej oczekiwałem, ale miło mnie ona zaskoczyła.
Może
jednak ktoś rozumie to co czuję? Może nie tylko ja zostałem zaatakowany przez
te nowe, nieznane mi dotąd uczucia?
Kiedy
po kilku minutach bezczynnego poszukiwania Juugo, przypadkowo natkneliśmy się
na Sugeitsu. Nie byłem zadowolony, iż ta dwójka po raz kolejny spędzi razem
czas, było w nich coś co mnie niepokoiło, ponowna nowość wdzierająca się do
mojego serca. Jednak musiałem to zlekceważyć. Pożegnałem się machnięciem ręki i
wybiegłem z baru "Stokrotka'. Musiałem załatwić pewną bardzo ważną sprawę,
która nie mogła czekać do jutra. W drodze na miejsce przy okazji mogłem
dokładnie się rozejrzeć i podsłyszeć jakieś informacje w sprawie wybuchu. Gdy
znalazłem się przy budynku, który od pewnego czasu zajmował moje myśli
dojrzałem się mieszkańców, którzy nadal sprzątali cały bajzel. Zrobiło mi się
głupio - nie wykluczone, że w większej części to moja wina.
'Zauroczyłeś
się Haruno' - Madara miał jak zwykle cholerną rację. Wczorajsza noc miała
zostać obdarowana mymi przemyśleniami, jednak nie do końca wyszło tak jak
chciałem. Za dużo emocji, wrażeń, za dużo tych kretyńskich uczuć, które wnet
zmożyły mnie do snu. Nie wierzę, że tak po prostu się poddaje, konieczne jest
wyznaczenie kolejne terminu, tym razem pewnego - kiedy to będę w pełni sił.
Delikatnie potrząsnąłem głową aby wyrzucić obraz jej szmaragdowych tęczówek,
aby się nim nie zadręczać, aby na tą jedną chwilę wrócić do życia drania i
mordercy. Prawda jest bowiem taka, że przy Sakurze ta natura znacznie złagodniała.
Westchnąłem cicho poprawiając kaptur, nie mogłem sobie pozwolić na to aby ktoś
złapał mnie na gorącym uczynku. Wczoraj dokładnie się skupiłem i podsłuchałem
gdzie znajduję się mój cel, tam oto się udam...
- Jest. - mruknąłem do siebie, przekraczając
bramy najtańszego motelu w Sunie. Reasumując wszystko, nie musiałem nawet
starać się o informacje, ta knajpa byłaby moim pierwszym trafnym
przypuszczeniem. Podszedłem do tablicy gdzie wywieszona była lista wszystkich
zapisanych. Kiedy wzrokiem odszukałem odpowiednie nazwisko przeczytałem szeptem
numer pokoju: - Trzydzieści cztery. - raz jeszcze upewniłem się, że nikt nie
jest w stanie dojrzeć mego oblicza i rozpoczęłem tułaczkę po schodach. Już na
holu słyszałem głośne śmiechy i pełne radości głosy, a pośród nich ciche
kobiece piski. Ah, byłem zły, że prawdopodobnie nie umknę temu obrazowi, lecz
nie miałem innego wyjścia. Czas zapłacić za wszystkie czyny jakie się dokonało.
Należy pamiętać, że z kimś takim jak Sasuke Uchiha lepiej nie zadzierać.
Bezczelnie
depcząc wszelkie oznaki kultury, których mnie uczona nacisnąłem na klamkę.
Mimikę utrzymywałem poważną i nie wzruszoną, gotową na to co miało mi się
ukazać. Dwie pary oczu od razu zwróciły na mnie swoje zaskoczenie.
- S...Sasuke ...? - wyzipiał. Finalnie
scenariusz nie przedstawiał się najgorzej. Natsuo dopiero był w czasie
pozbawiania drobnej brunetki płaszcza, tak więc udało mi się umknąć erotycznym
sceną.
- Mam sprawę. - odparłem krótko. Jego kochanka
wlepiła we mnie oczy jakbym należał do siódmego cudu świata. Zawstydzona
nałożyła płaszcz z powrotem na siebie. Nie cackałem się. Gestem ręki wskazałem
jej aby wyszła i dała nam chwilę sam na sam.
- Jasne. - pisnęła wiedząc o co mi chodzi. Na
mej twarzy zawitał cień uśmiechu, który wyrażał zadowolenie z szatańskiego
planu jaki narodził się mi w głowie.
- Coś się stało? - zapytał doprowadzając
jednocześnie swoje włosy do porządku.
- Denerwujesz mnie. - te słowa wypowiedziałem
z kpiarskim uśmiechem. Natsuo cofnął się do tyłu, zdezorientowany tym co powiedziałem.
Bawiła mnie ta sytuacja. Jak już mówiłem, wywoływanie strachu u ludzi stanowiła
dla mnie nie małą przyjemność. Rozkoszowałem się więc panicznym wyrazem jego
twarzy i przyśpieszonym bicią serca - zapewne wiedział już co go czekało.
- Co ty ...Sasuke ...odbiło ci?
- Nie, Natsuo. Nie odbiło mi.
- Więc czemu tak dziwnie gadasz. - zgrzytał
zębami ze strachu, a mimo to starał się udawać twardego. Prychnąłem głośno
chcąc wyrazić tym gestem całe moje zażenowanie. Natsuo chciał mnie wyminąć. -
Przez ciebie mi ucieknie. Sam widziałeś, że niezła z niej sztu ...
Nim
dokończył, złapałem go za kołnierz i przyciągnąłem blisko swojej twarzy.
- Denerwujący jesteś, nie?
Jego
tęczówki maksymalnie się zwężyły. Próbował się cofnąć jednak mój uścisk
stanowczo mu na to nie pozwalał. Zaśmiałem się mu prosto w twarz, dochodząc do
wniosku, że zwykłe prychnięcie nie wyrazi wszystkiego idealnie.
- Sasuke no co ty! - wrzasnął, w momencie gdy
moja ręką spoczęła na katanie. - Tyle lat dla mnie pracujesz! Tyle kasy już ci
dałem! Jestem ci wdzięczny za to wszystko...
- Wkurzasz mnie. - syknąłem przebijając go na
wylot ostrzem. Z jego ust wydobyło się tylko ciche jęknięcie, które niestety
nie wyraziło całego cierpienia. - I twoje podejście do kobiet. - dokończyłem
kiedy wypluł spora ilość krwi. Wysunąłem miecz z powrotem, a Natsuo, który za
niedługo stanie się tylko zwykłym ciałem rzuciłem gdzieś w bok. Sądząc po tym
krzyku, szafka zraniła go dość intensywnie. Nie musiałem się martwić, ani
obawiać. Najtańszy hotel to jednocześnie najtańsze warunki. W regulaminie na,
którego rzuciłem okiem w drodze wyraźnie jest napisane, że za szkody nie
odpowiadają. Mam nadzieje, że śmierć też się w to wlicza. Uśmiechnąłem się sam
do siebie i podszedłem do łóżka by wytrzeć ciepłą ciecz pozostałą na ostrzu w
śnieżnobiałą kołdrę.
Sakura
nigdy mi tego nie wybaczy, ale postaram się z całych siły by jak najpóźniej to
do niej doszło. Jeśli się dowie, wyjaśnienie będzie proste:
Jestem
mścicielem, żyję po to aby zabijać.
Założyłem
z powrotem kaptur i dałem znak kobiecie stojącej na holu, iż może wejść. Gdy
przechodziłem przez próg wyjściowy motelu usłyszałem jeszcze jej paniczny krzyk
wołający o pomoc.
- Tak kończą ci, którzy mnie irytują.
Dlaczego Sasuke pozwala się w ten sposób traktować Madarze? Stał bezczynnie i patrzył jak ten robi mu krzywdę, Sakurze też.
OdpowiedzUsuńWykraść truciznę. Hmm.. fajnie, cały czas coś się dzieje, cały czas jest jakieś zamieszanie, misje, plany, adrenalina. Bardzo mi to przypasowało. :)
Myślałam, że ten niezdecydowany, mroczny mściciel w końcu wyjawi Sakurze prawdę. Powie jej co czuje i wgl, a tu lipa... Niby taki odważny i silny, a jak przychodzi do wyznania uczuć to lipa. xd
Eizo zaplusował. Pierwszy raz od początku opowiadania. Załatwił nocleg. Może to nie jest jakiś wielki plus dla niego, ale zawsze. :D
No i zboczony Natsuo skończył jak skończył, czemu mnie to nie dziwi? :>
Świetne zakończenie notki : D Tak powiało grozą <3
OdpowiedzUsuńEch..już myślałam, że będzie pocałunek >.< fajne opowiadanie, dziwie się trochę ze tak mało komentarzy :c (pewnie dlatego, że jest wciągające ^^)
OdpowiedzUsuń